Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem osobą pozytywnie nastawioną do świata i ludzi, bardzo lubię jeść i gotować co niestety nie ułatwia mi sprawy w trzymaniu wagi. Przez ostatnie dwa lata przytyłam prawie 10 kg (przez siedzący tryb życia i brak aktywności fizycznej). Chociaż jeszcze nie mam nadwagi nie podoba mi się ciało w jakim się znajduję i chcę wrócić do dawnej formy.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 12686
Komentarzy: 170
Założony: 26 sierpnia 2013
Ostatni wpis: 16 stycznia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kisielek27

kobieta, 39 lat, Poznań

169 cm, 66.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: 58

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 września 2013 , Komentarze (3)

Witam kochani;)

Przepełnia mnie energia po kolejnym Skalpelu, sama w to nie wierzę, że już jestem tak daleko.

Dzisiaj pojechałam do mamy na noc i nawet w jej małym pokoiku rozłożyłam sobie kocyk na podłodze i włączyłam laptopa:) Tego jeszcze nie było:) A mama mnie dopingowała:)

Mamusia nakarmiła mnie oczywiście wcześniej dobrym obiadkiem, ale myślę, że już straciłam te kalorie:)


Dzisiejszy bilans:

1. 10:00 śniadanie, jogurt truskawkowy z bananem i muesli
2. 15:30 krem z dyni (niestety taka przerwa, bo załatwiałam sprawy na mieście, okazało się, że od dwóch miesięcy mam nieważny dowód i nawet się nie zorientowałam)
3. 16:30 drugie danie, jak to u mamy:) schabowy w panierce, ziemniaczki, kurki w sosie, papryka konserwowa (niezbyt zdrowo, ale było dobre:)))),
4. 19:30 sernik na zimno (odpuszczam sobie kolację)

Ogólnie się nie spisałam, zjadłam jednego cukierka-galaretkę w czekoladzie i do tego mało wody dzisiaj piłam:(

No nic jutro ruszam dalej, ale tez posiedzę u mamy, więc podejrzewam, że obiadek będzie syty:) ale co tam, potem to spalę jakoś:)

 
Do boju kochane:)


18 września 2013 , Komentarze (1)

No to działam dalej:)

Dzisiaj o poranku, o dziwo waga wskazała 65,3 kg! Czyli nie jest tak źle jak myślałam na początku:) Myślałam, że więcej przytyłam po tych eskapadach weekendowych:)

Co prawda prawdopodobnie nie zaliczę kolejnego kroku w odchudzaniu w tym tygodniu, ale co tam nadrobię w przyszłym:)

Moje dzisiejsze menu:

1. 11:30 śniadanie, dwa wafelki ryżowe z serkiem i pomidorkiem, nektarynka i herbata bez cukru
2. 15:30 obiad, danie chińskie (kurczak z warzywami robiony w woku),
3. 21:00 banan i maślanka:)

Troszkę tego  mało dzisiaj, ale  miałam dużo pracy i nie miałam czasu zjeść:(

W każdym razie na dzisiaj to już koniec jedzenia:)

Zaliczyłam kolejny Skalpel, już 15:) Jest już o niebo lepiej, ale cały czas jeszcze są momenty, które sprawiają mi trudność, czy to się kiedyś zmieni???:)

Ale w sumie nie mogę się przecież spodziewać jakiś super efektów po trzech tygodniach, jak wiele lat siedziałam na dupie;) Mam jednak wrażenie, że brzuch się troszkę zmniejszył i nogi umięśniły:) W każdym razie czuję się z tym poczuciem bardzo dobrze:)


Ostatnio przestałam nawet chodzić na zakupy i wyjadam wszystko co mam w lodówce i powiem Wam, że jem o wiele mniej, bo nic mnie nie kusi:)
Jest to jakiś sposób:) Zjadłam nawet wczoraj grejpfruta i dzisiaj nektarynkę, a nie jestem fanką owoców...:)





No to życzę wszystkim dużo motywacji:)






 

17 września 2013 , Komentarze (2)

No nic, nie będę ukrywać, że wesele dało mi w kość:) 

Najadłam się okrutnie, ale też dużo wytańczyłam:) Pierwszy raz byłam na weselu, które trwało trzy dni:) Trzy dni picia, jedzenia i tańcowania, ale nie mam wyrzutów, bo było cudownie i wliczyłam to już w porażki:) I co tu się dziwić 1 kg więcej:) Także dzisiaj dopiero doszłam do siebie i ruszyłam do przodu, niestety 3 dni nie robiłam nic:)

Tym razem Skalpel II zaliczony, zrobiłam go pierwszy raz, ale nie wiedziałam, że on też jest taki intensywny!!! Myślę sobie 25 minutek co to dla mnie, a tu się okazało, że jestem tak czerwona jak burak:) Zaliczam to jednak do dzisiejszych sukcesów i od dzisiaj ruszam już konkretnie z moimi postanowieniami:) Już nie będzie żadnych sytuacji wyjątkowych, teraz biorę się już konkretnie:)

Dzisiaj dieta utrzymana, zero słodyczy, sama woda, śniadanko z wafelkami ryżowymi, grillowana pierś z kurczaka z buraczkami i ziemniaczkami, potem jabłuszko, maślanka i banan:)






A jutro nowy dzień i kolejny Skalpel:)

 

13 września 2013 , Komentarze (4)

Dzisiaj piątek 13-ego i mój 13-sty Skalpel zaliczony:)
A do tego waga spadła na 65:)))) nowy rekord:)

Jeszcze nigdy nie wytrwałam tyle w postanowieniach:) Ćwiczyłam wczoraj i dzisiaj również, dietę trzymam cały czas i bardzo się ograniczam. Moje motto ostatnio to:

"Jem po to by żyć, a nie żyje po to by jeść" (no i oczywiście jem tak, żeby wrócić do formy i dobrze wyglądać).

Dzisiaj jedziemy na wesele, więc podejrzewam, że pewnie coś dobrego wciągnę, ale nie mam wyrzutów, bo już spaliłam za to kalorie:)

Myślę, żeby wytrwać w Skalpelu jeszcze dwa tygodnie, a potem być może spróbuję coś konkretniejszego, co polecacie dla amatora takiego jak ja?:) Czy ktoś ma jakiś dobry plan na zrzucenie łydek, ud i pupy? To moje miejsca najcięższe:(

Skalpel idzie mi coraz lepiej, wykonuję już wszystkie ćwiczenia w tym samym tempie, coraz wyżej podnoszę nogi, nawet w ćwiczeniu na brzuchu:)
Nie wierzę, że to się dzieje, że moje mięśnie odżyły!

Nie mówię, że jest łatwo, bo nie jest, ale myślę sobie, że to dla mojego dobra, dla lepszego samopoczucia i lepszej figury. Czasami mi się nie chce, ale się zmuszam, a jak już zacznę to leci;)

Naprawdę warto się przełamać:) No i niesamowite są komplementy:) Mój Misio powiedział mi ostatnio, że robi mi się mięsień na brzuchu i rzeczywiście!!! Widzę, że się pojawił:)))))) Super uczucie;)

Polecam wszystkim jakąkolwiek formę sportu:) I mam nadzieję, że ja też wytrwam jak najdłużej:)

Coś na rozbawienie dla Was, każda z nas zaczynając pewnie czuje się tak jak ten słoń, ale jak się zacznie coś dla siebie robić to od razu w lustrze czujesz się lepiej i pewniej siebie:)










11 września 2013 , Komentarze (5)

Mimo zmęczenia zaliczyłam dzisiaj już 11 Skalpel, stwierdzam jednak, że sam Skalpel nie wystarczy, muszę zacząć jeszcze wykonywać ćwiczenia aerobowe, żeby spalić tkankę tłuszczową. Skalpel modeluje sylwetkę, ale nawet jak mięśnie się wyrobią to pod warstwą tłuszczu nie będzie ich widać:) Takie moje przemyślenia, nie wiem czy słuszne, ale podejrzewam, że pewnie mam rację:)

Dzisiaj jednak mam "te dni" i nie czułam się za bardzo na siłach:) Cieszę się jednak, że się nie poddaję, niby już jest troszkę lepiej i wykonuję prawie wszystkie ćwiczenia, ale nadal jeszcze z niektórymi mam problem, z każdym dniem jest jednak coraz lepiej. Czego tu się jednak spodziewać po latach lenistwa sportowego? Mój organizm przeżywa swego rodzaju szok... Do 24 roku życia nigdy nie miałam problemu z nadwagą,  później zaczął się siedzący tryb życia, mniej ruchu i pogorszył się metabolizm. Trzeba pogodzić się z tym, że już zawsze trzeba będzie uważać:(

Jeśli chodzi o dietę nadal się trzymam, ale staram się o niej nie myśleć, tylko jeść regularnie i pić tylko wodę.

Bilans dnia:

1. Śniadanie, 10:00, pół bułki pszennej z masłem, szynką i pomidorem
2. Obiad, 13:30, zupa warzywna i gotowana fasolka szparagowa
3. Przekąska, 16:30, activia i nektarynka
4. Kolacja, 20:00, dwa wafelki ryżowe z serkiem i pomidorem, jabłko

Poza tym woda, zero smażenia, zero słodyczy:)

I dodatkowy plusik za odmówienie sobie przepysznego spaghetti z serem lazurowym i szpinakiem, który sama zrobiłam dla mojego mężczyzny:) Obliznęłam tylko łyżkę, żeby spróbować:)




No nic walczymy dalej:)))




 



9 września 2013 , Komentarze (2)

Troszkę się opuściłam w moich zamiarach, ale to ze względu na wyjątkowe okazje jakie się ostatnio wydarzają. Miałam naprawdę intensywny weekend, dawno już się tak nie ubawiłam... Ciąg dalszy oblewania doktoratu, następnie urodziny, a potem odwiedziny u koleżanki, która niedawno urodziła i powitanie w naszym gronie nowej członkini... Wyszłam z domu o godzinie 16 w piątek i wróciłam wieczorem w niedzielę:) Moja druga połowa jest w delegacji, więc spędziłam czas z koleżankami jak za dawnych lat. A wiadomo co niosą z sobą tego typu uroczystości:) Nie byłam do końca święta w te dwa dni i zgrzeszyłam przede wszystkim z ciastem czekoladowym i sernikiem, o ćwiczeniach nawet nie wspomnę, bo ich nie było:)  Raczej leżenie bykiem przed telewizorem w piżamach i oglądanie kolejnego sezonu "Przyjaciół":) Było super;)

Totalny chill out i żadnych obowiązków:)

Za to dzisiaj trzeba było się przełamać wreszcie i coś z sobą zrobić, łatwo nie było, ale zaliczyłam dziewiąty Skalpel:)

Na śniadanko zjadłam serek wiejski z pomidorami, na obiad pieczoną nóżkę z kurczaka, dwa ziemniaki i buraczki, a na kolację jajecznicę z pomidorami:) Nie jest to całkowicie zgodne z moją dietą, ale nie miałam dzisiaj siły iść na zakupy i wyjadałam to co mam w lodówce:) Starałam się jeść regularnie, pić wodę i nie jeść słodyczy. Jestem jednak przed moimi dniami więc podejrzewam, że jeszcze głód mnie dopadnie.

Muszę wprowadzić do ćwiczeń jakieś aeroby, chyba zacznę jeszcze jeździć na orbim, który biedny stoi zakurzony w rogu pokoju. Powinnam też poprawić kondycję
(i rzucić palenie:), ale wszystko z czasem. Dwa dni przerwy ze Skalpelem i już mi dzisiaj było ciężej, ale może dlatego, że to były wycieńczające trzy dni i trzeba się znowu zregenerować:)

Ale jak już mówiłam nie przejmuję się porażkami, tylko daję dalej do przodu:)
Czeka mnie jeszcze jedno wyzwanie w ten weekend, a mianowicie wesele znajomych. Nie oszukujmy się pewnie i tak się na coś skuszę:) ale potem już będę grzeczna;)

Pozdrawiam wszystkich i życzę mnóstwo rzuconych kalorii:)






 



5 września 2013 , Komentarze (2)

Bilans dzisiejszego dnia jest niezły, poza zbyt obfitym śniadaniem... ale o tym może nie będę wspominać:)

14:00 obiad, ratatuj (warzywka i te sprawy)
17:00 troszkę makreli z jednym chrupkim chlebkiem
20:00 kanapka z wędzonym łososiem i sałatą, trochę chrzanu do smaku:)

Skalpel zaliczony, wychodzi mi coraz lepiej, nadal się męczę, ale nie jest już tak tragicznie jak na początku:) Być może mała przerwa dobrze mi zrobiła. Do tych ćwiczeń będę też dodawała ćwiczenia Tiffany na boczki. Po pierwszym razie miałam duże zakwasy, a o istnieniu pewnych mięśni nawet nie wiedziałam:) Te ćwiczenia są bardzo optymistyczne i szybko mijają, a do tego partie brzuszka pracują...

Ogólnie staram się nie myśleć o tym, że jestem na diecie. Po prostu jem regularnie i troszkę mniej, być może dlatego też nie jestem taka głodna. Wieczory są najgorsze, ale powoli się przyzwyczajam. Cały czas motywuję się oglądając osiągnięcia innych i widzę, że wszystko jest możliwe jeśli się tak naprawdę chce:)

Jutro ważenie, zobaczymy jak mi idzie;)

Muszę dojrzeć również do myśli, że dieta to nie jednorazowa harówka, tylko zmiana całego sposobu życia i odżywiania się, regularności, odstawienia cukru, picia wody, wykonywania ćwiczeń. Chciałabym zmienić się na dłużej, zmienić swoje ciało na zdrowsze. Wierzę, że mi się uda:)



5 września 2013 , Komentarze (1)

To były dwa intensywne dni:)
Nawet nie miałam czasu nic napisać:)

Przedwczoraj zrobiłam sobie przerwę w robieniu Skalpela, ale dietę trzymałam, poza jednym małym grzeszkiem w postaci babeczki z malinami, na szczęście malin było więcej niż kremu:) Mój mężczyzna przyniósł mi tą babeczkę do pracy z treścią na ustach, że on wie, że jest moim ambasadorem trzymania diety, ale w tym momencie mam sobie zrobić chociaż jedną przyjemność za cały tydzień walki:) No i uległam tej babeczce, która wyglądała mniej więcej tak:




Zjadłam ją co prawda w porze przekąski o godzinie 17 więc myślę, że jakoś się wyrównało, wszystkich zasad innych przestrzegałam:)


Wczoraj natomiast moja przyjaciółka broniła doktorat i spędziłyśmy cały dzień na uczelni, śniadanie było, przekąska w postaci banana była, ale przegięłam na uroczystym obiedzie;) Co prawda zjadłam gotowane ziemniaczki, warzywa i pierś z kurczaka bez panierki, ale wcześniej była zupka grzybowa, a potem ciastko i kawka....

Za karę jednak nie jadłam nic więcej w tym dniu:) No, ale piłam i to dużo, bo trzeba było opić przecież te wysiłki naszej Pani dr!!! I w ten oto sposób zrobiłyśmy sobie babski wieczór z dużą dozą uśmiechu, radości i ploteczek;) Jak to trzy baby po alkoholu:)

O Skalpelu nie było raczej mowy, chociaż miałam go zacząć wczoraj, no ale, że spontanicznie zorganizowałyśmy imprezkę to nie wróciłam na noc do domu... Ten dzień zaliczam do wyjątkowych i szczególnych więc nie mam za bardzo wyrzutów sumienia:) W końcu nie codziennie dzieją się takie ważne rzeczy:) Dzisiaj się zregeneruję:) No to do ćwiczeń:




2 września 2013 , Komentarze (3)

Ostatnio zaskakuję sama siebie. Nie wiem co prawda jak długo potrwa ten stan, ale mam nadzieję, że dłużej niż zwykle.

Dzisiaj do Skalpela dorzuciłam 10 minut na boczki z Tiffany i o dziwo dałam radę:)

Jutro chyba zrobię sobie małą przerwę...


Bilans dnia:
1. godz. 10:30, śniadanie, dwa wafelki ryżowe z żółtym serem, pomidorem, ogórkiem konserwowym i papryką
2. godz. 14:00, obiad, zupka chińska z warzywami z wczoraj
3. godz. 17:00, przekąska, szklanka kefiru, banan
4. godz. 20:00, kolacja, kromka chleba razowego z chudym serkiem i pomidorem, dwa plasterki arbuza:)


A poza tym przestrzegałam wszystkich zasad, dzisiaj jednak trochę mało wody wypiłam, muszę się poprawić i zmuszać do picia wody:)

Już się nie mogę doczekać dnia pomiarów:) Jestem bardzo ciekawa co tam wskaże waga i miara:)

A tu coś dla Was:






1 września 2013 , Komentarze (3)

Następny dzień do przodu...
Była to trochę leniwa niedziela, ale takiej było mi trzeba;)


Bilans dnia:
1. 10:00 śniadanie, naleśnik (60 g) z jogurtem naturalnym i borówkami
2. 14:00 obiad, zupka chińska z warzywami gotowana na wywarze z kurczaka
3. 17:00 racuchy- 4 małe sztuki smażone bez oleju
4. 20:00 sałatka z pomidorów, papryki, cebuli, 30 g serka feta, do tego dwa kruche chlebki

Poza tym:
1. Piłam dużo wody
2. Nie używałam tłuszczu do smażenia
3. Zaliczyłam Skalpel (już piąty:) )
4. Nie używałam cukru
5. Nie jadłam słodyczy

Weekend mija, zaczyna się kolejny tydzień wyrzeczeń...
Byle dotrwać do piątku:)