Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Od stycznia 2015 podwójna mama. Kobieta dużo pracująca. Bywa że udaje mi się schudnąć, w 2015/1016 z Vitalią osiągnęłam już niemały sukces, ale potem wszystko legło w gruzach... Krótko mówiąc: ciągle zaczynam od nowa ;-)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 118249
Komentarzy: 6653
Założony: 10 października 2015
Ostatni wpis: 28 października 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Anulka_81

kobieta, 43 lat, Marki

167 cm, 90.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 lutego 2016 , Komentarze (55)


Witam Was Kochani serdecznie!!! Na wstępie chcę podziękować za morze ciepłych słów pod moim wczorajszym wpisem:-))) <3<3<3Cudownie mieć Was obok w tej walce o zgubienie każdego zbędnego grama:-) Jesteście niezastąpieni, a najpiękniejsze jest to , że walczymy RAZEM;-) Jak to się mówi, "syty głodnego nie zrozumie", tak samo chudy pulchnego nie zrozumie tak, jak pulchny pulchnego:-))):D;):)


Kiedyś, jakiś czas temu jeszcze przed dietą, gdy byłam taką "wtórną ignorantką" dietetyczną, pamiętam program w TV o amerykańskim sposobie gubienia wagi, w grupie. Wyglądało to tak, że panie spotykały się bodajże  przy parafii, raz w tygodniu, z główną prowadzącą i każda odchudzająca mówiła, ile w danym tygodniu schudła. Pamiętam jak jedna kobieta powiedziała 0,5 kg. Ja oglądając ten program pomyślałam "super" ale mają "rezultaty" tyle zachodu, a takie kijowe wyniki...(kreci) I dopiero teraz rozumiem(pomysl):), jak sama walczę już dłuższy czas, że liczy się każdy gram, a do tego wsparcie współodchudzających;). Także dziękuję Wam za obecność, wpieram Was ile tylko czas mi pozwala, bardzo staram się być na bieżąco z Waszymi pamiętnikami, i zapewniam, że trzymam kciuki za każdego z Was!!!! 

Dziś miałam spokojną w miarę niedzielę (choć właśnie Antek "ciśnienie" mi podniósł przed chwilą, cyt.: ""mamooooo pamiętasz o tej dodatkowej pracy...". AAAAAaach, "wyczucie" dzieci, o 22 w niedzielę, nie zna granic...:PP:PP:PP). Dużo spędziłam czasu znowu w kuchni, czyli tak jak lubię :) I z rodzinką w komplecie:-) Mąż troszkę się wziął za zaległe szafki spiżarniowe (jesteście w "temacie"), gdyż pogoda na dworze "pod psem" i nie rąbał drewna ;-) Ja żeby było miło w domu i pachnąco upiekłam "mój" (ze strony www.mojewypieki.pl) "murzynko-piernik" :-))) A upiekłam dlatego, że moi mężczyźni nie przepadają za batonem musli, bo woleliby coś bardziej słodkiego, i jak zobaczyłam jak mąż "penetruje" szuflady kuchenne  w poszukiwaniu słodkości, to pomyślałam, ocho...niedziela bez ciasta się nie obejdzie8)(mysli);).... Niestety też kawalątek (parę gryzów) uszczknęłam]:>, ale za to ograniczyłam podwieczorek i kolację:-)


Jeśli chodzi o aktywność to dziś całkiem fajnie, 50 minut spacer na powietrzu z dziećmi i psem, 200 skoków przez skakankę (Margareta motywujesz i Weronika też ;););)), w ogóle skakanka jest świetna, i będę zwiększała liczbę minut (dziś tylko w ramach rozgrzewki przed rowerkiem) i 38 minut rowerek stacjonarny, w szybkim oblanym potem tempie:-)))


A jadłam tak: mocne jak zawsze I śniadanie:-) (trzy razowe, masło, sałata, schab, rzodkiewka)

Na II śniadanie mój baton:-)

Na obiad też troszkę dziś mnien dietetycznie, 

ziemniaki bez niczego:-), fasolka niestety z bułką (robiłam dla wszystkich i ciężko się było oprzeć), kurczak bez panierki, duszony na oleju;-)

potem było jabłuszko

A na kolację skromnie, serek chudy

Niestety wcześniej ugryzłam troszkę mojego murzynko-pierniczka, dziś wyjątkowo "mokry" mi się udał, jak brownie:-))) I weź tu człowieku nie ugryź;-) (poza tym to chyba najbardziej ekonomiczne i szybkie ciasto jakie znam;), tyko 3 jajka)

A żeby było Wam wesoło jutro, w poniedziałek,pokażę Wam psa w butach i zbroi:-)))  Tak to Antek Jaśka kosztem Leny zabawiał:-))) 

Pozdrawiam Wszystkich serdecznie, i miłego tygodnia nowego,

buziaki

Ania(kwiatek)


20 lutego 2016 , Komentarze (122)

Kochani, Alleluja, 7 z przodu!!!!!!!!!!!!!!!! Hurrrrraaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!:D;)(impreza)(smiech)(ninja);)(puchar)(puchar)(puchar)

Tak, właśnie dzielę się z Wami poranną  radością, nawet męża do wagi zaprosiłam, by spojrzał na nią, potwierdził, zdjęcie zrobił:-))) Aż był zdziwiony, że może spojrzeć:-) Od dnia ślubu to była zazwyczaj moja większa lub mniejsza;) (czasem) tajemnica (czasem widoczna "gołym" okiem). Nigdy nie lubiłam się z nim tym dzielić,ale dziś byłam z siebie dumna i on ze mnie też:D

Nie pamiętam ile lat nie widziałam 7 -ki z przodu, myślę że co najmniej 6 lat(!!!!!!) szok,cudnie, czuję się mega szczęśliwa. Nie wierzyłam że przyjdzie ten dzień, a on tak zwyczajnie przyszedł:-) /Pamiętam za to bardzo dobrze, jak warzyłam w 2013 r w grudniu 95kg, i jak ważyłam we wrześniu 2015r 92 kg...Brrrr /  Ważyłam się na szybko, jeszcze przed toaletą, więc myślę, że mogłoby być nawet ciut mniej, ale głodna byłam i popędziłam na śniadanie:-))) Moja radość sięga zenitu choć spadek "tylko" o 0,2 kg. Ale dobrze tu wszyscy wiemy, że liczy się każdy gram:-)))  Cudownie, po prostu mega cudownie, jeść i chudnąć:-))))

Dziś dzień spokojniejszy, bez kucharzenia, spokojniej było. Rano mąż dał troszkę się przekimać mi, w dzień  Jasiek fajnie spał, potem pod wieczór poszliśmy na długi spacer i pędzliśmy z wózkiem godzinę, w trudnym terenie. Tak pędziłam że aż mąż mnie spowalniał (myśli, że ja na "spacerki" chodzę:PP(kreci) hahhhaa; ja na spacerki biegnę z wózkiem;-)));)). Nigdy zresztą wolno nie chodziłam, i mało co robię wolno:-) W końcu czas nie jest z gumy ;):D:p I z aktywności to jeszcze 31 minut rowerka stacjonarnego w porządnym tempie, także dziś aktywność super:-)))(puchar)

Dieta też bez zarzutu, może nie do końca wedle rozpiski Vitalii, ale jadłam co miałam zdrowego i było fajnie:-)))

Dziś uporządkowałam i popakował mój baton:-))) Ciut skubnęłam przy krojeniu, niom ale aż taka odporna na jedzenie nie jestem, żeby nie ugryźć;-) Wyszły mi dwa pudełka "pod korek". 

A jadłam tak:

trzy razowe z serkiem twarogowym chudym, pomidorek:-) kawa świeżo mielona z mlekiem chudym

koktajl 1/2 banana, 1/2 mango, 200ml chudego mleka

obiad jak wczoraj:

na pierwsze zupka kalafiorowa (na spółkę jadłam ją z Jaśkiem)

na drugie to co wczoraj, łosoś, makaron razowy, pomidor

na podwieczorek zjadłam dwa kiwi i mandarynkę:-) fotek brak:-)

na kolację sałatkę z fetą:-) sałata lodowa, pomidor, papryka, feta, marchewka, olej, przyprawy:-)

 i jeszcze jabłuszko:-)))

Także kochani, nie jem mało, a waga spada:-))) Co mnie cieszy BARDZO BARDZO BARDZO:-)))

Wam też życzę samych wagowych spadków:-))) I dobrego nastroju, miłej cudnej niedzieli, odpoczynku i wszystkiego czego sobie na ten dzień wymarzycie:-)))

pozdrawiam ciepło i serdecznie

Ania(kwiatek)

19 lutego 2016 , Komentarze (56)

Cześć Misie Pysie Odchudzisie:-)  Jak piątunio?Udany? Poczytam Was to będę wiedziała, choć u części (czytałam) udany:-) U mnie dziś  było OK.  Dietetycznie troszkę się minęłam z rozpiską, ale byłam prawie cały dzień w kuchni- padało, więc co było robić:-)))) Ugotowałam zupkę kalafiorową (piękny kalafior w Biedronce wczoraj kupiłam, nieduży ale "zbity, gruby", cudny do zupki. Potem machnęłam dwie duże pizze dla chłopaków, a na koniec upiekłam mój baton;-) Zajmowałam się oczywiście dziećmi, np. Jasiek dziś "zapoznał się bliżej" z psią miską, w której była woda... Dodam tylko że jak podeszłam to miskę miał w zębach, terakota cała była w wodzie, jego ogrodniczki i kapcie też, a jego mina mówiła: "mamo nie wiem o co tyle hałasu:?(swiety);)"... U mnie nigdy nie jest nudno.... :D

Zupcia: (marchew, pietruszka, ziemniaki,udko z indyka, na koniec kalafior:-)

Pizze:-) takie dwie zrobiłam:-)

I baton:-) (dziś jadłam ostatni baton z poprzedniego pieczenia, i upiekłam ten, troszkę spiekłam...:-(   )

Ponieważ mam prośby o ponowienie przepisu podaję  poniżej:

składniki:

0,4 kg orzechów ziemnych zmielonych w blenderze lub słoik masła orzechowego:-) 300 gr płatków owsianych,5 jaj, 200 gr wiórków kokosowych, 300 gr sezamu, 100 gr rodzynek, 150 gr żurawiny, 100 gr słonecznika, 300 gr miodu (rozpuścić w kąpieli wodnej), garść siekanych migdałów, 50 gr pestek dyni, 5 łyżek otrębów żytnich;

Suchą część wymieszać, na końcu dodać miód, potem roztrzepane jaja. Niektórzy nie dają jaj (ale mi bez nich wszystko się rozsypało... można kleić takie batony masłami: orzechowymi, sezamowymi, ale mi nie wyszło- stąd jaja). Jak porządnie wymieszamy, przekładamy na największą blachę piekarnikową  wyłożoną papierem do pieczenia, wykładamy na grubość 0,5 cm, potem ugniatamy z całej siły centymetr po centymetrze (ja ugniatam łyżką), żeby lepiej się trzymał(będzie ściśnięty, zwarty). Potem do piekarnika na 25-30 min temperatura 180 C. Ja się zagapiłam (dzieci etc.) i się podpiekła za bardzo. Po upieczeniu pocięłam na batony. Zostawiam na noc pasy, jutro poprzekładam w pudełka wyłożone papierem i będę go jadła przez najbliższe 2 tygodnie(można słodzić daktylami zblendowanymi, kleić nimi, ale nie wiem czy nie skróci to przydatności batona do jedzenia). Jak ktoś lubi (a kto nie lubi) można dać więcej miodu, można dosypać stewię, ksylitol...Można wrzucić inne orzechy, inne bakalie... Nie jest to tania przyjemność, ale na pewno tańsza i pyszniejsza od gotowych batonów musli (które są lekkie, ten będzie ciężki, będzie się go w ręku czuło:D)

A generalnie jadłam dziś tak:

1/2 serka wiejskiego chudego, 3 razowe z ogórkiem, masłem i pieprzem ziołowym:-)

Baton z pierwszego pieczenia :)

Na obiad pyszny łosoś smażony na papierze do pieczenia (doprawiłam go cytryną, solą i pieprzem:-) plus 55 gram makaronu razowego, pomidor, buraczki

potem zjadłam, a jakże baton:-) To już pokrojone kawałki:-) W ramach podwieczorku i kolacji:-)

Jutro staję na wagę i strach się bać, po tym batonie, zdrowy jest, ale jest też mega bombą kaloryczną, czekolada przy tym to małe piwo:-)))

Niom ale nie mogłam sobie odmówić:-)

W ogóle przeczytałam dziś, że nie można przetrzymywać jedzenia na kuchennych blatach, bo od tego się tyje;-(  Od samego patrzenia;-) Naukowcy w USA przebadali 200 rodzin i przeanalizowali wagę domowników. Okazało się, że gospodynie które trzymają na blatach pojemniki z kaszą, płatkami etc. ważyły o 9kg więcej od tych , które przechowywały żywność w szafkach;-)A jeśli na wierzchu stały napoje słodzone/gazowane to ważyły więcej o 11-12 kg.Naukowcy stwierdzili, że patrząc na jedzenie pobudzamy apetyt. Cóż moim zdaniem podobne doświadczenia robił pan Pawłow z psami :-))) Amerykanie Ameryki nie odkryli:-))) Przecież jak popatrzę na Wasze pamiętniki i jedzenie to oczyma wciągam:-)))) 

Co do aktywności to oprócz prac kuchenno-sprzątających pojeździłam na rowerku stacjonarnym 40 min w dobrym tempie (12-15 km/h) i spaliłam 212 kcl. 

Mam nadzieję, że u Was dzień był równie udany jak mój. Jutro sobotka (może powożę troszkę drewna8)...).

Miłej sobotki życzę, u nas właśnie spadł śnieg(kreci):PP;)

pozdrawiam ciepło 

Ania(kwiatek)






18 lutego 2016 , Komentarze (68)

Cześć Kochani! Właśnie się zorientowałam że z Vitalią jestem już 4 miesiące ( na diecie 2 tyg dłużej), jeszcze nigdy w życiu tak długo się nie odchudzałam:-) Teraz mogę powiedzieć, że zmieniły mi się nawyki żywieniowe, nie trzymam się mega ściśle i pilnie rozpisek, bo nie zawsze mam na to czas, ale nauczyłam się wybierać "zdrowsze rzeczy" :-) I nie jest to dla obciążeniem, a wręcz stanowi przyjemność:-)

Sama się sobie dziwię, że można tak długo być na diecie, nie czuć tej diety, w zasadzie... Chudnąć sobie powoli, ale chudnąć... I chcieć więcej:-) Wow, jestem na diecie i ciągle chce mi się na niej być:-)))))

Dziś dietetycznie w miarę ok, wpadł mi biszkopt i dwie łyżeczki nutelli od Antka, ale to skutek pominięcia posiłku( II śniadania) , nie miałam na nie czasu, a potem "czegoś zabrakło"...

Dzień miałam mega intensywny, oczywiście z Jasiem, dziś dużo ruchu, rano porządne odkurzania mieszkania (do "mokrych pleców"), w dzień długi spacer z małym 1 godzina i 15 min (też miałam mokre plecy jak wróciliśmy),po południu rajd po sklepach, i powiem szczerze że po 22 padłam... Zrobiłam tylko 135 brzuszków i 30 przysiadów, nie miałam siły na więcej. Jutro rowerek, dziś powiedzmy regeneracja :-)

A jadłam tak:

słodkie śniadanie, 2 miodowe z kokosem, 1 z dżemem śliwkowym:-)

na mini II śniadanie było jabłko

potem szybki "kombinowany" obiad u mnie jak "szybko" to zawsze jajka:-) do tego końcówka czerwonego ryżu, pomidor z szalotka, i końcówka buraczków (dziś "wykańczanie" tego co było)

potem 1 biszkopt, 2 łyżeczki nutelli

na kolację 1 kromka razowa z serem pleśniowym mniam:-)

Nie za dużo tego było, jakoś tak wyszło, dzień zabiegany i nie dojedzony:-)

A tak wygląda nasze drewno;-)

a tu to co wczoraj woziłam:-) (dziś już mąż, ja musiałam lodówkę zaopatrzyć, plus Rossmanna odwiedzić po pieluchy etc.)

 takie zakupy poczyniłam: skakanka z licznikiem z Biedry:-)  za całe 20 zł :-)

Jedna z moich ulubionych gazetek :-) (obym tylko kiedy miała ją poczytać...)

i coś miłego dla ciała z Rossmanna:-) błyszczyki Pupy za 20 zł  lusterkiem, stylizowane na kicię:-)

Także dziś dzień zalatany, za krótki, ale udany:-) Oczy mi się same zamykają, ale dzień zaliczam do bardzo udanych, a jutro piątunio:-) 

Wszystkiego miłego kochani!!!

pozdrawiam ciepło

Ania(kwiatek)

17 lutego 2016 , Komentarze (54)

Cześć Najmilsi Schudnięci Ludzie na Świecie!!! mam nadzieję, że połówka tygodnia minęła Wam cool:-)

U mnie OK, dzień szalony jak zawsze;). Dziś nawet bardziej, gdyż małżonek postanowił kupić drewna na opał, na zimę... Zaznaczam że "dopalamy kominkiem" (czyli nie jest to główne źródło ciepła...), i mamy małą działkę...To istotne informacje:-) Otóż w pobliżu naszego domu powstaje trasa:( (niestety) S-8 Warszawa - Białystok, mówią na to "obwodnica Marek" - ale jaka skoro biegnie mi prawie pod domem? W każdym razie pod trasę wycinają drzewa, i mężulo chcąc zaoszczędzić (na świeżo to zawsze taniej) zamówił 10 metrów... Przyjechała mega  góra drzewa, w całości- rzecz jasna... Wywali nam to w pobliżu na obcej posesji -nie zamieszkanej (jakieś 80m od domu), i mąż ciął, a ja ponad godzinę woziłam, ładowałam,rozładowywałam, teraz sam "pogina" (jeszcze)... I nie wiem ile dni to zajmie bo niestety ale przegiął chłopak z ilością... W zasadzie załadujemy cały podjazd do domu drewnem, zrujnujemy trawniki i  nie wiem czy się zmieścimy:PP(kreci) Plus jest taki że miałam wypas fitneso-siłownię:-) I jeszcze będę miała (teściową musimy zaangażować do Jasia, a sami będziemy wozić i rąbać...). Także dziś z aktywności : taczka;):D:) Poza tym w południe około 40 minut z Jasiem spacerowałam, ale mimo słońca dosyć ostre powietrze było i długo się nie dało chodzić.  Reasumując - mam fitnesowe zajęcie na dobrych kilka dni:-)  Oczywiście w związku z tym drewnem moja spiżarnio-kotłownia czeka na lepszy czas... Ale w zasadzie już jest w połowie, więc i tak się cieszę. Muszę po prostu mężowi sporządzić "grafik prac" co i kiedy:D :-))) A musimy się sprężać ponieważ już roślinki zaczynają kiełkować i sezon ogródkowy niedługo czas zacząć, co wiąże się z pracami pielęgnacyjnymi w ogrodzie.A wszystko utrudnione obecnością małego ciekawskiego człowieczka, który mamie na pewno nie da swobodnie poszaleć w ogrodzie w tym roku;-) Niom ale co się odwleczenie to nie uciecze;-)

Także dziś aktywność OK. 

CO do diety to wpadł mini kawałek (rano) szarlotki przed śnaidaniem wciągnełam jak smok, ale taki prostokąt 2,2 na 2,5 cm, czyli mały;-) I myślę, że przy taczce spaliłam :-)

A jadłam tak:

marchew/jabłko

dalej byłam głodna po II śniadaniu i zjadłam serek wiejski chudy z dodatkiem wiórków kokosowych:-) 

na obiad ryż czerwony z pieczarkami z cebulką i pietruszką na oleju kokosowym

na podwieczorek mój baton, przedostatni był i ostał mi się jeden, będę robić na dniach, i wrzucę przepis:-)

kolacyjka - sałatka jarzynowa moja (końcówka)

i jeszcze na osłodę (apetyt dziś mam durny) dwa jabłuszka

Mało dziś nie zjadłam, ponadprogramowy był serek i te jabłka, ale trudno, przynajmniej smacznie:-)))

pozdrawiam Was ciepło bardzo, mam nadzieję, że dzielnie walczycie:-)

Ania(kwiatek)

16 lutego 2016 , Komentarze (40)

Cześć Kochani! Mam nadzieję, że mieliście fajny dzień. U mnie pracowicie, skończyły się ferie Antosia;( I mamy dużo nowej pracy. W domu  jak zwykle ciekawie;-) Antek grał "w golfa" w salonie, i skończył na głowie Jasia... (szloch)]:>(strach) (dodam że wyszłam tylko "na siku")... Jasiek w ryk (nie zdziwiłam się, na czole śliwka z lekkim zadrapaniem do krwi...)... Także krzyków-ryków u nas chyba końca póki co nie będzie:PP:?(kreci);) Na  szczęście najmłodszy dał się uspokoić :-))) 

Dzień mi zleciał na Jaśkowaniu i Antkowaniu (tutaj głównie odrabianie lekcji...). Ugotowałam  też dla chłopaków spaghetti:-) Z  aktywności to byliśmy na spacerku ponad godzinnym w lesie, poza tym mogłam po 20tej 35minut popedałować:-) Także OK. 

Dieta raczej dobrze,poza 1 Tofifi od Antka]:>,ale żałuję że zjadłam(pot), za słodkie, za mdłe jakieś... Smak się chyba zmienił...

A jadłam tak: 2 jaja smażone bez tłuszczu, tosty razowe, pomidor

koktjl: odrobina wody, jabłko, pomarańcza, 1/2 marchewki

obiad: 100 gr kurczaka (smażonego w papierze do pieczenia, czyli bez tłuszczu), ryż czerwony, i wczorajsze warzywa

potem była "moja" sałatka jarzynowa ;-)

i jeszcze dwa jabłka(dziewczyna)

Także dietetycznie było spoko:-)))  Mam nadzieję, że u Was też:-)))

Walczymy o lepszych siebie:-)

pozdrawiam ciepło

Ania(kwiatek)

15 lutego 2016 , Komentarze (49)

Witam Wszystkich Walczących! Mam nadzieję, że Wasz poniedziałek upłynął dobrze pod każdym względem;-) U mnie bez szaleństw,rano przyjechały zakupy spożywczo-gospodarcze z Tesco (to bardzo ułatwia mi życie...), poza tym spokojnie, mimo że z Jaśkiem "jak na wojnie" :-) Wieczorem mieliśmy taką sytuację,że dzieci przycupnęły przy schodach, przy "furtce" blokującej wejście, która była otwarta (szykowaliśmy się już na górę, do mycia), na furtce wisiała napięta guma... Nie wiem dokładnie jak i co, ale finał był taki, że Jasiek się strasznie rozdarł...koszmarnie(szloch)... i miał czerwony ślad na paluszku... Na co mój małżonek w krzyk cyt.: "paluszki połamał" (o furtkę), i  płakał już i mąż, i krzyczał, no horror jakiś...Na co ja dziecko dawaj pod zimną wodę,oglądam i uspokajam po kolei: Jasia, męża i przerażonego Antosia (który był cały czas przy Jasiu  i zaprzeczał przycięciu paluszków...)... Jasia udało się uspokoić, napił się mleka- luz bluz:D... Mąż jak galareta... W końcu powiedziałam, że ma mi tak nie robić, bo nie wiadomo kogo mam ratować:-))) Aż mnie serducho rozbolało... Niom mówię Wam, fa-ce-ci... Wiem, że kocha nad życie tę naszą kruszynkę, ale HELOŁ....  :PP(kreci) Z boku musiało to wyglądać tragi-komicznie... A krzyki w domu jakby co najmniej autobus uzbrojonych Talibów nas zaatakował ... 

Na szczęście już po krzyku, wszyscy uspokojeni:-)))) Ale te moje największe Kochanie to potrafi czasem się popisać:-))) 

Co do diety to tak na 85%, skusiłam się wieczorem na żelki dwie - takie długie, zielone "kable", biedronkowe, w 2 sztukach 107 kcl :-( I kilka płatków Nestle fitness :-( Poza tym OK.

Aktywność średnia, spacer na powietrzu 35 minut, rowerek stacjonarny 31 minut. Tylko. Gdyż ponieważ, Antoś wieczorem wymagał pomocy przy pisaniu wypracowania dotyczącego książki "Tajemniczy ogród" :-) Może jutro więcej mi się uda pojeździć, ale pewności nie mam... Jutro będę więcej  gotowała obiadowo...Mam nadzieję,że znajdę czas...

A jadłam tak:

Na obiad był "zwykły" makaron z warzywami (nie miałam czasu ugotować dla siebie razowego...)

Na kolację jabłka (podwieczorkowe) z miseczką sałatki:-)

A za namową jednej z Vitalijek kupiłam taki suplement diety: Inozytol (witamina B6), będę brała regularnie - zobaczymy jak działa :-)))

Także jadłam w miarę zdrowo, choć nie do końca mi się to udało...

Ale czasem bywa i tak:-)

Pozdrawiam Wszystkich walczących i dzielnie ćwiczących :-)))

buziaki serdeczne

Ania(kwiatek)

14 lutego 2016 , Komentarze (44)



Cześć Kochani! Pozdrawiam wszystkich ser<3decznie i walen<3tynkowo:-))) Śmieszny to dosyć dzień, najśmieszniejsze było to, że mój Luby był pewny, że walentynki przypadają 16tego lutego:-))) Hahahahaha:-))) Mój małżonek jest typowym przykładem faceta, który nie ma głowy do dat, uroczystości etc. Za to umysł ścisły, zdolny do trudnych obliczeń matematyczno-fizycznych, i innych takich:-))) Niom ale rano się ogarnął i dostałam taki fajny kwiatek:

Meble "spiżarniowe" się "tworzą" nadal niestety, ale już bliżej niż dalej, fotki wkleję jak będzie na finiszu:-)


Dzień ogólnie udany, zabiegany przy dzieciach, jak zawsze;-) Mąż "przy meblach" więc na domowym polu walki byłam "sama". A, że dziś w południe było u mnie piękne słońce zaliczyłam nawet spacer:-) Poza tym spokojnie, Jasiek w dzień spał mało, energii miał za to za 10ciu jak zawsze. Dziś odkrył listę przepięciową za szafką TV, w którą wpięte są kable od sprzętów wszelakich... i tak "machnął" mi tą listwą że z wrażenia mało nie padłam (stałam przy kuchni), zdążyłam dobiec, wyrwać, itp. Mógł pociągnąć na siebie... Wariat mały... Dodam że listwa była schowana, że trzeba było się "wcisnąć" za szafkę, a dokładnej "wcisnąć" małą rączkę, dojrzeć, że coś tam jest... Ja naprawdę nie wiem skąd 13 miesięczny człowiek wie, że to tam było... Tego nie widać... Gałganek mały:-))):D:PP:?;)


Dietetycznie OK, nie podjadałam :-))) Wypadło mi II śniadanie, bo niedziela, bo jakoś późno za I śniadanie się zabrałam :-0 I też dlatego, że te I śniadanie zrobiłam duże- omlet z 2 jaj z mega dodatkami:-))) 

Z aktywności to tylko około godzinny spacer na powietrzu, i wieczorem trening całego ciała z Mel B (dwadzieścia parę minut), więc nie za wiele. Ale z Melką dziś ledwo dałam radę, jak nigdy dotąd, chyba po prostu czasem człowiek ma mniej energii, i ja miałam tak dziś (mysli) Swoją drogą ona nieźle ćwiczy w nim ramiona, normalnie dziw bierze, że te moje ręce bolą, skoro są tak "wytrenowane" przez Jasia ;-)


A jadłam tak: omlet z 2 jaj, 45 gram płatków owsianych, kilku łyżek mąki razowej żytniej, mleka chudego, dodatku żurawiny, rodzynek  pokropiony jogurtem naturalnym, posypany pestkami dyni, sezamem, i wiórkami kokosowym:-))) pyszny:-) zaspokaja głód i chęci na słodkie;-)))

tu na patelni (trzeba piec na wolny ogniu żeby się wypiekł i dał przewrócić)

obiad: ziemniaki bez niczego, surówka z czerwonej kapusty, 100 gr kurczaka (przecięłam na cienkie płaty) w przyprawach smażonego bez tłuszczu (zawinięty w papier do pieczenia, wrzucony na rozgrzaną patelnię,  na oleju- ale on nie przechodzi do kurczaka, wyszedł lekko suchy ale pyszny;))

na podwieczorek mleko chude plus musli mała miseczka

na kolację ta sama mała miseczka mojej sałatki jarzynowej:-)


Także jadłam na pewno smacznie, może nie do końca z rozpiską:PP]:>(tajemnica) ale dziś niedziela:-)))

Pozdrawiam wszystkich gorąco i serdecznie<3:*<3:*<3

  i życzę miłego Poniedziałku i udanego tygodnia:-)))

buziaki

Ania(kwiatek)

13 lutego 2016 , Komentarze (46)

Cześć Najmilsi Odchudzacze Kochani!!!Jak sobotka? Moja szybka jak halny :-) Ale za to jaka fajowa:-)))Więc: z rana kochana, najmilsza i najdroższa (dziś) waga wskazała cały jeden kilogram mniej !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! (zwykle wskazuje -0,3 do -0,8), więc dziś cud miód malina :-))))(tecza):D:*(puchar);)

Ucieszyłam się ogromnie:-) Mi z gubieniem wagi nie idzie łatwo i taki kilogram w tydzień to achy i ochy:-)))Razem poszło już -12 kg, czyli jest MOC!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! I mam chrapkę na więcej, chce mi się Kochani, po prostu mi się chce. I widzę, że można :-) To jest najcudowniejsze, że się chce i że można:-))))) Łatwo nie jest, ale nikt nie mówił, że będzie łatwo8) Za to jest fajnie:-) Mam WAS:-))) !!!!!!!!!!!!

Dziś w wannie poczułam że mam kości na ramionach, wiem- każdy ma;-) Ale ja je poczułam :-)))) Widzę jak mój brzuch się kurczy (moja zmora i przekleństwo), po prostu coool;-) Widzę ile jeszcze muszę dla siebie zrobić rzeczy było dobrze, nigdy wcześniej tak dużo 'nie widziałam", zawsze jakoś "przymykałam" oko na niedoskonałości... A teraz, nowa ja, chce być NOWA cała:-))) 

Co do dietki to dziś nie grzeszyłam, ale mam nadal jakiś problem z żołądkiem (bez sensancji, ale boli mnie cosik...), plus jest taki , że nie podjadam :-))) 

Dziś dzień miałam  pracowity - zwłaszcza w kuchni, zrobiłam wielką michę sałatki jarzynowej(obrałam warzywka i pokroiłam) i szarlotkę (poza obiadem). Dla siebie tylko z obiadem nie za bardzo się wyrobiłam, jadłam więc to  co miałam;-) W pakiecie miałam masę sprzątania przy tym kucharzeniu, i w sumie w kuchni siedziałam od obiadu do wieczora (15-20), w zasadzie padłam... Ale chcąc być uczciwa wobec siebie, po powieszeniu prania, popedłowałam jeszcze w okolicach 21-ej całe 31 minut:-))) Żeby było w porządku, może bez rewelacji (średnie tempo 12 km/h),ale w sumie cały dzień na nogach, więc...

Także dziś i aktywność i dieta OK. 

A jadłam tak: porządne śniadanie:-) 3 razowe z szynką drobiową


Znalezione obrazy dla zapytania jabłkoObiad "kombinowany", kasza jaglana i buraczki :-)

Na podwieczorek był mój baton (nadal) i gruszka:-)

Na kolację mała miseczka mojej sałatki jarzynowej:-)

A tak ją robiłam:-)

A tak wygląda moja szarlota :-) Z pyszną kruszonką:-) Efekt zapachowy osiągnięty, pachnie cały dom:-)))

Szarlotka i sałatka to "prezent" na walentynki:-) Coś ode mnie dla małżonka, i Antoś się łapie:-)))

A to prezent od małżonka dla mnie:-) Jedna z 5ciu szafek wiszących, na razie bez drzwiczek (jutro będą), Antoś oczywiście już "zagospodarował" podczas zabawy z Jasiem, nawet Lenę wkręcili:-))) Ale dzięki temu mogłam kroić warzywa i pichcić:-) W sumie nie jest to złe z tą różnicą wieku :-))) (nie była celowa) Ale Antoś świetnie się z Jasiem bawi:-)

Serce mi urosło jak zobaczyłam jaką plakietkę przygotował i przypiął sobie Antoś:-)

Także dziś dużo "prywaty" :-))) Ale dzień miałam naprawdę fajny, spadek cieszy jak sama nie wiem co:-))) Dodaje wiatru w żagle i pcha do nowych szczytów:-))) Także mamy MOC i lecimy kochani po wymarzoną figurę:-)))

buziaki i miluśnej niedzieli 

Ania(kwiatek)

12 lutego 2016 , Komentarze (43)

Cześć Kochani Najmilsi Moi! Moc jest z Nami :-))) Waga dziś była przemiła, jeśli i jutro (sądny wagowy dzień) okaże się równie łaskawa, dane mi będzie nanieść miłe zmiany na pasek:-))) To cudowne jak waga idzie we właściwą stronę, co tu dużo gadać, dziś dzień był cool:D Jak zawsze dzieci, gotowanko, sprzątanko, pranko itp. Czas leciał jak dziki, Jasiek spał w dzień już tylko raz :-))) Potem szalał do 20tej (!!!) - jak chodząca bateria elektroniczna, i bierze wszystko, i chce wszystko, i wciśnie się w KAŻDY kąt, i podjada nam z talerzy - dziś miał "smaka" na makrelę, normalnie wie co dobre:-)))

Dietkowo dziś jestem również na 100%, aż dziw bierze (że JA?!!!), niom mały minus to taki że już po "ćwiczeniach" zeszłam do kuchni i zjadałam 1 średni gotowany w łupince ziemniak (jutro będę sałatkę jarzynową robić, tak mi się zachciało, to ugotowałam dziś warzywka;)), poza tym jadłam dziś wzorowo. Z aktywnością troszkę gorzej, 40 minut spaceru z dziećmi i psem (w tym sporo biegania za Jaśkiem), oprócz prac domowych (długie odkurzenie), to zrobiłam z Mel B dwa treningi (krótsze) na pośladki i na ramiona, dodałam od siebie 150 brzuszków i troszkę pomachałam hantelkami żeby jednak wysmuklać ramiona- bo one przechodzą dużą transformację i potrzebują wsparcia;-)))

Także jestem bardzo zadowolona z dnia dzisiejszego:-) Muszę powiedzieć, że jednak można żyć na diecie dłużej niż dwa tygodnie, niż miesiąc- kiedyś bym  raczej w to nie wierzyła:p, ale teraz wiem że można:):):). I chce mi się, Kochani jak mi się chce być szczupłą!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Chyba nigdy w życiu mi się TAK nie chciało:-))))) Chce mi się fajnych ciuchów, NORMALNEJ figury, a przede wszystkim chce mi się pozbyć baniaka  brzusznego ;-))) 

TAKŻE  WALCZYMY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! O każdy gram, aja!!!!!!!!!!!!!!(ninja)(ninja)(ninja)

A jadłam tak:

dwie razowe z makrelą:-))))

drugiego śniadanka nie było, zbyt późno zjadłam pierwsze :-(((

obłędnie dobry obiad, dwa naleśniki  razowe smażone na oleju kokosowym (1 jajo, 60 gram mąki razowej, 90 ml mleka) z uprażonymi jabłkami (2szt), posypane 1/2 kostki tartej czekolady, obłęd w buzi:-)))))))))))))))))))

a robiłam tak:

z razową mąką nie mam jeszcze dużej wprawy, ale wyszły ok, dla domowników smażyłam z pszennej mąki, ale żadnego  nie zjadłam (puchar):D(impreza)

a tak robiłam jabłka, odrobina wody, jabłka w kostkę i "dusiłam"

podwieczorek monotonny:-))) mój baton musli :-))) (tych batonów w rozpisce nie mam- że tak powiem, ale robiłam je sama, i zawierają tylko czyste bakalie plus płatki owsiane i jajka, więc się "rozgrzeszam")

kolacja też była fajna, zrobiłam sałatkę z : sałaty lodowej, 1/2 ogórka kiszonego, 1/4 papryki, 1 pomidorka, 5 rzodkiewek, 1 szalotki, sera mozzarella, 3 łyżeczek jogurtu naturalnego, z dodatkiem posiekanej pietruszki:-) (nie dałam rady całego talerza zjeść, kończył małżonek- już ogarnięty żołądkowo- w kooooońcu:PP(uff);))

Także Kochani trzymam się dzielnie, mam nadzieję, że Wy też, życzę wytrwałości i sukcesów!!!!

pozdrawiam serdecznie

Ania(kwiatek)