Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Anajaxa

kobieta, 52 lat, Jelenia Góra

175 cm, 73.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 lutego 2006 , Komentarze (2)

Bardzo zabiegany dzień. Jutro sobota. Liczyłam na to, że odpoczne, pobycze się ale niestety okazało się, że się nie da. Z dietka jest ok ale chyba w tym momencie pożegnam się z pamiętnikiem. Nie będe miała niestety czasu go prowadzić. Po za tym przeciez i tak tego wszystkiego nikt nie czyta a dla siebie samej to ja lubie tak w zeszycie, tradycyjnie :))) Ide spać. Pozdrawiam wszystkich cieplutko!!

9 lutego 2006 , Skomentuj

Ratunku!! Niech ktos kopnie barometr w "D". Ja już nie moge z takim ciśnieniem. Moje to pewnie będzie koło 60/40 (albo 40/60. Nie pamiętam nawet którą wartość podaje się jako pierwszą. Cofam się w rozwoju:)))). Spać!!!!Super, że jestem optymistką ale dlaczego meteopatką????????Dzisiaj w nocy doszłam do wniosku, że w moim przypadku nie jadanie ustalonych kolacji to błąd, niestety. Budze się koło 1.00 i dopóki czegoś nie zjem to nie zasne. Bardzo, na prawde bardzo cfany ten mój organizm."Nie dasz mi jeść wieczorem to ja Ci nie dam spać w nocy". Człowiek całe życie się uczy:)) Obiecuje uroczyście jadać kolacje:))) Biore się za jakąś prace. Od przyszłego tygodnia już zupełnie nie będe miała na nic czasu więc pewnie będę mniej pisać.... Nie wiem czy to dobrze dla mnie. Te notatki jakoś pomagają mi trwać w postanowieniu... No nic. Zobaczymy....Trzymaj cie się cieplutko!!

8 lutego 2006 , Komentarze (1)

Oj. Dzisiaj mam jakiś beznadziejny dzień. Spać mi się chce, a jeszcze bardziej jeść:)) Sa takie dni kiedy wydaje mi sie, że to wszystko nie ma sensu.Życie jest przeciez krótkie więc po co dołować się dodatkowo jakimiś dietami, komplikować sobie je...Kojarzycie taki obrazek kiedy stajecie na zamarzniętej kałuży ale nie tak do końca zamarznietej:)) Stoicie na lodzie, a pod spodem jest woda. Na środku tej kałuży jest dziurka. Jak podskoczymy lekko to tą dziurką wypływa woda, bulgocze i rozlewa sie na całą powierzchnie lodu. To mój optymizm. Dziękuje Bogu, zrządzeniu losu, moim rodzicom i nie wiem sama komu jeszcze, że zawsze nawet gdy cała jestem skuta takim lodem dołka psychicznego i fizycznego znajdzie się dziurka przez którą pomalutku wypłynie optymizm i niczym nie zmącona radość życia. Musze tylko jakoś przetrwać moment rozmarzania:))) Pozdrawiam cieplutko!!!!!

7 lutego 2006 , Skomentuj

Boże drogi!!Dlaczego ja mam jutro znów płatki owsiane na śniadanie??? Zamienie na coś pysznego!!! Jestem nie żywa. Ide spać. Wszystkim życze dobrej i spokojnej nocy. Buziale!!

7 lutego 2006 , Komentarze (4)

Ale zadyma w pracy!!!Tylko spokojnie. Ze wszystkim sobie poradzę :))Doznałam dzisiaj rano szoku!! Wlazłam na wagę. 72.2kg!!!Jestem dumna ze swojego organizmu i z siebie:)))Zastanawiam się tylko czy to nie za szybko. 2 kilogramy w tydzień?? I wogóle skąd to się bierze?? Nie ćwicze bo jestem leniem, a po za tym nie mam czasu. Jem wszystko co mi poleciłam Pani dietetyczka, w sensie takim, że nie opuszczam posiłków..... No czasem zdaży mi się zjeść podwieczorek na kolacje ale nie chce mi sie wierzyć, żeby to akurat miało jakiś wielki wpływ na tempo sadku wagi...Ale nad czym ja tutaj się zastanawiam????!! Pozostało mi tylko radośnie pochukiwać:))))Do pracy....Do pracy....

6 lutego 2006 , Komentarze (1)

Kurcze!! Ale pyszny obiadek wciągnęłam. Płat z kurczaczka doszony z cebulką. Nigdy tak nie robiłam płatów!! Było pyszne!! A teraz lece z pracy na kurs ale najpierw musze odebrać autko z naprawy:)) Dobrze, że nie mam na nic czasu bo pewnie zabraknie mi go również na to aby umrzeć:)) Będę żyła wiecznie!! A dzięki zdrowemu trybowi życia będę wiecznie młoda i piękna!! Bu ha ha ha ha ha ha!!!!!

6 lutego 2006 , Komentarze (1)

Obudziłam się w nocy koło 24.30 i po prostu koniec spania...Kręciłam się, czytałam, oglądałam TV.W żołądku ssanie takie, że chyba zaczęło mi trawić wnętrzności z barku innych rzeczy do trawienia. W głowie kołowrót... No i jak to się skończyło ??? Ano kromeczka chlebka z szyneczką, ciepła herbatka z łyżeczką miodku i cytrynką i w niespełna 15 minut potem spałam jak dziecko. Ja wiem, że to nic dobrego. Wiem, że szynka, chlebek jak i miodzik oczywiście odłożyły się w cudowny sposób na moich bioderkach ale po prostu nie było innego wyjścią...Za to dzisiaj na zewnątrz minus 15 a ja biegusiem przez całe miasto do pracy. Chyba spaliłam to co zjadłam w nocy:))) Siedze sobie teraz w ciepłym biurze i zastanawiam się co ja tutaj robie???Wkurza mnie ta praca za 200 euro... Prowadze biuro penwemu holendrowi. Pośredniczymy w znajdywaniu pracy polakom w Holandii. Kiedy podpisywaliśmy umowe miało być taaaaaak pięknie!!A tym czasem zakres moich obowiązków zrobił się trzy razy taki jaki miał być, a pensja jakoś nie drgnęła. Zawsze kiedy ktos z pracowników ma problem tam na miejscu to dzwoni do mnie z prośbą o rozwiązanie tego problemu. Zastanawiam się gdzie sens i logika??? Ja tutaj jestem sama, mam mase spraw na głowie, pracuje 24h na dobe i jeszcze muszę pośredniczyć w załatwianiu kłopotów ludzi którzy są w Holandii z ludźmi, którzy też tam są!!! Tam na miejscu pracują trzy osoby i nie potrafią sobie poradzić z koordynacją i zarządzaniem 50cio osobową grupą ludzi!! Ratunku!! Z wykształcenia jestem pielęgniarką i chociaż nie pracuje w zawodzie już od czterech lat dzisiaj przeszłam się do pewnej bardzo miłej przychodni i złożyłam tam swoje dokumenty.Jutro o 18.00 mam rozmowe z Panią dyrektor Nie bedzie mnie tam jakiś Holender wykorzystywać :))))!!! Zarobie pewnie tyle samo, ale zamykam drzwi za sobą o piętnastej i zapominam....Bzdury plote:)) I tak będę myślec o ludziach, których spotkałam w ciągu dnia, zastanwiać się nad ich problemami, nad tym jak można by im pomóc... Taki juz ze mnie człowiek.. W moim charakterze leży współodczuwanie z ludźmi, chęć niesienia pomocy. Już nie raz się na tym poważnie przejechałam i jakoś niczego nie nauczyłam. Chyba jestem niereformowalna :))) No dobra... Poki co jeszcze cały czas pracuje w tym śmiesznym biurze i trzeba sie wziąść do pracy... Życze wszystkim powodzenia w kolejnym dniu. Trzymam za nas wszystkie kciuki!! Uszy do góry!!! Damy rade!!!A świat i tak jest piękny!!!!

5 lutego 2006 , Skomentuj

Oj!! Ale zgrzeszyłam!!!Ale od początku. Koło 13.00 zadzwoniła przyjaciółka. Umówiłyśmy się na 14.00 na koniki. Godzinka cudownej współpracy!! Godzinka przebywania z istotą tak mądrą i inteligentną jakich mało wśród nas, ludzi.Godzinka bycia z jednym z tym stworzeniem.Godzinka paskarskania, wymachiwania ogonem po udanym skoku albo pysznym galopie.Godzinka, ktora zastępuje pół dnia na siłowni, tysiące brzuszków i sprawia wielką, wielką przyjemność!!!Spociłam się jak myszka :)) Jordan też troszeczke pod siodłem:)) ale warto było. Zawsze jest warto!!śłyszeć szum powietrza w uszach podczas galopu, płynąć, współpracować z konikiem, czuć jak chętnie reaguje na twoje zdecydowane prośby, jak chętnie idzie do przodu...Uwierzcie mi!! Bajka!! No i potem...Och!! Potem trzeba było pogadać ze znajomymi, z przyjaciółką, posiedzieć, pobyć po prostu... Przy naszej stajni jest cudowna restauracja z widokiem na ujeżdżalnie. No i jak już tam zasiadłyśmy to wchłonęłyśmy pyszny rosołek i płata z kurczaczka z bryndzą i (tak chyba żeby sie dobić:))) Kawał sernika!!!! Ratunku!!

5 lutego 2006 , Skomentuj

Ale fajowe lenistwo!!Już po śniadanku...Pyszne było... Fitneski z mleczkiem. Bardzo je lubie. Zastanawiam się czy mogłabym zastąpić nimi wszystkie pozycje w których figurują płatki owsiane, których nie cierpie???Życie byłoby ......smaczniejsze :))Musze iść po drzewo do kominka. Ogrzewam dom kominkiem. Cudowne ciepełko. Kaloryfery się chowają. kominek daje przyjemne ciepło ciepło a nie suche i duszne powietrze:))Problem jedynie w tym, że trzeba to to wyczyścić, posprzatać, rozpalić, co jakiś czas dorzucić kolejny kawałek drzewka no i przywieźć to drzewo... Mam jakies 50 metrów od miejsca, w którym składuje drzewo do domu.... Nie nalezy to do przyjemności. Raczej do cięzkiej pracy fizycznej:)))Czasami jestem strasznie zła na los, że jakoś tak sie wszystko potoczyło iż teraz wszystko jest na mojej głowie, ze wszystkim musze sobie radzić sama.... Z drugiej strony obawiam się, że gdyby KTOŚ tutaj przy mnie był cierpiałabym na nadmiar wolnego czasu....:))) Po za tym jest jeszcze jeden pozytywny aspekt tej sytuacji. Życie nauczyło mnie, że nie ma rzeczy niemożliwych. Jesli istnieje taka potrzeba to poradze sobie ze wszystkim i (tak cichutko się tutaj przyznam)jestem z tego dumna.Pozdrawiam wszystkich cieplutko!!!

4 lutego 2006 , Komentarze (2)

Ale mam ssanie w żoładku!! Ratunku!! Właśnie wróciłam ze spaceru z Aną. Pięknie chociaż zimno. Gałęzie uginają sie pod ciężarem leżącego na nich śniegu, drzewa skłaniaja się ku sobie tworząc piękny, biały tunel. Skrzy sie wszystko w świetle księżyca. Nie lubie zimy, nie lubie marznąć ale dzisiaj wyjątkowo czułam się tak jakby ktoś przeniósł mnie do innego świata, takiego bez kłopotów, bólu i płaczu. Świata świetlistego, czystego, cichego. Było mi ciepło i lekko... Wokół tylko drzewa - niemi świadkowie naszych nastrojów...Wyciszyła mnie panująca wokół cisza. Nie wiem jak ale udało mi sie osiągnąć wewnętrzny spokój.... Cudowne uczucie....Ana szczęśliwa... Ja też... Życze Wam wszystkim dobrej nocy....