Ostatnio dodane zdjęcia

O mnie

Zabiegana na zakręcie życia. Człowiek renesansu. Wiele zainteresowań, młoda dusza, coraz starsze ciało. Od ponad dwudziestu lat aktywna zawodowo, matka, żona. Dużo zmian w życiu, sporo wyzwań, niemało osiągnięć. U progu kolejnej dużej zmiany kierunku :). Optymistka zmotywowana na cel.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 56040
Komentarzy: 1923
Założony: 13 września 2021
Ostatni wpis: 28 listopada 2022

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Mantara

kobieta, 45 lat,

172 cm, 84.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

28 lipca 2022 , Komentarze (7)

Ostatnie dni były tak absorbujące, zajęte, że mowy nie było o pisaniu czy czytaniu ani aktywności.

W tym miesiącu moje najstarsze dziecię, mój pasierb (odkąd miał prawie 6 lat mieszka ze mną i mężem) skończył 18 lat. W sobotę była impreza dla kolegów. On, kuzyn z wielkopolski i 14 osób zaproszonych (11 kolegów plus 3 dziewczyny jako osoby towarzyszące). Impreza w domu u nas w salonie. Salon duży 60 m. Kanapy pod ściany. Stół nasz standardowo rozłożony dla 8 osób rozkłada się na 3,5 m i mieści 12 osób plus stół z kuchni i gotowe. Obrusy, zastawę, sztućce mam na 24 osoby. Fakt, że na 12 osób to "świąteczna" ale cóż pomyślałam, że jak coś się stłucze to przeżyję. Z salonu wyjście na taras dolny, gdzie można palić, toaleta na parterze, druga przy garażu. Układ, goście nie wchodzą na górę. W piątek zakupy a sobota wiadomo szykowanie dla tej chmary. Mięsa pieczone, parówki w cieście, sałatki, roladki z tortilli, jaja, mini hamburgerki, talerze wędlin i serów. Tort sama robiłam, wyszedł obłędny i też sobie pojadłam niestety. Imprezy się trochę obawiałam. Wyszło dobrze. Bez strat w mieniu i ludziach ;). Muzyka była młodzieżowa, dobrze, że na piętro dochodziły hałas i melodia ale słowa już nie, więc moje młodsze dzieci nie nasłuchały się co niektórych sformułowań rodem ze współczesnej łaciny.

Noc nieprzespana, wiadomo, raz hałas, dwa co jakiś czas zaglądałam czy czegoś nie potrzebują i ogólnie wiecie to młodzież, już pije ale zaczyna, różnie mogą reagować. Nie było żadnych eskcesów, wszyscy grzeczni nawet po %. Syn wcześniej powiedział, że zaprasza osoby "nie szumiące i nie siejące zniszczeń". Wiadomo kwiaty poszły pod ściany, anioły i inne ozdobne szkła zostały pochowane. Spało u nas 7 osób. U syna w pokoju na górze, w pokoju syna "klubowym" na dole - kilka materacy tam syn dał. Rano mąż odwiózł kilku, kogoś w nocy rodzice odebrali a część wróciła sama.

W sobotę jak gotowałam, młody kot już stał, dałam mu pierś z kurczaka, on spróbował ale jak przyszedł staruszek (kot lat 12) to mu odstąpił. Zdziwiłam się bo on żarłok nie popuści, wcina i warczy jak ktoś się zbliża. W niedzielę syn najstarszy, mówi, że młody kot źle się czuje, leży w siłowni, bez energii. Patrzę faktycznie. Już w sobotę widocznie go brało, dlatego jedzenie odstąpił. Mąż znalazł weterynarza, który przyjmuje w niedzielę, ja taxówą do doktora bo mąż kuzyna syna na pociąg 50 km wiózł. Od nas do Poznania tragiczne połączenia były, albo na przesiadkę 5 min albo 1,5 h więc siostrzeńca zawiózł na pociąg bezpośredni. U weterynarza kolejka, nasz kot gorączka sporo powyżej 40 stopni. Dostał leki na obniżenie gorączki, antybiotyk itp. W domu nadal leżał i nic. Ani jeść ani pić. Tylko siku zrobił, u syna najstarszego leżał i na teczkę z nutami nasikał.

Moja mama ma urlop (mimo, ze emerytka pracuje) 7 dni. Umówiłyśmy się, że cały poniedziałek i wtorek robimy pierogi dla dzieci, do zamrożenia. Moje jedzą tylko nasze, inne nie smakują. W niedzielę popołudniu gotowałam 4 kg mięsa, 5 kg kapusty kiszonej, 7 kilo ziemniaków. Poniedziałek i wtorek w garach, ja mieliłam, myłam. Mama lepiła, ja gotowałam, rozkładałam, suszyłam, pakowałam, mroziłam.

Kolejne wizyty u weterynarza, po poniedziałkowej, gdzie dostał inny lek przeciwgorączkowy, antybiotyk, płyny podskórnie, glukozę nawet w domu z kontenera nie wyszedł. Temperatura nadal ponad 40 stopni. We wtorek, temperatura 39,7 stopni zaczął lepiej oddychać i patrzeć przytomnie, po wizycie u lekarza wyszedł z kontenera i położył się na dywanie pod stołem. W środę weterynarz, leki, temp. 39,4 stopnie, w czasie podawania leków po raz pierwszy miałczał i się bronił, zaczął reagować. W domu się ciut pokręcił położył przy tarasie i leżał pół dnia. Jak go zawołałam wieczorem to przyszedł na kanapę, wskoczył i tam śpi do teraz.

Wczoraj byłam u fryzjerki włosy farbować, bo odrost siwy już był 1,5 cm. Może nie całkiem siwy ale co 5 włos na pewno. Muszę zrobić zdjęcie do dyplomu a taka "nie wyjściowa" nie chcę być.

Dzisiaj znów weterynarz. Martwimy się wszyscy o naszego malucha. To jego pierwsza choroba. 

Dzisiaj muszę dom ogarnąć, może poćwiczę. Wczoraj był basen i to jedyna aktywność ostatnich dni. Nie było kiedy, nie było jak. 

Przez ostatnie 10 dni najpierw straciłam 0,6 kg potem przytyłam 0,3 kg (ten tort i inne frykasy i pierogi zrobiły swoje) więc jestem na - 0,3 kg. A ogólnie sierpień bedzie wyjazdowo imprezowy więc na spadki wielkie nie ma co liczyć i te 5 kg w 5 tygodni raczej nie wyjdzie. Oby do września :D

20 lipca 2022 , Komentarze (10)

Dwa dni zgodnie z planem. Rozpuściłam się przez ostatni czas, szczególnie jak goście byli i wcześniej też. Wróciłam do białego pieczywa, zimniaków, ryżu i lodów. Lodami się nasyciłam na długo, nie mam już na nie ochoty. Za ziemniakami nie przepadam ale szłam na łatwiznę i jadłam to co rodzina. Teraz wróciłam do mojego ciemnego chleba. I ograniczam owoce mocno bo wyrzec się nie mogę. Ale teraz zamiast po jabłko sięgam po ogórka, albo dwa, po pomidora, kalarepę. Sezon na warzywa jest idealny.

W poniedziałek ogarnęłam dom i poćwiczyłam kardio 2 x - po 40 minut. Wczoraj najpierw do południa kardio 90 minut a popołudniu 25 minut rowerem z synem na basem, syn nauka pływania z instruktorem, a ja pływanie 1000m, potem powrót rowerami 25 minut. Aktywny dzień. Dieta ok oprócz zbyt dużej ilości arbuza, zimnego z lodówki po powrocie z basenu. Miał być tylko jogurt białkowy i warzywa a był też arbuz. 

Jogurt białkowy ok 20.00. Nie po mojemu ale ... lekarz kazał. Podobno przy moich schorzeniach lekka kolacja najpóźniej o 18.00 plus lekkie śniadanie o 10.00 to za długa przerwa. Kazał o 20.00 jogurt białkowy spożywać i rano po wstaniu też od razu chociaż pół kromki chleba. Kiedy rano mi się nie chce a im bardziej opóźnię śniadanie tym mniej jem... ale wtedy organizm magazynuje, podobno. Zobaczymy.

Ogólnie tragedii nie ma. Wyglądam dobrze, na pewno lepiej niż rok temu. Wyniki dobre. Ale nadal nadwaga więc walczę o moją wymarzoną figurę. 

Plan na dziś:

Zaraz kardio - skakanie na piłce z hantelkami i różnymi akrobacjami 60-90 minut. Potem ogarnę pralnię i poroznoszę ciuchy. Obiad, potem na 16.00 z chłopcami na basen, znów nauka pływania oni a ja moje 1000 m. I może sauna jak będą chcieli. I zimny basen. Planuję rowery jeśli na dworze będzie mniej niż 28 stopni. Jak będzie za gorąco pojedziemy autem.

Zobaczymy jak wyjdzie, kończę pić moje ostatnie odkrycie kawę śniadaniową:

- kawa z ekspresu 200 ml;

- kawa inka 3 łyżeczki;

- 200 ml wody;

- 100 ml mleka;

- łyżka ksylitolu.

PYCHA

18 lipca 2022 , Komentarze (7)

Czasem jest potrzebny czas odtrucia. W moim przypadku był to czas bez codziennego czy cotygodniowego ważenia, sprawdzania, bez ciśnienia i skupienia na jednym - stracie kilogramów, wykręcania kroków i spalanych kalorii na maxa. Czas bez Vitalii, bez czytania i pisania. Czas ogólnie bez elektroniki za wyjątkiem radia, Spotify i Kindla. Nie wiem co tu słychać i u kogo. Nie będę nadrabiać ale będę czytać aktualne. Czasem trzeba zebrać siły i przeformować szyki. 

W tym czasie dużo się u mnie działo (jak zawsze) i wolałam się na tym skupić, temu poświęcić czas i uwagę. Niestety czasem trzeba wybierać, bo doba ma tyle godzin ile ma a my mamy tyle zajęć ile mamy.

W tym czasie odmalowałam 3 pokoje i kuchnię, łącznie z sufitami i kaflami. Przyprowadziłam całą rodzinę do innych pokoi. Dokupiłam mebli i je z mężem i synem poskręcałam, zmieniłam kolorystykę kolejnych mebli, odnowiłam taras. Przejrzałam i poprzekładałam niezliczoną ilość ciuchów, dokumentów, pamiątek. Nawiązałam nowe znajomości w "realu". Zaczęłam się udzielać tu w swoim mieście, dzielnicy.

Moje dzieci, jeździłam z nimi na wycieczki szkolne, część sama zorganizowałam, ogarniałam upominki dla dzieci i nauczycieli na koniec roku, szyłam. Chodziłam na koncerty i przygotowywałam z synem kolejne utwory to na koncerty to na przesłuchanie. Było pracowicie, bardzo.

A ja ? Zdecydowałam kim chcę być gdy dorosnę 🤪 no może  nie do końca ale zdecydowałam się na konkretne kursy i uprawnienia, które chcę zdobyć i których w trakcje zdobywania których jestem. Właśnie zaczynam drugi tydzień pierwszego 6 tygodniowego kursu i przeglądam plan kolejnego od września 😁

Co do wagi to czas wrócić do walki. A nie będzie łatwo. Plan jest 5 kilo w 5 tygodni. A dlaczego nie będzie łatwo? Bo po schudnięciu, podkręceniu aktywności itp. mój organizm przywykł. Te same aktywności, o tej samej intensywności spalają o połowę mniej kcal. To znaczy, że jeśli szybki marsz 2 h spalał 700 kcal to teraz ledwo 350 kcal. Tak samo pływanie, orbitrek i zwykłe czynności. Spalanie mi spadło 😭 a było tak pięknie.

Z drugiej strony to oznacza, że organizm przeszedł na wyższy poziom wyćwiczenia ale jednocześnie broni się jak może przed stratami. Cóż wracam do ważenia i sprawdzania parametrów tłuszcz/mięśnie/układ kostny/woda. I do picia bo to zaniedbałam. 

Miłego dnia :)

9 maja 2022 , Komentarze (15)

W pierwszym tygodniu spadło 2 kg w drugim 0,8 kg. Bez mega aktywności. Wiadomo w ciągłym ruchu ale nie ćwiczenia. To raz. Trochę spacerów i trochę roweru, ale tak po 30 minut. I tak będzie do końca przyszłego tygodnia. Dieta prawie idealna. Prawie bo jem poniżej PPM czasem ale tak wychodzi. Jakościowo i składnikowo bardzo dobrze. Piątek badanie w poradni, szczepienie plus wiolonczela. Zabieganie. W sobotę zabrałam dzieci do parku rozrywki naszego. Było pochmurno, mało ludzi, dzieci skakały, zjeżdżały a ja z materiałami na leżaku siedziałam. Po południu popadało. Wczoraj jak to niedziela, rodzinnie.

To kilka fotek z soboty.

6 maja 2022 , Komentarze (25)

Wczorajszy dzień zarówno jedzenie jak i spalanie na duży plus. Z jedzenia skusiłam się na ogromną filiżankę kawy zbożowej z mlekiem (kawa zbożowa - proste węgle - jest u mnie na cenzurowanym) ale miałam wielką ochotę.

Co do zdjęć, oprócz standardu to w końcu zamieszczam komodę przed/po. I ławę przed/po. Oba meble nie pasowały mi kolorystycznie do sypialni i saloniku/gabinetu przy sypialni. Co do ławy to zostawiłam dół ciemny bo pasuje do obramowań/listew przy meblowych ale jeszcze się zastanawiam czy nie zmienić koloru.

W rzeczywistości ta ława nie jest, aż tak jasna 😁

Co do dnia dzisiejszego to ma urwanie głowy, wizyta ze średnim w poradni pedagogicznej (będziemy pracować nad jego dysgrafią), szczepienie z najstarszym - kończy 18 lat dopiero w lipcu i musi z opiekunem na szczepienie iść 🤦‍♀️, plus zajęcia z gry na wiolonczeli najmłodszego w szkole. Do rocznego przesłuchania zostało 12 dni i ćwiczymy, ćwiczymy, codziennie w domu plus w szkole 3 x w tygodniu.

No i piątek, to coś niecoś trzeba ogarnąć, ugotować i ... i gdzie tu czas dla mnie...😁 Standard.  

A takiej farby użyłam:


5 maja 2022 , Komentarze (14)

Nie dalej jak wczoraj pisałam, że teraz biorę się za aktywność i na tym się skupiam. Błąd. Wczoraj okazało się, że doszedł do skutku pewien projekt, i przez najbliższe dwa tygodnie to jemu będę poświęcała całą swoją energię i uwagę a będzie to wysiłek typowo umysłowy. Nie oznacza to, że zaprzestaję walki. Mam zamiar pilnować diety i dziennie wysupłać przynajmniej 40 min na aktywność, spacer, rower. Na więcej czasu nie będzie. 

Wczorajszy dzień, pierwszy od dawna idealny. Zarówno ruch 😁 jak i dieta. To na talerzu kolacyjnym to parówki 90% szynki 😛

4 maja 2022 , Komentarze (31)

Od dziś wdrażam więcej ruchu, tzn. znowu będę się starać chodzić jak najwięcej, pieszo odprowadzać i przyprowadzać syna ew. na rowerach. Musimy się rozruszać. Dzisiaj na rechabilitację przyszliśmy. 

Wczorajszy dzień przebimbany, kręciłam się z kąta w kąt bez energii i nawet w dzień tak mnie złożyło, że się położyłam i spałam jak zabita ponad godzinę. W od poniedziałkowego popołudnia do wczorajszego południa u najmłodszego syna byli kolega i koleżanka z mocowaniem. Moje najmłodsze dziecko z całej trójki jest najbardziej towarzyskie. Nie wiem po kim to ma. 

M oja waga skacze góra - dół zobaczymy co pokaże w poniedziałek. 

Wystawilam na sprzedaż domek ogrodowy Snoby i kuchnię Snoby. Moje dzieci już wyrosły ale nie chciały się pożegnać. W ciągu 3 h znalazł się kupiec. Oczywiście były też dwie próby wyłudzenia. Wiadomości na What's appa, w linkami niby do pobrania pieniędzy. Masakra. Od razu zablokował gości.

Ostatnio sporo tu ogrodów, bo i ogrodniami na wiosnę żyjemy. To kilka fotek mojego, przydomowego ogródka 😁

A tu posadzone róże, będzie Różany zakątek i wysiana "kwietną łąka" jak wzejdzie i będzie kwitnąć to będzie cudne miejsce.

Tak wiem można by tu warzywa ale kwiaty będą 😃 


2 maja 2022 , Komentarze (17)

Tydzień temu pisałam, że w ciągu ostatnich tygodni przytyłam 2,5 kg, w ostatnim tygodniu zgubiłam 2,1 kg. O dziwo, bo spalania nie miałam dużego, aktywnie średnio 700 kcal co daje CPM ok 2 500 kcal. Co do jedzenia to dwa dni były bez diety, dzień imprezy i dzień po. Pozostałe było ładnie i zdrowo. Bez głodzenia się. 

Okazuje się, że mogę gubić to i owo nie ćwicząc za wiele. Fakt siedzenia nie było bo w tym czasie cały czas na nogach, mnóstwo obowiązków i zajęć więc kanapowania nie było. 

Co do bardziej szczegółowych pomiarów to ... są ciut mniej optymistyczne. Moja waga wskazuje, że ubyło mi wszystkiego, najwięcej wody, poza tłuszczem. Jednak tłuszcz mam nadal w normie tak samo jak pozostałe parametry. 

Z jednej strony można pomyśleć, że tak zeszła woda a to żaden spadek ale z drugiej ja sądzę, że te moje + 2,5 to był nadmiar wody w organizmie i teraz wróciłam do normy, organizm pozbył się nadmiaru i nie zatrzymuje wody, może ma to związek z tym, że mniej prostych węgli jem, a co za tym idzie nie puchnę od nich. 

Nadmiar wody poszedł a następny tydzień pokaże czy będzie spadać też tłuszcz. On oporny jest, jak zawsze :) 

Moje wczorajsze menu:

1 maja 2022 , Komentarze (7)

Dzień piąty i szósty nie były w reżimie ale nie były tragiczne. W piątek impreza męża, udała się, było wesoło i pysznie. Oprócz jedzenia, a wiadomo jak się siedzi przy stole to się je więcej niż zwykle, było wino 3 kieliszki czerwonego wytrawnego. Po imprezie jeszcze posprzątałam, pomyłam, więc poszłam spać późno. Na 8.00 (żeby nie w tłumach kupować) umówiłam się z najstarszym synem, że jedziemy po zakupy, jego zakupy bo kolegów na grilla na niedzielę zaprosił. O 7.00 średni mnie obudził informacją, że telefon mu do toalety wpadł. Ile razy prosiłam żeby do toalety bez komórki chodzić. Masakra. Podjęłam reanimacje telefonu. Wyłączyłam wytarłam i umieściłam w pojemniku z ryżem. Zobaczymy. Był w pokrowcu może mocno nie oberwał. 

Więc tak zakupy a potem z dziećmi młodszymi na 10.00 na akcję społeczną sprzątania dzielnicy. Sprzątaliśmy 2 h w tym 30 min z kajaka ale najmłodszy bał się dłużej. Mimo, że w zeszłym roku byliśmy na kajakach to teraz się bał. Ale w lecie to było po rzece, gdzie było widać dno i ja mogłabym stać a wczoraj pa kanale, ciemna woda. Mimo kamizelek ratunkowych czuł dyskomfort. Więc zeszliśmy na ląd i dolej kontynuowaliśmy pieszo. Potem lody w nagrodę od mamy za bycie EKO. I do domu. Obiad potem godzinna drzemka i wyjazd na szybko do mamy, żeby z nią do sklepu pojechać po wodę i inne ciężkie rzeczy. Wracając jeszcze sklep ogrodniczy po kilka worków kory. Mąż ze starszym synem cały dzień kostkę w ogrodzie mył. Kupił Karchera bez ogranicznika mocy i moja szara kostka jest ... żółto-piaskowa. Dzisiaj będą kończyć z drugiej strony domu. No i altanę i meble ogrodowe od razu też wymyli.

Ja wieczorem jeszcze odkurzałam i garaż myłam i tak dzień minął. Po zarwaniu nocy zawsze kiepsko funkcjonuję. 

W związku z tym, że wczoraj cały dzień okna pouchylane i mocno już wietrzymy dzisiaj wyłączyliśmy ogrzewanie. Szkoda, żeby kaloryfery grzały a powietrze oknami uciekało. Ja jestem ciepłolubna, jak będzie za zimno to w kominku będziemy palić a piec gazowy niech już będzie na trybie lato i tylko wodę do mycia grzeje. O rachunkach za ogrzewanie od stycznie do teraz nie będę pisać bo wiadomo jak jest.

Dzisiaj od rana się kręcę, chleb zrobiłam i rośnie, pranie zebrałam, z synem na wiolonczeli przećwiczyliśmy to co trzeba, a teraz kawa, kolejne pranie (dużo piorę i piekę w weekendy bo mam taryfę na prąd weekendową). Potem kościół i dziś rozpusta. Mieszkamy 700 m od Starówki, 200 m od Katedry w kierunku naszego domu od piątku jest festiwal Food-Trucków. Powiedziałam chłopakom, że dziś obiad jemy tam. Każdy je co chce, od hamburgerów, frytek belgijskich, lasagne po jedzenie tajskie, chińskie itp.  Święto 😁 bo takie jedzenie to u nas raz na kilka miesięcy jest. Ja chyba pójdę w klimat pierożków tajskich z warzywami, ale zobaczę. 

Miłej majówki. Słonecznej. U nas właśnie Słonko zza chmur zaczyna wyglądać. 

A tu kostka przed/po. Dla mnie zmiana kolosalna.


29 kwietnia 2022 , Komentarze (13)

Dzisiaj wpis robiony na szybko, na telefonie, w poczekalni poradni rechabilitacyjnej dla dzieci, czekając na syna.

Wczorajszy dzień, jedzenie zgodnie z planem ale aktywności brak. Rano pojechałam do Mrówki po listwy przypodłogowe. W jednym pokoju na jednej ścianie brakowało, tam ciągle coś stało. Listwy plus narożniki plus łączniki. I walczyłam potem przycinając dopasowując, mocując. Przesunałam komodę, fajna ale z mankamentem, jak się w niej wysunie kilka szuflad to "leci" do przodu. Więc, wiertarka, wkrętarka, kołki i mocowałam na stałe do ściany (nie czekałam aż panowie wrócą do domu). Potem obiad na wczoraj i żeberka na dziś. Popołudniu zakupy i w końcu wzięłam się za zmiane kolorystyki komody. Długo mi zeszło. Na dziś zostały do zrobienia tylko dwie szuflady.

Dzisiaj mój mąż ma urodziny i będzie impreza. Z menu to planuję:

- żeberka pieczone - upiekłam wczoraj ale wyszły suche więc zalałam przecierem pomidorowym żeby wilgoci nabrały,

- ziemniaki pieczone z przyprawami,

- roladę jajeczną ze szpinakiem i suszonymi pomidorami,

- deskę wędlin, mięs na zimno i serów,

- sałatkę że świeżych warzyw (sałaty, pomidorki, papryka, kukurydza oliwki, ziarna),

- chleb prosto z piekarnika,

- masło czosnkowo-ziołowe własnej roboty,

- jaja z majonezem, chrzanem,

- warzywa (rzodkiew, kalarepa, marchew, papryka) pokrojone we słupki i dipy jogurtowe do warzyw,

- sałatka konserwowa warzywna ze słoika (warzywa od kapusty, pora, zielonych pomidorów ogórków po papryki) marynowana zalewą na bazie kwasku cytrynowego - własnej roboty,

- ogórki małosolne,

- ciasta z cukierni (jak piekę to jem bo za dobre, te kupne mniej kuszą).

To wszystko, oprócz ciast spełnia wymogi mojej diety (ograniczanie węgli prostych) i jednego z gości co męczy Ducana. A chleb na zakwasie 100% pełnoziarnisty, jeszcze ciepły, własnej roboty, zawsze robi furorę.

Zajecia mi dziś nie zabraknie. Aktywności oprócz biegania z odkurzaczem, mopem i po kuchni też nie będzie.

Waga codziennie o troszkę niższa.

A to fotki jedzenia z wczoraj: