Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem kobietą pracującą, kochającą, marzącą, walczącą o siebie i dla siebie.... Ostatnio odczuwającą mijający wiek i podłamaną porażkami, ktore de facto funduję sobie sama. Potrzebuję zmiany. Chcę zmiany. Bedę dążyć do dobrej zmiany (jakkolwiek to by nie brzmiało).

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 6636
Komentarzy: 40
Założony: 4 czerwca 2018
Ostatni wpis: 30 listopada 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
M@lpa1986

kobieta, 38 lat, bydgoszcz

172 cm, 86.70 kg więcej o mnie

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

30 listopada 2018 , Skomentuj

koniec tygodnia, ja zawinięta w koc, kawka i książka.... Nieplanowane wolne, czas na relaks i dystans do roboty.... Oszaleje tam kiedyś albo z nerwów padne... Staram się nie przejmować sprawami, na które nie mam wpływu ale zawsze pojawiają sie emocje jeśli coś dotyczy mojej osoby. Muszę zmienić pracę, ale na to przyjdzie czas bo chwilowo jestem zblokowana i każda pochopna decyzja może mi wyjść bokiem- niestety bo najchetniej to rzuciłabym wszystko teraz, już, zaraz... Na razie jestem zapisana na dwa kursy ( dopiero w maju), muszę ostro popracować nad kondycją i skupić sie na sobie.

To są też moje motywacje:

- kursy: nowi ludzie, wiadomo pierwsze wrażenie jest ważne a przy moich kompleksach też muszę zadbać o to, żeby się skupiać na chłonięciu wiedzy a nie myśleniu jak strasznie wyglądam ;P;

- zmiana pracy - tu kluczową rolę będzie najprawdopodobniej odgrywała kondycja ale wygląd też bedzie istotny, no może nie tyle sam wygląd ile samoakceptacja;

- w lipcu: bardzo ważna uroczystość, rodzinno- towarzyska, na której chcę dobrze wyglądać i świętować;

- w sierpniu: wyjazd na wczasy ( no nie bede na plaży w burce siedzieć a na chwilę obecną chyba tylko tak nie czułabym się skrępowana);

Mogłabym napisać, że przez te zawirowania to  wczoraj wypiłam wino zamiast iść na trening, w środę też odpuściłam zumbę i dieta - mimo że trzymana do kolacji na 6 to wieczorem staczała się na 3- mogłabym ale oszukałabym siebie samą... To moje leniwe dupsko jest temu winne bo prawda jest taka, że o ile diete moge sobie jakoś wybaczyć o tyle te treningi to głupie, bardzo głupie małpie myślenie bo to właśnie wycisk i wysiłek fizyczny pomagają najbardziej na bałagan w głowie!!!! Zanotować, zapamiętać aaa i jeszcze jedno- po raz setny przeprosić się z orbitrekiem i walczyc o tę "trudna przyjaźń" ;)

27 listopada 2018 , Komentarze (3)

wczoraj dietowo ok, chociaż sama czuję rozciągnięty żołądek :-/ mogłabym jeść i jeść ale np po południu zapchalam sie wodą z zupy (a wlasciwie gotowanej na rosole- ze skrzydla indyka- kiszonej kapusty) i dzbankiem czerwonej herbaty... 

Tening: godzina zumby i godzina pilatesu - energetyczne przeciwieństwa ;-)

Wzięło mnie na wspominki z rana i aż sie sama na sieboe zezłosciłam, że tak sie zapuściłam.... Teraz czekam na 8 z przodu a jeszcze rok temu pojawiała sie 7 !!!! No dramat...

Ale też w ostatnim okresie opusciła mnie motywacja, nie widziałam sensu w odmawiniu sobie pyszności- lemon pie, pierogi, twistery, pieczone ziemniaczki- no pyszoty, ktorymi sie zadowalałam i było mi taaaak przyjemnie ale na moment. I nagłupsza sprawa: moje "pożegnania" z niezdrowym żarciem- miał być dzień a wyszło...no stanowczo za dużo tych pożegnań bylło i zmaterializowały sie w moim brzuchu i dupsku :-)

Ale nie ma to tamto, nie bedzie juz pożegnań tylko działanie, a jak upadne to wstane i będę walczyć dalej. Tak jak teraz. Z obdartymi kolanami choćby :-)

26 listopada 2018 , Komentarze (1)

Długo nie pisałam bo po raz- musiałam się na spokojnie zdystansować do pewnych spraw, poukładać sobie w głowie, znaleźć motywację, odpowiedzieć sobie na kilka ważnych dla mnie pytań...no i cały czas czekałam na zwrot komputera.

I tak: laptopa nie mam ale jest telefon- mniej wygodny ale też daje rade ;) ; przez miesiąc się urlopowalam- nadrobiam zaległości towarzyskie, rodzinne i przyjacielskie i co najważniejsze: przeszłam "pseudo" sesje terapeutyczną. Pseudo bo nie do końca i z osobą mi znaną ale jestem bardzo zadowolona. Nigdy nie wierzyłam w takie "pogaduchy" ale to faktycznie pomaga. Sam fakt, ze głośno mówię z czym mam problem i analizuję wszystko "na zewnątrz" a nie w głowie to już coś.

No aleee, poza plusami jest też minus- a właściwie to wychodzi, że plus- plus na wadze. 93kg. Ale mam motywację, działam, po beztreningowym miesiącu wróciłam do klubu fitness, do diety- no bardziej to do zdrowego, regularnego żywienia i dalej walczę bo jedzenie niby daje ukojenie i radość ale jest to tak złudne, że trzeba temu stawić czoła.

15 września 2018 , Skomentuj

Czasami w życiu pojawiają sie takie sytuacje, że całe te nadprogramowe kilogramy, niedoskonałości i inne (z aktualnego punktu widzenia) bzdety nie mają znaczenia. Sytuacje, które mogą wywrócić życie do góry nogami. Które coś rujnują i pod tą ruiną zostawiają pare lat życia. Żal też zostawiają. Bo szkoda tych lat, poświęcenia życia prywatnego. Jest też smutek bo coś co sprawiało radość i satysfakcję tak dały po gębie, że człowiek traci całe serce do tego co robił i zastanawia się po co to było, w imię czego.... 

Jestem własnie w takiej sytuacji ale wierzę, że wszystko dzieję sie po coś. Na pewno czekają mnie zmiany. Pewnie duże i jeszcze nie wiem jakie. Na razie nie myślę bo nie chcę podejmować decyzji w natłoku emocji, rozczarowania i żalu.

9 września 2018 , Komentarze (2)

Zaniedbuję ten dziennik, siebie poniekąd również...ale czytam wpisy innych (zazwyczaj) dziewczyn, podziwiam, zazdroszcze i wmawiam sobie usilnie, że mi też się uda :)

W mijającym tygodniu byłam dwa razy na zumbie i dwa razy kręciłam ze swoim orbim... Środek tygodnia miałam fatalny bo albo się przytrułam albo jakieś cholerstwo złapałam, bo nawet przy chodzeniu myślałam, że wszystko mi z żołądka wypadnie, koszmar!!! Niestety ten koszmar nie pozostawił spustoszenia w postaci ubytku kilogramów, na co po cichutku, w momentach tulenia muszli klozetowej liczyłam... No cóż, ważne że przeszło i w sobote zaliczyłam drugą- po poniedziałku, zumbę!

A tak pomijając perypetie codzienności... Przeglądałam jakieś tam zdjęcia i wpadło mi w rece takie z zabawy ostatkowo- walentynkowej. I przypomniałam sobie jak wtedy, będąc na takim ala balu powiedziałam sobie, że za rok będę szczuplutka i nie będę sie wstydziła... Do lutego jest jeszcze trochę czasu ale wówczas nie myślałam o tym, ze zabiorę sie za to na jesień czy zimę tylko plan był na już! I coś poszło nie tak, właściwie to ktoś a nie coś. Ja poszłam. Tylko szkoda, że nie w tą dobrą stronę ;) no i teraz muszę to prostować, chociaż nie- wcale nie muszę. Ja tego chcę. Amen.

3 września 2018 , Komentarze (2)

nowy miesiąc, nowe możliwości a w małpim wydaniu: nowe błędy, nadliczbowe kalorie i zniechęcenie. Wybiłam się z rytmu, w weekend co prawda byłam na zubie ale dla równowagi wieczorem na imprezie z okazji nowootwartego klubu fit, gdzie wcale fit nie było... Ogólnie nastrój jesienno- depresyjny.

Nowe postanowienie: chce rzucić palenie. 

Przeszkadzają mi papierosy.... Głupia sprawa, pale dużo bo ok. paczki dziennie. Papierochy mi śmierdzą i tak naprawde nie lubię ich ale muszę.... Bo jak nie palę chodzę poddenerwowana, bo mi brakuje czegoś i powiedzmy to wprost: to nałóg, paskudny nawyk, cholerstwo. Jak narkotyk. I wiem ile plusów niesie za sobą taka decyzja ale nie wyobrażam sobie wieczoru, zwłaszcza samotnego bez tego (wiem że złudnego) relaksującego dymka... I jest rzecz, ktorej się obawiam: spowolniona przemiana materii i tycie... Muszę sama psychicznie sie przekonać, że jednak warto i że plusy są niepodważalnie ważniejsze niż te minusy

30 sierpnia 2018 , Komentarze (1)

no czasem musze pomarudzić, czasem muszę chociaż napisać że jest mi źle zeby było nico lepiej. I tak jest teraz. 

Bo nic tak nas nie uświadamia o nadwadze, otyłości wręcz jak widok samego siebie. Podłamałam się jak obejrzałam fimik z wczorajszej zumby. Bo jest tak, że jak tam sobie hopsam to sie czuje taka kobieca, pełna seksapilu i fajna bo tu te kocie ruchy, kręcenie bioderkami i latynoskie rytmy swoje robią. Ale dziś obejrzałam nagranie i to wyglada fatalnie, jestem tak znacznie za duża, że wygladam jak jakaś niesforna hipcia :( 

Kur..a mać !!!! 

28 sierpnia 2018 , Skomentuj

po 5-dniowej sielance od razu musiałam wskoczyć na pełne obroty- źle? dobrze? Sama nie wiem, plus jest taki, że nie mam kiedy pojadać;) minus- wczoraj nie zdążyłam poćwiczyć. Co prawda i tak założyłam sobie 3 dni treningowe w tygodniu, ale jak już tak odpuszcze to mi jakoś szkoda...

Dziś 3km na orbim/ 20min/ ponad 300kcal.

Jutro zumba :):):) w koncu!!!!! Od przyszłego poniedziałku wraca na stałe i muszę ją ulokować w tygodniowym planie tak jak pracę- idzie się i już, czasami coś wypadnie- to jasne ale do tej pory poza przypadkami niezależnymi ode mnie nie zdarzało mi sie opuszczać zajęć :) bo lubię, bo relaks, bo fajne babki, bo sprawia mi przyjemność. 

Dietowo ok- dzisiaj i wczoraj. Przywiozłam całą siatę buraków ze wsi, swoich, pysznych i sie nimi zażeram :):):)

Moja pokręcona gorzej niż ja waga pokazała dziś 87.9kg. Nie ogarniam jej. I jednocześnie nie ufam- co jest oczywoste przy tych jej numerach i zmienności cyferek. W niedziele albo poniedziałek centymetr pójdzie w ruch i zobaczę jak to faktycznoe wygląda.

26 sierpnia 2018 , Komentarze (3)

to jakiś dramat, nawet tydzień nie minął a moja waga uparcie pokazuje 90.5 :( 

Czyli tak jakby znów jestem w punkcie wyjścia...a pisałam o rozsądku, o umiarze i taaaaka dooopa wyszła. No ale jak dietowo ch...o to czego się spodziewać, kilka spacerów cudów nie zdziała a małpia paszcza chłonęła wszystko co mamusia/ tudzież babcia i ciotki/ przygotowały, rybki i kurczaczki wędzone w swojej wędzarni, lin w śmietanie, tatar, kurczaczek z grilla i karpatka...mmm... No i orzeszki do piwka z psiapsiułą...ech... To chyba moja największa zdolność jaką posiadam- tycie!!! A nie, przepraszam- w żarciu też jestem niezła.

No i co teraz?! Powrot do rzeczywistości, po regularnych i jednak nieco zdrowszych posiłków. A zeby nie zaczynac od jutra- taaaa, to na małpiate stworzenia nie działa - to po powrocie wypiłam sok z kiszonej kapusty - jakoś mnie nie ruszyła jak to niektorzy się zachwycają  - i odpaliłam orbitreka- 3 km. 

Nie pozostaje nic innego jak spiąć dupsko i znowu zabijać te cholerne kilogramy.

21 sierpnia 2018 , Komentarze (2)

Tak sobie myślę jak bardzo różniłyby sie moje wpisy pisane przed ćwiczeniami od tych pisamych po. Naprawdę wyzbywam się tych negatów, stresów i chociaż na chwilę mam "czysty" łeb ;)

Dziś wykręcone ponad 25min.- 3.6km - 400 kcal...to chyba ze strachu, że wyjeżdżam a tam to różnie może być, już na jutro mam zaplanowanego rodzinnego grilla, w piątek spotkanie z przyjaciółką a reszta wyjdzie w praniu :) tak czy siak mam zamiar wykorzystać ten wolny czas, odpocząć, odciąć się choć na chwilę od problemów codzienności, otyłości i innych upiornych i równie nieprzyjemnych historii :). Nie, nie mam w planach leżeć, paść się z radością i zapomnieć o tym, że jednak to co właduje do paszczy odbija sie momentalnie na dupie. Nie zamierzam też uśliniona cieszyć sie widokiem innych ucztujacych np. podczas grila. Umiar M@łpo, umiar. I rozsądek. Na grilla zabieram np. cukinię- zdrowy i pyszny zapychacz jako dodatek do mięska :) takie różne sztuczki sobie obmyślam. No ale przede wszystkim chcę podładować baterię i czerpać pozytywną energię z uroków wsi, jezior i bliskich mi osób :)

Dzisiejsze jadło:

6.30 2 jajka gotowane, pół twarożku grani, 2 plastry pasztetu z indyka, pomidor, ogorki

10.00 owsianka+ grejfrut

13.00 szpinak z makaronem i serem jak wczoraj

16.00 kasza, buraczki, 2 pulpety, grzybki w occie 

19.00 (tak naprawde czyszczenie lodowki) marchewka, 2 pulpety, 3 ogorki w occie, pół pomidora, oliwki czarne.