Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Odchudzam się od zawsze - z mizernym skutkiem, jak uda mi się schudnąć to w przeciągu paru miesięcy odzyskuję te kilogramy z małym zapasikiem. Do schudnięcia skłania mnie spojrzenie mojego męża - nie ma już w nim tego blasku jak na mnie patrzy.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 19852
Komentarzy: 125
Założony: 12 lutego 2008
Ostatni wpis: 15 kwietnia 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kaka30

kobieta, 48 lat, Gdańsk

162 cm, 87.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 maja 2014 , Komentarze (1)

nie nie ... nic z tych rzeczy nie zważyłam się.

Wczoraj wygrzewając się w wannie myślałam na temat moich lęków przed wagą. Mam ładną elektroniczną czarną wagę- boję się jej jak ognia. Zawsze tak było, poza momentami, gdy odchudzałam się pod kontrolą dietetyka - wtedy waga była moją obsesją - ważyłam się trzy- cztery razy dziennie, każde wachnięcie wagi na "+" było przeze mnie rozważane wręcz doprowadzało mnie do rozpaczy, z tego powodu zaczęłam stosować środki przeczyszczające- nie potrafiłam poradzić sobie z zastojem wagi, ciągle chciałam widzieć spadki. Dlatego teraz świadomie nie ważę się, z drugiej nie chcę wiedzieć ile ważę (widać dokładnie jak wyglądam), kontrolować będę chudnięcie poprzez ilość kcal jaką zjadam codziennie, poprzez ruch i rzeczy które noszę. Dzisiaj na przykład zapięłam spodnie w których śmigałam w zeszłym roku latem, dwa tygodnie temu było to nierealne, teraz muszę jedynie pozbyć się małych boczków które wystają nad tych spodni. Ale spoko dam radę.

Wczoraj zjedzone ok. 1000 kcal - może nawet trochę mniej.

Rower- godzina - wiało niemiłosiernie, poza tym był to bardzo zimny wiatr, ale dałam radę.

Dzisiaj z ruchem będzie ciężko- muszę upiec ciasto dla mamy na imprezę, poza tym zakupy weekendowe, ale zobaczymy.....

Jutro - czeka mnie impreza u mamy, pierwszy sprawdzian moich postanowień - zobaczymy .....

15 maja 2014 , Komentarze (1)

Zjedzone wczoraj 1000 kcal , muszę popracować nad podjadaniem- mimo iż są to zdrowe rzeczy, to uważam że zbyt często folguję sobie.

Niestety zostałam pokonana przez pogodę - nie było roweru- lało i lało popołudniu.(szloch)

Do planów m-cznych zapisuję- jazdę godzinną na rowerze codziennie, no chyba że będzie lało (to jedyna wymówka do zaakceptowania).

14 maja 2014 , Komentarze (3)

Wczoraj zjedzone 1.100 kcal

Ruch - 1 godz. na rowerze- wiał strasznie wiatr i było ciężko, ale nie poddałam się.

13 maja 2014 , Skomentuj

Wczoraj zjedzone 1000 kcal, bez słodyczy, przejechana 1 godzina na rowerze - bywało ciężko.

Będzie ciężko z weekendami - policzyłam że aż do połowy czerwca w każdy wypada jakaś rodzinna impreza, od której nie można się wymiksować niestety. Będzie to dla mnie bardzo ciężka przeprawa - ale może nauczę się kosztować jedzenie, a nie pochłaniać wszystkie ilości jakie podano. To mój plan na najbliższe weekendy.

Pomiary :

talia 81 cm

biodra 123 cm

UDA MI SIĘ!!!

12 maja 2014 , Skomentuj

Jak w tytule -spowiedź weekendowa. W piątek obok planowanego jedzonka wpadł paluszek rybny z paroma frytkami (na szczęście nielicznymi). Śmiało mogę sobie zapisać 1000 kcal za piątek.

Sobota - był grill i ..... byłam grzeczna, na (było ono późne z uwagi na trening małego) śniadanie zjadłam dwie kromki chlebka pełnoziarnistego z sałatą z plastrem (1) sera żółtego + pół pomidorka, później był grill - i tutaj zaczęłam od sałatki ( tak jak wcześniej pisałam nie było w niej grama majonezu - lekka wiosenna)- i się nią zapchałam, dodałam do tego dwie piersi z kurczaka - myślę że miały razem ok.150 gr + 1 skrzydełko+3 chlebki pełnoziarniste wysmarowane mielonym z indyka i to było tyle. Szczerze mówiąc ja jestem z siebie zadowolona. Więc za sobotę również zapisuję do udanych.

No i przechodzimy do niedzieli.... śniadanie - dwie kromki chlebka pełnoziarnistego  z sałatą i 1 jajkiem oraz pół pomidora. Obiad - ziemniak młody 160 gr z wody z koperkiem, pierś z kurczaka ok. 100 gr, mizeria z ogórków z jogurtem naturalnym. Byłoby pięknie gdybym na tym skończyła .... niestety do wieczora wpadło jeszcze pół paczki paluszków, 4 kostki czekolady, 2 wafelki, parówka oraz 1 kanapka z pasztetem.. Stało się....

Ale na przekór wpadce niedzielnej weekend zaliczam do udanych - udało mi się zachować umiar w czasie grilla. W piątek i sobotę nie było żadnych wpadek jedzeniowych. Nad niedzielą muszę jeszcze popracować. To mój plan na najbliższy weekend.

Poza tym odpaliłam mój rower - w piątek po treningu małego wskoczyliśmy razem na rowery i ...... spuchłam ....... bolało mnie wszystko, nogi miałam jak z galarety, pokonałam całe 4 km i nie dałam rady więcej. W sobotę się zawzięłam - wzięłam wodę i jeździłam już całą godzinę (nie wiem  jaką pokonałam odległość- ale to nie ważne). Jestem z siebie dumna. Niestety w niedzielę pogoda zupełnie nie chciała ze mną współgrać.

Dzisiaj od rana mam ograniczone jedzonko - zamiast na lunch zjeść sałatę z warzywkami, mam tylko jogurt naturalny (taka moja kara za wczoraj), poza tym dzisiaj chcę pojeździć na rowerze (chcę a nie muszę!!!)

W środę powinnam się zmierzyć, ale jak poprzednio mierzyłam się w pasie to nie wiem w którym miejscu, więc zaznaczam że będę mierzyć się w najwęższym miejscu w pasie tak by nie pokazywać głupich pomiarów, natomiast biodra potraktuję w najszerszym miejscu, i takie wymiary podam jutro i to właśnie do nich będę porównywać następne wyniki.

UDA MI SIĘ!!!!

9 maja 2014 , Skomentuj

Już go mam - piękny, wspaniały rower- ma koszyczek i całe sześć przerzutek- cieszę się jak mała dziewczynka. Od teraz mogę sobie jeździć po zakupy na rowerku a nie ciągle samochodem. Jaki to będzie plus dla kieszeni. Ale oczywiście jak na złość to ciągle pada i nie zapowiada się że będzie można dzisiaj gdzieś na nim śmignąć.

A teraz: wczoraj zjedzone 1000 kcal w tym 1 naleśnik (robiłam chłopakom no i oczywiście musiałam spróbować czy jest ok)

Moje śniadanie to najczęściej 2 kromki chleba pełnoziarnistego z 5 gr masła + sałata + wędlina (najczęściej polędwica sopocka 2 plasterki, teraz mam fazę na ser żółty jem 1 plaster ma 78 kcal)+ pomidor lub ogórek

II śniadanie : owoc- jabłko + szklanka cappucino 

lunch - tutaj jest wypas: sałata lodowa, pomidor, ogórek, szczypior + albo jajko albo 30gr kabanosów drobiowych albo 40 gr polędwicy sopockiej albo 70 gr łososia wędzonego+ odrobina kremu balsamicznego - pychotka

obiad: 50 gr kaszy gryczanej albo 50 gr makaronu pełnoziarnistego + 100 gr piersi z kurczaka lub indyka+ 150 gr pieczarek lub fasoli szparagowej lub buraczków gotowanych+ 5 gr oliwy

Tak na razie wyglądają moje posiłki myślę, że w razie głodu włączę jeszcze jogurt naturalny wieczorem, ale jak do tej pory nie miałam czasu go zjeść - zbyt późno wracałam do domu i nie chciałam objadać się przed snem.

Dzisiejszy dzień myślę, że również zakończę na 1000 kcal (przynajmniej będę się starać), niestety wyzwaniem będzie sobota - małżonek zażyczył sobie grilla. Na szczęście piwa mojego nie zakupiłam, a normalne mi nie wchodzi i nawet go nie ruszam (+), myślę że na śniadanie zjem jogurt naturalny z owocami (mam jeszcze zamrożone wiśnie - to dosypię do smaku),  a na grilla przygotuję sam drób - pierś z kurczaka, skrzydełka, żadnej karkówki, no i oczywiście micha wielka surówki (bez majonezu) - tylko sałata lodowa, pomidory, ogórki, trochę kukurydzy (wiem jest słodka, ale chłopaki lubią) - niestety będę musiała wykorzystać sos  na bazie oliwy, bo z kremem balsamicznym chłopaki również nie ruszą. Później to już tylko owoce i jogurt. Coś źle wyszło z węglowodanami, chyba dorzucę jakąś kromkę lub wafle ryżowe pełnoziarniste.

Mam nadzieję, że nie przekroczę 1200 kcal, tak by nie było dużej różnicy między dniami, bo mój organizm już do reszty zwariuje.

Niedziela - na szczęście mały ma turniej więc część dnia spędzona poza domem i kuchnią. 

UDA MI SIĘ. Ale mam piękny rower!!!!!

8 maja 2014 , Komentarze (2)

Jak w tytule - o 4 rano obudził mnie głód. Dzisiaj nie będzie lekko, ale się nie poddam. UDA MI SIĘ- bo jestem dużą świadomą dziewczynką.

Wczoraj zjedzone: 1.130 kcal, z czego 200 kcal  to wszelkie podjadanie przy przygotowywaniu obiadu dla chłopaków (mieli zapiekankę). Poza tym ZERO słodyczy. 

Pierwszy dzień zaliczony. Jestem z siebie dumna. 

7 maja 2014 , Komentarze (1)

Jak w tytule od dzisiaj - nowa ja. Koniec z nierealnymi planami i tak ich nie realizuję. 

W przyszłym roku mój synuś ma komunię, chcę wyglądać na zadbaną i zadowoloną z siebie kobietę. Dlatego od dziś zaczynam się zmieniać, powoli nic na siłę. Znam swoje słabe punkty - obżarstwo, miłość do słodyczy, ale one nie mogą mną rządzić. 

Cele na najbliższe dni - tak by wyrobić w sobie nawyk

1. Spisywanie zjedzonych kalorii w ciągu dnia

2. Ruch- na razie spacery - choć i z tym może być trudno - rozwaliłam sobie wczoraj piętę no i troszkę cierpię

3. Każdego dnia krótko podsumować dzień poprzedni

Cel na maj:

1. Schudnąć w pasie (nie określam ile cm najważniejszy będzie dla mnie jakikolwiek spadek) - teraz mam 85 cm

2. Kupić rower - używany, mieszkam na wsi - przecież mogę jeździć na zakupy rowerem - a nie ciągle samochodem.

Tylko albo jak dla mnie aż tyle. A i najważniejsze w czasie tego roku będzie mnóstwo imprez, spotkań i itp. - muszę wypracować sobie nawyk -"spróbuj i koniec nie dokładaj sobie nowych porcji". 

Dzisiaj już spisałam śniadanie, przekąskę i lunch, mniej więcej wiem co na obiad, ale zjedzone kalorie podam jutro.

UDA MI SIĘ - wiem to ! Wierzę w to! Robię to tylko dla siebie !

10 września 2013 , Komentarze (4)

Tak jak w tytule udało się przeżyć wczorajszy dzień bez wpadki słodyczowej - nie zjadłam ani jednego ciasteczka czy też cukierka, za to po powrocie z treningu wpadł jeden tost pełnoziarnisty z dżemem (ale tak ledwo ledwo było go widać) - więc do wczorajszego bilansu spokojnie można dodać ok 80 kcal.

Spieszę wyjaśnić że prowadzę dwie kuchnie - jedną dla moich facetów (mąż, dwóch synów - w tym jeden nastolatek, a drugi dużo trenuje- wszyscy chodzące przeszczepy skóry z kośćmi, no może poza tatusiem - ale to już z racji wieku) no i druga moja. I tak po ugotowaniu obiadu dla nich nie chce mi się szykować wyrafinowanego jedzenia dla mnie. Poza tym jestem specyficznym przypadkiem, który:
1.  nie je zup - bo nie lubię pływających warzyw
2. nie lubi gotowanych warzyw poza nielicznymi wyjątkami - jakimi są buraki, fasola szparagowa, kapusta - ale tylko młoda (a o tej już mogę zapomnieć)
3. nie cierpi - kalafiora, brokułów, cukinia za często podawana również mi nie wchodzi
4. zdecydowanie wolę warzywa w postaci surowej - ale i pewnie tu znajdę jakieś wyjątki których nie tknę nawet jak będę się słaniać z głodu.
A twarogu zwykłego bez dżemu również nie tknę - chyba wstręt z dzieciństwa

Plan na dzisiaj:
6.00 - parówka light z Lidla + 8 gr ketchupu- 125 kcal
9.00 - jabłko + capuccino = 160 kcal
12.00 - tekturki+ser żółty+pomidor (a gdzie moja motywacja?) - 180 kcal 
15.00 - pierś z kurczaka+kasza gryczana+pieczarki+oliwa z oliwek+jogurt naturalny  - 290 kcal

No i znowu problem z tym posiłkiem o 18-stej, ale na pewno coś wpadnie.
Dzisiaj mam dwa zebrania w szkole, więc nie będę krążyć koło lodówki jak sęp 
Tylko co wymyślić na obiad dla moich panów na jutro tak na szybko? Jutro znowu trening.
No nic będę zgłębiać blogi może się czymś zainspiruję
 

9 września 2013 , Skomentuj

Jestem, jestem.... na pewno po weekendzie trochę cięższa, ale i tak się cieszę że nie było:
1. alkoholu
2. słodkiego picia
Natomiast był:
1. ruch -przecież sprzątanie do niego się wlicza,
2. posiłki główne dietetyczne poza....
 podjadaniem słodyczy przez cały weekend (tak tak w piątek też)
Ale.... i tak się cieszę bo było tego o wiele mniej niż w poprzednim tygodniu, gdzie z obżarstwa dostałam strasznych bóli brzucha, ale i tak jadłam.

Z planów:- na pewno zmniejszyła mi się oponka na brzuchu, wiem ,że powinnam się mierzyć ale zwyczajnie brakuje mi czasu no i nie chce mi się 
Plan na ten tydzień:
1. dieta
2. dieta
3. dieta
4. ...... wiadomo dieta
Muszę utrzymać brak oponki na brzuchu w tym tygodniu, a może zejdą trochę boczki ?
Najważniejsze że spodnie w których biegałam w lecie - teraz znowu są zapięte i brzuchol nie wylewa się nad paskiem
Impreza za dwa tygodnie - powinno być ok ale tylko pod warunkiem, że opanuję swoje podżeranie w weekend, bo w tygodniu jakoś mi idzie - chyba po prostu mam zbyt mało czasu na kombinatorstwo.

A i ślicznie dziękuję za komentarze i spieszę wyjaśnić - do typów anorektycznych nigdy nie będę należeć - ja po prostu kocham jeść - poza tym jak nie jem regularnie to mam zawroty głowy, trzęsące się ręce (normalnie narkoman na głodzie).
Dlatego chcę się postarać bardziej i podjadanie zamienić na zdrowsze przekąski.
Plan na dzisiaj:
6.00 - parówka light z Lidla + 8 gr ketchupu- 125 kcal
9.00 - banan + capuccino = 160 lcal
12.00 - tekturki+ser żółty+pomidor (dzisiaj miałam większego lenia niż w piątek) - 180 kcal 
15.00 - pierś z kurczaka+kasza gryczana+pieczarki+oliwa z oliwek+jogurt naturalny  - 290 kcal
18.00- nic bo syn ma trening do 19.00 w domu będę przed 20-stą a wtedy to już mi się nie chce

No i znowu 755 kcal, hmm muszę coś dorzucić na obiad - bo wolę oscylować w okolicach 1000 kcal

Boże ale ja się rozpisałam, jeszcze nigdy mi się to nie zdarzyło, no i zobaczymy jak to będzie z moją systematycznością. Bo zapiski na pewno są chaotyczne, ale z czasem powinnam się poprawić