Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem jaka jestem. Jak schudne, bede inna. Chudne, bo jestem gruba..

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 19152
Komentarzy: 482
Założony: 28 grudnia 2014
Ostatni wpis: 21 lipca 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Fedora1

kobieta, 34 lat, Ryki

167 cm, 95.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 listopada 2016 , Komentarze (3)

Ojjj, dawno mnie nie było. Trochę Was kurzem przypruszyłam. Przepraszam, już sięgam po PRONTO :).
Oczywiście znów się zapuściłam,no bo jakżeby inaczej. 89,3. Jestem kulką, której już nawet z pomocą grawitacji ciężko jest się stoczyć. Z górki. Stromej. Rzekłabym, że grawitacja jest moim zdecydowanym wrogiem, szczególnie gdy patrzę na moje radośnie zwisające fałdki (dobrze, że chociaż piersi trzymają się jako tako :D).
Wracam ze spuszczoną główką. Ale kto się nigdy nie potknął, niechaj pierwszy rzuci batonikiem. Już nawet boję się podejmować jakiekolwiek postanowienia, bo za każdym razem wszystko szło się... no...
Ale chyba muszę. Muszę coś sobie obiecać, chociażby po to, żeby mieć na co popatrzeć i pomyśleć: "Nooo, tyle żeś kombinowała i jak zwykle psu w dupę...".
Nic to, poprawiam koronę i zapierdzielam dalej :)

Tak więc:
* Sumiennie obiecuję przynajmniej raz na tydzień opisywać jak strasznie źle mi idzie.

* Postanawiam chodzić na siłownię PRZYNAJMNIEJ dwa razy w tygodniu. Już zaczęłam. Stwierdzam, że brakowało mi tego. Takiej wewnętrznej radości, że mi się udało chociaż potrafi być ciężko. Lekko nadwyrężone ręce, czy nogi, zakwasy.... Któż tego nie zaznał? :)

 * Obiecuję rzucić słodycze. Wiem, że to brzmi niemalże irracjonalnie, ale postaram się. A przynajmniej nie nadużywać. Jeść je rozsądnie. Zresztą, póki co, miesiąc detoksu. Cały listopad bez słodkości. Cukier Stop, jak to ostatnio Chodakowska napisała :)

* Zaczynam się zdrowo odżywiać. Więcej owocków i warzywków... choć dziś trener na siłce mnie zdemotywował mówiąc, że powyższych nie powinno się jeść, gdyż jest w nich cukier prosty, a to ZUO... Cóż, niech on sobie gada swoje, a ja swoje. Warzywa i owocki są dobre, choć oczywiście wiadomo, że z umiarem. Generalnie, zależy mi na tym, żeby nie traktować tego jak diety, tylko jak nowego sposobu odżywiania. Żeby ruch wszedł mi w nawyk. Żebym tęskniła za siłownią i marchewką... Zdrowo żyć, a nie dietować. 

* Postaram się być mniejszym leniem. Oj, tak. To moje zajęcie pełnoetatowe. Obijać się potrafię jak mało kto. Co prawda, ja pod to obijanie zaliczam drzemki....ale, hej... drzemki są zdrowe, czyż nie? :)

* Postaram się coś zmienić w moim życiu. Jeszcze nie wiem co, ale potrzebuję zmian (poza zmianą wagi, oczywiście). I nie mówię tu o zmianie fryzury... Może nowa praca? Może nowe miejsce zamieszkania? Może nowe życie?
Macie tak czasem, że potrzebujecie kopa życiowego? Jakiegoś bodźca, który ponownie obudziłby w Was radość życia? Nie to, żebym nie cieszyła się życiem. Życie jest spoko. Ale czasem człowiek po prostu musi coś odpierdzielić... Ja muszę. To wiem na pewno.

* Postaram się od czasu do czasu wrzucić tu jakieś fotki. Mnie, żarełka, morświna (czyli w sumie, znów mnie:)). Chcę żeby coś tu się działo. Może zacznę traktować to jako coś pokroju pamiętnika? Albo internetowej blogo-książki... "Rozważania Filozoficzne Fedory1". Czasem mi się włącza myśliciel... filozof... Głównie Schopenhauer. Szczególnie jak wejdę na wagę :P.

No i w sumie to chyba tyle. Po prostu chciałam Was radośnie powitać i powiedzieć, że jestem, że macham do Was beztrosko z herbatką w ręku (macham tą drugą łapką) i że znów się zawzięłam. I chciałam Was prosić, chyba po raz kolejny, żebyście mnie od czasu do czasu kopnęli, bo mi to daje siłę. Trzeba mnie kopnąć w dupsko i powiedzieć "Wiooo, nie ma innej drogi, prócz jedynej słusznej... Wpieprzaj tą marchewkę!"

Wam również życzę powodzenia i mocno zaciskam kciuki za Was wszystkich i każdego z osobna. Aż bolą.

A teraz, dobranoc :)

9 lipca 2016 , Komentarze (4)

Może to i głupie, ale w moim wypadku czerwona kropka działa. Mam ją raptem od środy, a już zrzuciłam 1,8kg. I nie, nie głodzę się. Wręcz przeciwnie. Tylko Czerwona Kropka mówi mi kiedy przestać. Kocham moją Czerwoną Kropkę. Jest tak samo pieprznięta jak ja :).
Dziś wesele, więc Kropa może tego nie udźwignąć. Na pewno będą odstępstwa od działań prawidłowych, ale spróbuję dużo tańczyć. Może się wyrówna :).
No, a teraz razem z Czerwoną Kropką wyruszamy do fryzjera :).
3majcie kciuki :*

6 lipca 2016 , Komentarze (3)

Hej Kochane. Znów mnie moja silna wola zawiodła. Spasłam się. Przytyłam. Otłuszczyłam. Generalnie dupsko jak miało maleć tak rośnie. Niestety sukcesywnie. 
Zauważyłam że nieopodal mojego miasta otworzyli Natur House. Zastanawiałam się nad wybraniem się, przebadaniem i generalnie zostaniem zjechaną za mój nadprogramowy tłuszczyk. Zanim to jednak, postanowiłam trochę popląsać po internecie i zaczerpnąć opinii na temat. Cóż... Opinie są jakie są. Szczególnie na Kafeterii piszą o tym namiętnie (grubo ponad 1.000 stron postów). Niby dietetyk i porada darmo, ale za suplementy trzeba płacić. Wiadomo za zrzucanie dupki się płaci, choćby poprzez kupowania dietetycznego żarełka, które choć kalorii ma mniej, to złotówek więcej. Jednak nie podoba mi się ta suplementacja. Potrafię schudnąć bez żadnych wywarów z trawy i buraka, za który zapłacę ponad 100 zł i to za tygodniową kurację. Poza tym, moja wątroba i tak ma swoje fochy, jak ją jeszcze dobiję kolejną chemią (bo sorry, ale nie wierzę, że wszystko co znajduje się w ich specyfikach jest 100% naturalne), to już w ogóle padnie. Także chyba sobie podaruję i po prostu znów wezmę się srogo za liczenie kalorii i picie wody (oraz bieganie do toalety w popłochu :)).
A Wy co sądzicie? Macie jakieś doświadczenia z NH? Vitalia była super, dieta też mi się naprawdę podobała, ale nie motywuje tak jak spotkanie się z dietetykiem face to face.
Pozdrawiam i do dzieła.
Niech Czerwona Kropka będzie z Wami :).

6 lipca 2016 , Komentarze (6)

Czerwona kropka na nadgarstku zgrabnie ukryta pod zegarkiem ma przypominać o celu i odwieść od złego. Amen. Działa. Potwierdzone info. Znaczy, zaczynam od dziś, ale póki co bez grzechu. 
#desperacja #dziwnepomysly #glupiaja

10 kwietnia 2016 , Komentarze (8)

Cześć, Kochane. Postanowiłam napisać do Was, bo w sumie nie mam się komu wygadać, a czasem lepiej się wypisać niż wyć do słuchawki (Sorry, Garfildus :*).

Jakoś ostatnio jest do dupy. Człowiek ćwiczy, katuje się dietami, a waga nic. Albo drgnie tylko trochę. Jestem tak gruba, że już nawet wstyd mi wyjść do baru z koleżankami, bo zwyczajnie czuję się nieatrakcyjna. Wszystkie ciuchy leżą źle, nie tak jak powinny, nie tak jak 10 kg temu. Tak, 10 kg. A nawet ponad.

Ponadto pracy dużo, rozrywek mało.. A jak już mam trochę czasu na rozrywkę, to w sumie nie ma z kim, bo wszystkie koleżanki uwieszane są na swoich chłopakach. Znam to, wiem jak to jest... Ale żeby nie mieć totalnie czasu dla "swojej najlepszej koleżanki"? A później z płaczem to do mnie, bo ja czas znajdę zawsze... A-S-E-R-T-Y-W-N-O-Ś-Ć, albo mi odpier*oli!

Co jeszcze... aha... 27 lat na karku (co prawda dopiero w grudniu, ale rocznikowo to już lada moment, i rodzina wieszająca się na karku.. Szczególnie babcia.. "A kiedy to ty za mąż wyjdziesz? Zostaniesz starą panną jak twoja ciotka". Nosz k^$#, ja nie chcę wychodzić za mąż, to po pierwsze. Kiedyś się zaręczyłam, ale wszystko pierdolnęło z wielkim trzaskiem i nie mam zamiaru tego powtarzać! Nie wiem jak bardzo musiałby się postarać mój przyszły potencjalny chłopak, żebym za niego wyszła. A NAWET JEŚLI się JAKIMŚ CUDEM zgodzę, to żadnego wesela nie będzie! NIE i już! Nie mam ochoty wdzięczyć się w białej kiecce przed resztą mojej rodziny. Nigdy nie byłam jedną z tych księżniczek, co to im w głowie tylko brylanciki, cekiny i balowe suknie w głowie. Sorry, ale wesela nie będzie. Zresztą... Co to za wesele bez pana młodego... (I w tym momencie aż się gorzko zaśmiałam :)).

Co do pana młodego właśnie... Tu też szczęścia nie mam. Albo po prostu już taka zgorzkniała jestem i syndrom starej panny mi się załączył. Nie szukam ideału, sama idealna nie jestem (nawet nie wie wiecie jak bardzo wku*wiająca potrafię być - dla innych i dla samej siebie). Albo trafi mi się jakaś łajza, co to trzeba za nią wszystko robić albo facet, który z kolei uważa się za samca alfę. Sorry, bejbe, ale u mnie jest równouprawnienie. 

Siedzę dziś od rana i ryczę w poduchę oglądając seriale (komediowe - staram się pocieszyć...jakkolwiek by mi to nie wychodziło). Wyłączyłam telefon, nie chcę z nikim gadać. Jutro do pracy, gdyby nie to, to przewyłabym chyba cały tydzień. Taki mam humor...

Nic mi się nie chce. Nawet jedzenia nie tknęłam... Odpycha mnie wręcz. Nie będę jeść. Jestem tuż przed okresem i hormony mi buzują, PMS mnie dopadł... Wy też tak macie? Albo mam ochotę kogoś rozszarpać albo zawyć się na śmierć. Bardzo, ale to bardzo łatwo mnie porządnie wkurzyć. Mam dziś wyczulony sensor na debilizm...

Ehhh... Trochę mi to pomogło, nie powiem... Nie ma to jak poużalać się publicznie nad swoim durnym losem... (Tak, wiem, nie doceniam tego co mam... Ale taki dzień, co zrobisz... nic pan nie zrobisz...)

A na koniec dużo obrazków z czarnym humorem. Moim ulubionym.

21 marca 2016 , Komentarze (3)

A ja sobie tyję i tyję...:). Nie no, trochę staram się tej dupki zgubić. Właśnie wcinam drugą marchewkę. Lubię marchewki. Szczególnie takie słodkie. Kroję w talarki i jem jak chipsy. Niedługo święta. Może zrobię ciasto marchewkowe? :) Można przedawkować marchewkę? Gdzieś słyszałam, że można. Wolałabym nie być pomarańczowa....

Ostatnio zdałam sobie sprawę (o ironio, dopiero teraz... prawie 27 lat mi to zajęło... -.-'), że najważniejszą rzeczą w odchudzaniu jest świadomość. Otóż to! ŚWIADOMOŚĆ! Świadomość tego co się je. Czyli potocznie zwane: Zdrowe Odżywianie.

Tak sobie siedziałam, leżałam, wygibasiwałam się i myślałam... Za każdym razem, gdy nachodzi mi chęć na coś słodkiego i w ustach czułam już ślinę (znacie to uczucie?), starałam się to powstrzymać, starałam się nie myśleć o tym dobrym, uspokajającym, najczęściej słodkim czymś. Starałam się powstrzymać ten natłok płynu w mojej buzi. Żeby nie ściekała po ryjku. Żeby nikt nie zauważył, że mam chęć. Żebym tej chęci nie miała! Ale tak sobie myślę, wcinając kolejną marchewkę, a może to był błąd? A może trzeba inaczej? A co gdyby tej śliny nie zganiać na drugi plan? A gdyby tak ją przełknąć? A gdyby pozwolić jej być? I żeby miała smak tej czekolady, która za mną chodzi? Zawsze starałam się to ujarzmić.. Ale może to nie o to chodzi? Pozwólmy jej być. Pozwólmy jej krążyć udając czekoladę. Ale róbmy to świadomie, wiedząc i dając również JEJ do zrozumienia, że nie, kochana, nic z tego nie będzie. Mogę cię mymłać, ale czekoladą i tak nie będziesz... Może trzeba się pogodzić z tym, że moje kubki smakowe zaprogramowane są na słodkie? Ale to nie znaczy, że muszę jej to słodkie dać. Choć marchewka jest słodka... Fuck, upadł mi kawałek na ziemię... Otrzepać, podmuchać, zjeść. Zasada 3 sekund :). Bakterie nie zauważyły :). Dobra marchewka:).

A więc tak sobie siedzę i mymłam tą marchewkę ze śliną, która miała być czekoladą. I poddaję się słodkości. Ale świadomie. Zdrowo. Zmyślą, że jutro będzie te 0,14 kg mniej. I wodę piję. Zamiast słodkiej herbaty (choć i tak już od dawna nie słodzę nic poza czekoladą). No, Pani Ślinko, pora na detoks. Smakują Ci marchewki? Mniam :)

20 marca 2016 , Komentarze (12)

A pytanie brzmi: Czy tylko ja mam tak, że jak piję dużo wody (choć 1,5l to nie jest jakiś ogrom), to wieczorem boli mnie brzuch? Chyba żołądek, ale głowy nie dam, bo lekarzem nie jestem. I puchnę. Czyli niby wątroba. Woda jest zdrowa, ale chyba nie dla mnie... Nie zdarza się to zawsze, ale dość często, szczególnie jeśli staram się restrykcyjnie trzymać diety...

Pozdrawiam :*

15 marca 2016 , Komentarze (5)

Zaczynam liczenie dni, które udało mi się przeżyć na diecie. Wczoraj było ślicznie. Dieta i woda, w ogóle było ok. Mam nadzieję,że dziś też się uda. @ co prawda w pełni, ale damy radę. Jedna z Pań tutaj zamieściła nagrania do PS3 na densy-densy, może i faktycznie by trochę powyginał ciało. Fajne to, bo taneczne, a nie sztywne ćwiczenia jak Chodakowska. To bardziej rozrywka niż ćwiczenia, a przy tym całe ciało tańczy. Chyba najlepszy sposób na ćwiczenia :).

Dzisiejsze śniadanko: koktajl z ananasa, jogurtu, łyżeczki miodu i otrębów owsianych. 300 ml energii do działania :).

I mój zagajniczek rozpusty :)

Dzień 2. Czas start! :)

Miłego dnia, Kochane :*:)

14 marca 2016 , Komentarze (18)

Witam po przerwie. Jak już pisałam, zamówiłam dietę Smacznie Dopasowaną. Jest smaczna,to fakt. Czy dopasowana? Zobaczymy za jakiś czas :)

Starałam się trzymać diety, ale byłam przed @ i tak mi się chciało wszystkiego. A teraz @ już przyszła i ponownie muszę wrócić do diety. Tylko nie do końca z czystym sumieniem. Wczoraj wtrynżoliłam tyle cukierków... Ale po prostu musiałam. No musiałam i już!

Pochwalę się tym co udało mi się ugotować. Mam kilka zdjęć. Nawet dostałam od koleżanki zestaw do odchudzania. Zawsze marzyłam o kwadratowej zastawie stołowej, więc dostałam. Co prawda, tylko w pojedynczych egzemplarzach, ale akurat mam na moje wybryki kulinarne :).

A teraz kilka z posiłków:

Moja ulubiona kolacja: chleb pełnoziarnisty z szynką z indyka, pomidorem i oliwkami. Uwieeeeelbiam oliwki (a kiedyś nienawidziłam :))

A to już moja fanaberia: jajecznica z jednego jajka, czterech pieczarek, papryki i cebulką. No i zioła prowansalskie. Do tego dwie kromki pieczywa pełnoziarnistego. Jeszcze gorące :)

A to już dzisiejszy obiadek, który zjem o 13.00 (tak,już gotowy i czeka :)) Makaron ze szpinakiem po rosyjsku.

A to moja dzisiejsza Zapchajmorda, czyli talarki z marchewki. Bo jak chce się coś żuć, to nie ma nic lepszego i zdrowszego. Już mam pomarańczowe paluchy.. :)

Dziś już grzecznie. I w ogóle już będzie grzecznie. Postaram się. Bo w lato będę pięęęęęękna (choć i tak już jestem :)). Ale tłuszcz się sam nie wytopi (a mógłby:P).

Trzymajcie się, Dziewczynki :*

6 marca 2016 , Komentarze (5)

Przyszła do mnie dieta Smacznie Dopasowana. Wygląda obiecująco. Jestem taka podekscytowana! :) 

Ogarnę, co mam ogarnąć i frunę do sklepu po produkty, których mi brakuje. Obliczyli mi 1400 kcal + ćwiczenia 3 razy w tygodniu. Jest nieźle. Spróbuję tym razem ściśle trzymać się wytycznych. 
Muszę przyznać, że motywacja mi wzrosła :)

Pozdrawiam wszystkie Zbłąkane Duszyczki :)