Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Studentka starająca się wprowadzić w swoim życiu zdrowy tryb życia. Dodatkowe zainteresowania to: muzyka, taniec, kino i sport.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1689
Komentarzy: 24
Założony: 21 września 2014
Ostatni wpis: 27 października 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
tristelle

kobieta, 31 lat, Toruń

159 cm, 66.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

27 października 2014 , Komentarze (1)

Nie wiem, jak to się stało, ale ze względu na to, że nadal (mimo wszystko) jestem chora i nie mogę do siebie dojść. Sobota była jakimś piekielnym dniem. A to wszystko przez stres.

Jeśli kiedykolwiek twierdziłam, że nie zajadam stresu to po prostu dlatego, że nie byłam tego świadoma. Otóż w sobotę były zajęcia z pewnym doktorem, na które nie poszłam. Dlaczego? Bo on bardzo mi się podobał na pierwszym roku studiów (nadal jest bardzo pociągający) i po zakończeniu zajęć miałam czelność mu o tym powiedzieć i zapytać czemu nie ma żony. Tak to wyglądało w skrócie. W każdym razie tak bardzo się denerwowałam, że z nerwów pochłonęłam całe pudełko ptasiego mleczka i średnią pizzę (bo nie miałam nic innego do jedzenia). Mam wrażenie, że teraz wyglądam jak wieloryb... 

Wiem, wiem... kalorycznie zjadłam poprawną ilość (liczyłam), ale źle się czuję z myślą, że zjadłam tyle z powodu przeszłości. Masakra...

Poza tym wybrykiem cały czas staram się dobrze odżywiać. Gorzej jest z ćwiczeniami, na które po prostu nie znajduję czasu. Dziś mam luźniejszy dzień, więc zaraz zmykam na salę poćwiczyć jazz i zrobić porządny trening brzucha. Zasłużył sobie na to.

To nie jest tak, że w ogóle nie ćwiczę - jeżdżę na rolkach (nawet o północy) i staram się biegać. Po prostu zaniedbałam ćwiczenia Chodakowskiej...

Mój jadłospis:

Śniadanie: jogurt śliwkowy z muesli

II Śniadanie: łyżeczka muesli i łyżeczka jogurtu naturalnego + smoothie (Odkryłam cudowny smak: kiwi + średni banan + 5 dużych liści sałaty masłowej = umami)

Obiad: sałatka z sałaty + cebula + pomidor + oliwa z oliwek, kuskus

Kolacja: to zależy od tego co na obiad

Umami to ponoć piąty smak. Tak wyczytałam w "toaletowej prasie", czyt. w Focusie.

W ogóle muszę rozpisywać sobie to, co mam zjeść. Łatwiej mi się wtedy funkcjonuje. O wiele łatwiej...

Boję się powrotu do domu i ważenia. A co, jeśli przez ten Dzień Grzechu przybrałam to, co sobie wypracowałam i schudłam? :( Boję się...

EDIT:

Trening: skakanka, ćwiczenia na brzuch, taniec (razem ok. 1 godz. 40 min)

21 października 2014 , Komentarze (2)

Na szczęście wszystko się dobrze skończyło i mogę powrócić do mojego "zdrowego trybu życia". Przez ostatni czas chorowałam (stąd moja nieobecność na Vitalii), przez co zaniedbałam i Was, i siebie. Czas to zmienić.

Wieczorem się ogarnę i dodam coś jeszcze. W każdym razie wróciłam.

PS. Moja współlokatorka twierdzi, że chudnę, ale ja tego wcale nie widzę. Jest mi strasznie ciężko, bo zaczyna tracić wiarę w to, że może mi się udać osiągnąć cel. Tak bardzo się boję...

6 października 2014 , Skomentuj

Dokładnie tak jak w temacie. Dziękuję swojej "wspaniałej" współlokatorce. Mam nadzieję, że jutro kierownik przerzuci ją do innego pokoju.

Weekend spędziłam w domu, także było całkiem spoko. Sprawdziłam wagę. Coś się dzieje.

Przez 13 godzin siedziałam w pociągu, by dojechać na miejsce. Czuję się strasznie parszywie. Na dodatek moje myśli krążą wokół tematu, które powinno stać się TABU.

A dziś:

Śniadanie: Jajecznica + pomidor + kromka chleba z masłem czosnkowym

II Śniadanie: Kanapka z masłem czosnkowym i żółtym serem

III Śniadanie: 300 ml jogurtu do picia "Activia" (o smaku jagoda i borówka amerykańska - polecam to wypić raz na jakiś czas)

Obiad: Talerz zupy pomidorowej z ryżem

Podwieczorek: Banan

Kolacja: 2 pomidory z solą, pieprzem i bazylią, 2 plasterki schabu, 1 wafel ryżowy

Trening: 1 godz. biegania (ok. 7 km)

W międzyczasie pochłonęłam 2 kubki zielonej herbaty, małą niegazowaną Cisowiankę i wodę z dużej butelki. A teraz piję Theraflu. Ale idzie mi to dość opornie, bo mam problemy z przełykaniem :(

30 września 2014 , Komentarze (1)

... bo wczoraj wieczorem moje znajome postanowiły zrobić nocną libację. Także od samego rana czuję, jakby coś mnie ściskało. Zbiera mi się na wymioty, i gdyby nie to, że mam okres, to mogłabym przypuszczać, że jestem w ciąży. Chociaż... Może i nie. W końcu jestem bez faceta.

Jestem tu drugi dzień i już dostaję szału. Ludzie z mojego akademika wkurzają mnie. Dobrze, że mogę siedzieć na razie w pokoju. Gorzej, jak trzeba będzie jutro iść na zajęcia...

Tęsknię za moją przyjaciółką, która wyjechała na Erasmusa. Nie mam tutaj nikogo :(

Śniadanie: 1 duża marchewka + jabłko + kilka łyżeczek jogurtu (na więcej nie pozwolił mój żołądek)

II Śniadanie: pomidor, jajko gotowane na twardo

Obiad: 4 smażone pierogi ruskie

Kolacja: brzoskwinia, 10 łyżeczek jogurtu naturalnego

Trening:

70 min rolki (wywaliłam się na chodniku, cały dzień kręciło mi się w głowie)

Mel B: pośladki, brzuch, uda

Ewa Chodakowska: płaski brzuch

"Pot się leje strumieniami"

Ale i tak mój żołądek ma ochotę "rzygnąć". :(

To moja wina...

29 września 2014 , Komentarze (4)

Jak w temacie.

Czuję, że będzie strasznie ciężko. Wczoraj wróciłam do Torunia, także nadszedł czas na ścisłe trzymanie diety, ćwiczenia i na osiągnięcie marzeń. Z wagą zetknę się dopiero pod koniec października jak wrócę do domu, także mam nadzieję, że paseczek będę mogła przesunąć do przodu.

Wczoraj:

Śniadanie: bułka razowa z serem żółtym, szynką i pastą rybną

Obiad: 3 małe naleśniki ze szpinakiem, żółtym serem topionym, sosem czosnkowym i ketchupem

Podwieczorek: brzoskwinia

Kolacja: sałatka z kapusty pekińskiej, piersi kurczaka, papryki, pora i makaronu

Trening: 60 minut biegałam (przebiegłam ponad 6 km! - poprawiłam swój rekord)

Trochę się przyłamałam. Spotkałam dzisiaj koleżankę, która przez wakacje schudła... Normalnie: wow! Tzn. cieszę się, ale jest mi smutno, bo też bym chciała.

A spis na dzisiaj dam wieczorem.

No, i zapisałam się dzisiaj na tańce. Czyli nie będzie tak, że nic robić nie będę. :)

DAM RADĘ!

EDIT: Dieta na dziś:

Śniadanie: 2 miarki muesli (z czekoladą :( niestety) + jogurt naturalny, kubek herbaty pomarańczowej

II śniadanie: jabłko + 4 łyżki jogurtu naturalnego (zmiksowane)

Obiad: 4 pierogi ruskie, 1/2 małej cebuli

Kolacja: 2 miarki muesli, 5 łyżeczek jogurtu naturalnego

w międzyczasie woda, kubek zielonej herbaty

Niestety, ale zapomniałam o podwieczorku i zapomniałam pić. :( Jakoś tak wyszło... Zawsze tak mam, że zapominam o posiłkach, muszę napisać to wielkimi czerwonymi literami nad biurkiem.

Trening: płaski brzuch (15 min by Chodakowska), abs workout (9 min by Rebecca Louise), mel b brzuch (10 min) - tylko tyle dzisiaj. Nie dałam więcej rady - przede wszystkim dlatego, że w pokoju była koleżanka, a po drugie - kobiece dolegliwości.

Wrrr... Jak ja sobie poradzę? :(

25 września 2014 , Komentarze (7)

Po raz pierwszy od jakiegoś czasu zobaczyłam na wadze siódemkę i nie była ona wcale z przodu :D No, ale zanim oficjalnie zmienię znaczek na tym kolorowym paseczku to się upewnię jutro rano, czy nadal jest tak samo jak było, czy też inaczej.

Śniadanie: 4 łyżeczki jogurtu naturalnego + 2 miarki muesli, kubek zielonej herbaty

II śniadanie: kilka łyków mleka 0,5%

Obiad: 3 kluski śląskie (paskudne, bo mrożone), łyżka sosu pomidorowego

Podwieczorek: 100 g drożówki, 50 g jabłecznika - tylko to było w domu do jedzenia :(

Kolacja: smażone jajko + kromka razowego chleba ze słonecznikiem

Ostatni posiłek o godzinie 19:00.

Trening: Turbo spalanie i Płaski brzuch (Ewa Chodakowska) = mnóstwo potu :)

I zapomniałam wczoraj dopisać, że miałam masaż pleców (problem z kręgosłupem). Było cudownie, ale nie miałam później siły ćwiczyć. Mimo to ćwiczyłam. Ale mało :(

Btw. Nie mogę uwierzyć, że już w niedzielę wracam na studia. Wcale nie chcę tam wracać, tym bardziej, że dowiedziałam się kto będzie moją drugą współlokatorką. Już jej współczuję... Całe szczęście to tylko 8 miesięcy.

Mam nadzieję, że za te 8 miesięcy jak już wrócę do domu to wszystkim tutaj kopara opadnie na mój widok. A boję się, że nie będę miała czasu ćwiczyć w akademiku. I że mi się nie uda. A ja tak bardzo nie chcę odnieść porażki. Strasznie się boję, że w tym roku nic się nie zmieni i nadal będę wyglądać tak, jak wyglądam. Czy wszystko musi być takie trudne? :(

Naprawdę się boję.

24 września 2014 , Komentarze (1)

Tak jak w temacie. A to wszystko dlatego, że to, że nie mogę zrzucić do tej pory wagi jest winą tego, co się stało dokładnie 10 lat temu. 10 lat temu miałam wypadek, który na zawsze zmienił moje życie na gorsze. Dziś po raz ostatni "świętuję" ten dzień. Od jutra chcę zapomnieć o swojej przeszłości związanej z tym decydującym incydentem. Zaczynam patrzeć w przyszłość, a nie w przeszłość.

Śniadanie: 2 łyżki jogurtu naturalnego + 2 łyżki muesli

II Śniadanie: 20 g makaronu spaghetti, plaster żółtego sera, pół pączka z marmoladą i lukrem (GRZECH!!!)

III Śniadanie: rogal z masełkiem

Obiad: ok. 40 g piersi z kurczaka, łyżeczka gotowanych ziemniaków, łyżka sałatki z pomidora, cebuli i śmietany (ale ja tam tej śmietany to w ogóle nie widziałam)

Podwieczorek: kilka śliwek (nie wiem, dokładnie ile)

Kolacja: ciasto francuskie ze szpinakiem i kurczakiem

Pierwszy posiłek zjadłam o 6:00, a ostatni o 18:00.

Mimo, że był rogal i pączek to myślę, że chyba się zmieściłam w kaloriach...

Chociaż...?

Idę zrobić teraz trening, także może chociaż połowę tego pączka spalę.

No, ale dzisiaj mogłam. W końcu to mój własny dzień rozpusty.

23 września 2014 , Komentarze (2)

Tak, nadszedł ten dzień, którego się obawiałam. Tego pozbawionego jakichkolwiek ćwiczeń.

A to wszystko przez brak czas (przez 4 godziny byłam w szpitalu, a potem miałam mnóstwo rzeczy do roboty). Ani chwili wytchnienia... Beznadziejnie się czuję z myślą, że nie poćwiczyłam.

Ale, ale!!! Mój sukces: nie zjadłam ani jednej delicji i ani jednego czekoladowego muffina. Mimo, że bardzo, ale to bardzo miałam na jedno z nich ochotę.

Śniadanie: 100 g jogurtu naturalnego + średnia brzoskwinia

II Śniadanie: 80 g jogurtu naturalnego

Obiad: mały talerz spaghetti (z domowym sosem i z małą ilością żółtego sera), plaster szynki

Podwieczorek: banan

No i to, co mnie najbardziej powaliło:

Kolacja: smażona kiełbaska z cebulką, 2 kromki razowego chleba, 1 łyżeczka masła czosnkowego, 2 plastry pomidora, 2 plastry cebuli

Nie ma to jak pilnować cały dzień diety, a na kolację dowalić sobie smażoną kiełbaskę (za pomysł pozdrawiam mamę!). 

22 września 2014 , Komentarze (1)

Także teraz, po już skonsumowanym dniu mogę powiedzieć, że tego dnia z kolei nie zmarnowałam. Mimo, że nadal jestem w domu staram się pilnować tych posiłków. Jak na razie idzie całkiem-całkiem.

To, co było dziś:

śniadanie: 2 łyżki jogurtu naturalnego + miarka muesli + 4 łyżeczki dżemu (domowej roboty)

II śniadanie: 2 łyżki jogurtu naturalnego + miarka muesli

obiad: 3 placki ziemniaczane (bez tłuszczu) + łyżka leczo + tuńczyk (kiedyś dodam mój przepis)

podwieczorek: kostka gorzkiej czekolady

kolacja: 4 placuszki ziemniaczane bez tłuszczu + skrzydełko z kurczaka

Taa... Na kolację miał być banan, ale mama przekonała mnie do tego kurczaka. Inaczej musiałybyśmy wszystko wyrzucić.

Jeśli zaś idzie o trening, to było intensywnie potliwie :D Godzina wylewania potu z Ewą Chodakowską (Trening na płaski brzuch - dodatek do "Przepisu na sukces Ewy Chodakowskiej" oraz Turbo spalanie). Zamierzam dzisiaj zrobić sobie ćwiczenia z Rebeccą na brzuch albo jogę. Chociaż obstawiam jogę, bo ostatnio ćwiczyłam we wtorek, więc przydałoby się odświeżyć wiedzę o asanach.

Czy wspominałam? SeiFIT - mój blog :D

22 września 2014 , Komentarze (2)

Dzięki dziewczyny, za komentarze. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo Wasze komentarze są motywujące. :***

Wczoraj wielka fiesta - "Pszeki" są mistrzem świata w siatkówce :)

Ale do rzeczy:

- śniadanie: 2. łyżki jogurtu naturalnego + 2 łyżki muesli, kubek zielonej herbaty

- obiad: kawałek dietetycznej pizzy (sama ją robiłam)

- podwieczorek: kawałek ciasta (musiałam, bo były imieniny brata)

- kolacja: kawałek pizzy (taki 5x7 cm)

W międzyczasie piłam zieloną herbatę, wodę i kieliszek szampana (wiem, alkohol nie sprzyja w odchudzaniu).

Oczywiście moje plany dotyczące treningu nie wyszły. W ciągu dnia miałam mnóstwo spięć w domu, a potem był mecz... Nawet 5-ciu minut nie poświęciłam na trening.

Ale za to przez godzinę jeździłam na rowerze!!! Było niesamowicie, zwłaszcza, że ostatnie 2 kilometry przejechałam w deszczu całkowicie moknąc.

Także nie do końca zawaliłam niedzielę. 

I założyłam bloga: http://seifit.blogspot.com