Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Krstyna

kobieta, 61 lat,

173 cm, 75.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 marca 2011 , Komentarze (1)

Zagladalas tutaj czesto! Cieszyly mnie Twoje u mnie wizyty, lubilas czytac temoje wypociny filozofii podworkowej...Cieszylam sie z tego! Dodawalas mi skrzydel, dopingowalas mnie zawsze, kiedy tylko milalas okazje> Moje Dzieci-milay u Ciebie specjalne miejsce w Twoim sercu....


Nie ma Cie juz wrod zyjacycg o d kilkunastu godzin...Placze, placze, placze...

Niedlugo-kolejne pakowanie walizki- w droge...Nie uwierze , dopoki nie dotkne Twych lodowato-chlodnych dloni...Zabiore Ci pare piosenek, ktorych nie uslyszysz na moim pogrzebie, bo uprzedzilas mnie....Uprosze o chwile samotnosci z Toba i posuchamuy razem...Przepraszam Cie za niespelnione marzenie! Tak na nie liczylas, a ja - wierzylam!

Do zobaczenia Siostro w Wiecznosci!

20 stycznia 2011 , Skomentuj

Pustka, nie ma gdzie..

Pustka po Kims, kogo juz od prawie miesiaca nie ma - zaczyna bolec...Czasami , az sie otrzasam - jakby ze zlego snu, czy , aby to wszytsko prawda jest? Prawada, bylam tam, trzymalam urne z prochami...

Chyba juz rozumiem wartosc  rytualow chowania -pogrzebu...Nawet spojrzenie na cialo Zmarlego- byloby jakims ocknieniem sie, ale tu-byla urna, i taka mysl, ze jak nie zobacze , to nie uwierze! Boze...

A to co sie tam teraz dzieje-przechodzi ciosem bolu w sercu, bo zabraklo Gospodarza, no i sie sypie wszystko....Uratuj to Boze, co zostalo po Nim, bo On cizko na to pracowal, caly Jego skarb - to jego Rodzina!

   Sni mi sie nieraz, czasami radosnie- to sie ciesze jak dziecko! Ale, ostatnio- niestety- smutek...I sprawdzilo sie co do joty.

    Rozmawiam soebie czasem z Nim, raczej - monologuje...Pierwszy raz cos takiego przezywam, dobrze mi to robi, naprawde!

    A Ty, Moja Droga, nie poddawaj sie! On by tego nie chcial! Kto wie, moze umowil sie z Panem Bogiem, ze odda siebie za Ciebie? Kto to wie?  Dlatego, czyn wszytsko, co w Twojej mocy, bysmy i Ciebie nie utracili, prosze....

   Swiat  stracil cos ze swego blasku na trwale..Cos peklo, przestalo cieszyc...Boze, jak dobrze , ze jestes! Tylko Ty mozesz mi tlumaczyc smutek obecnej chwili na przyszlo radosc...

  I juz wiem, ze ten swiezo narodzony strach o kolejne Osoby - bedzie trwal do konca...Az, ktoregos dnia sie wypelni wszytsko.

 

6 listopada 2010 , Komentarze (3)

wil sie z bolu! Oczy wywracaly sie ku gorze...Bylam sama w pokoju...Niesmialo powiedzialam "dziendobry". Przez glowe przeszla mi mysl, ze chyba "odchodzi", ale zaraz sie z tej mysli wycofalam, bo przeciez, gdyby tak bylo, to bylby pod "pelnym " wyposazeniem aparatury, ludzie wokol, rodzina.A tu nic takiego sie nie stalo!

Godzine pozniej, zauwazylam maly ruch pielegniarek, myly Go- bo sam nie mogl sie ruszyc.  Nie mogl....bo juz nie zyl! Jaki mnie wyrzut sumienia sciga! Przeciez, On umieral tak samotnie i w takim bolu! Moglam sie chociaz zatrzymac na chwilke, cos powiedziec, chociaz slowko...

  Dwie godziny pozniej, wchodza dwie kobiety na oddzial, pytajac sie o Niego, ale One jeszcze nie wiedza , ze On ju nie zyje...(taka procedura, One prowadzily samochod, wiec nie dzwoni sie na komorke z taka wiadomoscia i w takim momencie...)Pielegniarka bierze je na bok, i wyjasnia okolicznosci smierci "bylam przy Nim, umieral lekko, spokojnie, pogodzony...)Coz, jak Go juz nie ma, to niech Innym nie zostaje  bol powiekszony o szczegoly umierania w cierpieniu, w osamotnieniu...Te-zostana ze mna...

 

31 października 2010 , Komentarze (1)

Wyszalm wlasnie z pokoju Nigeryjki, mlodej jeszcze wiekiem,ale nie cierpieniem! Spogladalam na Jej zmeczona twarz od cierpien bolesci, ktore znosi juz od paru miesiecy. Miala przeszczep -udany, ale potem , jakis wirus wkradl sie do Jej mozgu, i odbiera reszte zycia...jedyne co Ona czuje - to nieustajacy bol, bol, bol....

Chce odpoczac od tego widoku, wchodze na Vitalia...Trafiam na pamietnik kolejnej odchudzonej , ktorej juz mozg odchudzilo na sucho! Wyglada jak anorektyczka, a tlum mlodych  (najwyrazniej - niedowartosciowanych ) dziwczat - gratuluje jej sukcesu, proszac o porade, jak dostapic tego zaszczytu, by wygladac akuratnie na Hallowee'n( a jednak, jestem w czasie i w temacie!). Nie sposob tego czytac, ani ogladac zdjec doloczonych do tej zdrowotnej apokalipsy...

Zza  drzwi  Chorej  innej -dochodza przeklenstwa dwoch klocacych sie kobiet. Jedna z Nich-to pacjentka, druga-albo Corka, albo- Synowa...Corka-Synowa wykrzykuje, ze ma juz dosyc pozycia malzenskiego z mezem, ktory ja poniza, bije i zasstrasza dzieci...Chce zostawic meza, bo nie moze zniesc tego. Z odpowiedzi Matki-Tesciowej-wynika, ze i Ona nie chce tego sluchac. W odpowiedzi pada krotkie -"zostaw Go" i " nie mow mi o tym wiecej!" Zaczynam drzec, opuszczam miejsce z ktorego zbyt dobrze slychac ludzkie zale, klopoty, cierpienia...Czas isc do domu. Jeszcze tylko krotkie "dobranoc" rozesmianym pielegniarkom i pielegniarzom. Swiat sie smieje! I swiat cierpi...Czego na nim wiecej?

8 września 2010 , Komentarze (1)

Od czego powinnam zaczac? Ano, od tego, ze na dzien dzisiejszy-z Siatrzyczka-lepiej...Z Braciszkiem, stabilnie, ale nie najlepiej...Rak, wiec nic tu pewnego.Okreslenie "lepiej" - to pojecie bardzo wzgledne...
    Sama podroz do Polski- wiekszosc jej-spedzona w Poznaniu, na odwiedzinach u siostry...Szpitalne zycie, a jednak! Pozdrawiam nowe poznane Panie na hematologii , jedna z Nich -przygotowuje sie w Katowicach-do przeszczepu szpiku kostnego.(niestety, moj szpik - nie bedzie ratowal Siostrze zycia, bo nie pasuje ...)
    Odwiedzilam tez na dzien i pol - Krakow, by pokazac Corci Smoka Wawelskiego, ktory sie "gdzies " ukryl, a ta metaloplastyka-nie zadawala wyobrazni malolaty wychowanej na Plskich Basniach...
     Na koniec pobytu - Warszawa i wyskok na Stare Miasto, gdzie w ostatni wieczor, dwie godziny spedzone bardzo samotnie-uplynely mi na przezowaniu salatki z tunczyka,we wtorze gwarnej rozmowy Polskiej kanadyjki ( z rodzina z Polski).Na zakonczenie owa Polska kanadyjka wzdycha:"ckni mi sie do domu..." "a dlaczego?"-pyta Polska czlonkini Rodziny
"forsa sie skonczyla, trzeba wracac!"  Mowila do rzeczy...Rzeczywiscie, forsa topniala w oczach! Zostawiam spory napiwek Kelnerowi( a co tam, znam ciezki kawalek chleba, to sie podziele "niedola"), i odchodze w ciemnosc...Nad Warszawa zaczyna padac lekki deszcz...Oddalam sie w taksowce do miejsca noclegu...

7 sierpnia 2010 , Komentarze (1)

do glow! Chyba sie "spale"! Boze, jak  wzystko sie placze! Matko Boska, ja naprawde potrzebuje Waszej Pomocy!

6 sierpnia 2010 , Komentarze (1)

Zeby czekac za czyms w kolejce przeszlo piec godzin ?(pomijajac Polske anno Domini-circa-1980...) A jednak! Ambicjonalnie postawilam na swoim! Szczescie mi dopisalo, i juz go mam! Niezle cacko, tyle, ze nie dla mnie...ok.przezyje, bo tak bardzo spragnina techniki nie jestem! Ale cieszy mnie radosc Obdarowanego ( nie tak do konca, forsa do zwrotu...), bo wiem, ze w Polsce takie cacko -tylko s drugiej reki, i za podbitke cenowa! A tu - mam, wystany, bez "narzutow"...czeka, zeby spakowac go do walizki, ktorej jeszcze nie zaczelam pakowac - choc podroz--za pare dni...

4 sierpnia 2010 , Skomentuj

wraz z moja utrata 4 kilosow...wzrosl mi index BMI , z dwudziestu siedmiu i cos tam do...dwudziestu osmiu!( i cos tam...) gratulacje?

28 lipca 2010 , Komentarze (1)

wazna podroz, i dojde do siebie, to musze anpisac o: uroku malych lotnisk w USA, o rocznicy pewnego morderstwa, ktore ma szanse zrodzic dobro, o kolejnych szpitalnych przezyciach, o tym, co w zyciu sie ostatnio liczy na prawde (nie, nie pieniadze...)...Moze powinnam o wage zahaczyc? Nie, tam wiekszych zmian nie ma...Jakos nie umiem ostatnio o tym pisac, choc przyznam, ze jakikolwiek wypracowany spadek wagi - przydalby sie na leciutka poprawe nastroju...A tak, to szykuje sie w kolejna podroz(tym razem Polska)...Potem, powrot - pare dni-i znow-jesienno-szkolny kierat, tym razem z synem w szkole sredniej...Oj, zycie, pedzisz tak szybko, ze zadyche mam ogromna. nie nadazam, nie nadazam...

24 lipca 2010 , Skomentuj

ktore przezywam obecnie, musze  wziac w nawias, poprostu o nich nie mowic.Nie da rady! Inaczej, zaplacze sie na umor, a tu trzeba zyc....bo Dzieci, bo...zycie to dar wielki...Koniec dyskusji. Moze kiedys do tych dni powroce w pamietniku, ale na dzisiaj, stanowia otwarta rane, na ktora nic-tylko milczenie -okladem  kojacym.     To moze cos ze szpitalnych przezyc? Otoz, dwa tygodnie temu, w pokoju "ubogich", (osob nie posiadajacych specjalnego pokrycia z ubezpieczalni na pokoj jednoosobowy, lub-polprywatny) pojawil sie pan w podeszlym-lekko-juz wieku...Sama won roztaczajaca sie wokol Niego, odpycha kazdego, kto sie Don zblizy (z reguly-jak juz bardzo musi!). No, i byl czas na mnie, bo musialam uprzatnac wokol Chorego.A On mnie zagadnal, czy aby mam jakas gazete do poczytania, bo Mu sie nudzi, a na spanie juz nie moze "patrzec". Obiecalam Mu, ze zalatwie cos po drodze. Nastepnym pokojem-(prywatka !) z nazwiskiem Mr King - (z reguly - nie ujawniam nazwisk, ale tu-czynie wyjatek umotywowany, bo mi tak do tej historii pasuje) byla postrachem dla mnie, bo Ow Krol(Pan) - jakis taki naburmuszony byl, i caly taki nastroszony, ze nazwisko i postura-razem wziete - napawaly lekiem..Postanowilam zapytac tego Krola(Pana), zeby mi udostepnil jakies  (uprzednio przeczytane) gazety, to gosciowi  z "ubogiego" pokoju dostarcze, niech ma troche radosci! Alez sie Ten Krol (Pan) na mnie spojrzal, myslalam, ze padne ze strachu! Ale, pozwolil mi, wiec zgarniam pek gazet i w nogi- a Krol(Pan) za mna, ze ma jeszcze eksluzywne pismo dla nowo-bogackich, i ze po prtzeczytaniu-mam poprosic o zwrot tegozze czaspoisma  "ubogiego" pacjenta.Tak sie zestrachalam, ale poczulam, ze Krolowi(Panu) serce mieknie, i ja takoz nabralam wiekszego szacunku do Goscia.   Dzisiaj, po dwoch tygodniach nieobecnosci,  przybywam do szpitala, a Krol(Pan) do mnie z usmiechem, ze nie mogl sie doczekac mojego powrotu, bo ja tu jedynie wiem, o co w tej robocie szpitalnej chodzi! Omal szoku nie doznalam, co nie wskazane na moje serce (a leki-w Seattle zostawialam), ale patrze oslupiala i czekam na dalsze wyjasnienie tego zjawiska...Otoz, Krol(Pan) wyjasnil mi, ze Ten Ubogi pacjent, dokladnie czuje niechec personelu do Niego, i ze ja niby jestem ta, ktora Go po ludzku potraktowala...Wzruszylam sie bardzo, i wiem, ze nie jestem jedyna...Ale, dziekuje Ci Boze , za "oczko" zrozumienia -puszczone w moja strone -z wysokiego nieba! Ja tak Go potrzebuje, takiego mrugniecia Twojego oka, znaku - ze wiesz co sie dzieje, i ze czuwasz, bo ja juz zapadam w niepewnosc dnia, nocy, chwili... A coz maja powiedziec Ci, ktorych tragedia spowila dookola zycia, i zaciska sie petla smierci?! Za nimi niech zawsze prosze...