Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Te powiem pozniej

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 17176
Komentarzy: 339
Założony: 15 kwietnia 2021
Ostatni wpis: 15 lipca 2022

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
daemon.next.door

kobieta, 35 lat,

166 cm, 55.60 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

17 czerwca 2022 , Komentarze (19)

Wczoraj syn mi powiedział, że w klasie znowu mu dokuczają. Najbardziej agresywny chłopak, który przez cały rok(druga klasa podstawówki) wszystkich bije, gryzie, popycha, krzyczy, obraża itp. popchnął go z całej siły. Syn się wystraszył, go to bardzo bolało. Nauczycielka to widziała i zaczęła wołać tego chłopaka, a on do niej "papa" i sobie poszedł. I na tym się skończyło. Dodam tylko, że to szkoła prywatna. Z dwa miesiące temu zgłaszałam w szkole, że przydusił mojego syna za szyję i próbował wyjąć mu oczy czy coś takiego. Mój mąż zagroził, że zgłosi sprawę do odpowiednich organów jeśli się to powtórzy i od wtedy był spokój. Tylko raz była sytuacja, że zaczął agresywnie na niego krzyczeć na sporcie(w ogóle wygląda, że ojciec bije żonę i tego syna) i nauczyciel reagował, ale nic poważniejszego się nie działo. Okazało się też, że większość dzieci w tej klasie nie chciała chodzić do szkoły po pierwszym semestrze. Dzieci prosiły, żeby jak najszybciej zabierać je do domu bo nie chciały być z nim i kilkoma innymi chłopcami na świetlicy czy boisku, ale później temat ucichł. Tylko ojciec jednej dziewczynki wciąż mówi, że chłopaki w tej klasie są głupi(nie dziwię mu się zbytnio, bo człowiek jest naprawdę bezradny i sfrustrowany jak słucha co się tam dzieje).

Aż tu nagle w tym tygodniu, tuż przez wycieczką klasową, dowiaduję się, że problem wrócił. Jak już pisałam jeden chłopiec go mocno popchnął i teraz się okazało, że jeszcze trzech innych z klasy mu dokucza, w tym syn nauczycielki. Podkładają mu nogę, przedrzeźniają go, lekko popychają, oscentacyjnie wywracają oczami jak mój coś mówi. I nie tylko jemu tak robią. Syn twierdzi, że nie powiedział mi wcześniej bo nie uważał, że to coś ważnego. Ale ostatnio zaczął mieć dziwne bóle brzucha, których nie potrafiłam wytłumaczyć i teraz zaczynam myśleć, że to może być na tle nerwowym, bo to były dwa razy w przeciągu ostatniego miesiąca, a to akurat okres, kiedy to dokuczanie wróciło i tym razem kilku to robi. Nigdy wcześniej nie miał problemów z rzołądkiem, a teraz tak go boli przez 2 dni i przestaje. 

A o tym dokuczaniu dowiedziałam się tak, że wczoraj odebrałam go ze szkoły i mu przypomniałam, że już w poniedziałek jedzie na wycieczkę klasową. Myślałam, że się ucieszy, bo chciał na nią jechać, a tu nagle łzy napłynęły mu do oczu i mówi, że on nie chce nigdzie beze mnie jechać. Że dwóch jego najlepszych kolegów nie jedzie, a dwóch, z którymi też się lubi akurat wybrali żeby być w pokoju z tym agresywnym chłopakiem. Zostało tylko dwóch wolnych, z których jeden to ten ten syn nauczycielki, który mu często dokucza i jakiś drugi z którym też się nie lubi, bo ten z kolei bije. W każdym razie oni nie chcą być z nim, a on z nimi. 

Aż mi gardło ścisnęło jak mi o tym powiedział. Żałuję, że zgodziłam się na tą wycieczkę. Mój mąż mi powiedział, że syn musi się trochę wyrobić i dobrze mu taka wycieczka zrobi(wiadomo, faceci...), ale wysłał formalnego maila do nauczycielek i umieścił sekretariat w kopii, żeby pilnowali co się tam dzieje. W odpowiedzi wychowawczyni zapewniła nas, że będzie pilnowała sytuacji. 

W ogóle to parę dni temu widziałam jak ojciec stał pod szkołą i wrzeszczał jak wariat na syna w podobnym wieku jak mój, z 8-9lat, a ten wystraszony chłopiec miał tylko ogromne oczy i przepraszał. Biedny stał w bezruchu jak słup soli. Chyba zapomniał worka z rzeczami na sport, ale to trwało dobrych parę minut. Ci rodzice jeśli nawet pod szkołą nie potrafią się opanować to ciekawe co się dzieje w domu. W sumie to mniej więcej wiem co, bo tutaj przemoc wobec dzieci jest przyjęta jako norma, ludzie zwyczajnie o tym rozmawiają, biją/szarpią na ulicy. Pamiętam frazę koleżanki z pracy mojego męża jak opowiadała, że syn jej pyskował(5-latek) i "ręka sama wymierzyła sprawiedliwość". Była dumna, że go uderzyła w twarz. A ludzie w biurze na to, że słusznie, niech się nauczy szacunku. 

Sama też już się zaczęłam zastanawiać dlaczego nasz syn jest w roli ofiary, czy nie umie się obronić, ale na razie widzę, że problem jest tylko w tej klasie, gdzie kilku chłopców dokucza całej reszcie. Jak chodził na basen z innymi dziećmi to szybko zdobywał kolegów, u nas pod blokiem też poznał dzieci i się razem bawią, w przedszkolu jeszcze w Polsce też bardzo dobrze się czuł i lubił, nawet w tej felernej szkole ma kilku kolegów z innych klas, więc problemem są chyba jednak akurat te dzieci.

Jedyna dobra strona całej tej sytuacji jest taka, że niebawem przeprowadzamy się do Austrii i od następnej klasy syn zmieni szkołę, tym razem już na państwową. Wierzę, że tam będzie inaczej.

28 kwietnia 2022 , Komentarze (9)

Najpierw święta, a potem choroba zmusiły mnie do pauzy w przysiadach. Jeszcze nie jestem do końca zdrowa, ale odzyskałam siły, więc stwierdziłam, że trzeba się zmusić do ćwiczeń.

Musiałam też odwołać wszystkie lekcje niemieckiego, bo straciłam głos. Kilka nocy tak kaszlałam, że w ogóle nie mogłam spać, aż mnie brzuch od kaszlu bolał, normalnie tortura, ale dziś już prawie normalnie mówię, więc nie odwołuję lekcji.

Z dobrych wieści, uwaga, uwaga... udało nam się kupić dom!! Wczoraj podpisaliśmy akt u notariusza, dziś bank wysłał jakieś papiery, że wszystko pasuje, więc wszystko zapowiada się dobrze. Także yay, mamy dom! :)

Oczywiście nie obyło się bez nerwów. Na miejscu ta babcia próbowała negocjować, bo w akcie było, że ma czas do końca czerwca, żeby się wyprowadzić. Ona mówi, że się nie zgadza, bo miała mieć trzy miesiące, a nie dwa. Mój mąż na to, że ta rozmowa była w marcu, a ona mówi, że ale ona zamierzała liczyć od dnia podpisania aktu. Notariusz na to, że przecież dostali ten akt mailem trzy tygodnie temu z tą samą datą i nie zgłosiła żadnych zatrzerzeń(na dodatek u tego notariusza pracuje jej córka, która z nami była na akcie jako świadek i nie jestem pewna czy sama nam tego aktu nie przygotowywała, ale sprawdzic też na pewno mogła), a ona, że to dla niej za mało czasu. Mój mąż zaczął tłumaczyć, że z przyczyn podatkowych on w najpóźniej 1 lipca musi się zameldować, bo minie pół roku jak mieszka w innym kraju niż jest zatrudniony, przez co może mieć problemy podatkowe, stąd ta data. Plus już od lutego mowiliśmy, że na wakacje musimy mieć dom, mwóiła, że nie ma problemu. Na szczęście córka się wtrąciła, zaczęła jej tłumaczyć, że przecież dwa miesiące to dużo, żeby znaleźć mieszkanie na wynajem. No właście - okazało się, że ona tylko najmu szuka, a nie kupuje... eh. My powiedzieliśmy, że możemy przytrzymać jej rzeczy i meble jeśli będzie potrzebowała wiecej czasu, to dla nas żaden problem, a córka powiedziała, że przecież na jakiś czas może wprowadzić się do niej nim czegoś nie znajdzie. Wszyscy mieszkają w tej samej miejscowości. W końcu babcia się zgodziła. W ogóle to ona sama przeciągała z tydzień czy dwa zanim dostarczyła notariuszowi rozliczenia za gaz, prąd itp, a potem te 3 tygodnie go sprawdzała, więc możliwe, że jak po raz pierwszy go sprawdzała, to widziała że są prawie 3 miesiące więc klepnęła temat, ale wszystko jej trwało tyle czasu, że ten miesiąc jej w końcu uciekł. Może tak to było. Nie wiem. Ale od kiedy był szykowany akt to na pewno miała te 3 miesiące na szukanie albo nawet i więcej i sama przedłużała temat, ale teraz się okazało, że ona w ogóle nie zaczęła niczego szukać... No cóż, życie.

Jedną z najwazniejszych rzeczy jest dla mnie to, że w końcu wypiszemy syna z prywatnej szkoły i będzie mógł iść do państwowej. Nienawidzę tego snobizmu tutaj gdzie chodzi teraz. Niektórzy z tych rodziców zachowują sie jakby byli najważniejszymi obywatelami w kraju, przez co część z tych dzieci też taka jest. Dominująca większość. Jeszcze nie potrafią dyscypliny utrzymać, bo chyba się boją, że dzieci poczują się urażone i powiedzą rodzicom, że nie są zadowolone. Normalnie są traktowani jak klienci, a nie uczniowie. Bardzo niezdrowa sytuacja. Mój syn miał trzech fajnych kolegów w klasie, ale został mu już tylko jeden, bo pozostali dwaj zmienili szkoły(ciekawe dlaczego...), także sam mówi, że nie może się doczekać aż zmieni szkołę i pozna inne dzieci. W ostatnie ferie pojechaliśmy do Polski i moja mama zapisała go na grupowe zajęcia z pływania i później cały czas mówił, że o wiele bardziej lubi polskie dzieci niż słowackie, i że chciałby z polskimi dziećmi jechać na wakacje. Nie dziwię mu się, jak tu lokalnie ma do czynienia tylko z taką specyficzną demografią... ale nic to, na szczęście mimo wszystko w miarę lubi szkołę więc już dobimba te dwa miesiące, przynajmniej się jeszcze niemieckiego poduczy bo to niemiecka szkoła, a od nowego roku może już jakiś fajnych rodziców się tu pozna, normalnych ludzi, normalne dzieci :) U nas pod blokiem ma swoich kolegów, których lubi, ale ze wszystkimi ma dużą różnicę wieku, jest albo 2-4 lata młodszy, albo 2-3lata starszy, a jak ma się 9 to to jest przecież ogromna różnica wieku ;) 

Także ostatnie dwa miesiące i wskakujemy w nowe życie :)

A na wakacje muszę doprowadzić się do dobrej formy. Nie wiem jeszcze czy gdzieś pojedziemy czy będziemy się urządzać/meldować/ubezpieczać, ale może się uda. Już wyrabiam paszport. Tym razem nawet udało mi się wyrobić fotkę, której nie będę musiała się wstydzić przez kolejne 10 lat, także wow, świat jest mój :D 

1 kwietnia 2022 , Skomentuj

56,5kg. Dziś bez dramatyzowania. 56 z przodu to dla mnie dobra waga. Wydrukowałam sobie i poszło na lodówkę to:

Nie chciałam wieszać sobie tej szczupłej sexy pupy z mojego poprzedniego wpisu na lodówce, żeby codziennie nie porównywać jej z moim wielkim tyłkiem, więc znalazłam tą. Plus, żeby mój mąż się na tamtą nie patrzył! 😛 Myślę, że ta jest wystarczająco nie w jego typie.

31 marca 2022 , Komentarze (3)

57,2kg. Dieta słabo mi idzie. Spróbuję zdrowiej i mniej jeść, bez terroru i spiny, i zobaczę jaki będzie efekt. Przede wszystkim z piwkiem i winkiem na wieczór skończyłam, bo podejrzewam, że to był główny faktor przez który nabrałam masy.

A tymczasem kolejny dzień walki z niemieckim. Przyszła mi książka do gramatyki, która wydaje mi się do strawienia. Jeśli codziennie będę się po trochu uczyła to w końcu muszę się nauczyć. Tak sobie wmawiam i tym żyję. Puściłam sobie jakieś bajki na Netflixie po niemiecku i widzę, że już zaczęłam czaić mniej więcej co mówią, więc czegoś tam się już chyba nauczyłam, a przynajmniej na pewno jest lepiej niż było kilka tygodni temu. I w końcu umówiłam się na lekcje online, bo bez nich ta nauka idzie naprawdę powoli. Zresztą mam za darmo jakiś program, więc trzeba korzystać. Wcześniej czytałam i tłumaczyłam krótkie książeczki dla dzieci i wszystko wskazuje, że tam właśnie utknęłam w moim rozwoju emocjonalnym, bo nic dla dorosłych mnie nie interesuje 😛 Także do boju dzieciaku!

A co do kupna domu, to w przyszłym tygodniu podpisujemy notarialny akt zakupu i dowiemy się, kiedy babeczka się wyprowadzi, ale zapowiada się, że potrwa to z 2-3 miesiące. Dziwna sytuacja. Umówilismy się, że kupujemy dom, podaliśmy sobie ręce, złożyliśmy ofertę, a teraz okazuje się, że ona jeszcze nawet nie zaczęła szukać nowego lokum i potrzebuje czasu. Początkowo mówiła, że maj/czerwiec dostaniemy dom, ale teraz wygląda, że może być dłużej. Nic nie poradzę. Ale ważne, żeby na wakacje już tam być i spokojnie zdążyć młodego zapisać do szkoły, a nie na ostatnią chwilę. Ostatnie czego chcę to jeszcze się denerwować czy zdążę go zapisać, a nie mam pojęcia jak to się tam w ogóle odbywa. Czy jadę najpierw do jakiegoś urzędu czy kontaktuję się bezpośrednio ze szkołą? Czy po zameldowaniu po prostu przyjdzie mi list ze szkoły? Nie wiem i pewnie dowiem się dopiero jak będę na miejscu.

No i wiadomość dnia! Postanowiłam, że zaczynam squat challenge, czyli wyzwanie przysiadowe. Bez jasnego celu to moje zdrowe odżywianie i poprawa kondycji są za mało konkretne, żebym się faktycznie w to wżyła, a ćwiczenia mi się przydadzą. 

Dzisiejsze przysiady zaliczone.

Ale fajnie byłoby mieć taki tyłek! Ale to bym chyba musiała ważyć z 50kg przy pomi wzroście. Zobaczymy jak to pójdzie. 

30 marca 2022 , Komentarze (4)

Dziś 57,2kg i ani motywacji, ani energii, ani samodyscypliny. Nie wiem skąd mam takie osłabienie, chyba to wszystko idzie z głowy. Plus coraz częściej mam zawroty. A przecież biorę witaminy i jem normalnie. Nie wiem czy to nie starość mnie już dopada. Nie rozumiem tego. Niby mam teraz taki dobry okres życia... a wcale nie czuję, że go mam.

29 marca 2022 , Skomentuj

Dzisiaj 56,9 kg. Po jednym dniu porządnego jedzenia organizm się trochę wyczyścił i 1,6kg zeszło. Nie ćwiczyłam i nie mam na to energii. Podietuję kilka dni i może jak będę lżejsza to poczuję się na siłach, bo mam jakieś mega osłabienie od dłuższego czasu. Może to przez stan psychiczny. Jakoś nie jest ze mną dobrze, nie wiem dlaczego. Przeprowadzamy się do kraju, do którego chcieliśmy, mamy dobrą sytuację finansową, o niebo lepszą niż kiedykolwiek wcześniej, w końcu kupujemy dom, powinnam się tak bardzo cieszyć. A tu nic. Nawet ten spadek wagi, powinno mi ulżyć, a ja nie czuję nic. Spojrzałam, odnotowałam i pora zacząć kolejny dzień.

Może to jakiś dysbalans w organiźmie i to wszystko się ureguluje zdrową dietą. 

28 marca 2022 , Komentarze (4)

Wiedziałam, że przytyłam, ale nie, że aż tyle. Stają rano na wadze i... 58,5kg. Z 6kg przytyłam i to minimum. Zobaczymy co waga jutro powiem, ale zmieniam pasek ad hoc. Bez oszustw. Od kilku miesięcy zabieram sie za dietę, ale widzę, że bez Vitalii nie dam rady się zmotywować. Potrzebuję funkcjonować w sieci. Zawsze jakoś mi pomagało czytanie co inni ludzie tu piszą.

Z dobrych wieści - po pięciu latach w końcu mój mąż dostał przeniesienie do biura w Wiedniu. Znaleźliśmy już dom, w najbliższym czasie podpiszemy umowę kupna i jak tylko babeczka nam go zwolni to przeprowadzamy się do Austrii. Życie się zacznie.

Niestety jestem załamana moją perspektywą pracy, ale o tym innym razem.

8 października 2021 , Komentarze (2)

Znów zaczęłam wyzwanie przysiadowe. Niestety dziadek mojego męża dostał udaru i przegapiłam kilka dni, bo musieliśmy jechać do szpitala i zająć się babcią. Teściowa mieszka na innym kontynencie, a druga córka w ogóle nie planuje pomóc. Jeszcze z pretensjami wydzwania, że jak mogliśmy nie być przygotowani na taką ewentualność?!?! A to ona nie powinna być gotowa jako córka tylko wnuk z żoną?

Babka z opieki społecznej dzwoniła forsując prywatny ośrodek przy szpitalu(korupcja wprost mówiąc), że koniecznie trzeba go zapisać, już teraz, i to koniecznie tylko do tego jednego jedynego ośrodka za 1000 EUR/m-c, żadnego innego, obojętnie jak daleko mieszka reszta rodziny. Najlepiej od razu z babcią, żeby byli razem, to wtedy 2000EUR/m-c. Jak mój mąz powiedział, że to bardzo drogo, to ona jakiś komentarz, że przecież na pewno córkę stać, bo pracuje w Stanach. Już sobie sprawdziła ile emerytury dziadek dostaje i ile by trzeba było dopłacać. Olaboga. Okazało się, że ona wypisuje jakąś końcową opinię przy wypisywaniu ze szpitala, choć nie wiem na ile ta jej opinia się liczy, ale trzeba z nią uważać. Do babci kogoś wysłali z opieki społecznej na wywiad środowiskowy, więc teraz się boimy, czy im jakiś dziwnych papierów nie podsuną do podpisania.

Okazało się, że ta babką z opieki wywaliła ten tekst też do teściowej, że przecież ją na ten ośrodek stać.... "i niech się pani nie martwi, to zazwyczaj trwa maksywalnie 5 lat w takim ośrodku, więc nie będzie tak drogo(120.000 EUR czyli ponad PÓŁ MILIONA ZŁOTYCH... w ogóle nie drogo przecież)". To ta córka kolejne lata ma utrzymywać rodziców za 2k EUR miesięcznie? I szantaż, budowanie presji, że on w każdej chwili może wyjść ze szpitala i kto się nim zajmie od ręki? Tak nie wolno go zostawić. A tam by od razu miał miejsce, ona załatwi, ma kontakty. 

Tak czy siak przez COVID zamknęli oddziały rehabilitacyjne i najpierw trzeba załatwić coś płatnego w Polsce, może jseszcze się trochę dziadek podreperuje. Niestety emerytury mają tu prawie tak samo marne jak u nas, szczególnie to starsze pokolenie, a za rehabilitację w tym wprzypadku trzeba będzie zapłacić. Krew się we mnie gotuje jak sobie o tym pomyślę, że akurat tych bezradnych starszych ludzi tak się traktuje. Co gdyby nikogo w rodzinie nie było stać na takie rehabilitacje? A tanie nie są, zapewniam.

Z pozytywów za to waga się fajnie trzyma na ok. 52kg, i odwaliłam dzisiaj to 200 przysiadów. Ale nastroju to nie mam w ogóle. Rodzinę poruszyłam, żeby podpowiedzieli coś z tymi rehabilitacjami w Polsce, czekam na info i coś się może załatwi, ale powiem jedno - to co te służby społeczne robią to powinno być karalne...

1 września 2021 , Komentarze (2)

Młody jutro zaczyna szkołę już jako drugokolasista :) Mniej więcej jesteśmy gotowi, już nawet wysłałam zgodę na testowanie w szkole, bo jest obowiązkowe. 

U mnie dziś na wadze 52kg. Jest naprawdę idealnie. Elegancko wchodzę w 36, a nawet je już po prostu noszę jako normę :) Muszę poprzymierzać te stare spodnie czy z nimi też już sobie poradzę czy będę się musiała jeszcze wysmuklić spacerkami. Kupiłam ten cały krokomierz, o którym tu wszyscy trąbią, i zamierzam wystartować do akcji spacerowania. Bez cudów, ustaliłam sobie dzienne minimum na 4k kroków póki co. Tyle przy odrobinie chęci jestem w stanie strzelić w każdy dzień, a to chyba i tak więcej niż wcześniej robiłam.

Wakacje przeżyłam, nawet było lepiej niż przewidywałam. Całe 2 mieiącej jeździliśmy w końcu po rodzinie, głównie mojej, syn się bardzo cieszył. A teraz czas wrócić do szarości dnia codziennego, za którą w sumie już się bardzo stęskniłam. W końcu będę miała czas dla mojego wewnętrzego domatora/samotnika. I na swoje hobby :)