Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Osiągnęłam właśnie najwyższą w życiu liczbę kilogramów, przez nadwagę coraz bardziej podupadam na zdrowiu, kompletnie nie mam formy, energii i chęci do robienia czegokolwiek. Ale to się zmieni, bo w końcu dojrzałam do tego, żeby naprawdę zatroszczyć się o siebie.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 90494
Komentarzy: 423
Założony: 27 października 2007
Ostatni wpis: 12 lutego 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
PrettyInPink

kobieta, 42 lat, Lublin

168 cm, 84.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

5 października 2009 , Komentarze (2)

 

Witam ponownie. Który to raz z kolei??? Miliardowy!!!! Odchudzam się -> chudnę -> porzucam dietę i ruch -> tyję- to cała ja!!! Słomiany zapał i niekonsekwencja w działaniu.

Od ostatniej walki o zgrabną figurę, czyli od uzyskanych 75 kg minęło kilkanaście tygodni a ja już prawie 3 kg przytyłam. No żesz.... Dlatego od dziś ruszyłam tyłek. Nie będę się głodziła, nie chcę stosowac żadnej konkretnej diety. Chcę po prostu zdrowo się odżywiac i się ruszac.

Dziś odżywiałam się zdrowo, z niezdrowych rzeczy to wyjątkowo frytki były i ciasto. Nie za dobrze jak na początek, ale nie było tego dużo więc nie mam wyrzutów sumienia. Poza tym był wysiłek fizyczny. Przede wszystkim bardzo dużo chodzenia, plus delikatny jogging, step i rozciąganie. Bieganie i cwiczenie zajęło mi w sumie jakieś 20-30 minut, ale jak na początek było ok, szczególnie że wszystko odbywało się na świeżym powietrzu. Trochę mnie gardło od tego boli, ale może przejdzie.

Niedawno odkryłam, że uwielbiam biegac. Na bieżni mi idzie zaskakująco dobrze, potrafię biec i przez pół godziny, z różną szybkością ale sukcesywnie. A to dopiero początek! Dziś starałam się biegac na dworze i jakoś mi nie wyszło, bo jednak zimno jest i od razu gardło boli i ogólnie wysiadam. Nie wiecie co zrobic, żeby na zewnątrz było równie fajnie biegac jak na bieżni??

 

17 sierpnia 2009 , Komentarze (2)

 

No żesz do k**** nędzy!!!! Byłam tyle na diecie, męczyłam się, starałam i co? Nic!!! Było minus 3 kg i po kilku dniach jest plus 3 kg. Chyba się bardzo za mną stęskniły skoro tak szybko wróciły. Nie zmieniam nic na pasku bo mam nadzieję, że to tylko z powodu miesiączki tak tragicznie na wadze jest, że jednak w okolicach 75 kg nadal jestem.

Mam z tego dietowego rollcoastera kilka nauczek: 1. po co się tak katowac skoro po zakończeniu diety rzucam się na jedzenie 2. po co się katowac skoro i tak waga wraca 3. dlaczego w ogóle jestem taka niekonsekwentna w swoim zachowaniu: najpierw zaciskanie pasa później totalne rozprężenie.

Powtarzałam to kilkakrotnie i znowu to zrobię: JESTEM DURNA BABA i tyle!!!!

Dlatego od jutra znowu zdrowo i dietkowo. I przede wszystkim zdrowa żywnośc i ruch, ruch i aktywnośc fizyczna. Żadnych diet cud. Już dziś był dwugodzinny spacer a jutro jak będzie ok to wskakuję na rower, albo może zmotywuję się żeby wstac pobiegac. Niezbadane są losy ludzkie, może cud się zdarzy i ruszę swój wielki tyłek do działania.

Póki co lecę wyszperac cos lekkostrawnego z lodówki bo mnie ssie.

 

13 sierpnia 2009 , Komentarze (1)

 

Od poniedziałku nie jestem na żadnej diecie. Tzn trochę się pilnuję (pilnowałam) ale specjalnie nie przywiązuję wagi do tego co jem. A obiecywałam sobie, że mimo tego że proteinową zostawiam to będę się zdrowo odżywiała. Moje łakomstwo nie zna granic.

Wczoraj zjadłam zdrowe śniadanie, kefir i otręby. Później w pracy zamówiliśmy obiad i zjadłam smażonego kurczaka, ziemniaki i surówki z różnych rodzajów kapusty. Do tego kilka czekoladek z bombonierki. Ehhh... a później od 16 do 21 dieta płynna w postaci piwa. Tak 3 duże we mnie weszły. Nie zdrowo, ale brzuch dziś stosunkowo płaski.

Dziś na śniadnie grahamka, ser żółty i pomidor. Na drugie śniadanie też. Na obiad 15 dag ciastek i kilka gryzów fasolki po bretońsku plus kromka chleba. Nie dobrze. I 3 śliwki zjadłam. A teraz czekam aż ciasto drożdżowe mi wyrośnie, bo robię bułeczki drożdżowe z serem i jagodzianki. To tak, żeby zaimponowac facetowi... wiecie, przez żołądek do serca ;)

Jutro wieczorem wyjeżdżam na cały weekend nad jezioro. Ma byc ciepło, ale ja nie zamierzam nakładac stroju kąpielowego. Krępowała bym się za bardzo. Zresztą nawet nie mam bikini, a w jednoczęściowym czarnym który posiadam raczej nie wyjdę.

 

11 sierpnia 2009 , Komentarze (4)

 

Muszę zmienic dietę. Dziś miałam znowu zacząc fazę uderzeniową proteinowej, ale wytrzymałąm do 16 tylko. Ok 14 zaczęły trząśc mi się ręce, ale tak strasznie że nie mogłam długopisa utrzymac. Później cała się trząsłam, nawet nogi mi latały na maksa. Myślałam, że to z głodu ale zjadłam obiad i nic. Poczekałam trochę i nadal mną telepało. Później zjadłam cukierka i dopiero przeszło. Rodzice i koleżanki na mnie krzyczą, że sobie zdrowie zmarnuję. I chyba mają racje. Dam sobie spokój z proteinową. Może na south beach się przerzucę. Albo po prostu będę się odżywiała racjonalnie, bez chleba, ziemniaków, makaronu i słodyczy. Plus cwiczenia. O ile dam radę.

Dzisiejszy wieczór spędziłam z przyjaciółką. Idąc do niej kupiłam pół kilograma ciastek, które jadłam sama bo ona jest na south beach, nie ma kompulsów i się pięknie trzyma. A ja wpierdzieliłam połowę tych ciastek. Ale za to czuję się cudnie. Energia mnie roznosi mimo, że po całym dniu powinnam byc już padnięta. Powinnam się smucic, że kolejna dieta poszła się je*** ale jakoś nie jest mi żal. Żal mi tylko, że pewnie na żadnej innej nie będą mi tak szybko kilogramy leciały jak na protalu. Buuuuu

Dziś zjadłam:

- pół kefiru, 3 łyżki otrąb, tabletka słodzika;

- serek wiejski, tabletka słodzika;

- kurczak gotowany, ogórek surowy;

- 30 dag ciastek :)

- plasterek pieczonej polędwicy wieprzowej.

 

 

10 sierpnia 2009 , Skomentuj

Dwa razy mi się to samo opublikowało. Ups!

10 sierpnia 2009 , Skomentuj

 

Dziś było wyjątkowo w porządku pod względem diety. Uważam, że się spisałam co w ostatnich dniach jest czymś wyjątkowym. Dziś dietowo się trzymałam, nawet kupa ciastek w biurze mnie nie skusiła. I pachnące drożdżóweczki też nie choc nie ukrywam, że bardzo chętnie bym kilka pochłonęła.

Dziś zjadłam:

- omlet z 4 jaj, 1/4 sałaty lodowej+ pomidor;

- serek wiejski mały, tabletka słodzika, cynamon;

- gotowany kalafior, sałata lodowa, gotowna pierś z kurczaka;

- 3/4 dużego jogurtu naturalnego, łyżeczka kakao, 2 tabletki słodzika;

- sałatka: sałata lodowa, pomidor, papryka, ogórek małosolny, tuńczyk w sosie własnym;

- 2 brzoskwinki prosto z drzewa, kilka jeżyn.

Właśnie wcinam sałatkę z tuńczykiem, ale coś słodkiego mi się chce więc pewnie ostatni wieczór P+W skończę z jogurtem ze słodzikiem. A co!!

5 dni minęło a ja zero cwiczyłam. Nic a nic. Miałam dziś iśc na rower, ale byłam u fryzjera i szkoda mi fryzurę niszczyc :)

Jutro się zważę i znów zaczynamy fazę czystych proteinowych. Jestem bardzo ciekawa z jakim skutkiem :)

9 sierpnia 2009 , Komentarze (1)

 

Oczywiście się pospieszyłam z tym wychwalaniem super extra dietkowego dnia i NAWALIŁAM!!! Po obiedzie zabrałam się ze znajomymi na wycieczkę po okolicy. Zabrali mnie do miejsc w których jeszcze nie byłam. Ale po drodze była lodziarnia i wszyscy lody jedli więc i mi kupili. Ok, zjadłam. Później podjechaliśmy do znajomego rodziny a tam grilowanie więc 2 kiełbaski, chleb plus 2 kawałki ciasta też zjadłam. Na koniec pojechaliśmy do znajomych do domu. A tam pochłonęłam 2 wafelki i 2 cukierki z bombonierki plus słodzona herbata, której szczerze nie znoszę. No i jeszcze 3 brzoskwinie prosto z drzewka.

Nie lubię weekendów, bo sobota i niedziela to jedyne dni w których bez problemów znajduję wymówkę dlaczego mogę pozwolic sobie na małe co nieco.

I niby wszyscy widzą, że chudnę i każdy pyta co robię, że tak pięknie wyglądam ale zrobiliśmy sobie dziś kilka zdjęc i jestem załamana. W lusterku nie widze tej wielkiej pyzy ale na zdjęciach nie da się tego ukryc. Nadal pączek jestem i schudnięcie jest konieczne. Podłamałam się trochę. Na tyle, że znowu mnie do lodówki ciągnie. Eh, błęde koło.

Ale połaziłam sobie dziś trochę, pozwiedzałam, poruszałam się. Dużo zjadłam ale też kilka kalorii spaliłam.

Jutro się już będę trzymała. I wsiądę na rower znowu. A od wtorku faza proteinowa znowu. Mam nadzieję, że waga poleci. Dziś rano było 75,5 kg.

9 sierpnia 2009 , Skomentuj

 

Po wczorajszym obżarstwie mam super dzień. Wyspałam się dobrze, ładnie się ubrałam i umalowałam i od razu czuję się inaczej. Nawet mi złośc na siebie za to, że wczoraj zjadłam tysiące kalorii przeszła. Czyli jest ok :)

Do tej pory zjadłam:

- 100 dag chudego twarogu z pomidorem;

- pół papryki nadziewanej pieczarkami i piersią z kurczaka (pychaaaaa!!!!!!);

- gotowana pierś z kurczaka, gotowany kalafior, 3 ogórki żywe.

Do wieczora jeszcze dużo czasu, pewnie jeszcze kilka razy będę jadła ale wiem, że będę się trzymała. Jeszcze tylko jutro i znów na samych proteinach będę a wtedy będzie dużo łatwiej.

Uciekam, idę pomalowac sobie paznokcie.

Pa :*

8 sierpnia 2009 , Komentarze (1)

 

Jestem na siebie zła, bo obżerałam się cały dzień słodyczami, byłam tego w pełni świadoma a mimo wszystko to robiłam.Po co się katuję dietami, niejedzeniem, cwiczeniami skoro przy byle załamaniu nastroju rzucam się bez pamięci na jedzenie?!

Dziś oprócz zgodnego z dietą jedzenia proteinowego i warzyw zjadłam prawie całą tabliczkę czekolady (nigdy dotąd nie zjadłam całej tabliczki czekolady na raz!!!!), kilka kawałków szarlotki i wafelka w czekoladzie.

W zasadzie mój dzień wyglądał tak: jedzenie, oglądanie tv, jedzenie, siedzenie przed kompem, jedzenie. Nigdzie tyłka nie ruszyłam. Miałam isc na zakupy ubraniowe ale mi sie nie chciało. Miałam zrobic sobie pedicure- nie zrobiłam, miałam pomalowac sobie paznokcie- nie pomalowalam. Dobrze, że chociaż mieszkanie posprzątałam.

Ogólnie jestem na siebie zła, bo przez cały dzień chodziłam tylko z komórką i czekałam aż ON zadzwoni. I nie zadzwonił. A ja nie dośc, że nic nie zrobiłam to jeszcze złamałam dietę i obżarłam się jak głupia.

BEZ KOMENTARZA!!!!!  Po prostu nie pojmuję swojej głupoty.

8 sierpnia 2009 , Komentarze (1)

 

Ciężko mi z dietą, szczególnie dziś. Sama faza protein jest do wytrzymania dla mnie, bo jedząc same dozwolone mięso i nabiał nie mam ciągąt ani do słodyczy ani do chleba. Ale dziś jest tragedia. Cały dzień jestem głodna i chodzę szukając co jest do jedzenia. Dobrze, że nie poszłam do sklepu bo pewnie z drożdżówkami i pączkami bym wróciła. Dziś mam właśnie dzień na pączki. Codziennie w pracy koleżanka z pokoju je pączka na śniadanie i takiego poczka tak bardzo mi się chce.

Dziś już zjadłam:

- jajko na twardo;

- pół kostki twarogu chudego z pomidorem;

- pieczona ryba i pół główki sałaty lodowej z sosem vinegret;

- serek wiejski z cynamonem i łyżeczką słodzika.

Bardzo chce mi się gotowac. Umęczyłam się trochę z pieczeniem ryby. Dodatkowo zrobiłam paprykę nadziewaną pieczarkami i kurczakiem, której jeszcze nie jadłam. Ale niesamowicie chce mi się ciasteczek jakiś z owocami, najlepiej ciasto francuskie z owocami. Albo świeżego ciasta drożdżowego. I najśmieszniejsze jest to, że bardzo mi się chce piec. I chyba tak zrobię. Właśnie szukam jakiegoś przepisu i wydaje mi się, że wezmę się za pieczenie, a później jedzenie tego co upiekłam. Nie wytrzymam..... :(