Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zwykły, szary, przeciętny człowiek.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 15059
Komentarzy: 134
Założony: 14 lutego 2013
Ostatni wpis: 29 czerwca 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
ChybaaTy

kobieta, 32 lat, Rzeszów

173 cm, 78.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

31 maja 2023 , Komentarze (5)

Rozdział XI

Stabilizacja, a może nie


Niepotrzebnie planowałam w jednym z poprzednich wpisów jakieś cele na konkretny miesiąc. W środku głowy miałam, że to i tak nie wypali. To dla mnie złe i nie mogę tak robić, narzucać sobie konkretnych celów zrzucania wagi w konkretnym czasie. 


Nie odpuściłam, ciągle jestem w tym samym dobrym miejscu pod względem odżywiania i sportu, jednak moja waga nie spadała. Oczywiście wiem dlaczego, jadłam w okolicach mojego zera. Często było tak, że w tygodniu miałam lekki deficyt, a na weekend trochę przekraczałam zapotrzebowanie i w ogólnym rozrachunku wychodziło zero. Mam jeszcze pewne zachowania odnośnie jedzenia, które widzę, że są złe i toksyczne i chciałabym z nimi walczyć, ale w tej chwili nie czuje się jeszcze na siłach. 

Po półrocznej stabilizacji, której nie planowałam, wyszło jakoś samo. Zaczynam znowu powolutku chudnąć. Przyczyniła się do tego jedna zmiana w moim codziennym żywieniu, o której za chwilę napisze i oczywiście duży wpływ na moją redukcję ma sport. Zaczęłam znowu więcej jeździć na rowerze, przy czym spalać sporo kalorii więc i łatwiej jest mi trzymać deficyt. 


Jak już pisałam nie raz, ja lubię jeść. Lubię jeść smacznie i duże porcje. Oczywiście po schudnięciu 20 kg zmieniło się moje zapotrzebowanie kaloryczne, a że nie chciałam schodzić z wielkości porcji to wybrałam zmniejszenie ilości posiłków. Z 4 posiłków dziennie zeszłam do 3, na początku było ciężko bo miałam ułożony schemat, którego trzymałam się półtorej roku - jadłam dwa posiłki w pracy i dwa po pracy. Teraz jem jeden posiłek w pracy i dwa po pracy. Oczywiście zdarzają się odstępstwa, zmiany. W dni bez treningu jem ok 1900-2100 kcal dziennie, w dni ze sportem jest przeróżnie. W pracy jem ok godziny 10:00-11:00, dziś zjadłam np dużą pszenną bułkę z masłem, twarożek grani i pomidora, na obiedzie byłam u koleżanki i zjadłam makaron w sosie śmietanowym z krewetkami i pomidorkami, do tego lemoniada, w ramach kolacji byłam w cukierni gdzie zjadłam kremówkę z karmelem i wypiłam espresso z sokiem grejpfrutowym 🙂 dzisiaj akurat jeden z dni wychodnych, jem intuicyjnie, jestem szczęśliwa, najedzona i myślę, że ciągle w deficycie 😊


Uwielbiam to, że dzięki sportowi, który pokochałam, spalam dużo kalorii i dużo łatwiej mi generować deficyt ❤️ 

 Pozdrawiam Was cieplutko ❤️

14 lutego 2023 , Komentarze (2)

Rozdział X

Lubię jeść

Ja naprawdę lubię jeść. Niestety moje lubienie jedzenia, przez problemy emocjonalne i nie tylko, przerodziło się w obżarstwo. Jadłam sama, po kryjomu, ogromne ilości, do bólu brzucha i tak codziennie. Wstydziłam się tego, był i jest to dla mnie wstydliwy temat. Teraz widzę jak nisko upadłam, mówi się, że alkoholik czy narkoman musi sięgnąć dna, by zdać sobie sprawę z własnego problemu i zacząć się leczyć, chcieć się leczyć. Ja chyba właśnie w moim jedzeniowym nałogu sięgnęłam dna. Chociaż wtedy wydawało mi się, że nie jest jeszcze tak źle, to teraz widzę jak bardzo było źle. Począwszy od wyglądu, poprzez brak kondycji, brak radości z życia, aż po zaczynające się powoli problemy zdrowotne. Nałóg zaślepia, ogłupia, ogłusza, odbiera tak wiele.

Teraz moje lubienie jedzenia wygląda całkiem inaczej. Lubię jeść i tu się nic nie zmieniło. Jem sporo, lubię duże objętościowe posiłki, jem smacznie, uwielbiam smakować rzeczy, których do tej pory nie jadłam. Wiecie co się zmieniło? Ja się nie wstydzę tego, że lubię jeść. Rozmawiałam dzisiaj w pracy z koleżanką, która wróciła z zagranicznego urlopu i spytałam m.in. o to co dobrego jadła, opowiedziała o różnych pysznościach, co ja skwitowałam ‘jak ja lubię jeść, nawet słuchanie o jedzeniu sprawia mi przyjemność, chciałabym też posmakować takie regionalne jedzenie’. W rozmowie uczestniczył też kolega. To było dla mnie mega pozytywne uczucie powiedzieć przy innych, tak na luzie, tak po prostu, bez wstydu, że lubię jeść. 

Lubię jeść, nie chcę już więcej się objadać, chcę już na zawsze jeść normalnie i lubić to, bez wstydu.


Pozdrawiam Was cieplutko!

20 stycznia 2023 , Komentarze (6)

Rozdział IX

Wracam do gry

Waga spada, nadwyżka świąteczno-urlopowa pożegnana. Dziś rano na wadze 80,6 kg. Czuję w sobie moc do działania i trzeba to wykorzystać. Chciałabym mieć w końcu stabilną siódemkę z przodu na wadze i do tego będę dążyć, luty jest miesiącem, w którym to osiągnę.

W zeszłą sobotę, tak jak pisałam w poprzednim wpisie, wybrałam się na rower. Przejechałam niespełna 50 km. Było bardzo fajnie, wiatr nie przeszkadzał, ale jednak zdecydowanie wolę jazdę w wyższych temperaturach. Kondycja spadła mi bardzo jeśli chodzi o jazdę, podjazd pod malutką górkę dał mi popalić. Trzeba by było dorobić się trenażera na okres zimowy, żeby forma nie spadała, i nawet nie pieniądze są tutaj przeszkodą, a brak miejsca.

Wróciłam do robienie min. 10 tys. kroków dziennie. Jednak bardzo mnie to mobilizuje do ruchu, wyjścia na spacer. Dzisiaj chyba 12 dzień dobrej passy.

Zrobiłam ostatnio na kolację sałatkę, z tego co miałam, do szklanej miski włożyłam na spód dużą garść mixu sałat, pokroiłam pomidorki koktajlowe, 1/3 papryki, prażony słonecznik, ser feta, kiwi, na górę grzanki (dałam Bread chips z lidla) + sos miodowo-musztardowy – powiedziałabym nawet, że taka restauracyjna mi wyszła. No dla mnie bomba w smaku. Jak mój facet zobaczył to też sobie zażyczył i przez cały tydzień jemy takie sałatki na kolację, z różnymi modyfikacjami. Dodaję co mam i lubię, robiłam też z gruszką i awokado, mięsko z kurczaka też super pasuje, albo boczek podsmażony, milion kombinacji 😊 Moje odkrycie tego roku 😁

Pozdrawiam Was cieplutko

12 stycznia 2023 , Komentarze (2)

Rozdział XVIII

2022/2023

Po zakończeniu sezonu rowerowego i ostatnim kryzysie, o którym pisałam, postanowiłam skupić się na utrzymaniu wagi, odpocząć od redukcji, nauczyć się cieszyć z tego co osiągnęłam i pielęgnować to.

Także od września do teraz trzymam się wagi w okolicach 80/82 kg.

Święta minęły chorowicie, więc zamiast drinków, które zwiększają apetyt, były herbatki, syropy i inne mikstury lecznicze. Po świętach korzystając z zasady, którą wprowadziłam razem ze zmianą nawyków żywieniowych, a mianowicie ‘korzystaj z życia jak najwięcej’, wzięłam urlop i pojechałam w Beskidy. Spędziłam tam kilka dni, chodziłam po górach, ale też obijałam się. Spalone kalorie na szlakach, nadrabiałam herbatkami z prądem, szarlotkami, sernikami i oscypkami w schroniskach, oraz raczeniem się obiadami w klimatycznych karczmach. Po skończonym urlopie szanowna waga pokazała ponad 82 kg. Czułam się trochę ociężała. Pierwszy dzień w pracy jednak zweryfikował moje bycie ociężałą i usłyszałam „za chwile nam znikniesz”, „gdyby nie ten długi warkocz to w życiu bym Cię od tyłu nie poznała”, a jeszcze kolega, na którego czekałam na przystanku, gdy wsiadłam do auta dołożył „myślałem, że to nie Ty, taka drobna się zrobiłaś”. Zapewniam, że do zniknięcia, czy do bycia drobną, wiele mi jeszcze brakuje, przecież mam na liczniku ponad 80 kg, jednak -20 kg robi robotę. Także uskrzydlona miłymi słowami, od poniedziałku wróciłam już do mojej rutyny jedzeniowej, wczoraj byłam też na szybkim spacerze, ok 40 min – 4 km.

W sobotę ma być pogoda prawie wiosenna, więc w planach mam rower. Jeszcze nigdy nie jeździłam w styczniu na rowerze. Sobotni wieczór natomiast mam w planach spędzić na robieniu, a późniejszej konsumpcji, burgera drwala, pewnie wpadnie też jakiś drink, a może i coś słodkiego, także co sobie spalę to sobie dojem. Ale w ogólnym rozrachunku jakoś się wszystko kręci.

Czuję, że urlopowa nadwyżka spada powoli, już nie jestem ociężała. Jednak nie wchodziłam na wagę od końca urlopu, pewnie zrobię to jutro rano lub w sobotę, żeby zobaczyć jak się ma sytuacja.

Czekam na wiosnę, dłuższe dni, wpadnie rower kilka razy w tygodniu i ruszam na nowo z redukcją.

Pozdrawiam Was cieplutko! 


6 listopada 2022 , Komentarze (3)

Rozdział XVII

Kryzys

Dopadł mnie i on, KRYZYS. Czułam się silna i chciałam taka być. Ale jeśli przez całe swoje życie radziłam sobie z problemami zajadając je, to niestety w natłoku problemów, zaczęłam słabnąć. Zdarzyło się więcej luzu w jedzeniu, ale ani razu nie pomyślałam, że rzucam to wszystko i zaczynam się objadać. Walczyłam dzielnie. Waga wahała się między 80-82 kg. Teraz walczę dalej, chcę jeszcze schudnąć, przede wszystkim chcę ogarnąć negatywne emocje, problemy. Doganiam wagę z paska. Kolejny etap za mną, kolejne doświadczenie.

Myślę, że każdy ma takie dni kiedy po prostu nie radzi sobie z życiem, problemami, dietą. Ja już wiem, że najważniejsze to walczyć do końca, nie ma nic gorszego niż poddanie się. Nawet nie chce myśleć jak okropne byłoby dla mnie wrócenie do obżerania się, aż mnie wzdryga na samą myśl, że mogłabym znowu stać się tamtą dziewczyną.

Powoli staje na nogi.

Poza tym przeglądnęłam swoją szafę i pozbywam się za dużych ubrań, jakoś długo nie mogłam się zdecydować na ten krok. Chyba bałam się, że mogą mi się jeszcze kiedyś przydać


Pozdrawiam Was cieplutko! <3

30 września 2022 , Komentarze (11)

Rozdział XVI

Siódemka


Mam moją wymarzoną siódemkę z przodu! Czy się cieszę? No pewnie! Czy były jakieś fajerwerki, wielkie wow? Nie!

Jak ważyłam te ponad 100 kg ta siódemka z przodu wydawała się jakąś abstrakcją, Świętym Graalem. Jednak jak proces odchudza trwa rok, waga powoli spada, czasem rośnie, czasem stoi w miejscu, to człowiek jakoś się przyzwyczaja do tego spadku, do zmian i nie ma takiego ‘wow’ o jakim się myślało na początku drogi. Jednak teraz łapię się na tym, że myślę o tym jakim wielkim ‘wow’ będzie zobaczyć szóstkę z przodu. Walczę dalej, waga spada wolniej, jest mniej ruchu, we wrześniu na przejażdżce rowerem byłam tylko 3 razy, pogoda jest okropna, ciągle deszcz. W weekendy ciągle coś się dzieje. Myślałam, że w niedzielę uda mi się wyskoczyć w Bieszczady, tak bardzo chce się sponiewierać, zmęczyć na szlaku, ale ma lać, a to niestety dla mnie żadna przyjemność.

Walczę z moją głową dalej, jest o co walczyć 😉

W jednym z pierwszych wpisów napisałam: „Najmniejsza waga jaką miałam zanotowaną na vitalii to 81,6 kg (w 2013 r.), teraz chcę przekroczyć tą magiczną barierę. Później zobaczyć 7 z przodu. Następnie 74 kg – z nadwagi zejdę do wagi prawidłowej wg wskaźnika BMI. A czy będzie kiedyś 6 z przodu? Nie wiem, ale chciałabym.”

To teraz lecę po te 74 kg 😉

A pasek chyba zmienię na 69, chcę dogonić tę szóstkę.

Pozdrawiam Was cieplutko! 😉

P.S. Pozdrawiam fanki i fanów kolorowych skarpetek, a w szczególności tych nie do pary! 😉

23 września 2022 , Komentarze (15)

Rozdział XV

Rok

Minął rok. Rok zmian. Schudłam ok. 22 kg. Znalazłam aktywność fizyczną, którą pokochałam. Zmieniłam swoje nawyki żywieniowe. Zaczęłam jeść intuicyjnie. Nie liczę kalorii. Chudłam bardzo powoli.

Zmiany na plus:

- samopoczucie zmieniło się na ogromny plus, w szczególności poranki są przyjemniejsze, wcześniej po wieczornym obżarstwie były okropne, czułam się czasami naprawdę fatalnie;

- przez większość mojego życia miałam ciśnienie krwi w okolicy książkowej normy 120/80, jednak ok 1,5 roku temu zauważyłam, że zaczynam mieć podwyższone ciśnienie, w najgorszym okresie miewałam ok 150/95, przeraziłam się, podczas zbijania wagi też przez długi okres miałam podwyższone ciśnienie, dopiero ok 2-3 miesiące temu zauważyłam, że moje ciśnienie wróciło do normy;

- kondycja, nigdy chyba nie byłam taka wysportowana, przejście 20-30 km w górach – kiedyś abstrakcja, już kilka km po górkach to była walka o życie, teraz to przyjemność, męcząca przyjemność, tak samo kilkadziesiąt km na rowerze to przyjemność;

- ja mam mięśnie, mam umięśnione piękne nogi, lubię robienie ‘sztuczki’ kiedy napinam mięśnie łydki i widać jak bardzo jest umięśniona, mój brzuch chociaż jeszcze obrośnięty w tłuszcz to czuję, że jest twardszy, pod warstwą tłuszczu są mięśnie;

- jestem piękna, w końcu czuję się piękna, usłyszałam mnóstwo komplementów, ostatnio w pracy od totalnie obcego faceta usłyszałam ‘pięknie Pani wygląda’ – no dla mnie nowość, zrobiło mi się meeega miło;

- zakupy odzieżowe sprawiają mi przyjemność, mieszczę się w ubrania, nie szukam największych rozmiarów, jednak rozwala mnie to, że np. koszulki z Elbrusa w rozmiarze M są idealne, nie opinają, natomiast koszulki z Hi-Tech w rozmiarze XL opinają mnie jak siatka baleron, także nie wiem jaki rozmiar noszę;

- staram się nie zajadać emocji;

- dużo bardziej dbam o siebie;

- dużo bardziej mi się chce żyć pełną piersią i czerpać z życia dużo więcej;

- jestem świadomym konsumentem;

Zmiany na minus:

- szybciej marznę;

- mam mnóstwo za dużych ciuchów, muszę kupować nowe;

- przewalam mnóstwo kasy na ubrania sportowe oraz rzeczy do wędrówek górskich i do roweru;

Minusy trochę naciągane, bo tylko to marzniecie odczuwam jakoś negatywnie. Z nowych mniejszych ubrań bardzo się cieszę, a kupowanie rzeczy do realizowania moich hobby też jest pozytywne, tylko tych pieniędzy brak..a porządne rzeczy sportowe niestety kosztują krocie (chipsy były tańsze 😁).

Podczas tego roku nie zrezygnowałam z imprez, alkoholu, dobrej zabawy, wyjść do restauracji, grilli, mam sobotnie ‘uczty’. Wszystko robiłam z głową, zdrowym rozsądkiem. Kiedy zdarzyły mi się dni kiedy się objadłam, popłynęłam to na drugi dzień zaczynałam po prostu nowy dzień normalnie jedząc bez myśli ‘to nie ma sensu, znowu mi się nie udało, znowu się objadłam’ – dla mnie to było kluczowe, dzięki takiemu podejściu mi się udało.

Przetrwałam święta, urlopy, wyjazdy. Przetrwałam odejście ważnej dla mnie osoby bez rzucenia się w wir objadania się. Czuję się silniejsza, piękniejsza, zdrowsza. Oczywiście to nie jest tak, że poprzez schudnięcie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki moje życie zmieniło się w usłane różami. Ja zmieniłam bardzo dużo w moim życiu, zmieniłam moje podejście do życia, zmieniłam też miejsce zamieszkania co dało mi mega kopa, zaczęłam żyć po swojemu, a mniejszy rozmiar to przyjemny efekt uboczny, ale nie główny cel tej wędrówki.

Obserwują na Instagramie dziewczynę, która prowadzi profil schudne35kg, ostatnio dodała post odnośnie motywacji i przeczytałam tam bardzo prawdziwe zdanie, które zapadło mi w pamięci „Chcę schudnąć, ale nie chcę się odchudzać”. Dokładnie tak miałam, milion prób, milion porażek, restrykcje. Nie chciałam się odchudzać, nie chciałam przeżywać tego kolejny raz.

U każdego będzie inaczej, ja miałam bardzo niezdrową relację z jedzeniem, zaburzenia odżywiania, niską samoocenę. Walczyłam przede wszystkim z głową, a nie z kilogramami. Teraz to wiem.

Mój ulubiony cytat, który dotyczy pokonywania długich dystansów podczas aktywności fizycznych, ale mi też bardzo kojarzy się właśnie z całą moją zmianą.

„Długie dystanse mają jednak w sobie pewną magię. Czy to wędrując, czy biegnąć, czy jeżdżąc rowerem, można zmierzyć się z własnymi słabościami, wyjść poza strefę komfortu i sięgnąć po coś, co jeszcze do niedawna wydawało się totalnie poza zasięgiem. A to nie tylko daje ogromną satysfakcję, ale i potrafi na swój sposób uzależnić.”

Pozdrawiam Was cieplutko! 😉 

1 września 2022 , Komentarze (8)

Rozdział XIV

Zakupy

Dzisiaj chce napisać o czymś nie związanym z odchudzaniem, ale o czymś nad czym chcę popracować, bo widzę, że nie radzę sobie. Wpadam w wir zakupów. Wydaję za dużo pieniędzy, chciałabym nad tym popracować bo przy tym co się dzieje w naszym kraju i przy mojej rozrzutnej naturze po prostu zaczyna mi brakować pieniędzy przed wypłatą.

Po pierwsze po wypłacie kupuję za dużo ‘pierdół’ bez których mogę się obejść. Wejdę do actiona/pepco zawsze coś przytargam. W internecie też zawsze coś wynajdę i zamówię. W sinsayu zawsze znajdę jakiś ciuch, albo kilka. Do sportowych sklepów to już w ogóle nie mogę wchodzić bo też zawsze coś wyhaczę.

Po drugie zakupy spożywcze. Zamiast czyścić lodówkę/zamrażarkę, zapasy suchego prowiantu, ja ciągle coś dokupuję, ciągle mam pełną lodówkę, pełno zapasów.

Od zawsze robiłam listy zakupów, ale w koszyku lądowało mnóstwo rzeczy spoza listy. Teraz staram się robić listę, następnie ją przeglądam i skreślam jeśli jednak coś wydaje mi się zbędne. Staram się kupować tylko to co mam na liście. W sklepie przed pójściem do kasy przeglądam wszystko co mam w koszyku i czasem coś odkładam z koszyka na półki. Trochę pomaga, ale i tak jeszcze ciągle coś wpada nie do końca potrzebnego, bo ‘okazja’.

Chciałabym też ograniczyć kupowanie pierdół i ciuchów. Np. wybrać sobie jedną rzecz miesięcznie którą chcę kupić ‘bo chcę i już’ oraz jeden ciuch (tutaj wliczam wszystko wszelkiego rodzaju ubrania i bieliznę i czapkę i rękawiczki) lub buty.

Co do zakupów spożywczych to chciałabym robić raz w tygodniu większe zakupy, z listy gdzie będę zapisywać przez cały tydzień rzeczy, które się skończyły i trzeba kupić, co muszę dokupić do planowanych obiadów. Nie kupować nic spoza listy, robić przemyślane zakupy. Oprócz tego np. raz w tygodniu uzupełniać świeże warzywa i owoce, ale tylko warzywa i owoce, a nie plus kilka rzeczy bo mi wpadły w oko. Przede wszystkim wyjadać to co mam, a nie dokupować ciągle jedzenie.

Oprócz tego robić listę rzeczy które muszę kupić np. teraz opona do roweru, na zimę opony do samochodu. Muszę mieć pieniądze na takie wydatki, a nie przepierniczać wypłatę na pierdoły i jedzenie.

Do tego jeszcze przecież zawsze wpadnie jakieś wyjście do restauracji, na kręgle, wyjazd w góry, samochód trzeba zatankować i niestety pieniądze się rozchodzą strasznie szybko.

Więc od dzisiaj zaczynam program zwany ‘ogarnięcie marnych finansów’ 😉 Od dziś zaznaczam w kalendarzu dni bez zakupów, oby było ich jak najwięcej. Ograniczam tez ilość kupowanych rzeczy.

Może wy macie jakieś niezawodne patenty na oszczędzanie??

Pozdrawiam Was cieplutko! ;) 

4 sierpnia 2022 , Komentarze (7)

Rozdział XIII

Urlop

Czekałam na ten urlop. Bardzo potrzebowałam odpocząć od pracy. Podczas urlopu nie odmawiałam sobie niczego, jadłam co chciałam, wpadło też sporo alkoholu, ale jednocześnie nie podjadałam, piłam dużo wody i starałam się, aby urlop był też aktywny, a nie tylko chill przy drinku i książce 😉 Zrobiłam trochę kilometrów po górach, trochę kilometrów na rowerze też wpadło 😉 Jak już pisałam wyżej, na urlopie pod względem jedzenia nie odmawiałam sobie niczego, ale jednocześnie starałam się jeść racjonalnie, intuicyjnie. Nie chciałam dopuścić do sytuacji, że wszystkie hamulce puszczają i teraz hulaj dusza, obżarstwo pełną gębą. Wiem, że jakbym tak do tego podeszła to mega ciężko byłoby mi wrócić do normalnego odżywiania. Dlatego ja nie jestem na diecie, zmieniam swoje nawyki żywieniowe na całe życie. Teraz wiem jakie ważne jest to, że nie odmawiam sobie niczego. Dzięki temu nie miałam ochoty na obżeranie się, bo na co dzień też jem wszystko, jem smacznie.

Urlop skończyłam z wagą 83,7 kg, kilogram na plusie. Ale już dziś waga pokazała 82,6 kg. Nadwyżka urlopowa nie zamieniła się w tłuszcz, szybko zeszło. Bujam się z wagą w okolicach 82-83 całe lato 😉 a tak chciałabym tą szczęśliwą siódemkę w końcu zobaczyć 😉 A może ten urlopowy luz podkręcił mój metabolizm i teraz poleci do tej 7? 😁

A u Was jak wygląda urlopowy luz podczas odchudzania? 😉

Pozdrawiam Was cieplutko! 😉

2 sierpnia 2022 , Komentarze (21)

Rozdział XII

- 20 kg

Niestety nie mam za dużo zdjęć 'przed', a te które mam nie odzwierciedlają tego jak bardzo źle wyglądałam, usuwałam na bieżąco te najgorsze. Ale myślę, że tutaj też widać różnicę ;) Z tegorocznego urlopu mam mnóstwo zdjęć, zdjęć na które patrzę z dumą i podobam się sobie. Nie chcę wstawiać swojej twarzy, a na twarzy widać baaadzo, że schudłam.




Pozdrawiam Was cieplutko! ;)