Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Slodyczoholiczka

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 32748
Komentarzy: 661
Założony: 26 maja 2021
Ostatni wpis: 2 lipca 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
88Motylek

kobieta, 36 lat, Opole

168 cm, 85.80 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

8 czerwca 2021 , Komentarze (4)

Ostatnio trochę, a nawet bardzo odbiegłam od tego, do czego ten pamietnik służy. To miał być pamietnik odchudzania, a wyszedł pamietnik moich problemów małżeńskich...

Więc dzisiaj będzie kilka zdjęć z mojego jedzenia.

Moje śniadanie. Chleb, mozzarella, salata, pomidor i cebulka. Do tego kawa z mlekiem.

Drugie śniadanie. Wiem że tam jest czekolada. Kupiłam już dość dawno to musli i go nie wyrzucę, a u mnie w domu tylko ja jem.

Zieleninka do zupy. Z ogródka teściowej.

A na obiad zupa kartoflana z kalafiorem i koperkiem. Na drugie danie ryż z sosem pomidorowym z mięsem mielonym i kiełbasa.

Na przekąskę był arbuz. Nie wiem ile go zjadłam ale był mega slodki.

A na kolację odgrzalam sobie ryż z sosem.

W międzyczasie wypilam 1,5 l wody i jeszcze jedna kawę.

Wieczorem byłam na kontroli u gina. Wszystko jest ok, ładnie się goi. Jeszcze musze uważać z dźwiganiem. Będzie dobrze 😀

A tak z innej beczki. Wczoraj właściwie w nocy, jak już leżeliśmy w łóżku, powiedziałam mężowi, że chce mu cos powiedzieć. Powiedziałam że nie chce się znowu kłócić. Niech mnie tylko wyslucha i spróbuje zrozumiec. I powiedziałam mu wszystko co mnie boli. Nie odezwal się nic. Musiałam sie bardzo hamować, żeby nie krzyknąć na niego, że mógłby cokolwiek odpowiedzieć, chociaz aha! Wiem, że myślał potem o tym, bo nie spał. Ale jak do tej pory zero reakcji.... Zobaczymy. Dajmy sobie czas... 

7 czerwca 2021 , Komentarze (9)

To się wydaje takie proste. Nie jeść słodyczy. Przez 7 dni. A takie to trudne. Najgorsza rzecz zrobilam dzisiaj, że pomyślałam, że a jak zjadłam już jedno ciastko to i tak jest dzień zmarnowany i wpieprzylam, za przeproszeniem całą paczkę...

A mogłam skończyć na jednym, przynajmniej kalorii byłoby mniej. Ale tak trudno się powstrzymać jak już się czuje w ustach ten słodki smak...

6 czerwca 2021 , Komentarze (7)

Jak się dłużej zastanowić, to mój mąż zawsze taki był. Chyba też trochę dlatego mi się spodobał. Był towarzyski, do każdego umiał zagadać. Przeciwieństwo mnie. Ja przewaznie do obcych osób nie odzywam się pierwsza. Nawet nie mam takiej potrzeby. Chociaż lubię się bawić. 

Poznaliśmy się na dyskotece. Ja byłam z koleżankami, on z kolegami. Moja koleżanka znała jego kolegę no i tak się jakoś potoczyło. Byliśmy młodzi, mieliśmy po 17 lat. Jeździliśmy n dyskoteki, on przyjeżdżał do mnie na skuterku, czasami jechaliśmy do kina czy na pizze. Później ślub. Po ślubie bardzo szybko zaszłam w ciążę. No i się zaczęło. Jak syn się urodził, ja siedziałam z nim w domu. Z nim i z teściowa, która wszystko robiła lepiej. Lepiej wiedziała Jak kapać, jak ubierać, jak karmić piersią i wogole, szkoda czasu I miejsca żeby to wszystko opisać co mnie z jej strony spotkało. A mój mąż jest syneczkiem mamusi. Niemożliwe żeby mama cos zle o kimś powiedziała, żeby mi czymś krzywdę zrobiła. Wtedy wiele razy prosiłam go żeby porozmawiał ze swoją mama. Ale nawet jak z nią rozmawiał, to zawsze Ja byłam ta zła. Więc siedziałam coraz bardziej zfrustrowana, zła, rozczarowana. A mój mąż zaczął coraz później przychodzić do domu, później to było coraz częściej... nie miałam siły już. Później synek miał zapalenie płuc, trafiłam z nim do szpitala, byłam na początku ciąży. Druga ciąża właściwie była wpadka, jeżeli w małżeństwie można tak to nazwać. Mąż się opamietal z kolegami, imprezami, alkoholem. Nie wiem i nie chce wiedzieć co tam jeszcze wtedy było. Jak się urodziła córka, teściowa mi już dużo odpuscila. Nie kłóciłam się z nią. Po prostu na spokojnie stawiałam na swoim. Chociaż spokój to był tylko na wierzchu. Ile mnie to nerwów kosztuje to tylko ja wiem. Ale mąż znowu zaczął nocne wypady. A ja już z 2 malutkich dzieci w domu. Jakoś jak córka miala 3 lata mialam już tak dość, że powiedziałam mężowi, że jeżeli tak bardzo mu przeszkadza rodzina, żona, dzieci i rzeczywiście tak bardzo potrzebuje wolności i kawalerskiego spokoju, to dobrze. Rozwiedzmy się. Byłam przy tym spokojna. Miałam juz cały plan co zrobić. Miałam nawet namiary na adwokata. Pytałam już jakie papiery trzeba załatwiać. Z pełnym spokojem mu to powiedziałam. Było mi już obojętnie. Wystraszył się i przestał imprezować. Ale dziećmi nie zaczął się zajmować. Dzieci tymczasem były już trochę większe. Zaczęły chodzić do przedszkola, mialam też troszkę czasu dla siebie, gdy po pracy wracałam, mogłam je czasami zawieźć czy do mamy, czy nawet teściowa je zabierała na plac zabaw albo na spacer. Ale to nie zasługa męża że miałam czas dla siebie. Ale przynajmniej był w domu. Wychodził od czasu do czasu, ale wracał o przyzwoitej godzinie i nigdy w takim stanie, żeby nie pamiętać poprzedniego wieczoru... A ja chodziłam do pracy, tam mam wspaniałych współpracowników. Oni sa dla mnie jak rodzina. Wiedza o mnie też więcej niż rodzina... Popołudniami zajmowałam się domem i dziećmi. Mąż w niedziele też był w domu, zajmował się dziećmi. Mogłam nawet trochę poleniuchować. Zaczęło się między nami też lepiej układać. Gdy zaczął częściej bywać w domu, zaczął dostrzegać też jaka jest jego mama. 

Zaszłam w ciążę. To była w pełni świadoma decyzją nas obojga. Wszystko było ok. Aż trafiłam do szpitala a mój mąż był tak zestresowany ze się musiał pocieszyć. 

A ja? Jak ja mam mój stres rozładować? Poprosiłam go, żeby mi nie dokładał jeszcze swoich akcji, bo już wystarczająco dużo mam stresu z dziećmi. I z laktacja. Z tym że czuję, jakby to była moja wina, bo to przecież mój brzuch miał być najbezpieczniejszym miejscem dla dziecka, a córeczka mogła umrzeć bo to w moim brzuchu łożysko przestało działać, to ode mnie pempowina nie dawała jej praktycznie nic, przez co mogła umrzeć, może być w przyszłości chora... A w dodatku, ja jako matka nawet nie czułam że w moim brzuchu dzieje się coś takiego. Nic mnie nie bolało, nie krwawiłam, nie miałam wysokiego ciśnienia. Gdzie mój instynkt macierzyński? Jak mogłam nie wiedzieć że z moim dzieckiem dzieje się coś złego w dodatku w moim brzuchu?

Nie odebrałam jeszcze wypisu ze szpitala, bo boję się że tam będzie właśnie to napisane... 

Okazuje się, że skoro nie mam z kim pogadać, to ulgę przynosi mi pisanie. Nie oczekuje że ktoś to przeczyta, skomentuje. Choć to bardzo miłe. Mam świadomość że to historia opowiedziana z jednej strony. Ale gdyby mój maz chociaż spróbował że mną pogadać... może łatwiej byłoby nam to wszystko jakoś pogodzić...

Jak zrobić, żeby sam chciał ze mną porozmawiać?

5 czerwca 2021 , Komentarze (3)

No więc tak...

Przeprosilam męża za awanturę. Ale powiedziałam mu, że nie mogę go przeprosić za to, że przeszkadza mi jego zachowanie. Czy to ma sens? Dla mnie miało. Ale teraz tak myślę, że zawsze jak ja mam do niego o coś pretensje i się pokłócimy to zawsze ja przepraszam. A on dalej robi swoje. O kurde. Czemu tego wcześniej nie zauważyłam???!!!

5 czerwca 2021 , Komentarze (2)

Dzisiaj mamy niezły upał, w słońcu jest za ciepło. W dodatku z takim sadłem jak moje. 

Więc 7 dni mojego pierwszego zadania dobiegło konca. I co? Niestety porazka. W czwartek zjadłam 2 kawałki ciasta, w piątek 7deysa (a jak mam być szczera sama ze sobą to 3), kilka ciastek maślanych i lody u mamy. Więc tylko 3/7 dni było na czysto bez słodyczy. Dzisiaj zjadłam już loda, ciastka i obiad na słodko 😬 

No to mam pomysł taki, że od jutra zaczynam następne 7 dni bez słodyczy. I muszę bardziej pilnować picia wody.... To będzie mój mały cel nr 2. Mam nadzieję, że tym razem mi się uda. Musi mi się udać. 

Po kilku dniach zastanawiania się nad wszystkim, doszłam do wniosku, że może trochę przesadziłam w stosunku do męża. Niestety jednak jego zachowanie też nie jest całkiem w porządku. Czekałam aż mnie przeprosi, powie, że ograniczy kontakt z tamtą kobietą. Ale nie zrobił tego. Nie mam na to co liczyć.

Zaraz padnie mi bateria więc publikuje i cdn.

2 czerwca 2021 , Komentarze (6)

Coraz częściej myślę, że coś ze mną nie tak, a właściwie z moją głową. W poniedziałek wieczorem trochę pogadaliśmy z mężem. Właściwie jak na niego to była mega długa rozmowa. Przeprosiliśmy się i parę rzeczy wyjaśniliśmy. Powiedział, że rzeczywiście nigdy nie pomyślał o tym, że ja bym też czasami potrzebowała oderwać się od codzienności i pobyć z innymi ludźmi. Ale stwierdził że nawet jakby się opiekował w tym czasie dziećmi, to nie wierzy że ja bym mogła nie martwić się i tak całkowicie się wyluzować. Z tamtą kobietą powiedzial że nic go nie łączy. Tylko praca. A że przy okazji rozmawiają o prywatnych sprawach, to nic złego. Sama już nie wiem co mam myśleć. Może to ze mną jest problem? Może niektóre rzeczy wyolbrzymiam? Już myślałam że po tej rozmowie w poniedziałek będzie wszystko ok, aż do wczoraj... Wrocil do domu po północy, mocno pijany... stwierdził że nie mogę się czepiać, przecież w poniedziałek powiedzial że mogę też wychodzić z znajomymi... czy ta rozmowa w poniedziałek była tylko po to żeby mieć mnie z głowy? Żebym się nie czepiała? 

Ja chyba zwariuję...

No i znowu skończyło się na krzykach i pretensjach aż usłyszałam że on już chrapie... długo nie mogłam zasnąć. Serce mi tak skakało, długo nie mogłam się uspokoić... 

😔 Jestem dzisiaj kompletnie rozbita, przybita i nie wiem co mam zrobić. To tak dalej nie może między nami wyglądać. Ale co jest ze mną nie tak? Co mam zmienić, żeby było lepiej... nikt mi tego nie powie... A sama już dawno próbuje na to wpaść, ale jakoś nie umiem...

A co do odchudzania... zjadłam wczoraj z dziećmi małego loda. Poza tym zero slodkiego. Jest jeszcze dla mnie jakaś nadzieja?😏

31 maja 2021 , Komentarze (7)

Właśnie sobie siedzę na korytarzu szpitala i czekam na wynik testu na covid, żebym mogła wejść do mojej Kryszynki. Kupiłam w sklepie bułkę i kawę w automacie i weszłam tutaj, żeby zobaczyć co słychać i żeby jakoś minął ten czas. Nie spodziewałam się, że ktoś jeszcze skomentuje mój poprzedni wpis... Bardzo dziękuję za wsparcie. 😊

Sytuacja jest bardziej skomplikowana, niz mozna tutaj opisać. Sama nie wiem czy czasami nie wyolbrzymiam niektórych problemów... 

Teściowa się niestety przejmuję, bo mieszkamy w jednym domu, który jest domem rodzinnym mojego męża. Czyli ich domem. Mieszkamy w małej wsi ok. 200 ludzi. Tutaj każdy ma dobre zdanie o moich teściach i nikt się nie zastanawia, ze za zamkniętymi drzwiami teściowa jest całkowicie inna osoba. Poza tym ta społeczność jakoś nie lubi osób z zewnątrz, które się tu przeprowadziły. Za bardzo nie umiem tego zrozumieć, ale już się przestałam nad tym zastanawiać. Przyjęłam że tak już jest.

Teraz idę zapytać o wynik testu, może już będzie. Jak zdążę wieczorem to jeszcze się odezwę. Nawet jakby nikt tego nie czytał, to zauważyłam że przelanie moich myśli tutaj daje mi pewnego rodzaju ulgę... Więc robię to przede wszystkim dla siebie. Chociaż to zaskakująco miłe, gdy ktoś coś doradzi lub chociaż napisze jakies słowo wsparcia☺

31 maja 2021 , Komentarze (11)

Tak chcialam dobrze, a wyszło jak zawsze... Najpierw myślałam, że dobra uwaga z tym, żeby wziąść pod uwagę wyjątek w tych 7 dniach, np. na dzień dziecka. I już to chciałam zmienić. Ale potem pomyślałam, że nie no, jak to, przecież 7 dni to nie jest długo. Jak zrobię jeden wyjątek, to za chwilę zrobię drugi i trzeci i wszystko się rypnie. Nic nie zmieniam. No i tak piątek bez slodyczy, sobota bez słodyczy, a niedziela... Moja mama już tydzień temu zaprosiła nas na wczorajszą niedzielę na obiad z okazji dnia matki. No to pojechaliśmy. Wiadomo, obiad, kawa, kolacja. I tak dopiero teraz jak weszłam na Vitalie, żeby zobaczyć co ciekawego na forum, to przez głowę przeszła mi taka myśl normalnie jak piorun jakiś "japiernicze! wczoraj zjadłam kawałek tortu i nawet nie zorientowałam się że miałam nie jeść!!!!" Kurde, jak to możliwe??? Czy można mieć już tak coś zaprogramowane, że nie ma się nad tym kontroli? Zjadłam ten kawałek ciasta i nawet nie pomyślałam o moim planie! Dopiero przed chwilą to dotarło do mojej świadomości! Jestem tym przerażona! 🤯😱🥺 

Porażka. Normalnie masakra. 

No nic. Trzeba na przyszłość się bardziej kontrolować. Co się stało, to się nie odstanie. Więc teraz musi być 5 dni bez żadnych potknięć. 

Ach... 

W sobotę wieczorem pokłóciłam się z mężem. Nazbierało mi się już od jakiegoś czasu i się no wylało... Czy zdrada jest tylko wtedy, gdy jest seks? Moim zdaniem nie. Flirtowanie, ale nie tak, że raz tam coś powiedział, takie przy każdej okazji, szukanie tej okazji, traktowanie tej osoby wyjątkowo boli mnie tak jakby mnie zdradził. A on nie zaprzeczył, że taka sytuacja była i jest. Co więcej. Stwierdził, że nie ma zamiaru noc zmieniać, bo że względu na pracę będzie się dalej z nią spotkać w celach zawodowych. To zabolało jeszcze bardziej. Co mam zrobić? Boję się, że wcześniej czy później coś więcej się między nimi wydarzy. A ten mój mąż jeszcze stwierdził, że fajnie jak jestem o niego zazdrosna!

Szkoda ze on nigdy nie jest o mnie zazdrosny. Jak mógłby być? Tłusta baba z dzieciakami przy boku. Wiadomo że nawet nikt nie pomyśli żeby na mnie spojrzeć. To on się nie ma czego bać. W dodatku wie, że mnie krępują bliższe relacje z ludźmi. Ja nawet nie mam przyjaciółki. Ani właściwie koleżanki czy znajomej. A co dopiero gadać o kolegach... 

Czasami myślę, że mam nieźle zryty beret.

28 maja 2021 , Komentarze (3)

Nie spodziewałam się, że ktokolwiek będzie czytać mój pamietnik, tymbardziej dziękuję za komentarze i wsparcie. Jeżeli ktoś ma ochotę czytać, nie mam nic przeciwko temu, chociaż raczej nie spodziewam się, żeby tu było coś ciekawego....

Wczoraj mąż był na odwiedzinach u naszej Kruszynki. Nie widzial jej 2,5 tygodnia, więc różnica duża, tymbardziej, że nie jest już pod respiratorem😄 więc nie ma rurek, czapeczki przytrzymującej te rurki, buzi oklejonej plasterkami... Dalej jest chudziutka, ale jednak te paluszki i ramionka już są takie trochę pełniejsze 😄 bardzo za nią tęsknię. Nie mogę się doczekać poniedziałku. 

A teraz tak. Doszłam do wniosku, że nie ma sensu układać jakiegoś długofalowego planu działania, bo ja nie jestem w stanie się takiego planu trzymać i będzie następna porażka. No więc będę robić małe zadania do wykonania. Zaczynam od dzisiaj.

CEL 1.: 7 dni bez słodyczy, w tym lodów, słodzonych napoi i domowych ciast. 

Ważyć się będę w czwartki rano i będę dodawać pomiary na Vitalii. 

Diety nie będę żadnej wykupować, bo szkoda kasy, i tak po kilku dniach nie będę się już jej trzymać. Tymbardziej, że jestem na macierzyńskim i gotuje obiady dla całej rodziny (czyli dla 7 osób). Jedyne założenie jest takie, żeby się postarać do każdego posiłku jeść jakieś warzywo albo owoc. 

Ćwiczyć na razie nie będę. Jestem 38 dni po cesarskim cięciu, więc na razie nie mogę ćwiczyć. Obowiązków domowych mam na tyle, że i tak cały dzień jestem w ruchu. Właśnie skończyło się prac pranie, więc idę je wywiesić. Na szczęście dzisiaj nie pada, więc pranie fajnie wyschnie na dworze.😉

26 maja 2021 , Komentarze (6)

Nie jestem tu nowa. Pierwsze konto założyłam tutaj w 2017 r. Dzisiaj założyłam drugie konto. Nowe. Bo postanowiłam zostawić za sobą wszystkie nieudane próby ogarnięcia siebie, swojego ciała, swojego życia. Szczerze pragnę, żeby tym razem mi się udało. Muszę ułożyć jakiś plan. Chciałam wykupić dietę Vitalii, ale miałam ją już 3 razy. Dość. Nie będę się tu na ten temat rozpisywać. Było minęło. Muszę to jeszcze kilka dni przemyśleć, ułożyć taki plan działania, który będzie skuteczny, możliwy do wykonania i który mnie nie zniechęci za kilka dni.

A teraz kilka słów o mnie. Jestem mamą. A dzisiaj dzień matki, więc życzę sobie wytrwałości w dążeniu do tego co lepsze 😁

Mam 3 dzieci. 7 letniego syna pierworodnego, 5 letnią córkę i 36 dniową kruszynkę, która urodziła się o 12 tygodni za szybko. Jest jeszcze w szpitalu. Jeszcze długo tam będzie. Niestety przez zasrany covid mogę ją odwiedzać tylko 2 razy w tygodniu. Bardzo za nią tęsknię 💕 Jutro jest dzień odwiedzin. Ale jedzie mój mąż... Był u niej tylko raz. Muszę zacisnąć zęby i jakoś wytrzymać do poniedziałku. Bardzo chciałabym do niej jechać, ale wiem, że mąż też chce. Nie mogę mu zabronić.... Chociaż jest mi ciężko. Ale muszę myśleć pozytywnie. Małymi kroczkami moja dzielna kruszynka idzie do przodu. To jest najwazniejsze. Od poniedziałku jest na własnym oddechu, bez respiratora. Jestem z niej dumna. Kocham moje dzieci nad życie. I dlatego chcę być dla nich zdrowa. Dlatego muszę o siebie w końcu też zadbać. 

Może tyle na dzisiaj starczy...