Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Legenda do tytułów i wpisów: TdM = Trening do Maratonu

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 11795
Komentarzy: 197
Założony: 12 lipca 2014
Ostatni wpis: 2 lutego 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
LooLoo

kobieta, 31 lat, Poznań

159 cm, 55.50 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

28 września 2014 , Komentarze (2)

Wpadam tylko na szybko odmeldować się, że mam już plan treningowy, który ma mnie doprowadzić do maratońskiej formy w 15 tygodni. Jednak zacznę go realizować tak na całego i w pełni nie od jutrzejszego, ale od kolejnego tygodnia :) nie z lenistwa, nie nie. Po prostu dokładnie w niedzielę za tydzień mam zawody i nie chcę się "spalić", biegając za dużo w poprzedzającym tygodniu.

Mam lekki stresik przed tym niedzielnym biegiem. Brałam w nim udział rok temu i jestem ciekawa, czy powtórzy się moja ociężałość z wczoraj. 

Tak czy inaczej, jutro idę poszurać coś z moim psem po raz ostatni przed wyjazdem na studia. Uczucia mieszane, ale to dobry bodziec, żeby zacząć żyć, a nie jeść.

Tyle w temacie. Trzymajcie się ciepło !

(tego jeszcze o mnie nie wiecie - mam obsesję na punkcie płaskiego brzucha ! :D)

27 września 2014 , Komentarze (2)

Skąd ten temat? Oprócz fajnej figury, totalnie zniszczyłam dla siebie coś, bez czego nie mogę żyć. A mowa tutaj o bieganiu...

Córka marnotrawna wraca do pisania pamiętnika. Wcześniej coś już tutaj skrobałam, ale te wpisy były jakieś takie smętne, że w końcu skasowałam wszystkie. Ale ale... to nie był jedyny powód, dlaczego przestałam tu pisać. 

Wróciłam, bo... ? Pobiegłam ostatnio trasę, którą w zeszłym roku zrobiłam w 5 minut szybciej, i do tego biegło mi się tragicznie. 

Własnoręcznie, przez kompulsy doprowadziłam się do stanu, w którym nic mnie nie cieszy, a to, co kiedyś było sensem, stało się katorgą. Gratulacje, Lolo.

Moim głównym celem tutaj są przygotowania do maratonu w przyszłym roku. Biegam od 2 lat, kocham to, nie mogę bez tego żyć, bez choćby minimalnej dawki nie funkcjonuję normalnie. Serio :PP W poprzednie wakacje doszłam do super formy tylko dzięki bieganiu i warzywom do posiłku. Poza tym - nie narzucałam sobie ograniczeń typu "zero czegośtam". Na szczęście ze "złych rzeczy" lubię tylko słodycze :D ale za to w ilościach hurtowych. 

Co muszę przypomnieć sama sobie - siedzą we mnie wszelkiej maści ED. Były momenty anoreksji, potem ortoreksja, ale kiedy doszły do tego kompulsy pomieszane z bulimią - powiedziałam DOŚĆ. Szkoda czasu na to, nie chcę tak żyć, nie chcę tak marnować sobie życia, nie chcę tak tkwić w niczym. Jestem uzależniona od żarcia? Owszem, jestem ! To zresztą widać po wyzwaniach, których się podjęłam - większość dni niezaznaczona, bo zawalałam. No cóż... Efektem jest "niepaskowa waga", która osiągnęła dzisiaj krytyczny jak dla mnie poziom 57 kg. Co prawda, ważyłam się ok. południa, po śniadaniu i 0,5 wody i w ciuchach, ale tak mnie natchnęło :pTo mi dało do myślenia, w końcu kiedyś ważyłam 49 kg i było mi świetnie ! (...bo kurduplem jestem ;)) Jednak waga tutaj nie będzie moim tematem przewodnim.

Tak więc, dziewczyny ! Nie nastawiajcie się tutaj na lamenty pt. "ołmajgad zeżarłam pół marchewki, czuję się nażarta i tłusta jak świnia". Nie nie nie... próbowałam już wielu sposobów na pokonanie kompulsów i tego cholernego uzależnienia od objadania się. Żadna radykalna metoda nie jest przy moim trybie życia "utrzymywalna". Nie i koniec. Wracam do regularnego biegania, to wszystko rozwiązuje - chce mi się żyć i chce mi się dbać o siebie, o dietę, o wszystko ! 

Dlatego wróciłam do prowadzenia pamiętnika - trzymam się planu treningowego, którego jutro wieczorem poszukam w necie. Typowo pod maraton.

Czas zacząć robić, to co się kocha. Nie dać się pokonać tej cholernej głowie, która każe robić głupoty. Szkoda czasu, trzeba zacząć żyć.

Trzymajcie się.