Mam na imię Kaśka i mam 23 lata. Z wykształcenia jestem wizażystką i niedoszłym inżynierem. Moja przygoda z odchudzaniem wchodzi w nową fazę, bo nie zamierzam odpuszczać przez najbliższe 2 lata. Chce spróbować osiągnąć nieosiągalne i jeśli mi się uda nigdy nie zrezygnować!
Dzisiaj wpadłam do domu na pogaduchy z siostrą i od samego początku kusiła mnie żarełkiem. Na śniadanie jadła parówki smażone z serem, potem zjadła bułeczkę i na koniec dojadła lody! Gadała o jedzeniu żeby mnie wkurzyć (zna moje słabostki). Jak miałam wychodzić wspomniała o kajmaku domowej roboty w lodówce i... skusiłam się na pół łyżeczki... Ahhhh... Pychota, ale mam wyrzuty sumienia ;(
Cały weekend spędzam w szkole wizażu ;( ciężko zjeść śniadanie, ogarnąć cokolwiek do jedzenia w regularnych porach. Muszę jakoś wykombinować jak to poukładać, bo inaczej nie zjem nic i niczego się nie napije. Po 8 godzinach pracy nad make-upem człowiek nie ma ochoty gotować, kroić - ogólnie ruszać się z łóżka!
Do tego fotograf drogi a u mnie już ciężko z kasą :(. W niedzielę kolejna sesja i kolejne pieniądze. Dobrze, że chociaż modelka zgodziła się pracować za zdjęcie. W poniedziałek trzeba pojechać do sklepu i zrobić zakupy na kolejny tydzień dietki... Skąd ja mam brać na to pieniądze!!!
Całkiem miło było oderwać się od stolicy i wyjechać na te 5 dni nad morze. Co prawda zimno i w kurorcie brak czegokolwiek (pozamykane sklepy, restauracje itd.), ale zabiegi rekompensowały braki ;)
Niestety jak to wakacje/ferie pozwoliłam sobie na przyjemności. Jedna dziennie, ale to zawsze wyłamanie się z planu. Bufet szwedzki na śniadanie dawał kontrolę nad tym co jem, ale obiady i kolacje były ciężkie do kontrolowania. Basen i siłownia trochę pomogły powstrzymać skutki uboczne odskoku od diety i koniec końców schudłam odrobinę.
Przede wszystkim chce osiągnąć sukces w odchudzaniu. Nie tylko dla siebie, ale też dla Mojego (dobrze wiem, że wolał mnie w wadze 56-57).
Z przyziemnych rzeczy to marzę o nowych butach :)
Chciałabym też kupić sobie jakąś ładną bluzeczkę i nowy zestaw sexownej bielizny... hm... marzą mi się zakupy!
Jutro z samego rana jadę do Spa nad morzem i nie będę mogła w 100% wyrobić diety zgodnie z jadłospisem. Postaram się jednak trzymać wytycznych i nie oszaleć na widok świeżych kajzerek, kurczaka z ziemniakami i surówką czy deseru ;)
Mój organizm jest totalnie nieprzystosowany do braku słodkich napojów (Mój nie wytrzyma dnia bez coli, fanty itp.), którymi od czasu do czasu się raczyłam. Do tego totalny brak cukru, czekolady i karmelu sprawia, że kręci mi się w głowie. Myślę, że odbiję się od dna w przyszłym tygodniu aczkolwiek od niedzieli do czwartku będę w Spa nad morzem i boję się pokus! Pewnie będę dziwnie wyglądać z tabletem na stołówce, ale dam radę!
W końcu dieta pojawiła się na moim koncie i mogę "normalnie" ją przeglądać i dostosowywać. Od wtorku już jem zgodnie z wytycznymi i mimo poczucia lekkiego głodu jestem ZADOWOLONA. Niestety znowu dopadła mnie jakaś bezsenność i cały czas mam wrażenie permanentnego zmęczenia.
Wraz z dietą wprowadziłam do mojego życia system porządku (regularne sprzątanie, zmywanie i pranie) co w życiu studentki mieszkającej ze studentem jest naprawdę ciężkie. Tym bardziej jak twój facet ma skłonności do bałaganu (ja też je mam toteż podwójnie trudno).
Planujemy w końcu poprzestawiać meble aczkolwiek dzisiaj może się nie udać, bo Mój miał dzisiaj badania i wstał o 8, po 6 godzinach snu i jest tak rozbity, że szkoda słów. Szukam źródła energii, które pozwoli nam obojgu w końcu zrobić coś do końca! Dobrze, że mam wysoką motywację do diety ;)
Diety jak nie było tak nie ma. Jest lista zakupów jadłospisu brak. I bądź tu człowieku mądry! Chcesz zacząć dietę w poniedziałek a tu już środa a dietka zawieszona w internecie, niedostępna dla moich oczu. Śmieję się, że moje konto przerosło nawet informatyków! Zaczynam się trochę martwić ;(
Niestety... W niedzielę miała pojawić się moja dieta, a w poniedziałek miała wystartować i... wciąż jej nie ma. Szybki kontakt na czacie z dietetykiem i "podobno" to problem techniczny. Po konsultacji dostałam śniadanie (żeby mnie nie korciło na coś niezdrowego), ale niesmak pozostał. Już w niedzielę wysłałam maila z informacją o braku jadłospisu. Teraz tylko mam nadzieję, że obiad będę już mogła wyczytać z tableta.