Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Choruje na anoreksje, bulimię i kompulsy od prawdopodobnie 12 roku życia.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 39054
Komentarzy: 217
Założony: 17 czerwca 2018
Ostatni wpis: 20 maja 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
PigulaOla

kobieta, 24 lat,

161 cm, 52.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

20 grudnia 2018 , Komentarze (2)

Cześć, tu ola. Mam nadzieję, że jeszcze ktoś mnie tutaj pamięta :) Przez miesiąc mnie tutaj nie było przez brak czasu i chęci. Sporo się u mnie ostatnio działo. Oprócz bycia wolontariuszką w schronisku wzięłam udział w akcji szlachetna paczka. Jeśli chodzi o siłownię, aktywność fizyczną i jedzenie to jest idealnie, ale jeśli chodzi o głowę to jest na pewno lepiej niż miesiąc temu. Ważę aktualnie najwięcej w swoim życiu 48,6kg . Tak, że jestem z siebie mega dumna. Z resztą nie tylko ja, ale wszyscy.  Na razie po prostu jem i ćwiczę, ale tak żeby waga nie spadła. W nowym roku zobaczymy co dalej. Nie długo święta i coś tak czuję, że to będą moje pierwsze święta na których nie będę się martwiła jedzeniem, ale o tym napiszę za kilka dni. Niedługo pojawi się wpis, w którym dam swoje zdjęcia przed i po tak, że wyczekujcie :)

Mój jadłospis z dzisiaj:

Śniadanie (teraz mam faze na kabanosy): 2 spore kabanosy, bułka pełnoziarnista z masłem, pokrojone warzywa (mix sałat, 2 pomidory)

Śniadanie 2: 2 batony musli z dobrym składem bez cukru, mus owocowy

Obiad: Miseczka ok.600ml makaronu z tuńczykiem, papryką, kukurydzą, śmietaną 

Podwieczorek: omlet bananowo-cynamonowy z masłem orzechowym i 2 jabłka

Kolacja: 4 fit hamburgery :D

21 listopada 2018 , Komentarze (3)

Kilka dni temu wróciłam na właściwe tory i czuję się o wiele lepiej. Podobno to wszystko co się ze mną dzieje jest normalne i znaczy, że idę w dobrą stronę, ale jednak muszę popracować nad kontrolą. Tak jak już wam wspominałam mam praktyki. Fajnie i ciekawie jest. Ciągle coś robię. Nie ma chwili na nudy. Szkoda, że ten tydzień jest już ostatni. Dzisiaj mam luźniejszy dzień, więc do was pisze. Jak na razie udaje mi się ćwiczyć regularnie. Nie wiem jak tam waga, ale mam nadzieję, że do przodu. Z jedzeniem mam trochę problemy, bo nie ma kto tego jedzenia robić. Rodziców całe dnie nie ma w domu. Niestety muszą więcej pracować, bo pojawiły się problemy. Mnie też nie ma w domu, a siostra jest jeszcze za mała. Wszyscy ciągniemy na posiłkach babci.

Tak wyglądał mój wczorajszy jadłospis:

Śniadanie 1: 5 grzanek z hummusem, 3 domowe parówki, 4 pomidory 

Śniadanie 2:Sałatka (kukurydza, papryka, puszka tuńczyka, awokado, 200g ryży)

Lunch: 2 batoniki musi z biedronki bez cukru, 2 banany

Obiad: 2 porcje ok.600ml zupy ogórkowej i kilka placków ziemniaczanych z marchewką 

Podwieczorek: pół tabliczki gorzkiej czekolady i 2 kromki chrupkiego z masłem orzechowym

Kolacja: 2 bułki z mięsem mielonym, sałatą, rzodkiewką, pomidorem i sosem czosnkowym

12 listopada 2018 , Komentarze (7)

Cześć tu Ola-Człowiek porażka 

Znowu zawiodłam. Poddałam się, uległam pokusie. Nigdy nie wyzdrowiałam i nigdy nie będę zdrowa. Nigdy nie będę normalna tak jak inne dziewczyny, które mają w dupie to co jedzą, ile jedzą i jak wyglądają. Aktualnie ważę 46,1kg. Tak znowu schudłam. Jaka ja jestem beznadziejna.  Nawet nie wiecie jak bardzo źle się z tym wszystkim czuje. Myślałam, ze już jest serio ok i będę miała spokój. Nauczyłam się już jeść zdrowo bez ciągłych wyrzutów. Nawet jedząc fastfoody i słodycze czasem nie miałam wyrzutów. Nawet nauczyłam się chodź trochę akceptować siebie i nie oglądać co chwilę w lustrze ile przytyłam.  Najwyraźniej wydawało mi się, że się nauczyłam. Aktualnie jedynie co widzę to grubego śmiecia w lustrze, którego tyłek wylewa się na wszystkie strony. Już serio nie wiem co jest ze mną nie tak. Ja wiem. Jestem chora, ale na prawdę staram się wyleczyć z całych sił. Może to za mało ? Może serio jestem skazana na porażkę ? Na śmierć z wygłodzenia ... 

Dzisiaj rano miałam się obudzić i zacząć jeść racjonalnie. Ćwiczyć wg. planu trenera i nie jeść tabletek przeczyszczających. Nie wyszło... Może jutro wyjdzie. Może już na zawsze jestem stracona. 

Z jednej strony chcę wyzdrowieć, ale z 2 już nie potrafię znieść tego całego procesu chociaż jestem już  przy końcówce. 

4 listopada 2018 , Skomentuj

Panie i panowie dzisiejsza waga pokazała 46,8kg. Najwyższa waga w moim życiu, ale jeszcze nie prawidłowa :( Ale barkuje mi 1,2kg. Czuję, że apetyt mi maleje, ale muszę nadal jeść tyle ile jem, bo inaczej waga się zatrzyma, albo i zacznie spadać :/ Ciekawe czy kiedykolwiek przestanę się martwić wagą. Mam nadzieję, że kiedyś dojdę do tego etapu. Dzisiaj spędziłam dosyć ciekawie dzień. Rano byłam na siłowni, a po siłowni w schronisku. Po południe spędziłam z rodziną od chłopaka i moim chłopakiem. Graliśmy w różne gry, rozmawialiśmy, oglądaliśmy filmy. Ogólnie fajnie było :)

Tak prezentuje się moje dzisiejsze jedzonko:

Śniadanie 1: 5 grzanek z hummusem i ogórki kiszone 

Posiłek po treningowy: baton proteinowy quest bar czekoladowe brownie (dostałam na urodziny sporą pakę różnych smaków, więc mogę szaleć :D)

Lunch: puszka tuńczyka, awokado, pomidory koktajlowe, mix sałat 

Obiad: Porcja zupy z soczewicą, kaszą pęczak, jarmużem, ziemniakami, marchewką, suszonymi pomidorami, przyprawami i nie wiem czy czegoś nie pominęłam. 

Kotlety schabowe duszone, czerwona kapusta, sos i sporo klusek śląskich 

Podwieczorek: Pudding chia z mango, czekolada mleczna z milki, bita śmietana - zapowiadało się fit, ale jednak nie było fit xDD Popcorn i wegańskie naczosy (były fit) 

Kolacja: makaron z brokułem i kurczakiem w sosie jogurtowym 

3 listopada 2018 , Komentarze (1)

Od wczoraj jestem już pełnoletnia. Wiele osób myśli, że jak się ma 18 lat to jest się bardziej wolnym, niezależnym i ogólnie wszystko można, ale to nie prawda. Jedynie co się zmienia od tego czasu to, to że legalnie mogę kupować fajki i alkohol. A no i to, że jak nie będę chodziła do szkoły to mnie bez problemu wywalą, a tak wszystko pozostaje bez zmian. 

Wczoraj miałam imprezę urodzinową na którą przyszła cała moja rodzina, chłopak, koleżanka i przyjaciółka. Impreza była z pewnością udana i nie zapomniana. Było mega. Wszystko ułożylo się tak jak chciałam. Poszłam w tej sukience z falbankami, którą uznało większość za dziecinną i nie poważną, ale o to właśnie chodziło żeby taka była. 

Dzisiaj natchnęło mnie na głębokie przemyślenia i doszłam do wniosku, że jak na razie przez strach "przed jedzeniem" zmarnowałam większość swojego życia na wieczne odchudzanie się. Tak bardzo bałam się jeść, że zamknęłam się w sobie. Stałam się strasznie aspołeczna. Zniszczyłam swoje relacje z rodziną i rówieśnikami. Zabiłam tą szczęśliwą, towarzyską, ciekawą świata dziewczynkę, która miała tyle planów na życie. Wiele cudownych chwil umknęło mi przed nosem. Całe szczęście w końcu przejrzałam przez oczy,obudziłam się i powoli ogarniam swoje życie. Łatwo nie jest. Uczęszczam regularnie na terapie. Ćwiczę siłowo. Staram się prowadzić po za siłownią aktywny tryb życia, ale taki z głową. Poprawiłam swoje relacje z jedzeniem. Mam prawie BMI w normie. Czuję się o wiele lepiej zarówno psychicznie jak i fizycznie. Poprawiłam moje relacje z rodziną i chłopakiem. Zaczęłam wychodzić z domu i korzystać z życia. Zapisałam się do wolontariatu. Poprawiłam oceny w szkole, bo zaczęłam się więcej uczyć. Moje życie nie opiera się tylko na jedzeniu, czyli jest o niebo lepiej. Bardzo chciałabym utrzymać to co jest, a nawet bardziej rozwinąć to, ale w  dobrym kierunku. Bardzo chciałabym skończyć szkołę. Znaleźć dobrą pracę, którą będę lubiła. Wyjść za mąż za mojego aktualnego chłopaka i stworzyć z nim kochającą się rodzinkę. Przede wszystkim wyzdrowieć i dużo podróżować. Spełniać marzenia i nie bać się żyć.  

25 października 2018 , Komentarze (4)

Dzisiaj mam taki mega smutny dzień. Wszystko jest dla mnie w ciemnych barwach. Czuję się strasznie beznadziejnie i bezradnie.Przesiąknęła mnie pustka. Co chwilę płaczę nad czymś co już miejsce kiedyś miało lub nad tym, że talerzyk źle położyłam. Cały dzień spędziłam w łóżku w ciepłym ubranku pod kocykiem z jedzonkiem. Nawet nie miałam ochoty cokolwiek robić, ale chociaż apetyt miałam. To się chyba nazywa zajadanie smutków. Będę gruba. Trudno. Przynajmniej będę faktycznie gruba, a nie tylko w tej powalonej głowie. 

Śniadanie (zabrakło hummusu - poczułam się jakby mi się świat zawalił, ale moja cudowna mamusia wymyśliła coś innego) : 4 grzanki posmarowane awokado, 4 jaja na miękko. Herbata miętowa.

Śniadanie 2: 8 gofrów z czekoladą mleczną bez cukru i 4 banany 

Lunch: Sałatka (czerwona fasola, miks sałat, pomidory, oliwa z oliwek, pestki słonecznika, mozarella) 

Lunch 2: paluszki armantusowe

Obiad: Zupa z brokuła. Pieczone ziemniaki, pstrąg grillowany w ziołach i buraczki

Podwieczorek: Mała czekolada z milki karmelowa, duże laysy paprykowe, kilka krówek i jeszcze pół melona 

Kolacja: słoik masła orzechowego z pieczywem chrupkim i jeszcze słoik dżemu, ale spoko bez cukru 

21 października 2018 , Skomentuj

Ostatnio wiele się u mnie dzieje, ale to dobrze. Od tego poniedziałku mam praktyki, które trwają 8h dziennie . Mam nadzieję, że coś będę robić, a nie tylko siedzieć, bo chyba zwariuję. Mam w pewnej firmie transportowej, więc może być ciekawie jeśli znajdą mi zajęcie :) Po praktykach będę miała dosyć sporo czasu dla siebie, bo o 6 zaczynam, a kończę o 15. O ok.15:40 będę w domu. No, wiec śmiało po 16 mogę iść na siłownię lub do schroniska dla zwierząt i tam trochę pomóc. No i oczywiście będę miałą więcej czasu dla bliskich. W tym tygodniu byłam tylko 2 razy i powiem wam, ze mega mi się podoba. Chodzę tam z koleżanką, z siłowni :) Teraz już ze sobą rzadko trenujemy, bo mamy różnie lekcje, ale dzięki schronisku widujemy się częściej. Na terapie nadal chodzę i podobno jest progres. Dzisiaj się nawet rano zważyłam i waga pokazała 45,7kg. O 3 gramy mniej niż było, ale spoko co się schudnie to się przytyje :P 

Jeśli chodzi o moje zdrowie to już mogę jeść normalnie uffffff Do psycho uczęszczam regularnie i jest poprawa. Żyły są mniej widoczne. Dalej mam takie anorektyczne i bulimiczne myśli, ale się trzymam i na razie wygrywam. 

Dzisiaj moje jedzenie wyglądało tak. Oczywiście jem dalej bez glutenowo i bez laktozy:

Śniadanie: 5 grzanek z hummusem i sałatka (przyprawy, oliwa z oliwek, miks sałat, awokado) 

Śniadanie 2: 300g twarogu, łyżeczka cynamony, 2 garście orzechów ziemnych, 2 jabłka 

Lunch: miseczka ok.600ml chipsów z ciecierzycy domowje roboty z przyprawami 

Obiad: Miseczka ok.600ml rosołu. Makaron, mięso mielone z indyka, sos pomidorowy z marchewką i papryką 

Podwieczorek: miseczka ok.600ml budyniu waniliowego, ciastka owsiane domowej roboty z czekoladą i bananem 

Byłam głodna xd: 2 pomarańcze i pasek czekolady mlecznej bez cukru 

Kolacja: makrela cała wędzona, 400g pieczoncyh warzyw i 2 saszetki kaszy gryczanej białej 

15 października 2018 , Skomentuj

Od 3 dni mam strasznie widoczne żyły na rękach. Zwłaszcza po treningu siłowym.Nie wiem czy to jest normalne czy nie. Te ciągłe problemy ze zdrowiem zaczynają mnie przerastać....Przecież zdrowo i pełnowartościowo się odżywiam. W dodatku jem dużo. Jestem aktywna fizycznie, ale nie przesadzam z aktywnością. Suplementuję to co podobno powinnam. Zdrowie mimo to leży i kwiczy.To chyba są właśnie te skutki zaburzeń odżywiania. Czasu niestety nie cofnę. Muszę jakoś z tym żyć. Swoją drogą to znowu mi się pogarsza.  

Śniadanie: Budyń jaglany (200g kaszy, mleko kokosowe, 2 banany, 5 kostek gorzkiej czeko 70% kakao bez cukru,4 łyżki masła orzechowego)

Śniadanie 2: baton mixit i domowa drożdżówka z dżemem domowym bez cukru 

Obiad: litr domowej lazanii w zdrowej wersji  z cukinia, marchewką i kukurydzą

Po treningowy: twaróg chudy 500g, mleko migdałowe, szklanka malin mrożonych, szklanka mrożonych borówek

Kolacja: 400g pieczonych warzyw, puszka tuńczyka 

14 października 2018 , Komentarze (2)

Powoli umiera ten, kto nie podróżuje, kto nie czyta, ten kto nie słucha muzyki, ten kto nie obserwuje.Powoli umiera ten, kto niszczy swą miłość własną, ten kto znikąd nie chce przyjąć pomocy.Powoli umiera ten, kto staje się niewolnikiem przyzwyczajenia, ten kto odtwarza codziennie te same ścieżki, ten kto nigdy nie zmienia punktów odniesienia, ten kto nigdy nie zmienia koloru swojego ubioru, ten kto nigdy nie porozmawia z nieznajomym.Powoli umiera ten, kto unika pasji i wielu emocji, które przywracają oczom blask i serca naprawiają.Powoli umiera ten, kto nie opuszcza swojego przylądka gdy jest nieszczęśliwy w miłości lub pracy, ten kto nie podejmuje ryzyka spełnienia swoich marzeń, ten kto chociaż raz w życiu nie odłożył na bok racjonalności.


Przed chwilą zapisałam się do pomocy w schronisku jako wolontariuszka. Zawsze to chciałam zrobić, ale nigdy nie miałam odwagi. Będę tam chodziła w piątki i weekendy. Jeśli będę miała wiecej czasu w tygodniu to też będę tam chodziła.Ten wekend spędziłam bardzo ciekawie. W sobote byłam w parku trampolin z chłopakiem, a później u przyjaciółki (tej z siłowni). Dzisiaj całe rano i wieczór spędziłam przy książkach, ale za to po południu byłam na różańcu i potem u chłopaka.

Jadłospis dzisiejszy prezentował się tak:

Śniadanie: Sałatka (3 jajka,  2 pomidory trochę:brokuła, kukurydzy, sałaty, czerwonej cebuli i oliwy z oliwek). Serek wiejski.

Śniadanie 2: Koktajl (szklanka truskawek, 2 banany, mleko kokosowe, 3 łyżki masła orzechowego, 2 łyżki płatków owsianych) 

Lunch: 2 miseczki ok.600ml zupy pomidorowej z  fasolą i warzywami

Obiad:12 dużych klusek z mięsem, kapusta kisozna z marchewką i jabłkiem (nie kiszonym)

Podwieczorek: Kubek gorącej czekolady z piankami, 2 kawałki murzynka, deser  (galaretka, kilka kostek czekolady, bita śmietana i mms jako posypka) 

Kolacja: 2 saszetki brązowego ryżu, 400g marchewki z groskziem i kilka kawąłków pieczonego dorsza 

11 października 2018 , Komentarze (2)

Już jest lepiej. Od kilku dni jem już prawie wszystko z tym, że nie jem twardych rzeczy. Dawno się nie ważyłam, bo uważam, że to na razie sensu nie ma. Na bank waga spadła, więc nie mam nawet co wchodzić na tą wagę i się denerwować. Wolę pozostać w niepewności. Trzymajmy się po prostu  tego, że brakuje mi 2 kg do wagi prawidlowej :D Na siłownię wróciłam w poniedziałek. Nie wiem czy to mądre było, ale na razie nie żałuję. Jeśli już jesteśmy w temacie ćwiczeń to chciałam tylko oznajmić, że udało mi się załatwić zwolnienie na wf do końca roku szkolnego :)

Dzisiaj mam bardzo dobry cały dzień. Żadnych zmartwień, problemów, depresji, przygnębień. Jestem w szoku. Nawet nie mam myśli anorektycznych czy bulimicznych. Zdarzyło mi się nawet zapomnieć o tym, że nie jestem zdrowa na umyśle. Czuję się jakbym była najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i mogła góry przenosić. 

Tak wyglądał mój dzisiejszy jadłospis. Nie był idealny, ale nie przeszkadza mi to. Jestem z niego zadowolona: 

Śniadanie 1: Budyń jaglany (200g kaszy jaglanej, mleko migdałowe na oko, 3 banany, 4 czubate łyżki masła orzechowego) 

Śniadanie 2: 2 musy owocowe z tymbarka, kinder delice i 2 kinder maxi 

Obiad: 200g brązowego ryżu, 200g kurczaka, 400g warzyw pieczonych na patelnię 

Podwieczorek: 500ml  lodów ciasteczkowych 

Kolacja: Cala lazania