Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Początkująca torciara, kochająca taniec i gotowanie :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 17083
Komentarzy: 130
Założony: 1 lutego 2014
Ostatni wpis: 23 kwietnia 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Perverse

kobieta, 26 lat, Eindhoven

163 cm, 100.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 kwietnia 2024 , Skomentuj

Waga na dziś: nie mam pojęcia

Nie pamiętam kiedy ostatni raz sprawdzałam. Z pewnością jest trochę gorzej niż było, bo widzę po brzuchu, ale myślę że dalej bujam się między 93 a 95.

Do Polski jednak udało się pojechać, mimo że wszechświat dawał znaki aby tego nie robić. Nawet nie chcę do tego wracać ale powiem tylko, że to chyba nasz najdroższy wyjazd (ale jak drogi to się okaże jak wszystkie mandaty już przyjdą) i z pewnością najbardziej dla mnie traumatyczny. Droga była super. Zleciała mega szybko, Młoda siedziała grzeczniutko i obserowała, aż sama w to nie mogłam uwierzyć ale przez 12h nie było żadnego płaczu. Nic. Niespodzianka się udała, choć nastroje trochę nam opadły kiedy radar przed samą Polską strzelił nam zdjęcie. Święta bardzo miłe, rodzinne. Ale szczęście nie trwało długo - w sobotę zajechaliśmy szczęśliwie a w niedzielę wieczorem już się zesrało. Młoda dostała gorączki. 

Ze względu na jej chorą nerkę oczywiście pierwsze co pomyślałam to że znowu ZUM. Ledwo skończyliśmy jeden antybiotyk, lekarze zapewniali że nie ma potrzeby robić badania moczu po skończeniu antybiotyku chyba że wystąpią objawy. No i długo nie trzeba było czekać. Młoda niesamowita, nawet przy 39stopniach szalała z dziadkami i była radosna. Dopiero przy 40 była naprawdę w złym stanie i widać było że coś jej jest. W nocy z wtorku na środę zaliczyliśmy w środku nocy szpital, oczywiście po tym jak zajechaliśmy na miejsce leki przeciwgorączkowe zaczęły działać a serce się uspokoiło. W środę rano już wieźliśmy mocz do badania, robiliśmy badania krwii i tak dalej. Już do samego powrotu bujaliśmy się dzień w dzień u lekarzy i w laboratoriach. A raczej zderzaliśmy się ze ścianami w postaci "nie mamy miejsca dla naszych dzieci a co dopiero dla Pani" (przysiegam że jak jeszcze raz to usłyszę to kogoś łeb poleci!) i tym że nawet prywatnie nikt nie chciał nas przyjąć. Następny antybiotyk poszedł w ruch. Było tak intensywnie że mieliśmy wracać we wtorek w nocy na łeb na szyje. To był straszny wyjazd, naprawdę. Po przyjeździe do Polski nie spałam przez cały dzień, więc łącznie miałam ponad 40godzin bez snu. Potem przespałam jakieś 5 godzin a od poniedziałku aż do powrotu dalej spałam po 2 godziny w nocy bo tak to czuwałam. Nie będę wszystkiego opisywać dokładnie ale rzecz w tym że to była totalna M A S A K R A. Dobrze było wrócić do domu i zająć się wszystkim tutaj, choć nie ukrywam że na początku tutaj też mnie zbagatelizowano. Na szczęście jednak się otrząsnęli dość szybko i właśnie w sobotę skończyliśmy kolejny 3 antybiotyk. Słów mi już brakuje. Tym razem jednak wyprosiłam badanie moczu i krwi, tak dla pewności.  Niedługo powinniśmy wiedzieć na czym stoimy i czy udało się cholerstwo wyleczyć. 

Jeśli chodzi o szkołę to przed wyjazdem już było super, a po wyjeździe - masakra. Ale to był ogólnie bardzo ciężki czas dla Młodej. Dużo emocji, dużo wszystkiego. Do tego z dnia na dzień pożegnaliśmy smoczek. Młoda zniosła to wspaniale. Stało się tak dlatego, że w Polsce non stop trzymała go w buzi  - domyślam się że przez emocje. Był krzyk non stop o smoczek. W drodze powrotnej musieliśmy tak samo stawać kilka razy bo wypadł. Powiedziałam sobie że jak tylko  nasza noga stanie w domu to kończymy z tym. No i skończyliśmy. Smoczek został zabrany przez smoczkową wróżkę do smociusiowej krainy a w zamian rano w pudełeczku czekały kinderki. Jeszcze przez dwa dni pytała gdzie są, mówiła że chciałaby je zobaczyć ale ogólnie - zero płaczu. Było go tylko trochę kiedy musiała spakować je do pudełka. Teraz nie mogę patrzeć na te zdjęcia ze smoczkami, powinnismy już dawno byli to skończyć. Ma taką śliczną buzie a te smoczki tylko przeszkadzały. W każdym razie w szkole zaczęliśmy od nowa małymi kroczkami, po dwie godziny dziennie. Panie bardzo chwalą Młodą, mówią, że myślą że ma bardzo duży talent do języków bo wszystko pięknie powtarza, bardzo dużo mówi, zna imiona dzieci i w ogóle. Panie widzą jej frustrację wynikającą z tego że nikt jej nie rozumie, próbują nawet tłumaczyć rzeczy przez translator żeby jakoś się z nią porozumieć. Jutro idziemy ostatni dzień, później dwa tygodnie przerwy majowej, a od 1 czerwca ruszamy dalej ale z 4 dniami w tygodniu. Mam dobre przeczucia. 

Już niedługo także przyjeżdża mój brat z mamą. Nie możemy się już doczekać! Tak samo jak nie mogę się doczekać dobrej pogody, bo ostatnio to jest jakaś masakra. 

Oczywiście z remontami powoli ale do przodu. Spaliliśmy kolejne dwie szlifierki, z czego jedną wielką do gipsu. Normalnie słów brak. Nifdy więcej szpachlowania tradycyjną metodą. Żebym miała zapłacić miliony to wolę to, niż pozbywać się tego kurzu (którego swoją drogą nie da się pozbyć, on cały czas wyłazi!) 

Z dietą - dupa. Nie ma diety. Jemy cokolwiek, to co mamy w domu głównie, bo chcieliśmy zaoszczędzić więc wyjadamy to co mamy. Jednak zarówno ja jak i mąż już odliczamy dni kiedy będziemy do niej wracać, bo było lepiej. Poza tym, chciałabym jednak trochę jeszcze zrzucić do wakacji. 

Jak była ładna pogoda to jeździliśmy na rowerach. Ale ze stacjonarnym jednak był przestój, już chyba ze dwa miesiące. Żałuję i każdego dnia próbuję wrócić ale tyle mam na głowie.. A sił brak. Jednak całą swoją energię teraz pchamy w remonty. Musimy jak najszybciej skończyć. 

Mam nadzieję że u was lepiej.

Ściskam!


28 marca 2024 , Komentarze (2)

Waga na dziś: 92.9

Mimo braku  trzymania diety to nie wynik na wadze jest moim największym zaskoczeniem. Dużo się ostatnio działo. Od choroby nas wszystkich aż po spotnaniczny wyjazd do Polski który miał nastąpić jutro. Jednak nie nastąpi. Dowiaduje się o tym dzień przed, po tym jak nas prawie spakowałam i zamówiłam mnóstwo rzeczy do Paczkomatow, w tym prezent dla siostry do nowego domu. No ogólnie wyszło tyle, że spotkał mnie kolejny ogromny zawód ze strony męża który "zapomniał" że ma standby'a na ten weekend bo obiecał jakiejś dziewczynie że się zamieni :) 

Córka już nastawiona, od tygodnia powtarza że jedziemy do babci. Otóż, nie jedziemy. Miały być rodzinne święta, czas spędzony z siostrą i jej synem (który jest tylko 4 miesiące starszy od Młodej) i dziadkiem, który normalnie pracuje i nie ma zbyt dużo czasu nawet na wakacjach. Miała być piękna pogoda i wspaniałe nastroje. A jest mój płacz od rana i tona rozczarowania. 

Przez ostatni tydzień robiłam wszystko żeby nas wyleczyć i żeby móc na spokojnie pojechać. Bardzo tęsknię za rodziną, ostatnie wakacje to były dwa tygodnie nerwowki związanej z zakupem domu a nie wakacje. 

Nie ma jazdy na rowerze, nie ma diety ani dobrej pogody. Wszystko ostatnio idzie jakoś nie tak jak powinno. 

Ot tak, przyszłam wam się pożalić. Przyjazd do Polski miał być niespodzianką, więc nikt nie wiedział, także im się żalić nie będę. W każdym razie - mam dość. Znowu.


20 marca 2024 , Skomentuj

Waga na dziś: nie wiem, nie sprawdzałam

Jutro dzień ważenia. To był dobry dzień pod wieloma względami - jednak nie pod względem jedzenia. Wjechalo pół pizzy mrożonej i croissanty z czekoladą. 

Udało mi się zrobić kolejną tone prania i wysuszyć ją na świeżym powietrzu, do tego posprzątałam pokój na dole. Jestem z siebie niesamowicie dumna i wiem że w weekend szykuje nam się dalej tarcie ścian, więc zacieram ręce na to jak pięknie będzie już niedługo. Mała dziś świetnie dała sobie radę. Spędziła dziś godzinę z logopeda i zebrała mnóstwo pochwał. Gdy usłyszałam że ma ogromny potencjał to pękalam z dumy. Do tego pani wzięła książkę i przy mnie pokazała jak Młoda powtarza zwierzątka. Tak jak mówiłam, jest w tym też ogrom mojej pracy i tego że też staram się ją uczyć różnych słów, ale to nie zmienia faktu że jestem wniebowzięta gdy sama z siebie coś mówi, a dziś nawet powiedziała zdanie. Wszyscy też chwalą to jak powtarza.  Poranek był trudny, były smutki i łezki ale była bardzo dzielna.

Po powrocie męża z pracy ruszyliśmy na rowery. Dziś już trochę nogi poczułam, ciężko było wejść po schodach ale doszłam do siebie dość szybko. Nie spodziewam się jutro niczego dobrego bo ten tydzień był do kitu jeśli chodzi o dietę. Płakać nie będę. Byle tylko gorzej nie było.

Podsumowanie dnia: 

okolo 17km na rowerze 

19 marca 2024 , Skomentuj

Waga na dziś: 93.8 

Czyli dalej bujamy się w tym samym przedziale. 

Od kilku dni jem raczej na czuja. Pochłonęło nas życie i na gotowanie brakuje czasu. Wczoraj pierwszy raz ruszyliśmy na rowerach z Młodą w foteliku. Szczerze? Świetna sprawa. Co mnie najbardziej zaskoczyło to moja kondycja. Nie dość że totalnie się nie zmęczyłam i mogłabym jeszcze długo jeździć to nawet tyłek mnie dziś nie bolał. Byłam pewna że będzie dramat bo ostatni raz na rowerze jeździłam w 2020 roku i to była jednorazowa akcja a tu jeszcze na bagażniku dzieć. Zapomniałam jednak że zrobiłam ponad 400km na rowerze stacjonarnym. Nawet jeśli nie przyniosło to wagowo żadnych super efektów to kondycja jest na takim poziomie jak nigdy w życiu. Wczoraj zrobiliśmy jakieś 7.5-8km, dzidziusowi się spodobało. Zresztą nam też się uruchomiła mega zajawa. Woda nadal lipa, jedzenie średnio. Bez objadania ale nie jest to jakieś super przemyślane żarcie. Być może w deficycie, ciężko stwierdzić. 

Pogoda dopisuje, więc chęci życiowe są na wysokim poziomie tak jak motywacja do robienia różnych rzeczy. Pranie rozwieszone na sznurkach musiało być, ale też zabrałam się trochę za porządki w szafie. Pochowałam grube kurki i wyciągnęłam sukienki, żeby jutro je wyprać i odświeżyć. Do tego pomalowałam 3 komplety drzwi, po kilka warstw.. jeszcze wszystkiego nie pokryło więc jutro czeka mnie runda druga, zresztą patrząc na to ile tych drzwi jeszcze mam i zajęcia poboczne to może zająć mi to dobrych kilka tygodni. 


Jutro kolejny dzień Młodej w przedszkolu. Trzymajcie kciuki. 

Podsumowanie dnia: 

Okolo 10 km na rowerze, JUZ NIE STACJONARNYM :)

18 marca 2024 , Komentarze (4)

Waga na dziś: Brak, bo za bardzo boję się rozczarowania by sprawdzać

Wyjątkowo nadaje do was z rańca. Bo to bardzo ciężki poranek. Drugi dzień w przedszkolu Młodej. Ona jakby czuła, że jest dzień kiedy trzeba szybciej wstać, bo wstawać nie chciała, mimo że ostatni tydzień (poza środą oczywiście kiedy był jej pierwszy dzień) wstawała punk 7, nawet przed, a w dni szkoły - bum, ciężko dobudzić. Nic nie pomaga. Ostatnio mąż był w domu i poszliśmy ją odprowadzić razem, więc z rana była nerwówka i bieganina. Mogło też mieć to jakiś wpływ na niepowodzenie tamtej misji, dziś chciałam tego uniknąć i mimo zegarka wskazującego spóźnienie przeprowadziłam wszystko na spokojnie. Skutkowało to przekupstwem białym michałkiem (wyrodna matka..) żeby wyjść w ogóle z domu, ale się udało.  Dotarłyśmy. Nie będę kłamać, samo wejście było super, przywitała się z paniami, ale gdy tylko zniknęłam z widoku - płacz. Przytuliłam małą, wytłumaczyłam, ale po chwili przedszkolanka kazała mi po prostu wyjść, mówiła że tak będzie najlepiej. Może nie kazała, bo to ja zapytałam co powinnam zrobić i co będzie najlepsze. W każdym razie wyszłam dławiąc łzy, z wielką gulą w gardle. Na szczęście po jakimś czasie dostałam smsa że jest lepiej, że Młoda nadal trochę smutna ale że bawi się z innymi dziećmi. Gdybym go nie dostała pewnie przez ten cały czas bym się gapiła na telefon z bolącym brzuchem. 

Piszę do was jedząc śniadanie, a raczej połykając je w całości w strachu że zadzwoni telefon a ja z pełną gębą będę. Czuje się niesamowicie spięta ale jestem też ogromnie dumna.  Każda minuta to sukces. 

Dobra. Wstaje. Idę coś posprzątać zanim mnie rozniesie. 

Powiem tylko że ostatnie dni beznadziejnie z wodą dalej, z jedzeniem w miarę. Ostatnio jak do was pisałam udało mi się też zmotywować na rowerek 25min 8km. A, no i łapy w bąblach od tarcia. No i kupiliśmy kask dla Młodej i fotelik rowerowy więc w tym roku witamy prawdziwy holenderski lajf. Mam tylko nadzieję że się z nim polubi i nie będzie wrzasku za każdym razem jak będziemy chcieli gdzieś pojechać na rowerze.

Trzymajcie kciuki za mnie i za Młodą. 

16 marca 2024 , Skomentuj

Waga na dziś: 93.4 

Ostatnio z mojej strony znowu cisza, bo Młoda zaczęła znowu drzemkować w ciągu dnia więc wieczorem chodzi później spać i już nie mam tyle czasu dla siebie. Jeśli chodzi o dietę to bym powiedziała że trzymam się dość dobrze, jem rozsądnie. Z wodą za to masakra. Tyle sie dzieje że totalnie nie myślę o pilnowaniu wody. Mąż ma 3 tydzień z rzędu drugą zmianę więc my z Młodą głównie same. Dziś za to wzięliśmy się za tarcie ścian. NARESZCIE! Po takim czasie, takim przestoju.. No w każdym razie dwie godziny machaliśmy jak durni, pot lał się po dupie, aż powiedzieliśmy sobie koniec i pojechaliśmy kupić odkurzacz z certyfikatem na pył i mąż zaczął używać szlifierki. Po tym ręcznym tarciu ręka mi odpada, przysięgam. Już na wakacjach jak tato był i nam pomagał miałam lekcję życia z tym tarciem, ale tato robił w miarę równe te ściany, a mąż się dopiero uczy i ta jego pierwsza ściana to były same góry doliny. Tak nam to dało w dupę że woleliśmy wydać miliony monet niż się z tym męczyć, a coś czuję że szybko byśmy tego nie skończyli, a tak to przynajmniej wiem że robota ruszy i już to będzie jakoś wyglądać. 

Rowerek póki co stoi i czeka, ale od jutra lub od poniedziałku zaczynam od nowa. Plecy niezmiennie dają popalić. Młoda zaczęła przygodę z przedszkolem. Za nami pierwszy dzień, w poniedziałek będzie drugi. Jestem z niej bardzo dumna. Muszę przyznać że płakałam jak durna jak ją odprowadziliśmy. Ah te pierwsze razy.. 

Zmęczenie. Tak bym mogła opisać te wszystkie dni. Przyszły tydzień też będzie pracowity bo kupiliśmy z mężem farby i będę kończyć malować stolik w ogrodzie a w domu futryny i drzwi na górze. Powoli do przodu, jak zawsze.

I tak to leci, bez ciśnienia, powoli, ale jednak - nadal z rozwagą i nadzieją na 89 już niedługo.. Mam nadzieję że u was jest lepiej niż u mnie, choć nadal źle nie jest. Ściskam! 

12 marca 2024 , Komentarze (5)

Waga na dziś: Nie wiem, bo się wkurzyłam ostatnio na tyle, że przestałam sprawdzać.

No i przyszedł ten czas. Zirytowałam się na tyle tym wagowym zawirowaniem że uznałam że skupię się na życiu a nie na diecie. No i się skupiłam. Skończyłam malować meble ogrodowe, zasadziłam bluszcz, sprzątałam, bardzo skupiałam się na spędzaniu czasu z córką. Place zabaw i szaleństwa na zewnątrz dosłownie całymi dniami. Oczywiście mnie to pochłonęło i nie gotowałam, po prostu jedliśmy cokolwiek. Wśród tego cokolwiek oczywiście znalazła się pizza z lidla czy kebab, ale jakoś mnie to nie boli. Szaleństwo trwało standardowo od piątku do niedzieli bo od wczoraj oczywiście jestem znów na diecie (no tak jakby, bo zamiast obiadu zjadłam domowe cynamonki jak ze snu na które miałam przypływ weny). Z wodą też była mega lipa bo naprawdę totalnie miałam mood I DONT CARE. Było słonecznie i pięknie, żyć się chciało i ostatnią rzeczą o której myślałam było ważenie się i skupianie na diecie. Rowerka też nie było, ale to oczywiście dlatego że tak sobie dałam w palnik tymi meblami, że do dziś mnie kręgosłup boli a przewracanie się w nocy przypomina czasy z zaawansowanej ciąży. Dziś chyba jednak się skuszę i znowu wsiądę na ten piekielny sprzęt. Zważę się dopiero w czwartek bo nie chcę się wcześniej dobijać. 

Jutro pierwszy dzień Młodej w peuteropvang. Miał być w poniedziałek ale na ostatnim spotkaniu zapoznawczym poproszono nas o to aby się wstrzymać jeden dzień dlatego że 4 nowych dzieci miała się pojawić w jeden dzień a to jednak dość sporo dla nich do ogarnięcia. O dziwo stres mnie jeszcze nie zżera, ale czuje jakieś wewnętrzne napięcie. 

W sumie zasiadłam do napisania tego wpisu dlatego że dostałam zamówienie na tort i chciałam zrobić listę kremów dla klientki, ale niestety laptop odmawia posłuszeństwa i niewiele wskórałam, ale po godzinie Vitalia się przynajmniej otworzyła więc chociaż tyle dobrego. 


6 dni mnie tu nie było, szok! Aż dziwnie. A wy jak się trzymacie dziewczyny? 

6 marca 2024 , Komentarze (2)

Waga na dziś: 93.4

Nie będę ukrywać że to całe wagowe zamieszanie bardzo mnie zdemotywowało. Niestety do tego stopnia że wyzbyłam się wyrzutów sumienia na myśl o dodatkowych kaloriach. 

Kolejny fajny, produktywny dzień. Mąż poszedł do pracy na drugą zmianę a ja z Młodą wyszłam na ogród ogarniać meble ogrodowe. Szczerze? Męka. Prawie 3 godziny malowałam jeden fotel. Dość mały pędzel, do tego trzeba było dojechać we wszystkie zakamarki a to nie takie proste przy plecionych meblach. No tragedia. Po pierwszym zrobiłam sobie z Młodą przerwę na loda i jazda dalej. Drugi prawie skończyłam, z naciskiem na prawie bo został mi jeden boczek, tył i jedna wewnętrzna strona do odmalowania. Ręka mi już odpadała a jeszcze chciałam pójść z Małą do paczkomatu po tylki do nadziewania pączków które mi przyszły i dzidziusiowe spineczki. Z tylek mega się cieszę bo ostatnio mało mnie krew nie zalała przy robieniu pączków. Naprawdę, to była tragedia. Tyle co wtedy się naklęłam to tylko moje cztery ściany wiedzą. I mama, bo to do niej dzwoniłam jak nie mogłam tego ogarnąć ani reklamówka (worki cukiernicze mi się skończy 🙈), ani jakąś lipną nadziewaczką z actiona. W każdym razie wiedziałam że przyjdzie więc przygotowałam krem Kinder bueno i jutro będzie pączek day. Postanowiłam że sami i tak wszystkich nie zjemy (tzn. moglibyśmy ale nie chcę) więc zaniosę sąsiadce. Jest mega miła i uratowała nas z opresji gdy zatrzasneliśmy drzwi od domu. Miałam robić krem solony karmel od sugar którego jeszcze nie próbowałam, strasznie miałam na niego ochotę ale ostatecznie zalegająca w lodówce pasta orzechowa wygrała. Oczywiście chętniej bym zjadła pistacjowe, ale nie miałam pistacji, więc.. no cóż. Może to i lepiej. Mniej zjem. 

Wracając do mojego dnia i aktywności, to po szybkim marszu do paczkomatu zaliczyłam z Małą jeszcze plac zabaw. Jutro wielki dzień. Idziemy na rozmowę zapoznawczą do przedszkola. Miałyśmy iść we wtorek ale Pani się rozchorowała i przesunęła. Odkąd tylko Młoda się dowiedziała, cały czas powtarza że "idziemy do szkoły". Aż mi smutno jej tłumaczyć że to jeszcze nie dzisiaj. Na placu zabaw podszedł do niej chłopiec, jak tylko ją zobaczył chciał złapać ją za rękę i zaprosić do zabawy. Mała potrzebowała ewidentnie chwili do namysłu w ciągu której chłopiec zabrał rękę a Młoda wyciągnęła swoją. To był tak rozkoszny widok, jak chciał jej pomóc, mówił do niej, zapraszał do zabawy. Myślę że był w jej wieku, może ciut starszy. Nawet ubrani byli podobnie! 

Pomyśleć że miałam się na tym placu nie zatrzymywać bo było już późno.. 

Cieszę się że jednak to zrobiłam. 

Po powrocie do domu szybko ją umyłam, poczytałam i położyłam spać. Zasnęła w dwie minuty więc szybko pobiegłam na dół. Wskoczyłam na rowerek i trochę nadrobiłam. Jednak co z tego, skoro zaraz po tym zjadłam paczkę krakersów 🤪

Podsumowanie dnia: 

rower 43min, 15km, 348kcal

100g krakersów i lód w rożku, poza tym wszystko z diety


5 marca 2024 , Skomentuj

Waga na dziś: 93.8

Waga dziś mniejsza. Nie wiem jak to będzie  do czwartku, został jeden dzień. Na bank nie będzie lepiej niż było tydzień temu. 

Dziś kolejny w miarę dobry dzień. Złożyłam regał młodej. Wygląda super. Dopełnił pokój i pozwolił na ogarnięcie basenu z kulkami i całej reszty przestrzeni w której walały się pluszaki. 

Udało się też trochę pogotować i pojeździć na rowerze po przerwie. Staram się teraz nadrobić wodę, ale idzie opornie. 

Podsumowanie dnia: 

Rower 51min, 17.65km i 402kcal

4 marca 2024 , Komentarze (2)

Waga na dziś: 94.5!!! 

No dacie wiarę? ZNOWU taki cyrk. Od czwartku +2kg 🙈 Tym razem to nie kwestia ćwiczeń, bo nie ćwiczyłam w sobotę i niedzielę. Okres też już mi się kończy więc liczyłam nawet na 92.0 a tu takie coś. Naprawdę mnie te liczby prześladują! Żebym jeszcze się obzerala w weekend to bym zrozumiała, ale ja nie sądzę żebym w którykolwiek dzień przekroczyła zapotrzebowanie, wydaje mi się że maksymalnie byłam na zerze, może w sobotę przekroczyłam trochę bo faktycznie zjadłam tego kebaba, no ale to nie jest powód żeby aż tak dowaliło. Mam nadzieję że to tylko woda, bo mocno ją zaniedbałam przez ostatnie dni, ale znowu zejdzie mi kilka dni zanim to się ustabilizuje a mnie to strasznie wkurza. 

Wczorajszy dzień też był miły. Rano dokończyliśmy sprzątanie. Później próbowaliśmy naprawić zaciętą roletę ale z marnym skutkiem. Trochę udało się odsłonić ale tylko rusztowanie lub specjaliści są w stanie nas uratować. Poszliśmy też na spacer z Młodą, coraz lepiej idzie jej na rowerku biegowym. Na placu zabaw też się fajnie bawiła. Na koniec wyszła spontaniczna wyprawa do Ikei. Kupiliśmy Młodej regał na książki i inne zabawki. Wróciliśmy to było już późno więc mąż poszedł ogarniać Młodą do spania a ja gotować.

 Aktualizację co do dzisiejszego dnia napisze później. Jestem po prostu na maksa oburzona wynikiem na wadze i chciałam się wam pożalić. Jednak przerabialiśmy to już tysiące razy, więc niby wiem że to nie tłuszcz, ale nadal wkurza. Nie wiem czy waga jest zepsuta, czy tak mi się waha. Nie stoi w jednym miejscu tylko ściągam ją z szafki, bo po prostu nie ma możliwości stać na podłodze. 

A, no i wczoraj też nie miałam czasu ani siły na rowerek. Także wyszło że miałam w tamtym tygodniu 3 dni odpoczynku.

** 

Pół dnia dziś szorowałam meble ogrodowe. Nie zliczę ile wiader wody przytargałam, ale pół podwórka pływało. Aktualnie leżę i rypie mnie z każdej strony. Mąż wrócił z pracy i pojechaliśmy (no w życiu nie zgadniecie po co!) po węża ogrodowego.. 🤪 Sama w to nie wierzę, ale nie żałuję niczego, bo jestem z siebie mega dumna. Ja, jak się nie orypie jak głupia to nie będę sobą. Kupiliśmy też bluszcz, chcemy go puścić po obu stronach tarasu, na murze. Jestem ciekawa jak szybko rośnie i ile czasu mu zejdzie żeby pokryć całą ścianę (jest dość mała). Mam nadzieje że nie zdechnie, bo byłoby mi przykro, oczami wyobraźni już widzę jak to będzie pięknie wyglądać. Nie mam pojęcia jak się do tego zabrać ale mamy 2024 i dostęp do internetu, także.. Damy radę 🤪

Rowerek dzisiaj odpada. Nie mam siły. Leżę w łóżku i modlę się o litość dla moich pleców. Miałam w planie malować jutro meble które dziś wyczyściłam, ale ma padać, więc nie ma sensu. Na szczęście kolejne dni mają być lepsze. Muszę jeszcze tylko wykminić coś w kwestii pokrowców, bo poprzednie w pralce trafiło. Mam ochotę zlecić uszycie ich teściowej bo jest w tym świetna, ale z drugiej strony nie chce jej zawracać głowy i szukać roboty. Może zdecydujemy się na jakieś gotowce jeśli będą w rozsądnej cenie (w co śmiem wątpić, patrząc na ceny tych z ikei) 

Jeśli chodzi o jedzenie dziś to w miarę ok. Wszystko z diety, kolacji nie zjadłam, ale opędzlowałam pączka z lidla. Czy było warto? Nie. Moje domowe tysiąc razy lepsze. Czy żałuje? No też nie. Patrząc na dzisiejszy wynik na wadze mam to w dupie.  Jestem zdemotywowana. 

Zobaczymy co będzie w czwartek. Póki co pozdrawiam ze szklanką wody w łapie!