Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Obecna Obecna sylwetka

O mnie

Kobieta. Mądra, Piękna. Inteligentna. A co! Sobie komplementów nie będę żałować. Kocham smoki i ostatnio zaczynam się rozglądać za jakimś, Najlepiej czerwonym, bo ładniejszego koloru nie znam. Pozwalam zmianom, aby się działy.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 81963
Komentarzy: 730
Założony: 22 lipca 2006
Ostatni wpis: 3 stycznia 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
ognisko

kobieta, 51 lat, Bochny

162 cm, 85.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 września 2006 , Komentarze (1)

Na razie wagę elektroniczną diabli wzięli. No może nie diabli bo to tylko efekt sprzątania mężczyzny w domu. Zaginęła gdzieś podkładka pod nóżkę, a bez niej waga mówić nie chce. Trudno na razie motyl sobie odpocznie. Też mu się należy urlop. Ale za to moja ukochana sprężynówka pokazuje wartości wspaniałe. Jak się napatrzę, to uwierzę w te 74 kg, a wiadomo, ze później już z górki.

Dziś byłam w „stolycy”. Sprawy służbowe. Ciekawe, ze na wyjazdach człowiek jest zawsze głodniejszy niż zwykle.

Dwa tygodnie czekałam na tą chwilę. Ile rzeczy zjadłam w myślach, ile przepisów przewertowałam. Skończyło się na kawałku sernika z rodzynkami i czekoladą na wierzchu. A do tego fundator w trosce o moją linie zjadł ponad połowę. Ale liczy się sam efekt i ta chwila między przyniesieniem przez kelnerkę, a pierwszym kęsem. Nauczyłam się rozkoszować tym co jem.

Miałam w planach basen, ale jak tylko wróciłam czekali moi grzybiarze. Trudno chlor poczeka. A póki jest pogoda i grzyby codzienna porcja ruchu odbywa się w lesie. No bo i spacer wolniutki w poszukiwaniu „braciszków”i marsz jak nic nie widać i skłony, bo a nóż widelec coś pod tą górką jest i przysiady no bo jest.

Dziś jadłam

- 5 kromek razowego chleba z masłem i żółtym serem

-2 ogórki

- 3 pomidory

- 7 pierogów ruskich bez sosu

- 2 kefiry po 400 ml

- 2 szklanki herbaty czerwonej

- 1 szklanka herbaty czarnej

- 0,5 kawałka sernika z czekoladą

No i oczywiście wypiłam 1,5 litra wody

10 września 2006 , Komentarze (6)

Nie kilogramów, ani dni, ale osób, które odwiedziły mój pamiętnik. To wspaniałe uczucie, że ktoś czyta moje wrażenie z ważenia. Ale mi się rymnęło. A do tego jak mobilizuje. No bo jak mam zjeść jakąś zakazaną rzecz to, myślę, cholrecia jak ja to napiszę. A w ogóle to łapie się na tym, ze często myślę, co będzie w dzisiejszym „odcinku” mojego pamiętnika.

Wczoraj byłam na biegach. Ja nie biegałam (no bo to cholerne kolano) ale taki ktoś do przynieść, wynieś zrób zdjęcia, napisz o biegu też bywa potrzebny. A poza tym to jest wspaniała metoda rehabilitacji duchowej. Człowiek czuje się potrzebny i nie ma czasu myśleć „dlaczego boli”

Dziś dla odmiany łaziłam po lesie – dwie godzinki, bo dłużej nie dało rady. Ale grzybki widzę jak tylko zamknę oczy.

Dzień wczorajszy upłynął spokojnie

- 2 kromki chleba razowego z masłem i żółtym serem

- pierogi z truskawkami

- 3 pomidory

- 1 jabłko

więcej nie jadłam, bo mnie nie było a i jeszcze 2 litry wody

Dziś było więcej

- 4 kromki chleba z masłem, żółtym serem

- 2 ogórki

- 4 pomidory

- grochówka

- ½ bułki białej ze śmietaną

- 2 jabłka

- grzyby solone (ugotowane) w ilościach sporych

- 2 herbaty czerwone

- 1 espresso

1 l. coli ligh

1,5 l. wody

8 września 2006 , Komentarze (1)

Właśnie dziś powoli mija dzień marzyciela. To najlepsza okazja aby wykrzyczeć światu choć kilka pragnień.

Po pierwsze – przebiec jeszcze może nie maraton, ale jakiś bieg 10 km (na razie mało realne, ale jak marzenia to marzenia)

Po drugie abym mogła pracować tak jak pracuje, ale za większe pieniądze (też w realnych mało)

Po trzecie abym wreszcie pokonała lęk przed wodą (pływać się nauczyłam, ale ciągle się boje. Taki dziwne. Ale marzenie bardziej realne niż dwa poprzednie)

Po czwarte abym znalazła drugiego kogoś (realne jak nie wiem co)

Po piąte, aby kolano wyło rzadziej (skuteczność powiedzmy 30%)

Po szóste aby śnieg spadł tej zimy, bo potrzebny mi jest na narty biegowe (w ty wypadku mam nadzieję, ze duża możliwość spełnienia)

Po siódme aby moi najbliżsi cieszyli się dobrym zdrowiem

Po ósme, abym w końcu zdecydowała się z jakiej dziedziny chcę dostać tego Nobla

Po dziewiąte – to jest marzenie o którym nie chcę pisać, ani mówić. Ale bardzo mi na nim zależy

Dziesiątkę zamyka rozmiar 38. Jak szaleć to szaleć.

Oczywiście to tylko mały ułamek tego, czego bym chciała. Ale na pierwszy dzień marzyciela wystarczy.

Jedzonko dziś

4 kromki razowca z masłem i żółtym serem

makaron z jajkiem

1 gruszka

1 jabłko

0,7 kg śliwek

borówka

maliny

1 kefir 400 ml

1 danio waniliowe

1 fantazja wiśniowa

0,5 pomidorów żółtych (pycha)

0,5 kg ogórków

1 szklanka herbaty czerwonej

1 szklanka herbaty limonkowo-cytrynowej

1,5 litra wody

2000 kroków, bo boli

7 września 2006 , Komentarze (3)

Siebie, ludzi, życie i przede wszystkim dary, jakie otrzymuję od losu

Choćby to, że dwa dni pod rząd byłam na grzybach. Uwielbiam łazić po lesie i zbierać grzybki. Jak są to mogę tak godzinami. Euforia powoduje, ze nic nie boli, chce się tylko więcej, więcej i więcej. Dziś znalazłam 197 sztuk. Kolano poczułam dopiero w domu. Ale musiałam iść jeszcze na zajęcia, basen. Także maść tabletka i w drogę. Ale po koniec zajęć jak poszłam pływać (dla odmiany grzbietem, bo podobno lepiej wzmacnia mięśnie brzucha) kolano zaczęło delikatnie piszczeć, potem krzyczeć, a pod drzwiami domu wyć. I tak nie żałuję, bo rozdział siedzieć na d..., bo będzie bolało już przerabiałam. Im więcej się człowiek nad sobą lituje tym bardziej jest nieszczęśliwy.

Przełomem w moim życiu było chodzenie na rehabilitacje po operacji. Wtedy zobaczyłam, ile mam szczęścia. Mam dwie nogi, ręce, mogę się ruszać. Banalne. Ale wyobraźmy sobie życie bez kończyn, albo gdy skazani na łóżko.

Kończę bo się „rozfilozofowam”.

Trochę mi się zwaliło na głowę i nie miałam czasu zapisywać, co jadłam. Odstępstw w każdym razie nie było.

 

5 września 2006 , Komentarze (1)

Wczoraj byłam na basenie. Pływało się fantastycznie. Tym bardziej, ze nie wszyscy przyzwyczaili się do zmian godzin i właściwie miałam basen tylko dla siebie. Ale luksus nie? Stwierdzam, że ciągle mam alergię na chlor. A za każdym razem jak idę to mam nadzieję, ze dziś już nie. Kiedyś wyjdę z basenu i nie będę ani kichała, ani miała kataru. To będzie wtedy pewnie, kiedy zaczną wodę ozonować. Co tam, 100 chusteczek kosztuje raptem coś koło 4 złotych. Jeszcze przeżyję.

Dziś przyszłam na zakupy. 17,5 kg (owoców i warzyw) przytachałam i to pod schody. Wcale się nie dziwie, ze te moje kolano strajkuje. Przy takim przeciążeniu. (teraz już te 3,5 kg mniej) ma prawo, czasem zaznaczam czasem ponarzekać. A swoją drogą ile człowiek potrafi zjeść. Acha te zakupy to na 4 osobową rodzinę. Żeby nie było, że tylko dla mnie. W moim miasteczku dwa razy w tygodniu odbywa się tzw. rynek. Pewnie, ze można kupić owoce w marketach, ale to nie to.

Na północnym Mazowszu (to jest u mnie) wieje od kilku dni. Halnemu znudziły się góry czy jak?. Ale dzięki temu zaczynam doceniać te moje kilogramiki. Przynajmniej spokojnie mogę chodzić. Jeszcze z drogi mnie nie zwala.

Podsumowanie dnia wczorajszego

Woda – 1,5 litra

Basen – 2 km kraulem

Chodzenie – 7.000 kroków (bo zapomniałam kluczy do biura i musiałam się wracać)

Jedzenie

2 kromki chleba razowego z masłem, twarogiem i solą

4 pomidorki

3 małosolne

1,5 sztuki banana

0,5 kg śliwek

1 talerz grzybowej

kluski z twarogiem

1 kefir 400 ml

garść winogron

2 herbaty czerwone

1 herbata cytrynowo-limonkowa

1 espresso z mlekiem

07 l coca coli light

 

4 września 2006 , Komentarze (2)

Podsumowanie czas zacząć. Schudłam -3.40 kg!!! To więcej o całe 1.400 gram niż planowałam. Dieta jakoś się trzymam tego mniej jedzenia. Choć zdarza się, ze jem po 19. Szczególnie jak wracam z basenu. Ale to już moja siła wyższa. W każdym razie staram się, aby były to owoce, warzywa względnie nabiał. Wody wypijam średnio 2 litry dziennie. Odruch sobie wyrobiłam, ze jak siedzę przy komputerze to piję i jakoś zleci. Ruch – chodzenie staram się wyrabiać normę 5000 kroków. No chyba, że kolano wyje. Basen – 6 km tygodniowo nie zawsze wychodzi, bo to trzy wyjścia na basen, a muszę jeszcze doliczyć jedno z grupą, co dla osoby uczulonej na chlor jest chyba zbyt dużym wyzwaniem. Ale postaram się być we wrześniu te dwa, trzy razy w tygodniu na basenie. I ze słodyczami daję sobie radę, choć przez cały tydzień obmyślam, co sobie zafunduje. To myślenie jest dużo przyjemniejsze niż samo jedzenie.

Stwierdzam z całą mocą mojego jestestwa, że jestem z siebie bardzo zadowolona i z czystym sumieniem mogą powiedzieć, że odchudzania zaczyna sprawiać mi przyjemność. Czego Wam i sobie w przyszłości życzę.

Jedzonko niedzielne

1 talerz musli z mlekiem

3 kromki chleba razowego z masłem, żółtym serem, twarogiem

kalafior z jajkiem i groszkiem i sosem musztardowym

0,7 kg śliwek

3 pomidory

4 ogórki

5 malosolnych

borówka

maliny

zsiadłe mleko

3 szklanki herbaty czerwonej

1 espresso z mlekiem

3 litry wody

3 września 2006 , Komentarze (3)

Słabo, bo słabo, ale zawsze. Oczywiście łażenia prawie zero, o basenie to już nie wspomnę. Ale powoli się poprawia. Poza tym jutro mam masę spraw do załatwienia, więc musi przestać (kolano oczywiście) się wygłupiać. Dzięki za wszystkie pocieszające wpisy. Ból jest do wytrzymania, bo jak nie to się umiera (to nie ja – stoicy). Ale strasznie irytują mnie ograniczenia z tego powodu. Kiedy człowiek jest zdrowy to marzy mu się, aby tak kilka dni w łóżeczku. Ale z życzeniami to ostrożnie, bo bogowie przeważnie dziwne wyczucie czasu, a ich inwencji twórczej to lepiej nie wspominać.

Wczorajsze życie

Woda -2 litry (chociaż jedno)

Chodzenie – jak było 200 kroków to wszystko

Jedzenie

- 6 kromek razowego chleba z masłem żółtym serem lub twarożkiem ziołowym (mamusia zrobiła, a wiadomo, ze wtedy lepiej smakuje)

- 2 pomidory

- 3 małosolne

- 0,5 śliwek

- 1 kefir 400 ml

- 1 zsiadłe mleko

- ½ talerza zupy

3 szklanki herbaty czerwonej (pyszna z wanilią)

1 espresso z mlekiem

 

2 września 2006 , Komentarze (8)

Pogoda się poprawiła słoneczko świeciło, cieplutko, a ja leżę i użalam się nad sobą. Dlaczego do cholery ja? To piekielne kolano daje mi się tak we znaki, ze mam ochotę łazić po ścianach. Co tam mówić o ćwiczeniach, pływaniu jak do łazienki ledwo się dowlokę. Dziewczyny zazdroszczę Wam. Nawet nie wiecie ile macie szczęścia mogąc normalnie chodzić. Dobra, ale dość marudzenia. Jutro będzie jeszcze „fajniej”. Więc ponarzekam bardziej ale jutro.

Wczoraj

Chodziłam ,z a dużo

Piłam normalnie – 2 litry

Jadłam spokojnie

3 kromki razowego ( 2 z żółtym serem, 1 z twarożkiem ziołowym0

2 tosty z dżemem

1 talerz zupy cukiniowej

kasza z grzybami i porem

jabłka gotowane z budyniem

0,5 kg śliwek

2 jabłka

1 gruszka

3 pomidory

2 ogórki

maliny

borówki

1 espresso z mlekiem

2 czerwonej herbaty

grzyby (mieszane, leśne) gotowane, z solą bo przywieźli a ja uwielbiam

1 września 2006 , Komentarze (4)

Dziś oficjalnie pożegnałam otyłość. BMI wskazało 29,72. Więcej witaj kochana nadwago. Koniec z zagrożeniem zdrowia. A zaczęło się całkiem niewinnie. Rankiem waga wskazała równe 79 kg (0,30 kg mniej niż wczoraj). A potem pozałatwiałam masę spraw polatałam po urzędach przyszłam do domu i ........... 78,60. I nic to, ze kolano wyje do księżyca i na razie jestem uziemiona. Moja górka, z której patrzę na świat wzrosła co najmniej o 200 metrów.

Czwartek

2 literki wody

8000 kroków

1 km kraula, ale mi się nie chciało. A do tego alergia na chlor się utrzymuje

jedzonko

4 kromki razowego z masełkiem i żółtym serem

1 kg śliwek • co najmniej po podjadałam jak wyjmowałam pestki przed ich zamrożeniem (śliwek a nie pestek oczywiście)

1 kefir -400 g

1 jogurt • 400 g z 2 łyżeczkami otrąb (ledwo zjadłam)

1 talerz zupy z cukini

0,5 kg ogórków

3 pomidory

2 jabłka

1 gruszka

2 szklanki herbaty czerwonej

a i 5 grzybków gotowanych, z solą (pychota)

31 sierpnia 2006 , Komentarze (1)

Choć dziś ktoś wywiózł ze dwie taczki ziemi. Czuję, ze zaraz padnę, więc szybko. Znalazłam dziś przelicznik dziennego zużycia kalorii wg którego osoba w moim (jakże młodym wieku) i mojej (jakże coraz piękniejszej wadze) dziennie potrzebuje 1564 kalorie, pod warunkiem, ze 24 godziny na dobę leży w łóżku. Trudno powiedzieć, ze ja leżę, raczej ciągle gdzieś gonie, więc dla średnio aktywnego osobnika jak ja potrzeba 2659 kalorii. Czy to nie brzmi wspaniale???

Spowiedź za środę

Łaziłam mimo iż lał deszcz– 5000 kroków

Wodę piłam – ponad 2 litry

Basen widziałam z daleka

Jedzonko jadłam

5 kromek razowego z masełkiem i żółtym serem

1 danio jagodowe (bo dobrze na oczy robi)

1 kefir 400 g

4 pomidory

kalafior z pieczarkami i porem

0,5 kg śliwek ( może trochę więcej)

1 zsiadłe mleko

1 herbata czarna

2 herbaty czerwone

Więcej nie zdążyłam bo spałam po południu