Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Moją pasją jest ogród... poświęcam mu każdą wolną chwilę jeśli akurat nie skupiam się na odchudzaniu,bo ono spędza mi sen z powiek!!!! Szybko się poddaję ,nie umiem wytrwać dłużej na diecie jak tydzień..,dwa. Odchudzam się od zawsze i nigdy, bo zawsze jest jakieś "ale" ,zawsze znajdę powód ,żeby złamać zasady. Może tym razem mi się uda.... Trochę ćwiczę. Odpuszczam sobie weekendy . Kocham zwierzaki, pożegnałam mojego kochanego 15 letniego psiaczka i od pół roku mam młodziutką sunię, też pudelek, też czarna.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 128977
Komentarzy: 1083
Założony: 28 lipca 2006
Ostatni wpis: 6 lutego 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
grazynkach

kobieta, 61 lat, Skawina

168 cm, 69.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Utrzymam wymarzona wagę do końca roku 2012.

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

6 stycznia 2012 , Komentarze (2)

Wczoraj wróciłam zmęczona po pracy u P.M. to było sprzątanie pierwsze po świętach i w nowym roku. Trochę się tego nazbierało i jeszcze prasowanie... . Naprawdę byłam zmęczona. Wróciłam do domu, obiad przezornie ugotowałam dzień wcześniej. Wypiłam kawę, wyprowadziłam Bellę, bo przecież była sama od 7 rano do  15.30. żal mi jej, bo ona naprawdę bardzo cierpi, że zostaje sama przez pół dnia. W każdym razie, chwilę odsapnęłam, wykąpałam się,  a wieczorem czekał mnie jeszcz francuski. Pan Mąż wrócił z pracy, coś tam sobie odgrzał w mikrofali ( kupnego gotowca) i tyle. Zauważyłam, że kupił mąkę, ser żółty, przcier pomidorowy, drożdże... hhhuuummm, zastanowiło mnie to, ale skoro ze mną nie rozmawia, to ja też nie zagadywałam... . W pewnym momencie ktoś zadzwonił do drzwi... . Okazało się, że nasza córka z chłopakiem i ich znajomym przyjechali "spontan", żeby uczcić 50 urodziny tatusia, które wypadają w przyszły wtorek... . No to fajnie pomyślałam, nikt mnie nie uprzedził, w lodówce pustki, nawet chleba nie ma dla gości... . Stąd te zakupy P.Małżonka, będzie pizza. O 19.30. zabrałam się na francuski i tyle. Wróciłam po 22.00. towarzystwo było już po "paru" toastach. Wypiłam 2 lampki wina i poszłam spać, bo dzisiaj niby święto, ale ja byłam umówiona na "bawienie" 5 letniej dziewczynki, córeczki pani wet. Tzn. zabawa miała polegać na tym, że "wspólnie" z dziewczynką posprzątamy jej pokój. UUUffff, ale to była ciężka praca. Po pierwsze, ja już nie pamiętam, jak to się jest "zajmować" małą dziewczynką, po drugie, trzeba jakoś Ją podejść, żeby dużą część zabawek i książeczek "wyrzucić" tzn oddać "biednym dzieciom". Nie uwierzycie, ale sprzątanie tego jednego pokoju z dziewczynką zajęło mi czas od 9.00 do 15.00. wykończyło mnie to...  ale radość dziewczynki, kiedy chwaliła się mamie ( po jej powrocie z pracy) ile to pięknych rzeczy oddała biedym dzieciom, była bezcenna  . Teraz te "odłożone rzeczy" trzeba konspiracyjnie wynieść na strych, bo może się jeszcze przydadzą dla siostrzyczki czy braciszka ...  . Wracając do domu miałam nadzieję, że moi  goście już odjechali i posprzątali po sobie, a tu figa z makiem. Jeszcz są, jeszcze się bawią.... . Ciekawe, kto to wszystko posprząta. 
 Dzisiaj piątak, ważyłam się, waga pokazała trochę mniej, zanotowałam to na pasku :) .

Moi goście pojechali dopiero dzisiaj po śniadaniu  i kawie. Z lodówki wyczyścili wszystko, dosłownie został lód, szron i powietrze... . Muszę udać się po zakupy.
A tę pizzę, to piekł małżonek. W lepszych czasach to nawet chlebki różne piekł .
 Miłego weekendu Wam życzę. 

4 stycznia 2012 , Komentarze (4)

Dałam się złapać na czułe słówka, jak ta durna... . Na co ja liczyłam, że niby co się zmieni... . Czuję się wykorzystana i podle oszukana... To znaczy, że ta świąteczna szopka, to tak na pokaz, przed córką i jej chłopakiem, a ten diebelski sylwester, to też na pokaz, dla ludzi.... . Niech go szlag... . Ciekawe, czy teraz Ludzki Pan przemówi do mnie dopiero na Wielkanoc... . Nic to, żyć trzeba dalej. Dobrze, że dietkowanie mi jakoś idzie, że mnie dodatkowo nie przybija, że sprawia mi radość. Miło, że mam Was i mogę się "wygadać", zaraz to lżej na duszy... . 

2 stycznia 2012 , Skomentuj

WITAM SERDECZNIE W NOWYM 2012 ROKU 
Życzę Wszystkim Vitalijkom Super Osiągnięć W Dietkowaniu. Żeby spełniły się Wasze marzenia, żebyście (...śmy) wytrwały w swoich postanowieniach i żeby wiosna przyszła szybko i ucieszyły nas widoki pięknych krokusów i żeby w pracy szefowie nie marudzili, żeby w domu małżonkowie nie zatruwali nam życia a dzieci i wnuki niech nam sprawiają wiele radości.  .

Ponieważ stary rok zakończyłam wagą 71,4kg, to na jutro gotuję gar zupy porowej i to będzie mój posiłek na śniad. obiad i kol.  Taka zupka bardzo dobrze oczyszcza organizm, nie mylić z przeczyszczaniem  . Po takim całym dniu gwarantowany powrót do zdrowego stanu wątroby po sylwestrowych szaleństwach. Sylwester się udał. Jedzenie wyśmienite i dość lekkie, bo sałatki warzywne, nawet z porami była jedna, były też jajka w majonezie jak ktoś lubi, były różne wędliny, serki żółte, na gorąco befstrogonow , żurek do wyboru, różne ciasta i cała góra owoców, banany, mandarynki, jabłka, kiwi, pomarańcze... . Więc można było jeść, co komu pasuje. Wieczór zaczął się gorącym daniem obiadowym; pomidorówką i plackiem po zbójnicku z pysznym gulaszem...  wiem, wiem, nie brzmi to dietetycznie, ale ja np. nie zjadłam zupy a z placka zjadłam mięso z warzywami i najbardziej chrupiące części placka, cała reszta została. 
No przecież nie będę teraz płakać nad przysłowiowym rozlanym mlekiem, biorę się do dietkowania i już. Potańczyłam też i owszem. Co prawda nie z P.Małżonkim, bo on nie poprosił mnie do tańca, za to tańczyłam z każdym, kto chciał ze mną zatańczyć. Bella w tym czasie była pilnowana przez chwilową nianię. Bo Ona tak naprawdę, to całego sylwestra przesiedziała przy mnie lub na moich kolanach przy stole. Około 2h. Bella padła, oczka miała jak dwie szparki, nie kontaktowała zupełnie, więc nie męcząc jej już głośną muzyką i hałasem rozbawionego towarzystwa, poszłyśmy obie grzecznie do pokoju na piętro spać. Miło wspominam ten świąteczny weekend. Co będzie dalej to się okaże. 

30 grudnia 2011 , Komentarze (5)

Przybyło mnie trochę po świętach 600g , ale nie zmieniam do końca pierwszego tygodnia 2012. a później poprawię wagę na pasku. 
Rano byłam u fryzjera, jestem już po obiedzie. Zaraz dokończę prasowanie, popakuję torby. Jeszcze muszę ostrzyc i wyczesać Bellę, bo ona jedzie z nami na sylwestra. Żal mi jej, bo cały czas będzie na smyczy... ale i tak lepiej niż zawieźć ją do "hoteliku" dla zwierząt. Kiedyś taki widziałam, to beznadzieja. Nie chcę uogólniać, bo wierzę, że są też hoteliki prowadzone przez ludzi kochających zwierzęta, ale blisko mnie nie ma takiego hoteliku .
W każdym razie, jadę na sylwestra i zobaczymy jak będzie. 
Życzę Wam Kochane Vitalijki Wszystkiego Najlepszego W Nowym Roku. 

29 grudnia 2011 , Komentarze (2)

Wczoraj cały dzień spędziłam na zakupach w Galerii Krakowskiej... . Nogi bolały od łażenia,  ludzi całe tłumy, kolejki przy kasach, przymierzalniach... koszmar. Nie lubię tak spędzać czasu, bo to dla mnie zmarnowany czas. Musiałam jednak kupić sukienkę, bo to co wisi w szafie, to dużo za duże  a czasu na przeróbki nie mam. Cudowne uczucie mieścić się w rozmiar 42  a do wiosny na pewno wejdę w 40  . W każdym razie, kupiłam sukienkę, leży jak szyta na miarę,nic się nie marszczy, nic nie odstaje.... . Dzisiaj muszę  jeszcze kupić buty do niej, bo wczoraj nic nie znalazłam. Trudno w najgorszym przypadku kupię czarne. 
Jutro w planie fryzjer a po południu wyjazd na sylwestra. Wyjeżdżamy już jutro, bo córka zobowiązała się pomóc w przygotowaniach przyjaciółce. To w pensjonacie jej teściów będzie przyjęcie. A my tzn ja, Bella i P.Mąż, jeśli tylko pozwoli pogoda, będziemy od rana spacerować po górach. 

Melduję, że buty i torebkę kupiłam. Nogi mnie bolą od tego łażenia, ale warto było się pomęczyć.
Nie wiem jak u Was, ale w Krakowie, właśnie teraz same wyprzedaże i myślę,że skończą się wraz ze starym rokiem, bo sklepy szykują magazyny do inwentaryzacji, więc wypychają towary po niższych cenach. Widać, że tam, gdzie skończyli wyprzedaż, pojawia się towar wiosenno- letni  .
Życzę i Wam udanych zakupów. 

28 grudnia 2011 , Komentarze (1)

I po świętach ... .Nie było tak źle.....  Może dlatego, że przyjechała córka z chłopakiem i jakoś tak miło się zrobiło i rodzinnie.  W prezencie od córki dostałam książkę "Powrót Młodego Księcia" , bardzo mnie ucieszył ten prezent.
Starałam się nie objadać. Zresztą głównie jadłam to, co sama sobie przygotowałam, więc było smacznie i dietetycznie . Nie jadłam ciast,  łodyczy, jedynym świątecznym grzechem był alkohol  i tylko wino wytrawne.  I tak  wiem, że waga podskoczyła, bo nie ma ten tego,żeby tak bezkarnie się to obeszło.Ważę się w piątek, zobaczymy z jaką wagą zakończę rok2011. 
Wczoraj bardzo miło spędziłam wieczór i w gronie przesympatycznych ludzi. Dostałam zaproszenie na spotkanie z przyjaciółmi z forum ogrodzniczego.Znamy się już od paru lat.Była okazja do ponownego spotkania.Tym razem, zabrałam na to spotkanie moją panią wet.Ale się ucieszyła, że też została zaproszona. Pogościłyśmy się prawie do północy, ale musiałyśmy wracać do domów, reszta towarzystwa jeszcze się bawiła jak wyjeżdżałyśmy. 
Uwielbiam takie spotkania,. oby było ich dużo więcej w nadchodzącym roku.

23 grudnia 2011 , Komentarze (1)

 Waga  ciągle spada  jest duża szansa, że do 31.12. rozmienię "70" ... jeśli tylko nie pofolguję w święta, a raczej nic na to nie wskazuje. Kupiłam sobie rybę, śledzie, buraczki na barszcz, uszka już mam zrobione, miałam jeszcze robić kluski z makiem, ale to już chyba nie przeszłoby bez uszczerbku na wadze . Ciasta nie będzie, bo ja go jeść nie chcę, a jak "ktoś" chce, to niech sobie upiecze lub kupi.
Zupełnie się nie przejmuję, już mi nie zależy, jakie te święta będą, cieszę się swoimi osiągnięciami, to w tej chwili jest dla mnie ważne. Praca też jest OK . na 90% będę miała jeszcze jeden dom we wtorki od nowego roku , a to znaczy, że do pewnego stopnia będę niezależna finansowo. Byleby zdrowie dopisało reszta jakoś będzie się toczyć.  
Życzę Wam Kochane Vitalijki Radosnych Świąt W Gronie Najbliższych Kochających Osób.
A tak wyglądała w ubiegłym roku choinka przed moim domem. I jeszcz zdjęcia aniołków robionych na szydełku przez sąsiadkę.

19 grudnia 2011 , Komentarze (2)

 znów mnie ubyło ociupinkę . Jadę dzisiaj na 9.00. więc miałam czas się zważyć i skrobnąć słówko. Ciągle jestem przeziębiona, ale piję fervex i łykam witaminki. Może nie rozwinie się nic poważnego. Ostatnie dni przed świętami. Będzie dużo pracy, bo każda Pani Domu, chce mieć wysprzątane na błysk. Żebym tylko dała radę. Z robieniem pierogów już się wyrobiłam, jeszcze tylko w środę raz i już. Myślę, że w nowym roku znów się zacznie ruch pierogowy, jak tylko z lodówek znikną świąteczne resztki.
Menu: śniad: 52g pieczywa, 77g twarogu, 4 małe pl. salami
II śniad: banan
obiad: kapuśniak i parówka drobiowa
kol: płatki kukurydziane, jogurt nat. i czarna porzeczka. 
Miłego dnia życzę. 

18 grudnia 2011 , Komentarze (3)

Wieczór spędziłam w cudownym gronie, bardzo miłych ludzi , takie spotkania to balsam na moją obolałą duszę . Byłyśmy w kinie "Kobiety z 6 piętra" polecam, lekka komedia romantyczna. Później poszłyśmy do kawiarni i przy pysznych kawach (dziewczyny wzięły też szarlotki na ciepło z lodami, ja nie) obgadywałyśmy facetów . Do domu wróciłam odprężona, spokojna i super zrelaksowana. 
Już od paru dni moje dwie przyjaciółki, znające obecną sytuację u mnie w domu, zapraszają mnie na kolację wigilijną, wręcz nalegają. Nie przyjęłam zaproszeń, nie chcę im psuć świąt. Zrozumiały. Ale to uświadomiło mi, że ja gdybym tylko chciała, to miałabym z kim spędzić świąta, a mój P. Małżonek siedziałby sam w domu, bo nikt go nie zaprasza. Wierzę, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. 
A co dzisiaj w menu: śniad: 2 jajka, 44g pieczywa, ogórek kiszony
II śniad:kefir, 2 mandarynki
obiad: kapuśniak ze słodkiej kapusty, pałeczka drobiowa
kol: banan i jogurt
Miłego dnia życzę.

17 grudnia 2011 , Skomentuj

I dopadło mnie choróbsko  a niby tak uważałam na siebie... , ale moje znajome też kichają  to jakim cudem ja miałam się uchować. 
Pierogi już zrobione, uszka też. Teraz piję kawę a o 15.00. jadę na spotkanie z córką i przyjaciółką. Przyznam szczerze, że czuję się kiepsko i najchętniej to poleżałabym w łóżeczku, ale muszę im dostarczyć te wyroby pierogowe.
Pogoda paskudna, wieje okropnie i z nieba pada coś jak mżawka, ale obawiam się, że to coś zacznie zamarzać na szybach samochodu  . 
Jutro nigdzie się nie ruszam, leżę cały dzień, bo w przyszłym tygodniu jeszcze muszę obskoczyć te moje domy... każda gospodyni chciałaby mieć "na wyjściowo" i najlepiej żebym przyszła jeszcze w samą wigilię rano... no nie, nic z tego... . Z tym leżeniem cały dzień, to nie do końca prawda, bo Bellę muszę wyprowadzać, a ona nie załatwi się sama i przy P.Mężu też nie. Muszę wychodzić z nią i tyle. Nie mogę jej tego oduczyć i gdy jesteśmy chorzy, to nam bardzo utrudnia sprawę. 
Dietkowo OK: śniad: pieczywo z żółtym serem i salami (skończyły mi się warzywka, muszę dzisiaj dokupić)
II śniad: jogurt i banan
obiad: zupa ogórkowa 2 porcje
kol: płatki kukur. + gorące mleko, 2 mandarynki
Dla ciałka znów nic, bo nie mam sił. 
Miłego weekendu Wam życzę.