Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Od stycznia 2015 podwójna mama. Kobieta dużo pracująca. Bywa że udaje mi się schudnąć, w 2015/1016 z Vitalią osiągnęłam już niemały sukces, ale potem wszystko legło w gruzach... Krótko mówiąc: ciągle zaczynam od nowa ;-)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 118314
Komentarzy: 6653
Założony: 10 października 2015
Ostatni wpis: 28 października 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Anulka_81

kobieta, 43 lat, Marki

167 cm, 90.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 lutego 2016 , Komentarze (58)

Cześć Kochani! Mam nadzieję, że macie się świetnie lub chociaż dobrze. U wielu z nas wczoraj był kiepski dzień, bo i pogoda nie taka i  w sumie ogólnie  jakoś ble. Dziś pogoda też nie rozpieszczała, ale... Ale ja dziś odczuwam pozytywne fuidy :-) Głowa bolała mnie tylko rano, troszkę dokucza mi żołądek, ale póki co bez rewolucji:-) Czyli jest dobrze. Najmłodszy pobił dziś rekord spania w dzień (prawie 3 godziny, także wyleżałam się mega :D;):D), w związku z tak długą drzemką nie spał po południu i już śpi :-))) :)Cudownie. Poćwiczyć też mogłam - 40 min na rowerku (rodzinka mi dała czas;)). Mąż w końcu zabrał się za nasze pomieszczenie gospodarcze (dziś wyfugował płytki, które wcześniej położył- bo przez rewolucje żołądkowe nic nie robił...wiadomo), a teraz zaczyna skręcać co nie co:-) I aż mi lepiej, uwielbiam zapach drewna, nawet płyt meblowych :-) Jakoś tak człowiekowi lepiej:-) Za dużo dziś w domu nie podziałałam, wiadomo obiad dla chłopaków (udusiłam na krucho szyneczkę wieprzową z pieczarkami, papryką, marchewką i selerkiem, w fajnym gęstym sosiku) i opieka nad najmłodszym, który "wszystko chce" i woła na to : AAAAA!!!!! Parę dni temu było UUUUU!!! Teraz UUU to "uznanie" dla czegoś, a AAAA to kategoryczne żądanie DAJ NATYCHMIAST !!! ;)Ilość decybeli przy tym AAA przekracza wszelkie dopuszczalne normy, taki mały głośniczek mamy w domu:-))):D:PP(kreci)

Co do diety to dziś Kochani 100%, niom po prostu mega byłam grzeczna, ale co się dziwić jak żołądeczek lekko mnie "ćmi" i mam @, wolałam sobie kłopotu nie dokładać. 

Także dziś 40 minut rowerku (-220 kcl) i dieta na 100%, i daję sobie (puchar), a co, należy się :-))))

A jadłam tak: miód i migdały, cudne vitaliowe śniadanko:-)))

Na drugie było smoothie z połowy banana i 200ml mleka (i w zasadzie 3/4 tego wypił przez rurkę Jasiek:)) plus gruszka (już moja ;))

obiad mega skromny, ze względu na żołądek

kasza jaglana plus buraczki ukochane:-)

na podwieczorek mój batonik musli (wiem że monotonnie, ale uwierzcie on jest pyszny, poza tym muszę je skończyć;))

i mała kolacyjka, serek wiejski chudy cały i kiwi:-)

Dawno już nie byłam tak  zadowolona z tego co zjadłam w danym dniu:-))) Dziś się bardzo cieszę.

Dodatkowo dostałam dziś e-maila od siostry ciotecznej z USA, że zmotywowałam ją do odchudzania,  i na samej diecie (bez ćwiczeń), przez miesiąc schudła aż 6 kg(!!!!), szok! To cudowna  informacja:-)

Także Kochani walczymy, walczymy, nie poddajemy się!!!(ninja)(ninja)(ninja) A jutro piąteczek:-)

Buziaki serdeczne, ciepło pozdrawiam!

Ania(kwiatek)

10 lutego 2016 , Komentarze (35)

Cześć Kochani! Mam nadzieję, że macie się świetnie, ja dietetycznie i owszem, poza tym średnio (także dziś krótko). Dopadł mnie przeokropny ból głowy, rzadko mi się zdarza coś takiego, ale  widać chyba mnie coś "bierze". I niestety biorąc pod uwagę głowę, aktywność dziś denna. Ale jeden dzień na kilka tygodni może być niećwiczący, tym bardziej, że @ trwa w najlepsze, to i ja cała w średniej dziś kondycji. Być może też fakt niskiego ciśnienia za oknem wpłynął na mój stan, sama nie wiem, w każdym razie dziś dieta plus aspiryna...

A dietę trzymałam, w zasadzie nie podjadałam. Co do małżonka to dziś w końcu miał lepszy dzień, ale torebek Smecty to wypił chyba kilkanaście od wczoraj... Także średnio. Przez tydzień schudł 4 kilogramy (swoja drogą życie jest niesprawiedliwe, on skóra i kości, i jeszcze chudszy, biedny, a ja... (kujon)cóż...nie będę się zarażać żeby schudnąć ale...;)). 

Mam nadzieję że jutro będzie znacznie lepiej(dziewczyna)

A jadłam dziś tak:

Królewskie jajowe śniadanie:-) Tosty razowe, 2 jaja, pomidorek

Na drugie dużo chrupałam:-)

Na obiad: kasza jaglana (80gram), buraczki domowej (mojej) roboty, plus końcówka wczorajszego "kaszotta"

Na podwieczorek deserek (mam jeszcze moje musli batony;))

I szybka bezwysiłkowa kolacyjka :-)

Na jutro w Biedrze kupiłam to:D:

Może coś z nim zadziałam;-)

Trzymajcie się Kochani,

pozdrawiam serdecznie

Ania(kwiatek)

9 lutego 2016 , Komentarze (55)

p { margin-bottom: 0.25cm; line-height: 120%; }

Cześć Kochani! Mam nadzieję, że dzielnie trwacie w swoich postanowieniach dietowo-fitowych :-) Ja dziś miałam odrobinę słabszy dietetycznie dzień. Obudził się we mnie "miś głodomorek",a powodem zapewne jest @. Tak 1000%. Nie mogłam się niczym najeść, jak rzadko... ciągle mało i mało... Głupie że człowiek to taka dziwna istota, a kobietka to już w ogóle... Zależymy od hormonów... I to jak... :-) Niom ale wybaczam sobie te winogrona i plaster bułki z masłem. Nie wiem co bułka z masłem ma w sobie, ale to jest tak niebiański smak, tak kojący dla podniebienia, że można oszaleć :-))) Mężulo jest na diecie lekkostrawnej i kupiłam jemu bułki pszenne i ciężko było tylko je wąchać...

Ale jakoś dałam radę, powiedzmy dieta dziś na 4-. Bywa i tak...

Aktywność też bez szaleństw gdyż dzień senny, za oknem wiało, buro i ponuro... W związku z tym bez spaceru, ale za to wieczorem popedałowałam 46 minut i spaliłam 268 kcl, z czego bardzo się cieszę. Dziś słuchałam muzy podczas pedałowania, potem gadałam przez tel, i w sumie świetnie mi się jechało. W ogóle nie czułam że jadę, a pot lał się strumieniem:-))) Także świetnie:-)))

Mam nadzieję, że jutro będę grzeczniejsza(swiety)(dziewczyna). Zalałam na noc dziś kaszę jaglaną (mam nadzieję, że jak się namoczy to straci wraz z wodą tą charakterystyczną „goryczkę”), także jutro mam zamiar być bardziej fit. Jutro też chyba będę robić dla moich facetów pizzę, o ile mężulo lepiej się poczuje. Trzyma go to dziadostwo niestety nadal, dziś zawieźliśmy „materiał do badania”, żeby sprawdzić czy to bakterie, czy wirusy etc. Ale trzeba czekać prawie tydzień na wynik posiewu, zobaczymy. Dziś również  (dopiero) przyjechały materiały na meble do spiżarnio-kotłowni, ale „główny wykonawca” chory, więc wszystko się przeciągnie i tyle :-( Niom nic, co się odwlecze, to nie uciecze:-)))

A jadłam tak: trzy razowe w tym dwa z masłem orzechowym (!!!:x(tajemnica)) a jedna z twarogiem ;-)

potem były

Znalezione obrazy dla zapytania winogrona

obiad "kaszotto kombinowanotto" kasza pęczak, z cukinią, pieczarkami, selerem, papryką,  2 łyżeczkami śmietany, i dużą ilości pietruszki:-))) i przyprawy:-)  i pyszne wyszło:-))) a przed obiadem wpadło troszkę ziemniaka, gotowałam 1 dużego ziemniaka dla Jasia, i połowę zjadłam gdyż Jan on odmówił współpracy...;)

jabłko i Darmowe Zdjęcia

Przed kolacją zjadłam też garść płatów Nestle Fitness, zwłaszcza te jogurtowe kocham, niestety...

Także dietetycznie troszkę średnio, wodziłam się na pokuszenie... Ale jutro nowy dzień i mam nadzieję, że dietetycznie będzie lepszy:-)

pozdrawiam wszystkich serdecznie

buziaki

Ania(kwiatek)

8 lutego 2016 , Komentarze (61)

Cześć Kochani! Jak minął poniedziałek? Ok? U mnie strasznie szybko, i czasu na wszystko brak ... Mąż nadal chory co jest jakie jest... (kreci) Jutro ma lekarza i mam nadzieję, że coś pomoże... :-))) Dzień miałam "aktywny" domowo, do tego troszkę zakupów spożywczych, musiałam uzupełnić lodówkę i zapasy chemiczno-pieluchowe :PP Więc się  najeździłam, nabiegałam i tyle mojego :-) 

Co do diety, to jak zwykle w ostatnim czasie, nie miałam kiedy podjadać :-) Byłam raczej grzeczna, obiad "kombinowałam" z tego co miałam. Z maluchami czasem mam bardzo niewiele czasu by coś przyrządzić, za to kolacja to już typowe "slow food" ;-)

Jeśli chodzi o aktywność to bieganina sklepowa prawie 2 godz, spacer z maluchem na powietrzu (bez wózka) około 40 minut, i tylko 31 minut rowerku stacjonarnego, i 155 brzuszków. Dziś u mnie @ i nie miałam siły na prawie żadne wigibasy, więc trening "słabszy", ale że był:-)

Z miłych rzeczy, to przymierzyłam dziś kurtkę zimową, która jest "zaczątkiem" mojego odchudzania, i bycia tu z Wami:-))) Pisałam o tym na początku :-))) I dziś przymierzyłam kurtkę i już mam luźne ramiona, ręce wchodzą bez kłopotu, i nawet się cała zapinam:-))) Mega fun :-)))(puchar) Jeszcze muszę troszkę zgubić żeby ładnie leżała, ale jak dobrze wszystko pójdzie to jesienią 2016r będę w niej śmigać:-)))  Ale i tak miałam dziś z tego powodu niezłą radochę:-) Także Kochani- działamy, każdy dzień jest ważny, każda chwila, a odchudzanie zaczyna się i siedzi w głowie:-))) trzeba chcieć, jak serce chce to musi się udać:-)))

A i miałam jeszcze fajny sen, że byłam chuda:-))) Miałam super wąską talię:-))) Od razu lepiej się dziś czułam :-))):D

A jadłam tak:

Obiad:80 gram kaszy pęczak, 2 jaja sadzone, 2 rzodkiewki, odrobina sałaty lodowej, duszone warzywa(cukinia, marchew, pieczarki, seler- miałam z wcześniejszego obiadu)

podwieczorek:pomarańcza, pół jabłka, kilka migdałów (przy pomarańczy bardzo pomocny był Jaś, przy konsumowaniu;))

kolacja: sałata lodowa, 1 pomidor, pół papryki, pół średniego ogórka kiszonego,troszkę sera fety, 1 jajo, pietruszka, i troszkę majonezu ((pot)]:>(tajemnica)), ale smaczne i sycące było :-)))))))))))))))))))))))))))))))

Także u mnie kolejny dzień na plus, cieszę z @, bo wiadomo zejdzie woda, i w sumie lepszy humor mam od razu. Jednak hormony u kobiet mają bardzo duży wpływ na wszystko i to nas bardzo od mężczyzn odróżnia, jakby oni są mniej humorzaści (pod warunkiem, że nie mają akurat grypy żołądkowej...:x:PP)

Pozdrawiam Was serdecznie,

"idę" Was jeszcze poczytać i lulu,

całuski 

Ania(kwiatek)

7 lutego 2016 , Komentarze (48)

Cześć Najmilsi Odchudzacze Świata! Dziękuję, że ze mną jesteście, że czytacie, odwiedzacie, komentujecie, wspieracie:-)))  Cudnie, razem góry przeniesiemy tzn. kilogramowe góry :-) 

Dziś miałam  fajny (choć łatwo się nie zaczął, bo już o 6tej nie pisze ile spałam, bo byłby to monotematyzm:PP) słoneczny dzień. U nas było od rana śliczne słońce, fakt, troszkę wiało ale przy tym powietrzu, przy tym słońcu, przy śpiewie ptaków, to naprawdę nic;-) (slonce)Słońce(slonce) mnie dziś rozpromieniło i to dosłownie:-) Uwielbiam słońce, potrzebuję go jak powietrza, i bardzo się cieszę, że miałam taki dzień. Wykorzystałam czas na maxa, byłam z Jasiem na godzinnym spacerze (zaliczyliśmy i łąkę, i las) - nawdychaliśmy się świeżości ze hej:-)))

Poza tym zajęta byłam ogólnie dziećmi, gdyż małżonek ma ponowny problem z żołądkiem, jeśli jutro będzie tak dalej to czas na lekarza, nocą miał temperaturę, dziś tylko lekkie jedzenie, ugotowałam specjalnie dla niego rosołek (schabowy "smętnie" na niego czeka...), na szczęście Antoś zdrowy, a co do Jasia - rano było średnio, później OK. Nie wiem co mój ślubny ma, czy to grypa, wirus, zatrucie, ale w zasadzie tylko on to ma ( szczęście w nieszczęściu), ale chory facet w domu= wiadomo:PP(kreci)(strach)(uff)

Co do diety to  nie miałam czasu grzeszyć;-) W zasadzie wszystko według planu, słodkie śniadanie, słodka przekąska jedna, porządny obiad i normalna kolacja:-) Zjadłam parę rodzynek i migdałów, ale u mnie to raczej niestety normalne...(tajemnica);)

Z aktywności to był właśnie ten spacer w dzień, a wieczorem 38 minut pedałowałam na rowerku stacjonarnym, także OK;-)

A jadłam tak:

razowy z miodkiem, a jedna z niskosłodzonymi powidłami śliwkowymi :-)


na II śniadanie (zaskakująco hamujący apetyt) koktajl: cała pomarańcza, dwie kiwi, odrobina wody (gdyż gęste wyszło)

obiadek "kombinowany" z tego co miałam:-) kasza pęczak, buraczki, ogórek kiszony (zjadłam połowę), 100 gr kurczaka gotowanego, odrobina marchewki z rosołu :-)

podwieczorek:

mój baton musli:-) (dobrze mi z tymi batonikami; upiekłam blachę, i teraz tylko z pudełka wyciągam :D)plus kawa z chudym mlekiem:-)

tradycyjna kolacja, dwie razowe z szynką  i ogórkiem kiszonym:-)plus (ponadprogramowe) jajo ;-)

Także jadłam dosyć zdrowo, limit kcl raczej przekroczyłam, mówi się  trudno, żyje się dalej, najważniejsze że nie było: słodyczy, ciast, alkoholu, białej mąki i innych tuczycieli :-)

A takie mieliśmy towarzystwo przy obiedzie:-)

Pozdrawiam ciepło, życzę dobrego tygodnia i pięknych spadków wagi:-)

całuski

Ania(kwiatek)

6 lutego 2016 , Komentarze (64)

Cześć Kochani! Co za dzień, nie dość że szybki jak strzała, to jeszcze dobry!!! Zaczął się miłym spotkaniem (choć mogło być MILSZE;)) ze szklaną, i tylko 0,4 kg na minusie... Ale dobre i to :-) Od dziś mam nadwagę, a nie otyłość :D:);)(puchar);):) Podsumowując 11 kg mniej od początku ;-) Nie jest źle, mogłoby być lepiej, marzę, czekam, wyczekuję 7 z przodu nie wspominając o 6tce... Ale moje odchudzanie jest żółwiowe, więc sobie jeszcze poczekam, a że mi się w sumie nie spieszy to niech sobie spada waga powoli, grunt że W TĘ STRONĘ:-)))))))))))))))))))))))))))

Dzień jak to sobota aktywny w domu, pranie, składanie, gotowanie, dzieci, etc....Ledwo ze wszystkim zdążyłam i już wieczór... Dietowo dziś nie mam powodów do domy, rano wpadło troszkę czeko... Nie tam że zaraz tabliczka, ale kilka kosteczek, i jeszcze obiad cheat meal- schabowy (pierwszy raz jadłam od pięciu miesięcy...), boooski był :-) I nie żałuję, mięsa jem mało, więc raz na jakiś czas mam nadzieję, że nie "zmagazynuję" w talii (ubyło mi w pasie 15 cm- tak ogólnie rzecz podsumowując :D), ale akurat z brzucha i talii schodzi najwolniej... Ale schodzi i tego się trzymam  jak przebiśnieg wiosny :-) 

W obrębie aktywności to szału nie było, ale nie było kiedy po prostu, i tylko 30minutowy spacer z Jaśkiem i psem (jutro mam nadzieję, że porządniejszy), i 35 minut wieczorem popedałowałam na rowerze stacjonarnym - do stróżki na plecach i burakowych policzków ;)Także w sumie w miarę OKI:-)

A jadłam tak:

na II śniadanie mój batonik musli plus kawa z chudym mlekiem:-)

obiad jak dla chłopa :-))) schabowy(tajemnica)]:>(strach);) z pęczkiem, i moimi kochanymi buraczkami:-)

Najfajniejsze były miny moich chłopaków jak robiłam schabowe, nie do opisania, grzeczni, mili, wyczekujący, normalnie celebrowali chwilę- bezcenne:-))) Ubaw miałam po pachy :-))) Oni jak to chłopy, uwielbiają schaboszczaka;-) A jak jedli- cisza, po prostu cisza (oczywiście poza Jasiem jeszcze...ale niedługo będzie trzech wyczekujących nad patelnią :D)

podwieczorek był skromny, gdyż nie miałam przez dłuższy czas miejsca w żołądku (jednak białko to białko...)

I na kolację to co miałam to wciągnęłam;-)

Jak widać, nie jestem typem przestrzegającym dietę restrykcyjnie, nie umiałabym, zawsze muszę  troszkę "po swojemu", ja nawet rzadko kiedy gotując czy piekąc trzymam się przepisów:-) Już tak mam po prostu:PP całe życie zakręcona jak słoik(kreci) Ale mimo to, nawet takim  pokręconym ślimakom jak ja udaje się gubić, deko, po deku, ziarnko, do ziarnka... :-) Jak to się mówi w Bondzie, "nadzieja umiera ostatnia" - WALCZYMY(ninja)(ninja)(ninja)!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Miłej niedzieli Kochani, jest MOC, chudniemy na wiosnę, WSZYSCY!!! Jemy FIT, ćwiczymy i będziemy extra zdrowi i wylaszczeni:-)))

Buziaki

Ania(kwiatek)

5 lutego 2016 , Komentarze (30)

Cześć Kochanieńcy Odchudzacze!!! Dziś piątunio, czyli byliśmy już grzeczni po tłustym czwartku:-) Ja bynajmniej byłam :-))) Dzień minął w miarę spokojnie, z dużym naciskiem na "w miarę", bo Jasiek co miał nawywijać:PP, to jak zawsze nawywijał(kreci)... Umęczył mamusię;), można to nawet nazwać ćwiczeniami "cardio" ;-)))

Nie za bardzo miałam dziś (po nocy średniej) siłę na ćwiczenia, na szczęście zaliczyłam prawie godzinny spacer (puchar) właśnie z Jaśkiem, który pod koniec przysnął:(, w domu się obudził(szloch), i na nic nie zdało się moje jego bujanie:p (ponad 20minut, lało się ze mnie, a on NIC...). Także hiper aktywny był do wieczora, bez popołudniowej drzemki... Ja jak zasnął zrobiłam tylko MelB pośladki, i 140 brzuszków, ale myślę że na  spacerze (przy średniej pogodzie) troszkę kalorii zgubiłam:-)))

Swoją droga to dzieci potrafią wykończyć wszystkich dookoła, a sami mieć pokłady niewyczerpanej energii. Pamiętam kiedyś nasz Antoś, jak miał jakieś 4 lata, bardzo nie lubił chodzić spać, i też "szalał' do nocy, szalał, szalał, aż patrzymy z mężem, że na siedząco zasnął pod kanapą w salonie:-))) Tak powoli opadła mu główka i rączki... Oczywiście zanieśliśmy go do łóżeczka, ale ubaw mieliśmy po pachy:D

Niom  a ja jutro mam sądny dzień (ważenie), mam nadzieję, że szklana będzie łaskawa, dziś odrobinkę była, i nie chciałabym jakiś "przykrych" niespodzianek ;-) A jestem przed @ ciągle, i zaczyna mnie to wkurzać, bo wolałabym być już po :-)Wtedy wagowe sprawy też są łatwiejsze.

Kochani, ponieważ ostatnio nie dosypiam, to dziś króciótko i zmykam pod kołderkę, muszę się wyspać, bo mąż ma plany meblowe (jeszcze oczywiście nie przywieźli płyt... ale jutro chyba to nastąpi), i będę miała od rana Hrabiego Pana Jana pod opieką- więc muszę być w miarę "wyspana"...Wiem, wiem, wyśpię się za jakieś 2 lata... Czas szybko leci:-))) 

Tak więc jadłam tak (dziś jajowo było:D) 2 razowe tostowe, 2 jaja, 3 pieczarki, pomidor:-)

Na II śniadanie był mój baton musli z kawą :-))))

Obiad warzywny: ziemniaki (pokropione sosem ogólno-rodzinnym ;-) i warzywa duszone:1 marchewka, pół cukini, 6 pieczarek,odrobinka selera,  1 łyżeczka śmietany 18%.

na podwieczorek smoothie bananowe :-) plus gruszka

i na kolację ponownie jajowo:-) sałatka z: 2 jaj, sałaty lodowej, odrobiny papryki, dużego kiszonego ogórka, i majonezu chudego;

Także dziś była całkiem fajny dzień, mam nadzieję, że jutrzejszy będzie jeszcze lepszy:-)))

Miłej sobotki Kochani, miłej nocki i słodkich snów:-)))

pozdrawiam ciepło

Ania(kwiatek)

4 lutego 2016 , Komentarze (64)

Cześć Chudzinki Kochane! Poczytałam Was troszkę dziś i widziałam jacy dzielni byliście, wooow!!! Ja aż taka dzielna nie byłam, co prawda pączka tylko ugryzłam (mąż zjadł 10, teściowa 5, Antoś 2...przy czym mąż 92kg/194 cm, teściowa 60kg/170cm, synek też szczupły...)... Zjadłam za to aż cztery kulki rum-kokos (takie małe pyszne coś), razem 24gramy (zważyłam;)) w ramach II śniadania :-) 

Poza tym zasadniczo byłam grzeczna, niom może śniadanie zbyt słodkie, niom ale tłusty czwartek dziś :-))) Śmieszna sprawa była z tymi pączkami dziś, ponieważ mój mąż jest pączkożercą postanowiliśmy pojechać, poszukać cukierni (akurat w Ząbkach, a nie w Markach ani w Wa-wie, tak wyszło) i dopiero w czwartej (mąż testował, potrafił nawet na miejscu wyrzucić do kosza po ugryzieniu-po kupieniu) zakupiliśmy 20 sztuk, świeżych, gorących jeszcze :-))) Nie spodziewałam się że będzie tak ciężko kupić "dobre, świeże" pączki :-) Kupiliśmy w małej, niesieciowej cukierni, takiej bez wielkich bilbordów, i "ze starym wystrojem"... Zazwyczaj mieliśmy pączki z Wa-wy, ale po co specjalnie jechać, chcieliśmy coś "na miejscu". I teraz mamy "swoją" cukiernię:-) Fajnie:-)

Co do snów to dziś było lepiej, przyśniło mi się że pracy we Włoszech szukałam (skąd pomysł na to, pojęcia nie mam, ale śmiesznie było:D;):D).

Z aktywności to sporo dziś byłam "na nogach", wieczorkiem zrobiłam Skalpel E.Chodakowskiej(puchar), i dodatkowo 140 brzuszków z wyzwania(puchar), powiem szczerze że "mięśnie brzucha", które terroryzuję ćwiczeniami systematycznie zwyczajnie mnie już bolą :-)Czyli warto robić dużo brzuszków, coś tam jednak "w środku" (bo na zewnątrz wiadomo puchate "fale Dunaju") się dzieje:-)

Generalnie dzień był miły i szybko minął...

Kupiłam świeże tulipanki:-)))

W końcu dotarło do mnie (pocztex jaja sobie robił, i przesyłka szła 6 dni zamiast 48 h),poczytamy zobaczymy... tylko jeszcze nie wiem kiedy... ale przeczytam :-)

A jadłam tak: tak jak wczoraj, tylko jeszcze był mój baton musli;-)

kulki rumowe...(mysli)(tajemnica)]:>(dziewczyna)

na obiad była zupka ta z ciecierzycą (i patrzyłam jak reszta zajada pączki... świeże, pachnące, ciepłe...)

na podwieczorek potrzebowałam coś wrzucić "na ruszt", zrobiłam sałatkę z sałaty lodowej, papryki, ogórka kiszonego, pomidorka, 2 plasterków cienkich polędwicy łososiowej, 2 plastrów sera żółtego,  1 łyżeczki majonezu...

na kolację była kanapka mała plus jabłko i gruszka;-)

A po treningu wpadło parę orzechów z

O, także tak jadłam, na pewno smacznie;), średnio dietetycznie:PP, ale czasem jest ciężko(tajemnica), zwłaszcza jak człowiek już piąty miesiąc uczy się nowych nawyków żywieniowych, i wypada mu akurat tłusty czwartek:<(tajemnica)]:>. Ale wiecie co, cieszę się z jednej rzeczy, że TRWAM:-) Że nie rzuciłam diety w cholerę, że ćwiczę, patrzę ile Wy wysiłku wkładacie, ile ćwiczycie, jak jecie, jacy jesteście dzielni:-))) I to mi pomaga bardzo:-)))) Po prostu doszłam dziś do prostego wniosku, że ta dieta, te zdrowe nawyki są "NA CAŁE ŻYCIE".... I trzeba się przestawić po prostu:-))) Oczywiście jest masa przeszkadzaczy i kusicieli... Nawet tak jak ja teraz przed @... I weź tu człowieku bądź odporny na słodkie pokusy... Ale można, wiem to ja i wiecie WY :-))) Walczymy(ninja)(ninja)(ninja) :-)))

buziaki

pozdrawiam ciepło 

Ania(kwiatek)

3 lutego 2016 , Komentarze (36)

Cześć Wylaszczeni Towarzysze Podróży po Super Sylwetkę!!!! Mam nadzieję, że mieliście udany dzień i że wszystko OK. U mnie dziś było troszkę nastrojowo gorzej, co raczej rzadko mi się zdarza, ale po pierwsze miałam okropny (podwójnie) sen, i czasem tak jest, że człowiek ma wrażenie , że to działo się naprawdę... Pierwsza część była iście dramatyczna, obudziłam się w szpitalu po podwójnej mastektomii:-((( Uczuć jakie mi towarzyszyły nie ma co opisywać. Mąż stanął nade mną, w tym szpitalu i się obudziłam, ufff...(uff);)A w drugiej części snu przyśniło mi się, że zostawiłam rodzinkę, i pojechałam na wycieczkę do Watykanu, z "dawną miłością"(zombie), potem dojechał mąż:-) I byłam już z małżonkiem (ufffff) Jak śni mi się"dawana miłość", to potem "na bank", coś niefajnego mnie spotyka, i rano jak tylko wstałam, ze skrzynki na listy wypadło jakieś stare wezwanie do zapłaty...na całkiem sporą sumkę... Dobiło mnie to dziś... Sorki, ze piszę taką prywatę, ale nastrój rano i troszkę "po", miałam podły... (z drugiej strony kiedyś mi się przyśniło że "jeżdżę na wózku", więc za mocno chyba przeżywam te swoje sny:PP:?(kreci))

Na domiar wszystkiego Jasiek dalej ząbkuje trójkami, i jest nie do wytrzymania,jak nigdy chyba wcześniej- nawet z trzonowymi było lepiej, idą teraz 3 trójki na raz, 4ta wyszła... Miał dziś w dzień 37,5 (w pupce) ,i jest na przeciwbólowo-przeciwgorączkowych lekach...

Z dobrych rzeczy  to raczej się diety trzymałam, ale wzorowo nie było wpadł po kolacji mój batonik :-( Wpadło w dzień kilka migdałów, lubię cholerka jasna coś pogryźć czasem...]:> Choć powinnam usta czasem zakleić czymś...:x:x:x;) 

Ale, jak robiłam torcik na jutro,to tylko łyżeczkę popróbowałam:-)))(puchar) Nie jest mocno słodki bo do śmietany na 1litr dałam tylko 2 łyżki cukru trzcinowego, do tego w biszkopcie nie ma tłuszczu, także nie za bardzo rodzinkę podtuczę,do tego jedną warstwę zrobiłam "dla kontrastu" z dżemem, z czarnej porzeczki:-))) Biszkopt co prawda nie wyszedł mi wzorowo (co już wczoraj delikatnie "naruszyło" mój  nastrój...), ale jestem przed @ i takie "niespodzianki" się zdarzają:-(

Z aktywności, to dziś byłam niewyspana okropnie, i jakoś nie w kondycji, ale pojeździłam 41 minut na rowerku stacjonarnym, zrobiłam 135 brzuszków, i kilka serii ćwiczeń na pupę:-) Także na tym polu OK :-)

A oto torcik:

niewyględny biszkopt:-( czyli "przed"

i  "po" liftingu:-)

Z miłych rzeczy, to przyszło dziś nowe legowisko dla Leny, stare się już lekko sypało  ;-)

Ale długo się nim nie nacieszyła :-)))))))))))))))))))))))))))))))

Jasiek po prostu sobie je wziął, prawdą jest, że stare też jej zabierał :-))):D

A jadłam dziś tak:

miód powinnam brać dożylnie (zwłaszcza w takie dni jak dziś ;))

potem zdrowiej:-)

I bardzo fajny obiad, 75 gram makaronu razowego, warzywa duszone z 1 czubatą łyżką serka twarogowego (Hochland śmietankowy) i pęczkiem koperku, cud miód malina :-)))) (kilka pieczarek, 150 gr cukini, pół papryki, troszkę selera - korzeń)

Fakt, po skonsumowaniu przeczytałam ile kcl ma ten serek, a ile śmietana 18%... jest "drobna" różnica... także można czymś innym zastąpić, pewni i jogurtem (nie miałam akurat...) Ale w smaku bóstwo:-)

Na podwieczorek 2 małe kwasiorki:-) Fotka z wczoraj, ale te jabłka kocham:-)

I miła kolacja:-)

Potem jeszcze ten mój batonik musli... czyli wciągnęłam dziś "za dużo" kcl... Ale za to zdrowo było :-)))

Mam nadzieję, że wasze nastroje są OK :-))) Dziękuję, że jesteście, fajnie że mamy siebie w tej walce ze sobą samym i naszymi kilogramami, uwielbiam czytać (i oglądać) tych którym się udało, a tym którzy walczą życzę dużo siły i wspieram, cóż, bardzo dobrze wiem jak to jest:-) 

Walczmy Kochani, walczmy z całych sił(ninja)(ninja)(ninja), zostało nam 26 dni lutego by móc miło wejść w marzec i wiosnę:-)))DAMY RADĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

pozdrawiam serdecznie, buziaki

Ania(kwiatek)

2 lutego 2016 , Komentarze (43)

Cześć Kochani! Jak humorki? U mnie w miarę na plus, dziś miałam bardzo pracowity dzień. Kilka prań, obiad, sprzątanie,upiekłam też biszkopt (jutro go przełożę kremem śmietanowo-mascarponowym) z racji tłustego czwartku;-) Nie będę robiła pączków (nigdy nie robiłam, robiła kiedyś często moja mama, ale lepiej nie robić i nie jeść ich ;)). Jeśli chodzi o dzieci to mały marudny i z "ciepłym czołem" , zobaczymy co będzie jutro,dziś sporo psikał.... Większy OK, korzystał z czasu z tatą (pojechali i zamówili materiały na meble do spiżarni, także może czwartek/piątek transport nam przywiezie...zobaczymy). Bardzo się cieszę i już powoli nie mogę się doczekać:-)))

Co do diety to w miarę trzymałam, wpadło kilka nadprogramowych migdałów, ale luzik:-) 

Aktywność: dużo czasu na nogach, w zasadzie do 20tej, potem 40 min pedałowania na rowerku w porządnym tempie i 130 brzuszków z wyzwania. Także oki. Muszę się jutro wziąć za Mel B ;-))) Żeby poprawić mięśnie rąk i plecków.

A jadłam tak: jedna kromka z kotlecikiem z piersi kurczaka :PP, dwie "poprawne " :-)

na II śniadanie koktajl: 300ml kefiru, pół mango, pół banana, fajowy :-)))

obiad: (kawałek gotowanej szyneczki zjadłam przed(kreci) obiadem; potem tylko ziemniaczki i pieczarki (ok. 8szt) i 4 szalotki, z 1 łyżeczką chudej śmietany)

mój podwieczorek batonikowy:-)

i na kolację zupka, którą musiałam dziś ugotować gdyż Jasiek wczoraj rozerwał torebkę z ciecierzycą :-)(mysli)(swiety) Najlepsze było to że Lena (nasza jamniczka (pies)) myślała, że  to  orzechy, bo musiałam ją gonić , gryzła jak opętana  :-)))) Co za pies, żeby pożerać twarde, nieugotowane groszki.... :-))))))

Zupkę gotowałam na udźcu z indyka, może smakowo nie powala (czytałam że fajnie jest dodać pomidory...) ale może być. Ja najchętniej ciecierzycę lubię jeść po prostu ugotowaną - bez niczego:-) Lub dodawać ją do sałatek;-)

I zjadłam jeszcze jabłuszko po treningu, kocham te małe kwasiorki:-)))

Także dzień pozytywny,a jutro mam nadzieję zrobić torcik na pożegnanie karnawału  i  jako akcent "feriowy" dla Antosia ( dwa w jednym), mam też  nadzieję że Jasiek ureguluje swoją temperaturę ciała i że będzie dobrze8). Może to ciągle te wybijające trójki, bardzo wolno idą, maleńki jest marudeńki (zwłaszcza przy mnie, traktuje mnie jak "balkon', "tragarza", "nosicielkę" itp. itd.)Do innych domowników jakoś "łaskawiej"  podchodzi... A waży już 11,7 kg, moje ręce to czują... (uff)Z drugiej strony to też trening:D

Dobrej nocy (noc) Kochani i miłego dnia (slonce)!!!

pozdrawiam serdecznie Ania(kwiatek)