Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Obecna Obecna sylwetka

O mnie

Kobieta. Mądra, Piękna. Inteligentna. A co! Sobie komplementów nie będę żałować. Kocham smoki i ostatnio zaczynam się rozglądać za jakimś, Najlepiej czerwonym, bo ładniejszego koloru nie znam. Pozwalam zmianom, aby się działy.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 82031
Komentarzy: 730
Założony: 22 lipca 2006
Ostatni wpis: 3 stycznia 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
ognisko

kobieta, 51 lat, Bochny

162 cm, 85.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 października 2013 , Skomentuj

13 września 2013 r.

Kawa 40

Cola 2

Kanapki 364

Morele 17

Obiad 400

Jabłka 156

Danio 164

Rzodkiewki 12

Razem 1155

Zostało mi 45 kcal. Na 5 suszonych moreli.

Zjadłam 2, kawałek kaki i dwa ziemniaki i kilka ogórków.Wiem znów przekroczyłam limit. Zaczyna mnie to leciutko wkurzać. Waga 87,7 kg.Zatem źle nie jest.

Ale o bananie to już całkowicie zapomniałam. Fatalnie. 

Dzień zaczął się od telefonu. Kolejna grupka młodocianych narozrabiała po nocy. Tym razem zatrzęsło mną mocniej, bo włożyłam trochę pracy w to co oni postanowili zniszczyć. Teoretycznie nie było to coś wielkiego. Ot wyrwali tablicę ze skweru granitową, przymocowaną na dwa druty i pozwolili odpocząć na ławce ulicę dalej. Nie potłukli. Może młotka nie mieli, a może im przeszło. Jakoś się bawiłam z ich pomysłu.

Później wszystko szło jak po grudzie. Chciało mi się spać.  Chociaż parę rzeczy udało mi się zrobić. Np. pomalować paznokcie na czerwono. Ale z artykułami leżę i płaczę. Jutro będę wariować i to mocno. Tym bardziej, że muszę wyjść. Tragedia.

A zapomniałabym poszłam na półtoragodzinny spacer nad rzekę. Kilka ujęć kaczek mam.  Nie chce mi się ich zgrywać. Chociaż nie. Za chwilę to zrobię. No i już. Nawet nie pięć minut. Narzekania więcej i kombinowania, że mi się nie chce.Zdjęcia kaczek nie są najlepsze, ale śmieci wyszły niezwykle gustownie. A to jeszcze wiosną było takie piękne miejsce...

Nie mam ochoty dłużej siedzieć. Nastawię budzik naczwartą. Wstanę i zacznę pisać. 

13 października 2013 , Skomentuj

12 października 2013 r.

Waga 87,6 czyli 10 dag mniej od najniższej. Obudziłam się rano i zamierzałam zacząć dzień, ale prysznic był zajęty to po zważeniu się grzecznie wróciłam do łózka. Tylko na chwilę. 1,5 godziny snu dało 20 dag mniej. Tyle tylko, że spać chce mi się jeszcze bardziej. A tu zadania czekają.

Łóżko zostało grzecznie posłane i żaden ciuch nie wrada się po pokoju. Posprzątane nie jest, ale czegoś mniej do roboty. Całe 3 minuty mi to zajęło. Całe.

Archiwizuję na płytach zdjęcia. Po horrorze w poniedziałek, kiedy tylko dzięki opatrzności tego na górze i Joannie udało mi się przywrócić do życia twardy dysk, dostałam nauczkę. Zajęcie żmudne jak cholera. Bo dysk jest zapełniony prawie w całości. Zatem dzielę sobie na etapy. Powolutku, żeby nie zwariować. Jedna płytka i jedna rzecz ze sterty. Plan genialny wręcz. Wykonanie – zobaczymy.

Opisałam ponad 200 zdjęć na stronę internetową organizacji. Jedna zaległa impreza prawie za mną. Musze jeszcze tekst dopisać, ale to pikuś w porównaniu ze zdjęciami.

W ramach rozrywki posprzątałam jeden mały kąt. Całe kłębowisko papierów, teczek, dyplomów, kopert i sam najwyższy nie wie czego jeszcze zamieniłam na ładne stosiki i poukładałam na wytartej półce. Nawet się zmieściły. Dziwnie to wygląda takie posprzątane. Ale skoro są ludzie zorganizowani, to dlaczego nie ja.

Prawie wyrzuciłam jedną rzecz. Prawie, bo muszę jeszcze zrobić sprawozdanie, ale ono jeszcze nie wyje. A kilka innych już bardzo mocno dopina się swoich prawa. Napisałam dwa różne teksty o tym samym. Genialna się robię.

Schowanie dwóch gwarancji zajęło mi całe 30 sekund. Kiedyś w ramach wielkiego sprzątania założyłam sobie teczkę gwarancje. Jedna na schowanie czekała od połowy sierpnia, druga od końca września. Ale się doczekały.  Sprzątanie postępuję. Wyniosłam właśnie tonę papierów. No dobrze pół tony skrawków papierów. Jako obsesyjny maniak patrzę na każdą kartkę z obu stron zanim ją wyrzucę. Wbiło mi się do głowy, że las rośnie długo, wiec, żeby wyrzucić kartkę papieru trzeba ją zużyć w całości, a później na makulaturę. Zbieram nawet skrawki. Wrzucam do jakieś dużej papierowej torby i czekam aż się sporo ich uzbiera. Ostatnio nie pomagało już upychanie. Leżały obok. Już nie leżą. Zostały spakowane i wyniesione. Zasilą fundusz emerytalny, bo makulaturę sprzedaję.

Opowiadanie napisałam. Zakończenie zmieniłam w ostatniej chwili. Ale podoba mi się. I jestem ciekawa reakcji paru osób.

 

Jedzenie

Bułka 220

Winogrona 60

Jabłko ( 170 g)78

Danio 171

Kawa 40

Cola 2

Śliwki -90

Obiad (diabli wiedzą, bo to warzywa z grzybami) - 350

Marchew 12

Rzodkiewka 12

Kanapka 182

Morele suszone 42

Razem 1259

A ja głodna jestem. Przekroczyłam już cholerstwo i głodna jestem.  Dawno nie czułam głodu, a dziś tak.

Doszło jeszcze jedno małe jabłko. I zjadam je wiedząc, że i tak jest za dużo. Specjalnych wyrzutów sumienia nie czuję. 

12 października 2013 , Skomentuj

11 października 2013 r.

Tydzień ma 168 godzin. Wychodzi mi, że zdecydowanie za mało. Czytam ciągle o racjonalnym planowaniu czasu. Czytanie idzie mi nieźle, realizacja zdecydowanie gorzej. Dziś próbowałam nie dać się wielozadaniowości. Czyli uprzeć się i wykonać coś od początku do końca nie zważając na nic. W ciągu godziny miałam pięć telefonów. Każdy miał same ważne sprawy i był stęskniony za mną. Akurat w ciągu tej godziny co się uparłam, że zrobię jedną rzecz. Następnym razem pomyślę o wyłączeniu telefonu. Sterta odrobinę się zmniejszyła.

Dziś wcisnęłam się w kieckę i poszłam na obchody Dnia Nauczyciela. Wcisnęłam się w kieckę powinno być podkreślone i grubym drukiem zapisane. Ostatni raz założyłam coś co przypominało spódnice na początku roku. Później mi się już nie kalkulowało. Łaziłam w spodniach. A dziś z własnej i nieprzymuszonej woli założyłam to ?coś? i poszłam. No dobrze ,czułam się piekielnie kobieco stukając obcasami.

Na basen zamierzałam się wybrać. Zrobiłam depilację, pomalowałam nawet paznokcie u nóg, wygrzebałam kostium, czepek i okulary, spakowałam masę potrzebnych i niepotrzebnych i ? Wcale nie, właśnie, że poszłam. Tyle tylko, że na basenie była awaria ciepłej wody. Samobójczynią jednak nie jestem. A z zahartowaniem u mnie cienko. Zatem mogłam spokojnie wrócić do domu i nad swoim losem się poużalać.

Dziś sobie zrobiłam ten słodyczowy dzień. Jeden wafelek i kawałek piernika. Dobre były. Złego słowa nie powiem

Waga 87,9 kg. Da się żyć.

śliwki 90

kanapki 364

wafelek 57

jabłko 52

gruszka 70

zupa 200

piernik 150

winogron 60

grzyby 33

marchew 27

ogórki 26

Razem 1241

Zaszkodziły winogrona na koniec. Nie mogłam się oprzeć i udawałam, że jeszcze mam masę kalorii w zapasie. 41 to już jednak mniejszy grzech.

Chorercia. Zapomniałam o kawie - 40. cola - 2. Razem 1281

10 października 2013 , Skomentuj

 

Dziś było z jednej strony trochę spokoju, z drugiej …, ale o tej drugiej nie chcę teraz myśleć, ani kombinować. Poczekam na rozwój wydarzeń i zobaczę.

Waga 87,8 kg czyli idzie żyć. Głodna byłam. No może nie zupełnie głodna. Ale to drugi dzień imprez zakończonych jedzeniem. Wczoraj się spieszyłam i był szwedzki stół to skończyło się na kawie z mlekiem. Dziś się nie dało. Obiad. Na szczęście dań dla wegetarian nie przewidzieli, ale te piekielne ciastka kusiły. Znam jednak firmę z której pochodzą, to jakoś sobie je darowałam. Ostatecznie, mojego „słodyczowego dnia” nie roztrwonię na byle co.

Sterta papierów nie zmalała. Dodrukowywałam tylko kolejne i kolejne. To się chyba nigdy nie skończy. Za to poczytałam sobie o planowaniu czasu http://centrumego.eu/czytelnia2.php?id=46, może kiedyś skorzystam.

A paznokcie mam w kolorze śliwkowym.

I trochę się uspokoiło.

 

Jedzenie

Kawa -40

Cola – 2

Jabłko -100

Bułka 220

Żółty ser 68

Śliwki – 90

Kanapki 384

Danio – 168

Obiad - 250

Razem 1322

 

No i znów przekroczyłam. Jednak musze zapisywać  i liczyć przed kolacją. Wtedy przynajmniej będę wiedziała czy jeść jeszcze tę jedną kanapkę czy nie.

Jest 23.11 a ja zamierzam iść spać. A co mi tam.

 

10 października 2013 , Komentarze (1)

9 października 2013 r.

 

Waga 87,7

Nie wyrabiam się z niczym. Jakoś tak dużo się tego nagromadziło. Próbuję popatrzeć jak wygląda świat mimo sterty papierów. Generalnie trzymam się tych 1200 kcal (dziś się nie liczy. Zgubiła mnie mieszanka studencka. Trochę orzechów i człowiek leży). Zresztą chudnę więc coś jest na rzeczy. Generalnie nie myślę o jedzenie, myślę za to o spaniu. Niby nie sypiam mało, ale widocznie ja tylko tak uważam. Zrobię jeszcze tylko dwie noty i się położę. Do trzeciej powinnam się wyrobić.

A w ramach dotleniania na grzyby poszłam. Godzinka bo godzinka, ale prawdziwka, koźlaka i masę podgrzybków zaliczyłam

 

Bułka 220

2 kanapki 364

2 kawy 65

Cola2

Zupa 200

Mieszanka studencka 300

Jabłko 100

Twaróg 200

Śliwki 90

Grzyby 33

Razem: 1574

3 października 2013 , Skomentuj

2 października 2013 r.

88,70 jedne dzień składu, a schudłam więcej niż podczas chodzenia po górach. Ale i tak wolę Tatry. Miał być spokojny dzień, a wyszedł cholernie męczący. Zawody lekkoatletyczne, pogrzeb, spotkanie z burmistrzem, sesja to ciut sporo jak na jedną wolną środę.

Opisałam już połowę zdjęć (jest ich ponad 700)  i uczciwie nie mam siły na zajęcie się drugą. Poczekają do jutra. Przeżyją ci co chcą się oglądać. Spać też kiedyś muszę chodzić.

Czuję jaką zmianę. Do końca nie wiem jeszcze jaką, ale coś wisi w powietrzu, 


Jedzenie:

Śliwki 350

Kanapka 364

Pół bułki 130

Serek wiejski 196

Ziemniaki 100

Surówki 50

Kawa 60

Cola 2

Razem:1242

2 października 2013 , Komentarze (2)

1 października 2013 r. (wtorek)

Myślałam, że mi odpuści pisanie zaległości. Nie odpuścił. Zmór i tyle. Chociaż trochę racji ma, twierdząc, że nie może, bo jak raz pozwoli, to później poleci.

Rano, czyli gdzieś koło piątej wczłapałam się na wagę. 89 kg. Czyli przez to całe łażenie po górach i dolinach schudłam 20 dag. Milutkie. Mniej to mniej. Dyskutować nie będę. Skład zrobiłam, chociaż zadowolona nie jestem. Mało, ze teksty bardzo przeciętne to jeszcze miałam poślizg, Na szczęście drukarnia jakoś przeżyła.

Jest 0.29. To już ostatni wpis. Idę spać. Jutro środa. Nowe życie. I bez zaległości na vitalii. Dobre i to.

Kanapka – 220

Bułka – 110 (bo połówka)

Śliwki – 150

Ogórek – 50

Kawa  80

Cola 2

Kapusta z grzybami - . 132

Razem 774

Jakby mało, albo czegoś zapomniałam, albo nie miałam czasu jeść. Muszę liczyć szybciej następnym razem, bo teraz na pewno już nie pójdę jeść. Spać mi się tylko chce. 

2 października 2013 , Skomentuj

30 września 2013 r.

Po śniadaniu przyszło zapakować walizki i wracać do domu. Ostatni rzut oka na góry...


 a później laptop i próba pisania, pisania i jeszcze raz pisania. Łatwo nie szło. Nie chciało mi się totalnie. Kto na urlopie pracuje. Pod drodze zatrzymaliśmy się w Jędrzejowie. Tu do zwiedzania było Muzeum im. Przypkowskich. Jak ktoś chciałby zobaczyć kolekcje wspaniałych zegarów słonecznych, tudzież sprawdzić co można zrobić ze skóry jaszczurki, dotknąć bimbrownicy i przekonać się, co stało pod łóżkiem lekarza niespełna 100 lat temu, koniecznie powinien się tam zatrzymać.

Dojechaliśmy przed dwudziestą. Do 22.30 robiłam skład. A później już padłam. Od 4.30 byłam na nogach

 

Jedzenie:

Kanapka 182

Kanapka120

Kawa 40

Jabłko 36

Nektarynka 140

Bułka ? 440

Cola 2

Sok z jabłka 36

Śliwki ? 135

Ogórek 50

Razem: 1181

 

1 października 2013 , Skomentuj

29 września 2013 r.

 

Po raz pierwszy w życiu (całym czterdziestoletnim)  wjechałam na Kasprowy. Nic mnie nie było w stanie powstrzymać. Nawet malkontenctwo co niektórych mnie nie odwiodło od tego pomysłu. Spokojnie sobie postała w kolejce do kolejki. Nawet szybko szło. Już po godzinie wsiadłam w wagonik i z duszą na ramieniu ruszyłam w górę. Ciut się bałam. Ciut mnie przerażał widok czubków świerków. Ciut miałam wrażenie, że za chwilę wszystko runie w dół. Ale to nieważne. Widok był.(można wstawić wszystkie słowa pokrewne nieziemski, cudowny itd).

Na Kasprowym prawie nie wiało. Mgieł zero. Na dole widać było mnóstwo ?mrówek? wdrapujących się pod górę. Wtedy pomyślałam sobie, że kiedyś jeszcze tu wrócę na piechotę. I nie zamierzam pozwolić dać się ograniczyć, wagą, wyjcem, czy innymi drobnostkami. Kasprowy będzie mój.

Na razie musiałam się zadowolić  wędrówką po okolicach. Wdrapałam się na skałki Liliowe, popatrzyłam na stawy na dole. Jeden był całkiem zielony. Smsa z życzeniami dla Zmora wysłałam, Niech wie, że pamiętam o jego imieninach. Poza tym z takich wysokości życzenia słane muszą się spełniać. I zjechałam w dół.

Opis jest lakoniczny i pozbawiony piękna. Dlatego trzeba przeżyć to samemu. Nie ma dobrych słów, aby oddać magię tego miejsca.

W Zakopanym zahaczyłam jeszcze o skocznie. Wjazd wyciągiem krzesełkowym jest jeszcze mniej przyjemny niż kolejką, ale wjechałam. Widziałam też latający śmigłowiec. Później okazało się, że z Rysów spadł 23-latek. Był w adidasach.

Szybki przemarsz przez Krupówki (jeden oscypek na gorąco mi się należał) i powrót do autobusu. Ledwie zdążyliśmy na kolację. Nie mam pojęcia czemu dali mi rybę. Podobno górski pstrąg podobno był poemacik. Tyle, że ja byłam głodna. Łyżka ziemniaków to jednak ciut mało.

Wychodząc po zaopatrzenie, kupiłam bluzkę. Trudno. Raz się żyje.

 

Jedzenie

Kanapka 182

Kanapka 120

Kawa 80

Jabłko 72

Nektarynka 140

Ser z żurawiną 200

Ziemniaki 100

Bułka ? 220

Cola 2

Razem: 1116 

1 października 2013 , Komentarze (1)

28 września 2013 r.

Dzień sportu i rekreacji. Zwiedziłam boisko Orlik, gdzie pokazałam klasę jako zawodnik piłki nożnej. Ostatecznie we wczesnej młodości chodziło się grać w nogę. Wychowywałam się z chłopakami, wiec innego wyjścia nie miałam. Na bodajże 10 urodziny zażądałam piłki. I wtedy już nie mogli mnie do drużyny nie wziąć.

Wracając trafiliśmy na wyjazd pary młodej z domu młodego. Ślub miał być tradycyjny. Podobno górale są bardzo ortodoksyjny. Tam rozwodów się nie uznaje i nie akceptowane są związki partnerskie. No dobrze w większości wypadków. Wyjątki jakieś muszą. Na weselników czekały ozdobione wozy, do których zaprzęgnięto czarne konie. Tylko przy jednym były siwki. To bryczka dla młodych. Do kościoła jednak pojechał nim tylko panna młoda pilnowana przez drużbów. Pan młody podążył osobno. Jego dla odmiany pilnowały druhenki. Muzykanci grali na całego. wesele miało się odbyć w Zakopanym. Aby goście przez drogę nie zgłodnieli w każdym  wozie była wódka i zakąska. Ciekawe obyczaje.

Po południu był wyjazd na termy do Bukowiny. Nie poszłam. Ha. Usprawiedliwię sobie znalazłam i nie poszłam. Nie lubię nieznanej wody, nie lubię próbować pływać wśród tłumu ludzi, nie lubię? No dobrze mam fobię i już.

Przed kolacją zdążyłam jeszcze wyskoczyć do karczmy co się nazywa Pod Stancyjom mieli boski ser z żurawinami. Kocham ciągnący się ser. Poza tym było spokojnie. Po drodze zatrzymała się przed jednym ze straganów. Ciuchów nie lubię kupować, oglądać etc. Ale czarna bluzka z haftowanymi kwiatami była boska. Tyle tylko, że ja jestem do niej za gruba. Co prawda sprzedawczyni i znajomy próbowali mnie przekonać, że nie, ale oni się nie znają. Z żalem odłożyłam na półkę. Zastanowię się jeszcze.

Zapomniałam o owcach. W oko mi wpadł pewien czarny baran.

No i udało mi się zrobić zdjęcia zachodu słońca. Podziwiajcie. 



Jedzenie:

Kanapka 182

Kanapka 120

Kawa 80

Marchewka 20

Jabłko 72

Banan 171

Ser z żurawiną 400 ( bo nie mogę znaleźć)

Pierogi (leniwe tym razem) 400

Razem: 1445