Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Od stycznia 2015 podwójna mama. Kobieta dużo pracująca. Bywa że udaje mi się schudnąć, w 2015/1016 z Vitalią osiągnęłam już niemały sukces, ale potem wszystko legło w gruzach... Krótko mówiąc: ciągle zaczynam od nowa ;-)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 118126
Komentarzy: 6653
Założony: 10 października 2015
Ostatni wpis: 28 października 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Anulka_81

kobieta, 43 lat, Marki

167 cm, 90.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 marca 2016 , Komentarze (47)

Cześć Najdrożsi!!! Dobrze, że jesteście. Mam nadzieję, że zdrowi i szczęśliwi:-) Ja dziś umęczona, nie wiem czemu, ale kondycyjnie się "wyprałam". Dlatego robię wpis wcześniej, żeby choć troszkę odespać i sił nabrać. Młody Decybelarz dziś dalej był Najgłośniejszy i bardzo absorbujący, a starszy narzeka na gardło... A mi kręgosłup siada (mam dyskopatię, i coś tam jeszcze...) i właśnie od długiego stania mnie boli i nogi w udach "rwą", tak charakterystycznie...Kiedyś o tym pisałam, zawsze mi się odzywa jak sobie za dużo pozwolę "działać", a dziś miałam cały dzień na nogach, prócz jedzenia posiłków i kilku chwil jasiowego spania;-)

Dziś dieta ok na szczęście:-) Za to aktywność jako taka kijowo. Tzn tylko 1,1 godz spacer z wózkiem, i dużo robót domowych;-) plus mega jaśkowanie;-)

Chleb pierwszy schrzaniłam, nie miałam czasu na drugi... Nie wymieszałam składników przed, i on się dziwnie wymieszał, taki bułkowy wyszedł... Po prostu kładłam Jasia... A potem już nie otwierałam maszyny. W smaku za to bardzo oki:-) Generalnie połknęłam haczyk i częściej chyba będę piec. Minusem było to że w moim kartonie nie znalazłam instrukcji ( a powinna być), nie chce mi się specjalnie po nią jechać...ściągnęłam z netu, ale muszę sobie wydrukować, bo tam opisy są co i jak, i też przepisy:-)))

A mój 1 chleb jest taki :-(((

Za to udała mi się granola według przepisu XWXEXRXOXNXIXKXA :-))) Weroniczko-dziękuję:*<3:*, przepyszna, można jeść przed pieczeniem, po to już tylko człowiek sam ze sobą walczy... Mieszkanie pięknie mi tą granolą pachniało, cud miód po prostu:-)

Tu przed pieczeniem:


tu po upieczeniu:-)

Podobnie ją robiłam jak baton:-) Ale oczywiście bez jajek, i z dodatkiem kakao:-)

A jadłam ogólnie tak:

i na kolację chude mleko 1,5% z moją granolą:-))))))))))))))

Także dziś jedzeniowo byłam już grzeczna w miarę. Mam nadzieję, ze jutro będę się czuła lepiej:-)))

A, bym zapomniała, a dla naszego Najgłośniejszego zamówiliśmy, jeździk z grającą kierownicą:-))) Taki sam dam w niedzielę dla mojego chrześniaka (jeśli nasz wyjazd dojdzie do skutku)... Na razie samodzielnie jeździ do tyłu:-)))

Ale to pierwszy dzień:-)

Chowam głowę pod kołderkę, spróbuję troszkę pospać(zanim Najgłośniejszy zgłodnieje), jutro nadrobię Wasze pamiętniczki, za co dziś z góry przepraszam:-((( 

buziaki serdeczne i ściskam bardzo!!!

Ania(kwiatek)


1 marca 2016 , Komentarze (72)

Cześć i Czołem zjadłabym kluski z rosołem i konia z kopytami:-))) Jestem przed @,mam książkowy PMS, i ciężko się odchudzać w "tym" stanie;-))) Dzień miałam jakoś speedowy, wszystko szybko i nic prawie nie zrobiłam z tego co zamierzałam... Co prawda noce mam kiepskie gdyż Najgłośniejszy robi co chce, a budzi się "skoro świt" prawie ze słońcem, ostatnio o 6tej. Byłoby ok, gdyby przespał ciągiem choć 4 godziny... A tak bujanie, noszenie przed 4tą, przed 5tą, a o 6tej to już ćwierkotanko... :PP(ziew)(kreci) Także jakoś dziś sił do prac nie miałam, a muszę przecież układać... Cóż, trudno, to nie wyścigi... Dziś robiłam obiadek dla chłopaków - kotlety z piersi kurczaka,maglowałam Antka na popołudniowy niemiecki (dostał najlepiej w grupie 5+:D)... Wybrałam się z mężem do Lidla i Biedronki, nie pamiętam kiedy tak ostatnio często po sklepach się włóczyłam, ale chyba po prostu muszę czasem wyjść z domu;-))) A przecież drugi dzień pada mokry, lepki śnieŋ, więc spacer odpada z małym, to chociaż sklepy;-) Kupiłam jakieś ciuszki dla chłopaków w Lidlu, całkiem fajne jakościowo. A od małżonka dostałam to:


Pewnie wiele z Was ma wypiekacz do chleba, a ja nie miałam, a chodził za mną od dawna... I pojawił się w Lidlu w bardzo atrakcyjnej cenie 199,- zł, a że za trzy tygodnie mam urodziny:-))))))))))))))))) To mogłam sobie "zaszaleć". Może jutro upiekę swój pierwszy chleb... Kiedyś próbowałam w piekarniku ale mi nie wyszedł... Zobaczymy, czas pokaże czy będę miała czas się "pobawić" :-) I mam nadzieję, że jakościowo nie pożałuję zakupu... Koleżanki męża z pracy miały dobre zdanie na temat sprzętów z Lidla, mam nadzieję, że się nie zawiodę;-):)

Kupiłam dziś też bataty i będę chciała zrobić ciacho takie jak Alunka:-))) Niom i w planach jeszcze granola xWiktorii.xx... Tylko doba za krótka....:?(kreci) Ale trzeba będzie coś wymyśleć... Największy kłopotek mam ostatnio z Najmłodszym,którego od piątku chowam bez smoka. Rany, jaki on głośny!!!!!!!!!!!!!!!!  Na wszystko reaguje krzykiem ostatnio... Ale chyba te marudzenie związane jest z ostatnią wyżynającą się trójką dolną prawą. To już jego 16ty ząbek. Mam nadzieję że ostatnie 4 trzonowe wyjdą co najmniej a rok. Inaczej zwariuję...(zimno)(duch)(uff)

Także dziś biegałam za małym, gotowałam obiad, w wolnej chwili (jak Jasiek spał) opłaciłam  rachunki online (to też zajmuje czas...), ogarnęłam dom...byłam na zakupach... I wieczorem udało mi się popedałować 43 minuty, spalić 220 kcl. Tempo początkowo miałam wolne, spokojne, potem troszkę nadgoniłam,ale dziś jakaś lekko padnięta jestem ;-)

Z dietą nie było wzorowo, apetyt niestety mi dopisuje, ratuję się jabłkami, migdałami... (tonąc brzytwy się chwyta...) Stan spowodowany PMSem...

A jadłam tak:

Na obiad była miseczka fasolowej,potem 100 gr duszonej piersi z kurczaka w ziołach, i warzywa duszone w pomidorach(marchew, cukinia, pietruszka)

na kolację dwie kanapki razowe z sałatą lodową, łososiem wędzonym i rzodkiewką:-)

Po ćwiczeniach wpałaszowałam jeszcze 2 kwaśne  jabłka:-) 

Także kochani teraz ten kobiecy najgorszy czas przed mną, ciężko będzie "michę ogarnąć" :-))) Ale będę się starać:-))))

Pozdrawiam Wszystkich ciepło!!!!!!!

buziaki i dobranoc

Ania(kwiatek)



29 lutego 2016 , Komentarze (49)

Cześć Słońca !!! Jutro już 1 marca, Boziu czas pędzi szybciej niż Pendolino, nawet szybciej niż francuska TGV :-) Dziś miałam full roboty z układaniem i przekładaniem rzeczy między: kuchnią, spiżarnią, strychem, a nawet troszkę z komody w salonie udało mi się "wynieść", jakieś szkła żaroodporne itp. Takich różności mi się przez te nasze ponad 12 lat małżeństwa nazbierało :-) I w zasadzie jest to preludium porządkowe, gdyż jeszcze myślę, co muszę mieć "pod ręką", a za czym mogę "biegać". Aczkolwiek z moimi gabarytami to chyba powinnam mieć wszystko w garażu, wtedy to bym się nabiegała:D;) Tak po każdy kubek, talerz, łyżkę:-) Dlaczego psycholodzy odchudzania o tym nie mówią, że przybory kuchenne powinny być poza zasięgiem rąk, a lodówka najlepiej u sąsiada pracoholika:-))), którego nigdy nie ma w domu:-))))

Niom ale tak na serio to układam, układam, i myślę, jak poukładać. Wszak nawet takie rzeczy jak leki muszę przetarabanić bo przecież Najgłośniejszy dojdzie wszędzie, dziś jako że nabył umiejętność wdrapywania się na kanapę, próbował z niej sfrunąć przez oparcie... Udaremniłam niechybny lot:PP(zimno)(kreci) Ale było "gorąco"... Cóż oczy trzeba mieć w pupie, i to tak na serio, serio. Zwłaszcza jak Najgłośniejszy chce być alpinistą pierwszej klasy lub paralotniarzem bez lotni;-)

Poza porządkowaniem udało mi się ugotować zupkę fasolkową:-) Rozładować zakupy spożywcze z Tesco (kupa kasy i duże NIC w lodówce;(:?(mysli)). Niom ale migdały, suszona żurawinka, kokosek, sezamek itp. odchudzają portfel nie ma co... Potem toczyłam batalię z Antonim, który ma głowę idealnie stworzoną do nauki ale uważa inaczej :?(mysli):PP Skuteczne pozbawienie go dziś grania na czymkolwiek spowodowało, że podzielił w końcu moje zdanie, i nauczył się pięknie słówek na jęz. niemiecki ("mamoooo to dodatkowe zajęcia, po co mi tooooooooo...."). Cóż... może mnie chwilami nie lubić, grunt by się nauczył tego co trzeba, kiedyś zrozumie;-) Ale oczywiście później nastroje wróciły do normy:-)

Wieczorem udało mi się 51 minut (aż) popedałować na rowerze stacjonarnym, przejechałam 10 km:-))) spaliłam 270 kcl (tak pokazuje, ale ten rower ma już naście lat...). Dodatkowo po 20tej (dlatego tak późno piszę) wyrwałam się do Ikei i Auchan, wracałam pędem gdyż  Najgłośniejszy zauważył moją nieobecność, i dawał o tym znać dużymi literami... Cwaniak ma jakiś radar, i jak buja tata to on wie, że to nie mama;)I robi się głośno:-)

Oj, przypomniałam sobie anegdotkę, o synku koleżanki... Otóż chłopiec lubi bawić się "w skrzyżowanie" z tatą. Tata ZAWSZE musi stać na czerwonym:-))) Mały jeździ po salonie, wszędzie, ojciec godzinę w jednym miejscu. A niech spróbuje się ruszyć...ojjjj:D:D:D

Z drobiazgów które nabyłam:

pojemnik na lunch z Ikei

pojemnik na zupkę (płatki, jogurt, itp.) z Auchan

podkładki na stół (kocham takie drobiazgi;)) z Auchan

świeczki z Ikei (swoją droga mam do Ikei 10 min ze światłami samochodem spod domu, i wydawało mi się że w poniedziałek o 20.30 będzie pusto, oj jak się myliłam...)

I stołko/drabinka z Ikei (mam ju taki jeden, ale wstawiłam go do spiżarni, a potrzebuję do sypialni, do górnych półek garderobianych). Mąż kochany skręci, polakieruje (tamten lakierowałam ja, niecierpliwa istota, i dlatego tamten będzie w spiżarni...]:>(dziewczyna))

Poza tym kupiłam sporo koszyków w Auchan żeby mi się lepiej "układało" w szafkach...

Kupiłam też coś dla ciała, olej kokosowy nierafinowany, organiczny, cudnie pachnący:-)))

 A jadłam dziś tak do 17 tej OK, potem troszkę bardziej kijowo, posmakowała mi szyneczka i troszkę jej bez niczego wpałaszowałam ponadprogramowo :-(  Muszę się z jedzeniem ogranąć... Ale wiecie dobrze jak czasem jest ciężko, a do mnie dużymi krokami nadchodzi PMS... brrrr

na drugie baton (najszybciej) plus kostka gorzkiej czeko Wedla (moja najulubieńsza)

Na obiad była fasolowa z kawałkiem mięska z indyka (na rosole z indyka ją robiłam); zdjęcie niewyraźne gdyż zupka parowała...

podwieczorek;-)

kolacyjka:-) kanapka ze zwykłym chlebem gdyż mój się jeszcze odmrażał (często mrożę zapasy); świeża szynka mnie zbałamuciła:-(

Potem jeszcze jabłko zjadłam, także dziś nie jestem przykładem "dobrej diety", bo troszkę dużo wyszło... Ale bywa i tak;-)

Z miłych rzeczy, to jeszcze chyba cały marzec posiedzę w domu (na razie wszystko na to wskazuje!!!!). Stąd też mój dzisiejszy dobry bardzo humor:-)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))) Wyściskałam Najgłośniejszego pod sufit z radości:-)))) On myślę też, na swój sposób się ucieszył:-)))

Także jutro nowy dzień, nowe działania, nowi My!!!

Także uszy do góry, życie czasem przynosi bardzo miłe niespodzianki, słuchajcie koleżanki Anki:-)))

buziaki

całuję Ania(kwiatek)

28 lutego 2016 , Komentarze (53)

Cześć Aniołki Dietetyczne:-)!!! Mam nadzieję, że u Was piękny (jak i u mnie) dzień dziś był. Co prawda ja dziś częściowo odpoczywałam, i w sumie nie żałuję:-) (swiety);)(dziewczyna) Dzień miałam spokojny, z dziećmi. Luby dał mi odespać noc z rana, zapakowałam na głowę dwie poduszki  i pospałam. Aż dwie gdyż dziecię bez smoka jest donośne w obsłudze, zwłaszcza jak słyszy NIE! Jego krzyk, jego wściekłość, koloryt AAAAAAAAAAAAAAARRRRRRAA!!! Powala:-) Stąd trzeba zatkać uszy ;-) Gdy się chce podrzemać:-) Potem moje Kochanie wzięło się za rąbanie/łupanie naszych zapasów drewna a ja zostałam na "placu boju" z chłopcami. Antek wkuwał historię, gdyż jutro pr.klasowa, a Jasiek szalał "pieskobusem":-)))

Z aktywności miałam po południu  godzinny spacer z chłopcami po okolicy:-) Tak wycięli nam las pod S8...A były tu same drzewa... łyso... po prostu...

A jadłam tak na 85%. Zgrzeszyłam z 100ml budyniu, 2 biszkoptami, ot niedzielna chcica na słodkie:-)

Takie miałam menu:

na II śniadanie mój baton:-)

Na obiad pomidorowa z ryżem:-) (wykańczałam dziś to co miałam, żeby nie gotować, i nie marnować;))

potem było jabłko, troszkę budyniu, 2 biszkopty

a na kolację risotto:-) ryż z warzywami:-)

W sumie szału z jedzeniem dziś nie było,ale nie do końca zdrowe toto i rozpiskowe:-)

Jutro mam dzień zakupowy, we wtorek planuję fryzjera, i w ogóle ten chyba ostatni tydzień wolności chcę dobrze wykorzystać. Dziś już układałam w szafkach nowych w spiżarce, jutro ciąg dalszy, muszę to wszystko z głową porobić. Gratów oczywiście tony do poprzekładania, rozpakowania itp. Ale już zapasy posegregowałam, i bardzo mnie cieszy że mąki, kasze, miody, przyprawy, duże gary mają już "swoje miejsce":-) Chcę jeszcze osegregować ubrania i oddzielić te "za duże" :D;)(puchar)

Generalnie humor mam dziś świetny:-) Może też dlatego, że już widziałam gałązki z listeczkami:-) Uwielbiam wiosnę, kocham mój ogród na pewno zasypię Was zdjęciami wszystkiego co u mnie niebawem zakwitnie:-)))))))))))))))))))))(slonce)(kwiatek)(slonce)

Poza tym mąż mnie ostatnio rozpieszcza(dziewczyna), i powtarza że jestem piękna;), i że pięknie schudłam, i w ogóle, achy i ochy(zakochany), stąd i humorami szklanej się nie przejmuję:-) Trzeba dbać by dalej spadało, a co najważniejsze, by to utrzymać:-))) 

Także Kochani, walczymy dalej(ninja)(ninja)(ninja)!!!

Miluśnego poniedziałku, mój taki na pewno będzie:-)))

całuski!!!

Ania(kwiatek)


27 lutego 2016 , Komentarze (55)

Cześć Kochani! Dziś postaram się krótko i na temat:-)  W końcu sobotka... Niestety waga ma mnie w głębokim poważaniu:-((( Stoi franca i ani ani ani w dół nic dla Ani... (szloch):<(szloch) Litościwie na szczęście nie poszła w górę;) Ale mam zastój, związany być może z problemem toaletowym gdyż takowy mam dziś do chwili obecnej, że tak się wyrażę "brak potrzeby"...  Sorki że tak otwarcie ale w końcu gubienie ściśle się łączy z tym problemem. Mam nadzieję, że jutro będzie ok. Generalnie ja nie miewam takich przypadłości i jestem zaskoczona zaistniałą sytuacją...

W każdym razie stanie dziś na wadze było małomiłe...:PP Może też mój "przerywany" ciągle sen ma na to wpływ... Jasiek ciągle jeszcze kilka razy w nocy budzi się, pije mleko, czasem trzeba go nosić. Ostatnio dużo siusia i muszę mu ok godziny 3-4 zmieniać pieluchę, w innym wypadku potrafią mu się "przelać"... Z fajnych rzeczy to od wczoraj od ok. godz 14tej do nadal pozbawiłam go smoka:-))) Bywa przy tym głośniejszy, ale trudno. Wolę teraz zabrać niż potem płacić ortodoncie ogrom kasy na aparacik... Antolo ma wadę zgryzu właśnie po smokach... i stąd moje uprzedzenie. 

Z innej bajki to chyba 7-9 marca wrócę do job(martwy), oj będzie się działo... Już mam stres i nie wiem jak ja to wszystko zorganizuję... Dzieci będą z babciami(strach)(uff), przyjedzie moja mama do pomocy.... męża też się zaangażuje... Brrrr..... I te dojazdy, z Marek do Mordoru (Mokotów)... Będę wpisy dla Was robiła chyba  w autobusie... Bo do samej roboty samochodem nie będę jeździć, stać w korkach godzinami mi się nie uśmiecha, będę korzystała z parkingów "parkuj i jedź"... czyli podjadę troszkę, a resztę transportem publicznym... Dla to duża zmiana bo 1,5 roku do pracy nie jeździłam... Mogłam być z bąblami, a teraz wszystko się zmieni... I jeszcze jedzenie będę musiała przygotowywać z wyprzedzeniem, i myśleć o ćwiczeniach... Musi się udać, i już :-))) Bardzo w to wierzę:-)

A dziś było tak: 

Aktywność: 1 godzinny spacer z wózkiem, 200 skoków na skakance, 30 minut rowerku stacjonarnego, porządne odkurzanie około 30 minut:-)

A jadłam dużo (na przekór wadze), ale zdrowo, zaczęłam od naleśników:-)))

2 razowe naleśniki,  z 2 jabłkami duszonymi na wodzie z cynamonem:-)

dla rodzinki zrobiłam pszenne naleśniki;-)  trochę się "nastałam" w kuchni;-) Ale tych "niezdrowych" nie jadłam:-)

na drugie też na słodko

mój baton musli plus czerwona cytrynowa herbata:-)

na obiad było około 80 gram kurczaka, 1 mała cukinia duszona z 1 małą marchewką, pęczak, ogórki kiszone:-)

potem zjadłam jabłko, i kanapkę po spacerze (zimno było i zgłodniałam)

na kolację vitaliowa sałatka z sałaty lodowej  z fasolą czerwoną z puszki, ogórkiem kiszonym i pomidorkiem:-) z dodatkiem odrobiny oleju:-)

Także jadłam dziś sporo, ale zdrowo, a waga cóż... pożyjemy zobaczymy może się do mnie uśmiechnie:-)))

życzę Wam miłej niedzieli i wszystkiego najlepszego, relaksujcie się póki trwa weekend:-)

pozdrawiam ciepło

Ania(kwiatek)

26 lutego 2016 , Komentarze (42)

Cześć Kochani! jak piątunio? Pewnie cudnie:-) U mnie bardzo dobrze:-) Dzień przyjemny i pożyteczny, mimo burej pogody za oknem i śniegu (tak, padał dziś dwa razy, ale śladu po nim już nie ma).Ja jak zwykle Jaśkowałam, Antoś w szkole:-) Potem miał kolegę, także ciszaaaa w domu:-) (albo grali albo coś oglądali:PP). Oczywiście decybelami Jasiek nadrabia za wszystkich:-) Czasem sobie myślę, jak robią to inni ludzie że mają "ciche" dzieci, lub tylko mówią, że takie mają, a nie mają... Bo weźmy taką opcję, że Jasiek chce np. nóż/szklany kubek/ orzecha, wszystko dla niego groźne, ja mu spokojnie odmawiam, a on w ryk/krzyk i to taki mega, rozpacz jakby wszyscy na raz umarli... Uspokajam tłumaczę,tulę,  a on swoje... Dopiero jak go odciągnę, skupię jego uwagę na czymś innym to wówczas się uspokaja... 

Ale to tak na marginesie. Dziś myłam moje nowe mebelki spiżarnianio-kotłowniane, całkiem sporo tam rzeczy mi wejdzie:-))) Blat ma długość 2,4 m także prawie jak w kuchni:-) Jeszcze brakuje klamek - może jutro mężulo powkręca, ale ja już umyłam naszą "nowość" i może jutro zacznę "przepakowywanie" z kuchni, rozpakowywanie kartonów (mam troszkę rzeczy na strychu, które na lepszy czas czekają;))

A ogólnie meble gospodarcze wyglądają tak (środki pokazywałam wcześniej). Ciężko było zrobić normalne zdjęcie bo to pomieszczenie ma jamnikowaty kształt, wąskie i długie...

Płytki wszystkie też sam kładł, kontakt też sam zakładał, także zrobił wszystko:-)

A ja powynoszę tam duże garnki, patelnie, maszynkę do mielenia mięsa, roboty kuchenne, zapasy kasz, mąk, cukru, leki na wysoką półkę (żeby jak najdalej od Jaśka były), chemię gospodarczą też wysoko, itp itd.

Jestem bardzo zadowolona,bo w końcu to pomieszczenie będzie bardziej użyteczne, do tej pory zastawialiśmy podłogę różnościami, bo przecież nawet zapas karmy dla psa, czy karton mleka, dobrze jest mieć gdzie schować:-)

Jeśli chodzi o aktywność to ładnie dziś było, szorowanie w/w szafek, 75 minutowy spacer z wózkiem po przeróżnym terenie, 37 minut pedałowania na rowerku stacjonarnym w ładnym tempie (7km przejechałam, spaliłam ok 200kcl), i zrobiłam 120 brzuszków. Muszę brzuszki robić co drugi dzień, bez nich czuję się żle ,a tak "czuję że żyję", zawsze leki zakwasik na brzuchu to bardzo miła sprawa :-);)

Ach, muszę jeszcze anegdotkę ku przestrodze opowiedzieć... Otóż ma koleżankę, bardzo dobrą z czasów młodości, naszych olsztyńskich młodych "cudownych lat" ;-) I ona też już od wielu lat pracuje i mieszka w Warszawie, i jakiś czas temu miałam informacje że miała operację na kręgosłup. Kiepska sprawa pomyślałam, nie za bardzo mogła się skontaktować na bieżąco, ale dziś już wiem co i jak. Otóż moja koleżanka o wadze szczypiora  i dosyć niedużego wzrostu, taka drobna kochana bardzo kobietka, robiła na drążku w mieszkaniu brzuszki!!!!!! I wiecie co, spadła!!!! Miała kompensacyjne złamanie kręgosłupa, cudem wielkim i dzięki lekarzom z Konstancina (gdzie ją operowali) chodzi. Na rdzeń naciskały odłamki, była o włos dosłownie, od utraty czucia w nogach!!! Także Kochani uważajmy, jak ćwiczymy i gdzie!!! Po upadku jej chłopak mówił że trzeba to rozchodzić(!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!), na szczęście była przy tym jej siostra (lekarz!) i przytomnie wezwała pogotowie i zabroniła sie jej ruszać (ufff, dzięki Bogu). Także  uważajmy na siebie, na dzieci, w ogóle, bo aż strach bierze...

To tak na temat brzuszków na drążku...

Co do diety to u mnie na 85%, miałam dziś chcicę na słodkie, rano zaczęłam miodem, skończyłam owsianką też z łyżeczką miodu, z bakaliami, na II śniad wrąbałam mój baton musli, pod wieczór 2 kostki czekolady, a biszkopt... Cóż, cukroholik cukroholikiem zostanie na zawsze(szloch)... Bo PMSem na 10 dni przed  @ to chyba jeszcze nie jest...

A ogólnie jadłam tak:

śniadanie na dobry humor

II śniadanie też na dobry humor:-))))

Na obiad pomidorowa, z dzikim ryżem:-)

podwieczorek:2 kiwi, 1 jabłko

kolacja: owsianka z 4 łyżek płatków owsianych, pół szklanki chudego mleka, wody, 1 łyżki wiórków kukurydzianych, 1 łyżeczki miodu, garści rodzynek i żurawiny, pycha:-)

Obawiam się jutrzejszego ważenia... trudno co będzie to będzie... Oby nie w górę:-(  Bo to nic miłego...

Z miłych rzeczy to zleciało mi z brzucha jakieś 6 cm, (z talii nie, talia schodzi koszmarnie wolno), ale z brzucha który był znacznie większy od talii zeszło ostatnio 6 cm, to jest cud prawdziwy, długo nie schodziło stamtąd, a w końcu się ruszyło:-) W ogóle gołym okiem widzę że brzuch w końcu mniejszy, ale musi być skoro zeszło ze mnie 12,2 kg:-) Zobaczymy co jutro waga pokaże, choć szczerze powiem, że nie przepadam za "ważeniem" się... Ale nie to jest najważniejsze, najważniejsze to się nie poddawać i walczyć:-))) O lepszą, zdrowszą, piękniejszą JA:-))) Czego i Wam serdecznie życzę żeby się spełniło!!!

Miłego weekendu Kochani, dobrej nocki i wszystkiego naj

pozdrawiam ciepło

Ania(kwiatek)

25 lutego 2016 , Komentarze (58)

Cześć Kochani!!! Mam nadzieję, że dietkowaliście dziś grzecznie:-) U mnie było grzecznie:-))) (puchar)Nie miałam czasu czasu podjadać, Jaśkowałam, gotowałam obiad, zrobiłam małe zakupy, pospacerowałam, poprałam, poćwiczyłam i teraz piszę do Was:-)))

Dziś u mnie była słoneczna choć wietrzna pogoda i byłam z Jaśkiem na godzinnym spacerze po okolicy, widzieliśmy koguta, kurę, kaczkę, kaczora, koziołka i kozę. I to wszystko w mieście zwanym Marki :-))) Hhehehehe, wiocha jak nic:-))) Ale chociaż dzieci mają radochę:-) Przeszłam się z nim obejrzeć postępy budowy drogi S8, szokujące jest jak szybko ekipa burzy domy pod drogę... Ciach, pach  i  kupa gruzu zostaje. Po części lasu też śladu nie ma... Idą jak burza... Niom ale taka kolej rzeczy, najfajniejsze że wiosna idzie, że widać jej początki w ogrodach, w lesie, na gałązkach. Jak "buchnie" zielenią to będzie cudnie:-)))

Z nowinek Jaśkowych to nasza pociecha nauczyła się dziś wspinać na kanapę (schodzić już umiał), teraz już się sam wdrapuje:-) A ma 13 miesięcy... W ogóle to on jest jak  zając z reklamy baterii:D;):) Szybki, wszędzie go pełno i jeszcze efekty dźwiękowe wydaje świetne:-)))

Moja aktywność dziś to właśnie godzinny spacer z wózkiem, czasem prawie biegłam (plecy miałam mokre po powrocie...), a wieczorkiem małżonek dał mi popedałować 41 minut, spaliłam 222 kalorie:-) Też byłam nieźle mokra:-))) Jutro piątek- cudownie:-))))

A jadłam tak:

na II śniadanie mój baton:-)

 na obiad pomidorowa z ryżem "dzikim" ;-) (naoglądałam się reklamy firmy iglotex czy jakoś tak, gdzie pani K. Janda opowiada o pomidorowej, i musiałam w końcu zrobić;-) Swojej nie zabielałam, dałam też dużo marchewki, którą uwielbiam :-) gotowałam na indyku;-)

Na kolację zjadłam dwie cienkie kromki razowe z ukochanym serem pleśniowym:-) i jabłko:-)

Także u mnie w miarę grzecznie, nie wiem czy będzie jakiś spadek w sobotę, nie czuję tego zupełnie, ale nie jest to najważniejsze, najważniejsze to nie dawać się pokusom:-))) Czego sobie i Wam życzę,

pozdrawiam ciepło, dobrej nocki i udanego piątunia:-)))

buziaki

Ania(kwiatek)

24 lutego 2016 , Komentarze (53)

Cześć Najukochańsi!!! Cudownie że jesteście, i zaglądacie do mnie:-) Ja do Was też staram się na ile czas mi pozwala:-) Dziś dzień miałam na szybkich obrotach, i w sumie mało czasu na złapanie oddechu. Głównie Jaśkowałam, i to od rana do nocy, gdyż mój małżonek kończył te moje mebelki spiżarniowe. Jak dobrze pójdzie to w weekend może fotki wrzucę już gotowych;) Obecnie brakuje tylko drzwiczek:-) Nawet blat już jest, górne też wiszą:-)Super, naprawdę mam Skarba w domu:-) Taka złota rączka ułatwia życie :-)))W zasadzie nie ma takiej rzeczy, której by nie naprawił:-) Do dziś jak Antosiowi coś się zepsuje -nawet z plastiku, to wie że tata zrobi:-) On potrafi naprawić silnik w aucie, zrobić komputer, poprawić kran, ułożyć płytki, podłogę, meble.... Bardzo to fajne, a  teściowa opowiadała, że przed naszym ślubem to nawet palcem u niej nie kiwnął:D;):) Jak miała jakieś meble do skręcenia to musiała płacić "monterom" :-))) A po naszym ślubie okazało się że synuś potrafi "wszystko", tylko zależy kto prosi :-)));)Teraz też swojej mamie już dużo pomaga i robi, ale na początku była zaskoczona:-) 

Co do mojej aktywności to dziś z racji braku czasu na rower tylko 40 min spacer na wietrznej pogodzie (podobno śnieg ma być...) , a wieczorem późnym jak Jasiek już zasnął zrobiłam 30 min dywanówek, w tym 250 brzuszków, ćwiczenia na ramiona i plecy z Mel B i na pośladki:-) Także nie za dużo, ale zawsze coś. Dziś w TV słyszałam wypowiedź Konrada Gacy, iż lepiej ćwiczyć kilka razy w tygodniu (nie codziennie) po 60-70 minut, niż codziennie i mniej ... Fajnie mówić, ale mi naprawdę ciężko wygospodarować dla siebie ponad godzinę (nawet jak jeżdżę 40 min to potem muszę się wykąpać, nabalsamować etc, to też czas jest...). I tak sobie myślę żeby choć dwa razy w tygodniu jeździć po godzinie na rowerku, a w inne dni mniej, czy tyle ile się da. Będę negocjować z mężem :-) Choć to też nie zawsze od niego zależy, wiadomo, on też ma w domu po pracy robotę... Zawsze jakąś... :-)))

A dieta w miarę OK, jadłam co miałam w lodówce:-) Raczej zdrowo:-)

A było tak:

na II jogurt z musli:-)

na obiad ziemniaki (z wody bez sosu), i warzywa które robiłam do pęczaku:-)

Lubię ziemniaki, jestem "Anka-Ziemniaczanka" :-)))))))))))))))))))

potem troszkę podziobałam orzeszki ziemne i daktyle, w ramach podwieczorku:-)

A na kolację chciałam "skromniej" i zjadłam vitaminki w wersji naturalnej:-)

Także u mnie dziś "grzecznie", doba co prawda za krótka żeby wszystko w domu ogarnąć ( i żeby się wyspać...), ale takie uroki :-))) 

Pozdrawiam Was wszystkich gorąco,

życzę spokojnej nocki i miłego dnia jutro:-)))

buziaki 

Ania(kwiatek)

23 lutego 2016 , Komentarze (60)

Cześć Kochani! jak życie? Mam nadzieję, że dobrze:-))) U mnie o dwa nieba lepiej niż wczoraj bez bólu głowy, kolano OKI), trzymałam się diety i poćwiczyłam:-)))   Czytam Was w każdej wolnej chwili i cieszę się bardzo że jesteśmy razem. Uważam że ten portal jest cool:-) Łączy ludzi z tym samym problemem, i pozwała wspólnie walczyć:-) Bardzo się cieszę że tu jestem z Wami, bardzo:-) Jeśli chodzi o dziś, to miałam masę pracy w domu, i dopiero 22.16 skończyłam:-) Na obiad dla moich robiłam schabowe, sama tylko ugryzłam, i jestem dumna że nie zjadłam całego, a nawet połówki:-)  Do tego byłam dziś na spacerze około 50 minutowym, poza tym na rowerku pojeździłam 35 minut :-))) także aktywność ok. Wiadomo, że w domu też  nie leżałam, bo jak się Jaśkuje, to się nie da po prostu. Nie ma takiej opcji. Miszczu opanował otwieranie szafek bez klamek... Spodobało mu się również wchodzenie na fotel, z kiepską umiejętnością schodzenia... Do tego łapie wszystko co na blacie/stole/wyspie w zasięgu jego rąk... A wyłączyć TV bocznym przyciskiem to dla niego sekunda (Antoś: mamo skąd on wiedział że tam są jakieś przyciski,ja nie wiedziałem;):D:?). Taaaaaaaaaa... A jak coś chce albo czegoś nie chce, to krzyczy tak, że chyba pod ziemią nawet go usłyszą, szokujące że w  takim małym ciałku jest tyle decybeli;-))) 


Ze śmiesznych rzeczy to wczoraj miałam fajny epizod małżeński:-) Wyobraźcie sobie, że jak już leżałam wczoraj w łóżku "po wpisie", taka obolała, z pękająca głową, zachciało mi się orzeszków ziemnych (niesolonych). I wiedziałam ,że mąż wybywa do sklepu, to go poprosiłam.Pojechał. Wrócił. I cisza... Wiedziałam, że wrócił i nie przychodzi do mnie. Ja się nie ruszam z sypialni zazwyczaj bo Jasiek, wiadomo (żeby nie zbudzić). I wchodzi to moje kochanie (po 1,5 godz) i daje mi jakąś maleńką filiżaneczką, na dnie wspomniane orzeszki... I ja tak patrzę, co tak mało... A on: mało?!!! Wiesz ile musiałem się nałupać, naobierać... :D;)(smiech) Popłakałam się ze śmiechu, aż Jaśka obudziłam :-))))))))))))))))) Nie było moich orzeszków, zjechał 3 czy 4 sklepy, w końcu w żabie kupił pełne orzechy, i nie przychodził do mnie, bo łupał i obierał :-)))) Słodkie nie:-)?  I miłe:-)


 Z innych fajnych rzeczy to obejrzałam film "Brooklyn", bardzo polecam.Aż miłe sny miałam po nim :-) Jest to opowieść o młodziutkiej Irlandce, którą bieda zmusza do emigracji do USA. Tam zaczyna pracować, zdobywa zawód, poznaje chłopaka (uroczy aktor...), potem niestety musi nagle wrócić do Irlandii (tam się dzieją dziwności)... Ale końcówka filmu super:-) Nie opowiem za dużo, bo potem będzie nudno. Ale jak chcecie się zrelaksować (niom nie jest to komedia ale... ) to myślę że idealnie przy tym filmie można:-)


A jadłam dziś tak:

na II 1/2 banan, 200 ml mleka, 2 łyżeczki kakao:-)

Obiad skromny, bo jeszcze orzechy skubnęłam przed ;-)

na podwieczorek mój batonik:-)

i fajna kolacja,  sałatka: sałata lodowa, 1 pomidor, 1 ogórek kiszony, troszkę papryki, 2 jaja, wszystko polane jogurtem nat:-)

potem jeszcze kilka daktyli wpadło... cóż może ogólnie nie mało zjadłam, ale za to zdrowo:-)))

A nad tym siedziałam a Antosiem jak Jasia ululałam:-) Wszystkie rysunki Antosia:-) (ptaszek śliczny też)

Miłej nocki, spokojnego dnia jutro!!! 

pozdrawiam ciepło

Ania(kwiatek)


22 lutego 2016 , Komentarze (69)

Cześć Kochani! Cóż dziś jak co niektórzy z Was również miałam apetyt niedźwiedzia]:>, dołączyłam tylko do tego aktywność leniwca:PP, czyli prawie nic. Pogoda za oknem denna, śnieg z deszczem, na zmianę z samym deszczem:-((( Do tego wiało jakby mi ktoś przed domem postawił suszarki giganty;-) A że rano z Jaśkiem ganiałam po salonie, i jakoś tak niefortunnie stanęłam, to poczułam ból kolana "na nowo", i nadal czuję:-( I się "unieruchomiłam"... do tego głowa mnie dziś boli, więc jak nic "dzień leniwca"... Ale chyba czasem trzeba mieć taki wieczór/dzień żeby odsapnąć, zwłaszcza jak się wstaje w nocy do małego Godzilli, i biega za nim od 7mej rano do co najmniej 20tej... I tak jakoś dziś wieczorem opadłam z sił. Aczkolwiek w dzień biegałam za małym, zrobiłam obiad i pranie... Także to co zawsze;)... 

Z dietą też dziś średnio ponieważ wciągnęłam jeden chudy kawałek murzynka (za dobry zrobiłam niestety...taki wilgotny... z rodzynkami.... ech....(dziewczyna):?(kreci)), a potem wieczorkiem 150 ml budyniu waniliowego... Czyli jak nic miałam dziś niedźwiedzia na słodkie:-((( Rzadko w sumie to mam, raczej przed okresem, ale do okresu jeszcze troszkę więc ogólnie kicha. Ale jak Was ciut poczytałam to chyba nie ja jedna taki głupi, niedietetyczny dzień dziś miałam(kreci)

Generalnie pozbawiłam się kolacji, o, żeby nie było8)

A jutro muszę się ogarnąć, żeby szlag nie trafił mojej boskiej 7ki z przodu:-)))) Taki to nasz los... Ciągła walka... Aczkolwiek nie jest to takie złe, a my nie jesteśmy takie "ostatnie"... Nasze wagi to pikuś, dziś oglądałam program w TV gdzie młoda 20letnia dziewczyna ważyła ponad 300 kg, ledwo stąpała o własnych siłach,  a jej matka kupowała dla niej colę, ciasta, ciastka, frytki, WSZYSTKO po prostu, bo córuś smutna była... Horror, matce bym mózg wymieniła... Niom ale to w USA, dziewczę schudło 70 kg, i miała mieć operowany żołądek... Niestety te złe odżywianie to choroba, tylko w tym wypadku matka też wymagała leczenia...

A tu pokażę Wam jak ja jadłam, dziś tak na 75% :-(

koktajl 1/2 banana, 200ml mleka chudego

na obiad pęczotto:-) Pęczak z warzywami duszonymi na patelni na odrobince oleju, robiłam sporo- dla wszystkich (cukinia, pieczarki, kukurydza, groszek, marchewka, koncentrat pomid.)

A tu wymieszane:-)

Poza tym był jeszcze wczorajszy murzynek (mały kawałek), i mały budyń waniliowy:-(

Także ja dziś nie mam  się czym "popisać", ale grzecznie się przyznaję, że należy mi  opr. ;-)

Jutro obiecuję poprawę(swiety)(ninja);)

Słodkich snów kochani!!!(ziew)(spi):*

pozdrawiam ciepło

Ania(kwiatek)