Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Nie jestem konsekwentna w swych działaniach w związku z powyższym trudno osiągnąć mi wymarzony cel. Już po raz setny rozpoczynam dietę od nowa i mam nadzieję że po raz ostatni ...

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 73521
Komentarzy: 818
Założony: 3 listopada 2013
Ostatni wpis: 1 marca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Meg73

kobieta, 51 lat, Miasto

170 cm, 101.80 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: zejść z wagi trzycyfrowej i NIE PODDAWAC SIĘ JUŻ NIGDY !!!!!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

5 kwietnia 2014 , Komentarze (24)

                                           

Wczoraj popłynęłam na maxa. Od rana jadłam posiłki zakazane w mojej diecie. Wpadło kilka kromek białego chleba, którego nie jadłam od miesięcy, śledzie, czekolada ,dwie oponki z czekoladą i kilka pierogów. Takiego miałam smaka na te śledzie w occie a później wszystko już poszło jak lawina. Wpadły też kanapki z boczkiem i 3 pomarańcze. Wieczorem bolał mnie brzuch a od rana mam strasznego moralnego kaca bo na wadze zwyżka. Byłam załamana ale pomyślałam, że dość już tego szaleństwa. Dzisiaj zbieram dupę w garść i walczę od nowa. Wiem, że jak odpuszczę to odrobię wszystkie stracone kilogramy a to totalna PORAŻKA. Nie poddam się więc bo jak to zrobię , to koniec ze wszystkim co do tej pory osiągnęłam. Dzisiaj grzeczniutko od rana. Śniadanko iście dietkowe  i planuję dużo ruchu. Wczoraj pomyłam wszystkie okna w domu tzn. było ich 6, uprałam wszystkie firanki i zasłony, wyczyściłam wszystkie parapety.. Trochę się zmęczyłam ale to kropla w morzu w porównaniu do tego co zjadłam. Dzisiaj planuję sprzątanie całego domku i obejścia a później na rower. Mam dzisiaj ochotę przejechać dwa moje dystanse czyli 2 x 10 km. Jak wyjdzie to zobaczymy. Mam nadzieję że nie będę się wstydziła znowu że nie dotrzymałam danego sobie słowa. 

           

              DO DZIEŁA WIĘC !!!!!!  DUPA W TROKI !!!!!!!!!!!!

   PS./ Sorki za treść ale musiałam sobie dowalić by wrócić na właściwe tory i nie żałować później.                             

             

                                                         

3 kwietnia 2014 , Komentarze (18)

                                     

                               

                                                   

                                             

   

                                           
Dzisiaj strach mnie paraliżuje od rana. Już niedługo jadę na wizytę do urologa z pełnym pakietem badań w ręku. Po przejrzeniu wszystkiego ma postawić diagnozę czy to jest nefropatia cukrzycowa bo niewątpliwie z nerkami coś jest nie halo bo są powiększone. Jak sam stwierdził nie chciałby żeby to było to bo jest strasznym powikłaniem. Powiem Wam szczerze że denerwuję się od rana. Niby tłumaczę sobie że nie będzie tak źle ale jednak nerwy są straszne. Nawet owsianka na śniadanie staje mi w gardle. Mam do siebie ogromna pretensję, że sama sobie zapracowałam na tą moją cukrzyce i wszystkie choroby metaboliczne. Bezkarnie zajadałam się smakołykami i rozgrzeszałam się mówiąc "jestem w ciąży i wolno mi jeść", później było dojadanie po dziecku, później już poszło jak lawina. Teraz spojrzałam prawdzie w oczy ja po prostu byłam strasznym żarłokiem i tyle. Teraz kiedy nie jem tego co domownicy tylko stosuję moją dietkę lodówka jest zawsze pełna mimo że kupuję tyle co zawsze. Wniosek wysuwa się tylko jeden. To ja pożerałam wszystko jak odkurzacz a później dziwiłam się że tak tyję. Zdarzało się że jadłam nawet o 22 co teraz jest nie do pomyślenia. Kolację lekką jem najpóźniej o 18 i śpię później spokojnie i rano jestem wypoczęta. Zmieniłam radykalnie swoje nawyki nie tylko żywieniowe ale diametralnie przeorganizowałam swoje życie. Zdrowe żywienie, higieniczny tryb życia i mnóstwo uwagi poświęcam teraz swojemu wyglądowi. Same plusy dla mnie tylko czy nie jest już za późno ... na to by być zdrową. Mam nadzieję że nie. 

Mam również nadzieję że dostanę drugą szansę od losu i obiecuję uroczyście  NIE  ZMARNUJĘ TEJ SZANSY . Zawalczę o siebie i swoje zdrowie.

EDIT:

Lekarz nakrzyczał na mnie że doprowadziłam swój organizm do takiego stanu. Mówił także, że sama jestem sobie winna i teraz mam się wziąć za siebie bo rozpoczyna się nefropatia cukrzycowa. Wyniki na szczęście tragiczne nie są ale także cudu nie ma. Proces ten może się zatrzymać a nawet cofnąć ale jedynie w takim wypadku kiedy moja aktywność fizyczna bardzo wzrośnie. Obiecałam panu doktorowi to oraz to że do kolejnej wizyty znacząco schudnę  co odciąży moje nerki. Okazuje się że zgromadzony tłuszcz uciska na nerki i nerwy obwodowe.Kolejna wizyta za 2 miesiące więc muszę spinać pośladki i zasuwać do przodu. Już nie chcę takiego wykładu wysłuchiwać drugi raz.

                                           

                                            

                                           

30 marca 2014 , Komentarze (6)

Witam bardzo radośnie od rana. Nareszcie wraca mi optymizm i chęć do dalszej walki a to za sprawą szklanej wyroczni. Na końcu ... zobaczyłam 7 czyli 97,9 kg ale zawsze siódemeczka. Waga pięknie współpracuje i docenia moje starania. Jak długo ja na to czekałam... Po obserwacji swej diety doszłam do pewnych wniosków co sprawiało, że nie chudłam a wręcz tyłam mimo stosowania diety. Dzisiaj już tych błędów nie popełniam i waga leci w dół. To daje mi ogromnego powera i napędza do działania. Dzisiaj słoneczna i piękna niedziela ... aż się chce żyć i działać.

Dietka od rana wzorowo i picie również. Miałyście rację mówiąc że po jakimś czasie picia wody organizm sam się będzie dopominał o wodę. Teraz picie wody wchodzi mi w krew tak jak ćwiczenia. 

Dzisiaj planuję dużo ruchu pomimo @ która chyli się już ku schyłkowi. Mam nadzieję że uda mi się wypełnić wszystko co zaplanowałam.

                                     

Wczoraj widziałam bociana w locie. To pierwszy widziany w tym roku i zarazem dobra wróżba, ze rok będzie bardzo dobry. Może to zabobon ale ja w to wierzę i to dodaje mi powera. 


                 

                   

29 marca 2014 , Komentarze (7)

                 

Dzisiaj moje szklane liczydełko zaskoczyło mnie mega pozytywnie z rana. Wyrocznia wskazała 98 kg czyli 2 kg mniej. Na buzi pojawił się ogromny banan, który znikł po chwilowym przemyśleniu. Ten spadek mógł być spowodowany bardzo intensywną @ która to nawiedziła mnie z zaskoczenia. Moja waga wtedy szaleje a później niestety wraca do normy. Niemniej jednak widok ten był dla mnie milusieńki. Po ostatnim złym dniu poczułam, że życie do mnie wraca. Próbuję pogodzić się z tą sytuacją bo i tak nie jestem w stanie nic zmienić więc muszę zaakceptować to i spróbować jakoś iść do przodu.

Dzisiaj zaszalałam u fryzjera. Odmieniłam swój image i stałam się blondynką. Zrobiłam na włosach baleyage i prawdę powiedziawszy trochę trudno mi się przyzwyczaić do tego koloru gdyż przez jakiś czas miałam swój naturalny kolor włosów czyli ciemny blond .. taki właściwie nijaki ... bez wyrazu. Zaczynam wprowadzać w swe życie zmiany. Myślę że będą na lepsze. 

Dzisiaj dietkowo wzorowo, woda również i rower zaliczony 10 km. Mam nadzieję ze szklana to nagrodzi.

           

                             

28 marca 2014 , Komentarze (18)

Witam. Dzisiejszy wpis już nie jest tak pozytywny jak ostatnie. Życie daje mi niezłego kopa tylko dlaczego w wojskowych butach nie w trampkach?. Mój 15 letni synalek sprawił że mój optymizm znikł jak banka mydlana. Chłopak jest w trakcie "buntu nastolatka" . Jestem normalnie załamana. Wszystko jest na NIE na mega NIE. Uczyć się NIE, sprzątać pokój NIE, pomagać w domu NIE. Jest tak mądry i dorosły że wprost łeb urywa. Już wymiękam bo nie wiem jak dotrzeć do tego chłopaka. Moja dietkowa motywacja dzisiaj nikła. Nie mogę się pozbierać w całość. Wymiękam przy nim. Prośby nie pomagają, groźby tym bardziej, krzyk odnosi odwrotny skutek. Wymiękłam. Mam ochotę zaszyć się w mysią dziurę albo wyjechać na Alaskę aby dalej od niego. Co zrobiłam źle? ... nie mam pojęcia. Co robię źle? ... również nie mam pojęcia. Jak to przetrwać ... też nie mam pojęcia.

Z pozytywnych spraw to jutro idę do fryzjera i mam nadzieje poprawić sobie nastrój.

Pozdrawiam piątkowo.

27 marca 2014 , Komentarze (12)

Witajcie moje drogie. Dzisiaj mega pozytywny dzionek. Rano ważenie dało mi niezłego kopa do działania. Szklana nareszcie kapituluje. Już nie mam dwucyfrówki ale paska nie zmieniam. Zmienię jak będzie co pokazać. Nie chcę zapeszać. Dietka idzie mi bardzo dobrze, picie wody również a ćwiczonka odrobinkę gorzej bo sprawy rodzinne wzięły górę w tym tygodniu. Pogoda również nie sprzyjała wycieczkom rowerowym nad czym bardzo ubolewam bo kocham jazdę moim rowerem. Czuję się wtedy jak nowo narodzona. Każda aktywność fizyczna sprawia mi mega radość. Dzisiaj usłyszałam również fajny komplement od mojej koleżanki. Popatrzyła na mnie i powiedziała że ostatnio chudłam i odmłodniałam. Zaśmiałam się słysząc taki tekst a ona na to ze wcześniej mi się nie przyglądała a teraz widzi dużą zmianę. Cieszę się słysząc takie słowa. To daje ogromnego powera do dalszej walki. Dzisiaj mykam na zumbę. Od rana jestem nakręcona bo nie mogę się już doczekać. Uwielbiam takie ćwiczenia. Wspaniała muzyka i mnóstwo kręcenia tyłeczkiem ... to coś co sprawia ze czuję się wspaniale. Ostatnio zainwestowałam także w fajny strój sportowy i buty żeby czuć się dużo pewniej. Sama siebie nie poznaję ale nie ma już tej zakompleksionej osoby, która nie chciała patrzeć w lustro, która wstydziła się iść na zakupy bo czułam jak ludzie obcinają mnie wzrokiem. Mam nadzieję że to zniknęło na zawsze. Wiem, że się nie dam. Będę walczyła o siebie ... o swoje zdrowie.

Wczoraj robiłam sobie badania nefrologiczne po ostatnim epizodzie z nerkami. Wyniki mam dobre więc to co mi dokucza mam nadzieję da się wyleczyć lekarstwami. Nie daję się ... nie czuję bólu. Wiem że jak schudnę to stanę się inną osobą.

W lustrze nie widzę już hipopotama lecz dużo szczuplejszą buźkę.

Dziękuję Wam wszystkim za wsparcie i miłe słowa ... za otuchę dodawaną mi w chwili zwątpień. To dzięki Wam moje KOCHANE podniosłam się i walczę. Jesteście WSPANIAŁE.

Pozdrawiam serdecznie  (slonce)  Buziolki (dziewczyna)

                                 

25 marca 2014 , Komentarze (14)

Jest właśnie tak jak w tytule. Moja dieta nabiera rozpędu. Właściwie nie dieta a walka o samą siebie. Trzymam uczciwie dietkę, dużo piję co w moim przypadku jest naprawdę trudne i ćwiczę. Te ćwiczenia trzymają mnie przy życiu. Zdradzę Wam pewien sekret. Dzisiaj nie brałam w ogóle leków. Chciałam zobaczyć jak mój organizm poradzi sobie z tym. Dietkuję i piję ziółka na obniżenie poziomu cukru i muszę przyznać że wszystko jest dobrze. Poziom glukozy cały dzień jest w normie. Szukam dla siebie nowej drogi, która odmieni moją egzystencję. Życie może być naprawdę znośne kiedy człowiek wie jak nim pokierować. Mnie zbyt często wiele spraw wymyka się spod kontroli. Najbardziej gubi mnie miłość do słodyczy. Postanowiłam przełamać swą słabość i ćwiczę siłę woli. Wolę mam silną bo rzuciłam palenie papierosów z dnia na dzień a paliłam długo po 20 szt dziennie. Jestem wolna od nałogu już 1,5 roku. Dałam radę  Postanowiłam ,że ze słodyczami też rozprawię się bardzo podobnie. Nie zajadam żadnych słodyczy już drugi tydzień. Jeżeli nachodzi mnie ogromna ochota na słodkie piję wtedy sok grejpfrutowy. uwielbiam go. Byle nie myśleć i nie widzieć nic słodkiego.

Dzisiaj mykam na moje ukochane ćwiczonka. Nie mogę się już doczekać aż poczuję wszystkie swoje mięśnie. Bardzo mi się to podoba bo zaczynam widzieć jak mój otłuszczony brzuch nabiera kształtów. Byle do przodu. Każdy dzionek mnie cieszy gdy mogę powiedzieć że w 100% wypełniłam swój plan.

Waga dzisiaj pokazała spadek 0,8 kg :D

               

23 marca 2014 , Komentarze (12)

                     

Dzisiejszy dzionek obudził mnie pięknym słoneczkiem. Aż chce się żyć patrząc na tak piękną pogodę. Kolejnym miłym akcentem poranka była piękna współpraca wagi i glukometru. Jestem bardzo zadowolona, ze nareszcie odkryłam swoja drogę, która może okazać się dla mnie zbawienną. Dzisiaj niedzielne błogie lenistwo. Dietkę trzymam w 100% i postanowiłam dużo pić. Z tym mam jednak dalej duży problem ... ale przezwyciężę go. " Od rana mam dobry humor ..." jak w piosence. Robię dla chłopaków obiadek i wyruszam na moim rowerku w drogę. Dzisiaj piękna pogoda więc mogę poświęcić na tą przejażdżkę więcej czasu. Już się nie mogę doczekać wtorku kiedy to poćwiczę mój ulubiony aerobik i będę czuła każdy mięsień z osobna.

To prawda, że aktywność fizyczna wyzwala w organizmie mnóstwo endorfin widzę to po sobie każdego dnia.

Jestem już po rowerku. Przejechałam moją ulubioną trasę 15 km i nie było łatwo. Wiał silny wiatr i jazda była ogromnie trudna ale powiedziałam sobie, że jak odpuszczę to kolejny raz przegram i parłam dalej. Dojechałam do końca. Po powrocie do domu zrobiłam pomiar cukru. Glukometr wskazał 87. Cudny wynik dla mnie. To norma zważając na to że nie brałam południowej dawki leków. Ruch jest więc dla mnie zbawieniem. Pokonam cukrzycę zanim ona pokona mnie.

Pozdrawiam cieplutko i życzę wspaniałej niedzieli.

                          

                                

               

                                      

               

                             

    

                             

22 marca 2014 , Komentarze (13)

Witajcie Kochane. Dzisiaj mega miłe zaskoczenie z rana a właściwie dwie niespodzianki. Wskazanie glukometru 112 i szklana skapitulowała -2,2 kg. Jestem taaaaka zadowolona. Nareszcie są wymierne efekty moich starań. Dietka i ruch przynoszą efekty. Teraz już nie spocznę na laurach. Idę do przodu. Dzisiaj sprzątanie całego domu i jak zwykle pranie i gotowanie. Później wskoczę na mój rowerek i w plener. To dopiero uczucie jak wiatr rozwiewa włosy a nie monotonne pedałowanie w pokoju. Muszę dzisiaj zmodyfikować swoją trasę tzn. wydłużyć ją o co najmniej 2 km. Z czasem chcę dojść do 20 km. Piękne widoki są warte tego wysiłku. Wiosna już wszędzie zagląda. ... słoneczko świeci ... ptaszki śpiewają. Czuję że moja moc wróciła. Mam nadzieje w następnym tygodniu zobaczyć dwucyfrówkę. Wiem że zobaczę bo podkręcę tempo i szklana dalej spadnie. 

W cudownym humorku życzę wszystkim wspaniałej soboty ...

Edit:

Właśnie wróciłam z przejażdżki - 15 km na liczniku

Dietka na 100%  - 2 litry płynów - poziom glukozy  88

Plan wykonany (6 pkt).

                                               

21 marca 2014 , Komentarze (11)

Witajcie drogie Vitalijki. Tytuł wpisu może dość nietypowy ale faktycznie jestem zarażona miłością do aktywności fizycznej. Wczoraj pierwszy raz byłam na zumbie. Zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia. Ja leń kanapowy żyjący całe lata bez ruchu ...wyłączając jedynie spacery ... wczoraj postanowiłam spróbować czegoś nowego. Odważyłam się i poszłam. Bałam się kompromitacji bo jak twierdziłam nie znam tych układów, kroków i całej reszty, ale z każdą minutą łapałam bo nie jest to takie trudne. Powiem szczerze że daje w kość zdrowo. Po 40 minutach ćwiczenia byłam tak mokra jakbym wyszła z sauny. Nie mogłam złapać oddechu ale byłam z siebie dumna ,że nie bardzo odstawałam od grupy. Po tym czasie myślałam że to koniec na dzisiaj ale nie ...  później była karimata i brzuszki, rozciąganie i inne fajne ćwiczenia. Nigdy nie myślałam że pokocham aktywność. Od tylu miesięcy praktycznie żadnego ruchu. Dzisiaj miał być dzionek wolny od ćwiczeń ale wymyśliłam sobie że pojadę na przejażdżkę rowerową. Zrobiłam 10 km na rowerku z prędkością 20 km/h. Nie wierzyłam patrząc na licznik ale ja uwielbiam jeździć na rowerze. Ten dystans jest już dla mnie za krotki, muszę więc wydłużyć sobie trasę. Teraz przed wieczorkiem wybrałam się pobiegać i przyznam że moje 500m przebiegłam już w szybszym tempie. Czuję się wspaniale po takim ruchu a mój glukometr to docenia. Po rowerku wskazał piękną 100. Cieszę się z tego jak dziecko. Mogę opanować tą cukrzycę. Dietka dzisiaj też wzorowo. Żadnego podjadania. Aż nieprawdopodobne. Mam nadzieję ze jutro waga to doceni bo teraz będę się ważyła w sobotę.

Sama siebie nie poznaję. Mam tylko nadzieję ze mój zapał nie osłabnie i dietka przyniesie efekty.  Proszę trzymajcie kciuki  ...