Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem osobą pozytywnie nastawioną do świata i ludzi, bardzo lubię jeść i gotować co niestety nie ułatwia mi sprawy w trzymaniu wagi. Przez ostatnie dwa lata przytyłam prawie 10 kg (przez siedzący tryb życia i brak aktywności fizycznej). Chociaż jeszcze nie mam nadwagi nie podoba mi się ciało w jakim się znajduję i chcę wrócić do dawnej formy.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 12686
Komentarzy: 170
Założony: 26 sierpnia 2013
Ostatni wpis: 16 stycznia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kisielek27

kobieta, 39 lat, Poznań

169 cm, 66.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: 58

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 października 2013 , Skomentuj

Już tydzień nie robię nic i sobie odpuszczam, chcę wrócić na dobre tory, ale cały czas mi coś przeszkadza, albo praca, albo wyjazd, albo zmęczenie. Byliśmy teraz u "teściów" cztery dni.
U nich jedyną rzeczą to jest tylko jedzenie, non stop, przesadliwie przepełnione lodówki, dużo mięsa, za dużo... Teściowa bardzo dobrze gotuje, dlatego było jeszcze trudniej trzymać dietę, a do tego mieliśmy sprawy do załatwienia i wracaliśmy bardzo głodni, no i oczywiście jak dwie osoby mówią Ci non stop, jedz, jedz, to nie można się opanować. Oni nie rozumieją pojęcia dieta, jak nie zjesz to się obrażą. Jestem zła na ten wyjazd, na siebie, na brak silnej woli... I jak już sobie odpuszczę to potem mówię sobie: "Ach co tam,  jutro zacznę ćwiczyć i będzie dobrze i myk cukierek do ust"...i te ich jedzenie o 22... w domu bym nie zjadła, ale wiadomo, że u kogoś jest się uzależnionym, kiedy jest się gościem.

I tym pięknym sposobem wszystko co wypracowałam powoli się sypie.
1,5 kg do przodu... :(

Znowu jest mi z tym źle, znów nie czuję się dobrze i wkurzam się na siebie, że znowu wszystko zaczyna mi latać na ciele. Gdzie się podziały te lata kiedy można było jeść wszystko i spalić kalorie na dworze, w ogóle o tym nie myśląc. Masakra, a teraz za każdym razem jak zjem mam wyrzuty sumienia i spada moje poczucie wartości...Tracę nadzieję, że kiedykolwiek jeszcze będę szczupła.



No nic powodzonka dziewczyny:)

7 października 2013 , Komentarze (2)

No i tak jak myślałam troszkę dopadło mnie przeziębienie, do tego jestem przed okresem i chce mi się podjadać, nie mam nastroju, bo na dworze ponuro, boli mnie głowa i czuję się zmęczona... Mam nadzieję, że mi się poprawi, bo naprawdę już przeginam i za bardzo sobie odpuszczam. Nie chcę jednak wymiękać, więc piszę tutaj cokolwiek, żeby pamiętać, że mam swoje plany, że chcę tu wrócić i dalej dążyć do mojego celu:)

Daję znać o sobie tylko, że jestem i mimo małej aktywności wrócę:)
Ale ostatnio naprawdę jakaś depresja jesienna.

Dobija mnie również fakt, że tak wiele trzeba, żeby schudnąć, a wystarczy parę dni delikatnego odpuszczenia i znowu to samo, ja już mam 1 kg na plusie:(

Jakaś masakra, ale się nie poddam...nie mogę i nie chcę:)

4 października 2013 , Komentarze (1)

Żebym nie była gołosłowna Skalpel zaliczony:)

Powiem szczerze, że to co przeżyłam podczas robienia Skalpela, po 6-dniowej przerwie przeszło moje najśmielsze oczekiwania.... Nie wiem czy to przesilenie jesienne czy ta przerwa, ale po pierwszej części miałam ochotę skończyć. Miałam zadyszkę i kręciło mi się w głowie. Robiłam Skalpel cały miesiąc (łącznie 20 razy), myślałam, że przerwa 6 dniowa nie będzie taka straszna, a tu naprawdę załamka... Jakbym zaczynała od nowa... być może  jest to spowodowane naprawdę ciężkim tygodniem i zmęczeniem, bo w sumie zrobiłam wszystkie ćwiczenia, ale czułam naprawdę,  że chwilami wymiękam...

Ostatnio coraz częściej myślę również nad rzuceniem mojego nałogu tytoniowego...
Być może te papierosy mnie tak wykańczają....nie palę dużo, ale jednak....


No nic, teraz tylko przetrwać następny miesiąc:)

Buziaki

4 października 2013 , Skomentuj

Dobra, koniec z opierdzielaniem się (żeby nie powiedzieć gorzej:) ).

Dzisiaj trzeba już naprawdę wrócić na dobre tory, nie po to ćwiczyłam tyle czasu, żeby się teraz poddać:)

Na ten miesiąc następne 20 dni Skalpela:)

I koniec z grzeszkami- a mianowicie, moje ostatnie trzy dni grzechów:

-kanapki z szynką i majonezem
-kanapki z wędzonym łososiem i chrzanem
-jajecznica z kurkami
-ptyś z kremem
-danie chińskie z cielęciną

Masakra:) wszystko oczywiście w normalnych porach, ale i tak przegięłam:))))


Życzę dalszych sukcesów w realizacji celów:)

1 października 2013 , Komentarze (2)

Ostatnie trzy dni były bardzo aktywne, w sobotę całodzienne sprzątanie, w niedzielę porządki na działce, a wczoraj spędziłam cały dzień w pracy. Na ćwiczenia nie miałam naprawdę siły i byłam wykończona, do tego wszystkiego dopiero dzisiaj przeszły mi zakwasy po Kilerze, moje łydki wreszcie są normalne:)

Postaram się dzisiaj wreszcie ogarnąć, trzeba zrobić jakiś Skalpel:)

Waga trzyma się dobrze, wczoraj troszkę spadło, a mianowicie waga pokazała
64,4 kg. Podejrzewam, że dzisiaj znowu będzie 64,8, bo wczoraj pozwoliłam sobie na kanapki z szynką i majonezem, byłam naprawdę głodna... nie miałam za bardzo nastroju i pozwoliłam sobie na chwilę słabości z krówką i merci:)

No, ale nic nie poddaję się...

Miłego dnia życzę:)



 

28 września 2013 , Komentarze (3)

Tak, tak... zakwasy po wczorajszym są i to niemałe:)

Szczególnie bolą łydki i ramiona, ale mimo to przepełnia mnie tyle radości, że wczoraj dałam radę zrobić coś co wydawało mi się niemożliwością;)

Wczoraj moja mamusia kupiła mi płytę DVD z nowym programem treningowym TOTAL FITNESS, cieszę się, że ją mam:) Mam kolejne wyzwanie:)




Przyznam, że Skalpel może się troszkę znudzić, chociaż bardzo lubię ten rodzaj takich powolnych, wyciszających ćwiczeń. Dałam jednak radę zrobić coś o wiele trudniejszego i teraz wiem, że nie muszę się ograniczać do jednego rodzaju ćwiczeń:)

 
Wczoraj pierwszy raz ktoś stwierdził, że wyszczuplałam, a mianowicie był to mój kolega, który ujął to dokładnie słowami: "Kisiel chyba się troszkę wstąpiłaś". Naprawdę był to świetny komplement i byłam z siebie bardzo dumna:) Mój pierwszy mały sukces:)



Właśnie jestem po obiadku i muszę podzielić się moim pomysłem na danie, które bardzo mi smakowało, być może będzie to pomysł również dla Was:

40 g makaronu świderki (miałam kolorowy, ale może być tez zwykły)
łyżka masła
1 mała lub średnia cebula
pół cukinii
dwie średnie pieczarki
słoiczek szparagów konserwowych
2 łyżki jogurtu naturalnego
sól, pieprz, świeży tymianek, pietruszka

Makaron gotujemy (wiadomo:) ), następnie na maśle szklimy cebulkę, w połowie wrzucamy cukinię, następnie pieczarki, a na końcu szparagi, dodajemy ugotowany makaron, przyprawiamy. Jeśli ktoś lubi dodaje jogurt, śmietanę lub serek mascarpone;) Danie ma około 300 do 325 kalorii (według tabeli kalorii, z której zawsze korzystam). Jeśli lubicie warzywa to powinno naprawdę Wam smakować, ja jestem zachwycona:)  Żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia, może następnym razem:)








 


27 września 2013 , Komentarze (2)

Właśnie zrobiłam Kilera... całego:)

Już pół godziny dochodzę do siebie i już wiem czemu Kiler jest Kilerem....

Nie wierzę, że dałam radę. Chciałam się poddać po 15 minutach, ale dotrwałam do końca.

Zaliczam to do 20-stego ćwiczenia z Ewą Chodakowską w mojej karierze:)
Cały miesiąc za mną i nie wymiękłam;) Czapki z głów:) Jestem z siebie dumna:)



Niestety nie do końca dałam radę zrealizować swoje cele. Waga stoi w miejscu, nic nie drgnęło... 64,8 kg. Nie wiem dlaczego... nie zrobiłam też jednego orbiego, ale nadrobię jutro. Poza tym dzisiaj rozpoczynam kolejny miesiąc, nadal mam dużo motywacji, zwłaszcza, że naprawdę widać efekty:) Ciało się umięśniło, cellulitis zredukował w pewnych partiach, szczególnie na udach, brzuch jest mniejszy i widać jakieś zaczątki mięśni... Myślę, że za miesiąc efekt będzie lepszy, muszę połączyć jeszcze działania z intensywnymi ćwiczeniami cardio, żeby zredukować tkankę tłuszczową.

Diety się trzymam, nadal nie słodzę, nie jem słodyczy, piję wodę i herbatki. Jeszcze troszkę metabolizm szwankuje, ale myślę, że też zacznie się w końcu normować. Być może to też jest powodem braku postępów wagowych, a może po prostu mięśnie ważą więcej niż tłuszcz;)

Cudowne jest to, że z lekkością wchodzę w spodnie, które już mnie opinały. Teraz następnym celem jest wejście w spodnie sprzed trzech lat, które leżą i czekają w kartonie zwanym "za małe"... Mam nadzieję, że sen 60 kg się wreszcie spełni i wrócę do dawnej formy. Nie zamierzam się poddawać;)

Wy też się nie poddawajcie:)
Warto zrobić coś dla siebie!!!













 

26 września 2013 , Skomentuj

Jutro ważenie, staram się przestrzegać diety, ćwiczę, jem regularnie,  ale jakoś chwilowo waga w dół nie idzie:(

Mam jednak nadzieję, że to to tylko chwilowe załamanie i nie mam zamiaru się poddawać. Wiem, że to długi proces.

Jeśli chodzi o realizację moich celów to dzisiaj 19 Skalpel. Powiem szczerze, że to pierwszy Skalpel, który poszedł mi troszkę lżej niż zwykle:) Jutro będzie już 20:) Cieszę się bardzo i zamierzam w ten sposób przejść kolejny miesiąc... Dzisiaj mija miesiąc od rozpoczęcia mojej walki i jestem z siebie dumna:)

Dzisiejszy jadłospis:

1. śniadanie 10:00 szklanka mleka, muesli, banan
2. obiad 14:00 barszcz ukraiński, niezabielany
3. kolacja 17:30 trzy kromki chlebka Wasa z pastą z tuńczyka (pół puszki tuńczyka, łyżka jogurt naturalnego, łyżeczka majonezu)
4. Przekąska 20:00, dwa jabłka


Oprócz tego była dzisiaj jedna kawa z mlekiem, dwie herbatki i woda;)

A na jutro przygotowałam na obiadek paprykę faszerowaną mielonym z indyka, pieczarkami, cebulką, świeżą pietruszką i ryżem:) Już się nie mogę doczekać obiadku:)



Ostatnio oglądałam zdjęcia sprzed 3 lat, naprawdę nie zdawałam sobie sprawy kiedy zaczęłam tyć. Przez wiele lat miałam stałą wagę, nigdy niczego sobie nie odmawiałam, jadłam wszystko, słodziłam i nie myślałam o tym, że trzeba się ograniczać, nie uprawiałam też sportu, ale musiałam biegać na uczelnię, dużo się uczyłam i jakoś te kalorie się spalały. A tu nagle taki zonk i prawie 10 kg w dwa lata.
Zdałam sobie sprawę, że czas beztroski minął i trzeba wziąć się za siebie. Już nic samo nie przyjdzie. Nadszedł dla mnie czas racjonalnego jedzenia i zdrowego trybu życia....:)






 

24 września 2013 , Skomentuj

Kolejne dwa dni zaliczone:)

Wczoraj dałam radę zrobić 18 Skalpel. Do mojego celu tego tygodnia brakuje mi już tylko zrobić go dwa  razy:) Dzisiaj dla odmiany pojechałam na orbim 45 minut, ale jakoś mi ciężko szło,zgrzałam się i spociłam, ale dałam radę:) Dodatkowo założyłam dzisiaj te specjalnie spodenki przy których spala się więcej kalorii i miałam tak mokre majtki, że nawet nie sądziłam, że człowiek tak się może spocić...
Po 45 minutach marzyłam tylko, żeby je zdjąć...

Wczoraj do snu oglądałam sobie jak ćwiczyć Kilera, ale stwierdzam, że na razie sobie tylko popatrzę:) Jeszcze jakieś dwa miesiące poćwiczę Skalpel i Skalpel II, a potem może wezmę się za coś bardziej hardcorowego... Na dzień dzisiejszy jeszcze nie jestem takim kozakiem:)

Dzisiejszy dzień diety wyglądał następująco:
1. 10:00 śniadanie, kromka chleba razowego z nutellą, do tego szklanka mleka
2. 13:00 przekąska, sałatka warzywna (niestety z majonezem), ale zjadłam niedużo:)
3. 16:00 obiad, krem kalafiorowy, gotowany kalafior i gotowana fasolka szparagowa
4. 18:30 kolacja, sałatka(pół pomidora, papryka, cebula, tuńczyk, twaróg, sól, pieprz)
5. 20:30 przekąska po ćwiczeniach, banan:)




No i tak to wyglądało, staram się pić wodę, ale jakoś nie odczuwam takiej potrzeby i robię to na siłę. Nigdy dużo nie piłam napojów w ciągu dnia, więc picie wody to dla mnie zmuszanie się cholernie... i niestety zapominam o tym.... Macie może pomysł jak wyrobić sobie taki nawyk??? Wiem, że trzeba pić, bo chcę mieć także lepszy metabolizm....ale nie umiem...

Pozdrawiam wszystkich:)







22 września 2013 , Komentarze (5)

Lubię takie leniwe weekendy:)

Wreszcie można odpocząć... Ostatnie tygodnie każda sobota i  niedziela były zajęte, czas wreszcie odetchnąć;) nawet od znajomych. Po prostu posiedzieć w domku, oglądać telewizję, posprzątać, ugotować coś... Tego mi było trzeba.

Wczoraj odkurzyłam orbiego;) Przejechałam 45 minut i czułam się świetnie. Postaram się jeździć 3 razy w tygodniu, żeby spalić troszkę więcej tłuszczyku, no i oczywiście Skalpel;) Dzisiaj już zaliczony, nr 17:) zrobiłam sobie dwa dni przerwy, nie zawsze mi się chce!!! Dzisiaj na przykład kompletnie mi się nie chciało, zmusiłam się naprawdę... ale było warto, od razu czuję się lepiej i jestem z siebie dumna;)

Muszę iść teraz coś zjeść, jakiś obiadek:)

Staram się trzymać dietę, ale nie podchodzę do niej restrykcyjnie, nie słodzę, jem regularnie i piję wodę, nie jem fast foodów, anie słodyczy, za to zamieniłam czekoladę na śliwki, jabłka, pomarańcze, gruszki itd... Patrzę na kalorie i staram się jeść połowę:) Następny krok 64 kg... Cały tydzień przede mną...

W tym tygodniu moje cele to:

1.) osiągnąć 64 kg
2.) zrobić 20 Skalpel
3.) przestrzegać diety
4.) do piątku dwa razu jechać na orbim


No to zobaczymy jak mi to wyjdzie;)





Powodzonka wszystkim walczącym o lepszą wersję samego siebie:)