Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Całkiem normalna 31 letnia kobieta, majaca za soba kilka zwyciestw, kilka porazek, marzenia, plany, pragnienia. Czasem niezbyt dojrzala.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 347392
Komentarzy: 5392
Założony: 5 maja 2007
Ostatni wpis: 24 sierpnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
codziennaja

kobieta, 48 lat, Gdańsk

174 cm, 85.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

21 września 2007 , Komentarze (13)

Kluje sie , kluje i chyba sie w koncu wykluje... c o s
Glowa boli, skora na calym ciele boli, miesnie bola. Najbardziej na plecach, brzuchu i rekach, wiec ani sie wygodmie polozyc, ani wyciagnac, ani wcisnac jakos sensowniej w oparcie fotela. Nie jest dobrze...Zdrowia Wam i sobie zycze bo weekend juz na horyzoncie.

20 września 2007 , Komentarze (25)

Nie wiem jak wy, ale ja uwielbiam zapachy. To zmysl ktory cieszy mnie tak samo jak wzrok czy dotyk. Cieszy bardziej niz zmysl smaku. O zapachach moglabym w nieskonczonosc, ale skupie sie tylko na tych nas interesujacych. Otoz zapach jedzenia mnie uspokaja. Nie drazni, mimo diety, ale uspokaja, relaksuje... i syci. Jesli jestem bardzo glodna, a mam mozliwosc znalezienia sie w poblizu piekarni, kilka glebszych oddechow... i glod mija. Co ciekawe inne zapachy az tak szybko (i skutecznie) na mnie nie dzialaja jak wlasnie pieczywo, ktorego tak na marginesie przez lwia czesc swojego zycia i tak nie jadalam (ot ciekawostka). Miec buleczke, powachac buleczke i nie musiec juz jesc buleczki. Metoda na gloda :D

Pisalam juz wczoraj kilarce, ale napisze tez wam. Sa olejki (z rodzaju tych do aromaterapii) o slodko brzmiacych zapachach: czekolada, kawa z czekolada, czekolada z wanilia, wanilia z cynamonem itd. Nie bylabym soba gdybym tej kawy z czekolada nie wyprobowala. Umowmy sie, czysty syntetyk, ale jesli mialoby dac jakikolwiek pozytywny skutek... No niestety, propagowac tych slodkosci nie bede, bo ani kawy ani czekolady w tym nie wyczulam. Dominuje slodki zapach sztucznej wanili i cukru. Moze nalepki sie komus pomylily... nie wiem, sprawdze kiedys jesli nadazy sie okazja, a swiezo zaparzonej kawy i tak nic mi nie zastapi, gdyby chociaz czekolade moglo...Hehhh. Marzenia :) Milego dnia!

19 września 2007 , Komentarze (37)

Nie, nie bedzie (jeszcze) o sylwestrowych kreacjach i swiatecznym obzarstwie. Pochwale sie tylko kalendarzem na przyszly rok jaki wczoraj dostalam (wtajemniczeni rozpoznaja biszkopcika)
Image Hosted by ImageShack.us
Dietetycznie bylo ciezkostrawnie. Zoladek zdecydowanie odwykl i od ilosci i od kalibru posilku. Ale kalorycznie ponizej progu. Grzech obzarstwa zatem nie z rodzaju najciezszych. Wygrzebalam ksiazki o diecie Diamondow i na razie beda  moja lektura do poduszki. Podobno uwierze tylko w to co zrozumiem. Hm. Zasadniczo nie zgadza mi sie to z definicja slowa 'wiara', ale bezsprzecznie zdanie dobrze do mnie pasuje. I wyglosil je facet. A kobieta to podobno zagadka. Taaaa........

18 września 2007 , Komentarze (20)

A dotyczy to tez wpisow na vitali jak sie okazalo. Jesli nie pojawia sie u mnie z marszu po 6 rano, to potem jakos i czasu brak i zebrac sie trudno i jakos no nie tak po prostu... no nie tak jak byc powinno. Ciekawe czy to juz choroba i powinno byc leczone. Jakies fachowe opinie? ;)

Ale nie o tym mialo byc! Przypadkiem trafilam wczoraj do pamietnika w ktorym dziewczyna opisywala diete Diamondow. Odzyly wspomnienia. To chyba byla pierwsza dieta z jaka sie zetknelam w swoim zyciu. Konczylam wtedy podstawowke. Stosowala ja moja mama przestawiajac przy okazji i nas na nia. Bazuje na zalozeniu laczenia ze soba okreslonych grup pokarmowych w odpowiednich porach. Czyli mozna jesc 'wszystko' tylko w innych zestawach stosownie do cyklu metabolizmu.  Mama chudla. Ja bolu nie pamietam (ale tez chudnac nie mialam z czego). Wiec moze to jakis pomysl na ten moj ostatni odcinek drogi. Nazwe ja sobie podroza sentymentalna. Ladnie? Ksiazki z teoria i przepisami gdzies tam jeszcze sa. Pora odswiezyc wiadomosci. I jesli dobrze mysle (a zyczylabym sobie) to zostane kalorycznie na 1600kcal na ktorym jestem a waga powinna spadac. Pewnie wolno, ale niech sie ruszy. Mi sie nie spieszy. Im wolniej spadac bedzie tym dluzej posiedze sobie tutaj... Dobrze mi :)

17 września 2007 , Komentarze (16)

To co wydawalo mi sie trudne prostym bylo.
To co mialo zajac mase czasu od reki i na juz zrobione bylo.

Pogoda przepiekna. Slonce. Cieply wietrzyk.

Postanowilam przejsc sie po sklepach w poszukiwaniu plaszczyka, w efekcie wrocilam z:
- tweedowymi spodniami (i to jedyne co moge z czystym sumieniem zaliczyc na poczet jesiennych zakupow)
- szerokim paskiem w kolorze koralowym (bo idealnie pasuje do korali, ktorych do tej pory nie mialam z czym nosic, hihihi) - i o dziwo proba zapiecia go na biodrach nie zestresowala mnie, jak milo miescic sie w 'standarcie'
- spodnica (w sam raz na taka ciepla sucha jesien)
- sliczna koszulka nocna (tak sliczna, ze jak zobaczylam to nie moglam i nie chcialam sie opierac ;)
A gdzie plaszczyk? Yyyy... nie wiem. Zadnego nie przymierzylam. Moze jutro? :D

17 września 2007 , Komentarze (11)

Poniedzialkowy bilans (Wam zycze bardziej pozytywnych):
* waga - b.z.
* obwody - b.z.

O sobotnim lenistwie juz zapomnialam. Pora zmierzyc sie z poniedzialkowa rzeczywistoscia. Twarda i bezlistosna. Bo terminy, zobowiazania. Sprawy biezace i zalegle. I dobrze. Ruch nie zabija, a szybkie tempo doskonali precyzje ruchow. Tak sie pocieszam.

Jeszcze kawa, moze dwie i dzien rozpocznie sie na dobre... 

16 września 2007 , Komentarze (16)

Za oknem jasno. Wiatr nie swiszcze. W kubku goraca kawa. Podobno na zewnatrz zimno. Tego jeszcze nie wiem. Budze sie dopiero.

Milego dnia. I nie folgujcie sobie przy niedzielnych rodzinnych obiadkach. Nie, nie, nie... Trzeba trzymac pion.

18.13 - pion utrzymany :) Ci co zimnem straszyli na szczescie sie mylili. Sloneczko jasno nam tu swiecilo, a ze chlodek... no coz, jesien wszak. Bedzie zimniej! 

15 września 2007 , Komentarze (34)

Ulice mokre. Slonce swieci. Wiatr swiszcze przez niezamkniete okno...  Przytomnieje przy duzej czarnej i kazdy kolejny lyk budzi we mnie zwierze. Leniwca pospolitego. Druga chyba wypije z powrotem w lozku i poczytam ksiazke. Albo sie zdrzemne...W sumie nic nie musze...

Hm. A jednak zamiast ksiazki w lozku lezy ze mna klawiatura, a obok kubka kawy smieje sie Bajeczny. Zjesc czy nie zjesc... Odpowiedz....yyyy....druga? 

Przegladam vitalie, buszuje po allegro. Humor poprawiaja piosenki kabaretu Starszych Panow przeplatane Mlynarskim...Jest calkiem dobrze. Resetuje sie. Nie mysle.

Zajecia ruchowe:  pozbieranie lisci na balkonie oraz spacery do kuchni (po kawe - zeby nie bylo, Bajeczny dalej lezy i lypie na mnie kuszaco...

Bomba zostala rozbrojona czyt. czarujacy kusiciel Bajeczny uwieziony w torebce. Ona sama zamknieta. Kierunek 'do ludzi'. Jak juz sie rusze oczywiscie (czyli nie wczesniej niz jutro :) Poki co jeszcze poleze i poklikam (15.36)

Przegladajac allegro wniosek nasunal sie jeden. Trzeba sie przejsc po sklepach (bo nie ufam sobie teraz jesli chodzi o wybory na odleglosc). Oczywiscie wybieralam rozmiary 'za duze'. Czytalam wymiary w opisie aukcji... i ciagle nie dowierzalam, ze to juz nie Ja. Marzy mi sie jasny do kolana plaszcz. Jakies kozaczki... Pewnie trzeba bedzie dorzucic do tego spodnice, torebke... Az strach sie bac debetu na karcie.

Pora cos zjesc (17.35). Wybor padl na kalafior. Ale poniewaz okazalo sie ze mimo braku zakupow cos tam w lodowce jednak jest to do kalafiora bedzie duszona cukina z pieczarkami i cebulka. (18.33). Sniadanie-obiad-kolacja w jednym.... Smacznego :)

Glowa zresetowana. Cialo zrelaksowane. W brzuszku cieply posilek. Jutro do ludzi! Dobrej nocy!

14 września 2007 , Komentarze (5)

13-ty dzien miesiaca. Tak jak do 13-ek wagi nie przywiazuje tak te bede dlugo pamietac. W nocy prawie wyladowalam na pogotowiu a w ciagu dnia calkiem realnie w mokrym betonie. Blotne kapiele zdrowe, betonowych nie polecam (aczkolwiek jesli komus sie zdarzy - szybkie pranie ratuje ciuchy) Na obiad golabki z serem Pod Zielonym Smokiem. Nice day.

14-ty spokojniejszy. Krzywdy ani sobie ani bogu ducha winnym bliznim nie uczynilam. Czasem sie udaje ;)

15-ty bedzie pod wezwaniem mopa. Slyszalam wczoraj ze ida sztormy...a jak wieje to i mnie 'nosi'... co dobrze wrozy dietkowaniu i 'szalenczym pomyslom'...

13 września 2007 , Komentarze (29)

Cieple popoludnie, spacer po parku oliwskim, obiad w Sopocie, plaza... Laluna (z nieodlaczna lunka). Denzel. Przez moment poczulam sie lepiej. Nie myslalam... To nie byl zly dzien :)