O mnie

Jestem na emeryturze czyli wolna. Miałam wiele zainteresowań, byłam inżynierem, szefem, matką i niezłą żoną. Interesowały mnie psychologia, muzyka lekka i klasyczna, malarstwo, architektura, przyroda, historia, geografia, polityka, wędrówki po górach, taniec, świątynie, fotografika...Wieloma z tych przyjemności z powodu tuszy mogę zajmować się już tylko symbolicznie, np. tańcem , wędrówkami. Obecnie mam wielką ochotę na dalsze 20 lat dla siebie i wnuków. Potrzebna mi tylko kondycja do korzystania z życia mądrze.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 24585
Komentarzy: 4890
Założony: 20 maja 2014
Ostatni wpis: 31 sierpnia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Nakonieczny

kobieta, 72 lat, Gdańsk

165 cm, 104.80 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Do jesieni 107kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 sierpnia 2014 , Komentarze (16)

Los był bardziej niż łaskawy...:D 

Co widziałam i słyszałam, ani ręka nie opisze, ani ucho nie usłyszy, ani język nie posmakuje....

Najważniejsze, że mam za sobą 150 minut spaceru z kijkami, zaprawę przed sobotnimi 6km i odkrytą trasę kolejnych linii autobusowych z rozszyfrowaną cudownie brzmiącą nazwą: Leśna Góra, Suchanino, Migowo.....Teraz muszę zjeść, bo połknę notbooka a wieczorem zleję zdjęcia  z komórki i pokażę inne urokliwe miejsca Gdańska.:D

28 sierpnia 2014 , Komentarze (22)

Jeszcze nie wiem gdzie, ale wychodzę. Słońce świeci wspaniale.....Los zdecyduje. Wieczorem opiszę dzisiejsze wrażenia.....

27 sierpnia 2014 , Komentarze (39)

Ostatnie dni były pełne niespodzianek. Największą niespodzianką byłam ja dla siebie. Codziennie podejmuję trud człowieka czynu, ze zmiennym szczęściem co prawda ale z ręką na sercu, że szczerze. Jestem Enneagramową dojrzałą dziewiątką i największą moją pietą Achillesa jest brak aktywności, ruchu, zdecydowania. Przez mniej więcej 59 lat z mojego 62 letniego żywota  byłam dla siebie nieprawdopodobna zagadką. Tysiące dni strawiłam na zrozumienie własnej osobowości. Jedno chciałam, drugie robiłam. Kochałam, to psułam wzajemne relacje. Wszystkich rozumiałam, wszystkim wybaczałam, wszystkich usprawiedliwiałam. Myślałam, że może jestem seksistką, bo  zawsze znajdowałam jakieś  usprawiedliwienie na  zachowanie mężczyzn, prawdą jest, że oni częściej mieli coś za uszami. Wszystko dla mnie było lepsze niż konflikt. otwarte starcie. Nie mam  pojęcia co to intryga, wojna podjazdowa, plotki. Nie znosiłam gdy źle mówiono o bliźnich. Cierpiałam, gdy ktoś próbował skrzywdzić obcego mi drugiego człowieka. Jedynymi metodami w chwilach gromów, wojny, kłótni obok mnie, na obronę było wchodzenie do swojej skorupy, ruchy raka lub  próba mediacji zwaśnionych stron,  które zresztą najczęściej nie życzyły sobie takiej postawy chcąc znaleźć we mnie tylko swojego sojusznika. Pewnie umarłabym w  przekonaniu, że jestem sangwinicznym flegmatykiem podszytym melancholią co w chwilach starcia przechodzi płynnie w rozszalałego choleryka. Do końca swych dni uważałabym się za patentowanego lenia, wzór leni, Króla leni, gdyby nie krótki kontakt z informacją o enneagramowym opisie 27 typów osobowości ludzkich..Wreszcie w mojej głowie klikło, wszystko jest na swoim miejscu i przepełniło mnie niewysłowione poczucie szczęścia,że nie jestem  wybrykiem natury i takie osoby  jak ja są wśród nas. Dowiedziałam się też o swoich wadach i o sposobie ich przezwyciężania aby zostać dojrzałą jednostką. Było to pół roku temu....

Od tego czasu stosuję zawarte w tej książce rady z niesamowitym pożytkiem dla siebie. 

Jednym z zaleceń było;działaj, nie wybieraj bo doskonale wiesz czego nie chcesz ale nie masz pojęcia czego chcesz, więc rób wszystko co wiesz, że na pewno nie jest na Twojej liście nie chcianych rzeczy

Nie ma tam poznawania nowych ludzi, nie widzę żadnych przeciwwskazań do spotykania się z ludźmi, do kontaktu z nimi. Wymaga to wykorzystania co prawda drugiej zawartej w książce rady aby działać, podejmować ruch, działanie,skończyć z planowaniem, projektowaniem,układaniem,myśleniem o działaniu, układaniem dialogów....tylko podnieś cztery litery i  zrób coś, cokolwiek co  możesz zrobić w tym momencie, w tej chwili, TERAZ!!!

I tu zaskoczyłam nawet samą siebie. Odpowiedziałam pozytywnie na zaproszenie Ewy, ksywa Mayan i pojechałam do Gdyni  jej na  przeciw. Ewa okazała się fajną, energiczną,  żywiołową babką o bardzo ciekawych zainteresowaniach. W nagrodę spotkałam jeszcze przecudowną, ciepłą, łagodną, życzliwą Iwonkę ksywa Moderno,mieszkankę Gdyni. 

Odkryłam, że Dieta to nie tylko wirtualne znajomości ale żywi namacalni ludzie....

Znowu jestem ZADOWOLONA z siebie. Jest to naturalny stan dojrzałej dziewiątki...

Wczoraj zrobiłam kilka zdjęć ale pokażę w poniedziałek.

Dzisiaj Gdynia, Skwer Kościuszki, koniec 2010 roku i 60-ta rocznica Ślubu Rodziców, stąd moja wizyta w zimie w Trójmieście.... Dla Moderno:):D;)


24 sierpnia 2014 , Komentarze (37)

Miasto wraca do normalności. W zeszłą niedzielę skończył się Jarmark Dominikański. Centrum a zwłaszcza starówka straciły karuzele, stragany, ogromne namioty i większość ogródków piwnych. Po wyjeździe ostatnich gości wybrałam się na rekonesans na miasto, na starówkę i nad morze. Miasto odsłoniło podeptane trawniki, składane do wywozu krzesła, stoliki i parasole, Jeszcze na Długiej i najbliższej okolicy kłębił się sobotni tłum, jeszcze grano na dziwnych instrumentach i parę nieruchomych wymalowanych figur uruchamiało się na dźwięk grosza wrzucanego do kapelusza. Jeszcze słychać obce słowa, mowę włoską, francuską,  litewską, węgierską a przede wszystkim niemiecką, szwedzką i rosyjską. Jeszcze stadka krążą za panią matką z numerem na kiju ale czuć smuteczek....

Największe zmiany były jednak nad morzem. Pojechałam tym razem do Brzeźna. Było dość wcześnie rano, godzina dziewiąta, Byłam tam dwie godziny ale nic się przez ten czas zbytnio nie zmieniło. Przybyło może kilka osób. Już w tramwaju było cicho, spokojne i pusto, wolne siedzące miejsca mimo,że tramwaj jedzie co 20 minut,

Morze proste jak stół, woda przeźroczysta jak nigdy, zimna, fale nie większe niż w wannie. Ratownik  z nudów pływał za boją. Byłam jedyną osobą na przestrzeni kilkuset metrów, która weszła do wody poza ratownikiem. Nawet brzegiem morza nie było spacerowiczów, na wylizanym przez fale piachu zostawiałam dziewicze ślady moich stóp i mewy, rybitwy i szare wrony. Te lody dobrze, że zjadłam już w Sopocie.

 Koniec sezonu. Wczoraj też odbył już się koncert finałowy w Mozartianie w Ogrodzie Oliwskim. Jeszcze we wrześniu odwiedzi mnie przyjaciółka ze studiów z mężem i na parę dni wpadnie najbliższa przyjaciółka z liceum...ale to nic nie zmieni.

SEZON OGŁASZAM ZAMKNIĘTY....

Zimowy Krzywy Domek i bezlistne drzewka przed molo w Sopocie to tak nieodległa przyszłość...

Uliczka Miła w Brzeźnie....

20 sierpnia 2014 , Komentarze (28)

Wczoraj byłam w Sopocie. 

Pojechaliśmy tam z siostrą męża i jej mężem kolejką SKM. W 20minut byliśmy na sławnej ulicy Monte Casino zwanej  Monciakiem. Na dworcu w tunelu trwają jakieś prace i trzeba było dojść do ulicy od strony przejazdu kolejowego. Na placu przy kościele też jakieś prace budowlane a potem ulica, plac przed domem zdrojowym i centrum handlowym niesamowicie zatłoczone.  Jeżdżę od 40lat do Sopot, pewnie kilkadziesiąt razy byłam w tych miejscach w różnych porach roku, ale takich tłumów jeszcze tam nie widziałam. 

Wyglądało to tak jakby cały tłum po zamknięciu Jarmarku Dominikańskiego pognało do Sopot. Kolejka po bilety na molo liczyła kilkadziesiąt osób. Koszmar..... 

Pogoda była dość nie pewna. Zgodnie z moją prywatną od wielu lat tradycją, że na lody u Grycana na Długiej idę na początku sezonu, do Manhattanu w połowie a w Sopocie na końcu, też były lody. tym razem bakaliowe i sorbet cytrynowy, bita śmietana orzechy i czekolada.... teraz będzie przez kilka miesięcy spokój do Bożego Narodzenia... 

Przeszliśmy szybko przez plac, weszliśmy do kawiarni po lewej stronie mola, potem pod Sheraton i Grand Hotel i z powrotem na ścieżkę spacerowo-rowerową do Gdańska. Po drodze lunął rzęsisty krótki deszcz. Mieliśmy szczęście i przeczekaliśmy go pod parasolem. 

Potem było bardzo przyjemnie. Nie za dużo ludzi, bo czyż bywalcy kawiarń na Monciaku chcieliby palić kalorie na spacerze?...Na plaży prawie nikogo. Piasek lekko po wierzchu zmoczony przez deszcz jeszcze nie wysechł. Doszliśmy do Jelitkowa. Wspaniały ulubiony przeze mnie spacer. Potem tramwaj z pętli do domu.....


20 sierpnia 2014 , Komentarze (38)

Ostatnie dni były bardzo intensywne. 

Dzieci wróciły z hulanek na atrakcjach wesołego miasteczka w Gotenborgu. Oglądaliśmy zdjęcia, słuchałam komentarzy. Jeździłam na filmikach z różnych kolejek, spadałam swobodnie,  kręciłam się na karuzelach i huśtałam na olbrzymich huśtawkach....

Byłam na wspaniałym koncercie czterech tenorów. Cud, że nie posypały się cegły z Kościoła Mariackiego.Trudno było powiedzieć, który z nich był lepszy. Każdy miał inną barwę głosu. Repertuar i poważny operowy i lżejszy, aria z Księżniczki Turandot Nessun Dorma zaśpiewana razem przez wszystkich czterech, przeboje Jana Kiepury, O sole mio i Mamma....

Byłam w Dzień Wniebowzięcia Matki Bożej na dwóch koncertach gospel na Targu Węglowym. Mogłam porównać zespół afrykański z Wybrzeża Kości Słoniowej i bardzo utalentowanej polskiej dziewczyny....Było to pod patronatem zakonów, repertuar stosowny do święta. Kupiłam za niewielkie pieniądze płyty i wsparłam misje,a teraz mogę słuchać melodii, przy których nie sposób utrzymać ciało w bezruchu....

Był też mały grill pożegnalny i jesienne róże...

Zakończenie Jarmarku, Gdańsk powraca do normalnego  rytmu.  W Parku Oliwskim tydzień Mozarta. Dzisiaj pójdę na koncert nocny z Mozariady.....

Wczoraj uroczy spacer po Sopot i na ścieżce wzdłuż wybrzeża do Jelitkowa.  Dzieci już z Gdańsku, szwagierka ze szwagrem na Pirackim Statku już dotarli  do Helu a ja mam  chwilę do podzielenia się z przyjaciółkami z Vitali wczorajszym spacerem po Monciaku. 

Lody były zamiast II śniadania, na obiad był słonecznik i mnóstwo kwasów omega....

Wagi w piątek jestem bardzo ciekawa! :D

Jutro spacer do Jelitkowa.

17 sierpnia 2014 , Komentarze (45)

Rano było  piękne słońce, dzisiaj kończy się Jarmark. Poranek po randce,  tym razem z Asią, jeszcze rozgrzaną wyrzucił mnie na starówkę, na ostatnie odsłony tajemnic Jarmarku. 

Spacer blisko 3 godzinny. Nie czuję, a właściwie zbyt intensywnie czuję, że posiadam miejsce na mięśnie u końca ud...

Zdjęć mam  przeszło setkę. Pokażę przy innej okazji  a teraz taki, krótki spacer wśród budzących się w sobotni poranek ulic....

Sławny studencki Klub Żak, miejsce debiutu Czesława Niemena, które pokazywałam w zimowej odsłonie..

Zamknięte przede mną golonki, kiełbaski i karkówki....

Zmusiły mnie do czyszczenia straganów pod Kościołem  Dominikanów, Św. Mikołaja...

Potem Piastów Woj roztoczył nade mną opiekę

Wspaniale odnowiony Św.Jan z centrum Kultury Chrześcijańskiej wprowadził mnie na zaułek pocałunków przez bramę usłaną  różami...

Potem Brama Świętojańska

wyprowadziła nad Motławę

 Tam Muzeum Morskie

Sławny i znany Żuraw w miniaturze

i w realu

Rzut oka na kuszące złoto Gdańska, bursztyny....

i  na wspaniały, uroczy hotel nad wodą

A w morze lud o różnych językach ładował się pirackie żaglowce do Sopot na molo, na Hel.....

Potem była  ulica Mariacka, cztery Groble, lody, Podwale....  

Ale  to już inna bajka....inne klimaty,

 Dzieci przyjechały przed chwilą po dwóch dniach szaleństw na dużym placu zabaw w Szwecji, zjadły nocną kolację i  położyły się spać....

Na mnie też pora.

Jest 0,33. Niedziela.....DOBRA NOC!

15 sierpnia 2014 , Komentarze (49)

Minęło 3 miesiące, 13 tygodni od chwili gdy podjęłam zdrowa na umyśle, w pełni świadomie moją decyzję o przystąpieniu do "Diety Smacznej i Dopasowanej", kliknęłam, zapłaciłam i zrobiłam ważenie i pomiary.

Pora na przypomnienie POCO!

Pora na przypomnienie Mojego Manifestu z tym faktem związanym.

Pora na podsumowanie.

Pora na wnioski na przyszłość

Moja filozofia odchudzania to przejście na zdrowszy tryb życia.

:DPOCO? 

Przypominam  sobie swój Manifest zapisany w połowie Diety i nadal nic w nim nie zmieniam...

MANIFEST MAŁGORZATY ANTONINY

1. Nie traktuję odchudzania jako walki z kimkolwiek i z czymkolwiek! Traktuję odchudzanie jako  WYZWANIA: o lepsze zdrowie, sprawność i kondycję!

2. Nie walczę ze sobą, z swoim ciałem, z tuszą, z swoimi nawykami, z wagą! PRZEBUDOWUJĘ swój sposób życia, swoją aktywność fizyczną, swoją sylwetkę, sposób odżywiania.

3. Jest mi totalnie obojętne co myślą ludzie wokoło, co piszą gazety, poradniki, pokazują media elektroniczne na temat grubych ludzi. INTERESUJĘ SIĘ tylko tym jak JA się CZUJĘ!

4. Nie wpędzam się w sztucznie wywołaną modę na "szkieletory" i "wieszaki na ubrania" JESTEM KOBIETĄ I MATKĄ, NATURA WYPOSAŻYŁA MNIE W CIAŁO KOBIETY! Kocham je z gładkością, miękkością,, podściółką, piersiami, pupą i  brzuszkiem!

5. Nie będę chodzić na siłownię, bo nie jestem mężczyzną i mam inną budowę mięśni niż oni. Nie potrzebny mi biceps, kaloryfer na brzuchu, czy siła do dźwigania. BĘDĘ TAŃCZYĆ, PŁYWAĆ, ĆWICZYĆ w KFO, zwiększać swoją gibkość, elastyczność, grację, takt, lekki chód, subtelność, wdzięczność i tym nadal zamierzam różnić się pięknie od świata mężczyzn.

]:>Słowo "Dieta" brzmiało dla mnie kiedyś jak BAT, WRÓG, NIEWOLA, KAT, MĘKA, CIĘŻAR, JO-JO, CUDZA WOLA, SZARLATANERIA, WYZYSK, MODA

(slonce)Dzisiaj "DIETA" oznacza: MÓJ WYBÓR, SMACZNIE ZJEŚĆ, MOJE SMAKI, RÓŻNORODNOŚĆ, MĄDRA FILOZOFIA ŻYCIA, ZDROWIE, KONDYCJA, ŻYCIE w  WYŻSZYM STANDARDZIE, OSOBISTY ROZWÓJ 

Akceptuję siebie taką jaka jestem, kocham się za to, wyrzuciłam wszystkie kupione książki, dotyczące DIET na skróty DO KOSZA! Spotkałam się z rozumem i wiem, że jedzenie powinno być urozmaicone. Im więcej różnych składników, tym większa szansa, że mam wszystko co mi potrzeba oraz aby podtrzymać ogień w piecu, trzeba dokładać węgla stopniowo, 

(slonce)ABY ŻYĆ ZDROWO TRZEBA JEŚĆ CZĘŚCIEJ, UROZMAICENIE A MNIEJ.(pomysl)

(swinia)JADŁAM: 

za dużo, za rzadko, za tłusto, za słodko, nudno, monotonnie, brzydko, byle jak.....

]:>ZA DUŻO

(slonce)Poważyłam różne owoce, warzywa, ziemniaki, porcje makaronu, ryżu, czytam informacje o kaloriach na dżemach, jogurtach..., poznałam tabelę kalorii, zapoznaję się z vitaliuszem, gdy chcę sobie ugotować coś pod swój smak, zmniejszyłam porcje aby trzymać się ok.1900kal/ dziennie.

(swinia)ZA RZADKO

(slonce)Jem zgodnie z propozycją Dietetyka z Vitalii, dieta smaczna dopasowana, 5 razy w godzinach i przybliżonych kaloriach do propozycji, nie zawsze to co zaproponowane, ale w zbliżonym składzie, ilości i proporcjach różnych rodzajów pokarmu, mięso, tłuszcze, węglowodany

]:>ZA TŁUSTO

(slonce)Nie kupuję serków topionych, boczku, karczku, słoniny, metki, smalcu, pasztetowej na kilogramy, jeżeli mam ochotę kupuję boczek paczkowany w plasterkach, pasztet drobiowy, smalec w najmniejszym słoiczku, smaruję głównie serkami typu łaciaty chrzanowy, almette, patelnię zmieniłam na ceramiczną, nie jem smażonego mięsa, głównie gotowane lub duszone, używam też garnek do gotowania na parze, używam oleje, wędlin jem zdecydowanie mniej, masło symbolicznie...

(swinia)ZA SŁODKO

(slonce)Rozprawiłam się z cukrem i słodyczami, przestałam słodzić herbatę, do kawy daję troszkę mleka. Gdy mam ochotę idę na lody do lokalu, nie trzymam w domu ciastek, cukierków, zjadam parę migdałów, pestek z dyni, suszonych owoców, kandyzowanego imbiru, gorzką czekoladę. Kupiłam sobie bardzo różne herbaty i poznaję ich smaki, Koktajle owocowo-płatkowo-jogurtowe zaspakajają moje potrzeby słodyczy. Czasami miód i orzechy.

]:>NUDNO, MONOTONNIE

(slonce)Propozycje Dietetyka, plus podmianki, plus Przepisy, plus dziesiątki przypraw czynią moje jedzenie bardzo różnorodnym, urozmaiconym, kolorowym i bogatym w Smaki

]:>BRZYDKO

(slonce)Zaczęłam zwracać uwagę na sposób podania sobie jedzenia. Nie patrząc w ekran albo książkę wreszcie widzę co jem. Robiąc czasami zdjęcia przedłużam czas jedzenia, nakrywam serwetkę, dobieram talerze, kolory, dodaję akcenty z zielonej pietruszki, selera, pomarańczowej marchewki, żółtej  papryki, różowej rzodkiewki itd. Mam dziesiątki przypraw i bawię się smakami. Jem powoli, żuję,zamykam czasami oczy i zastanawiam się jaką konsystencję ma moja potrawa, co czuję, jakie smaki, temperaturę, jaka twardość, kruchość, śliskość itp

]:>BYLE JAK

(slonce) Nie pożeram kiełbasy pod otwartymi drzwiami lodówki, nie wyjadam prosto z gara, nie piję z  chochli, nie gryzę ser pleśniowy po owinięciu z papierka, nie jem orzechów garściami z torebki. Używam naczyń, talerzy i sztućców, wszystko daję do miseczek, na talerzyki, salaterki, kieliszki....

Wnioski na przyszłość:

1.Zachowuję się jak DAMA:D a nie zwierz.....Głodomór jakiś:D

2.Trzymam się nadal Diety, Optymistycznego spojrzenia na otaczającą mnie rzeczywistość i zachowuję poczucie humoru i prawo do śmiechu:D

3. Pisze nadal Pamiętnik otwarty dla wszystkich, bo zwiększa moją dyscyplinę i systematyczność, rozwija mnie i moje talenty, predyspozycje:D, pokazuje inne sposoby na życie i odkrywa mało znany mi świat, Świat kobiet

4. Dokupuję opcję z FKO i ćwiczeniami, vitaliuszem

5. Ćwiczę systematycznie z FKO wg Modelowanie sylwetki dla początkujących:D, na razie pływam, po sezonie wprowadzam spacery z kijami min. 6 godzin w tygodniu a w niepogodę tańczę, tańczę, tańczę i śpiewam:D.....

6. Przedłużam okres dochodzenia do optymalnej dla mnie wagi w okolicach 80kg do końca 2015r.

7. Jestem bardzo zadowolona z wszystkiego co robię:D, nie krytykuję się NEVER:D:D:D!

8. Posyłam POZYTYWNĄ ENERGIĘ WSZYSTKIM TYM, którzy jej jeszcze ode mnie nie otrzymali 

14 sierpnia 2014 , Komentarze (32)

Golonka, czy inne frykasy są normalnym elementem Mojej diety.

Wszak dieta Smaczna Dopasowana jest dietą, gdzie każde z mięs jest dozwolone i każdy tłuszcz, no może poza smalcem, są i sery białe ale i pleśniowe, feta, są jarzyny ale nie tylko surowe, gotowane, duszone też.... Itd. 

Muszę robić sobie dyspensy w miarę mądrze, aby nie mieć uczucia, że żyję pod jakieś czy czyjeś dyktando. Ja przynajmniej tak nie potrafię i budzi się we mnie demon sprzeciwu. 

Każdy z  posiłków wymagał pewnych modyfikacji układu dnia, ale nie popełniłam jakiś  straszliwych zbrodni korzystając z uroków życia. Dieta 2100cal, aby chudnąć 0,3kg na tydzień jest bardzo obfitą w pokarm. Wystarczy zamiast obiadu zjeść to co na podwieczorek i w restauracji o 18 tej zjeść obiad i kolację razem, pójść na spacer po a przed snem napić się zielonej herbaty z cytryną bez cukru......

Ostatnie trzy dni z dziećmi nie ograniczały się oczywiście tylko do jedzenia pyszności, wg moich SMAKÓW, ale były i aktywne.

Jestem na 6tym ćwiczeniu w KFO, poznałam Kasię i pokochałam Asię, Pan Damian na jutro przygotowuje mi moją rozpiskę na pompki, brzuszki itd. 

Korzystałam z ostatnich podrygów lata. Całą noc padało, a teraz raz słońce, raz deszcz jakby pogoda nie mogła się zdecydować i dostosowuje się do moich smuteczków po odlocie rodzinki....

Z dziećmi bywałam na Stogach, to największa, najszersza plaża Gdańska, ale przez przebudowę mostu znacznie trudniej dostępna. Byliśmy, morze gładkie jak woda w stawie, no niech będzie w większym jeziorze, ledwo pomarszczona,  stosunkowo zimna, zimniejsza niż w Brzeźnie i Jelitkowie. Na niebie były za to wspaniałe chmury. 

Grill u Braciszka zachęcał do basenu ale mały brata nie pozwolił  kategorycznie ciocio-babci skakać na główkę z drabinki; 

" Bo ja chcę jeszcze się kąpać w nim jutro, a Ciocia mi całą wodę tym skokiem wyleje!!!!". Odpuściłam dziecku za jego poczucie humoru i nie wykonałam tylko dlatego skoku stulecia...

Dzisiaj idę posłuchać tenorów w wiadomej altance, a dla Was te Nieba  i lekcję z kamieni na naszym wybrzeżu, 

bo może nie douczone o morzu tym...

 

14 sierpnia 2014 , Komentarze (30)

Maleństwo z uKochanym są nadal u mnie. Dzisiaj odlatują do Szwecji na dwa dni szaleństw w Parku rozrywki i jeszcze na moment wrócą, jarmark przeminie, życie wróci w koleiny rutyny, ale póki "Pan Młody jest między nami"; weselmy się i radujmy!

Dieta nie zając nie ucieknie. To nie wyścigi, nie ma mety, sama wyznaczam sobie tempo, czas, miejsce i zadania. Nie robię tego dla niego, dla Was przyjaciółki moje, nawet dla tej panieneczki w różowym na górze, która groźnie ściska karteluszek w ręce i mówi nic nie schudłaś moja Panno! I co? A Psinco!

Popełniłam wiele przyjemnych "grzeszków" przeciw 20-temu przykazaniu Diety. Zjadłam najwspanialszą golonkę jaką podają w Kresowej. Kawałek nie za duży, gotowany w jarzynach, cudowna chrupiąca skórka, kluseczki zgotowanych ziemniaczków.  Zawsze tam chodzę, bo nigdzie indziej nie  podają  tak dobrej goloneczki, kruchej rozpływającej się w ustach,zapitej lekkim zimnym piwem. To niedziela....

Brat wpadł z jezior, z wakacji z żoną i dzieciakami. Dzisiaj lot do Frankfurtu, Rio i Platformę na 4 tygodnie, więc grill pierwszy i pewnie ostatni w to lato...Trzy kawałki karkóweczki, dwie pieczareczki z mozarellą i jedno marne piwo,ale bardzo smaczne, wspomnienie Czechosłowacji, delegacji służbowych, Zlatego Bażanta, Budweiserra. To w poniedziałek....

Zakupy duże na miesiąc dla ojca, soki, papiery, masła, mąki, cukry i owoce na tydzień dla mnie i sucha pleśniowa hiszpańska z orzechami kiełbasa dla mnie i jej drobne 800 kal. To wtorek....

A wczoraj, placki ziemniaczane, trzy metalowe tarki, trzy pary młodych rąk,cebula,pieprz, olej i olej to dziewczyno!. Olałam, były pyszne!!! To środa.... 

A w nocy przypomniałam sobie piosenkę Jacka Lecha " Trochę dobrze, trochę źle" , którą zadedykowałam MOJEJ UKOCHANEJ --- Diecie:

Zanim pewnego dnia,
poznałaś wiosną mnie, (dokładnie 17 maja)
było mi bez ciebie tak
trochę dobrze, trochę źle.

Teraz szybko mija czas
i upływa dzień za dniem,
wciąż nam jest ze sobą tak
trochę dobrze, trochę źle. ( Święta Prawda )

Dzisiaj bez ciebie jestem już,
została tylko kartka.
Na niej było kilka słów
- więcej nie czekaj mnie -( ale nie  ze mną te numery Bruner )

"Dlaczego odeszłaś?
Może nie mogłaś pogodzić się z myślą,
że nie zawsze jest najlepiej,
że było nam ze sobą tak zwyczajnie,
trochę dobrze, trochę źle.
Wciąż nam jest ze sobą tak,
trochę dobrze, trochę źle"

A może przyjdzie dzień,
w którym spotkamy się,
będzie nam ze sobą znów
trochę dobrze, trochę źle...

I ten  dzień już nadszedł Moja uKochana Dieto!!