Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Nie jestem konsekwentna w swych działaniach w związku z powyższym trudno osiągnąć mi wymarzony cel. Już po raz setny rozpoczynam dietę od nowa i mam nadzieję że po raz ostatni ...

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 73525
Komentarzy: 818
Założony: 3 listopada 2013
Ostatni wpis: 1 marca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Meg73

kobieta, 51 lat, Miasto

170 cm, 101.80 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: zejść z wagi trzycyfrowej i NIE PODDAWAC SIĘ JUŻ NIGDY !!!!!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 marca 2014 , Komentarze (16)

Od wczoraj rozpoczęłam intensywne ćwiczenia. Leń kanapowy ruszył swój tłusty tyłek i zaczął ćwiczyć. Przyznam że było to mega wyzwanie dla mnie. Aerobik z callaneticsem połączony. Byłam taka zdesperowana że nie odpuściłam. Bałam się że będę bardzo odstawała od grupy i tak spinałam pośladki że nadążyłam za wszystkimi wprawionymi w "boju". Pierwszy raz od bardzo dawna byłam z siebie dumna. Po powrocie do domu i wzięciu prysznica poczułam że ja jednak mam jakieś mięśnie. To było wspaniałe uczucie. Ćwiczenia są dwa razy w tygodniu. Jutro pędzę na godzinną zumbę i prawdę mówiąc jestem tak podekscytowana że nie mogę się doczekać jutra.


16 marca 2014 , Komentarze (12)

Dzisiaj chyba już setny albo kilkusetny raz zaczynam od nowa. Już zaczyna mnie to męczyć ale wczoraj pewna Vitalijka dodała mi sił swoją wiadomością. Napisała mi ta ciepłe słowa, że od razu wróciła mi chęć i siła do walki. Powiedziała mi, że nawet jak upadnę to podniesie mnie i dalej pójdziemy razem ... by dojść. Dziękuję Ci za każde słowo wsparcia wypowiedziane do mnie. To tak wiele dla mnie znaczy. Każdy miły komentarz podtrzymuje mnie na duchu, dodaje siły i motywacji. Wiem, że odchudzanie jest bardzo trudnym i długim procesem. Złożonym ze wzlotów i upadków. W moim przypadku przeważnie z upadków. Ten tydzień miałam wyjątkowo trudny i dość nerwowy. Problemy zdrowotne przesłoniły moją dietę i strasznie odbiło mi się to na wadze. Znowu zobaczyłam "trzycyfrówkę" ale mam nadzieję że nie na długo. Zaczęłam walczyć o swoje zdrowie ... właściwie o lepsze jutro. Podniosę się po raz kolejny i zawalczę. Tym razem bez marudzenia i wpadek. Zaczynam uczciwą dietę i ruch. Utracone kilogramy przybliżają mnie do zdrowia a przede wszystkim do pięknej sylwetki. Znowu jestem na początku tej drogi. Myślę, że tym razem pójdzie mi lepiej ... choć na pewno nie będzie łatwo.

       

Miłej niedzieli życzę i pozdrawiam cieplutko .


 Dzisiaj upiekłam ciasteczka owsiane dla diabetyków i to właśnie ja ...

                                   

9 marca 2014 , Komentarze (9)

                                                                                                     
Dzisiaj zdecydowanie pod wozem. Waga na plus a cukier ładnie spada w dół. Trochę mnie zdołowało jak na wadze zobaczyłam zwyżkę ... po pomiarze glukometr wskazał 112. Matko jedyna ... takiej wartości ja już dawno nie miałam jak w ogóle od początku mojej choroby taki był. Ten fakt uradował mnie na maxa. Nie poddaję się jednak  Nie mogę się poddać. Walczę dzisiaj zacięcie o moją wagę. Dietkę trzymam rygorystycznie. Może z obiadkiem trochę przesadziłam ale zaraz go mam nadzieję spalę na rowerku. Pogoda dzisiaj iście wiosenna. Słoneczko świeci, ptaszki śpiewają  żyć nie umierać.
W związku z tym, że waga dzisiaj nie chce ze mną współpracować to "załatwię" ją w inny sposób. Odpocznę troszkę po obiadku i na rower. Przejadę mój dystans czyli 10 km i zobaczymy czy jutro szklana nie polegnie. Jazda będzie bardzo intensywna bo ja wsiadając na rowerek dostaję takiego powera że trudno mnie zatrzymać. Nie poddam się bez walki. Cukier biorę sposobem więc i na wagę muszę też znaleźć sposób.
Moje dzisiejsze menu :
Śniadanie : mała kromka chleba razowego, pasta z makreli, sałata i rzodkiewka
II śniadanie: połówka grejpfruta, cienki plaster pieczonego schabu
Obiad: wątróbka drobiowa duszona z cebulką i pieczarkami
Podwieczorek : pomarańcza
Kolacja: serek wiejski.
Więc teraz do dzieła. Tyłek na rower i w trasę.
Edit :
Moja aktywność:
- jazda na rowerze 10 km
- bieg 500 m
- 50 brzuszków
Nie dam się szklanej. Co to to nie.



Dużo  słoneczka życzę na dzisiaj.
                                            Pozdrawiam cieplutko :)



                                      


8 marca 2014 , Komentarze (8)


                                                 


Blask porannego słoneczka obudził mnie w dobrym humorze. Jak co sobota wyjazd na większe zakupy i za chwilkę do pracy czyli do sprzątania, prania i gotowania. Dzionek zapowiada się bardzo ładnie na dworze i w serduszku również bo jestem dzisiaj pełna optymizmu. Poranne ważenie też dodało mi powera bo jest trochę na minusie. Nie za wiele ale zawsze coś. Waga trzycyfrowa pożegnana więc już może być tylko lepiej. Na zakupach oprócz tradycyjnych zakupów wpadły sery dla mnie - mozzarella i ser typu włoskiego i moje ulubione owoce : czerwone grejpfruty, pomarańcze i ukochane pomelo. Na drugie śniadanko z okazji dzisiejszego święta zjadłam połowę pomelo i czuję się rozgrzeszona. Pomyślałam ze zrobię sobie mały prezencik a przy okazji uzupełnię moje braki w kosmetykach i poszłam do drogerii natura. Zakupiłam sobie krem, lakier do włosów i maseczkę do twarzy i oto niespodzianka... w prezencie jako kobieta dostałam mascarę XXL. Bardzo miły upominek. Dzionek więc będzie słoneczny, wesoły i milutki jak myślę. Tego również życzę Wam drogie KOBIETKI.
Dużo słoneczka, mnóstwo uśmiechu i MEGA SPADKÓW WAGI.
Buziaczki :)


                             
Rano jesteśmy  ....  







wieczorem będziemy .... 


                                                 

5 marca 2014 , Komentarze (14)



Dzisiaj wróciłam do domu skrajnie wyczerpana. Dzień w pracy bardzo ciężki ... dużo zajęć, obowiązków. Strasznie ciężko było to przetrwać. Może opadam z sił bo na diecie cukrzycowej radykalnie zmniejszyła się ilość kalorii? ... być może. Muszę jakoś odreagować ten stres i przeciążenie organizmu.
Z lepszych wiadomości to waga ładnie spada. Pozbyłam się już tej znacznej nadwyżki kilosów, która mi wpadła w trakcie mojego doła. Wyszłam już z tego letargu. Teraz już jest z każdym dniem lepiej. Do dietki się już przyzwyczaiłam i takie porcje wystarczają mi w zupełności. Jedynym problemem jaki pozostał to dalsze zatrzymywanie wody w organizmie ale jakoś sobie z tym radzę. Druga dobra wiadomość to taka, że rano w lustrze łazienkowym podczas porannej toalety nie zobaczyłam znajomego "hipopotama" i dostrzegłam ze mam oczy i moja twarz zaczyna przybierać normalny wygląd. Cieszy mnie to niesamowicie. Ubrania też zaczynają być coraz luźniejsze. Moja ulubiona czerwona kurteczka zasunęła się dzisiaj bez trudu nawet powiedziałabym z luzem a nie jak zwykle po wciągnięciu brzucha. Widzę nareszcie ogromne światło w ciemnym jak dotąd tunelu. Teraz wiem ze się uda.
Dzisiejsze menu typowo jajeczne ... bo jak wiadomo dzisiaj rozpoczął się post. Nie miałam czasu ani pomysłu na coś fajnego.
Moje dzisiejsze menu :
Śniadanie : mała kromka razowego chleba jajko na twardo,łyżeczka majonezu, pomidor, rzeżucha i szczypiorek, kawa inka z mlekiem
II śniadanie : serek wiejski, jabłko, herbata zielona
Obiad : omlet z 2 jajek ze szczypiorkiem, rzodkiewka i sałata
Podwieczorek : jabłko, kawa inka z mlekiem
Kolacja : mała kromka chleba razowego, serek naturalny z ogórkiem kwaszonym i koperkiem, sałata, pomidor, herbatka owocowa.
Przesadziłam dzisiaj z tymi jajkami ale miałam na nie straszną ochotę i mam wrażenie że długo nie sięgnę po jajka.

Edit: Moja aktywność:
Właśnie przebiegłam z synem 500 m. Ledwo żyję.
50 brzuszków.



2 marca 2014 , Komentarze (18)




Dzionek zaczął się bardzo wcześnie jak na złość bo pobudką o 6,00. Mój biologiczny budzik niestety nie da mi spać ale może to i lepiej. Od rana ważenie i pomiar glukometrem. Waga zaskoczyła mnie mega pozytywnie bo jest ładny spadek...  nie cieszę się jednak bo spadają nadprogramowe kilogram, które udało mi się uzyskać w okresie załamania. Najważniejsze jednak że spadają. Wzięłam się ostro w garść i pracuję nad sobą. Trzymam dietę cukrzycową praktycznie bez odstępstw. Czasami wpadnie nadprogramowo jedynie jakiś owoc lub warzywko ale tym się nie martwię bo to witaminki. Dieta cukrzycowa jak się już do niej człowiek przyzwyczai to nie jest taka zła. Myślałam że będzie gorzej. Najważniejsze że kiloski spadają ... tłuszczyk topnieje i samopoczucie jest extra. Mam nadzieję ze wytrwam na tej dietce a właściwie wdrożę w życie ten plan żywieniowy bo to właściwie nie dieta tylko sposób na zdrowe życie diabetyka. Co do glikemii ... to mój poranny pomiar też był zadowalający 131 więc nie jest źle. Nigdy rano na czczo nie miewałam takich wyników ... więc mam nadzieję ze to dzięki dietce. Od rana myślę co tutaj wykombinować do jedzonka na dzisiejszy dzionek. Pomysły na menu przychodzę mi spontanicznie więc nie będę dzisiaj nic planowała. Zaplanuję jedynie wieczorem jedzonko na jutro bo od rana znowu do pracy i muszę zabrać ze sobą mój "niezbędnik jedzeniowy" więc wszystko musi być zaplanowane w najdrobniejszych szczegółach. Dalej ruszam więc do przodu metodą małych kroczków. Nie planuję nic ani nie zakładam by później się nie rozczarować.
Moje wczorajsze menu :
Śniadanie : kanapka - mała kromka chleba razowego, pasta z makreli, sałata i rzodkiewka, kawa inka z mlekiem
II śniadanie : twarożek z rzodkiewką i ogórkiem, herbata owocowa
Obiad. ryba pieczona w folii, surówka z kapusty kiszonej, marchewki i jabłka, herbata zielona
Podwieczorek : pomarańcza, 2 łyżki muesli pełnoziarnistego
Kolacja : kanapka - mała kromka chleba pełnoziarnistego, pasta z łososia, sałata, rzodkiewka, ogórek, szklanka kefiru, herbata owocowa.




27 lutego 2014 , Komentarze (12)

Dzisiaj trzeci dzień mojej diety diabetologicznej i czuję ze ona jest dobodziejstwem dla mnie. Rano waga zaskoczyła mnie małym spadeczkiem - 0,3 kg. Niby prawie nic a jednak bardzo cieszy. Cały dzionek bardzo grzeczniutki dietkowo. Wytrwałam i to całkiem nieźle. Pilnuję godzin posiłków by jeść je o stałych godzinach choć przyznam, że nie jest to łatwe bo większość z nich wypada w pracy i rano muszę je wszystkie przyszykować. Wstaję więc skoro świt tzn. 5,30 by przyrządzić sobie jedzonko. i zdążyć do pracy na 7,15. W celu dogodnego transportu mojego menu zakupiłam sobie wspaniałe pojemniczki obiadowe, które jak lego składają się w jedną całość. Koleżanki w pracy śmieją się co rano, że rozkładam swój bar. Organizuję sobie tak czas by posiłki były regularne. Powoli przyzwyczajam się do smaku mojej dietki, która praktycznie jest bez smaku tzn. bez soli a jedynie przyprawiona przyprawami. Powoli wdrażam lekkie ćwiczenia. Z czasem będą coraz bardziej intensywne gdyż zapisałam się na calanetics i zaczynam jeździć moim ulubionym rowerem.
Mam nadzieję ze uda mi się zmienić mój tryb życia na zdrowy i dostosowany dla diabetyka.
Moje menu :
śniadanie : 2 małe kromki chleba razowego z pieczonym filetem z kurczaka, sałatą i rzodkiewką, zielona herbata
II śniadanie : serek wiejski, jabłko
Obiad : gotowany na parze filet z kurczaka i surówka, z marchewki, selera, jabłka , oliwa z oliwek
Podwieczorek : mandarynka
Kolacja : pieczywo chrupkie 1 kromka, plaster chudego twarogu. mały kubeczek kefiru.

Sama się dziwię ze daję radę i do tego mam takiego speeda do pracy. Czuję się bardzo lekko i widzę ze mam dużo energii. Czuję że mogę góry przenosić.

Pozdrawiam cieplutko

      

26 lutego 2014 , Komentarze (13)


                                    

Od dwóch dni stosuję dietę diabetologiczną 1200 kcal. Przyznam się szczerze, że to nie lada wyzwanie. Menu bardzo okrojone i składa się z produktów o niskim indeksie glikemicznym. Ciężko jest strasznie ale jakoś daję radę. jedyne wpadki jakie mi się zdarzają to zjedzenie rzodkiewki bądź jabłka. Myślę, że jeszcze ze dwa dni i jakoś się przyzwyczaję. Staram się przestawić sobie psychikę na dobry tor że to dla mojego zdrowia i dzięki temu mi dobrze idzie. Wiem, że moja droga do ładnej sylwetki będzie wyboista ale cóż ... dam sobie radę.
Pozdrawiam cieplutko w ten piękny dzionek

                                               

23 lutego 2014 , Komentarze (12)

Dzisiaj jest piękny wiosenny dzionek który nastraja optymizmem. Słoneczko zagląda pięknie do okna ... więc to wspaniały czas na naładowanie akumulatorów. Troski dnia codziennego sprawiają ze patrzę na otaczający mnie świat w pesymistycznym nastroju. Czuję się jakoś dziwnie ... to znaczy jakby uszło ze mnie całe powietrze. Jestem "pozbawiona życia" i energii by dalej walczyć. Czuję się jakbym się wypaliła. Swoją ostatnią dietkę rozpoczęłam we wrześniu z wielkim entuzjazmem. Z dokładnością pilnowałam godzin posiłków i komponowałam je tak by były zgodne z założeniami mojej diety. Udawało się w 100 %  a kilogramy leciały tak że byłam z tego bardzo dumna. Kresem tej euforii był mój pobyt w szpitalu i zabieg. Po zabiegu nerwy w czasie oczekiwania na wynik hist- pat chyba zrobiły swoje bo waga stanęła a ja pozbawiona zupełnie zapału do odchudzania nie starałam się żeby ją znowu rozruszać. Od tego czasu minęło już 3 miesiące a ja zostałam w martwym punkcie. Czuję się jakaś bardzo ociężała ... jak balon z którego uszło powietrze. Nie mam jakoś zapału by kontynuować walkę o swoją sylwetkę i swoje zdrowie. Wiem że powinnam i mój wewnętrzny głos próbuje mnie do tego przekonać ale niestety bez rezultatu. Nawet osoba która bardzo lubię ... choć znamy się jedynie wirtualnie ... próbuje mnie ustawić do pionu ale z miernym skutkiem. Może się wypaliłam ? Może już jestem przemęczona ? Nie potrafię nawet odpowiedzieć sobie na to pytanie. Myślałam że odchudzając się w grupie zmotywuję się do działania ... ale odniosło to wręcz odwrotny skutek. Presja jaka ciążyła na mnie odsuwała mnie od mojego celu. Czułam się przytłoczona i zupełnie bezradna. Moja psychika zaszwankowała. Nie mogę się pozbierać by obrać sobie jakiś konkretny cel ... bo jak do tej pory wszystko zawodzi. Może to przesilenie wiosenne, może stres który towarzyszy mojej pracy ... sama nie wiem. Myślę że słoneczko spowoduje, że pozytywnie naładuję swoją "życiową baterię" i odbiję się od tego pesymizmu. Jak na razie pogoda jest piękna i nastraja do długiego spacerku. Mam nadzieję że piękne słoneczko delikatnie muskające moją twarz poprawi mi humor i natchnie mnie ponowną ochotą do walki o siebie


                     

                                                           

                                                 

19 lutego 2014 , Komentarze (16)

Jest mi bardzo trudno wytrwać na diecie niskowęglowodanowej ale kto powiedział że będzie łatwo..... Właśnie ... nikt. Staram się jak mogę wdrożyć ją w życie tak na 100 % ale czasami gubi mnie zamiłowanie do smaku pomelo. Uwielbiam ten owoc i zastępuje mi słodycze. Założyłam sobie taki pamiętnik odchudzania w formie zeszytu. Wszystko w nim zapisuję tzn ... ile ważę, ile wskazał rano glukometr a także co w danym dniu jadłam. Pisząc nadwyżkę jedzeniową trochę drży mi ręka ale co prawda to prawda. Czytając go zaczynam analizować wszystko i ruszać głową. Nie jestem wprawdzie głodna na tej diecie ale potrzebuję czasu by się z nią oswoić. Doszłam także do wniosku, że moje pozytywne nastawienie dużo daje i łatwiej pokonuję przeciwności.
Założyłam sobie również ze do celu dojdę metodą "małych kroczków" Staram się przetrwać każdy dzień dietkowo i nie wybiegać w przyszłość.