Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Najtrudniej jest pisać o sobie. Nadszedł czas, że mam już dość słuchania: "Jesteś fajna ale... gdybyś tak miała trochę mnie kg...." Niby wiem, jestem świadoma problemu, już nawet kilka razy udawało mnie się zrzucić całkiem konkretne kg, ale najgorszy jest brak wsparcia i odpowiedniej motywacji. Ktoś mi powiedział, że jak będę miała 65kg to się ze mną umówi, on też chce co nieco zrzucić. Może to będzie dobry powód (oczywiście nie jedyny) na początek do tego żeby znowu podjąć walkę o samą siebie ze samą sobą...

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1690
Komentarzy: 14
Założony: 11 kwietnia 2013
Ostatni wpis: 11 października 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
bozenak83

kobieta, 41 lat, Brzozie Lubawskie

164 cm, 89.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 października 2014 , Komentarze (1)

To już 2 tygodnie. Kolejne 2kg na boku. Jeszcze za bardzo nie czuję tego w sobie ale chyba tyłek trochę się zmniejszył (przynajmniej tak miara pokazuje :D)

Dietę puki co nawet przestrzegam, przyznam że czasami robię małe zamiany w produktach ale to akurat jest dopuszczalne. Najważniejsze, że udało mi się w sobie w miarę wypracować nawyk regularnego żywienia a tym bardziej porannego przygotowywania śniadań 1 i 2 oraz lunchboxu. 

Nauczyłam się jeść śniadanie. Dla mnie to mega sukces, bo jakoś do tej pory nie czułam takiej potrzeby, zawsze to z 15 min snu więcej ;). Jednak z czasem okazało się, że człowiek zupełnie inaczej funkcjonuje. A to bardzo ważne, zwłaszcza gdy trzeba w pracy nieźle wyginać się umysłowo. Ja prowadzę szkolenia, co drugi dzień mam inną grupę. Więc muszę się nieźle czasami wyginać, żeby ludzie byli zadowoleni (mysli)

Co do ćwiczeń to jakoś mi ten nawyk akurat nie wychodzi. Te na stronie przygotowane przez trenera nawet spoko ale jakoś dla mnie zbyt długie są przerwy i strasznie wolno opisywane są pozycje. Poziom trudności spoko, ale tempo jakoś mnie nie zachęciło. Może następne będą ciekawsze. Poczekamy - zobaczymy.

Ogóle samopoczucie nawet bardzo dobre, zwłaszcza gdy patrzę na wagę i widzę, że tam coraz mnie ;)

Małe grzeszki - oczywiście, że są... no ale... muszę przyznać, że sumienie zaczyna gryźć coraz częściej, ale jeszcze nie na tyle aby iść do spowiedzi ;)

4 października 2014 , Komentarze (4)

Hm...

Waga obiecująco - 1,8 kg mniej :)

Centymetry - trzeba jeszcze poczekać.

Ćwiczenia - no cóż, trener się stara, uczeń już nie, ale... Od 3 dni regularnie chodzę na kijki, więc coś tam robię. Tzn. zaczynam robić. I pomyśleć, że dwa lata temu regularnie biegałam... :?

Dieta - jak widać działa :) tylko jak kolejne tygodnie będą tak bardzo znowu obfitować w twarożek to chyba padnę... (martwy) No ale jest nadzieja, bo z 1900 kcal spadło na 1800kcal więc może i twarożku będzie mniej ;)

1 października 2014 , Komentarze (2)

Jakoś leci ;)

Puki co dieta pasuje, no poza kanapkami z miodem. Jakoś nie jestem wielbicielką miodu, ledwo go przełykam, następnym razem z ogromną przyjemnością zamienię go na jakiś dżem :p

Dziś przestrzeganie było nieco utrudnione, musiałam zamienić kolejność z racji kilkugodzinnej jazdy przez Polskę, ale jakoś poszło.

A ćwiczenia - no cóż puki co spuszczam kurtynę milczenia, ale w głębi serca obiecuję sobie poprawę. No w końcu prawie 2 lata temu jeszcze regularnie biegałam nawet po 10 km... A teraz... no cóż. Widać głębia mego serca jest na prawdę mooocno głęboka (mysli)

27 września 2014 , Skomentuj

Dziś zaczęłam dietę. Jak na razie pierwszy dzień minął całkiem spoko. Przepisy fajne, szybko można coś przygotować a to w moim zwariowanym systemie pracy jest bardzo ważne.Jednak postanowiłam nieco zmienić menu i włączyć sobie jedno pudełkowe danie, które będę mogła zabierać do pracy i zjadać w przerwach między zajęciami. Oby tylko kursanci mnie nie widzieli bo jeszcze mi jedzonko zabiorą z baraku cateringu dla nich ;-)

23 września 2014 , Komentarze (3)

No to zainwestowałam w dietę i plan ćwiczeń. W piątek mam wszystko dostać i od soboty zaczynam. Mam nadzieję, że poświęcone finanse przynajmniej częściowo spowodują, że motywacja będzie nieco większa. Oczywiście lepsze samopoczucie i dużo korzystniejszy wygląd to podstawa ;-)

Tak więc cały rok pracy nad sobą się niebawem zacznie. Najgorsze to chyba okresy świąteczne są w tym wszystkim. To te dni zawsze były momentami powrotu do złych nawyków. Najtrudniej będzie przetrwać pierwszy miesiąc, potem myślę, że tak jak w poprzednich latach pewne zwyczaje przeistoczą się w nawyki i dieta oraz trening zmienią się ze "zła koniecznego" w "przyjemną konieczność" :)

23 września 2014 , Komentarze (4)

Niestety po raz kolejny się okazało, że mam słabą silną wolę.

w czerwcu 2013 roku już było całkiem ładnie 74-76 kg po 113kg jak dla mnie mega radocha. Potem chyba poległam na laurach, nie wróciłam do biegania, sądziłam, że częste spacery i jazda na rowerze mi pomogą ale nic bardziej mylnego. Systematycznie waga rosła, zapewne dlatego, że znacznie zmienił się sposób żywienia. Prowadzę szkolenia, dużo jeżdżę po kraju a czasami te szkoleniowe obiadki... No cóż zawsze to nowe smaki, no i tak ładnie podane... Po jakimś czasie zrezygnowałam z deserów i zup (za którymi nie przepadam), zostałam wyłącznie przy drugim daniu. W grudniu się zawzięłam i odstawiłam wszelaki alkohol i słodycze. Przez 3 tyg. min. 4-5x w tyg godzina rowerku stacjonarnego, pot leciał po plecach i dobre 4 kg. spadły. Ale...

Znowu jakoś odpuściłam i tak przez ostanie pół roku nasiąkłam jak gąbka i znowu mam te 90 i coś...

Mam już dość, że nie mogę się zmieścić w żadną kieckę anie fajne spodnie. W przyszłym tyg. wypłata i zapisuję się na dietę wraz z ćwiczeniami.

Mam też nadzieję, że znajdę tu życzliwe osoby, które będą mnie wspierać i abym nie odpuściła. Obiecuję, że w chwilach własnej euforii też będę pomagać :-)

Pozdrawiam i do dzieła!

11 kwietnia 2013 , Skomentuj

Jeśli przez prawie 4 lata udało mi się samej zejść ze 113 do 80 kg to już coś ;-)
Choć jeszcze w listopadzie było 76.... Ale co zrobić. Przyszło zimowe lenistwo, świąteczne obżarstwo i najgorsze... słabość do CZEKOLADY !!!!
To moja zmora. A może ktoś ma jakiś sposób na walkę z niemal niepohamowanym apetytem na ową słodkość...?

Już nie mogę się doczekać wiosny, która osuszy mi obecnie tonące w błocie drogi i zacznę znowu biegać. Puki co od tygodnia mam niedaleko basen i staram się tam być min. 3-4x w tygodniu.

Proszę trzymajcie za mnie kciuki....