Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

nie poprawna optymistka .)))

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 49621
Komentarzy: 931
Założony: 7 czerwca 2015
Ostatni wpis: 21 maja 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
emcia.emilia

kobieta, 42 lat,

168 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 sierpnia 2016 , Komentarze (7)

No wiec  strzeliłam wczoraj ze 25km. z prędkością światła chyba. Ale mam silne nogi od tego biegania, fajnie, fajnie. dziś ulga  z kręgosłupem, ale decyzji jeszcze nie podjęłam czy kończę z bieganiem. myślę ze w weekend jakąś trasę przebiegnę. Myśli tysiące. Ale nic to. Dziś taki zwrot akcji ze hej. Dostaje dzisiaj sms od szefa ze jutro jest w pracy. Az mnie zatkało. Nie wiem co jest grane, może zmienił zdanie może nie wiem co... ale cisze sie jak głupia. Wszystkim życzę takich szefów. Dusza człowiek.

Kolejna nowina taka, że do końca września musimy sie wyprowadzić. Dużo by o tym pisać, ale po co. Bądź co bądź wcale mnie to nie zaskoczyło, z tym ze my już na finiszu  a tu trzeba czegoś szukać. Cos nasz sąsiad wspominał ostatnio,  ze chyba wynajmie pokój, pasował by idealnie, mamy do nich "przez płot". I tutaj ważą sie nasze losy bo dysponujemy tylko jednym autem, wiec musi być gdzieś w bliskiej okolicy. Wiec moje poszukiwania  pracy bardzo się zawężają. ale , ale przyznać muszę ,że podczas mojego pobytu W Holandii na sero bardzo fajnie mi  sie wszystko układało. W sumie każda sprawa była pozytywnie rozwiązywana, nie miałam tutaj większych problemów, ani z praca ani z mieszkaniem, a ni z autem tfu, tfu.... i niech tak zostanie.Dzis nie rowerowo bo cały dzień leje. Ide zaraz rosołek gotować, świetna pora wiem , wiem. 

10 sierpnia 2016 , Komentarze (3)

Wskakuje za chwile na rower. Byłam nim dziś w pracy zawsze jeżdżę jak tylko pogoda mi na to pozwala. W obie strony 12 km. nie biegałam w poniedziałek nie biegałam wczoraj, dzis tez sie nie wybieram. Dziś cudowna ulga nie boli, co mi sie prawie nie zdarza, choć juz przywykłam do tego bólu ,no może nie takiego jaki mi ostatnimi czasy dokucza.  Nie wiem co począć z bieganiem. Rower tak nie obciąża  jak bieganie to prawda, można jechać i jechać. 

Mój szef juz nie wraca, czułam ze tak będzie. Klapa po całości. cały dzień dzisiaj rozmyślałam gdzie by sie tu za praca rozglądać mam kilka opcji,,ale przez prawie 6 lat w jednym miejscu  mnie chyba rozleniwiło jeśli chodzi o poszukiwania. z jednej strony chciała bym zmienić z drugiej wolała by tu zostać do końca. Ale jak by nie było koniec roku i koniec mojej pracy. Takie Holenderskie poronione prawo. 6 miesiecy muszę miec przerwy w firmie. Contraktu nie dostane, nikomu nie dają.

Dobra ja wskakuje na rower i jadę przed siebie pewnie mnóstwo myśli będzie mi sie kłębiło w głowie. Buziaki chudzinki.*

8 sierpnia 2016 , Komentarze (6)

Ale mam szał na zdrowe jedzonko, na serio tak to chyba jeszcze nigdy nie miałam. Odwaliłam numer z reszta to nie pierwszyzna w moim wykonaniu. Gdzieś spory czas temu kupiłam soczewice, tak mi sie wydawało, bo okazało sie ze to groch w połówkach, napalilam sie na pierogi z soczewicą, a ze ja nie znoszę wyrzucać jedzenia. jak chciałam pierogi tak zrobiłam z tym ze z tym grochem. Tak robiłam farsz ze myślałam że blender szlak trafi przez godzinę od jego wyłączenia byl jeszcze gorący. Pierogi wyszły obłędne. nie wiem co ze mna jest ale nie potrafię trzymam sie przepisów jak czegoś po swojemu nie przekombinuje to żyć nie umiem.

 Sprawa nie jest fajna , bo coraz bardziej boli mnie kręgosłup. Mam od nastoletnich lat rwę kulszową wiec wiem z czym to sie je. u mnie sprawdza sie zasada, nie siedzenia na tyłku, ale tez i nie forsowania się.  Musze ogólnie dużo sie ruszać zeby zbyt długo nie zostawać w jednej pozycji, czy to stanie czy siedzenie tego tez to sie tyczy. Troche sie obawiam, ze bieganie ma na te moje bóle bardzo duży wpływ. Zresztą  jak miałam wizytę w maju u onkologa to, tez mi zasugerował przebadanie kręgosłupa. Co ma niby onkolog do kręgosłupa, raczej nic, no chyba że ma sie problemy z węzłami chłonnymi. Żyła bede az do śmierci, ale czemu dziadu bolisz? Chce dla siebie dobrze ale pewności nie ma czy sobie tym bieganiem krzywdy nie robię? I bądź tu mądry.

6 sierpnia 2016 , Komentarze (4)

0,5 kg. no w sumie tak książkowo .Na wadze 76,1kg.  jak zobaczyłam z rana tak piękne cyferki na wadze, to biegałam jak skowronek o świcie. Strzeliłam 55min. tak chłodno, cudownie, kocham to. Pobiegłam do sąsiedniej wioski i standardowo się zgubiłam, nie mogłam z niej wybiec, uroki Holandii, uliczek,uiliczeczek że pod domem można się zgubić, a jeszcze z moja orientacją. Uratowało mnie to że wiedziałam w która stronę mam się kierować.

Krucho sie u mnie w pracy robi, wiec nie wiem jak długo tam jeszcze popracuję, mój szef na próbę poszedł do innej pracy.  zycze mu jak najlepiej bo to dusza człowiek, ale wiem ze jak odejdzie to długo w tej pracy juz nie pociągnę. Prawda jest ze to juz moje ostatnie podrygi na emigracji, ale chciałam tak jeszcze z rok popracować, wiadome ze zastrzyk gotówki i zależny mi na odłożeniu jak największej kwoty pieniędzy. nie ukrywam ze juz od dawna duchem jestem w Polsce, tutaj tylko ciało jeszcze pracuje, no i biega hahaha....zobaczymy jak to wyjdzie, popytam znajomych o pracę chociaż na kilka miesiecy, zmiana tez mi dobrze by zrobiła, bo atmosfera w pracy jest na serio coraz cięższa. Pierwszy raz w zyciu jestem w takiej sytuacji ze sie po protu tym nie martwię. osiągnęłam tutaj to po co przyjechałam z czego jestem bardzo zadowolona i zarazem bardzo dumna z siebie.

Milisiego kruszynki.*

4 sierpnia 2016 , Komentarze (9)

Zawsze mi się wydawało,że to tylko ja mam tak przekichane ze nawet słowa otuchy nie usłyszę. Że tylko ciągła krytyka, że tyję, ze dużo gadam a nic nie robię. Popłakałam się nie raz z tego powodu przyznaję, nie raz rzuciłam sztućcami, bo miałam dosyć głupich komentarzy mojego faceta. Wróć.  On bezpośredni jest, ja zresztą też. Jak sie tak roztyłam to tak spadła moja samoocena, ze każde słowo odbierałam jako atak. Ok było trochę w tym jego winy, ale dziś widzę że to ja robiłam bardziej z igły widły.  Dziś mnie jego docinki nie drażnią, obracam je w żart, a dużo częściej, zagląda mi po garnkach z pytaniem "Co dziś jemy zdrowego?", nazywa mnie "Ty moja biegaczko"(smiech). Tak się wkręcił w to moje bieganie, że chce mi kupić profesjonalne biegowe buty. (impreza) Cieszy mnie bardzo ze , On je to co ja owszem lubi sobie pojeść oj lubi ,czasem bardzo "ciężko" i nie zdrowo, ale poza jego wybrykami jadamy w sumie to samo. ja nie cuduje Bóg wie czego, modyfikuje trochę, trochę staram sie odchudzić, wprowadzić więcej warzyw,żeby te dania były lżejsze.  Wiem ze serwuje najlepsze "zielone" kanapki w całej galaktyce.

 A może Wy tez nie jesteście same w tej walce z nieszczęsnymi kilogramami? I jak macie zły dzień i wasz facet wam powie "idź pobiegać,bo chodzisz jak ból po kościach? To co robisz? Awanturę bo jak On tak śmiał sie do Ciebie tak odezwać czy wskakujesz w buty i pokonujesz kolejne kilometry? A może rower, może dywanówki, może cokolwiek? ja ide biegać i wracam uśmiechnieta i szczęśliwa i nie chodzę jak "ból po kościach"

3 sierpnia 2016 , Komentarze (7)

30-45 min. to jest dla mnie najlepszy, najprzyjemniejszy czas na bieganie. Nie za dużo nie za mało, czasem z małym niedosytem który potęguje dnia następnego. Dzisiaj tysiące myśli mnie prześladowały żeby w pieruny rzucić to bieganie. No i tak posłuchałam ze poszłam biegać.:D Najwolniej jak potrafię, dziwne uczucie,  zdecydowanie za szybko biegałam do tej pory, a to nie zawody wiec na co tak pędzić. Przełączam się na wolniejsze obroty. Ze złymi nawykami żywieniowymi wciąż walczę, to będzie długa przemiana, ale przecie nigdzie mi sie nie spieszy. milusiego Kruszynki.*

31 lipca 2016 , Komentarze (5)

Pobiegane, pojedzone, wykąpane...Musze przyznać ze robię postępy, biegam coraz szybciej mimo ze tego nie planuje. Trasę którą niedawno pokonywałam w 45-47 min. teraz śmigam w 38. Nogi same mnie niosą. Będę powoli zwiększała kilometraż. Trochę tutaj po planować muszę. Bo nie tak ilość jak jakość się liczy. No i poza rowerem który po prostu jest już od kilku lat, 1-2 razy w tygodniu jakieś inne treningi przydało by sie wprowadzić.  Jadam lepiej, ale to długa przemiana będzie. Nie dajmy sie zwariować. Dbam o siebie co mnie chyba cieszy najbardziej, bo jeszcze kilka miesiecy temu było kompletną klapą. Tak sie zaniedbałam , ze aż trudno uwierzyć. Szczypiorek nie jestem, ale to nie znaczy ze mam być niechluj. I sukieneczki i spódniczki wróciły do łask, które za czasów chudości uwielbiałam.

 Jak bym miła porównać moje 58kg. wymęczone, wygłodzone, zakompleksione, ciągle porównanie, myśli tylko jak tu jeszcze schudnąć to zdecydowanie wolę moje 76kg. z ogonem. Wybiegane, uśmiechnięte, szczęśliwe, tryskające energią, bez porównań, cieszące się z "niczego",  jedzące, nie głodujące,  jędrniejsze z fajna pupą. A Wy co byście wybrały? 58czy 76

A z takich małych osiągnięć dziś ukończyłam swój 4 Maraton.

milusiego Kruszynki.*

30 lipca 2016 , Komentarze (4)

Jak chcecie żyć w spokoju, nie nękane myślami "kiedy ja w końcu pobiegam". Jak chcecie mieć więcej wolnego czasu, jak chcecie spać spokojnie nie "maltretowane" endorfinami. Jak chcecie rano dłużej posrać, jak chcecie tyłek rozpłaszczyć na kanapie, jak chcecie jeść co popadnie, jak chcecie nie nastawiać codziennie prania...., jak chcecie.....to ostrzegam niech wam sie nawet nie śni zabierać za bieganie...Wpakowałam się po uszy... Tak ja... jestem uzależniona... tak bardzo ze za żadne skarby nie wybiorę sie na żądna terapię odwykową....

Kilka dni temu tak śmiechawka. środek nocy, mój facet kładzie sie do łózka ja leże wypoczęta ja skowronek

On: Czemu nie spisz?

ja; Nie mogę usnąć bo mi sie biegać chce

On: Że co?

Ja: No biegać mi sie chce

On: A co nie biegałaś dzisiaj?

ja: Biegałam ale mi mało

On: Ty na serio upadłaś na głowę

Ja: No upadłam i dobrze mi z tym.

Postanowiłam w następnym roku wziąć udział w półmaratonie, zobaczymy jak będą mi szły przygotowania, może i z rozpędu powalczę też  z królewskim dystansem.

Kocham biegać, wszystkim polecam, niezapomniane wrażenie. Buziole.*

29 lipca 2016 , Komentarze (6)

...a nawet dwie, ale z przodu 7-ka. Fajnie.  76,6 kg.   Zaczęłam mądrzej jeść to i spadek jest. Zmieniam nawyki nawet mi sie to podoba. Ale dzisiaj znowu miałam "telepaczkę". Przecież nie możliwe jest żebym już w życiu nie poczuła głodu. Okropne to uczucie, aż mi sie tak dziwnie robi , trudno to  nawet opisać. Nie znoszę tego uczucia  i nie do końca nad tym panuje. Chyba bardziej muszę zwracać uwagę na Indeks Glikemiczny.

 Zaczyna mnie nakręcać na większe zaangażowanie sie w bieganie. Juz jakieś biegi  uliczne chodzą mi po głowie. Coś mi sie chce działać. Tylko jak jesć żeby chudnąć ile tych kalorii i zeby ten cukier mi tak nie szalał. Wiem ze dużo ciąć nie mogę. 

Milusiego. idę biegać. będzie moc.*

24 lipca 2016 , Komentarze (11)

Kiedyś pisałam jak przybywające kg. zmieniły mnie nie do poznania. Jak z Sexi kobiety stałam sie niechlujnym tłuściochem. Jak z tłumów zainteresowanych mną facetów nawet cień nie pozostał. Jak z każdym przybywającym kg. uciekało ze mnie życie. Jak  zaczęłam izolować sie od ludzi bez których żyć nie potrafię.

 Byłam na serio atrakcyjna....ale...zachłanna za razem i było mi mało. Miałam skrzywiony obraz samej siebie. Porównywałam sie chciałam wyglądać jak inne dziewczyny a w gruncie rzeczy wyglądałam od nich lepiej.  Jak wychodziliśmy ze znajomymi to czułam sie najgorsza, a wyglądam najlepiej. Kobiety mnie nie lubiły bo źle sie przy mnie czuły  koleżanki kipiały  z zazdrości. Faceci szaleli a zarazem byli onieśmieleni w mojej obecności............................................................................................................................

Nie potrafiłam siebie pokochać, nie potrafiłam siebie polubić nie potrafiłam siebie zaakceptować...

Z  wagi 58 kg. roztyłam się do 83kg.  ĆWIARTKA ŚWINIAKA!!!

Upadłam na samo dno, szamotałam się myśląc ze sie z niego wydostane za sprawa czarodziejskiej...

Dzis jestem innym człowiekiem... mądrzejszym o doświadczenia. W przemianie bardzo pomaga mi biegnie. Odradzam sie na nowo i z brzydkiego kaczątka powoli człapie sobie do roli łabędzia. Dziś sie do nikogo nie porównuję. Pokocham siebie. Dzis ciesze sie z każdej maleńkiej przemiany również tej wewnętrznej. Dziś znowu dbam o siebie, ładniej sie ubieram , robie makijaż, lgnę do ludzi. Pozbyłam sie zaledwie kilku kg. ale nie to jest najważniejsze...Doceńcie to co macie zanim wasze "niedoskonałości" ściągną was w otchłań beznadziei...