Że ten weekend już się kończy...
W piątek byłam z Michaliną na badaniach po wizycie u lekarza - dostała morfologie, mocz, kał na pasożyty, CRP i żelazo, a poza tym skierowanie do okulisty. A tak w ogóle to lekarka twierdzi, że te bóle to z nadmiaru białka, bo w przedszkolach są źle zbilansowane posiłki i białko goni białko i nawet dorosły by nie wydolił. Mam się przyjrzeć jej diecie i zobaczymy przy okazji jak wyniki. Michalina pierwszy raz miała pobieraną krew z żyły... i wiecie co? W ogóle nie płakała! Byłam w szoku! Nawet Mąż przed wyjściem pytał czy sobie poradzę, ale Miśka nas zaskoczyła.
.
W nocy z piątku na sobotę Olek zaczął pochrapywać..... Słychać, że coś tam w nosku się dzieje. Jutro podejdę z nim do pediatry, żeby sprawdziła czy tylko na nosie się "zatrzymało". W sobotę w Michalinę coś wstąpiło - była nie do zniesienia..... Nie chciała jeść, grymasiła jak to ona, pyskowała.... po prostu masakra. Byliśmy przeszczęśliwi jak w końcu poszła spać. Ale to nie koniec. Po 3 w nocy przychodzi, że chce pić - ok dałam jej, odprowadziłam do pokoju. Nie minęło pół godziny i znowu to samo. Przechodzimy koło WC, a ona że czuje że będzie wymiotować.No to ja szybko otwieram drzwi, łapię włosy, a w tym momencie zaczęło ją szarpać. Wymiotować nie bardzo miała czym, bo przecież mało jadła. Po kilku "razach" mówi, że już. Wypłukała usta, odprowadziłam ją do łóżka. Na co Olek oczywiście się obudził i nie zamierzał zasnąć, a tu 4 rano. No to przystawiłam go do piersi i udało nam się jeszcze trochę snu urwać, choć i tak bardziej nasłuchiwałam Michaliny i Olka niż spałam.
.
Dzisiaj Miśka nie wymiotowała, miała duży apetyt, jedyne co to widać było worki pod oczami. Jutro powinny być już wszystkie wyniki, więc skonsultuję je jak pójdę z Olkiem. Zwłaszcza, że on dzisiaj dał popalić. Nie chciał spać w dzień...Tzn. chciał, tarł oczy, marudził, ale broń boże go położyć. Obiad jedliśmy z Mężem na zmianę, a potem Mąż pojechał na delegację i wraca we wtorek.... Idę jutro z Olkiem do tego lekarza, bo dzisiaj jak płakał to co chwilę szarpał prawe ucho.... może go boli, może coś się tam dzieje. Cieszę się, że za moment dołączę do moich dzieci i po prostu pójdę spać...
.
Jutro zaczyna się wyzwanie fit jesień. Wczoraj pożegnałam się na jakiś czas z Kołakowską 50 minutowym treningiem, a dzisiaj zrobiłam streching z Martą jako przygotowanie do jutra. Zrobiłam też pomiary, zdjęcia (tego mogłam nie robić, żeby się nie dołować...) i ruszam. Ostatni raz chyba w lipcu się mierzyłam i nawet są jakieś spadki, choć waga od chyba 4 miesięcy ani drgnie.
Mam nadzieję, że Wasze weekendy były bardziej optymistyczne. Mnie mój wypompował psychicznie i fizycznie. Mama miała mi pomóc, ale ją też rozłożyło. Pozdrawiam!!
ps. Nie mogę dodawać wpisu z telefonu. Jak pisze to łączy mi ze sobą wyrazy w jedną całość... masakra.....