Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem jaka jestem. Jak schudne, bede inna. Chudne, bo jestem gruba..

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 19321
Komentarzy: 482
Założony: 28 grudnia 2014
Ostatni wpis: 21 lipca 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Fedora1

kobieta, 34 lat, Ryki

167 cm, 95.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 lipca 2017 , Komentarze (2)

Niedawno wróciłam z Anglii, widząc ile tam jest osób mojej postury oraz fakt, że w sklepach (sieciówkach) spokojnie znajdziesz rozmiary do 50, postanowiłam coś z tym zrobić. To już nawet nie chodzi o mnie, ale o statystyki. Osoby "puszyste" zaczynają przytłaczać świat. I proszę mi nie mówić, że duże jest piękne, że to indywidualna sprawa każdego z nas, że niektórzy dobrze się czują we własnej skórze będąc grubym. Prawda jest taka, że każdy by schudł gdyby tylko można było zrobić to za pstryknięciem palca. Nikt nie chce być gruby. I nie chodzi mi tutaj o wygląd, tylko samopoczucie, chęci do życia, zdrowie... Gdy ważyłam 73kg czułam się o niebo lepiej. A teraz mam 20kg dodatkowego obciążenia. Męczę się przy najdrobniejszych rzeczach. Żeby jeszcze spowodowane to było ciążą... Ale ja po prostu żarłam! Czas przestać być pobłażliwym w stosunku do siebie. W celu motywacji, codziennie przeglądam moje zdjęcia za czasów 73kg. Zapisałam się na siłownię, piję wodę do posikania, jem to co zwykle acz rozważniej i ze zwiększoną ilością warzyw i owoców, nie jem po 19.00. Nie mam zamiaru się dietować, bo wiem, że na dietach nie wytrzymam. Więc jem to co do tej pory, mając na uwadze aby nie przesadzić i popijać wodą. W ten sposób łatwiej mi będzie rozsądniej chudnąć. No i oczywiście ograniczamy słodycze... Nie, nie zrezygnuję z nich... Ale jedno ciastko mi nie zaszkodzi... I ta duma, gdy przez cały wieczór uda Ci się powstrzymać od zjedzenia reszty :). A jak nie? To rachunek sumienia i od nowa. Nie poddajemy się po każdej załamce, tylko wznawiamy proces.
I tak, dzięki moim słodkim przemyśleniom, przez dwa dni zrzuciłam 2kg. Głównie woda spadła, wiem. Ale na początku zawsze szybko idzie. Poczekajcie aż dojdę do 80kg, będę stała tygodniami :).
Pozdrawiam wszystkie zdeterminowane :)

26 czerwca 2017 , Komentarze (15)

Wracam do Was, Moje Kochane. Potrzebuję wsparcia, czasem dobrego słowa... A czasem operacji odsysania tłuszczu i szarej taśmy na usta. Żarłam, żarłam i wychodzi na to, że zeżarłam aż 93kg tłuszczu. Yeeeeeey! +20kg od ostatniej metamorfozy. Wy chudniecie, a ja tyję... Czuję się ociężała, łatwo się męczę, w nic się nie mieszczę... W piwnicy czeka na mnie worek po ziemniakach, ale i on może być opięty... Ludzie, pomóżcie, bo już sama nie umiem... Nie mogę się ogarnąć, opanować... A kiedyś było to dla mnie takie łatwe - po prostu tyle nie żarłam. Jak to jest, że nie mogę się opanować na widok głupiego cukierka? To nie rząd, ale słodycze sprawują nade mną władzę. Rzucisz mi czekoladowego cukierka i mogę iść na wojnę... Mehhh.. Nie dość, że gruba, to jeszcze pie*dolnięta... Witajcie w moim świecie, Robaczki :*

15 lutego 2017 , Komentarze (6)

Witam po przerwie :)
W tym roku mam dwa wesela (co najmniej, bo kolejne dwa są niepewne acz możliwe). Pierwsze mam pod koniec kwietnia, drugie na początku sierpnia. Obiecałam sobie, że nie będę wyglądać jak słoń i wzięłam się za siebie. Od tygodnia co drugi dzień śmigam na siłownię i staram się trzymać diety - wyrób własny, po prostu MŻ, no i piję dużo wody.
Jak myślicie, ile jestem w stanie schudnąć do końca kwietnia? 10kg? Póki co, zrzuciłam 2,5kg i czuję się nieźle. Pokusom nie ulegam, na siłownię chodzę chętnie. Macie jakieś wskazówki?
3majcie kciuki po raz kolejny :)
Pozdrawiam.

24 stycznia 2017 , Komentarze (10)

Ludzie są wredni. 
"Wbić nóż w plecy? Proszę uprzejmie."

Nawet najlepsze komplementy teraz nie pomogą. Dół, dół i z dziesięć metrów mułu... 

24 stycznia 2017 , Komentarze (4)

Jaki jest najlepszy komplement od mężczyzny wyższego rangą i sporo starszego?

"Jest Pani bardzo inteligentną kobietą".

Cóż, może i jestem gruba, ale inteligencji nikt mi nie odmówi. Zapas dobrego humoru na cały dzień. Jedno miłe słowo potrafi zmienić nastawienie do człowieka o 180 stopni :).

PS. Zrzucanie dupki odcinek 1985. A to dopiero pierwszy sezon :)

3 grudnia 2016 , Komentarze (7)

No, poległam, no... Lada moment @. Nie chce mi się nic. Brzuch już pobolewa. Chce mi się żreć i nie chce być na diecie. Nie chce mi się nic. Generalnie dupa i o.. :(

22 listopada 2016 , Komentarze (3)

Ostatnio byłam we Wrocku. Było cudownie, ale moja dieta na tym ucierpiała. Byłam w nowym miejscu, po raz pierwszy, więc wiadomo, chciałam spróbować lokalnych specjałów. Były boskie, szkoda tylko, że nie dla mojej wagi. Troszkę mi się przytyło, ale na szczęście organizm współpracował i Szklana Menda pokazała 88kg. Ciężko było mi się podnieść, jak zawsze po obsuwie... Dziś postanowiłam się podnieś po raz kolejny. Dietka i siłownia. Tak bardzo mi się nie chciało iść... Tak bardzo... Ale zmusiłam swoje grube dupsko i zrobiłam pełny trening na łapki. Wróciłam zmęczona acz szczęśliwa. Zasnęłam jak dziecko (3 godziny drzemki :P). W czwartek robię nogi, w piątek brzuszek. Będzie się działo. 3majcie kciuki. Znów. I znów. W sumie... Najlepiej nie puszczajcie :).
Pozdrawiam :*:*:*

17 listopada 2016 , Komentarze (5)

Jestem tak chora, że nie chce mi się nic. Nie chce mi się chodzić na siłownię, nie chce mi się jeść, nie chce mi się żyć. Kręci mi się w głowie, leje się z nosa, boli głowa i mięśnie, kaszel... A do pracy trzeba iść... Przez ten perfidny katar nie czuję nawet smaku jedzenia. Dziś brat kupił mi ciastka (myślałam, że choć to przyniesie mi chwilę uciechy). A gdzie tam... Ciastko bez smaku. Nawet to nie dało mi radości... No tak... Eintstein nie żyje, Newton nie żyje... Teraz moja kolej.... :P.

3majcie się Kochane. Byle lepiej ode mnie :):*

8 listopada 2016 , Komentarze (3)

Dalej walczę i już widzę poprawę. 

Dziś Szklana Menda wskazała 87,6 a jeszcze w ubiegły czwartek było 89,3, więc jest progres. Śmigam na siłownię i nawet sprawia mi to przyjemność. Gdy ćwiczę, czuję się jak w transie. Wiem co mam wykonać i dążę do wyznaczonego celu. Dyszę i prycham, ale się nie poddaję. To chyba zalety chodzenia na siłownię w pojedynkę. Kiedyś do tego typu zabaw potrzebowałam koleżanki. Chyba myślałam, że mnie będzie motywowała, że przyjemniej będzie mi się ćwiczyć. Błąd! Dziś wiem, że chodzenie z koleżanką na siłkę (szczególnie taką, która poszła od niechcenia i w sumie tylko dlatego, że ją o to prosiłaś) tylko demotywuje. Czemu? Pamiętam te ciągłe "Nie mam dziś czasu, jutro, ok?" albo "Nie chce mi się dzisiaj, może zrobimy sobie dziś dzień wolny, co?" Stop! Nie ma koleżanek, które szukają dla siebie i Ciebie wymówek. Jesteś z tym sama i jedyne z kim możesz walczyć, to ze sobą. Na nikogo winy nie zwalisz. Jak zawalisz trening, to Twoja wina. 
Dziś znów robiłam rąsie i już czuję, że będą zakwasy. Ale zakwasy lubię. Gorzej jak się nadwyręży ręce (jak ostatnio) i nie można spać, bo jak się nie położysz, to ręka boli. Ostatnio tak miałam. Bolało, że ho ho... Nie wiedziałam jak się ułożyć i pół nocy nieprzespane. Rano było już lepiej.
Podczas dzisiejszego treningu miałam "przyjemność" poznać Dziunie. Dziunie, to takie laseczki, które przychodzą w stadzie, bo samemu to głupio i wdzięczą się do luster, siebie nawzajem i wszelkiej rasy męskiej. Myślałam, że parsknę śmiechem, gdy jednak z Dziuń (w pełnym makijażu i oryginalnym, obcisłym dresiku) prosiła trenera o pomoc w ustawieniu ciężaru na atlasie, bo ona nie wie,bo ona nie umie... W międzyczasie, poprawiła biust, pomalowała usta, ułożyła włosy i zatrzepotała rzęsami 1342 razy. Przez dwie minuty.... Oj wiem, złośliwa jestem. Ludzie mają różne potrzeby. Panowie Koksy prężą muskuły, a Panie Dziunie prężą biust. Parada próżności. Pawie i ich żeńskie odpowiedniki. Można powiedzieć, że mam tam Animal Planet na żywo :).
Aż jestem ciekawa, co się będzie działo następnym razem. Nie mogę się doczekać :).
PS. Dietka też się trzyma, jakoś mi już łatwiej. Dziś zrobiłam sobie na obiad pierś z kurczaka smażoną w pergaminowej torebce i wyszła prze-py-szna. Soczysta, aromatyczna, no i bez tłuszczu :). Do tego warzywka na patelnię, smażone na wodzie.
Jest dobrze. Zaciskam poślady i gubię kilosy. Oby tak dalej :)
Buziam :*

Nie obrażając nikogo.... ^^

6 listopada 2016 , Komentarze (2)

Obiecałam więc jestem...
Staram się trzymać, choć nie jest łatwo. Wczoraj na przykład pokusiłam się na dwa kawałki makowca, więc postanowienie CUKIER STOP padło. Ale mój organizm przyjął to na klatę i schudłam do 88,7kg :). Nie zmieniam paska, bo za mało, a poza tym, @ w trakcie, więc liczę, że po niej o raz sumiennej diecie waga jeszcze trochę spadnie.
Ostatnio rozpisałam sobie w które dni wybiorę się na siłkę. We wtorek, czwartek i piątek - tylko w te dni mogę. Zajeżdżam od razu po pracy, czyli koło 10.00, a kolejne zajęcia mam ok 15.00 więc spokojnie dwie godzinki mogę sobie pośmigać.
Ostatnio miałam ciekawą sytuację... Tzn, aż zaśmiałam się gorzko.
Szanowny Pan Trener dał mi ciężarek 4kg, pokazał ćwiczenie na łapki i kazał śmigać - 4 serie po 12 powtórzeń. Ja nie zrobię?! JA NIE ZROBIĘ?! Jedna seria - pach! Druga seria - pach! Trzecia - paaaaaaach! Czwarta - o żesz ku%$#@.... paaaach! Dyszę zawzięcie, ale duma poszła na wykresie w górę. Odwracam się w prawo i co ja paczę? Pakerek, lat ok 30, ciężarki w łapach po 10kg i trach.... raz... dwa... trzy... sto pięćdziesiąt... Paczam na niego, paczam na swoje 4 kg, znów na niego... i aż się zaśmiałam nad tą swoją niemocą... :)
Ale to dopiero początek. Jeszcze się będą oglądać :P.
No, a teraz lecę na pogaduchy z koleżanką o wodzie i cytrynie, bom już po kolacji. Trzymajcie się cieplutko :*
PS. Ciekawe ile dupo-kilogramów uda mi się zrzucić do Sylwestra. Tak do 80kg byłoby całkiem fajnie :).