Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Uwielbiam gotować, no i oczywiście jeść :D. Ostatnio staram się optymistycznie podchodzić do życia i tego całego odchudzania. Mam nadzieję, że dzięki ulepszeniu swojej diety na nowo ożywię swoją pasję do gotowania i uzyskam wymarzoną sylwetkę :).

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 28844
Komentarzy: 652
Założony: 24 lutego 2013
Ostatni wpis: 22 marca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
granolaa

kobieta, 30 lat, Truckers Hitch

181 cm, 70.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 marca 2015 , Komentarze (4)

Dobry wieczór Wam!

Ja nie wiem dokładnie co, ale coś z dzisiejszym dniem jest nie tak :). Nie mogę się zabrać za coś konstruktywnego, nauka nie wchodzi do głowy, cały dzień zamulam pod kocem z czekoladkami i herbatą :x. Wiem na pewno, że nadmiar cukru mi nie służy.Ale dobra tam, od 2 tygodni słodyczy nie jadłam, także nie ma tragedii.

Chyba ta wiosna tak na mnie działa. 

Albo i nie, ale chciałam sobie wymyślić jakiś powód :D.

W czwartek byłam na spotkaniu z moimi znajomymi ze 'starych' studiów i było super. Przegadaliśmy kilka godzin i 2 piwa wpadły ;p.

Piątek minął mi na pełnieniu roli wykwalifikowanej opiekunki :). A w sobotę służyłam siostrze jako obiekt do badań na wypróbowywanie nowego usg. 

No i dziś już ta leniwa niedziela, a jutro na uczelnię. Ciężko się tam zawlec, szczególnie na wykład z biochemii.

Dziwne jest to, jak mi się wymagania zmieniają. Kiedyś chciałam być chuda, potem chuda i wysportowana, a  teraz to mi właściwie obojętne. Oczywiście w granicach rozsądku - tak, żeby zachowywać jakąś aktywność i nie wyglądać jak waleń, ale nie mam żadnych konkretnych celów. 

To kończę na razie. Trzymajcie się ciepło i wiosennie i nie dawajcie się lenistwu!

13 marca 2015 , Komentarze (5)

Hej!

Zdecydowanie lubię ten semestr za 3 dniowe weekendy :D. Dzisiaj dzień upłynął mi głównie na zajmowaniu się moim przesłodkim (i niestety nader ruchliwym ;p) chrześniakiem. Jutro muszę trochę posprzątać i wziąć się do nauki, bo w przyszłym tygodniu 2 kolokwia - z mikrobiologii i genetyki. Ale to nawet ciekawe przedmioty, więc nauka nie jest taka męcząca, bardziej martwi mnie moje lenistwo. I jeszcze muszę przygotować raport z projektu badawczego, na potrzeby którego przez 2 miesiące hodowałam dżdżownice :D. Na szczęście mnie takie rzeczy nie brzydzą. Jedna mi taka wieelka wyrosła

Wiem, wiem, nie ma to jak apetyczne zdjęcie do wpisu.

Ale obowiązki jutro. Dzisiejszy wieczór przeznaczam na odpoczynek. Przy herbacie i czymś smacznym. Najlepiej czymś z masłem orzechowym (jak ja kocham masło orzechowe...) może dużo kalorii, ale przynajmniej zdrowe, jak na moje standardy to nawet bardzo. I wyśpię się w końcu.

Życzę więc miłego piątkowego wieczoru.

9 marca 2015 , Komentarze (4)

Witajcie,

Nie wiem, czy ktoś to jeszcze czyta, ale poczułam jakąś niezdefiniowaną chęć dodania wpisu. Mój związek z tym portalem jest dość osobliwy - raz odchodzę, raz wracam. Wiem, że to dziwne tak sobie znikać bez słów wyjaśnienia, ale to w końcu internet, a ja jestem jedynie anonimowym użytkownikiem. No i z wielu względów moja absencja jest usprawiedliwiona. 
Ostatni rok obfitował dla mnie w różne wydarzenia. Dobre? Złe? Czasem ciężko to ocenić życie to w końcu różne odcienie szarości.
Zacznę od tego, że zostałam matką chrzestną i starałam się jak najwięcej pomagać siostrze, w sumie to spędzam tak większość wolnego czasu, ale to akurat tylko plusy. Nikt nie chciał Małego oddawać do żłobka, moja siostra i jej mąż pracują, moi rodzice zresztą też, więc ciężko było rozplanować dyżury pilnowania, ale daliśmy radę :).
Kolejna rewolucja w moim życiu to zmiana studiów. Z poprzednim kierunkiem owszem - wiązałam wiele nadziei, myślałam, że to zapewni mi przyszłość, ale w tych i wielu innych kwestiach grubo się myliłam. Uświadomiłam sobie, że studiowanie go nie sprawia mi nawet odrobiny przyjemności i jest całe lata świetlne od moich zainteresowań. Moim wyjściem awaryjnym była biologia środowiska. I to był dobry wybór. Może nie będę miała tytułu inżyniera, ale mam pewien pomysł na siebie, o którym na razie nie piszę, bo to nic pewnego. Tak, czy inaczej teraz jest dobrze.
Trzecia sprawa to to, że przestałam tak dużą uwagę przykładać do jedzenia i ćwiczeń. I największym paradoksem tej sytuacji jest to, że dopiero wtedy zeszczuplałam. Mój wysiłek fizyczny ogranicza się głównie do długich spacerów przed zajęciami i chyba mi to służy. Ciepło się robi, więc pewnie będę też czasem robić sobie wycieczki rowerowe. Nie jem jakichś specjalnie zdrowych, ani specjalnie niezdrowych rzeczy. Przez Wielki Post postanowiłam nie jeść słodyczy i to tyle. 

Najważniejsza sprawa jest taka, że chyba zaczęłam akceptować siebie. No bo po co dążyć do jakichś wyidealizowanych wizerunków kreowanych w swojej głowie. Nie chodzi mi o laski przerobione w photoshopie, ale o złe wyobrażenie siebie. Jestem zdrowa, nie mam nadwagi, może w końcu czas zaakceptować swoje szerokie biodra, mały biust itd... Na pewno pomaga to dużo bardziej optymistycznie nastawić się do życia.

No to kończę ten swój pamiętnikowy bełkot.

P.S. Niektóre pamiętniki odwiedzałam stosunkowo regularnie, tylko bez pozostawiana po sobie śladów ;)

5 stycznia 2014 , Komentarze (8)

Witajcie!

Muszę się Wam do czegoś przyznać - od kilku dni bardzo sobie odpuściłam ;p. Ale to chyba nic nowego - Święta, Sylwester, urodziny. A na dodatek już do reszty zepsułam mój stepper. Na szczęście dzisiaj robię takie spóźnione urodziny i według moich podejrzeń powinnam dostać nowy stepper (a jeśli nie to sama sobie go kupię, nie mogę tak bezkarnie tyć ;p). I od wtorku trzymam się już na 100%.

Byłam w Sylwestra na domówce i o dziwo nawet nie przegięłam z alkoholem (no może troszkę) i byłoby w ogóle super, gdyby mnie coś nie podkusiło i gdybym nie próbowała zaciągać się e-fajką kolegi. Ja w ogóle nie palę, ale to miało jakiś taki owocowy smak, który mi dziwnie posmakował. Ale to był ostatni raz w moim życiu. Tak mnie później głowa bolała, że lepiej nie wspominać. Zawsze mi jakieś idiotyczne pomysły przychodzą do głowy jak się napiję. Wstyd ;p

Nie mam jakichś szczególnych postanowień noworocznych. Właściwie to 3:

1) Nie obżerać się
2) Ćwiczyć min. 4x w tygodniu
3) Wziąć się porządnie za naukę


I bardzo chciałabym dojść wreszcie do tych 56 cm w udzie. Byłoby ekstra. Nie mam jakichś wielkich wymagań. Już trochę nauczyłam się żyć ze swoim ciałem.

To by było na tyle. Teraz muszę spadać, bo czekają na mnie zadania z analizy matematycznej, bleh. Miłej niedzieli wam życzę :)!

31 grudnia 2013 , Komentarze (4)

Hej!

Nie będę dziś oryginalna i zrobię króciutkie podsumowanie roku 2013.

Może jeszcze tylko na wstępie dodam, że w święta 'ograniczanie się' średnio mi wyszło, ale tragedii też nie ma. Poza tym jestem dumna, że w pierwszy dzień po świętach udało mi się zmobilizować do godzinnego treningu i pilnować z jedzeniem. No i nawet wzięłam się porządnie do nauki (pierwszy raz w życiu chyba :D).

A zatem okres zimowy wspominam raczej negatywnie. Był to czas objadania się, użalania nad sobą i przedmaturalnego 'bólu dupy'. Niemniej jednak wraz z rozpoczęciem się egzaminów przyszło także opamiętanie. Przestałam się obżerać (prawie) i zaczęłam ćwiczyć (całkiem konkretnie). Nawet 'zachodziłam' jeden stepper. Jeszcze da się na nim ćwiczyć, ale coś czuję, że na urodziny, które są zresztą już niedługo dostanę nowy :D. Oczywiście wciąż zaliczam mnóstwo wzlotów i upadków (tych jest pewnie więcej), ale ten rok kończę i tak z utratą 4 cm w udzie. Dla mnie to dużo, bo już zaczynałam wątpić, czy kiedykolwiek uda mi się zrzucić choć 1 cm. W innych częściach ciała też oczywiście schudłam, ale tutaj nie chce mi się już wykonywać dokładnych pomiarów.

Mam nadzieję, że ten rok nadchodzący będzie dużo lepszy. Nie tylko pod względem zdrowego stylu życia, ale też ogólnej kondycji psychicznej. Mam też nadzieję, że uda mi się wreszcie usystematyzować swoje podejście do nauki i przestanę robić wszystko na ostatnio chwilę (a później płakać, że muszę latać na poprawy ;p).

Teraz już powoli się zbieram, bo mam jeszcze sporo rzeczy do zrobienie, a wieczorem, mało oryginalnie idę na imprezę do znajomych :)>

Życzę Wam więc spełnienia marzeń, tych zupełnie realnych i takich, o których nawet nie macie odwagi wspominać :). Trzymam kciuki, by ten rok był dla Was owocny w sukcesy i byście pamiętały, że nawet największa porażka może okazać się motywacją do jeszcze większej wygranej.

Szczęśliwego Nowego Roku!





21 grudnia 2013 , Komentarze (7)

Hej!
W ostatnim czasie jakoś udało mi się wyjść z psychicznego dołka. Od 9 grudnia trzymam się bez słodyczy i dobrze mi z tym. Oczywiście w święta zamierzam jeść wszystkie potrawy, ale z umiarem. 
Udało mi się zrzucić lekką nadwyżkę, która odłożyła mi się tu i ówdzie przez zajadanie smutków i bardzo się z tego cieszę.
Poprawiłam też sytuację na uczelni. Pozaliczałam wszystko, co miałam pozaliczać i teraz mogę mieć trochę luzu przez święta.
A najlepsze jest to, że ja naprawdę, jak chcę to umiem powiedzieć sobie NIE. Nawet nie wiecie ile pokus miałam w tym tygodniu :D. Ba! Nawet sama piekłam różne pyszności i nie spróbowałam ani odrobiny. Kilka razy byłam też częstowana cisteczkami i raz zostałam zaproszona na lody, ale grzecznie siedziałam przy koktajlu owocowym :). Nauczyłam się odmawiać i panować nad zachciankami. To jednak możliwe :D.
Po świętach chyba wznowię swoją bezsłodyczową akcję, ale być może dopuszczę jakieś niewielkie ilości w weekendy. Nie tyle z jakiejś konkretnej potrzeby, ale po prostu, przy okazji rodzinnego obiadu moja mama podaje coś słodkiego 'do kawy', a ja nie lubię patrzeć, jak inni jedzą, a ja nie mogę. (Choć nie twierdzę, że to niemożliwe, bo w tym tygodniu mi się udało.
Odezwę się prawdopodobnie po sylwestrze (lub wcześniej, jeśli znajdę czas).


Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku!

12 grudnia 2013 , Komentarze (7)

Dziś dzień średnio udany. Słodyczy nie było, ale za to nażarłam się granoli z suszonymi aroniami i truskawkami. Pyszna była, ale poszło chyba z milion kalorii :(. Czy ja się kiedyś nauczę, że można zjeść TROCHĘ, a nie WSZYSTKO. Głupia jestem, a raczej chora psychicznie. Eh, długa droga przede mną, ale cóż poradzić, przynajmniej udało mi się zrezygnować z sernika mojej mamy, a to już coś.

Spałam dziś 4 godziny. Padam na twarz. Źle się czuję, a do tego muszę się jeszcze pouczyć fizyki. Pozdrawiam moich prowadzących za wymyślanie pytań z kosmosu i okolic.

Chyba już nigdy więcej nie kupię tej granoli. Kolejny produkt do listy 'nie kupuj, bo zjesz za dużo' (znajdują się na niej już m.in. czekolada, masło orzechowe, CiniMinis, krówki).
Głupi dzień. 
Chcę już wolne.
Teraz zaczęłam doceniać możliwość opieprzania się i opuszczania lekcji w liceum. W życiu się nie uczyłam tyle, co teraz, a efekty i tak są kiepskie.

Tak się zastanawiam nad dodawaniem tutaj wpisu w 'chwilach słabości', bo one i tak dopadają mnie tylko w domu.

Dobra kończę to pierdzielenie, bo to bez sensu.

10 grudnia 2013 , Komentarze (7)

Witajcie :)
Drugi dzień bez słodkości - jakoś daję radę.
Ostatnio zauważyłam, że mi nawet nie chodzi o posiadanie jakiejś mega szczupłej sylwetki. Nie jestem gruba, bmi stosunkowo niskie, a nawet parę zalet umiem zauważyć w swojej figurze.Walczę o coś o wiele ważniejszego - o zdrowie i normalne podejście do jedzenia. Bo przecież można utrzymywać wagę, a nawet schudnąć (wiem z doświadczenia) robiąc sobie naprzemienne obżarstwo i dietę. Ale dokąd to prowadzi? Donikąd. W ten sposób tylko pogłębiają się wszelkie zaburzenia odżywiania i błędne koło trwa. 
W końcu dobre samopoczucie też jest ważne, a nie da się go osiągnąć bez zdrowego trybu życia. I wiem, że muszę się mocno trzymać moich postanowień, przede wszystkim dlatego, żeby nie zawieść znów samej siebie.
Muszę jeszcze jakoś pozbierać się psychicznie i wtedy już w ogóle będzie dobrze.
Kupiłam sobie też książkę "Schudnąć bez diety", podobno może być bardzo przydatna :).


Trzymajcie się, postaram się częściej pisać :)

8 grudnia 2013 , Komentarze (6)

Hej!
Wiem, że strasznie zaniedbałam ten pamiętnik, a co najgorsze - zaniedbałam przede wszystkim siebie.
Produkowałam duży wpis, ale się oczywiście skasował.
Ogólnie chodzi o to, że ostatnio moje życie to pasmo porażek. Z niczym sobie nie radzę. Na studiach co i rusz zawalam. Najgorsze jest to, że znów się obżeram. Jest bardzo źle. W domu też nieciekawie, mój ojciec ma nawrót choroby.
Nie chcę pogłębiać tego dołka wpadnięciem w ciąg objadania. Potrzebuję naprawdę mocnego kopa. Jest ciężko. Teraz widzę, jak bardzo sobie nie radzę. Nie chcę się roztyć. Tyle pracowałam w wakacje na doprowadzenie sylwetki do w miarę dobrego stanu, a teraz to rujnuję. Totalnie bez sensu.
Od teraz aż do 24 grudnia postanawiam zrobić sobie 'słodyczowy odwyk'. Wiem, że będzie trudno, ale nie mam wyboru. W końcu walczę o swoje zdrowie i psychikę, bo teraz czuję się 'uzależniona' od żarcia i to jest bardzo frustrujące. Muszę bardzo porządnie wziąć się w garść.
Mam nadzieję, że ktoś mnie tu jeszcze pamięta :)?

2 listopada 2013 , Komentarze (7)

Hej :)

Ostatni dni całkiem miło spędziłam, tak rodzinnie :). Fakt, że zjadłam dużo przepysznego ciasta mojej mamy i domową pizzę, ale nie żałuję. To jest milion razy lepsze niż zapychanie się kupnymi gówienkami, a ostatnio takie domowe wypieki pojawiają się głównie od święta.

Dostałam dziś okres, z czego paradoksalnie się cieszę, bo to oznacza koniec pms, łatwiejsze kontrolowanie apetytu i lepszy humor. 

Tylko uczyć mi się nie chce (hehe, a komu by się chciało :)). Ale jutro muszę się ostro wziąć do roboty, bo ostatnio zawaliłam kolokwium i kartkówkę :<. 

Pochwalę się, że przynajmniej z ćwiczeniami nie odpuszczałam, więc mimo licznych wpadek jest szansa, że nie utyłam ;p. 

W ogóle muszę bardziej optymistycznie podchodzić do życia, bo zauważyłam, że jak jestem sama to włączają mi się dziwne przemyślenia, które nie do końca dobrze wpływają na moją psychikę. W tygodniu nie mam z tym problemu, bo mam dużo zajęć i nawet nie mam czasu na takie malkontenctwo, ale weekendy czasem łapie mnie taka jesienna chandra :(. 

Pewnie powinnam się zakochać, ale na razie się nie zapowiada. A szkoda. W sumie nie wiem, czy chciałabym być w jakimś związku, ale chyba jeszcze nigdy się tak na serio nie 'zabujałam' :). A to chyba trochę dziwne, bo nie jestem jakaś zamknięta w sobie, ani nie unikam towarzystwa. Kilka razy nawet byłam na randkach, ale co z tego, skoro Ci, którzy mnie zapraszali okazywali się zupełną porażką.

Dobra, już kończę, bo weszłam w sferę totalnej prywaty i biadolenia :).

Miłego wieczoru!