Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem absolwentką szkoły muzycznej i wybieram się na studia muzyczne. Moimi zainteresowaniami są: muzyka klasyczna, robótki ręczne, i takie baristyczne rzeczy jak drinki czy kawa :) Co mnie skłoniło do odchudzania? Właściwie można powiedzieć, że całe życie się odchudzam. Jest to nieodłączna część mojego życia :P Ostatnio przypomniałam sobie jak w podstawówce narysowałam w Paincie obrazek z grubą kobietą która nie mieści się w bluzkę, dlatego ta jej nie zakrywa brzucha, i w obcisłych spodniach. Na bluzce, albo gdzieś z boku tego obrazka napisałam wtedy: 41kg...

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 10930
Komentarzy: 167
Założony: 22 stycznia 2013
Ostatni wpis: 16 września 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
sosenka93

kobieta, 31 lat, Kraków

160 cm, 57.40 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: 50 KG 50 KG 50 KG 50 KG 50 KG 50 KG 50 KG 50 KG 50 KG !!!!!!!!!!!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 marca 2013 , Komentarze (3)

Tak jak w tytule notki: już wiem jak to jest kiedy ktoś u Ciebie w domu chudnie, a ty nie... 
Tzn. fakt, że Aśka ma nadwagę, ale kurde, stosuje dietę drugie dzień, schudła kilogram i nie jest głodna. To TROCHĘ wkurzające. 
No i dzisiaj się złamałam. Po zobaczeniu tego 54 chyba podświadomie stwierdziłam, że mi nie zależy na niczym i zjadłam kilka ciastek. Tak do 8. :/ Ale obliczyłam, że mają ok. 200 kalorii łącznie. 
Ale za to nic nie jadłam do końca dnia. No, oprócz kawałka kurczaka i paru orzechów. 
No, ale w związku z tym, że nie mam motywacji, to wynagrodzę się przynajmniej tym, że jutro się zważę. MAM NADZIEJĘ, że przynajmniej utrzymałam 54. Tzn tak naprawdę w głębi ducha mam nadzieję, że jutro będzie upragnione 53, ale cholera nie wiem. Zważyłam się po tych ciastkach i zobaczyłam 54,9... Fakt, że to było zaraz po ich zjedzeniu i dowaliłam jeszcze orzeszkami ziemnymi (je mi wolno jeść, nawet w I fazie, to Aśka to wyczytała)...
Ech. 
Po prostu dzisiaj się cofnęłam i tyle. 
Wzloty i upadki, chyba tak Wam pisałam w komentarzach? 
Muszę obejrzeć jakieś motywacje i wziąć gorącą kąpiel.
Papa :*
PS z tymi literami w poprzednim wpisie to chodziło mi o to czemu nie piszemy całych imion naszych facetów ;) 

21 marca 2013 , Komentarze (5)

Witam Was :)
Mówiłam, że dziś na 90% będę ważyć 53. Niestety, ważę równe 54. Co prawda to nieźle, ale tak chciałam zobaczyć te 53... No cóż, trudno się mówi. Na moje urodziny już będzie ;) (27 marca). 
Ale powiem Wam, że zaczyna mi się podobać moja figurka. Szczególnie, że od ... (chwila, sprawdzę czy się nie schowały!! xD) 
... od wczoraj widać mi obojczyki!!!! :D Sukcesssss :P
 
Tak więc trochę byłam zawiedziona tą wagą no i tym, że myślałam, że od dzisiaj koniec z I fazą (już sobie ostrzyłam ząbki na chleb :P), no ale jak postanowiłam, tak robię, czyli jeszcze trzymam do niedzieli... A potem KOOOONIEEEEEC! Mogę jeść chleeeeeeeb... xD Wiem, odbija mi... :P Ale to naprawdę okropne, nie móc jeść chleba :P
Poza tym w tej II fazie będę już chyba wszystkie warzywa jeść, pierniczę :P albo jeszcze poczytam o tym. Nie wiem.
I może rzeczywiście należałoby kopnąć się w tyłek i poszukać jakichś fajnych przepisów. Nawet wydrukowałam sobie już z internetu przykładowy jadłospis. 
A oto (bardzo zróżnicowany zresztą) dzisiejszy jadłospis:
śniadanie: trochę serka wiejskiego (mało, bo tak sie zmartwiłam wagą, że nie byłam za bardzo głodna :P)
II śniadanie: zupa szparagowa wellness*
W planach na obiad jakiś kurczak a na kolację... Pewnie mało, bo tak jak wczoraj jadę do siostry popilnować dziecka po południu/wieczorem.
Wiecie, tak dużo tu piszę, że stwierdziłam, że przydałby mi się jednak jakiś własny lapik, albo tablet... Marzy mi się od jakiegoś już czasu. Ale na urodziny nie ma szans, bo nikt teraz nie ma kasy :/ Łącznie ze mną. Teraz, kiedy mamy jechać na te wakacje z Arkiem**, to musimy oszczędzać każdy grosz normalnie. I cholera, czemu nie dzwonią z tej pracy... Miałam pracować jako hostessa w Tchibo, powiedzieli, że zadzwonią za dwa tygodnie, a mijają jutro... :( Jak mnie nie przyjmą, to będzie kicha :/ 
Dobra, tyle. Lecę, papa :*
*dla niezorientowanych więcej o tym w 3 dniu (przed South beach :))
**czy ktoś mi może wytłumaczyć czemu na okres mówimy @ a na facetów A. B. C. D. i tak dalej?...

20 marca 2013 , Komentarze (6)

Ekhem ekhem. 
Tak więc oto dzisiejszy jadłospis:
śniadanie: trochę pasty tuńczykowej, pół jajka na miękko (nie lubię ich tak naprawdę!!! xD), łosoś faszerowany szpinakiem
II śniadanie: koktajl wellnes z cynamonem i kakao, kawałek czekolady milki z bakaliami
obiad: ryba na parze; DESER: KAWAŁEK SZARLOTKI... 
kolacja: ... plasterek szynki xD
Generalnie nie żebym zjadła tak małą kolację, bo jutro się ważę... xD czy coś... xD
Tej szarlotki powiem Wam szczerze, że nie żałuję. Naprawdę. Bo była upieczona w niedzielę, i cholera tak jakby ten ostatni kawałek czekał tylko, żebym go zjadła xD
Tak jak kawałek czekolady milki z bakaliami xD
A tak na poważnie: nie żałuję ani szarlotki ani czekolady. I tak myślę, że jutro będzie 53 ;) A przynajmniej mam taką nadzieję...
Wiecie co, zastanawia mnie jedno: co będzie jak już będę ważyć 50, a nadal nie będzie mnie zadowalała moja figura? :P Albo co gorsza SZYJA MI NIE SCHUDNIE... xD
Muszę się Wam przyznać, że szyja to moja zmora. NIENAWIDZĘ SWOJEGO PROFILU! Nie, że mam drugi podbródek. To byłoby lepsze, bo wiedziałabym, że kiedy schudnę, to to zniknie... Mi pod brodą wisi taki... Zwałeczek! Cholera jasna. I chciałam sie tego pozbyć, a tu co... :/ 
Dobra, nie mówię, że nie zniknie :P Bo uprzedzam fakty i jeszcze wykraczę. Jak mi schudnie całe ciało, to w końcu MUSI zniknąć :P
I teraz, jak schudłam, to zauważyłam, że mam bardziej wydatny nos i że najdłużej mi chudną uda. Boję się też, że bardziej je umięśniam niż odchudzam. Wiem, wiem, że dwa razy bieganie to jeszcze nie jakiś super trening, ale wiecie jak mnie dzisiaj bolą?? :D 
Ale spokojnie. 
Zrobi się :D
Dobra, tym optymistycznym akcentem kończę :)
Papa :)
Dzięki za wszystkie komentarze ;)
A oto - niepodobne to do mnie ale kiedyś trzeba ;) - MOJA CHYBA NAJWIĘKSZA, NAJLEPSZA MOTYWACJA, KTÓRĄ MAM POWIESZONĄ NA ŚCIANIE!! :) To jest moja wymarzona figura :) Nie obraźcie się jeśli sie okaże, że to z Waszego bloga - przeciwnie, bądźcie dumne :D
Pozdrawiam Wszystkich :)

20 marca 2013 , Komentarze (8)

Jak będę już wymiatać z bieganiem (xD) to dam sobie tytuł notki: "Biegniemy dalej" xD.
Jak widzicie jestem w dobrym humorze :) A i mam powody :) Zmobilizowałam się dzisiaj, żeby pobiegać znowu. Dzisiaj było trochę ciężej, bo od razu mnie zaczęły boleć nogi po wczorajszym "treningu", no ale przecież to nie powód, żeby wrócić do domu ;) Odpoczywając szłam mniej więcej taki sam kawałek jak wczoraj, a może nawet krócej, także jest dobrze :) 
Poza tym zauważyłam zmianę na lepsze w zachowaniu moich domowników. Mogę śmialo stwierdzić, że stałam się dla mojej rodzinki WZOREM I INSPIRACJĄ! :) 
Wiecie, może to odpowiedni moment do tego, żeby powiedzieć coś więcej o sobie o swoim odchudzaniu.

Od dziecka byłam raczej chuda/szczupła. "Problemy" zaczęły się kiedy zaczęłam się rozwijać, dorastać. Zaczęłam nabierać kształtów a razem z nimi i kilogramów... 
W gimnazjum ważyłam już z 10-15 kg więcej niż w 6 klasie podstawówki. Fakt też, że byłam chora na nerki i wtedy bezpowrotnie przybyło mi 5 kg. I wtedy zaczęłam też zwracać na to uwagę. Albo inaczej mówiąc: OD WTEDY ZACZĘŁAM WIECZNIE SIĘ ODCHUDZAĆ. 
Na moje szczęście podczas liceum przytyłam tylko 3 kg. W gimnazjum ważyłam 58, liceum skończyłam na 61. Przy moim wzroście to dość dużo. A w każdym razie tyle, że nie czułam się dobrze w swojej skórze.

Pierwszą poważną próbę odchudzania podjęłam w sierpniu 2010. Ważyłam wtedy właśnie 61 i stwierdziłam, że nie chcę mieć 6 z przodu. Odchudzałyśmy się razem z siostrą i na początku jej lepiej szło, bo schudła 10 kg, a mi gorzej, z dwóch powodów: 1. brak ruchu (w porównaniu do Aśki), 2. brak faktycznej nadwagi (w przeciwieństwie do Aśki). Jednak ona wcześniej zaliczyła efekt jojo. Ja natomiast chudłam do świąt wielkanocnych, kiedy ważyłam 54,8 - po diecie Dukana. Podczas Świąt przytyłam do 56, potem miałam zastój. A potem już tylko tyłam. I w końcu po wakacyjnym wyjeździe zobaczyłam na wadze 59. 
I jakoś mi upłynęło to niecałe 1,5 roku, aż do lipca 2012. Wtedy, zmotywowana tym, że mam chłopaka i nie pamiętam czym jeszcze, znowu postanowiłam podjąć jeszcze jedną próbę. 
Na początku było ciężko. Baaaardzo ciężko. Nie chudłam nic a nic. Z 60,7 (wagi początkowej) ruszyłam do 59 i chyba 2 miesiące się na niej trzymałam. Najpierw na 59,5-60 potem na 59,-59,5 i tak w kółko. \
Około listopada czy grudnia coś się zaczęło ruszać. 58 już uznałam za mały sukces. 
Ale dopiero jak schudłam do 57, a potem jakoś tak migusiem do 56 nabrałam wiatru w żagle, i wtedy już założyłam konto tutaj :) To był dla mnie bardzo dobry i bardzo duży krok naprzód. Tak jak poprzednio gdy się odchudzałam, tak i teraz bardzo mało robiłam żeby schudnąć. Tylko "mniej jadłam". A kiedy zajrzałam tutaj, obejrzałam wasze wysiłki, liczenie kalorii, ćwiczenia... Zrobiło mi się po prostu bardzo głupio. To ja chcę schudnąć, a jem kompletnie niezdrowo? Chcę schudnąć, a nie ruszam się prawie w ogóle, oprócz nędznego rozciągania mięśni? Nie trzymam diety, nie ćwiczę... Chcę chudnąć, a NIC nie robię w tym kierunku?! 
Wtedy dopiero zaczęłam w miarę trzymać dietę. JAKĄŚ dietę, bo przecież South Beach to od niedawna. 
Jeśli chodzi o SB, to już wiem czemu zaczęłam ją stosować. Są dwa główne powody:
1. Myślę, że przynajmniej trochę oduczę się niektórych nawyków (np. już sobie postanowiłam, że chleb jem albo na śniadanie, albo na kolację)
2. Stwierdziłam, że skoro za nic nie mogę dojść do tych 55, to może spróbuję czegoś radykalniejszego. <i udało się! :D>
A muszę przyznać, że utrzymałam się na tej diecie tylko dzięki temu blogowi. Moi drodzy, gdyby nie wy, moja rodzinka by mnie zlinczowała i z każdej strony słyszałabym, że źle robię. I na 100% bym się PODDAŁA JUŻ DAWNO. To, że Wam obiecałam, że wytrwam to, że mam kogoś, kto rzeczywiście "patrzy mi na ręce" (no bo co by to było za odchudzanie gdybym tu kłamała?!) oraz Wasze historie, Wasze starania i motywacje DAJĄ MI KOPA W TYŁEK.
Dowiedziałam się, że odchudzanie się nie jest takie proste, że nie wystarczy NIE JEŚĆ. Zyskałam też wiele motywacji, podniosło się moje poczucie własnej wartości, bo odwiedzacie mojego bloga i pod każdą notką widzę wpisy typu: Damy radę!, Jutro będzie lepiej!, Razem schudniemy.
Właśnie, Moi Drodzy. RAZEM schudniemy :)
To wielka różnica, niż odchudzać się samemu. Dlatego każdemu będę polecała ten portal i uważam, że gdyby nie Wy, to nie odniosłabym tego sukcesu który odniosę już za niedługo - w czerwcu albo nawet bliżej :D
Pozdrawiam Was Wszystkich i dzięki za WSZYSTKO :) 

19 marca 2013 , Komentarze (9)

Cześć!
Odniosłam dzisiaj kolejny WIELKI SUKCES, aczkolwiek... Chociaż, czy ja wiem czy mniejszego kalibru?? W każdym razie chodzi o to, że: ci którzy czytali ostatnią notkę wiedzą, że postanowiłam sobie zacząć biegać bez względu na pogodę. Wiedzą, też pewnie, że miałam zamiar wydrukować jakąś chudą laskę i "powiesić" (biedna dziewczyna... xD) na ścianie. A teraz się do tych postanowień ustosunkuję :P
1. Rzeczywiście wkleiłam do Worda łącznie 7 zdjęć, z chudymi dziewczynami. Dwie są ubrane na sportowo i mają śliczne, wysportowane ciałka (szczególnie brzuszki), inne są ubrane uroczo i w zgrabnych pozach (wiecie jak to jest: zakładanie nogi na nogę, siedzenie po turecku czy z nogami podkurczonymi na krześle - to pozycje tylko dla szczupłych...). 
Poza tym wkleiłam też tekst, dość już słynny chyba na Vitalii, który stwierdziłam, że mnie motywuje (zaraz powiem dlaczego): 
JEST MNÓSTWO LUDZI NA ŚWIECIE, KTÓRZY POWIEDZĄ CI, ŻE NIE MOŻESZ. A TY MUSISZ PO PROSTU ODWRÓCIĆ SIĘ I POWIEDZIEĆ:
NO TO KURWA PATRZ!
Ten tekst motywuje mnie, ponieważ tak czasami zachowują się osoby z mojego najbliższego otoczenia. Mam dwie "przyjaciółki", które są dużo szczuplejsze ode mnie, a właściwie obie mają niedowagę. I miałam już kilka prób odchudzania się, ale spieprzyłam. One uważają, że ja się odchudzam całe życie i, że nigdy nie schudnę. I właśnie dlatego mnie motywuje ten tekst. NO TO KURWA MAĆ PATRZCIE!!!!!! I ZOBACZYCIE!! 
Przepraszam za te wulgaryzmy, ale kiedy słyszałam jak jedna z tych dziewczyn mówiła o tym jak jej babcia śmiała się ze mnie, że kupiłam sobie w ciuchach za małe spodnie (W JEDNYCH Z NICH JUŻ CHODZĘ, BO SCHUDŁAM I SĄ NA MNIE DOBRE) to mnie kurwa szlag jasny trafiał!!!!!!
I zobaczą!! Jedziemy razem nad morze i przepraszam, ale ich woskowe figurki w porównaniu do mojej będą PŁASKIE I CHUDE!! A ja będę miała śliczne, wytrenowane ciałko!! Jeszcze mi będą zazdrościć!!
Uff, puff :D
Przepraszam, ale musiałam gdzieś to z siebie wyrzucić :P
2. Wczoraj postanowiłam znaleźć jakąś MP3 w domu, żeby mieć z czym biegać. To bardzo pomaga, naprawdę. I okazało się, że moja siostra kupiła mi taką, bo miała taniej z pracy!! I chociaż mam urodziny dopiero 27 jak spytałam czy ma jakąś MP3, to mi ją dała :D Tak więc zgrałam sobie muzę, przesłuchałam i poszłam spać. Postanowiłam dzisiaj wstać o 8. I myślałam, że na tą właśnie godzinę mam nastawiony budzik. No i budzi mnie (NA SZCZĘŚCIE był na szafce daleko od łóżka, tak, że musiałam z niego wstać :P) ale wyłączyłam i poszłam spać. I nie wiem czy zasnęłam czy nie, ale w każdym razie leżę w tym łóżku, patrzę: "kurde, już 20 po, biegam, czy nie biegam, w każdym razie wstaję". Żeby znaleźć jeszcze jakiś argument (oprócz śniegu) przeciwko bieganiu dzisiaj, poszłam w piżamie na dół i popatrzyłam na termometr. A tu miła niespodzianka: +2 stopnie! No to stwierdziłam: "nie jest tak zimno, pierdzielę, idę!" Wiatru widziałam już wcześniej, że nie ma żadnego. 
I wiecie co? :) POSZŁAM!!!! I biegałam pół godziny. A dokładnie to jakieś 20 min, po 5 min się zbierałam a jakieś 5 min szłam. To był taki marszobieg. 
Ale i tak I TAK jestem z siebie dumna! Tak jak mówiłam - do sportów jestem leń, a poza tym zmarzluch. A JEDNAK mi się udało :) 
Jeśli chodzi o dzisiejszy jadłospis:
śniadanie:  łosoś faszerowany szpinakiem (odkrycie w sklepie rybnym ;)), trochę groszku
II śniadanie: brak?
obiad: zupa wellnes szparagowa, zupa wielowarzywna (z mrożonki :P), trochę wafli (czytałam skład: mąka, olej, woda i coś tam chemicznego, więc nie jest źle), ryba na parze
[podwieczorek]: serek wiejski, trochę groszku
[kolacja]: brak
Kolacji brak, bo idę na orkiestrę dzisiaj. 
To by było na tyle :)
Papa :*

18 marca 2013 , Komentarze (4)

Na początek mój dzisiejszy dziwaczny jadłospis: 
sniadanie: jajko na miękko
II śniadanie: kawałek wędzonego łososia, trochę groszku z puszki
obiad??: trochę warzyw na parze, 2 plasterki szynki
podwieczorek: 5-6 ciastek, dwa kubki zielonej herbaty
kolacja: 2 ciastka xD
Nie ma więc tragedii, ale czuję, że trochę zaczyna mi się dieta wymykać spod kontroli. W każdym razie do świąt postanowiłam schudnąć do 53, więc w sumie boję się co będzie jak przestanę stosować South Beach - czy nie wrócę do wyższej wagi i co jeśli mój żołądek przyzwyczaił się do maleńkiej ilości jedzenia i jak zacznę jeść chleb czy ziemniaki, to podskoczę z wagą? 
Chyba nie ma bata i muszę zacząć się ruszać. Bo jeśli nie zacznę, to prawdopodobnie stanie się to co przewiduję - niestety. 
Tylko gdzie ta wiosna, do cholery? Myślałam, że będzie się robić ciepło i razem z ciepłym słoneczkiem zacznę biegać! A tu cały czas zimno i zawieja. A ja jestem leń i zmarzluch, więc mam trudny orzech do zgryzienia. 
Ale już wpadłam na pomysł co mam zrobić.
Otóż: wydrukuję sobie zdjęcie jakiejś chudej laski w stroju sportowym i powieszę tak, żebym widziała jak będzie dzwonił budzik... :D 
Trochę to żałosne, że muszę uciekać się do takich drastycznych metod, bo widzę, że Wam to jakoś prościej przychodzi, ale trudno. Nic na to nie poradzę. Najważniejsze to zacząć, potem jakoś pójdzie lepiej. Zawsze tak mam z bieganiem, że jak już pierwszy raz w sezonie wychylę ten tyłek na pole, to drugi raz mi łatwiej :D Problem w tym, że sezon jeszcze nie nadszedł, ale jeśli mam stracić to co osiągnęłam przez ostatnie 10 dni, czyli spadek niemal 2 kg...
To wolę podjąć mozolny trud motywowania się do ruchu. 
Tym optymistycznym akcentem kończę definitywnie na dziś, bo przeginam - 3 wpisy na dzień... :D Już Was nie męczę :P
Oglądam odc. House'a i idę spać ;)
Dobranoc :* 
PS Trzymajcie kciuki jutro o 8 rano kiedy będę się zwlekać z łóżka :P Chociażby prało żabami na polu, PÓJDĘ. 
Rzekłam.

18 marca 2013 , Komentarze (4)

Muszę się Wam do czegoś przyznać: rozwaliłam sobie dniowy jadłospis, bo pojechałam z mamą do jej pracy. I... FAIL, moi drodzy, FAIL!!!
Zjadłam 5-6 ciastek... Buuuuuuuuuu...
No dobra, dobra, już. Jutro też jest dzień, a poza tym zapiłam to dwoma kubkami zielonej herbaty. Niestety ważę się dopiero w czwartek. 
Ale będę informować na bieżąco :P
Ale sobie wykrakałam, że tak było dzisiaj pięknie :P

18 marca 2013 , Komentarze (3)

Jak w tytule notki, jestem bardzo, bardzo zadowolona, bo trzymam się na moich ukochanych 54. Co więcej, przedwczoraj ważyłam 54,4 a dzisiaj wcześnie rano (ok 7:20, a zwykle ważę się o 9-10) ważyłam 54,3 ! Co znaczy, że ta waga to nie nagły spadek spowodowany głodowaniem dzień przed ważeniem się, ale naprawdę spadek wagi i stabilizacja! Spodziewałam się nawet ujrzeć dzisiaj 55 i w myślach musiałam się na to przygotować, wiecie jak to jest. A tu taka miła niespodzianka :)
Chcę też pochwalić się Wam moim dzisiejszym menu, jest naprawdę imponujące :D (motywacja robi swoje ;):
śniadanie: jajko na miękko z solą, odrobina kompotu porzeczkowego rozcieńczonego z wodą
II śniadanie: kawałek wędzonego łososia, ok 2/5 puszki groszku :), mała szklanka soku pomidorowego 
[obiad]: krem z brokułów
[podwieczorek]: jajko sadzone, kilka plastrów mozarelli
[kolacja]: serek wiejski
Zwykle nie notuję co piję, staram się do każdego posiłku pić kubek herbaty pokrzywowej (co prawda na dobrą sprawę nie powinnam pić herbaty, ale dajcie spokój, nie mogę 2 tygodnie pić tylko wody...). Poza tym chcę sobie kupić w aptece jakąś taką odchudzającą i kilka ziołowych: miętową, rumiankową, jakaś szałwia czy melisa. 
Zanim skończę mam jeszcze jedną uwagę: czy wy wiecie, że ja w ogóle nic nie ćwiczę? Właściwie powinnam dziękować Bogu, że w ogóle chudnę xD Czasami tylko jakiś stretching, albo brzuszki, żeby wyrabiać sylwetkę. Mam tylko nadzieję, że zmobilizuję się (KIEDYŚ) do biegania :P
No i tyle :)
Papa :)
 

17 marca 2013 , Komentarze (4)

Witam Was :)
Dalej jestem w euforii po tym sukcesie, bo może Wam się to wydawać dziwne, w końcu 1,5 kg to nie jakaś znowu rewelacja. Ale dla mnie ta waga jest magiczna, bo kiedy ostatnio się odchudzałam, po 5-ciu dniach na diecie Dukana ważyłam 54,8. Nie pamiętam ile wtedy schudłam przez te 5 dni. W każdym razie: wtedy to była dla mnie najniższa, fantastyczna waga. A teraz znowu do tej wagi wróciłam. Do najniższej wagi chyba od... PODSTAWÓWKI... Bo chyba w I gimnazjum ważyłam już 58. W każdym razie po prostu jest to dla mnie ogromny sukces, dojść w moim drugim poważnym podejściu do odchudzania się do wagi na której się zatrzymałam. Powiem więcej: tym razem jestem pewna, że PÓJDĘ DALEJ!! 
Zeszczupleję do 53, potem 52, 51... i moja wymarzona waga... :)
Od jakiegoś początku lutego do niedawna moje życie trochę stało w miejscu. Nie pracowałam, nie chudłam na dobrą sprawę, nie byłam pewna studiów...
A teraz ruszyłam się z tym wszystkim. Teraz jestem pewna, że chcę zdawać na Teorię Muzyki i staram się do tego przykładać, dobrze mi się układa z Arkiem, po prostu wiecie co? Naprawdę czuję, że moje życie jest na dobrych torach. I czuję, że moje marzenia są tuż tuż. Na wyciągnięcie ręki! 
Dzień kiedy dostanę się na studia 
i
Dzień kiedy zobaczę na wadze 50 kg
TO BĘDĄ DWA NAJSZCZĘŚLIWSZE DNI W MOIM ŻYCIU :) 
(No i zdanie prawka - które mam już za sobą ;))
I matura, poprawka. W sumie trochę tego jest :P
Ale to o czym piszę, studia i waga - to będą dni kiedy po prostu ZREALIZUJĘ SWOJE MARZENIA :) 
I będzie czas na realizację następnych: dobrze płatnej pracy, być może małżeństwa, stworzenia rodziny, własnego domu. 
Chciałam powiedzieć, że jestem naprawdę, ale to naprawdę szczęśliwa. Każdemu życzę takiego szczęśliwego okresu jaki ja ter
Co ja mówię! Każdemu życzę takiego szczęśliwego ŻYCIA, jakie ja mam :) 
I wiecie co? Recepta na nie jest całkiem prosta: TRZEBA WIERZYĆ, ŻE SIĘ UDA I ROBIĆ TO CO SIĘ DA W MIARĘ SIŁ. WSZYSTKIE WYSIŁKI KIEDYŚ ZOSTANĄ WAM WYNAGRODZONE, WIERZCIE MI, ŻE TAK JEST. PRZETESTOWAŁAM TO NA WŁASNEJ SKÓRZE!
Życzę Wam sukcesów i czytam wasze blogi :)
Papa, moje chudziaczki :) :*

15 marca 2013 , Komentarze (5)

Moi drodzy, jestem po prostu stremowana, nie wiem jak mam uroczyście napisać tą notkę!
Odniosłam z dietą South Beach WIELKI SUKCES, chociaż naprawdę dużo wytrwałości mnie to kosztowało... 
I będę walczyć z tą dietą DALEJ! Jeszcze mi zostało 8 dni I fazy (uderzeniowej).
Ale do rzeczy.
Przez pierwsze dwa dni diety nie schudłam NIC.
Następnie przez kolejne TRZY DNI schudłam 1,5 kg CZYLI WAŻĘ
......................................................................
......................................................................
......................................................................
54,5 KG !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Powiem Wam, że spodziewałam się tego w NAJŚMIELSZYCH MARZENIACH!!
Jestem tak szczęśliwa jak NIGDY! 
Ponieważ poprzednio jak się odchudzałam dietą Dukana, schudłam do 54,8 i tej wagi nie zdołałam utrzymać! Miałam efekt jojo!
Natomiast ta waga, to jest najniższa moja waga od chyba 7-miu lat!!!!!
Poza tym kiedy przekroczyłam już 54, wiem, że będę chudła dalej!!
Mierzyłam się ostatnio 11 marca (niestety wieczorem, ale co tam), i oto wyniki:
szyja -0,5cm
biceps -0,5cm
piersi -1cm
TALIA -5cm!!!
BRZUCH -3cm!!!
biodra -1cm 
udo -1cm
łydka -0,5cm
A teraz od początkowych:
szyja: -1,5
biceps -1
piersi -4cm
talia -8cm
brzuch -4cm
biodra -4cm
udo -3cm
łydka -1,5
I teraz POLICZCIE SOBIE ILE SCHUDŁAM Z SB A ILE SAMA!! 
To jest NIESAMOWITE... :)
Każdemu życzę takiego początku dnia!!!!
Żeby nie było, podaję wczorajszy jadłospis (trochę - trzeba przyznać - wybrakowany, wieczorem zdychałam z głodu :P)
śniadanie: omlet z groszkiem
obiad??: gorzka czekolada z pistacjami*
kolacja: serek wiejski ze szczypiorkiem i cebulą
No to lecę :)
Cześć Wam! Pozdrawiam i życzę sukcessssssów!!!! :D :*
* byłam z koleżanką w pijalni czekolady, i tak dobrze wyszłam :P