Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Obecna Obecna sylwetka

O mnie

Kobieta. Mądra, Piękna. Inteligentna. A co! Sobie komplementów nie będę żałować. Kocham smoki i ostatnio zaczynam się rozglądać za jakimś, Najlepiej czerwonym, bo ładniejszego koloru nie znam. Pozwalam zmianom, aby się działy.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 81963
Komentarzy: 730
Założony: 22 lipca 2006
Ostatni wpis: 3 stycznia 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
ognisko

kobieta, 51 lat, Bochny

162 cm, 85.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 października 2006 , Komentarze (5)

Dziewczyny dzięki za wpisy a przede wszystkim pozytywną energię. Pomogło. Dziś było już lepiej. Dlaczego lepiej? Bo zaczął marudzić i dyrygować wszystkimi a to u większości mężczyzn oznaka tego lepiej. Oczywiście czeka go jeszcze długie chorowanie, ból i później rehabilitacja. Ale jak zaczął mnie poganiać, a do tego lista zaleceń tego, co powinnam zrobić osiągnęła wymiar A4 to wrócił mi uśmiech. Kurcze uwielbiam jak mogę się z droczyć, narzekać na nadmiar obowiązków a do tego jak krzyczy na mnie „znów ja staruszek muszę pamiętać, gdzie tu w dzisiejszych czasach można liczyć na młodzież”.

Dziś znów mieliśmy biegi. Organizatorzy zapewnili atrakcje dodatkowe. Wicher, deszcz i burzę z piorunami. Koszulki wszyscy mieli jednakowo mokre. Ale moi dobiegli w komplecie, i kilkakrotnie stawali na podium.

Dalej bawię się w odchudzanie, ale nie wyrabiam się z pisaniem, co jem. Staram się racjonalnie. Jak tylko wszystko wyjdzie na prostą wrócę do spisywania.

Jeszcze raz dzięki

30 września 2006 , Komentarze (6)

Mam ochotę położyć się i zasnąć jak niedźwiedź. Obudzić się jak będzie po wszystkim. Trochę dużo zwala mi się na głowę. Dziś miałam w planach spokojne spędzenie dnia wolnego. Ale plany są po to, aby życie mogło je korygować i to w brutalny sposób. Mój szef, trener, mentor miał wypadek. Na szczęście żyje. Uświadomiłam sobie jak wiele dla mnie znaczy. Nigdy nie wierzyłam w przyjaźni damską •męską bez seksu. Tak prędzej czy później większość takich par kończy. A do tego różnica wieku ponad 30 lat. Ale stereotypy się ni sprawdzają. Mam wspaniałego przyjaciela. Po prostu przyjaciela. Mam do Was prośbę, prześlijcie mu trochę dobrych myśli, żeby jak najszybciej doszedł do zdrowia. Podobno jak się skumuluje dużo dobrej energii wokół jakiejś osoby to ma ona większe szansę na powodzenie. Jak dacie radę to dobre myśli kierujcie do przyjaciela Ani w sierpeckim szpitalu. Dzięki.

Ach. Dziś po obfitym śniadaniu, bo wtedy miałam dostęp do wagi ważyłam 77,30 kg. Ciekawe ile przed?

27 września 2006 , Komentarze (2)

Bo nie widać mnie za stosu papierów. Jeszcze trochę i wszystko wróci do normy, Tzn. będę miała czas zadręczać Was moimi przemyśleniami i jadłospisem. Teraz pilnuję się z jedzeniem, ale przeziębienie i ta biurokracja odebrały mi ruch. Na szczęście wiem, że basenu nie wysadzili terroryści i jeśli dobrze pójdzie wznowię treningi już w przyszłym tygodniu. W listopadzie zamierzam bronić tytułu mistrzowskiego na 50 kraulem. To muszę się postarać wypaść lepiej niż w roku ubiegłym. Jak było w zeszłym roku jeszcze napiszę. A teraz uciekam zobaczyć co u Was słychać.

25 września 2006 , Komentarze (3)

Ale tytuł mi się wymyślił. Brzmi nieźle więc zostaje

Przez to ostatnie niedosypianie organizm mi się kompletnie rozregulował. Zamiast normalnych 8-10 godzin (ja uwielbiam spać) budzę się po sześciu, nawet wyspana, ale pod koniec dnia brakuje mi już werwy. A może to te piekielne przeziębienie.

Najbliższe dwa tygodnie to tygodnie rozliczeń. To chyba najgorsza rzecz, przy organizacji imprezy. Czasem mam wrażenie, ze urzędnicy specjalnie zawalają organizacje pozarządowe tonami niepotrzebnych nikomu świstków, aby te w końcu upadły i nie zawracały głowy jakimiś imprezami, turniejami tudzież pomysłami na zorganizowanie czasu wolnego innym.

Przeprasza trochę mnie poniosłam.

Wracam na przyjemniejsze tematy. Dieta ja ją zaczynam lubić. Ważę się po kilka, kilkanaście razy dziennie. Moja stara sprężynówka pokazuje coraz fajniejsze liczby. Jestem straszliwym egocentrykiem i jak patrzę na te cyferki, które jeszcze miesiąc temu były nieosiągalnym marzeniem to humorek mi się poprawia a moje ego to ma już co najmniej 10 metrów wzrostu. Ale co mu będę żałować. Nie przypuszczałam, że chudnięcie może być takie przyjemne. Fakt nie stawiam sobie jakiś wysokich poprzeczek. Ale nad małymi łatwiej przeskoczyć, a ja miewam lęk wysokości, więc jak spadać to z niskich wysokości. I zawsze dołki mniejsze. Jeszcze jedno jak zjadam ten raz w tygodniu coś słodkiego, to dnia następnego waga idzie w dół. Czyli organizm potrzebuje, aby od czasu do czasu dać mu kawałeczek czegoś dobrego.

Jedzonko dziś

4 kromki ciemnego chleba z pastą sojową

1 fantazja wiśniowa

0,5 fantazji z jabłkiem pieczonym i cynamonem

1 talerz ogórkowej

4 pomidory

3 małosolne

0,5 kg śliwek

2 nektarynki

1 jabłko

grzyby gotowane • sporo

2 szklanki herbaty czerwonej

1 szkl. herbaty limonkowo-cytrynowej

1 espresso z mlekiem

0,5 l coli ligh

2 l. wody

24 września 2006 , Komentarze (6)

Te wykrzykniki są niezbędne. Przeżyłam największą imprezę, jaką organizujemy. Biegową oczywiście. Jak zwykle była okropna nerwówka, bo cała masa rzeczy mogła nie wypalić. Na szczęście wszystko poszło w porządku i żyję, choć przeziębiłam się totalnie. Zawsze przed powtarzam nigdy więcej, ale potem ....... A co ja będę marudzić. Za rok po raz dziesiąty organizujemy sierpecki minimaratom, na który serdecznie Was zapraszam. Macie cały rok na treningu. Ale swoją drogą muszę zauważyć, że generalnie na wszystkich zawodach sportowych amatorów przewaga panów jest porażająca. Dlaczego my kobiety nie startujemy? Boimy się porażek, czy też uważamy, ze sport można uprawiać tylko we wczesnej młodości? Przecież nie chodzi o to, aby zaraz wygrywać, ale żeby w końcu ruszyć się z fotela, sprzed telewizora, komputera i iść na spacer, marsz, basen czy nawet zagrać w warcaby. W biegach jest tak, ze jest 6-8 kategorii mężczyzn ( biegają nawet 80-latkowie) i 1-4 kategorie kobiet, bo dla kilku startujących zawodniczek nie warto organizować osobnych kategorii. Jeżeli walczyliśmy równouprawnienie to korzystajmy z przywilejów.

Co do wagi schudłam 60 dag, z tym że moja waga nadal nie chce współpracować, a tyle mnie ważyłam po obiedzie u przyjaciela. Motylka przesuwam, a co mi tam.

Jadłam mniej więcej tak samo, ale w większym biegu i posiłki nie były tak rozłożone, a ja nie miałam czasu ich odnotować. Jutro powracam do normalności.

Pozdrawiam i uważajcie na siebie. Przeziębienia strasznie łażą po ludziach

17 września 2006 , Komentarze (12)

I ledwo na oczy patrzę ze zmęczenia. Było fantastycznie. Moja drużyna wywalczyła VII miejsce w sztafecie EKIDEN na 80 startujących zespołów!!! A w składzie mamy tylko amatorów. Cała szóstka chłopaków spisała się na medal. Oczywiście medale też były. Organizator zapewnił je dla wszystkich zespołów bez względu na miejsce. Nawet fajne. Kształt miały kawałka wyciętego tortu. Po złożeniu całej szóstki stanowią tort. Ciekawe, wszystko kojarzy mi się ostatnio ze słodyczami. Moi pokonali trasę w 2 godz. 46 min 42 sek. Kiedy my kończyliśmy bieg w wielu sztafetach wyruszała dopiero 5 zmiana. (acha bieg polegał na tym, że cała drużyna, a nie pojedyncza osoba pokonywała dystans maratonu i tak I zawodnik biegł 5 km, drugi 10, trzeci – 5, czwarty – 10, piąty – 5 i ostatni 7.195 m) Pętla miała 5 kilometrów, także mogliśmy podziwiać wszystkich biegaczy. Duże brawa otrzymała pani, która przewróciła się. Krew leciała jej po kolanie, a ona kulejąc szła do mety. No bo przecież nie mogła zawieść swojej drużyny. W sztafecie pobiegło także młode małżeństwo, które o 12 wzięło ślub, a o 14 było gotowe do wzięcia udziału w biegu. To się nazywają zapaleńcy.

Dziś biegli maratończycy. Wyobraźcie sobie ponad 2.500 osób, których jedynym pragnieniem jest pokonać dystans 42 km. To co dla jednych stanowi wynik mierny dla innych będzie życiówką. Najstarszy zawodnik miał 84 lata. I życzę każdemu, aby mając tyle lat przebiegł nawet nie maraton, ale choćby 10 km.

Mieliśmy tylko jedną zawodniczkę od nas. Przebiegła w 4 godz. 13 min.1 s. te 42 km. Dużo? Ale ona ma 51 lat i maratony biega od 4 lat. W swojej kategorii wiekowej była druga.

O tym co się przeżywa biegnąć nie napiszę, bo nigdy nie pobiegłam i moje szanse na to aby przebiec jeszcze jakikolwiek dystans oscylują w granicach zera. Ale jako kibic i organizator biegów stwierdzam, ze warto jeździć na biegi. Jeżeli biegacie rekreacyjnie i uważacie, ze wstyd to przełamcie się, a zyskacie nowych przyjaciół. Jeśli nie biegacie, a może to czynić to też spróbujcie. Radość, jaką daje zwycięstwo nad własna słabością, pokonanie trasy o 30 sek. szybciej niż jeszcze parę miesięcy temu nie da się niczym zastąpić. Kiedyś któryś z biegaczy powiedział, ze biegi uzależniają, jeszcze bardziej niż alkohol, ale on kocha to uzależnienie.

Życzę Wam znalezienia takiego rodzaju uzależnienia

 

15 września 2006 , Komentarze (3)

Nie wystartuję, no bo to cholerne kolano. Ale jadę z moją grupą biegaczy. Moja – jak to ładnie brzmi. Ale przyzwyczaiłam się do tej myśli. Skoro chodzę na ich treningi, zawody piszę o ich sukcesach to są trochę moi. Warszawski Festiwal Biegowy trwa trzy dni Zaczął się już dziś. Jutro pobiegnie sztafeta maratońska – 6 osobowe drużyny wśród nich ta moja, a w niedzielę maraton – też będą moi. Zapraszam wszystkich, którzy będą mieli czas na skwer I Dywizji w Warszawie oczywiście. Przyjdźcie pożyjcie atmosferą święta sportu. Porozmawiajcie z biegaczami. To wspaniali ludzie, biegają dla siebie. I to, że na mecie są na 1234 miejscu nie zmienia faktu, ze są szczęśliwi, ze udało im się pokonać dystans. Przypominają trochę nas odchudzających się. Ich cieszy każda minuta, sekunda szybciej tak jak nas każde deko mniej. Takie imprezy stanowią wspaniałą inspirację, motywację do szukania swojej dyscypliny sportu. Zero przemocy. Pełen regulamin na stronie www.maratonwarszawski.pl. Organizatorzy zapewniają atrakcje dodatkowe m.in. zabawy rekreacyjne dla dzieci.

O biegach mogłabym pisać godzinami. Niespełnione marzenia, powodują, ze chociaż tak próbuje się znaleźć.

Jeszcze raz zapraszam.

Dzisiejsze rozliczenie

- 4 kromki razowego chleba z masłem, żółtym serem, papryką

- pęczek rzodkiewki

- fantazja truskawkowa

- musli z mlekiem

- 0,5 kg pomidorów

- talerz pomidorówki z kluskami

- jogurt kremowy danon

- kefir -400 ml

- 1 kg śliwek

- 2 nektarynki

- 7 małosolnych

2 l wody

1 l coca coli ligh

2 szklanki herbaty czerwonej

1 szklanka herbaty z dzikie róży

1 espresso z mlekiem

14 września 2006 , Komentarze (4)

Dziś byłam na basenie. W 22 minuty przepłynęłam kilometr kraulem to jest 40 długości basenu. To mój absolutny rekord. A do tego jeszcze latałam za tymi którzy uczą się pływać, a więc dodatkowe ćwiczenia ruchowe w wodzie. Ostatnio odkryłam pływanie z rękoma na plecach. Fantastycznie czuć mięśnie uda. Wydawało mi się, że mam już niezłą kondycję, ale po pływaniu „eksperymentalnym” zakwasiki jeszcze miałam.

Waga ciągle nie chodzi. Więc motyl ciągle w miejscu. Ważyłam się dziś co prawda na innej elektrycznej, a wynik 78 kg w ubraniu i po obiedzie wydaje mi się nieprawdopodobny. Poczekam na tą uszczelkę, czy jak to tam zwał do swojej.

Na razie jestem szczęśliwa. Dietka mi pasuje. Nawet słodycze przestały mnie ciągnąć. Kupiłam cukierki leżą u mnie na biurku i normalnie czekają na gości. Nawet nie próbuję. Ostatecznie nie mój dzień.

Jedzonko dziś

2 kromki razowego chleba z masłem, żółtym serem i papyką

musli ze śliwkami i mlekiem

kiść winogron ciemnych

kilka grzybków

fantazja truskawkowa

ziemniaki z surówką z marchewki i jabłka

1,5 sztuk nektarynki

2 herbaty czerwone

1 herbata cytrynowo-limonkowa

0,5 l coca coli light

1,5 l. wody (mam nadzieję, ze będzie. Ale jeszcze muszę posiedzieć przed komputerem więc szanse są ogromne)

13 września 2006 , Komentarze (1)

Nie pomyliłam się, żadne przetrenowanie. Stwierdzam, ze mam za dużo świeżego powietrza. Jak człowieka boli głowa to wszyscy mówią idź na spacer, masz za mało ruchu, brak ci powietrza. Ale jak ja spędzam ostatnio większą część dnia na powietrzu i łep mi mało nie pęknie to, to musi być przetlenowanie. Na pewno.

Ostatnio łapię się na tym, ze zmieniam pamiętnik odchudzanie na pamiętnik opowiadania o tym co mnie boli. Ciekawe ile jesteście jeszcze w stanie znieść.

Dziś byłam w lesie – grzyby oczywiście, a później nad jeziorem – dla odmiany ryby.

A teraz zamierzam iść wcześniej spać.

Tylko jeszcze codzienny rachunek jedzenia

1,5 l. wody

1 szklanka herbaty czerwonej

1 szklanka herbaty wieloowocowej

0,7 l. coli light

4 kromki chleba razowego: 3 z masłem i żółtym serem i 1 z musztardą i żóltym serem

placki z zsiadłego mleka z jabłkiem (ale bez cukru)

1 łyżka ryżu z sosem pomidorowo-grzybowo –paprykowym

1 kefir 400 ml

4 jabłka

6 śliwek

0,5 kg pomidorów

7 małosolnych

12 września 2006 , Komentarze (3)

Już drugi dzień jak nie łykam prochów przeciwbólowych. Cieszę się, ze starcza tylko maść. W związku z tym musiałam dziś połazić. Przecież trzeba było przetestować nowe kijki. Sami rozumiecie • siła wyższa. Ostateczni 5 km to nie taki dystans., a żadnych zrywów nie było. Ot zwykły spacerek i to ponad godzinny. Porcję ruchu można uznać w dniu dzisiejszym za wystarczającą.

Ach poza tym ćwiczyłam silną wolę. Kupiłam przepyszne rogaliki z domowego wypieku. Mówię wam niebo w gębie. I nawet jednego nie spróbowałam. Jak raz w tygodniu to raz w tygodniu. Ale będę sobie o nich marzyła do poniedziałku. Wtedy smakować te 4 sztuki będą.

Waga nadal nie działa. Ale co tam. Dziś spotkałam znajomych i pierwsze cojak ty schudłaś”. Kurcze takie słowa uskrzydlają.

Rozlicznie dziennie;

Woda 1,5 litra

0,5 l/ coca coli light

3 herbaty czerwone
 

1 nektarynka

5 jabłek

1 kg śliwek

0,5 kg ogórków

4 pomidorki

4 kromki razowego chleba z masłem i żółtym serem

0,5 talerza grochówki

ryż w sosie pomidorowo-paprkowo-grzybowym

grzyby gotowane solone • ilości spore

zapomiałam o
1 kefir 400 ml
1 zsiadłe mleko 400 ml

zapomiałam o
1 kefir 400 ml
1 zsiadłe mleko 400 ml