Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Cel: Odzyskać kontrolę nad własnym życiem

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 25184
Komentarzy: 633
Założony: 14 maja 2016
Ostatni wpis: 6 marca 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
PokonacGloda

kobieta, 31 lat, Warszawa

174 cm, 71.80 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: 2017 rok to mój sukces!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 czerwca 2016 , Komentarze (20)

Ostatnio jestem mile zaskakiwana. Coraz więcej osób zwraca uwagę na to, że mnie ubywa. Nie 'wylewa' mi się, przestałam wyglądać na otyłą. To dopiero początek, a efekty już mega cieszą. Brat wczoraj powiedział, że sporo schudłam. Czy sporo to nie wiem, waga dopiero 1 lipca :D Liczę na to, że zobaczę na niej 85 kg. A jak nie to cóż, efekty wizualne są ważniejsze :) 

Dla małego porównania zdjęcia z wczoraj(w czarnym :P)  i z zimy ubiegłego roku (wybaczcie ciuchy robocze!

Może nie stoję dokładnie w tym samym miejscu przed lustrem, ale innego zdjęcia nie mam. 

Siłownia daje efekty, ale ciągle nie mogę się zmobilizować do biegania. Leń jeszcze wygrywa :/ Muszę się go pozbyć! 

I jeszcze na koniec, aby było miło kolejne moje zdjęcia z czasów świetlności :D Na zdjęciach waga ok. 69 kg

8 czerwca 2016 , Komentarze (13)


Miałam zamiar wejść na wagę, ale ta spłatała mi psikusa i padła :) Może to znak, żeby jeszcze trochę z ważeniem poczekać :D 
Gdzieś na początku lipca będę znów mieć możliwość skorzystania z analizatora. Ostatnim razem(2 miesiące temu)  było słabo z mięśniami, za to z tłuszczem no cóż, grubo :P Jedyny nie najgorszy wynik to tłuszcz trzewny, który był w normie. 

A jest progress, bo ćwiczę regularnie na siłowni. I widzę różnice w tym co było 1,5 miesiąca temu i co jest teraz. W tedy słabe obciążenia, podciągnąć się nie dałam rady. Teraz obciążenia coraz większe i daje radę je zrobić, a podciągnęłam się dziś po 10 razy w dwóch seriach! (nie wisząc, tylko opierając się łokciami) Na początku nie było opcji nawet, żeby jedno podciągnięcie zrobić. Czuję, że moje mięśnie w końcu nabierają mocy :) 

Zdarza mi się zjeść słodkie. Jedyny plus jest taki, że w małej ilości, nie hurtowo tak jak było kiedyś podczas napadów. Czuję, że zaczynam nad tym panować, ale to jeszcze nie jest to, co chcę osiągnąć. 

Dziś chcę w końcu bieżnię na siłowni zamienić na biegi w plenerze. Nie mam problemów z kolanami, więc nie będę czekać z bieganiem, aż waga spadnie więcej. Za miesiąc kuzynka wraca ze studiów i planujemy biegać razem :) We dwie zawsze raźniej! 

Kontrola wagi dopiero za miesiąc, więc bez spiny zamierzam dobić do 85 kg :) 

1 czerwca 2016 , Komentarze (7)

U mnie? Bez zmian. Trzymam się zdrowego stylu życia :) Liczę na to, że już niedługo będzie moją codziennością, bez większego starania się o to, aby nie było napadów.

Co się zmieniło w mojej diecie? Zdecydowanie jest więcej białka i zdrowych tłuszczy. W pracy obowiązkowo jakiś serek z dobrym składem i przekąska typu migdały/ orzechy. 
Do tego w pracy 1,5 l wody to podstawa :) 
Jeszcze tylko pozbyć się z jadłospisu kawy i będzie już dobrze! :) 

Ćwiczenia na plus, ale planuję zwiększyć ilość (siłownia 2 razy w tyg, 2 razy w tyg orbi w domu i codziennie rower) Lubię ćwiczyć, kiedyś ćwiczyłam nawet 4 godziny dziennie! 
Oprócz napadów muszę jeszcze pokonać lenia. Z tym chyba będzie gorzej, bo jestem wybitnie leniwa :( 

Miałam się dziś zważyć. Ale stwierdziłam, że nie ma to sensu skoro jutro powinnam dostać @ i z tej okazji czuję się dwa razy cięższa. Po co się demotywować większą wagą? Przeczekam tydzień, w tedy z pewnością zobaczę 8 z przodu :) 

Lecę pracować dalej, odezwę się jak będzie coś ciekawego do powiedzenia :) 

27 maja 2016 , Komentarze (16)

Już nie pamiętam, kiedy ostatnio waga spadała. A tymczasem został jeszcze kilogram i pożegnam się z 9 z przodu!!! 
Przyznam się, że w najgorszym moim okresie dobijałam już do 96 kg. Więc można powiedzieć, że ponad -5 kg mam już za sobą! 
Następne ważenie za tydzień i myślę, że zobaczę na wadze to, co chcę :) 
Basen w środę znakomity, czułam się niesamowicie lekko. Wczoraj prawie cały dzień na nogach, jak wyszłam z domu przed 12 tak wróciłam na 20. Spacery spacery, stoiska z duperelami, karuzele :D W moim mieście (mieszkam za Wawą) w Boże Ciało jest sporo atrakcji, także korzystałam :) A stopy dziś mnie tak tragicznie bolą, że ledwo chodzę. Nie jestem zwyczajna do chodzenia nawet w minimalnych obcasach, a wczoraj założyłam 5 cm koturny (tak, to dla mnie dużo :)) Później już nie było możliwości zmiany, więc męczyłam stopy. Wieczorem planuję mega regenerację! 

Kupiłam  piękny pierścionek z Opalem. Kocham kamienie szlachetne! A na Opal polowałam już od jakiegoś czasu. Wreszcie trafiłam na taki, który w 100% mi pasuje. 

Wczoraj zaczęłam planować wakacje. I jak co roku oczywiście wybór pada na góry. "W górach jest wszystko, co kocham" i z przyjemnością bym tam zamieszkała. Szczególnie mojemu sercu są bliskie Bieszczady, serio - polecam każdemu! 
Pierwszy wyjazd, z rodziną (z Tatą zawsze musimy obejść wszystkie góry :)) w połowie Sierpnia. Drugi wyjazd z moim M i znajomymi niedługo później, bo na początku września. Nie zamierzam na siłę się odchudzać- skończyłam z tym. Chcę ćwiczyć i jeść zdrowo. Ile schudnę, tyle schudnę. Ważne, że zaczęłam coś ze sobą robić.

25 maja 2016 , Komentarze (13)

Znalazłam wczoraj w starej szafie moje jedyne jasne jeansy, w których nie chodziłam od jakiś 2 lat. Zdziwiłam się, gdy weszły mi na tyłek. Hym.. albo one są tak super uciągliwe, albo aż tak bardzo nie przytyłam w tyłku od tamtego czasu.
No cóż, z nogami zawsze był problem- już wam mówiłam.
Za to brzuch i talię miałam szczupłe, a boków brak. Teraz wszystko mi właśnie w te rejony poszło, nogom aż tak bardzo się nie oberwało. 

Pokażę wam, jak w nich wyglądałam :) (Zdj robione jakieś 5 lat temu)

Wiemm, że wielkość i jakość poraża :D  Uwierzycie, że w tedy uważałam się za GRUBĄ????? 

Dobra, zmiana tematu na przyjemniejszy :) 

Patrzcie, jakie pyszności wczoraj przygotowałam:

Truskawki, rabarbar, mleczko kokosowe, pomarańcza. Chyba nie muszę wam mówić, że smakuje niesamowicie :) 

Dziś lecę na basen, więc wieczorem się już nie odezwę.
Ciągle nie mogę się zebrać do biegania.. niech przyjdzie TEN dzień, w którym założę moje piękne buty(specjalne do biegania) i wyruszę przed siebie.
Oby przyszedł jak najszybciej..

Biorę wolne w piątek, muszę ogarnąć swój dom, pomyć okna itp. Więc piątek szykuje się pracowity :) Znajdę jeszcze chwilkę na opalanie, trzeba złapać trochę witaminy D i opalenizny :)

Trzymajcie się :)

24 maja 2016 , Komentarze (25)

Bijcie, krzyczcie. Należy mi się. W niedzielę i wczoraj głód pokonał mnie. Skusiłam się na lody, a wczoraj zjadłam pół paczki chipsów ziemniaczanych i twixa. 
Czuję się winna, bo to ja sama sobie zgotowałam ten los. Przepraszam SIEBIE, bo to siebie skrzywdziłam. 
Ale wiecie, co jest ważne? Ten napad nie będzie trwał tydzień/2 tyg/ miesiąc i więcej, tak jak kiedyś. Tym razem 2 dni wystarczą, POKONAM TO! 

Nie chciałam wam tego pisać, bo mi było wstyd. Ale, cholercia, jakbym znów to ukrywała, to mogłabym sobie nie poradzić. Dlatego mówię wam, przyznaję się.

W sumie byłam przygotowana na to, że prędzej czy później taki dzień może nastąpić. Droga do kontroli jest kręta, z ogromnymi dołami, potężnymi górami i wystającymi korzeniami. O jeden z tych korzeni się potknęłam w niedzielę, a wczoraj wpadłam do dołu. Ale dziś się podniosłam! Jestem w połowie drogi na górkę, a dziś wieczorem - jak znów pokonam możliwy napad- będę na szczycie jednej z wielu gór, które jeszcze mnie czekają! 

Dziś siłownia i wieczorem dłuuuugi spacer. Jutro planuję basen :) W czwartek wybieram się na długą przejażdżkę na rowerach z moim M. 

Z pozytywów: kupiłam nowy blender <3 Chyba wam jeszcze nie mówiłam, ale kocham robić i pić koktajle. Na dziś planuję użyć rabarbar, mrożone truskawy i pomarańcze :) Zobaczymy co mi jeszcze wpadnie. Chłodny koktajl w sam raz na upał :)  

Odezwę się wieczorem, aby wam powiedzieć, że DAŁAM RADĘ

21 maja 2016 , Komentarze (24)

Też macie lubieżne sny o objadaniu się ? :P 

Mi się takie przytrafiają, gdy jestem na diecie. Objadam się chipsami i słodyczami, później oczywiście tego żałuję. Wstaję przerażona, bo nie wiem czy na prawdę przerwałam dietę, czy tylko mi się śniło. Tak miałam tej nocy.. moja psychika ma jakieś odchyły :) 
Równo tydzień temu, tak z marszu postanowiłam nie jeść słodyczy. Radzę sobie naprawdę dobrze. Miałam dwa napady, z którymi świetnie sobie poradziłam.
Oby tak dalej! 

Pracuję w zawodzie, który w sumie wymaga ode mnie dobrej prezentacji. Nie skłamię, jeśli powiem, że wygląd powinien być moją wizytówką. Ale nie jest.
Oczywiście dbam o siebie, mam długie, lśniące włosy, ubieram się schludnie, makijaż nie wygląda jak tapeta. Ale czegoś mi brakuje... tym czymś jest brak nadwagi. Nie muszę być chudzielcem, nie na tym mi zależy. Będę szczęśliwa nawet przy 75 kg, bo w tedy wyglądałam naprawdę nieźle. Ale do 75 wciąż brakuje mi jakiś 15 kg. 

Znalazłam jeszcze jedno foto. Chyba je sobie wydrukuję i powieszę przy lustrze.

Było tu jakieś 70-75 kg

Nigdy nie miałam jakiś szczupłych nóg, ale teraz mam straszne. Po "oględzinach" w czwartek przed basenem stwierdziłam, że mam nogi jak słabo zadbana 40-latka. 
No cóż, jak dla mnie to porażka - mam tylko 22 lata. 

Wieczorem dam sobie wycisk, ale nie na siłce tylko w domu. A jutro czeka mnie dłuuugi spacer :) 

Odezwę się w poniedziałek :) Trzymajcie się! 

20 maja 2016 , Komentarze (23)

Dzień Siódmy. Wczoraj znów wracając z pracy miałam wstrętne, lubieżne myśli o słodyczach. Ale cóż, z każdym dniem jestem coraz silniejsza i nawet nie musiałam się wysilać, żeby ich nie zjeść :) Wczoraj też zaliczyłam basen, bo w środę ogarniałam ogród, co w sumie też można zaliczyć do ćwiczeń. No i oczywiście codziennie do pracy rowerem.
Dziś czuję się jakaś pełna, chociaż moje dzisiejsze śniadanie nie powinno być wzdymające. Cóż, może okres mi się szykuje. Niestety przez moje strasznie głupie nastoletnie odchudzanie strasznie rozregulowałam sobie cykl. Bywało, że przez 3 miesiące nie miałam okresu... teraz jest z tym lepiej, chociaż nadal regularność nie powala. 

Tak myślałam, myślałam i wymyśliłam, że chyba dodam swoje zdjęcia.
Póki co twarzyczki nie pokażę :) Bielizna też odpada, bo takie zdjęcia udostępniane publicznie mnie nie rajcują :P 

Pierwsze, obecne:

Kolejne, MOTYWACYJNE, czyli ja przy
1. Ok 68-79 kg Brzuch zasłonięty przez moje niunie, ale wierzcie na słowo: Nie było go.

2. Studniówkowo jakieś 75 kg

Hmm nie ukrywam, że kiedyś była ze mnie laska. Ale jak już wiecie, wszystko zaprzepaściłam. No cóż, dążę do tego, aby znów tak wyglądać.
Odezwę się jutro- równy tydzień niejedzenia słodyczy, więc i zerknę na wagę. Chociaż rewelacji się nie spodziewam, ale zobaczymy :) 

17 maja 2016 , Komentarze (24)

Czwarty dzień nie "wpierdzielania" słodyczy. Ten dzień zaczął się pięknie. Rano, gdy niektóre z was pewnie jeszcze sobie smacznie spały, ja wylewałam siódme poty na siłowni. Starałam się dać sobie wycisk... ale przeraża mnie to, że na bieżni wytrzymałam tylko 15 minut - chodzi o bieg oczywiście. No cóż, nie ma co się dziwić, trochę mnie przybyło to i kondycja nie ta. W pracy serek wiejski, marchewka, sałatka z tuńczykiem i dużo wody. Brakuje mi ciepłych posiłków i wpadłam na pomysł, ale mam do was pytanie: 
Może mi któraś polecić dobry TERMOS OBIADOWY? Taki, który utrzyma ciepło przynajmniej 5 godzin. Muuuuszę jeść w pracy coś ciepłego.

Co do tematu... wyszłam z pracy. Wsiadam na rower i co??? W moich myślach pojawiły się LAYSY CEBULOWE. Już widziałam idącą mnie do sklepu (a do sklepu mam baaaardzo blisko- 10 sekund dosłownie od wyjścia z domu), kupująca chipsy i później jedzącą. Jak zawsze- czułam ich smak. 
Kurde, dopiero czwarty dzień. Myślałam, że minimum tydzień bez "chcicy" wytrzymam. Starałam się jeść w pracy sporo, abym nie była głodna. Ale widać to nie wystarczyło. 
Cóż... wróciłam do domu i nie poszłam do sklepu. Wyjęłam warzywa i przygotowałam ich całą patelnię. Teraz jem - powoli... najwolniej jak potrafię. W ciszy i spokoju. Bo nie chcę napadu leczyć napadem, nawet jeść zamiast chipsów miałyby to być warzywa. Nie chcę już pochłaniać niczego jak w amoku! Dlatego jem wolno. Kęs po kęsie długo przeżuwając. 
Napad się nie udał. Tym razem to JA ZWYCIĘŻYŁAM! 

16 maja 2016 , Komentarze (12)

3 dzień bez słodyczy to dla mnie jak cały miesiąc. Wcześniej dzień w dzień musiałam pochłonąć słodkie- tzn nie musiałam, ale wmawiałam to sobie. Moja wewnętrzna Głodzilla życzyła sobie ogromnej uczty słodyczowej, a ja głupia ulegałam. 
Czuję się świetnie, chcę utrzymywać ten stan już do końca życia!

Chyba zaczynam siebie kochać.. Staram się patrzeć na siebie łagodnym okiem- skupić się na zaletach. Nie linczuję się za wygląd - w końcu nie zmienię tego już teraz - staram się to zaakceptować, aby - póki jeszcze wyglądam jak wyglądam - nie wstydzić się wyjść do ludzi. Jestem na dobrej drodze do samoakceptacji. Wiem, że jeszcze muszę nad tym długo pracować, ale zrobiłam już ten pierwszy krok- czego efekty już powoli czuję. Mam nadzieję, że za miesiąc/pół roku/rok napiszę Wam, że jest dobrze! że czuję się swobodnie, mam nad sobą kontrolę i naprawdę się lubię! 
Ale na to jeszcze trochę musicie poczekać. Sporo pracy przede mną.

Moim celem jest nie tylko schudnąć, ani tylko przestać jeść słodycze- to były moje plany przez ostatnie 8 lat. Teraz CHCĘ znać umiar, potrafić się opanować i zaskakiwać siebie jak ten misiek na obrazku :) 


Menu na dziś:

Śniadanie 7.00: Jogurt naturalny, płatki owsiane, otręby owsiane, wiórki kokosowe, chia, 2 daktyle. 
II śniadanie 10.00: duży jogurt (7 zbóż)
Przekąski w pracy: (13.00)mały banan, duża marchewka, (14.00)jabłko
Obiad (17.00): Pomidorowa z ryżem
Kolacja (19.30): 2 parówki (ze sprawdzonego źródła) pomidor, serek wiejski (już po parówkach, nie w połączeniu :P ) 

W między czasie duże ilości wody, herbata czarna i kawa z mlekiem. Jutro zabieram do pracy moją ulubioną zieloną herbatę z cytryną i będę popijać :) 

Nie ma rewelacji, ale jutro postaram się bardziej, bo zrobiłam porządne zakupy :) 

Z aktywności dziś tylko rower do pracy i z pracy. Jutro siłownia :) W środę cardio + basen.

A teraz idę spać. Dobranoc!