Pamiętnik odchudzania użytkownika:
mania_zajadania

kobieta, 44 lat, Gdańsk

169 cm, 76.10 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Będę zdrową i lekką 40tką

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

14 listopada 2014 , Skomentuj

Własnie się dowiedziałam, że w mojej okolicy otworzyło się studio Rolletic. Wiadomo, że sam rolletic cudów nie zdziała, ale zanim znajdę mobilizacje do ruszenia 4 liter, może przynajmniej cellulit się zmniejszy. A, ze na cellulit działa, to sprawdziłam kiedyś. Tylko regularnie trzeba się rolować.

Fajnie:) Jakieś widzę światełko w tunelu. Znam też siebie na tyle, że jak będzie widać efekty to i motywacja wzrośnie. 

Tylko @ nie chce przyjść. Nie wiem czemu- nigdy tak nie miałam. Nawet zrobiłam test, ale wynik negatywny. Może to te tabletki które mam brać na obniżenie prolaktyny, ale one chyba powinny w drugą stronę działać. No nie wiem we wtorek będe u ginekolca to się dowiem może o co chodzi. Ale ja jestem ostatnio przebadana jak nigdy w życiu!

Idę przygotować gruzińskie jedzonko na dizsiejszy mecz:) Będzie rozsądnie!

13 listopada 2014 , Skomentuj

No właśnie. Czy to możliwe? Do tej pory omijałam szerokim łukiem i wychodziłam z założenia, ze albo jem słodycze i się nie oszukuję, albo nie jem i nie będę jakimiś podróbami sobie oczu i kubków smakowych mydlić.

Jednak teraz jak mam nie jeść słodyczy co najmniej 2 miesiące, a takie założenie popełniłam, trochę inaczej do sprawy podchodzę. Tzn. zaczęły mnie kusić. Jakoś wczoraj wpadł mi krem rafaello z jaglanej kaszy w oko. Nigdy wcześniej bym na niego nie zwróciła uwagi.

Dziś mnie przypiliło ze słodkim. Siedzę w domu więc zachcianki mam. Dość szybko odpędziłam myśl zjedzenia w ukryciu wafelka, który zabłąkał się w szafce z bakaliami. Przyszła korekta myślenia: nikogo nie oszukasz, tylko siebie, a przecież chcesz zrobić detoks cukrowy. I to mnie przekonało. Jednak nie przekonało mojej ochoty na słodkie.

Postanowiłam zrobić jakiś "zdrowy deser". Kaszy jaglanej ugotowanej nie miałam, a na niej wiele takowych bazuje. Za to dojrzałe avokado i owszem. Rozrobiłam je z łyżeczką kakao i odrobiną mleka. Dodałam pół banana i kiwi pokrojone w kostkę, posypałam wiórkami kokosa... i powiem Wam, ze dobre:)

Chyba zmienię podejście. Tylko tego banana nie powinno tam być, bo dużo w nim cukrów, nie ma co kryć. Ale zawsze to lepiej niż sklepowy batonik.

A Wy robicie takie wynalazki? Idę pobuszować w sieci w poszukiwaniu przepisów i pomysłów.

11 listopada 2014 , Komentarze (2)

Wczoraj wlazłam na wagę i ujrzałam największą liczbę jaka kiedykolwiek tam widziałam. 68 kg. Trochę mnie to rozłożyło. Tydzień nie jadłam słodyczy, nie objadałam się, dużo spacerowałam. A tu taka nie miła niespodzianka. 

Nie wiem na co ja czekam z tym ruszeniem dupska. Dokucza mi kręgosłup, ale tak na prawdę powinnam iść do fizjoterapeuty i coś z tym zrobić. I dowiedzieć się jaki rodzaj aktywności mogę popełniać.

Za to uporządkowałam spiżarnię i mam teraz taką ładną, że napatrzeć się nie mogę. Małżowin dorobił półki. Wszystko pomyte i ładnie poukładane. W końcu widzę co mam i z czego mogę skorzystać. Niestety efektem poprzedniego stanu rzeczy było, że kilka słoików i puszek wylądowało w śmietniku bo przeterminowane... Nie lubię wywalać jedzenia. Ale i ostatnio kupuję znacznie też rozważniej.

Spisałam też zawartość zamrażalnika, żeby wiedzieć z czego mogę korzystać. I się okazało, że tam 5 gotowych obiadów mam- w sensie mięs. A ja narzekam, ze nie mam czasu gotować i dlatego jem na mieście.

Byliśmy też w Ikei po kilka przydatnych drobiazgów (pudełka, uchwyty, poduszki na krzesła). Mieliśmy do wykorzystania jeszcze kartę podarunkową ze ślubu to się przydała.

Byłam też na USG i w moim brzuchu wszystko dobrze, tylko za dużo... gazów. Mi to się wydaje, ze skoro jest mnie więcej, to mi się flaki w brzuchu nie mieszczą i dlatego mnie boli. No ale dobrze, ze sprawdzone. Jeszcze jutro jeden lekarz i już będę na wskroś przebadana.

@ nadciąga:(

7 listopada 2014 , Skomentuj

Jak napisałam to doszłam do wniosku, że to bardzo śmieszne słowo. Piątek.

Ale nie o słowotwórstwie tu ma być. Piatek.. i to jaki. Zaczynam własnie swój najdłuższy weekend w pracy ever. Miałam wziąć 3 dni urlopu-9 dni wolnego. Ale dziś rano po drugiej nieprzespanej nocy wyszło mi 4 dni urlopu= 10 dni wolnego.

Coś mi weszło w szyję/kark i siedzieć za bardzo nie mogę. No i spać też nie. Albo leżę, albo chodzę

Dziś na basen i saune chcę iść. Odprężyć i wygrzać. A potem masaż i dalsze wygrzewanie.

Póki co trochę ogarnę dom, zeby na te wolne mieć już pełen komfort.

A potem będe robić nic i inne przyjemności. Ale nie żywieniowe. A jak żywieniowe to tylko zdrowe ;)

6 listopada 2014 , Komentarze (3)

Nie jem słodyczy od 4 dni. Mam kryzys. Wydaje mi się, ze mogłabym zjeść pół lodówki, a dopóki nie wsadzę do gęby czegoś słodkiego- nie będę czuła się syta.

Dzisiejszego popołudnia cały czas gdzieś w podświadomości widzę obrazy słodkich rzeczy...

Straszne świństwo to musi być. Ten cukier.

Może nie jem dietetycznie, ale przede wszystkim postawiłam na odzwyczajenie od cukru. W drugiej fazie dodam bardziej racjonalne żywienie. 

1 listopada 2014 , Skomentuj

Wróciłam do początku. Nie ma co kryć. Trzeba się porządnie zabrać za siebie. Przede wszystkim ruszyć dupsko

I nie jeść na mieście, nie jeść na mieście, nie jeść na mieście.

Lubię gotować, ale ostatnio nie mam na to czasu. I wtedy diabeł kusi. Bo przyjedzie fajny food track i zamawiają wszyscy więc wpada hamburger. Bo spotykamy się na mieście ze znajomymi i pomiędzy pracą a spotkaniem pieczony ziemniak. Bo akurat wyjście pracowe i pierogi. I tak w kółko.

Za tydzień trochę wolnego. Liczę na dużo energii pozytywnej do wykorzystania.

26 października 2014 , Komentarze (4)

Przez tydzień spisywałam co jem i obserwowałam jakie mam ciągoty i tendencje, o ile można mówić o tendencjach z jednego tygodnia.

1. Ilość posiłków- z tym nie mam problemów, jem często i .... dużo. Powinny być 3 główne posiłki i 2 przekąski, a ja jem 5 albo nawet 6 głównych. Może nawet nie bardzo dużych, ale jednak po zbilansowaniu kalorycznym wychodzi tego za dużo.

2. Zbyt często jem na mieście- a wtedy trudniej mi kontrolować porcje, no i nie ukrywajmy nie łatwo zjeść coś zdrowego na mieście. Nie mówię, ze nie ma takiej opcji, ale łatwiej/szybciej wsunąć coś niezbyt zdrowego lub w ilości takiej, że 2 razy za dużo. Bo nawet jak już wezmę sałatkę to ona jest taka wielka, a mi trudno zostawić coś na talerzu.

3. W stresie pochłaniam co się da. W ogóle tego nie kontrolując. Co mi kto podłoży pod rękę, lub sama wymacam to wkładam do ust.Z tym może być najgorszy problem, bo przede maną gorący okres w pracy.

4. Dogadzam sobie, wynagradzam się jedzeniem. Jak jest mi źle to zjem coś pysznego. Jak jest mi zimno to zjem coś ciepłego. Jak coś zrobię, to zjem coś bo zasłużyłam.

5. No i trendy ostatnich dni, co jest dla mnie zaskoczeniem bo wcześniej tak raczej nie miałam. 

  • nie mam ochoty na warzywa, szczególnie te surowe. Generalnie warzywa uwielbiam i zawsze jadłam ich dużo, a teraz w ogóle nie mam ochoty na surówkę czy sałatkę. Na surowiznę. Ewenetualnie gotowane mogę znieść. Słabe to trochę w momencie redukcji wagi. Trzeba będzie postawić na zupy.
  • za mało wody i zdrowych napojów. Niezdrowych na szczęście nie piję- no chyba, ze piwo. Gazowane i soki mnie nie interesują za bardzo. No czasem marchwiowy. Zazwyczaj piłam wodę, a teraz mi się nie chce. Chyba dlatego, że zimna. A przecież nie bardzo pić gorącą wodę ;-)
  • w ogóle się nie ruszam. Lato się skończyło i nie ma roweru, kijków, spacerów, biegów itd. Bo zimno na dworze, a nic innego nie chce mi się robić. Temat do przemyślenia na co postawić: ćwiczenia w domu czy fitnes 
  • gubią mnie słodycze, cukier i żółty ser. Tego jem zdecydowanie za dużo. Mam też ogromną ochotę na mączne rzeczy: kluski, naleśniki, pierogi, makaron. Ale z tym w miarę udaje mi się wygrywać. Nie wiem skąd to się bierze, może, że jesień? 

No to mam co robić i nad czym pracować. Idę sobie ułożyć menu na następny tydzień. Zjadać powinnam około 1550 kcal więc można pokombinować.

19 października 2014 , Komentarze (1)

A właściwie bomba i koniec. Bomba bo przez przypadek trafiłam na obliczanie BMI i wyszło mi, ze jestem na granicy nadwagi. JA, która niby zdrowo je, żyje i w ogóle. Zdrowo? No zdrowo plus słodycze. Widać na zdrowym też się można utuczyć. Idę popatrzeć wasze motywacje, jakie macie patenty na trwałe pozbycie się cholerstwa, a potem obmyślę swój własny plan.

No przecież taki zdrowy człowiek jak ja nie może mieć nadwagi! Pomocy!