...to w półtora miesiąca chyba dam radę 3 kilo pogonić, co? ;) Nawet jeżeli teraz przez 2 dni waga nie drgnęła. Ależ ja jestem panikara... ;)
Ostatnio dodane zdjęcia
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 397327 |
Komentarzy: | 5717 |
Założony: | 4 czerwca 2007 |
Ostatni wpis: | 18 marca 2015 |
kobieta, 47 lat, Gdynia
167 cm, 89.00 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
...to w półtora miesiąca chyba dam radę 3 kilo pogonić, co? ;) Nawet jeżeli teraz przez 2 dni waga nie drgnęła. Ależ ja jestem panikara... ;)
...leci szybko, ZA szybko. A ponieważ czas mnie goni to napiszę tylko, że właśnie wybieram się do przyjaciół i mam nadzieję, że nie popełnię tam kalorycznego szaleństwa - bo mam ochotę najzwyczajniej w świecie alkoholu nadużyć...
Trzymajcie za mnie kciuki kochani. Oby mi (ewentualny) kacor jutro lekkim był a i wyrzuty sumienia żeby mnie nie przygniotły ;)
Pozdrawiam przy sobocie :)
PS. Pisałam juz niektórym - w głowie mi się poprzewracało :P
Alkohol to kalorie. Zbędne kalorie.
Ale niechże ja przynajmniej wiem, DLACZEGO ta waga stoi ;)
...jakby ktoś ją zaczarował :( Bu :(
Trzymam dietę, ćwiczę, nie oszukuję, nie jestem przed babodniami (fajowe określenie :)) a waga się zaparła i stoi. Bu!
....a ja dalej udaję, że nie jestem nieboszczykiem. Nie wiem, czemu mnie dopadła taka megazwłokowatość :( Wczoraj miałam odwiedzić przyjaciółkę, ale nie byłam w stanie wykrzesać z siebie nawet odrobiny energii i po prostu poszłam spać. Tak kole 19 z groszem było ;) Po czym w okolicach 21 zadzwonił telefon i sen szlag trafił, buuuu... Ale za to zrobiłam i brzuszki i poskakałam sobie (5x200 albo 6x200 - nie mogłam sie doliczyć jednej serii i stwierdziłam, że lepiej, jak poskaczę więcej, jak mniej ;))
Od poniedziałku mam zmieniony plan diety na śniadanie - II śniadanie - lunch - obiad. Dotychczas miałam śniadanie - II śniadanie - obiad - przekąska - kolacja i rezultat był taki, że między II śniadaniem a obiadem byłam juz nieco głodna, natomiast nie zawsze jadłam kolację, bo po prostu mi sie nie chciało :) No a teraz chyba będzie już dobrze :)
Cieszę, się, że dzisiaj juz piąteczek :) Monsz mi wraca, wyśpię się w końcu (oby!!) a i może poruszam się więcej - waga jakby stanęła i mam 58,2 - 57,8 kg i za Ludowe Chiny w dół nie chce się ruszyć. Trochę się obawiam Wielkiego Złego Czającego się Jojo, bo zjechałam z wagą nieco za szybko, ale nie ma co się na zapas martwić, no nie? :) Będę musiała po prostu się pilnować i nie przejadać i nie zaprzestawać ćwiczeń i będzie dobzie :)
Pozdrawiam nadal zwłokowato i nieprzytomnie :)
...masakrycznie. I chyba spać pójdę :| Będę musiała żaluzje zasłonić... Nie wiem, co się dzieje, ale takiego stanu nie miałam już dawno.
Chrzanię skakankę, chrzanię brzuszki, chrzanię kolację.
Dobranoc.
...czyli dzień ważenia. Zjechałam w 14 dni 5 kilogramów. Trochę za szybko i nieco się obawiam teraz Wielkiego Złego Czającego Się Jo-Jo. Ale nie mogę powiedzieć, żebym jakaś przesadnie nieszczęśliwa była z powodu tej "nieodżałowanej" straty piątaka ;)
Stan kumania dzisiaj: grubo poniżej poziomu krytycznego - zasypiałam za kierownicą w drodze do pracy :( Nawet nie wiem, jak mogłabym opisać mój dzisiejszy stan...
Kawa nie pomaga, zimna woda też nie pomaga - zna ktoś jakiś dobry sposób (oprócz chemicznych pysznościowców i łóżka :)), żeby chociaż poudawać, że się nie jest nieboszczykiem?
Zmykam do papierzysk.
Pozdrawiam -> qreczka, nawet nie umiem wymyślić, jak pozdrawiam...
...czyli nowe oblicze zwłoczenia. Czy ja kiedykolwiek będę wyspana, do kija pana? Nawet nie czuję, że rymuję, hy hy :)
Wczoraj tu nie dotarłam, bo nieco za późno wyszłam "z gościuff" a i robić miałam co, bo w domu musiałam "zaprowadzić ład i porządek". Z kolei dzisiaj ja jestem gospodynią.
Wczoraj, po oblukaniu "57,9 kg"* na wadze, w stanie legutko euforycznym pojechałam do przyjaciół i zrobiłam sobie dzień dziecka :) Ponieważ zapowiedziałam, że na kalorie się obraziłam (i zostało to przyjęte do wiadomości bez zbędnych komentarzy - chwała im za to :)), na stole zastaliśmy przekąski z serii zdrowych: wyobraźcie sobie dwa półmiski z elegancko ułożonymi różyczkami kalafiora i brokuła (surowymi!!) oraz z młodą marchewką i rzodkiewką pokrojonymi w słupki. Do tego dipy na bazie jogurtu (jeden z czosnkiem i koperkiem, drugi z chilli i majonezem, trzeci z bazylią). Do tego micha truskawek. Ja jeszcze przywlokłam drugą michę truskawek, czereśnie i arbuza wielkości śmieciarki :) Po prostu pełen wypas :) Kalorie kolacyjne na bank przekroczyłam, ale nawet wyrzutów sumienia nie mam (łał, łał, widzę u siebie postępy :)). Aczkolwiek świeże bułeczki, lody i wino odpuściłam sobie - z czego się cieszę :) No i marchewkę też - jednak marchewka JEST trująca ;)
W ramach walki z kolacją a także w ramach walki o zwiększenie pojemności płuc, jeszcze bardziej zaprzyjaźniłam się ze skakanką i zrobiłam 5 serii po 150 skoków a nie po 100, jak dotychczas :) I brzuszki też zrobiłam :) I posprzątałam :) No i rezultat był taki, że spać poszłam gdzieś w okolicach 2 z groszem...
A teraz, zamiast zabrać się za VAT, siedzę i uzewnętrzniam się tutaj i usiłuję do siebie dojść.
Moje motto na dziś: "...a może kofeinę dożylnie?" ;)
Pozdrawiam nieprzytomnie i zgoniasto :)
* przed obiadem, hy hy :P
Waga przed obiadem: 57,9 kg
Waga po obiedzie: nieznana (na wszelki wypadek :P)
Jak mi dobrze, oł kam ą :)
Jeszcze dziś wrócę - na razie pędzę w gości ;)
Buziaki :)
...zaczęłam pracą o 6.50 :) He he :) Odwiozłam WSzPM na dworzec i nie opłacało mi się wracać do domu, bo przez te (....piiii piiii piiii) korki to bym się nie wyrobiła z powrotem do centruma na 8 do robótki. Soł przyjechałam do pracy - robić i tak co mam, terminy gonią a US łaskawie nie poczeka, niestety...
A przy okazji mam chwilkę, żeby wypić na spokojnie kawę, dość do siebie (spałam jakieś 4 godziny...) i przecztać komentarze (DZIĘKUJĘ!! :)) oraz naskrobać tutaj słów parę.
Dobzie moi mili - czas zacząć Kolejny Korporacyjny Dzień - śmigam nurkować w papiery :)
Pozdrawiam Zaspanie i Nieprzytomnie :)
JAK DOBRZE WSTAAAAAAAĆ SKOOOOROOOOO ŚWIIIIIIT
JUTRZENKI BLAAAAAAASK DUSZKIEM PIIIIIIIĆ...
No co, jakoś muszę sobie otuchy dodać, no nie? ;)
...bo to, co zobaczyłam na wadze spodobało mi się nad wyraz :)
U Teściuffki na imieninach w ramach deseru zeżarłam stos truskawek, natomiast ciacho (ponoć przepyszne) i lody odpuściłam sobie. Kawy nie - i teraz to spać pójdę chyba pojutrze... :)
Roboty mam od kija pana, a dopiero teraz mogłam usiąść do kompa - w domu zawsze znajdzie się coś do zrobienia a i skakanki nie mozna zaniedbać i pre-A6W, no nie?
Jutro idę w gości, ale zapowiedziałam już przyjaciółce, że na mnie liczyć nie można, jeżeli chodzi o wchłanianie kalorii. Dobrze, że piwa nie lubię, to mnie korcić nie będzie :) I dobrze, że nastał sezon truskawkowo - arbuzowy, to można deserować przepysznie i lajtowo :)
Dobra, biorę się do roboty, bo to "nie-ma-czasu, nie-ma-czasssuuu".
Pozdrawiam przy wieczorze :)
PS. Ta skakanka to był po prostu za-je-bis-ty (nawet nie przepraszam :P) pomysł. Dzisiaj zamiast 5x100 zrobiłam 100-120-140-140-140. Oł kam ą :)