Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Poczuć się lepiej w swoim ciele! :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 37944
Komentarzy: 677
Założony: 21 września 2015
Ostatni wpis: 7 września 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
_czarodziejka

kobieta, 35 lat, Gdańsk

168 cm, 86.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 maja 2016 , Komentarze (12)

Cześć :)))

Nachwaliłam się wczoraj słonecznego dnia, więc dzisiaj mocny deszcz :p Ale co wczoraj wykorzystałam, to moje, dziś i tak regeneracja ;) Tak jakoś kręcę się dziś po domu, coś bym poćwiczyła :D Ale z drugiej strony odpoczynek i lenistwo też są miłe, szczególnie, że następne weekendy to będzie znów jedno wielkie załatwianie formalności.

Weszłam na wagę i ona ani drgnęła. :( A wręcz mam wahanie w górę jakieś 0,5kg. Ale nic, nie przejmuję się, ważne, że ja dobrze się czuję zdrowo jedząc i dużo ćwicząc.

Zresztą, powoli pogodziłam się z tym, że w dniu ślubu szału nie będzie... Swoją drogą po cichu podejrzewam, że to przez to, że mi zależy i się spinam za bardzo. Pewnie jak po ślubie bardziej odpuszczę kontrolowanie i nerwy związane z wagą, będę po prostu ćwiczyć i jeść umiarkowanie to raptem waga mi spadnie... Jak na złość. Zawsze tak jest, jak człowiekowi mocno zależy - jak się goni króliczka to on zawsze wtedy ucieka :D

Ale głupia byłam z tym załamaniem w marcu... a miałam już 65 kg i czułam się tak dobrze! Żebym wiedziała jak ciężko mi będzie nadrobić to później, jak mi się ciało zbuntuje i zablokuje!!! Szkoda wielka, że nie mogę cofnąć czasu i potrząsnąć samą sobą, przemówić sobie do rozumu.

Trudno, mam nauczkę. Teraz jestem mądrzejsza i więcej tamtego błędu nie popełnię :D


Zjadłam dziś:

  •  jajecznica z 2 jajek z pomidorkami koktajlowymi,
  • drożdże,
  • kawa zielona,
  • truskawki z jogurtem greckim naturalnym light posłodzone stewią (pyyycha!),
  • szynka wieprzowa smażona z przyprawą gyros, ryż brązowy i sos tzatziki,
  • 1 kanapka z chlebem ciemnym wieloziarnistym, z serem topionym "zioła wiejskie",
  • jabłko,
  • woda (coś ostatnio nie kontroluję ile piję).

Jutro znów działam i ćwiczę. Przeżywam ten ślub, ale przecież później będzie jakaś podróż poślubna! Pewnie jakieś ciepłe morze, szum fal, zabytki i relaks! Nie mogę się doczekać! ;)

Pozdrawiam :)

14 maja 2016 , Komentarze (4)

Część Dziewczyny!!

W Gdańsku dziś kolejny piękny, słoneczny i ciepły dzień. Aż chce się żyć :D Wykorzystałam wreszcie wolny weekend na rowerowanie, zrobiłam koło 20 km łącznie w obie strony, obierając sobie za cel dotarcie do Starówki.

Z L. połaziliśmy po Starym Mieście, tak ze 2 godziny nam zeszło, zjedliśmy na mieście obiad i lody (no cóż, nie oparłam się tym razem :p). Spróbowaliśmy lodów naturalnych - i już wiem, że to będzie moja ulubiona lodziarnia :D Następnym razem wezmę lody fit - na mleku odtłuszczonym i ze stewią, ale najpierw chciałam spróbować, jak smakują zwykłe śmietankowe - mniam :)))) Bardzo fajnie, że oferują tam również wersję dietetyczną :)


Dzisiejsze menu:

  • otręby owsiane ze śliwkami, jabłkiem, cynamonem i z mlekiem gostyńskim zagęszczonym z błonnikiem,
  • 1 szklanka wody z octem jabłkowym,
  • drożdże,
  • naleśnik z kurczakiem, warzywami i ostrym sosem chili (nie był prawie wcale ostry jak na mój gust (kujon)),
  • lody śmietankowe naturalne (100g.),
  • jabłko,
  • 2 kanapki z serkiem z ziołami prowansalskimi, sałatą, 2 pomidorki koktajlowe (przede mną),
  • jogurt naturalny (też w planach),
  • woda (nie wiem ile wyszło).

Poćwiczone:

  • 2 godziny spokojnej jazdy na rowerze (koło 20 km),
  • spacer ok. 0,5 h,
  • interwały na orbitreku (5 interwałów),
  • ćwiczenia na brzuch (8 min.),
  • ćwiczenia na boczki (ok. 7 min.).

Kupiłam dziś dla siebie i dla mamy piękne, wielokolorowe, letnie długie spódnice indyjskie... Moja mama uwielbia takie spódniczki, a nawet mi na tyle przypadły do gustu, że stwierdziłam, że nabędę również do swojej szafy. Także na Dzień Mamy jestem już przygotowana :D Oto one:

A takie niebo dziś mieliśmy:

Pozdrawiam cieplutko! ;))))

13 maja 2016 , Komentarze (6)

Cześć Piękne!

Szokłam. Świadkowa uświadomiła mnie, że nie mogła znaleźć fryzjera do uczesania na moje wesele, a przecież do mojego ślubu jeszcze 3 miesiące! Wysłałam mamę do naszego sprawdzonego salonu i - uwaga - znalazły dla nas ostatnie miejsce na 9.00 rano, a ślub o 16 (kujon)

Nie ogarniam, myślałam, że z tym nie będzie najmniejszego problemu, przecież jest jeszcze tak dużo czasu! Kosmetyczki też nie mam jeszcze zaklepanej, nieźle mnie zaskoczyli.


Dziś wszamane/ wydudlane:

  • otręby owsiane z jabłkiem i śliwkami, z mlekiem 2% - 209 kcal,
  • drożdże Babuni - 60 kcal,
  • gruszka - 58 kcal,
  • 2 szklanki wody z octem jabłkowym - bez przesady, bez kcal :P,
  • kawa zielona,
  • zupa węgierska z ziemniakami i gotowanym schabem - 508 kcal,
  • szklanka wody aloesowej z jęczmieniem zielonym,
  • 3 średnie kanapki z chlebem ciemnym wieloziarnistym z salami, serem, sałatą, rzodkiewką, pomidorkiem koktajlowym i serkiem do smarowania z ziołami prowansalskimi, 3 pomidorki koktajlowe - ok 700 kcal?
  • jogurt (250 ml) - 110 kcal
  • woda ok. 1l.

Razem wyszło ok. 1806 kcal.


Poćwiczone:

  • Body Express z Chodakowską,
  • spacer 1,5 h,
  • orbitrek 45 min. obciążenie 5,
  • 0,5h sprzątania podłóg :D (w końcu też ruch...).

Ten cały zestaw Body Express jest nawet przyjemny. Niby ćwiczenia niezbyt trudne, wydaje się, że mało wymagające, ale pot leciał ze mnie strumieniami. Nawet nawet podszedł mi ten trening. :)

Trochę motywacji:

Tak mnie jakoś naszło na letnie sukieneczki ;) Jak ładna figura to i każda leży ładnie...

Miłego dnia :)

12 maja 2016 , Komentarze (11)

Cześć i czołem! :PP

Odpoczywam, och jak przyjemnie :D Ostatnie dni miałam sporą aktywność, więc bez wyrzutów sumienia dzisiaj mam dzień regeneracji. Może moi towarzysze zakwasy się trochę uspokoją.


Zjedzone/wypite:

  • otręby owsiane z jabłkiem i rodzynkami, z cynamonem i mlekiem 2%,
  • kawa zielona,
  • szklanka wody aloesowej z jęczmieniem zielonym,
  • papryka i pół marchewki na surowo (miło się chrupało :P),
  • herbata zielona,
  • talerz zupy węgierskiej z kawałkiem gotowanego mięska,
  • 3 kanapki z chleba ciemnego wieloziarnistego z serem żółtym, szynką lub salami, sałatą i rzodkiewkami,
  • zjem dziś jeszcze pół jogurtu (sporego) z jagodami.
  • woda (nie wiem ile wyszło...).

Ostatnio (od miesiąca już) mam fazę na kanapki z sałatą i rzodkiewkami. Jem praktycznie codziennie i mi się nie nudzi... Zmieniłabym nawet trochę skład tych kanapek, bo w lodówce czeka np. serek do smarowania z papryką i wreszcie skończy mu się termin przydatności... ale po prostu ciągle mam ochotę na ten pierwszy zestaw.

W sumie lepiej, że mam fazę na coś tak zdrowego a nie np. na czekoladę :p

Jestem z siebie dumna, bo dziś robiłam cotygodniowe większe zakupy i ominęłam lody. Zwycięstwo!:D Tydzień temu się nie oparłam, dziś nawet przez chwilkę się zawahałam - no bo przecież lody aż tak nie tuczą... Ale później pomyślałam sobie, że jak 0 słodyczy przez miesiąc, to 0! Wytrwam!


I od dawien dawna miałam dziś wreszcie to przepiękne uczucie, że spodnie zrobiły się trochę luźniejsze (puchar)

A jutro znów ostro ćwiczę!

11 maja 2016 , Komentarze (9)

Witajcie Vitalijki!

Lekko padam, bo dzień był dość intensywny. Ale jestem z siebie bardzo zadowolona :)))

Otóż - uwaga! Fanfary! - umyłam wreszcie okna w mieszkaniu!!! :D

Nie mogłam już patrzeć, jak są brudne po remoncie elewacji, ale też nie mogłam się coś za nie zabrać. I dziś wreszcie nastąpił ten wielki dzień, wreszcie mogę się cieszyć czystymi, pięknymi szybami (puchar)(puchar)(puchar)


Menu:

  • otręby owsiane z bananem, rodzynkami, kawałkami jabłka i cynamonem, z mlekiem 2%,
  • 2 szklanki wody z octem jabłkowym,
  • jabłko,
  • kawa zielona,
  • kiełbaska "prosto z pieca" ale usmażona na oliwie na patelni,
  • szklanka wody aloesowej z młodym jęczmieniem,
  • pół porcji kurczaka po meksykańsku z ryżem i warzywami (bardzo ostry!),
  • drożdże,
  • ok. 1,5 litra wody,
  • 2 kanapki - chlebek wieloziarnisty ciemny z tuńczykiem wędzonym, sałatą i rzodkiewkami.

Chyba wreszcie znalazłam sposób na tego wstrętnego jęczmienia mielonego :PP Prawie wcale go nie czuję w smaku kiedy piję go z wodą aloesową (dość mocno schłodzoną). Nareszcie!


Dzisiejszy ruch:

  • 10 minut ćwiczeń na brzuch (z yt),
  • ok. 10 minut ćwiczeń na boczki (również z yt),
  • interwały na orbitreku (5 razy - 15 s. x 60 s.),
  • mycie okien (3 godziny!),
  • spacer 1h,
  • orbitrek 60 minut na obciążeniu 5.

Dobrze, że jutro dzień odpoczynku, bo czuję już mocno zakwasy.

W ogóle w nocy coś słabo spałam... Obudziłam się o 3.00 i nie mogłam spać przez 3 godziny, jak wreszcie zasnęłam to śniły mi się pająki, myszy, a na koniec jakiś koszmar ze śmiercią mojego brata. Chyba pierwszy raz w życiu byłam tak szczęśliwa jak się wreszcie obudziłam i odkryłam, że to był tylko sen! Mam dreszcze na samo wspomnienie.

Aż nie mam ochoty na dzisiejszą noc. Brrr...

Na koniec (dla zmiany tematu i odrobiny uśmiechu):

Pozdrawiam :)))

10 maja 2016 , Komentarze (3)

Cześć Vitalijki :*

Dzisiejsze menu:

  • 2 szklanki wody z octem jabłkowym,
  • otręby owsiane z mlekiem 2%, bananem i rodzynkami, z cynamonem,
  • jabłko,
  • kawa zielona,
  • zupa kalafiorowo-krupnikowa z kawałkiem kiełbaski,
  • ok. 1,5 l. wody,
  • drożdże,
  • 2 kanapki z chlebem ciemnym wieloziarnistym, z sałatą, rzodkiewką i łososiem wędzonym (planuję na kolację),
  • może jakiś jogurt jeszcze wpadnie... ;)
  • szklanka soku ananasowego z łyżką jęczmienia zielonego.

Poćwiczone:

  • Skalpel z Chodakowską (musiałam coś lżejszego po wczorajszym Sukcesie :P),
  • spacerek 1h,
  • tabata z Małgosią Mączyńską,
  • 300 brzuszków,
  • 60 ćwiczeń na boczki "a'la Chodakowska" ;P,
  • 100 skłonów do boku z ciężarkami 1kg na rękę,
  • 10 min. orbitreka, obciążenie 5 :)

Dziś idę dać ostatnie zaproszenie kuzynowi, który mieszka w Gdańsku. O dziwo, do niego było mi najtrudniej dotrzeć - bo jak na złość mieszka najbliżej, hihi. :D Dlatego piszę wcześniej niż zwykle, bo na wieczór zniknę ;)

Dzisiaj jest tak piękny i słoneczny dzień, aż żałuję, że nie wykorzystam tego wieczoru na bieganie. W ogóle to uwielbiam taką pogodę! Bezchmurne niebo, słońce, ciepło - ale jeszcze nie upalnie, po prostu przyjemnie! Najchętniej bym non stop siedziała na zewnątrz :)))

Jestem osobą, która mocno reaguje na pogodę, deszcz zawsze mnie przygnębia, zimno usypia. A wiosną odżywam! :))) Czuję energię, radość, chce mi się żyć i coś działać, robić, ćwiczyć!

Wszystkim Czytającym życzę więc również samej pozytywnej energii! :)

Działamy!!!! Bajo bongo i do przodu!!!!!! :PP:D

9 maja 2016 , Komentarze (6)

Cześć i czołem! 8)

Dziś stwierdziłam "cholera, kobieto, weź wreszcie zepnij ten tyłek!"

No i spięłam. Jest sukces, dałam czadu! :D


Poćwiczone:

  • Sukces Chodakowskiej (umierałam),
  • 1h spacerku (w pięknym słońcu z najlepszym towarzystwem L.),
  • 45 min. orbitreka, obciążenie 5 (już 5!!).

Jestem z siebie dumna. Do tego zrobiłam plan ćwiczeń do końca miesiąca, także już się sama przed sobą nie wymigam.

Dzień aktywnie spędzony - załatwiony ksiądz (godzinna rozmowa w sprawie dokumentów i formalności), obdzwoniony fotograf, zajazd, dj - umówiona wizyta z naszym Dj-em oraz odbyta rozmowa z panią od poradnictwa rodzinnego. Na szczęście okazało się, że mamy już poradnictwo zrobione, musimy tylko dostarczyć dokumenty. Mamy małe zamieszanie, bo kurs przedmałżeński robiliśmy w Gdańsku, czyli parafii zupełnie obcej dla narzeczonych :)


Pojedzone dziś:

  • otręby owsiane z jabłkiem i cynamonem, mlekiem 2%,
  • gruszka,
  • 2 szklanki wody z octem jabłkowym,
  • kawa zielona,
  • zupa - połączenie kalafiorowej z krupnikiem (pycha wyszło) i kawałek kiełbasy,
  • bułka maślana (Narzeczony zrobił mi psikusa i kupił bo uwielbiam, a miałam jeść tylko zdrowo :P),
  • drożdże,
  • szklanka soku ananasowego z łyżką jęczmienia zielonego (dalej smakuje trawą, blee),
  • jogurt naturalny (przede mną).

Nie wiem jak podejść do tego jęczmienia zielonego. Liczyłam na to, że z sokiem nie będzie tego okropnego posmaku. Było lepiej niż z samą wodą, ale i tak mocno zmuszałam się do wypicia... Dalej smakuje zieloną trawą, po prostu okropność  :<


Magnolia z Parku Oliwskiego:

Miłego wieczoru/ dnia :)))

8 maja 2016 , Komentarze (4)

Cześć Najpiękniejsze :*

Jestem, żyję, trzymam się dobrze :) 

Wczorajszy dzień spędziłam z L. w Toruniu. Odebraliśmy zamówione obrączki, wyszły piękniej niż myślałam! Mają cudowny wzór grawerowany ręcznie przez środek - takie jakby wijące się liście. Bardzo mi się podobają! <3


Poza tym byliśmy w planetarium, pozwiedzaliśmy cudną Starówkę i ugościli nas moi Kuzyni. Zaprosili nas na obiad - pierogi w chrupiącym cieście drożdżowym z nadzieniem szpinakowym bądź mięsnym. Pychotka! 

Był spacer, dużo rozmów i śmiechu oraz na koniec odrobina gier towarzyskich, w sumie tak się zasiedzieliśmy, że wróciliśmy do Gdańska dopiero po północy. Dzień - można powiedzieć - bardzo udany ;) Do tego ciepły i słoneczny, prawie letni :)))


Do ślubu zostało dokładnie 97 dni, czyli 3 miesiące i 5 dni. Nie, nie jestem z tych co odliczają bo nie mogą się doczekać swojego balu, bycia księżniczką i wystąpienia w sukni... Bardziej po prostu stresuję się, ile jeszcze rzeczy mamy do załatwienia, ile spraw do ogarnięcia, mam czasami wrażenie, że się pogubimy w tym wszystkim! 

Jakoś nie marzyłam o księciu na białym koniu i nie planowałam od dziecka swojego ślubu - ponoć tak niektóre kobiety mają :D Za to na pewno denerwuję się organizacją przedsięwzięcia, na którym 90% gości jest przyjezdnych z daleka, wszystkich trzeba gdzieś położyć, wszystkim załatwić transport z kościoła na salę, o wszystkich zadbać... 

A do tego sami robimy ślub w mojej rodzinnej miejscowości - czyli 350 km od miejsca gdzie teraz mieszkamy (smiech) Żeby nie było za łatwo, wszystko trzeba dograć na telefon lub ciągle jeździć na weekend i załatwiać. :?


Ale żeby nie było już marudzenia (i tak mało piszę o odchudzaniu, nie mam coś weny), to zrobiłam sama owocową sałatkę, wyszła mi ciut za kwaśna (za dużo soku z cytryny), ale i tak była dobra!

A ten kwiatek w tle to świeżo kupiony, bo spodobał mi się ze względu na swój oryginalny kształt :D

Dzisiejszy obiadek:

Czyli pierś z kurczaka z warzywami i brązowym ryżem :)

Pozdrowienia dla wszystkich! :)))

4 maja 2016 , Komentarze (18)

Witajcie Kochane!

Po majówce czuję się wykończona. Wczorajszy powrót samochodem również dał się dość mocno w kość, tym bardziej, że sytuacja na drogach była dość napięta, a kierowcy wrogo nastawieni do siebie. Zupełnie tego nie rozumiem, po co te nerwy, stres, każdemu się spieszy, zero jakiejś wzajemnej sympatii czy pozytywnego nastawienia do drugiego człowieka...


Dziś ścięła mnie @. Miałam ambitne plany dać czadu na orbitreku, a póki co daję czadu zwijając się w łóżku po 3. przeciwbólowej tabletce. Dawno nie miałam takiego dnia, no trudno...

Ale za to skorzystam z okazji, że się wyleguję, żeby wstawić parę zdjęć z majówki i z tych kilku wolnych chwil, które udało mi się wykorzystać na spacer. Trzeba przyznać, że pogoda w Szczecinie była cudowna! - pięknie, ciepło i słonecznie. A z relacji rodziców wiem, że np. we wschodniej Polsce już tak kolorowo nie było. Majówka udała się wspaniale, o trzymaniu diety nie piszę, bo się spalę ze wstydu chyba :D(dziewczyna) 

Ale przynajmniej humor mi dopisuje :p

I na koniec kawałek mnie (bo w końcu na życie trzeba patrzeć przez "serduszkowe" okulary, nie? :PP)

Nie wiem o co chodzi, ale kocham Szczecin. Zakochałam się w nim już od pierwszego wejrzenia i tak mnie trzyma ta miłość, od jakichś 3 lat. Żadne inne miasto nie ma dla mnie takiego klimatu, ludzie są tam jacyś bardziej uśmiechnięci na ulicach, sympatyczniejsi, samo miasto ma przepiękną architekturę i prawie zawsze słoneczną pogodę. Szkoda, że mieszkając tam miałabym 700 km do rodziców, bo bym się chyba nie wahała przy przeprowadzce :)

2 maja 2016 , Komentarze (6)

Cześć!

Ostatnio miałam tak mało czasu, że  nie znalazłam go nawet na moment, by coś sensownego sklecić w pamiętniku.

W sobotę byliśmy na wsi u znajomych w starej odremontowanej drewnianej remizie, było ognisko i gry. Ruchu nie miałam wcale, nie wyszedł nam nawet krótki spacer, bo zagadaliśmy się z dawno niewidzianą koleżanką i później okazało się, że już jest pieczenie kiełbasek. Za to zjadłam wyjątkowo mało, małe śniadanie, raptem jedną kiełbaskę z ogniska i wieczorem pół kromki chleba - nie byłam w stanie jeść. Do domu wróciliśmy o północy, więc nie odpalałam już internetu tylko padłam.


W niedzielę odespałam zmęczenie, po czym późniejszym rankiem było spotkanie z przyjaciółką, później impreza rodzinna połączona z grillem ( połączenie 2x urodziny i 1x imieniny w rodzinie), a wieczorem zaprosiła nas do siebie siostra L. na oglądanie nowego mieszkania i nowego kota :) Przyjechaliśmy znów tuż przed północą.

Dziś kolejny szalony dzień. Teraz mam chwilkę, bo L. pojechał zmieniać opony i olej w samochodzie, ale dziś w planach kolejne wizyty. Jak człowiek nie widzi się z bliskimi znajomymi pół roku z racji dużej odległości, a później w jeden weekend chciałby obskoczyć wszystkich... to można się wykończyć.


Teraz wreszcie mam chwilę i powinnam chociaż trochę pobiegać czy cokolwiek się poruszać, ale nie mam na to po prostu energii. Tak myślałam, że tak będzie, jak rzucimy się w wir jeżdżenia po mieście, po ludziach.


Za to wczoraj odkryłam coś przepysznego! Nie wiem jak to się stało, że do tej poty tego nigdy nie jadłam, żadna to wyszukana potrawa, a po prostu zamurowało mnie tak była dobra!

Mówię o sałatce owocowej z kiwi, bananem, truskawkami i sokiem z cytryny. Wyglądała cudownie, piękna i kolorowa, a do tego była lepsza od wszystkich słodyczy i czekolad!

Głupio mi było robić przy teściach i dziadkach L. zdjęcie więc fotka nie moja, ale sałatka była właśnie tak smakowita:

Niebo w gębie! Będę ją robić tak często jak tylko się da :D

Trzymajcie się Pięknotki, słonecznego dnia życzę :)))