Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem osobą pozytywnie nastawioną do świata i ludzi, bardzo lubię jeść i gotować co niestety nie ułatwia mi sprawy w trzymaniu wagi. Przez ostatnie dwa lata przytyłam prawie 10 kg (przez siedzący tryb życia i brak aktywności fizycznej). Chociaż jeszcze nie mam nadwagi nie podoba mi się ciało w jakim się znajduję i chcę wrócić do dawnej formy.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 12715
Komentarzy: 170
Założony: 26 sierpnia 2013
Ostatni wpis: 16 stycznia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kisielek27

kobieta, 39 lat, Poznań

169 cm, 66.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: 58

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

31 sierpnia 2013 , Komentarze (4)

Kolejny dzień minął szybko, wstałam dość późno, z wiadomych przyczyn:)

Wczoraj nie zastosowałam się niestety całkowicie do diety, ostatni posiłek zjadłam co prawda o 20:00 (i później już nic, żadnego chipsa, cukiereczka, nic...), jedynie co zgrzeszyłam to fakt, że piłam drinki (dokładnie 4), ale dosyć słabe:) Plusem jest fakt, że  w międzyczasie wypiłam trzy szklanki wody:) Ten dzień z lekkim minusem, ale się poprawię, nie piję przecież codziennie;)

Bilans dzisiejszego dnia mnie dosyć cieszy:

1. 12:00 śniadanie ( grahamka z szyneczką i pomidorkiem, do tego troszkę jajecznicy- troszkę zgrzeszyłam, ale jak to się mówi śniadanie ma być jak dla królów)
2. 16:00 obiad (znowu żurek, został mi jeszcze więc go zjadłam, i znowu fasolka szparagowa:))
3. 20:00 kolacja (dwa wafelki ryżowe, z polędwicą  z indyka, pomidorkiem, a do tego pół jabłuszka)


Poza tym:
1. Piłam wodę i niesłodzone herbatki
2. Nie jadłam rzeczy smażonych (no może z wyjątkiem jajecznicy)
3. Zrobiłam znowu czwarty już Skalpel (coraz lepiej mi wychodzi)
4. Nie jadłam słodyczy


Jutro niedziela, życzę wszystkim odpoczynku:)



30 sierpnia 2013 , Komentarze (2)

Kolejny dzień prawie za mną:)

Najgorsze przede mną, ponieważ wychodzę do znajomych, a tam zawsze mają coś dobrego do jedzenia, jeśli już jednak ograniczam się przez trzy dni to postaram się nie jeść. Macie jakieś sposoby na to, żeby się opanować i nie dać się namówić na niewinne przekąski? Zwykle nie mam problemów z czekoladą, ciastami czy chipsami, gorsze są te konkreciki....no ale się postaram.. Zwłaszcza, że wylałam z siebie dużo potu ćwicząc skalpel! Nie wiem czy to możliwe po trzech dniach, ale mam wrażenie, że szło dzisiaj łatwiej:)  A może miałam po prostu lepszy dzień:)

W każdym razie bilans do tej pory wygląda tak:

1. 9:00 śniadanie, naleśnik (60 g) z chudym serkiem twarogowym, borówkami i jogurtem
2. 12:30 II śniadanie, sałatka z zieloną sałatą, pomidorem, papryką, cebulą, fetą (30 g), plastrem szynki z indyka i sosem słodko-kwaśnym (1 łyżeczka)
3. 16:00 obiad, żurek z przepisu Vitalii (ale bez kiełbasy), do tego miałam ochotę na fasolkę szparagową gotowaną:)
4. 19:00 będzie jogurt naturalny z muesli:) i może jakiś owocek:)

Czy się złamię później??? Napiszę jutro :) Ze znajomymi jest tak, że jak mówisz, że jesteś na diecie to koniecznie próbują Cię złamać, więc postanowiłam nic nie mówić, wtedy pewnie nie zauważą, że nie jem:)

Jak do tej pory:
1. Piłam tylko wodę
2. Nie słodziłam
3. Nie używałam tłuszczu
4. Zrobiłam Skalpel


Na razie jestem zadowolona:) Obym wytrwała do końca dnia:
 
Pozdrowienia dla wszystkich walczących z pokusami:)
 

29 sierpnia 2013 , Komentarze (4)


Już zapomniałam ile radości daje ukończony trening. Dzisiaj zaliczyłam drugi Skalpel, mimo zakwasów i zmęczenia przemogłam się i jestem z siebie bardzo zadowolona:)

W międzyczasie miałam ochotę zrezygnować z trzy razy, zawsze mam te same chwile kryzysowe, a mianowicie: ostatnie ćwiczenie na stojąco, jak się wyrzuca nogi w lewo i w prawo- KRYZYS 1, leżenie na brzuchu i podnoszenie nóg- KRYZYS 2, i wymach nóg w tył jak się klęczy- KRYZYS 3 i to pogłębianie:) No ale jakoś dałam radę:)

Niech mi ktoś powie, że za tydzień będzie lepiej:) Jutro podejrzewam, że nie wstanę, bo już nie czuję nóg, ale grunt, że się nie poddałam.


Jeśli chodzi o postępy w diecie to bilans jest taki:
-piłam samą wodę
-nie słodziłam
-żadnych słodyczy
-regularne posiłki
-nie używałam oleju

Oby tak dalej:) Proszę niech ten zapał nie mija:) Chcę znowu ważyć mniej niż 60:)

Wszystkim życzę powodzenia i jestem z Wami:)
 

28 sierpnia 2013 , Komentarze (2)

Pierwszy dzień diety chyba za mną:)
Chyba, ponieważ zawsze wieczorami za rogiem czają się pokusy:)

Przestrzegałam diety, piłam wodę, a nawet ćwiczyłam:)

Przyznam, że Skalpel wyszedł mi dzisiaj gorzej niż przed czterema miesiącami, miałam ochotę skończyć, ale cały czas myślałam, że nie mogę wycofać się w połowie;)

Myślę, że pierwszy raz po takiej długiej przerwie miałam prawo się zmęczyć...
Pierwszy tydzień na pewno będzie najgorszy, a potem się wprawię:)

No cóż oby tak dalej, jak to zawsze mówię najgorzej jest zacząć...


Powodzenia wszystkim początkującym:)






28 sierpnia 2013 , Skomentuj

Dzisiaj zaczynam dzień pierwszy z moją nową dietą:)

Śniadanie już za mną, szklanka wody również:)

Muszę uderzyć jeszcze na zakupy, bo w moim jadłospisie do tej pory mało było
chlebków ryżowych i innych tego typu wynalazków:) Muszę też kupić jakieś owocki i się do nich zmuszać:) Mój tata mówi zawsze, ze mam szukać naturalnego źródła cukru i odstawić ten normalny, bo jak to zrobię to po jakimś czasie nawet ziemniak będzie słodki...:)  No postaram się i zobaczymy:)

Największy problem mam zawsze z przestrzeganiem regularności posiłków, bo jesteśmy nauczeni niestety, że jemy kiedy mamy czas, a powinniśmy jeść po to, żeby mieć energię;)

Dzisiaj mam w planie przejść dzień pierwszy i zrobić jakieś ćwiczenia. Jeśli się zbiorę to podejrzewam, że będzie to Skalpel. Dawno już go nie robiłam jak przetrwam to znaczy, że nie jest ze mną jeszcze tak źle:)

Jak pięknie byłoby znowu ważyć poniżej 60 kg....:)  czy jest to w ogóle jeszcze możliwe????

Do boju...


26 sierpnia 2013 , Komentarze (2)

Zawsze miałam problem z zaczynaniem czegokolwiek... Jak już się przełamałam to jakoś poszło, ale później działo się znowu coś co przeszkodziło w dalszej realizacji planu. Moja motywacja trwa przez chwilkę, a potem gaśnie jak wypalona zapałka... jestem typowym przykładem słomianego zapału. I chociaż jestem osobą zdrową, sprawną i wiem, że dużo mogłabym zrobić dla swojego zdrowia i ciała to jednak brak odpowiedniej motywacji często skłania mnie do odłożenia szczytnych celów i zajęcia się rzeczami, którymi często zajmować się nie warto... i tak koło się toczy...
Innym powodem mojego braku zapału są zwykle jakieś wydarzenia. Jak już się rozkręcę to coś się dzieje, albo się rozchoruję, albo wyjadę w delegację, albo zamkną klub fitness... I tak zawsze i znowu potem zaczynam sobie odpuszczać, zaczynam jeść wszystko na co mam ochotę (jednak przed 30-stką już trzeba się zacząć oszczędzać:)), przestaję pić wodę do której wcześniej się zmuszałam, przestaję ćwiczyć i znowu po każdym większym posiłku mam wyrzuty sumienia, ale robię to dalej mówiąc, że jutro zacznę dietę.. Jedzenie sprawia mi niesamowitą przyjemność. Nie ukrywam, że jest dobre na wszystko... I mimo tego, że zdaję sobie sprawę, że tak być nie powinno, że mam tendencje do tycia to w danej chwili jestem w stanie zjeść wszystko na co mam ochotę, a po posiłki dopiero zaczynam myśleć i wtedy patrzę na siebie z niechęcią.. Już tak nie chcę!!!


Tym razem postaram się jednak jeszcze raz stawić czoła swoim słabościom...