Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Kora1986

kobieta, 38 lat, Katowice

163 cm, 63.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 lipca 2013 , Komentarze (10)

Nie jadę dzisiaj do Warszawy Wczoraj zadzwonili do nas z noclegu, że maja awarię ciepłej wody i fachowiec orzekł, że nie da rady tego naprawić do dzisiaj..... oczywiście możemy przyjechać, ale nie będzie ciepłej wody... W związku z tym możemy przełożyć wyjazd lub szukać czegoś innego i zwrócą nam pieniądze. Przemyśleliśmy to i stwierdziliśmy, że przełożymy wyjazd na koniec sierpnia (dopiero wtedy mam wolny weekend). Próbowaliśmy znaleźć na szybko coś innego, ale nie mieliśmy za dużo czasu, więc kiszka....

Żeby nie marnować mojego wolnego weekendu postanowiliśmy wybrać się na szybko na jeden dzień do Zakopanego i pójść na Dolinę Pięciu Stawów. Jest to jakaś alternatywa, bo w tym roku jeszcze nie byliśmy w Tatrach, a kochamy góry. Cieszę się, ale jednak mam niesmak związany z tą Warszawą.... no nic - myślę, że będzie spoko.



Co do dzisiejszego treningu to go nie było, bo obudziłam się z przed @ bólem brzucha. Musiałam odpuścić i wrócić do łóżka z termoforem na brzuchu. Ale jak jutro pojadę w te góry to i tak będzie trening Rano też weszłam na wagę - wskazała dokładnie tyle samo co tydzień temu więc łudzę się, że coś schudłam tylko że względu na okres spadek nie jest teraz widoczny.

POZDRAWIAM!!

25 lipca 2013 , Komentarze (6)

Dzisiaj dzień rozpoczęłam od 8 min ABS, uda, pośladki i znowu brzuch z Mel B. Dzisiaj postawiłam na ćwiczonka siłowe. Jutro jak nic się nie wydarzy będę rano biegać, a po pracy obieramy kierunek Warszawa Powiem Wam, że strasznie jestem tym wyjazdem podekscytowana. Cieszę się, że mimo iż urlop mamy już dawno za sobą to wyrwiemy się na chwilę z domu. Mam tylko nadzieję, że dietetycznie nie przesadzę za bardzo.




Dni upływają mi teraz leniwie - jak obrobię się rano z ćwiczeniami to popołudniami mam czas zająć się domem, poczytać książkę, gazetę. Bardzo mi się to podoba Dzisiaj będzie bardziej intensywnie, bo zaraz po pracy idę do fryzjera na strzyżenie (chciałabym jakiejś zmiany, ale przy mojej długości za bardzo nie poszaleję), a potem musimy posprzątać mieszkanie, bo w weekend nie będzie miał kto tego zrobić. Wieczorkiem jeszcze chcemy odwiedzić mojego tatę, który wrócił z zagranicy.



Ostatnio pojawił się na Vitalii artykuł nt. diety 5:2. Pojawił się akurat wtedy gdy wertowałam internet w tym temacie. Ciekawa jestem czy to działa, chociaż przyznam szczerze, że kilka godzin bez jedzenia to byłaby dla mnie katorga. Postanowiłam trochę ten pomysł zmodyfikować i dwa dni w tygodniu obciąć kalorie, ale mimo wszystko rozłożyć je na więcej posiłków. Ciekawe czy to rozbuja trochę mój metabolizm. Prawda jest taka, że po tylu latach walki o szczupłą sylwetkę nie jest już tak prosto i to co kiedyś działało teraz już niekoniecznie jest skuteczne. Podejmuję się tego eksperymentu na okres jednego miesiąca. Zobaczymy czy będą jakieś rezultaty. Póki co to boję się piątkowego ważenia, bo jestem przed @, czuję że puchnę i mogę się podłamać wskazaniem wagi..... Dzielnie piję pokrzywę w nadzieji, że chociaż trochę pomoże.



OK - wracam do pracy. Trzymajcie się!!

24 lipca 2013 , Komentarze (8)

Dzisiejszy poranny trenning - 39 minut - 5,9 km. 3 min biegu, 1 min marszu. Dzisiaj było mi dość ciężko - chyba zbliżająca się @. A za chwilę drugie śniadanie: jogurt naturalny z domowym musli, kilka śliwek.

Miłego dnia!

23 lipca 2013 , Komentarze (8)

Musze przyznać, że poranne ćwiczenia mi służą. Czasem ciężko się przemóc rano, żeby wstać, ale potem ma się kopa na cały dzień. Teraz to mój Mąż usypia o 22 przed telewizorem. Ja mimo pobudki o 5.00 nie czuję się śpiąca. Owszem - jeśli się położę to bez problemu zasnę, ale kiedyś o 22 zasypiałam prawie na siedząco! Kawy wcale nie piję więcej, a popołudniami oddaję się mojemu nowemu zainteresowaniu jakim jest gotowanie i pieczenie. Wyszukuję różne przepisy w internecie i próbuję tworzyć w kuchni. Ostatnio kombinuję z pieczeniem i zawsze dodaję pełnoziarnistą mąkę, np. w proporcji pół na pół.
Mam tez więcej czasu na zrobienie prania, czy jakieś porządku. Wczoraj w końcu ogarnęłam szafkę w łazience.



Dzisiaj rano ćwiczyłam no more trouble zones Jillian Michaels - trochę jestem zawiedziona, bo nie czułam dużego wycisku... Chyba zacznę sama dobierać jakieś krótsze filmiki z ćwiczeniami. Jutro rano bieganie - kto wstaje razem ze mną??

22 lipca 2013 , Komentarze (6)

Tytuł dotyczy braku pomysłu na tytuł

Póki co dzielnie wstaję rano i ćwiczę. Dzisiaj stęskniona za biegowym treningiem (Mąż odpuścił) poszłam pobiegać. w sumie trening trwał 35 minut - 3 minutowe biegi przeplatane minutowym marszem. Jestem zadowolona ze swojej kondycji - bałam się, że po takim czasie będzie o wieeele gorzej. Zostałam rano mile zaskoczona - Mąż też się cieszy, bo na śniadanie miał świeży chleb Póki co utrzymuję poranne treningi - jutro mam zamiar poćwiczyć No more trouble zones z Jillian. Myślałam o tym, żeby ćwiczyć 5 dni w tygodniu (codziennie przed pracą), a w weekendy raczej wrzucać na luz-przez wesela często w sobotę nie mam czasu na ćwiczenia, a w niedzielę siły. Zobaczymy czy taki system zda egzamin. Jedno jest pewne poranne ćwiczenia dają mi power na cały dzień!




Mam od pewnego czasu problem z kręgosłupem. Odczuwam ból po prawej stronie odcinka lędźwiowego. Boli mnie kiedy się schylam i gdy długo siedzę. Jak stoję, chodzę, biegam czy cokolwiek innego to w ogóle tego nie odczuwam. Ulgę przynosi mi plaster rozgrzewający, ale jego działanie jest raczej doraźne. Spróbuję chyba z jakimiś lekami przeciwzapalnymi, a jak to nie pomoże to pójdę do lekarza. Kiedyś miałam już takie problemy, ale długi czas był spokój. Wynika to z niewielkiego przesunięcia się dysku i ucisku na nerw. Mam nadzieję, że tym razem też będzie to schorzenie przejściowe.




Kolejny weekend zapowiada się wyjazdowo. Wybieramy się z Mężęm do warszawy na weekend. Wynika to z tego, że mój Mąż podczas naszego urlopu widział kilka stolic europejskich, a w w swojej rodzimej stolicy jeszcze nigdy nie był W związku z tym decyzja zapadła i jedziemy. Z prognoz wynika, że szykuje się piękny weekend, więc wyjazd powinien się udać. Dodatkowo wyczytałam na stronie pałacu kultury i nauki, że uruchomili nocne wjazdy na 30 piętro, więc zobaczymy Warszawę nocą - takiej okazji jeszcze nie miałam.



Znikam zerknąć co tam się u Was podziało przez weekend. Ściskam mocno!!

19 lipca 2013 , Komentarze (6)

Żyję, ale w zeszłym tygodniu trochę chorowałam i byłam na L-4. Lekarz twierdzi, że to była grypa żołądkowa. Generalnie nic mi tak nie dało w kość jak kilka dni gorączki, silne bóle głowy i mdłości. 3 dni prawie cały czas spałam. Niestety nie mam spektakularnych spadków wagi

Waga właściwie cały czas oscyluje wokół 58,5. Nie przejmuję się tym zbytnio. Pomyślałam, że nie jestem taka gruba i nie zamierzam sobie wszystkiego odmawiać. I tak wyglądam lepiej niż w liceum!

Zmieniłam trochę plan dnia. Teraz w dni robocze wstaję co drugi dzień o 5 rano i ćwiczę. Potem prysznic, śniadanko i do pracy. Dla mnie to rozwiązanie jest super (wiem, wiem nie powinnam ćwiczyć na czczo, ale piję wodę z sokiem - węglowodany- i biorę się do roboty - od zawsze dobrze mi się ćwiczyło rano)! Nie mam potem wieczorem napinki, że muszę tyle rzeczy zrobić w domu, a tu jeszcze ćwiczenia. Mąż też się cieszy, bo wieczorami możemy ze sobą pobyć. Na kolację też włączyłam węglowodany. Coraz bardziej rozczytuję się w książce "Jedzenie to leczenie" i stąd te pomysły zmian.


POZDRAWIAM!!!!

5 lipca 2013 , Komentarze (6)

Wkurzyłam się z powodu tego wpisu!! Grrrr! W związku z tym zacznę jeszcze raz. Jak wynika z poprzedniego postu jest spadek -1,2 kg. Nakręciło mnie to do dalszego działania i potwierdziło, że  nowe metody działania są jak najbardziej skuteczne! Dochodzę do wniosku, że warto pochylić się czasem nad swoją dietą, żeby wszystko dokładnie przeanalizować i wprowadzić modyfikacje. W tym tygodniu jadłam więcej niż w poprzednie tygodnie, w których nie chudłam!!




Dzisiaj popołudniu zaplanowane sprzątanie, a wieczorkiem ćwiczenia. Gdzieś w międzyczasie chcę zrobić Mężowi niespodziankę i upiec dla niego babkę. Nie mam szczęścia do babek (nie wychodzą mi), ale jestem uparta - jak nie będę próbować to na pewno nie wyjdzie. Czasem ten mój upór bywa wkurzający :-)




Weekend niestety znowu pracowicie-wesele. A niedziela - no cóż... odsypianie, a popołudniu jedziemy w odwiedziny do mojej koleżanki z pracy, która jest w ciąży. To nasze pierwsze spotkanie poza pracą. Pomyślałam, żeby kupić jej w prezencie storczyka. Nie chciałabym pojechać z pustymi rękami, a wino z przyczyn oczywistych odpada... z czekoladkami też kiepsko, bo ma spore mdłości. Myślicie, że ten kwiatek to dobry pomysł?? Kwiatek w doniczce to taki trochę prezent dla obojga, bo oboje będą mogli się cieszyć jego widokiem.


Ok-wracam do pracy, a na razie storczyk dla Was!


5 lipca 2013 , Komentarze (2)

Wcięło mi cały wpis!!

Jest spadek -1,2 kg!

4 lipca 2013 , Komentarze (6)

Trochę to smutne, bo okazało się, że w Waszych związkach też pojawia się rutyna i chyba niewiele można na nią poradzić.... Ja wczoraj postanowiłam coś przełamać i nie włączaliśmy wieczorem tv, nalaliśmy sobie po kieliszku wakacyjnego wina z Węgier, posłuchaliśmy płyt, rozmawialiśmy.... Nie było super uniesienia, ale było miło - inaczej niż codziennie. Chciałam wyciągnąć wczoraj Męża na późny spacer, ale długo walczył wczoraj w garażu z naszym autem i strasznie rozbolała go głowa. Ale to nic - będzie pomysł na kolejny niestandardowy wieczór.


Wczoraj dieta też ok - nie licząc wieczornej lampki wina, ale wczoraj był dzień “ćwiczeniowy”, więc czuję się choć trochę rozgrzeszona. Jutro rano ważenie.... liczę na chociaż malutki sukces, ale nie ukrywam, że mam stresa....


Dzisiaj zaplanowałam jechać na zakupy. Od dłuższego czasu poszukuję sandałów, ale nic mi się nie podoba... Mój Mąż twierdzi, że takich butów jeszcze nie wyprodukowali. Zobaczymy - dzisiaj kolejne podejście, choć od kilku dni wertuję strony różnych sklepów i na razie nic mnie nie urzekło.... Może niektóre modele zyskają moje uznanie, gdy zobaczę je na żywo. Chociaż nie - skłamałabym. Np. w Wojasie podobają mi się sandałki, ale co z tego jak kosztują prawie 300 zł..... za kilka paseczków.... 300 zł to kosztują wysokie kozaki, a nie sandały!


POZDRAWIAM!!

3 lipca 2013 , Komentarze (4)

Jest nieźle. Wczorajszy dzień także mogę zaliczyć do udanych. Naprawdę pomaga mi to robienie notatek - jak chcę sięgnąć po coś dodatkowego, to świadomość, że będę musiała to wpisać jakoś mnie powstrzymuje. Oby tak było dalej!



Mycie okien też do przodu. Miałam umyć dwa, a udało mi się trzy. Powiesiłam też firanki, zostały mi tylko zasłony. Do mycia zostały okna w salonie, ale na razie się wstrzymuje, bo spółdzielnia w przyszłym tygodniu ma wymienić nam blachy na balkonie, więc dopóki tego nie zrobią - nie myję!



                                                    POZDRAWIAM!!

ps. macie jakiś pomysł na rutynę w związku?? Ostatnio zaczyna się wkradać do mojego małżeństwa.....