Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Ruszaj tyłek i chudnij! Pańszczyznę trzeba odrobić! :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 79951
Komentarzy: 913
Założony: 26 listopada 2012
Ostatni wpis: 23 sierpnia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Nostariel

kobieta, 35 lat, Szczecin

167 cm, 75.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

5 lutego 2013 , Komentarze (9)


Od 4 dni robię tzw "killera" Ewy Chodakowskiej a 4 dni wcześniej robiłam trening z gwiazdami.
Pierwsze zajęcia Killera były wyczerpujące. Obecnie czuję niedosyt.
Od wczoraj, gdy Ewa kończy swoje zajęcia ćwiczeniami rozciągającymi, ja ponownie wykonuję ćwiczenia na brzuch. Trzecia część treningu jest dla mnie zawsze najmniej wyczerpująca. Ja po prostu chcę więcej!
Nie moje drogie, nie robię przerw, wykonuję tyle samo powtórzeń, staram się być jak najbardziej dokładna podczas wykonywania ćwiczeń.
Może to Moja determinacja i silna wola podpowiadają mi, by się nie poddawać?
By walczyć o lepsze jutro?
Od jutra rozpocznę po Killerze Trening z Gwiazdami.
Dzisiaj po prostu zawładnęło mną lenistwo, nie zmęczenie dlatego był tylko killer +brzuchy.

Przyznaję, Jestem największym leniem jakiego Bóg stworzył.
Potrafię robić nawet 3 drzemki w ciągu dnia :)
Badałam się, na nic nie choruję, nie mam niedoboru witamin, po prostu uwielbiam labę i spanie :)  
                                    
                                                             LENISTWO

Narzeczony się śmieje, że powinnam pracować w Ikei jako tester materacy :P

Przyznam się, że jak przychodzi magiczna godzina 19.30 to nikt i nic mi nie może przeszkodzić. Jest to święta godzina przeznaczona na trening, nawet gdyby się waliło i paliło trening musi być!
Kiedy pot się leje i czuję pracujące mięśnie wiem, że dzień nie jest stracony.
Robię wszystko by być zdrową, wysportowaną i szczęśliwą osobą :)


A oto moje wielgachne jak na dzień dzisiejszy menu:

Śniadanie: 3 kromki chleba ciemnego z pastą łososiową i świeżym pomidorem
2 Śniadanie: Domowe pieczone bułeczki z dżemem porzeczkowym i duża kawa
Obiad: Placek po węgiersku, który robiłam 2.5 godziny
Kolacja: jogurt naturalny (by odciążyć żołądek od nadmiaru jedzenia)

Spalonych kalorii - około 700


Skaczę po waszych pamiętnikach, buziaki!


3 lutego 2013 , Komentarze (7)

Dzisiaj 6 dzień ćwiczeń z Ewą Chodakowską.
Od 29 stycznia postanowiłam ćwiczyć wg jej planu.
Przez pierwsze 4 dni robiłam "trening z gwiazdami" i troszkę "Skalpel".
Od wczoraj robię tzw "Killera" - 40 minut intensywnego treningu Cardio.
Powiem, że wczoraj byłam strasznie wyczerpana po 40 minutach, pot lał się strugami, aż wstyd się przyznać... ale wytrwałam do końca.
A jak dzisiaj? Super!
Byłam trochę zmęczona, ale trzymałam miarowy oddech, prawidłowe tętno na poziomie 120 uderzeń na minutę. Jestem przekonana, że dałabym radę zrobić ten trening jeszcze raz pod rząd, ale wszystko po kolei, nie można przeciążać nadmiernie organizmu.
Przykładem tego była wczoraj Justyna Kowalczyk.
Przetrenowała się biedaczka, zaryzykowała wszystko - taki jest sport.

A jak z trzymaniem zdrowej diety?
Nauczyłam się jeść co 3 godziny 5 razy dziennie. Ostatni posiłek 3 godziny przed snem.
Rodzina mówi, że schudłam.
Osobiście uważam, że jeszcze nie.
Jedynie jaką widzę różnicę, to mocno zarysowane kości policzkowe, brak drugiego podbródka, odstające obojczyki.
Nie widzę spektakularnych efektów na brzuchu.
Ale czego się spodziewać, brzuch zawsze "schodzi" na końcu.
Niestety jestem osobą, która chciałabym wszystkiego na raz, najlepiej po tygodniu ćwiczeń. Muszę być cierpliwa i na szczęście udaje mi się :)
Na większość rzeczy trzeba pracować tygodniami, miesiącami a nawet latami.
Nie mówię tutaj tylko o odchudzaniu, ale również o ogólnym sukcesie życiowym.

"Nic się samo nie wydarzy" - zaczynam cytować E.Chodakowską, może nawet i dobrze :)


Killera mogę robić jedynie przez tydzień - od piątku jestem w domu.
Po powrocie do Mojego studenckiego miasta będę zmuszona robić TYLKO Skalpel.
Inaczej znów wpadnie właścicielka, zakaże ćwiczeń - nie mam wyjścia, jak wymówi mi mieszkanie to wylecę na ulicę.

Ale chwila... podobno ma jej długo nie być w lutym! Może jest szansa na to, że podczas jej nieobecności zrobię mojego ulubionego killera!

Od przyszłego tygodnia trzeba założyć podsłuch piętro niżej - wyślę swojego mężczyznę.

Jak chwilę obecną to wszystko. Idę poczytać Wasze pamiętniki! :)

ps - 28 lutego minie miesiąc ćwiczeń z Ewą Chodakowską, wstawię zdjęcia i pomiary, zobaczymy czy coś się zmieniło w mojej sylwetce...




31 stycznia 2013 , Komentarze (12)


Witajcie,

Dzisiaj o tym, jak można kogoś skutecznie zdemotywować...

O godzinie 13.00 postanowiłam jak codziennie poćwiczyć z Ewą Chodakowską.
Ta przesympatyczna Pani wzorowo mnie motywuje, nie krzyczy, nie unosi się, ale skutecznie zachęta do aktywności fizycznej. Wybrałam ją, jak i wiele innych kobiet za swoją trenerkę personalną. Po trzech dniach jestem zadowolona z treningów na youtube, w przeciwieństwie do Pani Budziszyńskiej, której płyta leży zakurzona w piwnicy.

Wracając do sprawy.
Zaczęłam od treningu z gwiazdami, następnie w planach był killer a potem 10 minut na brzuszki. Bardzo ambitnie.
Kiedy to podskakiwałam w drugiej części treningu, usłyszałam pukanie do swoich drzwi.
Zatrzymałam trening, otworzyłam. W drzwiach ukazała się Moja właścicielka.
Wynajmuję u niej piętro domu ( a raczej jeden pokój, drugi stoi pusty), ona mieszka na dole. Przyznam, że warunki nie powalają na kolana, ale tylko na taki "luksus" mnie stać. Otóż z uśmiechem na swojej okrągłej buźce bardzo dobitnie i ładnie poprosiła mnie o zaprzestanie aktywności fizycznej, bo od Mojego podskakiwania "lampa w kuchni lata, kabina w łazience się trzęsie i strop może się urwać"... dodam, że strop ma pół metra grubości mimo, że dom jest bardzo stary.
Wracając do sprawy. Z uśmiechem na ustach odpowiedziałam jej, że nie ma problemu.
Zamknęłam drzwi, usiadłam i się popłakałam.
Czy ja cholera ważę ze sto lub dwieście kilo???????????
Jakim prawem ona tak powiedziała!? Bardzo mnie to uraziło, jestem za bardzo podatna na krytykę.
Mój M przytulił mnie i powiedział, że mam się nią nie przejmować.
Ale jak tutaj się nie przejmować, kiedy zrobiłam dopiero 25 minut treningu?
Wcześniej wzięłam l-karnitynę i CLA i to na marne.
Padłam na ziemię i rozpoczęłam serię brzuszków... może z 10 minut.
Załamałam się totalnie. Za 4 tygodnie muszę podać wymiary sukni ślubnej. Muszę zrzucić co najmniej 5 cm w talii bo taki miałam plan! Byłam taka zdeterminowana, zmobilizowana.
Jedna głupia osoba musiała to zepsuć.
Nie mam gdzie ćwiczyć. Nie stać mnie na siłownię, ani na wynajęcie droższego, lepszego pokoju.

Leżałam pod kocem z godzinę.
Nie poddam się! - powiedziałam sobie, przecież jest jeszcze SKALPEL, tam nie trzeba podskakiwać. Dorzucę do tego 8 min ABS workout i będzie dobrze!!!

Nie pozwolę by jedna osoba zniszczyła to, co mogę osiągnąć.


ps. dzięki Bogu jutro mam na rano ostatni egzamin, jadę do domu, tam mam własną siłownię (raczej siłownię wujka, który mieszka z nami), tam będę ćwiczyć!!!

NIE PODDAM SIĘ!!!
Trening z gwiazdami + killer + skalpel + 8 min ABS

Nie będzie mnie ponad tydzień na vitalli - u rodziców problemy z internetem. Mam nadzieję, że sprawa się rozwiąże.

Kolejny dzień ćwiczeń zaliczony! Jutro podwójny trening.
Trzymajcie się ciepło!


30 stycznia 2013 , Komentarze (9)

Ogromna motywacja dla nas wszystkich, plus obowiązkowy dekalog!
Wklejcie sobie go na stronę, wydrukujcie i zapamiętajcie jak amen w pacierzu :)



Dekalog ABS-u:

1. Przynajmniej 3 razy w tygodniu wykonuj trening aerobowy dłużej niż 40 min
2. Przynajmniej co 2 dzień (najlepiej codziennie) wykonuj ćwiczenia wzmacniające wszystkie mięśnie brzucha ( m. poprzeczny, m. prosty brzucha, mm.skośne)
3. Spożywaj 5 posiłków dziennie
4. Ostatni posiłek spożywaj 2-3h przed pójściem spać
5. Spożywaj produkty przyspieszające metabolizm (ostre papryczki, grejpfrut, zielona herbata)
6. Spożywaj produkty bogate w błonnik oraz "cudowne produkty".
7. Unikaj alkoholu, słodyczy i fast foodów
8. Pij dużo wody
9. Wysypiaj się i zapobiegaj stresowi, stres wytwarza kortyzol, który pomaga odkładać nam zbędny tłuszczyk
10. Pokochaj to co robisz!! Motywacja jest kluczowym elementem każdego sukcesu
!



Cudowne produkty:

- migdały i niesolone orzechy,

- fasola,

- zielone warzywa (szpinak, sałata, brukselka),

- chude jogurty i kefiry,

- niesłodzone płatki owsiane,

- jajka,

- chude mięso (indyk, kurczak, ryba),

- masło orzechowe,

- oliwa z oliwek,

- chleb pełnoziarnisty,

- sproszkowana serwatka.

- jagody i maliny.

Cudowne produkty to produkty, które wspierają osiągnięcie celu diety. Pomagają one  wypracować pięknie wyrzeźbiony brzuch, zgubić kilka kilogramów i poprawić kondycję. Nie znaczy to, że produkty spoza tej listy są zakazane. Posiłki można komponować również z: owoców, brązowego ryżu, soczewicy, pełnoziarnistego makaronu, groszku, nasion dyni, oleju sezamowego, pestek słonecznika, pomidorów i czosnku. Można również jeść chude zupy.





















30 stycznia 2013 , Komentarze (10)


Plan na dzisiejszy dzień:

- Śniadanie 9.00
- drugie śniadanie 12.00
- obiad 15.00
- podwieczorek 18.00
- lekka kolacja (opcjonalnie) 21.00

Małe posiłki co 3 godzinki.
Taki plan jedzenia bardzo mi odpowiada.

A poza tym wczoraj zaczęłam ćwiczyć z Ewą Chodakowską.
Sama na własnej skórze chcę się przekonać nad jej fenomenem.
Powiem szczerze, że jako "wułefista" zauważyłam małe błędy w jej programie (ale to da się wybaczyć). Bardzo dobrze robi interwały. Szkoda, że mało urozmaicone te ćwiczenia, ale co najważniejsze są proste dla początkujących.
Dobrze się czułam po ćwiczeniach.
Chcę jeszcze dorzucić z youtube'a dodatkowe ćwiczenia wysmuklające.
Łącznie będzie to 120 minut.
Zamierzam utrzymać swój program przez 4 tygodnie.
Na początek muszę wytrwać przez 2 tyg. A czemu? Jestem chyba największym leniem jakiego stworzył Bóg!

- dzień 1/30 z Ewą  +
- dzień 30 bez słodyczy +
- dzień 30 bez chipsów +
- dzień 30 bez alkoholu +
- dzień 30 bez coca-coli +



29 stycznia 2013 , Komentarze (8)


Dzisiejszy dzień bez większych szaleństw.
Ubrałam się w białą koszulę i czarną spódniczkę z wysokim stanem.
Po ubraniu zauważyłam, że schudłam - dzień rozpoczęty jak należy.
Bez większego zapału wybrałam się na egzamin.
Ściągi przygotowane, wiedza jest - wszystko jak należy (?).
Godzina jedenasta, żaki ciasno zebrane pod salą wykładową.
Słychać śmiechy, marudzenie, szum kartek. Ktoś krzyczy: "nie zdam!", dalej pada odpowiedź: "przecież puści". Standardowa atmosfera przed egzaminem pisemnym.
Po wejściu wykładowcy wszyscy rzucili się na ławki (byle dalej od niego!).
Nie powiem, miejsce miałam idealne - pod oknem.
Rozsiadłam się, przygotowałam.
Nagle padają nazwiska:
Pan D, Pan P... aż w końcu usłyszałam swoje nazwisko. Tak jak reszta powędrowałam do wykładowcy. Szczerze powiem, że nie wiedziałam o co chodzi!
Łącznie było nas 10 osób.
Po dłuższej chwili słyszę : " Z rady komisji wydziału są Państwo zwolnieni z egzaminu na ocenę bardzo dobrą".

Wszyscy spojrzeliśmy po sobie: "Przecież miał nikogo nie zwalniać! Nie on, nie taka słynna postać z Igrzysk Olimpijskich! ".
A jednak. Zostałam zwolniona.
Bardziej niż radość towarzyszyła nam ulga.

Wzięłam wpis, wsiadłam w tramwaj... ale chwileczkę! Trzeba to jakoś uczcić!
Pić nie mogę, słodyczy jeść nie mogę, więc co by tutaj....
Mój wzrok mimowolnie zatrzymał się na stoisku z kurczakami z rożna.
A co mi tam! - pomyślałam. Mój M będzie zadowolony, a i ja z nim.

Tak więc Moje drogi Panie i Panowie uczciłam swoje zwolnienie z egzaminu kurczakiem z rożna!
Uczta wyborna jak na te 16 zł

A jak jest teraz? Jest godzina 21.40. Około dwudziestu minut temu wzięłam L-karnitynę. Poczekam jeszcze 15 minut i zabieram się za ćwiczenia.

Pozytywnie nastawiona kończę dzisiejszy dzień.
Póki co idę was odwiedzić. Miłego wieczoru :)


28 stycznia 2013 , Komentarze (17)


Zdjęcia przed i w trakcie odchudzania







Zdjęcie z prawej strony w czarnym staniku poniżej - aktualne.
W niebieskim 4 tyg temu.





Po 4 tygodniach nic nie widać, ale to moja wina, zbyt mało ćwiczyłam.
Zabieram się za siebie, będę ćwiczyć więcej obiecuję!!!








28 stycznia 2013 , Komentarze (13)


Już niedługo minie miesiąc, odkąd nie jem słodkości i nie piję alkoholu.
Bardzo szybko ten czas zleciał.
Czuję się dobrze, nie mam typowych zachcianek... no może czasem myślę o angielskim brownees!
Na początku walki pomagało mi "myślenie o tym, że jem słodycze". Dosłownie!
Wyobrażałam sobie jak delikatnie łamię ustami słodką, czekoladową polewę na ptasim mleczku. Następnie delektuję się puszystą pianką i odpływam z rozkoszy...
Obecnie już takie myśli mnie nie nachodzą :)

Wiem, że wszystko jest dla ludzi i należy jeść z umiarem.
Odmówiłam sobie słodyczy i alkoholu i mam nadzieję, że wytrzymam jak najdłużej.

Dzisiaj na szybkiego zrobiłam pizze domowe roboty.
Jest ona mniej kaloryczna i objętościowo też mniejsza.
Niestety dodałam zbyt dużo żółtego sera....

Wrzucam zdjęcie:



Przepis na ciasto:
- 2 i pół szklanki mąki
- 1/5 kostki drożdży
- pół szklanki wody
- łyżeczka cukru
- łyżka oleju z oliwek
- szczypta soli

Składniki pizzy:
- grzybki ze słoiczka
- mała cebula
- chuda szynka
- przecier pomidorowy
- bazylia
- oregano
- ser żółty / lub parmezan (najlepiej robić ją bez sera)
Oczywiście składniki do pizzy dodajemy według uznania.

Do wody dodajemy drożdże, cukier - wszystko mieszamy łyżeczką.
Do miski wsypujemy mąkę, dodajemy sól i oliwę. Wlewamy szklankę wody z drożdżami.
Wszystko mieszamy ręką do momentu aż ciasto będzie uformowane.
Ciasto wałkujemy na blacie, wykładamy na blachę pokrytą papierem do pieczenia.
Na placek nakładamy przecier pomidorowy, sypiemy bazylię i oregano. Nakładamy grzybki, mięso oraz nasze dodatki, posypujemy całość serem (lub nie).
Pizze pieczemy około 20 minut w temp 180 - 200 C, aż brzegi zrobią się rumiane.

Gotowe!

Pamiętajcie: Robiąc dania w domu, nie tylko zyskujemy przyjemność gotowania, ale również wiemy "co jemy".
Wiem z czego jest moja pizza, wiem jakie są w niej składniki i wiem, że zawsze wychodzi PYSZNA!

Raz na jakiś czas można zjeść coś innego :)


27 stycznia 2013 , Komentarze (3)


Jakby rozpocząć ten post? hmmm...
Może od tego, że Moja dobra koleżanka na siłę chce zrobić Moje urodziny dnia 14.02?
Oraz to, że ja nie lubię wyprawiać urodzin, chodzić na imprezy, pić do nieprzytomności?

Nie mam ochoty wyprawiać urodzin!
Ale nie mogę jej przekonać, że to nie jest dobry pomysł.

Zmieniłam się, odizolowałam od ludzi, imprez, alkoholu i powiem wam, że jest mi z ty BARDZO DOBRZE!

OD 2-3 lat doceniam spokój, małe, ciasne towarzystwo.
Jak myślę o tym, że muszę iść do klubu i tańczyć wśród spoconych męskich, zboczonych ciał to mnie szlag trafia.
Za każdym razem gdy jestem w klubie, zawsze dostane z łokcia, jakiś typ stara się mnie obmacywać, ktoś mnie popycha, na podłodze leżą ludzkie zwłoki.
Pijane dziewczyny liżą się (bo tego nie można nazwać całowaniem) z kim popadnie.
Ktoś w łazience puszcza pawia.
Co się stało z tym światem?
Nawet domówki stały się bardziej agresywne.
Panuje "samowolka"

Oświadczam:
NIE BAWI MNIE TO

Nie jesteś samotnikiem, ale ludzie którzy mnie otaczali doprowadzili do tego, że sama się od nich odsunęłam.

Mówicie, że jestem "sztywna", "samotna", "nudna" ponieważ nie chodzę na balety?
Mówicie, że będę fajna, gdy wtopię się w tło i będę robić co inni? Będę "na czasie i cool" kiedy prześpię się z jakimś nieznanym facetem, moje ciało zostanie wyniesione z klubu i zacznę całować się z koleżanką za kasę?
A gdy powiem wam wszystkim, że to nie jest to, co lubię?
Lubię kulturalne towarzystwo, spacery ze znajomymi, wygłupy na mieście?
Jestem dziwna, bo jestem romantyczna?

Większość z was powie, że nie zawsze tak jest w klubach, że nie ma nadmiernego pijaństwa, rozpusty itp.

Mój narzeczony szanuje mnie za to, że byłam dla niego dziewicą.
Nigdy nadmiernie nie szalałam na imprezach, nie całowałam się z obcymi facetami, z nikim nie byłam "na jedną noc".
Może źle zrobiłam, że tak długo czekałam na tego jedynego, że się nie wyszalałam za młodu.
Nie żałuję i nigdy nie będę.
Wybrałam takie życie jakie mam teraz.
Jestem szczęśliwa i chyba to się tylko liczny.

A co do odchudzania.
Nowina: moja waga pokazuje tysiące pomiarów w zależności w jakiej pozycji stoi.
Nie wiem ile ważę, ale cm spadają w dół, więc chudnę.
Nie będę aktualizować paska póki nie znajdę wagi, która będzie zachowywała się normalnie.

Pozdrawiam!

:)





24 stycznia 2013 , Komentarze (7)


Dzisiejszy dzień ciągle w biegu. Okazało się że mam zaliczenie siatkówki na godzinę 11.00.
Przyszłam punktualnie, ćwiczyłam 1.5 h czekając na sympatycznego, wrednego i uszczypliwego Pana.
Kiedy w końcu przyszedł oznajmił nam, że zaliczenia nie zrobi bo nie ma czasu.
Poprosił byśmy przyszli na godzinę 14.
Ok - pomyślałam, robisz to już drugi dzień! Wczoraj śmigałam na siatkówkę o 20.00, a dzisiaj na godzinę 11.00! Przesadzasz Koleś! (tutaj padają epitety).
Przybyłam na godzinę 14.00, wykładowca znalazł dla nas czas o godzinie 15.30.
Zaliczyłam z moją grupą na 3+
A czemu tak słabo?
ponieważ nie ma zaliczeń indywidualnych, tylko grupowe.
Zaliczenie polegało na technice wykonania odbić dolnych, górnych, kiwki, plasu oraz bloku wykonywane w grupach 4 - osobowych w grze właściwej. Piłkę należało utrzymać przez minimum 1 minutę.
Niby proste tak? Jednak nie.
Ale co najważniejsze - zaliczone
8 piątek w indeksie i jedna 3+

Ogólnie jestem zadowolona z ćwiczeń: miałam 3 godziny  siatkówki + 45minut pływania na basenie.

Aktywność na duży plus.

Z jedzeniem gorzej,
Śniadanie: jajecznica
2 śniadanie: Ciabata (połowa) z twarożkiem, rukolą i rzodkiewką
Obiad: pozostała część ciabaty i pumpernikiel
Kolacja: kurczak z rożna i 2 kromki chleba.