Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Czas płynie nieubłaganie.... a po 20-ce to już wyjątkowo szybko.. Rok 2012 był czasem wielu zmian - schudłam prawie 13 kg... wyszłam za mąż... zmieniłam miejsce zamieszkania, przeżyłam gigantyczny remont mieszkania i dowiedziałam się, że największa zmiana czeka mnie w pod koniec czerwca 2013 roku..

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 282534
Komentarzy: 3769
Założony: 14 września 2008
Ostatni wpis: 19 sierpnia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Ellfick

kobieta, 38 lat,

154 cm, 60.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Chcę wyjść z słodkiego uzależnienia, ważyć 52 kg i w końcu być szczęśliwą mamą..

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 września 2014 , Komentarze (4)

Witajcie,

pogoda się nad nami jeszcze zlitowała... super.. tego mi trzeba było..
zaliczamy po dwa długie spacery od wtorku.. fajniutko..
dziś już jeden mamy za sobą..
ale jak tylko Mikoś się wyśpi i zje obiadek to idziemy na kolejny..
to grzech siedzieć w domu gdy taka piękna pogoda.. 
u nas szał grzybobrania, bo pogoda sprzyja..
grzybów dużo, a ludzi tyle samo w lasach..
często spacerujemy leśnymi ścieżkami to wiecznie kogoś mijamy.. 

Miki coraz mniej śpi w ciągu dnia..
szkoda, bo to wiąże się z mniejszą ilością czasu na obowiązki domowe..
no, ale co zrobić..

Miłego popołudnia...

2 września 2014 , Komentarze (5)

Witajcie,

moje dziecko powinno mieć na drugie BUCZERS...
bo nic tylko buczy jak mu coś nie gra... jęczy, zrzędzi i marudzi...
jakbym się zbyt długo nie odzywała to znaczy,
że mnie wywieźli do wariatkowa do Lublińca...
Miki śpi od pół godziny, a we mnie jeszcze wszystko wrze...
teraz to by mi się chyba melisa przydała...

mam tyle roboty w domu..
bo w zasadzie cały dzień przesiedziałam na podłodze z tą Zrzędą Etatową
i próbowałam Jaśnie Królewicza czymś zająć, ale wszystko na 30 sekund,
a potem beee....

fakt udało mi się zrobić to "coś"...

 

ale to akurat pestka była...

a najważniejsza informacja: nie ma już kupki z praniem... :D
powoli zbieram materiał na nową..
chciałam dziś upiec kruche ciasteczka.. ale powiem szczerze nie chce mi się..
muszę jeszcze do ogarnąć, w kuchni pełny zlew...
łazieńka też woła o pomstę do nieba..
Perfekcyjna Pani Domu miałaby mnie za co besztać..
aż wstyd.. ale tak mi się nie chce...
Pan I. wrócić po 22 z pracy...
no nic trzeba ułożyć jakiś plan działania.... 

chciałam by wrzesień był czasem przełomów..
ale skończyło się tylko na planach i myśleniu...
wyszło jak zwykle... czyli ani diety, ani ruchu, ani ładu i składu w zarządzaniu czasem..
jedna wielka kupa... 

czytam co u Was szybko i biorę się do roboty...

dObrej nOcy...

31 sierpnia 2014 , Komentarze (5)

Witajcie, 

Jak na sobotę przystało minęła aktywnie.. Ale to dobrze, bo widać efekty.. Pan I. Zajął się Mikosiem, więc ja akcja "ogród" no i to co chciała wczoraj machnąć jest zaliczone... Pielenie i wycinanie chwastów przyplacilam odciskiem na środkowym palcu.. Cóż zdarza się.. Palec się zagoi, najważniejsze efekty.. Cieszę się też bo zrobiłam dobry obiad (klopsiki rybne, ziemniaczki, marchewki i sos jogurtowy.. Posprzątałam w domku i znów dość poważnie zmniejszyłam rozmiar kupki do prasowania..

A dziś już niedziela.. Ostatni dzień wakacji.. I aura znów pokazała kto rządzi.. Od rana buro i ponuro... Więc i planów brak.. Cóż tu robić w te piękna pogodę ?! Pan I. śpi... Miki śpi po porannym szaleństwie.. A ja chyba tez przytnę komara..

Udanej niedzieli....

29 sierpnia 2014 , Komentarze (3)

Witajcie,

dziś wyjazdowy dzień.. rano pojechaliśmy do L-ca na targ..
kupiliśmy trochę warzyw i owoców.. potem Lidl... no i wstyd się przyznać odwiedziliśmy wuja Donalda...
ale w sumie raz w miesiącu to chyba nie grzech...  

przed 14 Mikoś włączył drzemozę,
a na 14 Pan I. pojechał na zebranie wspólnoty mieszkaniowej..
musimy wymienić piec w domu i trzeba to było obgadać z sąsiadami i zarządcą..
znów szykują się wydatki...

a potem pojechaliśmy do K-cina do moich Rodziców..
byliśmy na wycieczce żniwnej... hi hi.. bo Tata miał akurat kombajn na polu..
a Mikołaj miał frajdę grzebać się na przyczepie w wielkiej kupie łubinu...

potem kawka z Mamą moją, zakupy w Biedrze i w domu byliśmy 20.56....
Mikoś już w autku się ululał... dobrze, że pampers zmieniłam jeszcze u Dziadków...

a ja zjadłam kupioną na targu śliwkę giganta... (notabene dobra była)
no i siedzę.... góra prasowania wczoraj najpierw nieznacznie się zmniejszyła,
by po kolejnym małym zmniejszeniu dziś ok. godziny 14
przekroczyć poziom maksimum...
--> czyt. dowaliłam sobie kolejny wielki suchy automat (mamy taki na 8,5 kg prania)

no i co dalej... w kuchni czeka bieronkowe piwko malinowe..
a mi się już nic nie chce... buu....

poczytam co u Was...

Dobrej nocy...

28 sierpnia 2014 , Komentarze (7)

Witajcie,

tak tak to znów ja.... aż dziwne, że to kolejny wpis pod rząd...
wcześniej pisałam, bo i tak miałam kompa włączonego
- grzebałam się w papierach po nocach..
ale teraz już siedzę tu tylko z własnej nieprzymuszonej woli i chęci...  
w sumie to powiedziałam sobie, że będę pisać choćby kilka zdań,
ale jak najczęściej..
no i obowiązkowo czytać co u was.. bo zaczynam dziczeć w tej dziczy...
nie ukrywam, że brakuje mi tu jakiejś bliższej koleżanki...
niby nie długo będzie 2 lata jak mieszkam na stałe w KM,
ale jakoś wciąż nie potrafię się tu tak do końca poczuć jak u siebie..
to jest mój dom.. ale jakoś nie tako..
jacyś tacy znajomi są, ale w sumie większość to koledzy Pana I. i ich kobiety..
ale niestety odkąd Mikoś się urodził w zasadzie tylko Pan I. udziela się towarzysko..
dobra już nie narzekam, bo wychodzi na to,
że macierzyństwo to tylko pasmo nieszczęść i rozpaczy...
a przecież nie chciałabym cofnąć czasu... Mikoś jest moim sensem.... 

dziś miało być wieczorowo-leniwie - wszystko fajnie, ale na mnie czeka wielka góra prania...
to chyba z 5 pralek...
kurczę...
bu... 
bee...
mu......

no nic czytam co u Was i idę.... jak na ścięcie... 

Dobrej nocy...

27 sierpnia 2014 , Komentarze (5)

Witajcie,

ja znów powtórka z wczoraj i przed wczoraj.. ale myślę, że już dziś w końcu zakończę temat papierowy... w końcu.. ale i tak pewnie posiedzę do północy... 

w domu coraz zimniej... moją nadzieją jest zapowiedź poprawy pogody..
w domu mamy 18 st.. ludki mamy sierpień, a ja zaczynam marznąć...
nawet już planuję zakup u górala zimowych laćków... brr....
pewnie bym wcześniej te moje papiery skończyła, ale nie umiem wysiedzić przed kompem za długo.. zimno wygania mnie pod gorący prysznic i ciepłą kołderkę.. 

już czuję, że kostnieją mi palce nóg.... 

dobra piszę co muszę, robię co trzeba i pod wodę... a potem lecę do wyrka może załapię się na jakieś ciepłe nogi... hi hi... 

dobrej nocy...

26 sierpnia 2014 , Komentarze (6)

Witajcie,

mnie znów mija dzień za dnie, tydzień za tygodniem... rany jak ten czas pędzi...
pogoda nam się jesienna zrobiła... pada od rana... w domu też coraz zimniej... brrr.... 

Pan I. wrócił do pracy po urlopie.. ma nocki... 



Mikołaj zasnął, a ja korzystam i znów grzebie się w papierach...
mega mi się nie chce... wolałabym pojechać na 8 godz. do pracy..
no ale to w końcu też zadania z pracy...
pewnie znów nad tym będę medytować do północy albo i dłużej...
w ciągu dnia nic nie zrobię, bo Miki jak tylko widzi otwarty laptop to szaleje..
ma fazę wchodzenia na wszystko co tylko może posłużyć
jako drabinka, podest by wejść wyżej..

no nic wracam do roboty...

dobrej nocy...

23 sierpnia 2014 , Komentarze (3)

Witajcie,

a ja znów mam zaległości... kurde....
to że nie pisze wcale nie oznacza, że mam wszystko ogarnięte..
a wręcz przeciwnie.. że moje życie to jeszcze większy chaos...
Mikołaj jest niczym terrorysta... wszystko krzykiem próbuje wymusić..
a ja zaczynam lubić dni kiedy zawożę go do Mamy i jadę do pracy...
czuję że w pracy mój umysł odpoczywa..
a zbliżająca się na zegarze 16 napawa mnie przerażeniem...
nie, nie jestem bez uczuć mamuśką... tęsknie za nim okropnie..
brakuje mi jego uśmiechu, przytulasków, buziaków..
ale powoli mnie te jego humorki do obłędu doprowadzają..
nie wiem jak moja Mama to robi, ale przy niej to aniołek... 

Pan I. w poniedziałek wraca do pracy po urlopie...
udało mi się go wmanewrować w jeden dzień opieki..
był z nim sam na sam od 7.30 do 16.45.. i jakoś to obaj przeżyli...
fakt miałam potem trochę sprzątania..
ale jak to Mąż określił: "poświęciłem się dziecku w 100%"
szkoda tylko, że ja tak nie mogę..
nie mam zamiaru przecież z domu zrobić patologii..
trzeba ugotować, posprzątać, uprać, uprasować...

właśnie poprasowałam połowę wielkiej kupki prania...
reszta poczeka na kiedyś...
czas na chwilę relaksu i do wyrka..

jutro jedziemy na imprezę z okazji 25 lat po ślubie mojego Chrzestnego,
więc będzie luźny dzień.. nie muszę obiadków gotować.. 

A to mój mały Brój na spacerku.... 

Buziaczki
i
Dobrej nocy....

11 sierpnia 2014 , Komentarze (4)

Witajcie,

dzięki za miłe komentarze... jak zwykle mogę liczyć na Wasze dobre słowo.. 

My już po weekendzie, a ja po dniu w pracy.. Pan I. ma urlop..
nawet nie wiem kiedy ten czas przeleciał..
byłam u rodziców już ok 14 w sobotę, potem poszłam z Mikim na festyn..
i jakoś popołudnie zleciało.. Pan I. dojechał na rowerze,
ale był ze znajomymi to pojechali sobie na zielone piwko..
ja podjechałam do nich z Miko, ale byłam tam chyba z 20 min. bo się nie dało.. uciekał do piaskownicy, wyrywał dzieciom zabawki, były piski i krzyki.. masakra..
jak Miki poszedł spać to poszłam potem do mężowej ekipy na festyn,
ale tylko na godzinkę.. nie chciałam mamy za długo zostawiać z Mikim..

A w niedziele po kawie babciowo-urodzinowej
poszliśmy z Miko, moją Bratową i małą Zuzią znów na festyn...
Chłopaki korzystali z pogody i walczyli na polu - kosili zboże..
a wieczorem urodzinowy grill... po 21 Pan I. pojechał na rowerze do domu,
a my zostaliśmy u dziadków jeszcze bo ja dziś w pracy byłam,
a nie chciało mi się jeździć w te i z powrotem.. 

dziś w pracy nie wiem kiedy dzień przeleciał... jest tyle roboty, że nie dobrze,
że mam kiedy zjeść i kiedy zerknąć na zegarek by wyjść do domu..
Moja Maminka dziś chwaliła Mikosia,
że miło dzień spędzili, że on grzeczny i fajnie się bawił.. 
ale chwalenie się skończyło jak tylko ja próg mieszkania przekroczyłam..
wtedy w moje dziecko diabeł wchodzi i zaczyna się sajgon...
biega, wyciąga wszystko z szafek, ściąga wszystko co mu wejdzie w zasięg, piski, krzyki i ogólne szaleństwo.. popisuje się mały Wariat..
ale to zaraz po tym jak się na mnie uwiesi, doszuka się pod koszulką tego co go interesuje i pociumka... może moje mleko tak na niego działa?
jak jakiś redbull czy coś... hi hi.... 

dobra kończę - czytam co u Was i idę w bety... zmęczona już jestem... 

dobrej nocy...

8 sierpnia 2014 , Komentarze (8)

witajcie,

kurczę złapałam jakiegoś doła... chyba mam za dużo na głowie...
czemu nie urodziłam się facetem... Bóg mnie pokarał chyba...
nie ma to jak przyjść z pracy i mieć wszystko w du....
myśleć tylko z kim na rybki z kim na piwko...
i jak tu się nie dołować.. faceci to marna rasa...
już nie ma co komentować..
nie dość, że jestem zmęczona to jeszcze boli mnie szyja,
bo moje szanowne dziecko mnie użarło.. mam ślad jakby mnie jakiś wąż ugryzł..
ślad po zębiskach normalnie.. aż się popłakałam...  a on tylko na mnie patrzył,
aż potem zaczął się śmiać... jakby było z czego... 

ja po dwóch dniach w pracy...
dziś byli rodzice z moją  chrzestną w gościach..
a jutro jedziemy na weekend do rodziców...
bo pan I. zaczął dziś urlop,
a że kasy brak to trzeba jakoś sobie inaczej czas urozmaicić....
chociaż jak jakoś nie specjalnie skacze z radości na te okoliczność..
mnie to chyba już nic nie rusza... bo nawet zakupy nie są dla mnie frajdą..
bo nie dość, że kasy brak to jeszcze z młodym to zawsze szybko, albo na wariata..

no nic czytam co u was i lecę pod wodę... 
a potem ny ny.... 

dobrej nocy....