Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Po ostatnim przybraniu na wadze powiedziałam sobie-dość. Ode mnie zależy moje życie, w tym jak wyglądam.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 56276
Komentarzy: 3260
Założony: 18 grudnia 2014
Ostatni wpis: 18 czerwca 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
EwaFit

kobieta, 52 lat, Bielsko-Biała

170 cm, 95.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

5 marca 2016 , Komentarze (52)

Dni lecą jak szalone....nawet nie wiem, kiedy minął ten tydzień. Przychodze do pracy na 8.00, i za chwilę jest 16.00. Wychodzę z pracy gdzieś koło 17.00, potem angielski, albo czasem i angielski i ćwiczenia. Wracam mega późno do domu. Za późno. Wczoraj wyjątkowo wróciłam do domu o 17.00. Dzieciaki jak mnie zobaczyły, to powiedziały jeden i drugi: "Mama, jesteś w domu, tak wcześnie?" A ja, po 20 minutach wyszłam z domu, bo angielski a potem ćwiczenia. Wróciłam do domu o 21.00. (noc)

Weekend dla mnie to świętość. Dla dzieci, dla domu. Właśnie skończyliśmy rozmawiać, pośmialiśmy się. Chwila oddechu i posprzątam, potem może gdzieś wyjdziemy razem albo po prostu posiedziemy razem i pogadamy. Najwyższy czas pomyśleć o wakacjach. Córka chce jechać sama z koleżanką nad morze. Jest z listopada, nie będzie mieć podczas wakacji jeszcze 18 lat, więc nie mogę ją puścić samą. Sugeruje, żeby jechała z nimi babcia, nawet chce jechać do mojej mamy i prosić, żeby z nimi jechała. Aga czuje się już taka dorosła, a ja tak ciągle się o nią tak boję. Aga jest super dziewczyną, bystra, inteligentna, dowcipna, nie lubi powierzchowności jak ja i nie lubi się przymilac, tak jak ja--ma swoje zdanie. To, nad czym pracujemy z mężem, to żeby Aga nabrała trochę pokory, bo wydaje się jej, że nikt nic jej nie zrobi, nie podskoczy i nic jej nie grozi. Powrót o północy samej do domu---dla Agi nie ma problemu. Wróci sama. Napyskować jakiemuś "mięśniakowi" w obronie koleżanki---żaden problem, zrobi to. Za to syn to chłopak - domator. Nie interesują go wyjazdy samemu. Z mamą i tatą wyjazd - jak najbardziej dla niego jest ok. No ale też jest młodszy.

W tym tygodniu Aga zrobiła sama babeczki (ciasteczka). Zrobila je dla nas wszystkich, jedną była specjalnie dla mnie. Tak walczę z pokusami, że powiedziałam Adze, że będę jadła tą babeczkę na raty, bo wie, że chcę schudnąć. I tak robię. Wczoraj gryz, dzisiaj gryz. Pochwaliłam ją mocno<3 bo wyszły jej te babeczki SUPER! Aga się bardzo cieszyła.

Trzymam swój jadłospis. Kupiłam w sklepie świeże zioła w doniczce, żeby poczuć wiosnę zielonym kolorami i dodaje oczywiście zioła do wszystkiego. Kupiłam oregano, tymianek i majeranek. Pachną mega i pięknie rosną. Muszę chyba dokupić jakieś odżywki do ziół, żeby ładnie rosły. Jak wytrzymają do lata, to wystawię je później na taras.

Postanowiłam też, że na codziennie na czczo będę wypijać pół szklanki ciepłej wody z połówką cytryny. Różne informacje się czyta na ten temat, ale wydaje mi się, że w moim przypadku taki zabieg podręca metabolizm. 

Waga powoli , bo powoli ale idzie w dół. Nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę tą moją szóstkę z przodu. Jak ja wreszci zobaczę, to dowiecie się bardzo szybko, ale wcześniej oddtańczę taniec radości :) Szósteczko nadejdź!

27 lutego 2016 , Komentarze (56)

Wczoraj spędziłam z szefem ponad godzinę na rozmowie o potrzebach zespołu. Rozmawialiśmy rzeczowo, konkretnie, wg otwartych punktów, które przygotowałam i wyświetlałam. Jak skończyliśmy omawiać tematy, porozmawialismy też trochę o strategii mojego zachowania, szef zainspirowal mnie, z kim dyskutować i jak, aby stworzyć wizerunek osoby jaką się chce być :) Bardzo cenne uwagi. Rozmawialiśmy tez chwilę o tematach prywatnych, piękne slowa o potrzebie zmian, o tym aby mieć poczucie poruszającego się powietrza wokół nas :) Szef jest osoba bardzo doświadczoną, strategiem, osobą, która podejmuje decyzje na podstawie cyfr. Posiada rzadką umiejetność rozumienia ludzi, jest osobą bardzo empatyczną, ale co ważne z drugiej strony, decyzyjną, oraz wszyscy czujemy wielki respekt wobec niego. Natomiast czasem jak coś powie albo wchodzi w tryb monologu to nic tylko zapaść sie pod ziemię....czasem do przesady. ale tak ma. Każdy szef coś ma...Nie jest tuzinkowy. Tuzinkowych szefów nikt nie pamięta i nikt nie chce podążać za mało ambitnym , bez aspiracji szefem. 

Dzisiaj piękna pogoda. I moja sobota, poranek, Delektuję się pijąc kawę, powoli. Trzymam się diety. ALE:   niestety na początku tygodnia trochę zgrzeszyłam orzeszkami i ciastkami w pracy, ale ogarnęłam się. Mimo tych grzeszków, zadowolona jestem z siebie. Widzę, jak buzia jest mniejsza, jak rysy się zmieniają, jak talia się zmienia. Z wagą jest różnie, już czasem nie wiem co myśleć, i postanowiłam, że wracam do pomiarów centymetrów raz na miesiąc. Niezależnie, jak cegiełka do cegiełki, budujemy nasze życie i otaczający wokół nas świat, więc nie oczekuję wielkich zmian z dnia na dzień, ważne, aby w horyzoncie długofalowym było widać zmiany.

pzdr

16 lutego 2016 , Komentarze (34)

Byłam dzisiaj na pogrzebie męża mojej koleżanki ze studiów. Przyjaźnilam się z nią cale 5 lat, uczyłysmy sie razem, wiele czasu spędzałyśmy ze sobą. Pod koniec studiów dowiedziałam się, że obgadywala mnie  i mojego najpierw narzeczonego a później mojego męża za moimi plecami, zazdrościła mi i wcale nie życzyła mi dobrze..... Zerwałam z nią kontakt. Spotkałysmy się raz czy 2 razy na spotkaniu roku. I teraz sie dowiedziałam, że jej mąż umarł. Nie żywię już urazy, o pewnych tematach trzeba zapomnieć, iść do przodu dalej, nie nosząc ciężaru w sercu przez całe życie.

Bylam na pogrzebie, potem na cmentarzu. Rodzina poprosiła o nie składanie kondolencji. Podchodząc  do grobu, przechodziłam koło rodziny koleżanki. Koleżanka  poznała mnie, powiedziała mi "cześć", ja też. Powiedzialam "dzien dobry" jej rodzicom. Szkoda, że tak się nam poukładało życie, w końcu 5 lat to kawał czasu. Wolę sama oceniać innych, aczkolwiek od kolegow ze studiów słyszałam, że jest złośliwa, niechętna do pomocy innym. Niemniej, chciałabym jeszcze raz spóbować, sprawdzić, pamietam jakie miałyśmy relacje, a życie i czas uczą też mądrości i też pokory.....koleżanka została młodą 43-letnią wdową..............Smutne. Cieszmy się każdą chwilą, każdym dniem, każdym promieniem słońca.

13 lutego 2016 , Komentarze (39)

Wraz z rozpoczęciem ferii na Śląsku, ja też zaczęłam urlop :) Mam tydzień urlopu, o którym marzyłam od wielu dni. Wiem, że wiele z Was ma ciężką pracę, ja też ..... pracuję od rana do wieczora, do tego ćwiczenia i język angielski i czasem w piątki to już nie mam siły wstać do pracy...stąd "przystanki" od pracy, w których dobieram do 2 dni weekendu np. 1 czy 2 dni co by trochę odetchnąć---ja takie dni celebruję:) A teraz mam aż tydzień wolnego!!! Cieszę się mega. Nie miałam czasu jeszcze zastanowić się jak spedzimy ten czas, ale cos sie pokombinuję. Nie obyło się od dyskusji z szefem, gdzie sprowokował mnie do myslenia, że powinnam poczuć żal, że biorę urlop. No masakra. Poza czasem z rodzinką, planuję iść do fryzjera-----tak, tak---dosłownie w tym biegu ostatnio  nie zdązyłam odwiedzic fryzjera, chce odwiedzić kosmetyczkę (zasilić skórę w masażyk, i zrobić paznokcie) i kupic jakiś ciuch, bo ostatnio bardziej inwestowałam w córkę niż w siebie i trzeba sytuacje odwrócic, bo muszę w pracy wyglądać dobrze. 

Wczoraj byłam na kolacji z szefem, gdzie podsumowaliśmy rok 2015 i inwestycje w pracy, po częsci oficjalnej, mielismy okazję pograć w kręgle, rzucać strzałkami i pograć w piłkarzyki :) Super było :) Odskocznia od pracy i fajny wstęp żeby rozpocząć urlop. Znowu zasilałam tyły w konkurencjach, w strzałkach byłam ostatnia, no niech to!

Dalej ćwiczę, dalej jem dobrze, czasem uszczknę dla zdrowa psychicznego coś "z listy rzeczy zakazanych", ale generalnie widzę że waga idzie dalej w dół, żołwim tempem, ale powoli i do przodu.

Pa!

6 lutego 2016 , Komentarze (36)

Powoli bo powoli, ale chudnę sobię. W porównaniu do grudnia, to 1,5 kg mniej. Wiem, że na obecnym poziomie wagi, nie mogę oczekiwać wielkich spadków co miesiąc, stąd uzbrajam się w cierpliwość. Utrzymując to tempo,  powinnam w czerwcu być na oczekiwanym przeze mnie poziomie wagi ok 66kg. Najważnniejsze, to że wróciłam do regularnych posiłków, a mam ich 4. Jem, jak powinnam. Zdrowo, z zachowaniem kaloryczności i rozmaitości . I wróciłam do ćwiczeń. Ćwiczyłam elegancko cały styczeń (orbiitek+boot camp). Ciężko wszystko czasowo pogodzić i pracę, dom, rodzinę, ćwiczenia i angielski ale jakoś daję radę, Jedynie co mi przeszkadza, to zmęczenie---w ten piątek nie mogłam wstać do pracy, a pod koniec pracy w piatek ziewałam cały czas....Odsypiam w sobotę i niedzielę. Dzisiaj wstałam o 9.40 :) Wstałam wypoczęta, wypiłam na spokojnie kawę, poczytałam Was i zabieram się do sobotnnio-niedzielnych porządków, obiadków i jak zawsze "ulubionego" prasowania :( 

Z innych tematów, od grudnia miałam problem w samochodzie z paskiem rozrządu, który szumiał, a przy mrozach to w ogóle hałasował! Najdziwnniejsze było to, że pasek się zepsuł  przy tylko 57k tys. przebiegu. Service nawet zwrócił się do GM, żeby pomimo upływu 2 lat gwarancji, GM partycypował w kosztach, bo nie pomogły czyszczenia paska 2 razy. Musiałam wczoraj zostawić samochód w servisie, dostałam samochód zastępczy--zawsze w takich sytuacjach mam problem z przestawieniem się z  diesla na benzynę. Jeżdzę na początku jak uczeń, co dopiero się uczy jeździć samochodem-w podskokach do przodu.... Wieczorem już było lepiej, ale na szczęście naprawili mi pasek i już mam mój samochód z powrotem, mojego diesla :)

Pa Vitalijki 

30 stycznia 2016 , Komentarze (25)

Co za zwariowany tydzień w pracy ! Powiem Wam, że w zasadzie w tym tygodniu nie miałam czasu żeby popracować na komputerze, tylko biegałam od jednego spotkania do drugiego. I tak cały tydzień. W piątek to w zasadzie otworzyłam laptopa, po czym......po południu przeczytałam  prawie 100 emaili (na niektóre odpowiedziałam, na niektóre tylko popatrzyłam) i........zamknęłam laptopa, Nie wiem, jak wytrzymać to tempo pracy. Ja jako zadaniowiec i ustawiacz celów, cieszę się z zatwierdzonego już urlopu od 15 lutego, planuję tydzień spędzić z rodziną w czasie ferii. I zwolnić, zrobić sobie przerwę na złapanie oddechu.

Czytam ostatnio znów świetną książkę: "Grzeczne dziewczynki nie dostają tego czego chcą", taka książka - poradnik dla kobiet, które zbyt łatwo ulegają, za lekko negocjują, zbyt szybko mówią tak.....Świetna książka, z pomysłem, przykładami z życia. Już wiem, że wrócę do niej wiele razy.

Dzisiaj na dworze wiosna za oknem, wezmę psa i pójdę na spacer poodychać świeżym, nie klimatyzowanym powietrzem, Wtulić się w promienie słońca. 

Ale wcześniej, zrobię sobie śniadanie, planuję omlet z otrębami i pomidorami. Do tego kromka chleba z oliwkami. Na drugie śnniadamie kefir. Na obiad zrobię sobie wrapa z sałatką i kurczakiem a na kolację zjem deserek serowy z jeżynami. I dużo pokrzywy. Zrobię sobie też szklankę z czystkiem. Jak ja lubię weekendy!!! Nawet wiedząc, że czeka mnie sprzątanie, znienawidzone prasowanie, to i tak jest wolniej, niż w pracy. 

ps.  Najchętniej oddałabym prasowanie w dobre ręce :) Strasznie nie lubię prasować. Słyszałam o pralkach, gdzie niektórej bawełby nie trzeba prasować. Muszę nazbierać kasy, żeby taką sobie kupić.

Pozdrawiam!

19 stycznia 2016 , Komentarze (38)

Powoli jakoś się ogarniam. Jest lepiej. Tak wiele zależy od naszego stanu umysłu, od naszego sposobu myślenia, od tego, czy chcemy pozwolić się zakopać czarnym myślom, czy raczej szukać możliwości na to co jasne, na otwarcie, na zmiany, na lepsze, na wiarę, że może być lepiej.

Zaczęłam znów ćwiczyć, więc zaczęłam znów czuć ten przypływ energii z ubiegłego roku, kiedy zjechałam z wagą ponad 10 kg. Pochwale się też, że jestem w zespole Vitaliowym  u „Piry”,  twardej szefowej, która trzyma nas w ryzach, właśnie zmierzamy do Wloch. J Zasilam tyły, ale ktoś musi trzymać przysłowiowy  ogon, żeby ktoś inny był na szczytach J Poza tym, ogony mogą być fajne, można przypiąć kokardkę na ogon J A tak w ogóle, to zasilając tyły grupy, to można poganiać tych z przodu, co by starali się nie zbłądzić w drodze do Włoch J

Trzymam też dietę. Jak bardzo mi się chce czegoś słodkiego, to skubnę parę orzeszków, suszonych owoców albo parę łyżeczek mojej Nutelli---ciągle uważam, że nie należy dać się zwariować, lepiej tak, niż zrobić napaść na słoik z Nutellą J  Czekam na spadki wagi, będę informować.

W pracy młyn, szukam nowych możliwości, oddechu i powietrza po wielu latach pracy w tym samym dziale ( mimo zmian stanowiska).  Potrzebuję tego, żeby dalej iść do przodu, poczuć wiatr w żaglach. W desperacji, wzięłam na siebie dodatkowy projekt crossfunkcyjny, żeby oderwać się od rutyny dnia.

Dziękuję na koniec jeszcze raz Wam drogie Vitalijki za ostatnie komentarze pod moim wpisem i wymiany zdań/listów. Wasze słowa dla mnie wiele znaczą<3Szczególnie chcę podziękować Lukrecji 1000 i Cesta - wiele dobrego dla mnie zrobiłyście.Ściskam<3

6 stycznia 2016 , Komentarze (47)

Przeczytałam dzisiaj horoskop dla siebie na cały 2016 rok. Nie mam w zwyczaju jakoś specjalnie zastanawiać się nad takimi wróżbami czy przepowiedniami, ale ten akurat przeczytałam kilka razy....dlaczego? bo szukam potwierdzenia swoich przemyśleń, że czas na zmiany, może nawet duże, ale potrzebuje zmian, trzeba wyjść ze swojej strefy komfortu na rzecz sięgania po nowe, aby życie inspirowało, nawet kosztem ciężkiej pracy. Na pewno, jak powiedział Einstein, "nie oczekuj lepszych rezultatów, jeśli wciąż robisz to samo". A ja chcę zmian :)

4 stycznia 2016 , Komentarze (7)

Na początek-WSZYSTKIEGO DOBREGO W NOWYM ROKU!!!!

Dawno nie pisałam. A przecież lubiłam umieszczać wpisy na Vitalii….Mimo, że nie pisałam, to czytałam Wasze pamiętniki. Wiem, co się u Was dzieje.

Nie umiem się pozbierać. Niby jest lepiej, ale śmierć taty zabrała część mnie samej. Tak jakbym została pozbawiona fundamentu i nie umiem na nowo zakotwiczyć się i iść dalej jak kiedyś. Ostatnio przeglądałam zdjęcia rodziców i płakałam jak małe dziecko. Paradoksalnie, poczułam się lepiej. Odnoszę wrażenie, że od śmierci taty jestem ciągle jak na zaciągniętym wdechu, do tego ciężko było w pracy i całe dni męczyłam się. Dni upływały, praca-dom-praca-dom bez wypoczynku. Czekałam na święta, na te wolne dni w domu , aby zdystansować się, mieć czas, aby zajrzeć w siebie i posłuchać własnych myśli. Zwolnić. Wypuścić powietrze, oddychać. Wracam do pracy 7 stycznia, mam jeszcze przed sobą 2 dni, żeby cieszyć się rodziną, spokojem w domu. Potrzebuję tego, po to, aby się wzmocnić psychicznie.

Wiem też, że muszę parę rzeczy pozmieniać w życiu. Muszę coś pozmieniać w pracy, zbyt długo już jestem na obecnym stanowisku i….w zasadzie nic już się nie uczę. Nie przeszkadza mi ciężka praca, od zawsze ciężko pracuje, siedzę nieraz wieczorami i w pracy czy w domu przy laptopie, ale poczucie, ze nie idę do przodu z rozwojem mnie ostatnio przytłacza i praca zamiast przynosić radość po prostu męczy mnie. Oczywiście muszę planować rozważnie, dom i rodzinę trzeba utrzymać…

Dieta idzie ok, ale grudzień upłynął praktycznie bez ćwiczeń. Początkiem grudnia złapały mnie korzonki i uwierzcie, ale bolało strasznie: ani za bardzo stać, ani siedzieć, ani wejść do samochodu, ani obrócić się w łóżku. Masakra. Ale przeszło i wracam do ćwiczeń na nowo. Nie przytyłam w czasie Swiąt, jadłam wszystko, ale mało.  Schudłam i teraz zostało mi jeszcze te parę nieznośnych ostatnich kilogramów,  którcyh chce się pozbyć. Ode mnie to zależy i mojej determinacji, jak i wiele innych rzeczy, które właśnie OD NAS ZALEŻĄ---wiele możemy osiągnąć, zmienić, wystarczy postanowienie osadzone głęboko w sercu i krok po kroku wprowadzane działania. I…Voilà!

 

6 grudnia 2015 , Komentarze (24)

Czekam na Święta. Zawsze czekalam na Święta, bo to dla mnie personalnie czas magii, miłości, spokoju i wiary. Tym razem czekam na Święta bardziej niż zwykle, jestem dosłownie wyczerpana psychicznie i fizycznie. W pracy młyn, mam tematów do ogarnięcia za trzech, pracuję od rana do wieczora. Potem naprzemiennie albo angielski albo ćwiczenia. Wracam do domu późno. Dobrze że mąż ogarnia dzieci, uczy się z młodszym synem, czasem nawet coś ugotuje, jak nie przygotuję obiadu wcześniej. Pracuję do 23 grudnia. Muszę zastanowic się co zrobic na kolację wigilijną i obiad 1-go dnia Świąt. Lubię ten czas przygotowań przedświątecznych, lubię zapach z kuchni jak przygotowuje się świąteczne potrawy, ale w zasadzie potrawy zacznę robić dokładnie w Wigilię....Ta Wigilia będzie inna niz zawsze, będzie bez taty i cioci chrzestnej taty, oboje odeszli w lipcu...zawsze byli u mnie 1-go dnia Świąt... Będą z nami w naszych sercach i w modlitwie. 

Do pracy wracam prawdopodobnie 7 stycznia. Chcę odpocząć, zatrzymać się na chwilę w myślach, pobyć w domu, z rodzinką, poleniuchować.

Co do diety, to mimo, że nauczyłam sie jeść zdrowo i dużo się nauczyłam w tym roku o zdrowym stylu życia, to wykupiłam dietę Vitalii na 3 miesiące, żeby zainspirować się nowymi propozycjami dań. Jak zawsze, ciekawe są :) Zostawiłam 4 posiłki, bo do takiej ilości posiłków już się przyzwyczaiłam i jest mi z tym dobrze. Waga spada i to mnie cieszy. 

pzdr ze słonecznego Bielska-Białej