Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Maluję i uczę się języków. Do odchudzania namówiły mnie córki.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 69074
Komentarzy: 613
Założony: 14 sierpnia 2007
Ostatni wpis: 4 stycznia 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Skarba

kobieta, 73 lat, Włocławek

162 cm, 88.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: utrzymać wagę 63-65 kg do końca roku

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 września 2009 , Komentarze (3)

 do Was i na wagę. Rozpoczynam nowe odchudzanie - według dawnych przepisów pani dietetyczki- od wagi 73,2 kg. Woda mineralna kupiona, jablka, pomidory, kalafiory, marchewka też. Teraz tylko  TROCHĘ silnej woli i wracam na 65. Obiecuję...

16 czerwca 2009 , Komentarze (1)

Przyjechała na trzy dni moja córka, która teraz ma pracę w Warszawie, w planie były rowery, spacery, ognisko, a skończyło się na siedzeniu przed telewizorem i zajadaniu czegoś dobrego. Tylko w niedzielę poszliśmy na dłuuuugi spacer do pobliskiego jeziora, potem nas nogi tak bolały, że zalegliśmy w fotelach i wcinaliśmy truskawki ( z cukrem i śmietaną, a jakże!), zajadaliśmy się biszkoptem z kremem truskawkowym i truskawkami w truskawkowej galaretce, na obiad karkóweczka i tzatziki, piwko i nastał poniedziałek, w który to dzień trzeba było dokończyć to całe jedzenie, przygotowane na weekend. Dopiekłam jeszcze chleba ( cebulowy z ziarnem słonecznika), a dziś po aerobiku weszłam na wagę! Zgroza!!!  Wróciłam do domu i robię pranie, a na podobiadek - kalarepka i 100 ml soczku. I musi wystarczyć!
PS. Ale pogoda, co????

6 czerwca 2009 , Komentarze (5)

zjechałam do domu na dwa dni: na wybory, inaczej bym tu nie przyjeżdżała, tak mi się na wsi podoba! Ostatnio zrobiliśmy krąg dookoła ogniska, juz fotele nie zagłębiają się nóżkami w ziemię i teraz można siedzieć z kiełbaską na patyku w jednej dłoni, a z piweczkiem w drugiej! W zamian następnego dnia należy wypielić z 50 m2 ogrodu, wstając i kucając do każdego chwastu osobno - to lepsze niż siłownia, basen i aerobik razem wzięte... Zawsze mówiłam, że odchudzanie to nie jedzenie mało, tylko spalanie więcej niż się zjada. I to działa - już waże poniżej 69 kg. Do wrześnie zjadę jeszcze ze trzy kilo i zadziwię  tych, którzy widzieli mnie cztery lata temu na ślubie córki w Rzymie: jadę na dwa tygodnie na kurs włoskiego. Włoscy teściowie mnie nie poznają....
U nas jest piękna pogoda, może niezbyt gorąco, ale słonko świeci cały czas, deszczyki pokrapiają, wietrzyki akurat dla ochłody, dużo jeżdżę na rowerze i chodzę po lesie. Tak mi się tam podoba...
PS. Już wiem, że jak się nie wykupi diety Vitalii, to nie ma się dostępu do listy odwiedzających. Ciekawe, czego jeszcze nie mam?

4 maja 2009 , Komentarze (6)

nawet wczoraj widzieliśmy jedną jaskółkę. W lesie jest tak pięknie, taka soczysta ciągle zieleń, kwiaty leśne kwitną, ptaszki śpiewają, tylko susza straszliwa. Podobno ma się odmienić w środę, niebo trochę zachmurzone, ale czy można wierzyć prognozom?
Od pracy w ziemi, od spacerów i braku telewizji - chudnę, naprawdę, pierwszy raz do chyba trzech mieszięcy waga pokazała mniej niż 69 kg. A mam jeszcze cały świeżo założony trawnik do wypielenia - coś ok. 400 m2. Wyobrażacie sobie, jak zmaleją moje oponki na brzuszku???

24 kwietnia 2009 , Komentarze (6)

wyprawiałam córkę w świat: pakowanie całego jej dobytku, zakupy, ani chwili na serial ani na kawkę. No i stres. A wynik: dwa kilo w dół od niedzieli do piątku. Czyli nie dieta, a spalanie zwiększonej ilości kalorii to klucz do sukcesu w odchudzaniau. W sobotę wyjazd na wieś, nie wiem, czy na stałe, czy tylko na weekend ( bo noce jednak są z przymrozkami), ale pracy tam jest tyle, że starczyłoby dla wszystkich moich koleżanek Vitalijek. Poza tym zabieramy tam rowery i kije trekingowe, a antena do telewizora nie jest załozona. Spodziewam się wspaniałych efektów już po miesiącu. Będę sprawozdawała, bo dwa razy w tygodniu muszę przyjeżdżać do domu na zabiegi. To na razie: trzymajcie kciuki.
Aha, już nie wykupiłam diety, teraz będę jadła po swojemu: zobaczymy, co z tego wyjdzie!!!

16 kwietnia 2009 , Komentarze (5)

Wszystko przez te Świeta..., wszystko przez nieumiarkowanie w jedzeniu i puciu, wszystko przez brak ruchu, wszystko przez seriale, wszystko przez pogodę, wszystko przez brak motywacji, wszystko przez...  Tylko ja jestem niewinna, bo przecież bardzo chcę...

14 kwietnia 2009 , Komentarze (4)

z nadmiarem jedzenia? Odpowiedź: nie być skąpym i wydać wszystko, co zostało, albo prawie wszystko. W gości jeździliśmy z własną wałówką i ją tam zostawialiśmy, wymigując się od przyjęcia coś w zamian. Dobra metoda. Mężowi zakazałam chodzić do sklepu, dopóki wszystko z lodówki nie zniknie. Pierwszy raz od nie wiem, kiedy, zrobił sobie kanapki do pracy w domu, do tego wziął ciasto i paszteciki. A co, sama mam zjadać? A córka do Warszawy dostała dwa razy więcej, niż chciała wziąć i też musi się z tym uporać. Zamroziłam też babkę pokrojoną na części, kiełbasę i pasztet. Na obiad zjem pasztecika i wypiję trochę barszczyku - no może do czwartku (dzień ważenia) jakoś dotrwam i wtedy wejdę na wagę!  Wesołych Poświąt !!!

11 kwietnia 2009 , Komentarze (2)

jeszcze tylko do kościoła ze święconką i można zapomnieć o diecie! Aż się boję! Jest nas tylko troje, ale ja nie potrafię kupować małych ilości jedzenia, chociaż mam zapisane, ile czego kupić. Zawsze mnie podkusi, żeby ominąć listę, bo coś ładnie wyglądało na wystawie, albo się komponowało kolorystycznie albo było za psi grosz. A potem trzeba to wszystko zjadać. Po Świętach córka do siebie, mąż do pracy, a ja zostaję z pełną lodówką. Wielu rzeczy przecież nie można zamrozić i staję przed dylematem: zjeść czy zmarnować. Odpowiedź jest oczywista i dlatego poświęta napawają mnie zgrozą.
Życzę wszystkim Vitalijkom, żeby nie miały takich dylematów, żeby ich wagi na czas Świąt zastrajkowały i żeby miały mnóstwo pomocników do spożywania świątecznych smakołyków. Życzę smacznego jajka i mokrego, obfitego dyngusa, zeby zmył z nas ten grzech łakomstwa.
Świątecznie i wiosennie pozdrawiam Hania

31 marca 2009 , Komentarze (8)

prawie już mieszkam w domku na wsi, ale myślę, że jak od czasu do czasu się wpiszę, to mnie nie zapomnicie.
Odchudzanko wcale mi nie idzie: caly czas jest 69 kg, trochę w dół, trochę w górę. Myślałam, ze ciężka praca na działce pozwoli mi spalić zbędne kalorie, ale widocznie spożywam ich za dużo i efektów brak. Jem po prostu za dużo, kolacje późno, dużo soków ( a one też mają kalorie) i takie są efekty.
W domu okna nieumyte, plan na przedświęta nawet nie zrobiony, co tu mówić o sprzątaniu i innych przedświatecznych przygotowaniach...  Nie miała baba kłopotu, kupiła se działkę!!!
PS. Co się dzieje w kwestii pamiętnika, jak nie wykupię abonamentu diety??? Wie ktoś?
Pozdrawiam Hania

5 marca 2009 , Komentarze (17)

bo nie ma sensu czekać na resztę wyników w szpitalu i zabierać komuś miejsce. Wypuścili i jeszcze zdążyłam dziś na aerobic i potem zrobiłam godzinny marsz w lasku. A wszystko dlatego, zeby podtrzymać trend spadkowy wagi. Pierwszy raz, od nie wiem już, kiedy - spadła mi waga. Pewnie dzięki temu, że wykazałam się determinacją i zdecydowaniem: w sklepiku szpitalnym kupiłam tylko gazety, a nie pączka ani drożdżówki ani snikersa ani nawet knoppersa. Szpitalne jedzenie nie opływa we frykasy, ale grzechem byłoby powiedzieć, że jest go mało. Każdy może dojeść, ile chce! Na śniadanie zupy mleczne i chleb, masło i obłożenia na trzy kawałki, na obiad zupka, może nie zawiesita, ale nie przelotka, do tego porządne drugie i kompot. Kolacja: jak śniadanie plus kawa z mlekiem lub herbata. No może brakuje owoców i warzyw, ale szczerze mówiąc: gdybym jadła całe przysługujące mi porcje - to bym w życiu nie schudła. I dziś rano nareszcie było poniżej 69 kg.
Jeśli chodzi o moje zdrowie - to jestem przebadana od stóp do głów i prawie wszystko chodzi jak w zegarku: jedynie mam bardzo, bardzo powiększoną tarczycę, ale która nie wykazuje ani nadczynności ani niedoczynności. Dostałam skierowanie do endokrynologa, może coś wyjaśni się. Reszta jak u osiemnastolatki :-))). TYLKO DLACZEGO TE DŁONIE TAK MNIE BOLĄ??? Przyczyna nieznana, leczenie nieokreślone, nawet te bóle są  jakieś takie dziwne, bo powinno ew. boleć zupełnie inaczej. Tak jakbym to ja była temu winna, że nie zgadzają się z opisem choroby w książce.

Na obiad robię porządną zupę jarzynową - pal licho kalorie, najwyżej znowu pójdę do lasku!

PS. Rację ma red. Pacewicz z Wyborczej, który twierdzi, że odchudzanie to nie liczenie kalorii, tylko spalanie ich nadmiaru i zaleca bieganie lub inną aktywność fizyczną.