Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jak mówi nazwa mojego profilu, Jestem na drugim roku dietetyki ;) Pragnę pomóc najpierw sobie aby potem pomagać innym. Dietetyka jest moją pasją, wiem jak trudne potrafią być zmagania z nadwagą bo sama ją mam. Ale podejmuję się tego wyzwania. dla siebie,dla rodziny,dla moich przyszłych pacjentów ;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 21962
Komentarzy: 349
Założony: 23 września 2014
Ostatni wpis: 12 maja 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Odchudzajaca_sie_dietetyczka

kobieta, 31 lat, Gniezno

175 cm, 74.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Do świąt 72 kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 maja 2016 , Komentarze (2)

Miałam robić codzienne sprawozdanie, ale tak jakoś wyleciało mi z głowy i nie chciałam zapeszać.. Pamiętacie jak opisywałam 1 i 2 dzień WO? Był dla mnie koszmarem, ból głowy, osłabienie.. tragedia.. wytrzymałam i położyłam się spać na 3 dzień jak ręką odjął...

Czuję się bardzo dobrze, wręcz wyśmienicie, mam dużo energii nie chodzę głodna, czuję się lekko.. coś pięknego

Przez te prawie 10 dni zrzuciłam 2kg czyli waga na dziś: 72 kg

Myślę że wynik zadowalający ale nie to jest głównym celem, moim celem było oczyszczenie organizmu taki mały reset.

Patrząc na aspekt zdrowotny poprawiła mi się cera choć za dużych kłopotów z nią nigdy nie miałam mimo tego teraz mam wrażenie że jest bardziej równomierna  rozświetlona ale nie wiem czy to też nie jest zasługa czystka który pije od 2 tyg.

Żadnych chorób związanych z cukrem, tarczycą nie mam (albo nie wiem że mam) więc się nie wypowiem, zresztą to i tak za krótki okres czasu ALE miałam częste problemy z pęcherzem.. znacie to uczucie zapalenia pęcherza ? okropność ;/

I powiem wam że w 7 albo 8 dniu nie pamiętam dokładnie, zaczął mnie boleć, nie jakoś bardzo mocno, ale jednak dawało znaki oczywiście nic z tym nie robiłam żadnego furaginu nie zażywałam tylko czekałam, i na drugi dzień ból był słabszy na kolejny prawie nie wyczuwalny a teraz już jest świetnie,  samo przeszło..

Tak więc wszelkie objawy, ozdrowienia jak na razie sprawdzają się u mnie książkowo...

Nie będę kłamać że nie mam czasem ochoty na coś dobrego ale jest to rzadkie i na jakąś konkretną rzecz, bo jak jestem przykładowo w sklepie i przechodzę obok lodów albo czekolad to wcale mnie to nie rusza... mnie! czekoladocholiczke!  Bardziej apetyt mi rośnie na myśl o jajkach, owsiance czy truskawkach... 

Mimo że czuję się fantastycznie dietę zakończę na drugim tygodniu czyli w przyszły wtorek. Dlaczego taka decyzja? Tak jak mówiłam wcześniej ,nie mam żadnych chorób czy dolegliwości.. Chce już zacząć zdrowe żywienie, 2 tyg. oczyszczania jak na moje oko na razie w zupełności wystarczą, może w późniejszym czasie skuszę się na 4 tyg. kto wie..Jeżeli takie samopoczucie towarzyszyłoby mi do końca to i 6 tyg dałabym radę..

Tak więc wtorek będzie ostatnim dniem... od środy zaczne wprowadzać inne owoce i warzywka  na myśl o truskawkach czy borówkach cieknie mi ślinka, a weekend myślę  że zjem już coś z nabiału może jajeczniczkę..

W Środę tez napiszę bardziej szczegółowo jak wyglądały te 2 tyg. co się działo itd... z końcowymi wnioskami i wagą.

a tym czasem idę pochrupać marchewe ;D

5 maja 2016 , Komentarze (3)

A więc właśnie mija 2 dzień WO, dziewczyny dajcie mi siłę bo czuję się koszmarnie.. WO nie jest dla mnie pierwszyzną ale pierwszy raz czuję się tak tragicznie, w pracy ledwo funkcjonowałam, tępy ból głowy,przy pochylaniu miałam wrażenie że zaraz się porzygam, do tego dreszcze i koszmarne osłabienie, nie wiem jak przeżyłam ten dzień ale udało się, jeżeli to tak dłużej będzie trwać to nie wiem co zrobię, nie jestem w stanie normalnie funkcjonować w takim stanie ;/

Ale się trzymam, plusem wręcz ogromnym s jest to że wogule nie czuję głodu, ale jak tu myśleć o jedzeniu kiedy samopoczucie takie okropne..

Wróciłam z pracy położyłam się na troszkę i czuję się troche lepiej więc stwierdziłam że coś skrobnę bo przecież obiecałam sobie że będzie codzienna spowiedz...

Miejmy nadzieje że jutro będzie lepiej..

3 maja 2016 , Komentarze (3)

oj dawno mnie nie było, dawno...

Mam dobre i złe wieści... nie przytyłam ;D To co schudłam utrzymuję czyli 74 kg.. Złe wieści to własnie to że nie schudłam cholercia, miałam półtora miesiąca żeby ruszyć coś z tłuszczyku i tego nie zrobiłam... dni były przeplatane te grzeczne z tymi nie dobrymi.. suma sumarum stoję w miejscu..

A więc rozpoczynam kolejny etap walki tym razem z WO, Długo się zastanawiałam nad tym czy ją teraz rozpocząć czy podołam ale pomyślałam sobie ze do odważnych świat należy.. Nie chodzi tutaj oczywiście o same kilogramy choć niebędę zaprzeczać że też są ważne ale w szczegołności o zdrowie samopoczucie i "odciążenie" na trochę organizmu...

Będzie to dla mnie naprawdę trudny okres tym bardziej że po drodze są moje urodziny, ale się nie poddam.. 

Start 4.05 koniec 25.05

 3 tygodnie restartu dla organizmu... będę pisać codziennie i mam nadzieje że codziennie odhaczać udany dzień, jestem bardzo zmotywowana trzymajcie kciuki!

23 marca 2016 , Komentarze (2)

Cześć kobitki, ja tak na szybko bo zaraz biegnę do pracy, a dostałam weny więc mówię a co mi tam jeszcze coś szybko skrobnę ;D

Są zwolennicy wyzwań są i też przeciwnicy którzy uważają że nie powinno się wyznaczać jakiegoś terminu na schudnięcie, ja stoję chyba po środku, ale na tym etapie odchudzania postanowiłam że za biorę się za jakieś wyzwanie ;D

Waga na dziś 74 kg a więc to co schudłam w ślimaczym tempie trzymam i wiecie co? Już nie narzekam, że wolno, że kiedy ujrzę szóstkę z przodu, (albo staram się nie narzekać ;p) itd. W końcu schudłam sporo, dość mocno oddaliłam się od tej strasznej dla mnie wagi 85 kg od 80kg która jest "moją" wagą , piszę że moją bo to waga którą najczęściej widziałam w przeciągu 5 lat własnie to 79-80 kg.

Teraz już tego nie ma, powinnam się cieszyć i cieszę, ale nie mogę osiadać na laurach. 

oj zaczynam się rozpisywać;p a mam jeszcze 2 minuty, tak więc wracam do wyzwania o którym napomknęłam wcześniej.

Będzie to krótkie 3 tygodniowe wyzwanie, o którym napiszę więcej wieczorkiem,

start 24.03 koniec 13.04  Cel: waga 71 kg :D

3 tygodnie = 3 kilo

Wiem że nie jest to mało, ale czas podkręcić tempo, dawno nie schudłam tyle kilogramów w tak szybkim czasie (choć dla niektórych jest to norma;p) tak więc będzie to dla mnie mega wyzwanie ;)

Dobra kobitki, lecę do mej ukochanej pracy, buziaki 

11 marca 2016 , Komentarze (4)

Cześć kochane,

Minęło trochę czasu od ostatniego wpisu, bo aż trzy tygodnie..

Pamiętacie jak bardzo narzekałam na to że ciężko mi jest wytrwać na diecie?

Czy coś się zmieniło?

Tak, już nie cierpię takich katuszy jak na początku, chociaż czasem nachodzi mnie ochota na coś dobrego i nie koniecznie lekkiego szczególnie wieczorem (ah te tosty zajadane przez rodzinkę)...

Niestety  w tych trzech tygodniach zdążyłam  też zaliczyć kilka dni obżarstwa, po prostu pękłam, ta cała frustracja wylała się ze mnie, chyba tego potrzebowałam, głupio to brzmi ale taka jest prawda, bo to był punkt zwrotny.

No i najważniejsza rzecz co z wagą?

A więc 3 tygodnie zaowocowały spadkiem w wysokości 1KG, waga na dziś 74 kg a dokładniej 73,8 kg

Nie ma szału, zdaję sobie z tego sprawę, ale zmieniam tok myślenia, jeszcze chwile temu ważyłam 78-80 kg, posuwam się do przodu co mnie cieszy i chyba muszę zacząć chociaż troszkę doceniać swój wysiłek ;)

Chciałabym podkręcić te ślimacze tempo, ale na razie wole nie ryzykować, by nie zaprzepaścić tego co już sobie wywalczyłam.

A więc wniosek jest taki, że trzeba brnąć do przodu, upadasz otrzepujesz kolana i znów brniesz w dobrym kierunku, znowu upadasz znowu powstajesz i z powrotem na właściwą ścieżkę takim o to sposobem przesuwasz się powolutku w dobrym kierunku, prościutko do celu. Jasne każdy chciałby mknąć jak strzała ale nie każdemu jest to dane, najważniejsze to się nie poddawać.

Cel na koniec Marca 72 kg, może się uda ;D 

Miłego weekendu bo to już za chwilę ;*

24 lutego 2016 , Komentarze (8)

Tak wiec mija mi 3 dzień diety, na wadze równe 75 kg.

Jak mi poszło? 

Pod względem jedzeniowym dobrze, pod względem psychicznym koszmar

To była jedna wielka walka w mojej głowie, nadal tak jest... Cholera to nie powinno tak wyglądać, zdrowa dieta to powinien być styl życia, zawsze dobrze czułam się w czasie redukcji, a teraz? Walcze, dosłownie walcze by nie podjeść jakiegoś banana, jakiegoś pasztecika, jakiegoś chlebka, lodów.. Nie wiem dlaczego tak reaguje mój organizm, przecież to dla mnie nie pierwszyzna, jak tak to ma wyglądać to nie wiem jak dlugo pociągnę.

Z racji kierunku zdaje sobie sprawę że jeżeli tak się czuję na diecie to nie osiągne sukcesu, to jest już pewnie, dieta a raczej styl życia powinien być przyjemny, tak też zawsze było,  dlatego nie wiem co dzieje się teraz, może przez stres, organizm domaga się więcej i więcej a może to nie organizm a głowa.

Coś pozytywnego, to to że poniedziałek i wtorek pod względem michy był czysty.. dzisiaj natomiast po zjedzeniu kolacji rzuciłam się na lodówke, zjadłam 4 plasterki szynki z piersi kurczaka, kilka sztuk migdałów, szklankę mleka, 2 łyżki serka białego i już sięgałam po kiełbase i paprykarza kiedy spojrzałam na siebie i w myślach powiedziałam co ja kurwa robię? czy chce aby ten dzień skończył się takim kompulsem? bo na kiełbasie na pewno by się nie skończyło. odłożyłam wszystko,  wstawiłam wodę i wybiegłam do pokoju, wyobraziłam sobie siebie z wagą 65 kg i nagle jak ręką przeszło, nic mnie nie ciągnie,  teraz popijam herbate i ubolewam nad tymi plasterkami szynki, migdałami i mlekiem.. jednak to żadna tragedia, powstrzymałam kompuls, przeciwstawiłam się myślą które szeptały mi do ucha że od jednego dnia nic się nie stanie, udało się, tym razem wygrałam ja..

Czy jestem dumna?

Nie. Cały czas frustruje mnie to że mam ochotę na wszystko, że rzeczywiście to jedzenie traktuje jak dietę. Tak być nie powinno. Powinnam się cieszyć że zdrowo się odżywiam, wymyślać rożne kombinacje jedzeniowe, delektować się tym jedzeniem i patrzeć na efekty, a jak na razie cierpię psychicznie.

Jedzenie które jem jest dość urozmaicone przykładowo śniadanie to owsianka z orzechami i miodem, 2 śniadanie to jakaś sałatka owocowa, obiad to zazwyczaj kasza z warzywami, podwieczorek jakieś orzechy, owoc, kolacja omlet z warzywami.

Wiec nie jest  to dieta typu serek wiejski i jabłko przez cały dzień.

 No trudno, czekam cierpliwie, może coś się zmieni, dopiero trzeci dzień może najgorsze już za mną.. na pewno się nie poddam w cierpieniu czy nie, będę przeć do przodu by w maju na urodziny poczuć się  dobrze.

Tym czasem mój mały cel to waga 72 kg na święta.

Miesiąc i 3 kg do zrzucenia, do zrobienia ;)

21 lutego 2016 , Komentarze (2)

Ale wchodzę na vitalie często, tylko wstyd jest mi napisać cokolwiek..

Waga na dzień dzisiejszy 76 kg, czyli nie tak żle, stoje w miejscu...

no własnie od wielu miesięcy stoje w miejscu... raz mam lepsze dni raz gorsze, tym samym waga sobie skacze 75-78 kg ;/

Nie mogę się odnaleźć, ciężko mi znaleźć ten środek, tą stabilizacje, czuję się jak na huśtawce..

Niedługo wiosna, na prawdę nie chce by było jak w każdym roku, chcę aby było inaczej, chce aby było szczupło, zdrowo i pięknie.. cholera jasna, czuję się jak uzależniony narkoman...

Co mam zrobić aby utrzymać motywacje, aby te podstępne głosy nie podsuwały mi zakazanych myśli, jedzenia..

Nie wiem, co zrobić,  to znaczy wiem, ale nie wiem jak to utrzymać, oczywiście wstaje poraz enty otrzepuje spodnie i walczę dalej...

No właśnie, sama się chwytam za słowa, cholera to nie powinna być walka, a aktualnie czuję że walczę, bo gdybym popłyneła to z powrotem osiągnęłabym najgorszą wagę w życiu czyli 85 kg.. Co to to nie, nigdy więcej nie ujrzę 8 z przodu...

Tylko  jak osiągnąć kolejny lewel jakim jest 6?  dzieli mnie 6-7 kilo czy to tak wiele?

To przecież "tylko" 3-4 miesiące systematycznej pracy, tak nie wiele, a tak wiele....

 Może nagrywanie codziennego filmiku i takiego sprawozdania  by coś pomogło?

Cholercia nie mam pojęcia, ale wiem że muszę ruszyć z miejsca..

3 stycznia 2016 , Komentarze (5)

Cześć kochane ;*

Nastąpiła mała zmiana, w moich planach, miałam przejść na 2 tygodniowy WO, jednak rezygnuje z tego na razie...

Nie dość że nie zrobiłam wprowadzenia to jeszcze nie przygotowałam się do tego psychicznie...

W życie wchodzi natomiast zdrowe odżywianie w ograniczonych ilościach.. zero smażenia, zero słodyczy, fast foodów i napoji kolorowych... Dla nie których może wyglądac to jak skok na głeboką wodę.. Dla mnie jednak to nie są jakieś radykalne zmiany, bo rzadko jem smażone jedzenie, fast foody czy napoje kolorowe, fakt faktem  ze słodyczami radzę sobie gorzej, ale nie ma zmiłuj to ma być detoks, nie pół środki, po prostu zero...

W moje 23 urodziny w maju, chce czuć że coś osiągnełam, sama, chcę czuć się spełniona, chcę ważyć w końcu w granicach 60 kilo, na dzien dzisiejszy po świąteczno-sylwetsrowym obżarstwie jest 78 kilo.. sporo;/ jednak fałdy tłuszczu nie wylewają mi się spod ubrań bo jestem wysoka  i nie wciskam się  na siłe w moją ukochaną i  od wielu lat niewidzianą M ( wyłączając chwilowe epizody)

Tak więc uszy do góry i działamy, niech ten rok  w końcu będzie rokiem pełnym sukcesów i radości! 

1 stycznia 2016 , Komentarze (2)

Kochane przede wszystkim szczęśliwego nowego roku!

Dawno nie pisałam w pamiętniku, ale przysięgam że cały czas tutaj jestem i was czytam ;)

Sylwester spędziłam samotnie ze słoikiem nuteli, kubkiem herbaty i bridge jones przed ekranem, to był chyba pierwszy taki sylwester i powiem wam że nie było żle, miałam czas pomyśleć i pozytywnie się nastawić na nowy rok, a czemu spędzałam samotnie? a nie wiem jakoś tak wyszło, dzień wcześniej miałam babski gdzie trochę poszalałam z winem, dzisiaj wróciłam zmęczona z pracy, do tego większość się po rozjeżdżała albo spędzała ten czas we dwoje, a ja że jestem singielką nie miałam dużego wyboru, wolałam się na siłe do niczego nie zmuszac i tak o to zostałam w domu, mimo że całkiem przyjemnie spędziłam czas to już sobie postanowiłam że następny sylwester będzie huczny!

A więc nowy rok, nowe plany.. Wiem, wiem co większość myśli o planach na nowy rok... ale mam to w D. ;) ja lubie takie plany robić i czasem mi one nawet wychodzą, tak więc i teraz takowe mam ;D

I nie ma żadnego czekania, zaczynam od zaraz.. Jutro już będzie czysta micha

Mam w planach przejść na WO jestem osobą zdrową i wiedzącą co nie co o wadach i zaletach pożywienia z racji kierunku.

I w moim przypadku WO przyniesie mi więcej korzyści niż wad,   nie mam zamiaru stosować jej długo bo uważam że i tak najzdrowsza jest racjonalna dieta według indywidualnego zapotrzebowania, dlatego 2 tygodnie WO dla zresetowania organizmu a potem zdrowa micha.

Ćwiczenia, ah te ćwiczenia... mam karnet na siłowni tak więc oczywiście będę chodzić, postaram sie być przynajmniej 3 razy w tygodniu, poprawka, będę przynajmniej 3 razy w tygodniu.

Od jutra też codzienne masaże i balsamowanie..

I to na tyle jeśli chodzi o styczeń, potem zobaczymy co dalej..

Buziaki ;*

14 listopada 2015 , Komentarze (5)

Chciałabym się pochwalić ładnym spadkiem ale nie mogę, Miałam dni gdzie jadłam kiepsko ale i tak liczba dni pozytywnych pod względem jakości jedzenia przewyższa te złe ;)

Suma sumarum przez miesiąc zrzuciłam 1 kilogram czyli waga na dziś 75 kg!

I wiecie co?

Cieszę się z tego, w końcu nie przytyłam, tylko utwierdziłam i ustabilizowałam, wagę za każdym razem jak zaczynam narzekać na te moje 75 kg przypominam sobie czas gdzie ważyłam 85 kg a 75 było dla mnie marzeniem, teraz doceniam tą wagę i wiem że powolutku będzie schodzić ;)

Powiem wam że całkiem dobrze zaczynam się czuć sama ze sobą, ćwiczę na siłowni, zazwyczaj zdrowo jem, co wpływa na ogólne samopoczucie, przez ostatnie miesiące nabrałam więcej pewności siebie, więc musi być lepiej, faceci którzy wcześniej nie zwracali na mnie uwagi teraz się pucują, jestem zaskoczona ale to miłe uczucie ;)

Nareszcie moje życie idzie w dobrym kierunku i to chyba zmiana myślenia jest tutaj kluczem do sukcesu, jak następują zmiany w psychice to i ciało się dostosowuje a dieta nie staję się udręką tylko stylem życia.

Mam nadzieje że to będą piękne święta i nic nie zburzy mojego wewnętrznego spokoju, Już nie mogę się doczekać  ;D

Ale nie ma tak dobrze, czym byłby człowiek gdyby nie podejmował wyzwań? ;p

Ja chcę podjąć i mieć cel, do świąt zostało niewiele czasu i do tego okresu chciałabym jeszcze mieć co nie co na minusie 

Obchodzić święta z wagą 72 kg? Byłby to wspaniały prezent, to tylko 3 kilo jest to jak najbardziej prezent do zrealizowania, uda się!

Miłego weekendu dziewuszki ;*