Pamiętnik odchudzania użytkownika:
tomberg

kobieta, 52 lat,

172 cm, 72.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 lutego 2011 , Komentarze (5)


Mamy dziś całkowicie babski wieczór, a nawet babski weekend.  Tomek wyjechał do Kopenhagi w celu drinkowo-towarzyskim i może nam skoczyć.  A co robią trzy babki w wolnym od facetów czasie? Ano cycki ze skarpetek! Zabawa przednia a ja odwracam swoją uwagę od lodówki. I dobrze mi z tym.

22 stycznia 2011 , Komentarze (3)


Witam w wolnej chwili choc z niczym ciekawym do opisania. Rano pekalam ze smiechu, bo nasze z Tomkiem dialogi warte bylyby zapisania na tasmie... ale niestety po ponownym przebudzeniu pustka w glowie. Tomek namowil mnie na cwiczenia o swicie a po nich nastapila jeszcze dluga drzemka, ktora zmacila pamiec po tych  rozmowach. Oboje bylismy strasznie glodni i zbyt leniwi zeby wstac i cos przekasic. Tak to mi sie rzucilo na glowe, ze zasypiajac widzialam przed soba talerz z piersia kurczaka pokrojona w kostke i pol przytomna mowie do Tomka: ale jaja! przed chwila mialam wrazenie ze wyjadasz z mojego talerza...

Szczesliwie klawiatura zaczela dzialac ale slad po polskich znakach zaginal... oho! matołek ze mnie! już są ale w błędzie jest ten kto myśli że pozmieniam znaki w tym co już zapisane. 


W vitaliowym temacie muszę poinnformować, ze ciężar mam niezmienny. Dobre i to, skoro nabrałam wody ponoć. 
Wczoraj dotarła zamówiona w Polsce stewia w postaci sproszkowanych listków. Jestem ciut zawiedziona gorzkawym posmakiem i dziś zamówiłam bardziej przetworzony produkt czyli fluid ze stewii. Ponoć kropelki całkiem nadają się do pieczenia. Zmielone listki też do czegoś wykorzystam, miewacie jakieś pomysły??? I czy tą goryczkę da się jakoś pokonać?

20 stycznia 2011 , Skomentuj


Tydzien vitaliowy zaczyna sie u mnie w czwartki... tak jakos wypada, bo wtedy wazenie oficjalne i zmiany na pasku. Idzie wolno ale w slusznym kierunku. W tym tygodniu zamierzam przeprowadzic pierwszy zimowy atak na 6 z przodu. Brakuje niewiele, wiec spodziewam sie sukcesu. W pracy mam prawdziwe sajgonki, przychodze do domu i usypiam ze zmeczenia. Moze dlatego waga spada bez wiekszych utrudnien... Dzis rano obudzilam sie z gula na lewym oku. Jeczmien. Od lat mam sprawdzony sposob, czyli nasikanie sobie do oka za pomoca patyczka do uszu. Moze i obzydliwe, ale 100 procent skuteczne. I co za pech ze akurat dzisiaj dostalam nieplanowany okres, ktory powinien pojawic sie za kilka dni, dokladnie po zaniknieciu jeczmienia na oku. No coz... moje 5 minut wlasnie minelo, slysze ze wszystkie juz wracaja do domu... 

17 stycznia 2011 , Komentarze (3)

Sprawy rodznne, najbardziej absorbujace moja uwage to: 
A. 6 urodziny Majki, 
B. okolicznosc zerwania 2letniego zwazku partnerskiego mojego szwagra  a co  za tym idzie podtykanie pod nos chusteczek do smarkania i wysluchiwane niekonczacych sie placzow ,zlosci i zalow na zmiane z umacnianiem nadziei i wiary w siebie i lepsze jutro. Sie napracowalam,,,,,,,, nie powiem ze nie.W efecie szwagier  R.  stoi na nogach o wlasnych silach a dzis ma sie okazac co dalej w sprawie milosci. 
C. padl akumuator
D. komputer wrocil ale padla klawiatura i z calej sily uderzam w jakis poklejony slodka ciecza relikt co to ne odbija klawiszy i utrudnia zycie
E.  zapomniala nadmienic ze szwagier tymczasowo zamieszkal z nami bo sie w zlosci wyprowadzil
Urodziny szczesliwie od tygodnia za nami choc baloniki wisza do tej pory. Majka w stroju krolewny i koronie na glowie a my splukani po kostki i zestresowani bo to pierwsza taka powazna impreza naszej nastepczyn,i tronu.
,

stresuje mne pisanie., dobra,,,,,oc

13 stycznia 2011 , Komentarze (7)

Prosze o usprawiedliwenie mojej nieobecnosci w pamietniku z powodu spraw rodzinnych.
Wklejam zato fotke mojej  najnowszej pupy z czerwonym glizdozbiorem w tle , ,tym z rozdziawiona buzia.


5 stycznia 2011 , Komentarze (1)


jeśli tak nagle urywam w polowie zdania niemalże, jak wczoraj,  to znaczy ze miało miejsce co następuje w opcjach do wyboru:

A. potomstwo wykazuje potrzebę zaspokojenia którejś lub kilku z najważniejszych potrzeb życiowych człowieka
B. ma miejsce bombardowanie i pilnie udajemy się do schronów
C. wybranek stoi za plecami i bezczelnie czyta wypracowanie
D. odczuwam nagłe kręciołki w okolicy brzucha, zimny pot zalewa mi czoło i wyrywam do kibelka
E. inne

Moje refleksje na temat żywienia.
Wstaję rano i jedną z pierwszych czynności jakie wykonuję jest otwarcie lodówki. Tak było zawsze. Nastąpiła zmana jakościowa treści, które ukaładam rankiem na języku. Bo zamiast grzanki z serem i dzemem ew. kromki z szynką zjadam sam wierzch, czyli wyeliminował się poranny chleb. Efekt jest ten sam: poranne ssanie zagluszone. W pracy następuje pierwsza herbata a właściwe śniadanie ok godz. 10. I tu robimy wielkie oczy, że niby jak mi, porannemu glodomorowi to wystarcza? Od 7 do 10 na kawałku sera z marmoladą? Ano sama też się dziwuję a jednak. Z ciekawości raz wzięłam przykładowy kawałek sobie sprzed ust i zawżyłam co by ciężar nie pozostawał więcej dla mnie tajemnicą. 22 gramy, ot i cała magia. Na śniadanie pracowe pędzę rzecz jasna na czele peletonu. Wgryzam się w pierwszy kawałek chleba i śmiało mogę pretendować do miana najszczęśliwszego człowieka na globusie. Przez całe trzy kawałki, które jem bardzo bardzo wolno. Jakże często sniadanie kończę jako ostatnia i to ze smutną minką, ze limit dzienny chlebka już wyczerpany...
 c.d.n
jak Bóg da

4 stycznia 2011 , Komentarze (3)


No tak. Witajcie w nowym roku, pierwszy wpis wypada dzisiaj. Chociaż czuje się jakbym w czyimś zeszycie pisała swoje wypracowanie. O czym to ja... aha poszalała w święta i sylwester niedietetyczny miała ale to juź za mną. W efekcie waga w poniedziałek pokazała prawie 72. No to ma, czego nie chciała ale odrobi bez żalu. Uporali się ze świątecznymi posiłkami jeszcze w starym roku, nie licząc zamrożonych porcji. Pierogi stawiam na pierwszym miejscu razem z pasztecikami. Kapusta kiszona niech nam żyje! Drugie miejsce zajęła ryba po grecku. I z nią miewam kłopotki, bo robię wg przepisu na oko w związku z czym proporcje są wahadłowe. Ostatnio było za dużo ryby a za mało ?po grecku?. Trzecie miejsce sernik, bo za tłusty przepis wybrała i przez to na pewno utyła. 

23 grudnia 2010 , Komentarze (5)


z okazji swiat. Komputer padl i sie leczy. Tomek zaradny bo pozzczyl laptopa od kolegi. wiec dostep do Europy jest, Tomberg biedna ale schudla, wazy gdzies 71, Usmiech radosny ma. Pisac nie uradzam. litery poprzestawiane i znaki. Pierogi ulepila, taka ze mnie kuchareczka. Zaopatrzenie w prowiant doskonale i wracam barszczyk warzyc. Chudnijcie zdrowo y okazji swiat. Hej kolenda koooooleeenda.

13 grudnia 2010 , Komentarze (5)


Obiecuję, ze w tym tygodniu coś napiszę. Nie zapomnieć: zdjęcie Tomka jak sprząta, o Mai i jej pokrętnej logice, o tym czy schudłam, czy nie... A teraz srrru na allegro bo mi worek z prezentami zamkną...

5 grudnia 2010 , Komentarze (7)


O! taka ze mnie koleżanka... sie nie odzywa, nie napisze... Dziś waga bardzo przyjazna: równiutkie 72, czyli po dwóch tygodniach odchudzania wróciłam do punktu wyjścia. Oswiadczam, ze tym razem odchudzanie mnie wcale nie boli. Ograniczyłam, acz nie zrezygnowałam zupełnie, słodycze, chleb, makaron, ziemniory i ryż. Piekę sobie ciasta dietetyczne słodzikowe i musi wystarczyć. Dopiero w ostatni piątek zjadłam trzy ciastka bo musiałam, potrzebowałam normalnego cukru. W pracy też zjadam po cukiereczku, jednym lub trzech, ale bez entuzjazmu, bo z lukrecją bleeeee.
A teraz sluchajcie, jaka patologia się porobiła.  Miewamy z Tomkiem kłótnie. Musimy od czasu do czasu powarczeć na siebie. Właściwie nie ma awantur, takie tam... szybko się godzimy i zapomninamy. Ale wczoraj Tomek się obudził lewą nogą strasznie niesympatyczny. Jakieś pokrzykiwania na mnie i na dzieci... i rozkazy  padały, ze niby mam mu śniadanie dostarczyć.  A ja spolegliwa nie jestem, mimo ze śniadania zawsze weekendowe czynię to na rozkazy jednoznacznie źle reaguję. Slowo proszę przyjemniejsze. No i sie postawiła i śniadanie Tomek własnoręcznie spreparował ale herbaty się dalej domagał. Wodę wstawiła, kubek umyła a dalej niech panisko dokańcza. Zrób sobie warknęła i dalej robi swoje, tzn pomywanie naczyń. A on jak sie nie wkur... szklanką rzucił, pobił i solniczke również. Do tego kanapka pofrunęła i pomidor rozpierniczony. 
Zaczęło się spieranie dopiero. Kurka. Podarłam się i cała złość na ukochanego żłócią poleciała. Taka noc namiętna kilka godzin wcześniej a zaraz po zero miłości, samo zło. I tak pokrzykiwali, poszturchiwania były i deska od prasowania się przewróciła, rumoru narobiła, Sońka w ryk a my jak w transie, dalej hasła brzydkie na siebie wzajemnie. W końcu się uspokoili, poprzytulali i wszystkie szczęśliwe. Zaczynamy zbieranie sie do sklepu...a tu policja w drzwiach staje! To dopiero patologia, co? Ktoś z sąsiadów zadzwonił...  co za obciach... i pytali czy mnie Tomek nie pobił... a my... nie no co ty! mielismy konflikt ale bez przesady... 
Mówię wam... morda w ciup i  nerwy na wodzy...