Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Maluję i uczę się języków. Do odchudzania namówiły mnie córki.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 69058
Komentarzy: 613
Założony: 14 sierpnia 2007
Ostatni wpis: 4 stycznia 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Skarba

kobieta, 73 lat, Włocławek

162 cm, 88.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: utrzymać wagę 63-65 kg do końca roku

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

27 listopada 2009 , Komentarze (6)

Bigos w zawekowanych słoikach przechowuję w piwnicy, w bloku, więc temperatura jest ok. 15 - 18 st. C, a w lecie więcej, ale nigdy jeszcze mi się nie popsuł żaden słoik. Fakt, że przed wyniesieniem do piwnicy sprawdzam, czy wszystkie słoiki są dobrze zamknięte.

25 listopada 2009 , Skomentuj

jeszcze dopisałam wędzonki.

25 listopada 2009 , Komentarze (1)

to  jest coś, co robię na zimę: 1 kg marchwi, 0,5 kg pietruszki,  0,5 kg selera - to zetrzeć na tarce o grubych oczkach, 0,5 kg pora, natka pietruszki, nać selera - to pokroić i posiekać, wymieszać wszystko razem i zważyć. Dodać soli w ilości 20% zważonych warzyw, wymieszać i ubijać w słoikach, zakręcić i jest do zup na całą zimę.

25 listopada 2009 , Skomentuj

za te robaczki w przepisie poniżej, ale nie wiem, skąd sie wzięły i nie umiem ich usunąć.

25 listopada 2009 , Komentarze (3)

Wiem, że za ten przepis pójdę do piekła, zwłaszcza, że zamieszczam go na TAAA...KIM portalu, ale co tam, takiego przepisu nie można trzymać tylko dla siebie. Poza tym, jak ktos zje tego bigosu tylko łyżkę, to na pewno nie przytyje.

BIGOS  MYŚLIWSKI  Z  OKOLIC  TORUNIA

Dzień 1

kupuję 3 kg kapusty kwaszonej  i 1,5 kg kapusty zwykłej. Od kwaszonej odlewam sok i go nie wylewam. Każdą kapustę  kroję i gotuję osobno z dwiema łyżkami smalcu, lub  np. ze skórą od wędzonego boczku (grubą i tłustą), podsmażonymi na smalcu poszatkowanymi cebulami (2 szt.), zasoloną  poszatkowaną włoszczyzną, pieprzem, listkiem laurowym i kminkiem przez 3 do 4 godzin na małym ogniu, raczej z dużą ilością wody.

Dzień 2

obie kapusty łączę ze sobą i zagotowuję.

Kupuję 1 kg boczku, 1 kg żeberek, 0,5 kg wołowiny nie najlepszej jakości - pręga, rosołowe. Mięsa obsmażam na patelni, posypuję majerankiem  i piekę w piekarniku ok. 1,5 godz. Po wystygnięciu kroję w kostkę i dodaję do kapusty, razem z całym sosem i tłuszczem. Dodaję też 0,5 kg wędzonego boczku pokrojonego w kostkę. Albo podgardla wędzonego, jeśli jest miękkie.

Dodaję też 2 starte  grubo marchewki. Wszystko gotuję 1 godz. na małym ogniu, stale mieszając.

Dzień 3

bigos zagotowuję, do gorącego dodaję ok. 1,5 kg kiełbasy podwawelskiej pokrojonej w plastry i lekko obsmażonej na patelni i wszystko gotuję ok. 1 godz.  Ani kiełbasy, ani w poprz. dniu boczku długo nie podsmażam, bo robią się twarde skwarki, a powinny być miękkie.

Dzień 4

bigos zagotowuję, do gorącego dodaję 2 puszeczki koncentratu pomidorowego, szklankę wytrawnego czerwonego wina, ok. 100 g powideł śliwkowych (lub pokrojone cieniutko suszone śliwki - 15 szt.), garść ugotowanych i pokrojonych suszonych grzybków, łyżeczkę, a jak trzeba to dwie, przyprawy do bigosu i wszystko gotuję ok. 1 godz.

Dzień 5

Bigos zagotowuję i jeszcze gotuję 1 godz. Bigos musi być kwaśny, jeśli jest za mało kwaśny - dodaję sok z kapusty lub jeszcze trochę wytrawnego wina.  Gorący bigos przekładam do słoików i gotuję ok. 40 min.

 

Tak przygotowany bigos może stać nawet pół roku w szczelnie zamkniętych słoikach typu twist.

 

UWAGA

Już od drugiego dnia bigos ma tendencję do przypalania się, więc trzeba przy nim stać i mieszać. Dlatego robię go już w listopadzie, bo wtedy się nie spieszę, jak tuż przed Wigilią i mam do niego mnóstwo cierpliwości.

 

UWAGA II

Bigos ma tendencję do znikania już od pierwszego dnia. Jak ktoś myśli, że cały trafia do słoików - to się myli, bo on jest taki dobry, że przez te pięć dni ciągle się go próbuje i podjada.

 

SMACZNEGO  !!!

 

12 października 2009 , Komentarze (2)

Wiem, że to nioładnie zabrzmi, ale trochę się uspokoiłam czytając, jak wiele  Vitalijek nie może spać w nocy. Też to mam: spać chodzę bardzo późno, o drugiej w nocy, po godzinie juz nie śpię, tylko przewracam sie z boku na bok do piątej, potem drzemię ze dwie godziny i już! Wstaję o 7.00 i normalnie funkcjonuję do 16-17-tej. O tej porze muszę się położyć choćby na chwilkę - dosłownie zasypiam w połowie Teleekspressu, a budzę się po 15 minutach WYPOCZĘTA.  I to wystarcza do drugiej. Jakiś czas temu brałam tabletki nasenne i przesypiałam całą noz, ale lekarze odradzają, bo można się uzależnić, więc je odstawiłam. Żadne melatoniny, ani domowe sposoby typu: gorace mleko, ciepła kąpiel, spacer przed snem, ciężka praca wieczorem - nie pomagają. W sumie czuję się dobrze, tylko mnie to denerwuje, że noce zamieniłam w dzień. Co może być tego przyczyną???

10 października 2009 , Komentarze (2)

na moim Uniwersytecie III Wieku, więc wróciłam na parę dni do domu. Jak będzie zimno - to pewnie już na stałe, bo przy 10 st. C w letniskowym domku nie da się żyć. Odnotowuję sukces - waga 71,8 kg, apetyt umiarkowany, słodyczy nie jem, w ogrodzie jestem aktywna fizycznie - pewnie stąd taki mały ubytek wagi? Grzybów nie ma prawie wcale ( a mieszkamy obok grzybowego lasu, gdzie zawsze jest pelno samochodow nawet z Łodzi), za to znalezlismy gruszkę - pierdzioszkę (tak się na nią u nas mówi - ma małe żółtawe, twarde gruszeczki) i zaraz będę je robiła w occie. A za grzybami tęsknię, bo chciałam je marynować w WINIE, ostatnio jadłam u znajomych i były przepyszne. Kurki marynuje się w czerwonym winie, a prawdziwki w białym - no, po prostu rartytas.

5 października 2009 , Komentarze (2)

Wczoraj byłam na odpuście u szwagierki na wsi. Kto zna zwyczaj obchodzenia odpustów na wsi, ten wie, dlaczego o tym piszę. Najpierw czernina z domowym makaronem. Potem duszony kurczak z rodzynkami (wzięłam), pieczona kaczka (wziełam udko), żeberka w miodzie ze śliwkami (nie wzięłam...wzięłam...nie wzięłam...jednak wzięłam), mielone kotlety ze świeżymi grzybami w środku (nie wzięłam), schabowe (nie wzięłam), gruszki w occie i dynia w occie (wziełam - ale były pyszne), kapusta zasmażana - no wzięłam, bo przecież nie można jeść samego mięsa), potem makowiec i szarlotka lukrowana - też wzięłam , ale tylko dwa małe kawałki, potem mecz siatkarek - tylko kawka, a potem kolacja: sałatka, kiełbasa swojska na ciepło, szyneczki i pyszny bigosik, ale był nie bardzo tłusty, więc wziełam. To brzmi jak spowiedź i tak miało być. Wiem, że zgrzeszyłam, ale kary za to nie było - dziś na wadze 72,2 kg, czyli 1 kg mniej. Teraz jadę na wieś grabić liście - to pokuta za te grzechy. Wróce, jak znowu zacznie padać...