Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Pozostałości po ciąży trzeba się pozbyć, a przy problemach w związku to nie takie proste...

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 11595
Komentarzy: 397
Założony: 28 sierpnia 2015
Ostatni wpis: 11 listopada 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Lekochna

kobieta, 29 lat, Gdynia

164 cm, 60.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

9 września 2015 , Komentarze (26)

Jutro już będą zamówione przeze mnie buty. Wzięłam je. Raz się żyje! :) Nie mogę się już doczekać i na pewno cyknę fotkę i zaprezentuje Wam jak wyglądają w rzeczywistości. :)

Dziś się nie wyspałam. Wstałam z takim bólem głowy, że rano problem miałam zrobić śniadanie sobie i córeczce. Dlatego pierwszą część dnia spędziłyśmy siedząc w salonie na podłodze na kocu i bawiąc się zabawkami. Później była pora drzemki - obie na niej skorzystalysmy! Obudzilam sie z o niebo lepszym samopoczuciem. Za to mała miala taki humor jakiego od dawna nie bylo, obiadu zjesc nie chciala, juz zaczelam sie zastanawiac czy cos ją boli ale po niecalej godzince jakos rozruszała się. Po obiedzie ruszyłyśmy na kawę do koleżanki. zasiedzialysmy sie, bo dzieci ladnie bawily sie i tak minął dzień :) 

2 godziny temu mialam z Lubym ostrą spinę, jeszcze mam nerwa... Ach zeby to wszystko bylo takie proste jak w Waszych komentarzach :(

8 września 2015 , Komentarze (45)

W końcu przywrócono życie mojemu laptopowi. Łatwiej będzie dodawać wpisy ( o ile będę znajdowała na to czas :)). Córcia śpi, wieczorem była tak rozbrykana, że aż żal było mi zaciągać ją do snu. Dziś byliśmy na zakupach, na koniec porobiła trochę scen, bo z Lubym obserwowała zwierzątka przez szybę w zoologicznym i nie chciała stamtąd iść. Ale przecież nie będziemy stać tam wiecznie :) Kupiłam jej kredki i blok - bo zaczeła tworzyć na ścianach już dzieła nie z tej ziemi. Pierwsze rysunki już są! Co prawda szybko jej się to nudzi, bo nie jest z  tych dzieci, które potrafią zagrzać miejsce, Cóż nie wszyscy mogą mieć grzeczne ułożone dzieci. Jedyne przy czym jest w stanie dłużej wysiedzieć to są kolorowe książki - ale nie czytamy... Ja zdążę przeczytac pol zdania a ona zobaczy-kotka, powie - 'kici, kici' i dalej heja! Gdzieś ma moje czytanie, zapewne uważa, że potrafi lepiej to zinterpretować niż jest napisane :)

Z Lubym tak dziwnie, Jakoś dzisiaj był małomówny, kontaktu 'cielesnego' unikał. Grom go wie o co mu chodzi! Przeprowadziłabym wywiad ale nie mam kiedy... Wpadłam na pomysł, żeby przyszedł porozmawiać jak córcia zaśnie ale on teraz ma kilka nocek w pracy pod rząd więc też to szybko się nie stanie. A po drugie czy jest sens gadać wieczorem, kiedy jest cisza i spokój i nikt nie przeszkadza? Przecież to wszystko sprzyja tylko jednemu :) Szczególnie kiedy człowiek głodny po prawie dwóch tygodniach przerwy w zwiazku, odpoczywaniu od siebie. Znając mojego chłopa po 3 zdaniach przejdzie do czynów, bo powie, że szkoda czasu na rozmowę! :D

Szukam botków na jesien, mam już płaskie beżowe, chce jakieś czarne i na słupku. Pełno teraz widzę takich z podeszwą jak kopyto konia, nie wyobrażam sobie założyć ich do sukienki czy spódnicy (a dużo w nich chodzę). Te frędzle jeśli nie podobałyby mi się to uciełabym i po problemie. Co o nich myślicie? Ja cały czas się zastanawiam...

7 września 2015 , Komentarze (23)

Córcoa uspana, mam chwilę dla siebie. Z zakupów dzisiejszych nici, mamie popsuł się samochód, musiałam po nią jechać, bo samochod zabrala laweta, a że miałam fotelik córci w jej samochodzie to musiałam latać po koleżankach w poszukiwaniu fotelika, później samochód musiałam pożyczyć (ale to juz mniejszy problem) i ruszylysmy po nia. Niby mala wyprawa a organizacja jest czasochlonna. Wrocilysmy to bylo tak pozno, ze juz Luby nie zdazylby z nami jechać na te zakupy, bo musiał jechać do pracy na druga zmianę. Popoludnie zlecialo nam na niczym - ogarnelysmy powierzchownie salon i zrobilysmy nalesniki - to na tyle z widocznych efektow wspolnie spedzanego popoludnia :) Luby po pracy miał dołączyć do kolegów, którzy oglądają wdpolnie mecz - podczas porannej rozmowy wyszlo, ze się wybiera. Dobrze chociaz, ze powiedzial, bo czesto nie wiem gdzie jest a telefon jego milczy...

A mialam jeszcze pochwalic sie Wam, ze dzisiaj nie wiem jakim cudem Mał otworzyla szafkę, w ktorej trzymam cala zastawę na 12 osob. Mam zabezpieczenia na szawkach, a w tej szafce grzebalam jak wieczorem zasnela i zapomnialam go zalozyc. Dzisiaj jak wyciagnela ktorys z elementow z samego dolu szafki to slychac bylo jakby trzesienie ziemi szło. Istna masakra, ona sama uciekla i plakala bo sie wystraszyla. Balam sie spojrzec ile z tego poszlo w drobny mak... Na szczescie tylko 2 polmiski sie potlukly, 3 uszczypany. Wygladalo to tragicznie - talerze lezaly porozwalane i poprzewracane w sensie, ze 'do gory nogami' ale wszystko przezylo. Tak to bywa z dziecmi! :D

6 września 2015 , Komentarze (18)

Wczoraj juz nie mialam sily nic napisac, pozno obrobilam sie z porzadkami w malej rzeczach... Zasypialam ale uparcie siedzialam w tych ubrankach. Zostaly mi tylko do przebrania jej skarpetki, rajstopy i czapki ale za to wezmę się jutro. Córcia czuje się już dużo lepiej, leci trochę z nosa ale widac, ze to juz koncowki kataru. 

Z Lubym? Hmm... Wczoraj bylam u niego, ze wzgledu na ta ciotkę. Posiedzialam okolo 1,5 godziny. Poszlam po poludniu tak jak prosil (bo chcial byc w domu). On pobawił się z córcia, ja posiedzialam, pogadalam, kawę wypilam. A dzisiaj bylismy razem na spacerze, zaszlismy do kawiarni na kawę, ciacho i lody. Rozmowy konkretnej brak ale juz wczoraj ustalilismy, ze jest potrzebna i bez niej się nie obędzie. Patrząc na nasze podejście do siebie, ten dystans to wszystko jeszcze moze sie zdarzyc. Jesli bedziemy o siebie walczyc to potrzebna bedzie zmiana jego podejscia a to zapewne proces dlugotrwaly pelen lez i nerwow...

Jutro muszę isc na takie duze zakupy (robię je okolo dwoch razy w miesiacu) i jesli wybierzemy się rano to on mo pomoze (ma na druga zmianę).

Ide spac, dobranoc.

4 września 2015 , Komentarze (10)

Córcia zasneła o 21, a ja wzielam się za dokonczenie porzadkow w moich ciuchach i wlasnie skonczylam... Mam tyle ciuchow, ze ostatnio przesiedzialam w ubraniach 3 godziny, a dzisiaj 2,5 h i dopiero wszystkp ogarnelam. Dwa wielkie wory ciuchow (ktore z trudem jestem w stanie uniesc bo sa tak wielkie i tak ciezkie :)) mam zamiar oddać. Wychodzę z założenia, że tp czego nie zalożyłam w ciągu dwóch ostatnich lat nie założę już nigdy, a człowiek trzyma tylko dlatego, że szkoda wyrzucić, bo nie jest zniszczone... Jutro biorę się za porządki w szafie córci! Nie dostajemy ciuchow po kims (jak to czestp u takich dzieci bywa) wiec wszystko kupuje. Zawsze robię tak, ze kupuję ubrania 'na pozniej' czyli rozmiar czy dwawieksze i chowam, a pozniej przegladam te ciuchy co jakis czas i patrzę do czego juz podrosla, a co jeszcze za duze. Tak wiec za jej ubrania wezmę się jutro, u nien robię czesciej porzadki wiec pojdzie mi szybciej :)

Wczoraj mówilam Wam o spacerze z Lubym. Poznym wieczorem napisal mi smsa 'Jesli wybierzesz się ze mną na te wesele to będzie mi bardzo miło :)'. Haha nie wiedzialam, ze go stac na takie rzeczy! Nie nalezy do osob, ktore lubia mowic o tym co czuja, czego pragna i na co maja ochotę, wszystko zawsze muszę z niego wyciagac, a tu masz Ci los, porwal się na stwierdzenie, ze bedzie mu bardzo milo! :) Na spacerze wspomnial mi o tym weselu, powiedzialam, ze jeszcze raz przemysle swoja decyzje chociaz wczesniej twierdzilam, ze nie pojde. Dzis rano dzwonil i twierdzil, ze pozniej wybierze sie z nami na spacer o ile bedziemy szly. Wyszlysmy na dwor (obecnie mieszkamy od siebie okolo 800 metrow) i zadzwonilam dp niego, mowie, ze jesli chce isc to podejdziemy po niego. A on mi na to, ze wlasnie jedzie do kolegi oddac prostownik (ma do niego jakies 3-4 km) ale zaraz wraca o chetnie pojdzie. Byla to godzina 17:30... Mial zadzwonic jak juz wroci. Bylysmy na dworze 1 h 15 min i nie doczekalyamy się telefonu. Okolo 19:30 (po 2 godzinach) dzwoni i mowi, ze juz jest w domu i jesli chcemy to mozemy wyjsc na spacer albo przyjedzie po nas (od kiedy ''odoczywamy od soebie'' mieszka u rodzicow, a przyjechala do nich jakas tam ciotka na weekend i chciala zobaczyc córcię wiec on chcial nas do siebie zabrac na wieczor). Pojecha zrobic cos co powinno zakac mu 10-15 minut, my czekalysmy a on nawet nie raczyl zadzwonic i powiedziec, ze zejdzie mu dluzej, wraca i dzwoni jakby nigdy nic nawet bez glupiego 'przepraszam, ze tyle mi zeszlo' i on mysli, ze ja o 19:30 nagle sie zbiore i polece gdzie mala o 20 je kolacje, pozniej jest kapiel i usypianie. Trochę go to wkurzylo gdy powiedzialam, ze jesli chcial takie rzeczy organizowac to mogl znalezc czas dla nas wczesniej a nie jak przychodzi pora kolacji i snu. Jeszcze zaproponowalam mu, ze jutro przyjdziemy z ta ciotka sie zobaczyc ale rano bo ja po poludniu mam fryzjera. To mial zal, ze zamierzam przyjsc akurat jak bedzie w pracy...

A ta jego akcja, ze jedzie do kolegi na 3 minuty a nie ma go 3 godziny to standard - chyba nie ma tygodnia be takiej akcji, a ja czekam, bo zawsze cos tam mamy zaplanowane... 

3 września 2015 , Komentarze (7)

W taki przygnębiające dni niby mam żołądek zciśniety i nic nie jem, ale po calym dniu dzobania wszystkie po trochu wieczorem dopada mnie glod i jem wtedy to cos w rece wpadnie. Efekt? 2 kg na plusie... Tak wiec wyzdrowieje i zacznę ruszac dupkę z jakas plytką. 

Córcia dzisiaj w szampańskim humorze mimo zapchanego nosa. Apetyt jej powrócił. Ja po wzieciu gripexów i podobnych cudów jestem w stanie w miarę sprawnie funkcjonować. W córci słowniku przybywa coraz więcej npwych sylab, słów i z dnia na dzień robi się coraz większym przytulasem, nie muszę prosić żeby dała buziaka czy przytuliła się, robi to sama w tak uroczy sposób, że aż czasami oczy się szkliste robią. Wiem, mam miękkie serducho. A najbardziej uwiebiam kiedy Szczególnie uwielbiam kiedys tymi swoimi małymi łapkami obejmuje moją szyję, całuje wtedy czoło, ucho, włosy - cokolwiek, ma satysfakcję z samego faktu, że dała buziaka. Mam nadzieję, że jej się to szybko nie odwidzi :)

Co do Lubego to rano dzwonił, powiedzial, ze dopiero po obudzeniu sie przeczytal te smsy, w skrocie cos tam wyjasnil. Pozniej przywizl mi lekarstwa z apteki, a ze akurat wychodzilysmy na spacer to poszedl z nami, zaszlismy na plac zabaw. Po drodze wyjasnil mi kilka kwestii tych, za ktore wczoraj mu pocisnelam. Ja jakos nie rozwodzilam sie nad tematem, wysluchalam na spokojnie, czasami o cos dopytalam. Nie chcialam za bardzo 'wczuwac sie' w rozmowe i mowic co slina na jezyk przyniesie, bo wiem, ze pewnie zaraz podniosloby sie nam cisnienie a to w miejscu publiczym i przy dziecku nie wskazane. Dlatego tez pewnie kwestie zostaly wyjasnione inne zostają na najblizszą okazję. Poslucham go trochę, poobserwuję i zobaczymy jak to co opowiada bedzie mialo odzwierciedlenie w rzeczywistosci. Z gadki wynika, ze wie, ze musi sie zmienic, ale czy mowi to tylko zeby zalagodzic konflikt? Tego nie wiem... Ale wiem, ze tesknie za moim dawnym Lubym, a tegp mie znoszę i tylko dlatego chce o to walczyc, bo wiem, ze moze byc cudownie. Ale do tego dluga droga, bo mamy poltorej roku pelnych potknięc, przykrosci, wykrzyczanych slow... 

2 września 2015 , Komentarze (30)

Wspominalam o tym, ze dzwonilam do niego i zapytalam o co mialam zapytac i szybko się pozegnalam. Dzwonił do mnie po 15stej, wtedy on wypytal sie o to co go ciekawilo i oznajmil 'tp na tyle, czesc.'. Rozlaczyl się. Pytań o samopoczucie córki nie bylo. Więc wkurzona napisałm mu 'MIŁO, ŻE CHOCIAZ ZAPYTALES JAK SIE CZUJE NASZE CHORE DZIECKO!!!'. Dzwonil do mnie po tym smsie ale nie odbierałam, bo i po co? Zeby glupia bajkę mi opowiedzial i na koniec zapytal jak sie czuje? Wiec go olalam. Poszlam z małą po 16 na spacer, przyzwyczajona jest dp spedzania czasu na dworze wiec musialysmy isc chociaz na chwile. I spotkalysmy go, zagadal do niej, wycalowal ją i powiedzial mi, ze 'nie zapytał o to jak ona sie czuje, bo mial zamiar sam pozniej to sprawdzic'. Czyzby kolejna jego bajka? Jeszcze do mnie z pretensjami, ze nie odbieralam... Pff. Pod wieczor jeszcze dzwonil i pytal czy aby na pewno nie ide na te wesele, powiedzialam, ze nie. Chociaz bardzo chcialabym na nie isc i mialam zamiar sie zgodzic isc gdyby wczoraj zajął się troche małą ale skoro nawalił to mam go gdzieś. Pojde na te wesele, zaczniemy ze soba gadac i po weselu w poniedzialek bedzie po staremu wszystko - oj nie, nie. Tak to juz nie bedzie. Albo bedzie lepiej albo nie bedzie w ogole! I wracajac do tematu to dzwonil o to pytal i dodal, ze lezy z goraczka, ze mega zle sie czuje. Co mnie to interesuje??? Ja mam od rana goraczke i nikt nade mna nie skacze, nie mam okazji polezec i nikomu sie nie uzalam, nawet jemu nie powiedzialam wczesniej, ze mnie tez rozklada ale chyba to widac. Tak mnie wkurzyl, ze napisalam mu smsa ''Ja tez jestem chora i mam 10 razy mniej sily i cierpliwosci do malej niz na codzien, mala tez choruje i ona natomiast jest teraz na tyle absorbujaca, ze wymaga ode mnie 10 razy wiecej sily i cierpliwosci. Czy ktos sie zastanawia skad czerpie na to energię i jak daję sobie rade sama? Tak czy siak wspolczuje, ze jestes chory i mozesz sobie spokojnie polezec.'. Poszły łzy, a on nie odpisał więc poleciałam po bandzie i wysłałam mu kilka wiązanek smsowych, w ktorych podsumowalam ostatnie dni - szczegolnie ten wczorajszy. Nie przebieralam w slowach a na koniec napisalam 'podsumowujac: teraz kiedy nasza przyszlosc stoi pod znakiem zapytania, kiedy ważą się nasze losy Ty zamiast starac sie zapunktowac to lapiesz same minusy!!!'. Odpowiedzi zero - albo sie obrazil albo spi (jutro ma na pierwsza zmiane - na 6.00).

Jutro wstanę i bede zalowala tego co napisalam, bede uwazala, ze lepiej bylo go olac. Ale trudno sie juz mowi...

2 września 2015 , Komentarze (16)

Dziś rozłożyło też mnie i takim oto cudem spędzamy razem dzień w łóżku. Oglądamy książeczki, bajki, przytulamy się, wygłupiamy i tak czas leci... Mała ma trochę wiecej energii niż ja ale jakoś udaje mi się ją ogarniać. Rano chwilę była mama, przywiozła zakupy i lekarstwa, zrobiła córeczce śniadanie i ją nakarmiła. 

Dzwoniłam do Lubego, bo wydzwaniali do mnie w sprawie prezentu weselnego, załatwia to on z bratem ale z ich wspolnym organizowaniem czegos jest tak jak z jego obietnicami - zawsze cos tam nie do konca wychodzi. Brata dziewczyna dzwonila do mnie, bo nie do konca wierzy swojemu chłopu, ze on to zalatwil :) Pyta się mnie a ja nic nie wiem wiec zasiegnelqm wiedzy od mojego Lubego. Rozmowa byla, krotka, rzeczowa. Powiedzial, ze jeszcze z btratem omnie rozmawial - tego mozna bylo sie spodziewac. Zapytalam o to co chcialam wiedziec i powiedzialam 'to narazie'. Slyszalam, ze chcial zapytac o cos, ale ja nie chcialam, zeby wykorzystywal mojego telefonu do niego na tlumaczenie sie ze wczorajszej akcji czy pytanie o to jak się mala czuje. Niech sam się pofatyguje i zadzwoni jak cos chce się dowiedziec. Ach wszystko się komplikuje jakby mało bylo skomplikowane...

1 września 2015 , Komentarze (26)

Obiecał, że z małą dziś pójdzie na plac zabaw lub coś w tym stylu i co?  O 14 skonczyl pracę, po 15stej do niego napisalam, zapytalam czy dalej podtrzymuje to co wczoraj obiecywal, dodalam, ze umieram bo mam pierwszy dzien okresu i mala dostala kataru i miala goraczke wiec jest marudna i nie mam juz na nic sily, a on do mnie, ze ma rozwolnienie i wymiotuje, wzial stoperan i jak się wszystko unormuje to się odezwie i bedzie mogl z córcią spedzic czas. I co? Znowu milczy... Nie zadzwonil zeby powiedziec czy mu przeszlo, zeby przeprosic za to, ze jednak nie da rady, zeby chociaz zapytac jak czuje się mała. Ale niestety z jego strony nic... On zamiast się teraz starac to nawala...  I co teraz mam zrobic?

31 sierpnia 2015 , Komentarze (3)

Padam na twarz więc będzie migusiem wpis tworzony :) Dzień spędzony na wielkich porządkach. Jedni żegnają lato grillując a drudzy robiąc generalne porządki - ja należę do tych drugich. Jestem w trakcie ale powinnam do czwartku się wyrobić. Teraz powinnam przebrać córci ubranka ale już sobie odpuszczam, bo nie mam siły. Położyłam ją spać o 20:45 a zrobiła taki cyrk, że zasneła dopiero o 22:40 - chwile po tym jak dałam jej lek przeciwbólowy, bo to nie było zwykłe standardowe marudzenie ale przeraźliwy krzyk ze łzami jak grochy ocierający się o zanoszenie. Słabo też mi dzisiaj jadła ale twierdziłam, że ciepło jest więc woli pić niż jeść. Jest ruchliwym dzieckiem, ciężko jej wysiedzieć w krzesełku aby zjeść posiłek. Więc w ekstremalnych sytuacjach kiedy jest znudzona siedzeniem sięgamy po książki, gazety. I dziś w gazecie było zdjęcie Kuby Błaszczykowskiego, normalnie piała z zachwytu, bo myślała, że to tata. Fakt bardzo podobny, miało prawo dziecko się pomylić. No z tą różnicą, że mój Luby nie jest aż tak przystojny ;) Wymieniałam się dzis z nim smsami i napisałam mu o tym, wiec stwierdzil, ze po pracy spotka się z małą, pojdą na plac zabaw czy na rower. Nie mam nic przeciwko, przynajmniej spokojnie trochę posprzatam. Widać między nami ocieplenie stosunków, bo wcześniej nie potrafiliśmy ze sobą jak ludzie pisać czy rozmawiać ale powoli, powoli... VCzas pokaże co to będzie i czy warto na coś się silić... Zobaczymy najpierw co z ich jutrzejszego wspólnego spedzania czasu wyjdzie, bo z nim nigdy nic nie wiadomo i tego w nim nie cierpie...