Dzisiaj 5 dzień dietki
waga: 92,3
waga początkowa: 93,9
-1,6kg
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (46)
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 77003 |
Komentarzy: | 400 |
Założony: | 30 stycznia 2008 |
Ostatni wpis: | 20 marca 2019 |
kobieta, 41 lat, Tam Gdzie Diabeł Mówi Dobranoc
174 cm, 116.20 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Tak mnie dzisiaj rano podkusiło i wlazłam na wagę.
Dzisiaj zaczyna się dopiero 3 dzień diety i nie liczyłam na jakiś tam spadek a tu proszę.
- 1,2 kg
Genialnie!!!
Super
Waga pokazała i tak strasza liczbę 92,7
ale już niedługo powiem tej 9 z przodu Baj Baj Maszkaro.
Dzisiaj 13 marca, a więc z tabelkowej rewolucji nici. Ale nie, nie nie! Nie poddajemy się.
Osiągnę swój cel ale nieco później.
Jak na razie jestem drugi dzień na diecie i nie jest żle. Jem pięc posiłków dziennie.
Do prawie każdego posiłku jem warzywka. Jak na razie głodna nie jestem ale nigdy nie wiadomo kiedy przyjdzie zmorra głodomorra.
A i jeszcze jedno. Pomimo, że nie schudłam byłam przymierzać suknie ślubne.
I zgadnijecie. Znalazłam!
Wyglądam w niej świetnie mimo dodatkowej zimowej oponki Michalin.
Miłego dzionka Kochane.
Waga ani drgnie ale to dobrze bo oznacza to, że pochamowałam mega głoda i koniec z "kocham cie lodówko".
Teraz tylko pozostało mi zmniejszyć racje żywieniowe i zacząć chudnąć :)
Dzisiejsze menu zaplanowane, spakowane i zabrane do pracy (dzięki kobietki za rady - tak też zrobiłam), kalorie oczywiście podliczone. Na dzisiaj zaplanowane ok. 1200-1300 kcal.
A jak się bedę dobrze czuła (grypsko mnie pobiera) to pójdę może nawet na siłownię.
Postanowiłam wyznaczyć sobie cele. Troche może zbyt ambitne ale ....
Do kiedy |
Cel |
Zrealizowano |
Do 11 marca |
89,9 |
|
Do 25 marca |
85,9 |
|
Do 8 kwietnia |
79,9 |
|
Do 29 kwietnia |
74,9 |
|
Wczoraj wieczorem miałam plan na dzisiaj, czyli mocne postanowienie poprawy.
Ruszyłam tyłek z kanpy i przygotowałam sobie sałatke do pracy. Wykonałam kilka dywanowych ćwiczeń i odpuściłam sobie kolację bo wciągu dnia za dużo wciągnęlam.
Dzisiaj rano, nadal z mocnym postanowienem poprawy wyszłam z domu do pracy i zostawiłam śniadanie w ganku (no bo jakby inaczej) i teraz martwię się jak dam radę przegłodować tyle. Muszę być twarda.
Nie wiem co się dzieje.
Siedze w domu, tyłka nie chce mi się ruszyć i ciąglę myśle o diecie, a jak myśle o diecie to po chwili otrząsam się i patrze a tutaj niedojedzona kanapka w dłoni. I tak w kółko. Waga załamka 93,1. I pewnie wzrośnie.
Nie moge się pochamować. Ciągle jem i jem a tutaj ślub za pasem.
Kieckę trzeba wybrać a ja przypominam wieloryba.
Próbowałam różnych motywacji ale nic. Czyli czytaj: na niczym mi nie zależy.
Nie wiem jak mam sę opanować.
Powiem Wam szczerze jak jest. Wpierdzielam. Wszystko. W ogromnych ilościach i tyje. Nie mogę się powstrzymać. Już mi jest ciężko ruszać sie. I ciągle mi zimno. Tragedia. Ale juz koniec z głupimi pomysłami jakie miałam ostatnio typu głodówki czy jakies inne.
Przygotuje się do diety i musze sie brać ostro za siebie bo mnie wiosna jako wieloryba zastanie. Ale łatwiej sie pisze niż robi. wW szyczególności gdy motywację mam tylko wtedy gdy czytam wasze wpisy - dostaję powera a jak tylko zamknę vitalję mój zapał znika w 15 min.
I jak tutaj sobie poradzić.
Wstałam, zawlokałam się do łazienki a tam z rogu patrzy na mnie łazienkowy potwór. Zawachałam się ale weszłam na niego.
400 g mniej. Prawie nic a cieszy.
Fajnie bo nie liczyłam na spadek.
Dzisiaj postaram się i kocze na siłownię.
Musi być dobrze no nie dziewczęta.
Wlazłam na nią dzisiaj i jest super. Waga pokazała 89,9 - już nie chcę tej 9 z przodu (żegnaj maszkaro).
Dieta - własciwie to ciężko powiedzieć jaka. Jem mniej ale liczenie kalorii jakoś mi tym razem nie idzie.
Pilnuje żeby nie jeść za dużo kcal w jednym posiłku ale nie zliczam ich dobowo. W sumie moge dojść nawet do 1600 ale to nic nie szkodzi. Nie ma co tak na łapu capu.
I najważniejsze narazie daje radę i oby tak dalej.
Ćwiczenia - w końcu pomimo @ poszłam na siłownię (na którą mam wykupiony karnet open na 6 m-cy). Nie przemęczałam się za bardzo i spaliłam 1000 kcal. Czyli w sumie nieźle.
Jak będzie ładna pogoda dzisiaj to może wyciągnę mamę na spacer a może P. da namówić się na łyżwy. Ja sama nie jeżdże ale próba utrzymania się na lodzie i przeżycia też wymaga dużo wysiłku :)
Mam tylko taka nadzieję że tym razem mi się uda, bo nie chcę toczyć się do ołtarza.
Z drugie strony to słabo z moją motywacją bo w sumie to lubię siebie taką tzn. nie podobam się sobie w okolicach brzucha za to buźkę mam ładniejszą niż jak jestem szczuplejsza. I przede wszystkim im więcej kilogramów tym jestem fajniesza im mniej kilogramów tym bardziej rośnie poziom złośliwości. Taka okropna zależność z którą próbowałam niejednkorotnie walczyć.
Wlzałam na łazienkowego potwora.
91,2
w trakcie @.
Na śniadnko sałatka, potem owoc a potem jogurcik. wyliczył mi mój kalkulator kcal 519, calkiem nieźle :). Nie chcę składać próżnych obietnic ale moze skoczę dzisiaj na siłownię. Zobaczę jak mój brzuszek nie będzie bolał to pójdę a co mi tam.