Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Aktualnie zajmuje się współcierpiętniczym głodowaniem wraz z moja lepszą częścią - ROBALEM. Stosowana dieta to ŻRYJ MNIEJ, Oraz zdroworozsądkowe krojenie każdej kalorii na 4 części by wyłuskać sedno kaloryczności i wysłać je do krainy wiecznego niebytu. Nie bedę się zbijał, żeby schudnąć - wyznaje zasadę, że jeśli tyłem 4 lata, to tyle samo czasu mam na schudnięcie. Wtedy będę mógł powiedziec, że jestem piękny i młody. Zapewne równie piekny, jak i młody ;]

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 49850
Komentarzy: 283
Założony: 23 maja 2006
Ostatni wpis: 19 marca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
gadzinka

mężczyzna, 48 lat,

182 cm, 108.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

25 maja 2006 , Komentarze (4)

Kalorie jakie są, każdy widzi. No może bez przesady - jedyne z kalorii które widzę, to napisy na opakowaniach. Widział ktoś kiedyś kalorie? Tak prawde powiedziawszy, moja wiara w badanie kalorii w jedzeniu jest średnia. Tak jak pisałem, mógłbym w sumie jakieś 8 kawałków pizzy zjeść w ciągu dnia i mieściłbym się w swojej normie. W sumie wydaje mi się to całkiem niegłupie - 2 kawałki pizzy na śniadanko, 4 na obiadek, 2 na kolacje. Całkiem całkiem podoba mi się ta dieta. Tak naprawdę się zastanawiam, że ja nie muszę spaść wagowo. Grunt, żeby było widać stopy ;] Przynajmniej nie będę płakał stając na wadze. Ogólnie waga to takie dziwne zwierze łazienkowe. Prawie jak kot. Indywidualista. Każda pokazuje inną wagę. A moja to już taka rozzuchwalona, że co stanę, to inną pokazuje. zastanawiam się, czy przed wchodzeniem na nią, nie wychłostać jej, to odechce się tych fanaberii. Z tym, że może wtedy pokazać większą wagę i wtedy będzie płacz i zgrzytanie zębami. W sumie miało być o kaloriach, a zmieniło się w wagę, więc czas to zakończyć. Przez czas pisania odebrałęm ze 4 telefony i zgubiłem się lekko w tym co pisze. jakbym się znalazł, to dam znać.

25 maja 2006 , Komentarze (3)

ROBAL odpęczał chyba. Wygląda na naburmuchanego, ale mówi, że nie pęcza już. Ważne, że wiem, co to pęczać. Może z tym wiem, to przesada, ale zostało mi to objawione. Uwaga cytat, osoby o słabym sercu lub ogromnej wyobraźni nie powinny czytać - "najeść się do wypęku" - i to ten wypęk został zastosowany do włosków mięśniopodobnych ROBALA. W każdym razie dziś wstałem. To, że wstałem to też źle powiedziane - zwlekłem się z łóżka. Czuje jakieś rze czy w swoim ciele, o których nie wiedziałem, że je posiadam. W sumie to dobrze, bo jak się obudziłem to bolało - znaczy się, że obudziłem się żywy. Po wtrąbieniu miseczki musli z maślanką z jagodami ( pychozol ) podreptaliśmy na siłownie. ROBAL poszedł się siłować, a ja mam dziś dzień przerwy i poszedłem na saunę. Kurcze, wszystko takie nowe dla mnie, a instrukcji obsługi brak. Dobrze, że kochane google powiedziało mi co trzeba robić. Pierwszy raz widziałem jak mi pot wyłazi jakimiś porami i tworzą się malownicze kropelki. Po 15 minutach poleciałem dziarsko pod prysznic się ochłodzić. Jacyś ludzie byli pod prysznicem. Cholera jasna,jak się tak naoglądam facetów to w kompleksy jeszcze wpadne. W sumie znalazłem zalete posiadania brzucha. Przynajmniej zaslania conieco i nie wiem czy powinienem w te kompleksy wpaść ;] W każdy razie druga tura w saunie była na górze. było tak cieplutko, że aż klepsydra się zawiesiła po 5 minutach. Dobrze, że coś mnie tknęło i sprawdziłem, bo to było najdłuższe 15 minut w moi życiu. A przynajmniej dziś...

24 maja 2006 , Komentarze (3)

Właśnie mi to oznajmiła. Najpierw poszła sobie popłakać, bo pokazałem Jej, gdzie jest śrubokręt, zamiast wspaniałomyślnie popisać się swą męską siłą i zręcznością i poprzykręcać jakieś pierdołki, potem pokrzyczała a potem się fochnęła. Uznałem, że awanturowanie się nie spala zbyt wiele kalorii a jest dość męczące, poszedłem poadasiować pod kocykiem. Jak wstałem, żona oznajmiła mi, że wypęczała. Nie wiem co w tym domu się dzieje, żona pęczene, kot ma ruje i drze morde a mi się nie chce jeść. Świat się kończy. Stawiam jogurt 0 procent komuś, kto mi wyjaśni, co się dzieje ROBALOWI. mam nadzieje, że to nie jest zaraźliwe...

24 maja 2006 , Skomentuj

napisałbym coś wcześniej, ale opadły mi łapki i podnieść się nie chcą. Zamiast wczorajszej pizzy zjadłem 3 małe kosteczki ananasa kandyzowanego którego podstępem udało mi się ukraść z kuchni. Robal zrobił pole siłowe i nijak nie dało się przejść. A dziś obudziła mnie o 6! No przecież jak idziemy na siłownie na 7, to trzeba wcześnie wstać. no to wstaliśmy, zjedliśmy musli i... była 6:20. o 6:45 ruszyliśmy na siłownie, dojechaliśmy po 5 minutach.... i 10 minut czekania... Jakbym kiedyś zabił tego robala kapciem, czy innym szalikiem, to kazdy sąd po takich wyjaśnieniach by mnie uniewinnił. PAN TRENER dziś pokazał mi nowe maszyny na siłowni, a mój prawie zapomniany kręgosłup przypomniał mi o swoim istnieniu. Po radosnym sturlaniu się z ławeczki z powodu braku mozliwości wstania stwierdziłem, że coś jest nie teges. PAN TRENER też miał dziwna minę. Nakazał mi uwalić się na wielkiej piłce. Widziałem w telewizorze, że na takich to kobiety ciężarne skaczą, więc się lekko zestresowałem. Na szczęście pozycje miałem inną przyjąć. PAN TRENER zapragnął zapoznac sie z moim kręgosłupem moralnym. W trakcie oględzin, posykiwał i mamrotał coś do siebie. Okazało się, że w wolnych godzinach zajmuje się masowaniem. Wolałem nie wnikać, czy to propozycja... W każdym razie, powiedział, że uuuu, ale na moim etapie, to nie na siłownie, ale na fizjoterapie się powinienem zapisać. Biorąc pod uwagę 10 lat siedzenia po 12h przed komputerem, ciężko mi byo się z nim sprzeczać. Dał mi namiar na fizjoterapeutów sportowych i szybko uciekłem z siłowni do pracy. W pracy wciamkałem 2 bułki kajzerki po jakieś 120kcal sztuka do tego 2 jajka po 80 kcal sztuka i sosik majonezikopodobny pewnie po jakieś 300 kcal ;] no może 200. Potem zerwałem się z pracy i pojechałem na fizjoterapie... wersja zminimalizowana: PAN FIZJO będzie mnie rozciągał. W sumie niegłupie, może wyższy będę... A jak mnie rozciągnie, to albo będzie lepiej, albo bedzie operacja... a jak mnie nie rozciągnie to tez będzie operacja ;] wypasik ;] jak mi się pogorszy to rezonans magnetyczny i operacyjka albo trumienka. W sumie wtedy powinienem schudnąc? ale to chyba nawet jak na mnie zbyt radykalne. Wróciłem do domu i ROBAL mi się zawiesił. Właściwie zawiesił się juz rano. Głodna i głodna. I wymyśla, co by zjadła. Zirytowała mnie, pizze niech zje i będzie cicho, co to, jak głodny nie jestem? No w sumie nie, bo jak przyjechałem to ROBAL zrobił przedwczorajszą pierś w słoikowym sosie z tamtotygodniowymi pieczarkami. Sosik lajtowy, jakieś 60kcal na 100g... i znów mi cholera zostaje ilośc kalorii na PIZZE!!!

23 maja 2006 , Komentarze (4)

Po powrocie do domu wywąchałem PIZZE. O rany... ile w takiej pizzy moze byc kalorii? Żona gdzieś mi wyliczyła, że mogę zjeść dziennie 3kcal, zjadłem na razie około 0,6kcal... znaczy, jakieś 2,4 mogę na coś roztrwonić. Taka pizza, z serem pleśniowym, z szyneczką, może być z tuńczykiem... MNIAM. I jeszcze bezczelnie reklamę zostawili pod drzwiami. Pochwalę się. Uratowałem kobiecie zycie. Żona dzwoniła, że jest strasznie głodna i umiera, to zrobiłem Jej sałatkę i zawiozłem do pracy... i wiecie co ta straszna kobieta powiedziała? "a kukurydza gdzie?" i jak tu kobietom dogodzić? Przez to wszystko nie zrobiłęm dla siebie, ta pizza mnie nęci... Ale postanowiłem być małomiękki, znaczy twardy. Na kolacje będzie chlebek z jajkiem i majonezem i keczupem. Żona mnie sprawdziła, że jajko to +- 80 kalorii, majonez ze 300... keczupu nie znalazła, znaczy, że można przyjąć 0 ;] I kolacja jak się patrzy.

23 maja 2006 , Skomentuj

na śniadanie żona zrobiła mi mussli. Zakupilem mleko średniochude 52 kcal na 100ml wlałem tego z pół litra do kubka. Pominę kalorie mussli, bo nie wiem ile ma, więc jak czegoś nie wiem, to nie istnieje, to znaczy zero, czyli nic nie wpisujemy... Zatem na śniadanko zjadłem 260 kcal. Tak naprawdę powinienem te musli policzyć, ale przecież w kubku nie zmieściłoby się wtedy 500 ml mleka, więc krakowskim targiem niech tak będzie. Dzisiejszy dzień sponsoruje matematyka wyższa. na obiad przed chwilą zjadłem rybę. Mianowicie śledzia w pomidorach - 124kcal za 100 gram. było ich jakieś 250g więc 310 kcal. niech będzie 300, bo puszki nie oblizywałem ani widelca. Tak więc zjadłem dziś 560 kcal, spaliłęm na siłowni jakieś 200 + 100 gratis za stres + 300 za walkę z użytkownikami = schudłem jakieś 250 kalorii. Hmn... tu mam problem w jednostkach, bo chyba nie chudnie się w kaloriach? chyba będę musiał sprawdzić w google...

23 maja 2006 , Skomentuj

Jako, że uporałem się z wstrętnymi użytkownikami, dokończyć trza dzieła zniszczenia, znaczy się autoodchudzania pamiętnikowego. Musi, dziś schudłem 2 razy więcej niż normalnie, gdyż stres podobno też odchudza. W szatni nawet nic nie udało mi się zniszczyć, kranu nie urwałem, szafki nie połamałem, a że jakoś niepsornie mi szło, to żona czekała z 5 minut na mnie. Ale to w końcu nie moja wina, że spodenki mają trzy dziury a ja mam 2 nogi. Dobrze, że przypomniałem sobie, że ta największa jest na mój brzuch. Pełen lęku zostałem zaciągnięty na sale tortur. Się znaczy ćwiczeń. Duży PAN TRENER zaprowadził nas do piekielnej maszyny do chodzenia. Tu już mój stres był maksymalny... co będzie, jak będę chcia się zatrzymać, a ta piekielna maszyneria będzie mnie pchała dalej? a przed oczami okno... Na szczęście PAN TRENER uznał mnie za coś pomiędzy inwalidą ruchowym a intelektualnym i ustawił mi 3km/h prędkość biegu. Jako, że zawód wykonywany polega u mnie na klikaniu w klawiaturę, jak tylko PAN TRENER poszedł zajmować się miłą paią z wąsimi majtkami, shakierowałem maszynę i ustawiłem sobie świński galop - 4km/h. Po 15 minutach miałem dość. Dobrze, że było na taki czas ustawione, bo niechybnie krzywda jakaś by mi się stała. Oj, żona będzie się miała dziś ze mną... nie rusze moimi biednymi plecami, nie ruszę. No chyba, że po pilota do TV... następnie PAN TRENER uważnie i ze skupieniem przyglądał się mojemu kręgosłupowi. Normalnemu, a nie moralnemu, aczkolwiek oba podobnie skrzywione. Stwierdził był PAN TRENER, że jeszcze 2 lata i na siłownie, to ja wózkiem przyjadę. Zainteresowałem się jakim, bo jakiś czas temu żona wspominała, że chciałaby samochód, ale PAN TRENER powiedział, że to wózek inwalidzki. Zaprezentował mi ćwiczenia izocośtam. Izotoniczne to są napoje, więc chyba izometryczne. Musiałem pod kontem 45 stopni stać na innej machinie piekielnej. I tak minutę! Ten człowiek serca nie ma. Nie wie, że jak ktoś ma taki brzuch jak ja, to go 3 razy bardziej do ziemi przyciąga? Ogólnie PAN TRENER powiedział, że dziś robimy tylko górę. Przestraszyłem się i powiedziałem, że w sumie to już muszę iść. Jeszcze w pracy się by stęsknili. Poszedłęm do szatni i okzało się, że ja wieśniak niewychowany zostawiłem buty w szafce, a nie jak wszyscy obok. Dobrze, że nikt nie widział, bo bym się zawstydził i zaczerwienił. No przynajmniej bym spróbował się zaczerwienić. Po tych emocjonujących przeżyciach i spaleniu jakichś 200 kalorii udałem się do służbowego wózka i skierowałem go w kierunku północnym

23 maja 2006 , Komentarze (4)

Jako szeregowy członek bractwa odchudzników, chciałbym się jak najserdeczniej przywitać oraz pokłonić ( ciekawe ile takie powitanie z pokłonem spala kalorii... ) Dziś skoro świt 6:15 moja aktualna żona dopuściła się czynu niegodnego i obudziła mnie. Wstawaj Wstawaj, idziemy na siłownie. Kurcze, już tydzień udawało mi się przekonywać Ją, że jest śpiąca i nie uda prawidłowo Jej się ubrać. Dziś jednak była twarda i nieugięta. Jej bystre oczy i ostry krzyk odpędziły mnie od lodówki i osępnie udałem się na siłownie. o 7 z domu wyszliśmy!!! o tej godzinie wyłączam telefon i kłade się na drugi bok... W każdym razie o pogańskiej godzinie dotarliśmy na miejsce, podpisałem cyrograf i poszedłem się przebrać. Plusem jest to, że żona zapłaciła za wszystko ;] A teraz idę klikać w pracy, jak sklikam to co użyszkodniki chcą, to dokończę pisać. to będzie mój hehe BLOGASEK. szkoda, że nie może myć różowy... byłby taki słodki i cacuśny, że od razu bym schudł.